niedziela, 3 kwietnia 2022

ZMIANY część IX

 Dzień po wypadku Marek dostał telefon z komendy. 
- Panie Dobrzański w związku z wydarzeniami w dniu wczorajszym proszę przyjechać na komendę. Chciałbym zadać kilka pytań - usłyszał w słuchawce po tym jak rozmówca się przedstawił. 
- Oczywiście, proszę tylko podać godzinę. Ja się dostosuję - odpowiedział. 
- Jeśli to możliwe, to w jak najkrótszym czasie.
- W takim razie powinienem przyjechać... - spojrzał na zegarek znajdujący się na jego ręce i rzek - do godziny powinienem przyjechać. Za niecały kwadrans mam spotkanie z kontrahentem, ale nie będzie to zbyt długie spotkanie, a na komendę mam raptem kilka minut samochodem.
- Dziękuję panu i czekam - usłyszał. 
Po skończonej rozmowie poszedł do Sebastiana. 
- I jak tam? Violka już nie dzwoni? - dopytywał przyjaciela. 
- Od tej awantury z rana na razie jest cisza, ale z tą kobietą nigdy nic nie wiadomo - odparł zgodnie z prawdą. Faktem było, że panna Kubasińska była nieobliczalna a jej kreatywność nie znała granic. 
- Ja po spotkaniu z Kaczmarskim muszę podjechać na komisariat. Prosiłbym cię abyś przypilnował mi firmy - mówił Dobrzański.
- Jasne nie ma sprawy. Jedź i załatw wszystko - usłyszał w odpowiedzi. 
- Dzięki przyjacielu. Jak tylko wyjdę podjadę jeszcze do szpitala. Może dzisiaj będą wiedzieć kiedy ją wybudzą - Olszański spojrzał na Marka i zmrużył oczy marszcząc przy tym czoło tak jakby się nad czymś intensywnie zastanawiał. Już miał się odezwać kiedy to obaj usłyszeli dźwięk przychodzącego połączenia w telefonie prezesa.
- O Ania dzwoni - rzekł i nacisnął na zieloną słuchawkę, gestem dłoni pożegnał się z przyjacielem a swoje kroki skierował w stronę konferencyjnej. 
- Coś mi się wydaje mój przyjacielu, że nasza Uleńka wpadła ci w oko. A twoje serduszko samo się do niej wyrywa - pomyślał kadrowy. Jak się miało w niedalekiej przyszłości okazał najprawdziwszą z prawd. Tylko czy odwzajemniona jest ta chemia wiedzą jedynie oni sami - no dobra panie Olszański pora zabrać się za resztę roboty - dodał do siebie i zajął się swoimi obowiązkami a było ich dość sporo. Umowa dla nowej sekretarki Marka, załatwienie miejsca w przedszkolu dla dziecka nowej pracownicy, ale i jeszcze kilka innych spraw. 

Wszedł do pokoju, który wskazał mu dyżurujący funkcjonariusz na recepcji. 
- Dzień dobry, jestem tak jak się z panem umawiałem - zwrócił się do policjanta Dobrzański. 
- Proszę usiąść - odparł mundurowy wskazując jednocześnie krzesło po drugiej stronie biurka - pokażę panu kilka zdjęć - wyciągnął z teczki zdjęcia, które przedstawiały pewnego mężczyznę. Marek chwycił je w dłoń i zamarł.
- Ja znam tego typa. To znaczy nie wiem jak się nazywa, ale jest on podejrzany o nieczyste interesy z rodzeństwem Febo. 
- Kim są ci Febo? 
- To rodzeństwo Paulina i Aleksander. Ona  do niedawna była moją dziewczyną. A wspólnie to współudziałowcy w firmie, którą założył mój ojciec wspólnie z ich. Ale ten drugi wraz z żoną zginęli w nieszczęśliwym wypadku prawie dwie dekady temu. Okazało się, że oboje próbowali zaszkodzić firmie i pozbawić nas udziałów. Niemalże tydzień temu wynająłem prywatnego detektywa, który miał zdobyć dowody przeciwko im obojgu i wówczas na kilku zdjęciach jest również ten mężczyzna. Jednak najczęściej spotykał się z samą Pauliną jak twierdzi detektyw - wyjaśnił junior Dobrzański. Policjant zanotował wszystko. Miał już podziękować mu policjant kiedy Marek coś sobie przypomniał - tego dnia również widziałem tego typa pod firmą, ale zajęliśmy się pracą i jakoś zapomniałem o nim. Dodatkowo kiedy wychodziłem lunch nie widziałem aby stał na parkingu. 
- Dziękuję za wyczerpujące wyjaśnienia. Myślę, że teraz pójdzie już z górki - usłyszał od policjanta. Pożegnał się i opuścił komisariat. Tak jak rozmawiał z Sebastianem udał się jeszcze do szpitala. Tam zastał pana Cieplaka.

- I co mówią lekarze? Kiedy będą ją wybudzać? - zasypał starszego mężczyznę pytaniami po tym jak przywitali się wzajemnym uściskiem dłoni i znaną regułką dzień dobry. 
- Wszystko wskazuje iż najpóźniej jutro będą ją wybudzać - widać było, że ta wiadomość ucieszyła młodszego mężczyznę - jednak rehabilitacja jeszcze potrwa jakiś czas. 
- Tym proszę się nie martwić. Najważniejsze aby wróciła do zdrowia. 
- Dziękuję panu - rzekł senior Cieplak.
- Nie musi mi pan za nic dziękować. Ula z całą pewnością nie straci pracy - zamienili jeszcze kilka zdań i Marek wrócił do firmy, a Józef pozostał w szpitalu. 

Jechał do firmy za cały czas zastanawiał się nad tym całym wypadkiem. Rozmyślał, które z Febo wynajęło tego typa. W pewnym momencie nawet doszedł do wniosku, że to może być spawka Pauliny i zrobiła to aby pozbyć się Uli nie tyle z firmy co z jego życia. Pamiętał doskonale ostatnią awanturę jaką zrobiła Uli. Zarzucając jej romans z nim. Odgrażała się wówczas, że tak tego nie zostawi. Nawet do niego powiedziała, że on należy tylko do niej. Ale niewiele mógł sam zrobić, a jedynie mógł czekać na wynik śledztwa. Co było nie lada wyczynem dla niego samego. Zawsze był w gorącej wodzie kąpany. 
Lecz jak się okazało nie tak łatwo było znaleźć mężczyznę ze zdjęcia. Wyglądało to tak jakby rozpłynął się w powietrzu. Dodatkowo Febo zdążyli wylecieć na około tydzień do Włoszech. Stało się to na dosłownie kilkanaście godzin przed wystawieniem nakazu stawienia się na przesłuchaniu. Policja jednak nie zamierzała czekać z założonymi rękami i po otrzymaniu danych o prywatnym detektywie skontaktowali się z mężczyzną. Ten nie mając nic do ukrycia powiedział wszystko co mogło pomóc w śledztwie. Wyjaśnił w jakich okolicznościach i gdzie Febo spotkali się z mężczyzną z fotografii. Lecz nie zdążył ustalić kim ów poszukiwany jest i jak się nazywa. Mimo to tymi swoimi informacjami zdołał naprowadzić funkcjonariuszy na trop, który mógł się okazać przełomowym w śledztwie. 

Pod wieczór Marek dostał dobrą wiadomość. Siedział w swoim gabinecie w domowym zaciszu, kiedy to usłyszał dzwonek do drzwi. 
- Kogo to licho niesie - zastanawiał się idąc w kierunku drzwi. Nie patrząc przez wizjer otworzył je a po drugiej stronie stali jego rodzicie. 
- No już myśleliśmy, że coś ci się stało - spojrzał na swoją rodzicielkę pytającym wzrokiem - postanowiliśmy przyjechać, bo tato kilka razy próbował się do ciebie dodzwonić. Ja również, ale za każdym razem odzywa się poczta głosowa - wyjaśniła mu matka. Wpuścił rodziców do środka i chwycił za telefon leżący na komodzie w pokoju spojrzał na wyświetlacz.
- Przepraszam was bardzo, ale miałem tyle spraw na głowie, że nawet nie zauważyłem kiedy rozładował się telefon.
- W porządku synu. W zasadzie to miałem przyjechać jutro do firmy i wówczas powiedzieć ci co udało się osiągnąć. Ale mama uparła się przyjechać kiedy nie odbierałeś telefonu. Prokurator wydał nakaz na otwarcie tej skrzynki pocztowej i udostępnienie wszystkich tam dokumentów - wyjaśnił Krzysztof. 
- Chyba nie ucieszyła cię ta widomość - odezwał się senior widząc niezbyt szczęśliwą minę syna. 
- To nie tak.  Ta wiadomość jest super, bo wreszcie będziemy mogli ruszyć dalej ze sprawą - mówił. 
- Więc skąd taka ponura mina synku? - dopytywała tym razem Helena. 
- Byłem dzisiaj na komisariacie w  sprawie tego potrącenia Uli. Prawdopodobnie, któreś z Febo jest w to zamieszanych. Pokazali mi zdjęcia, gdzie widać tego samego typa co na zdjęciach od detektywa podczas spotkania z Febo. Podejrzewam, że to sprawka Pauliny. Opowiedziałem o wszystkim policji. Ale ci wylecieli dzisiaj rano do Włoch i obawiam się czy w ogóle wrócą - mówił zmartwiony Marek. 
- Nie martw się synku na pewno przylecą do kraju - uspakajał go ojciec. 
- A jak  się czuje Ula? Byłeś może u niej w szpitalu? - zmieniła temat Helena, chcąc w ten sposób oderwać syna od myślenia o rodzeństwie Febo. A sama próbowała znaleźć sposób na ściągnięcie swoich przybranych dzieci, gdy nie mieli zamiaru wrócić do Polski. 
- Byłem dzisiaj i rozmawiałem z jej tatą. Ona wciąż jest w śpiączce, ale jest szansa na to iż jutro będą ją wybudzać. Mam tylko nadzieję, że po za tym co jest nic więcej jej nie jest. Pan Cieplak bardzo się martwił, że po tym wypadku straci pracę, ale uspokoiłem go, zapewniając, że nic takiego nie będzie miało miejsca - wyjaśnił i jeszcze dodał - a za dwa dni będę miał nową sekretarkę. To dobra znajoma Uli. 
- A co z Violettą? - zaciekawił się senior Dobrzański.
- Zwolniłem ją po tym jak nagadała głupot Paulinie na mój i Uli temat. A ta wpadła tu następnego dnia i zrobiła karczemną awanturę Uli. Dodatkowo panna Kubasińska nie wywiązywała się ze swoich obowiązków i wiecznie a to gadała przez telefon albo latała po firmie i mieliła tym swoim jęzorem. Wyobraźcie sobie, że nawet podała prywatny numer Pauliny Korzyńskiemu. Aż boję się pomyśleć co jeszcze mogła wynieść za informacje wraz z Febo. Jedna warta drugiej - mówił ze złością w głosie. 
- A coś więcej wiesz to jej znajomej Uli? - dopytywała go matka. 
- Wiem, że samotnie wychowuje małe dziecko. Z Ulą znają się od niepamiętnych czasów. Mieszkają obok siebie. I tak jak Ula skończyła studia, z tą różnicą iż jeden kierunek na SGH - mówił. 
- I ktoś taki będzie twoją sekretarką? - dziwił się ojciec. 
- Jedynie tylko takie stanowisko mogłem zaproponować. Ale spokojnie tato ja mam w tym swój cel i plan - straszy mężczyzna spojrzał na syna z niemym pytaniem na ustach, więc ten pospieszył z wyjaśnieniem - kiedy skończą się sprawy z Febo chcę zaproponować Uli stanowisko po Aleksie a pani Beata zostanie jej asystentką - tym sposobem uspokoił ojca. Na koniec zwrócił się do obojga rodziców - tylko bardzo proszę zachowajcie to na razie dla siebie. Chcę zrobić im obu niespodziankę - państwo Dobrzańscy pokiwali głowami zgadzając się.  

Tak jak mówił Cieplak następnego dnia wybudzili jego najstarszą córkę. Lekarze nie po przeprowadzeniu stosownych badań wyrazili zgodę na przeniesienie jej na salę ogólną. Lecz o całkowitym wyjściu jeszcze mogła zapomnieć przez kolejne kilka dni, a nawet do tygodnia czasu. O wypadku dowiedział się również Piotr Sosnowski. I kiedy Ula została na kilka minut sama przyszedł do niej. 
- Ula kochanie - zaczął już od progu.
- Nie jesteśmy już razem. Czyżbyś zapomniał. To pragnę ci przypomnieć, że to ty odszedłeś ode mnie. Więc teraz nie udawaj zatroskanego - wysyczała przez zęby. 
- No, ale przecież możemy do siebie wrócić - odparł.
- Tak? - rzekła z wielkim niedowierzaniem w głosie i dodała - a cóż takiego się stało, że ponownie pałasz do mnie miłością? 
- W końcu zawsze można zmienić zdanie i wiele przemyśleć. A i słyszałem, że masz nową pracę - Cieplak po usłyszeniu ostatniego zdania już doskonale wiedziała co kieruje tym człowiekiem. 
- Zapomnij. Nigdy do ciebie nie wrócę. Nawet jeśli byłbyś ostatnim facetem na tej planecie. 
- Ale ja ciebie kocham - próbował, ale ta weszła mu w słowo.
- Ty kochasz, ale moje pieniądze, a nie mnie. Jak zwolniłam się z poprzedniej roboty to mnie zostawiłeś, a teraz jak dowiedziałeś się o nowej pracy, nagle ponownie mnie kochasz. Czy ty sądzisz, że ja jestem taka głupia? Jeśli tak to jesteś w wielkim błędzie i wyjdź już stąd i więcej nie przychodź - rzekła i odwróciła się do mężczyzny plecami dając mu jednocześnie do zrozumienia, że skończyła rozmowę. 
Po niespełna kwadransie do sali wrócił Józef. Zauważył, że coś jest nie tak. Podszedł do łóżka i delikatnie pogładził po ramieniu Uli. 
- Córcia wszystko w porządku? - zapytał ta odwróciła się w stronę ojca. 
- Nic nie jest w porządku. Czy to ze mną coś jest nie tak czy co? Był tu przed chwilą Piotr kolejny raz okazał się podłą świnią. Mówił, że niby mnie kocha, ale tak naprawdę to chodziło mu o moje pieniądze. Czy ja mam na czole napisane, że można mnie wykorzystywać? - mówiła głosem pełnym żalu i skargi. 
- Ula, dziecko to z nimi jest cos nie tak. Zobaczysz jeszcze spotkasz takiego, który cię pokocha szczerze i prawdziwie. A nim się nie przejmuj - mówił Cieplak - rozmawiałem z lekarzem i jeśli wszystko będzie dobrze to za tydzień wyjdziesz do domu - ta wiadomość ucieszyła Ulę. 
- Muszę jeszcze skontaktować się z Markiem i mu powiedzieć, że tak szybko o ile w ogóle wrócę do pracy - rzekła Cieplak. 
- Myślę córcia, że tym nie musisz się martwić. Ja wczoraj rozmawiałem z tym panem Markiem i on zapewnił mnie, że bez względu na długość choroby twoje stanowisko na ciebie będzie czekać. 
CDN...

6 komentarzy:

  1. No to Febo pali się grunt pod nogami i ciekawe czy wrócą do Polski. Między Ulą i Markiem jest chemia ale chyba póki co to widzą ją wszyscy w koło, a Oni sami najmniej. Pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąg dalszy, oby już trochę szybciej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Febo mieli zaplanowany wyjazd. I z całą pewnością wrócą do Polski.
      Ula i Marek też to zauważą, ale w swoim czasie. Nie tylko między nimi będzie chemia.
      Kiedy kolejna część nie wiem. Pod poprzednim postem pisałam co jest tego powodem.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w niedzielny wieczór.
      Julita

      Usuń
  2. Sosnowski wraca jak bumerang. Może jak zobaczy Marka z Ulą, sobie odpuści. Wszyscy już wiedzą albo czują, że Ula obojętna Markowi nie jest. Febo zaczynają coraz bardziej pokazywać, na co ich stać. Powrót może ich mocno zaskoczyć, jak na lotnisku będzie czekała na nich policja.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sosnowski wyczuł pismo nosem. Uznał, że Ula zarabia na pewno więcej niż on. Dlatego chciał wrócić.
      Ula i Marek z czasem sami dojdą do tego, że coś jest między nimi. I nie jest to tylko przyjaźń.
      Febo już mają sznur na szyi tylko jeszcze tego nie wiedzą.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w niedzielny wieczór.
      Julita

      Usuń
  3. Pętla powoli się zaciska i to chyba nie tylko na szyjach Febo. Ustalenie tożsamości faceta na zdjęciu jest tylko kwestią czasu. Plicja chętnie pogadałaby z Pauliną i Alexem, ale cóż... Oni chyba wyczuli pismo nosem, że zmyli się do Włoch i wcale nie jest pewne, że stamtąd powrócą. Na szczęście mamy ekstradycję.
    Ulę szczęśliwie udało się wybudzić i chyba nic jej już nie grozi poza sępem Sosnowskim. Zachodzę w głowę, co z niego za człowiek i mężczyzna, który pozwala się utrzymywać kobiecie. Wstyd z niego wyparował i ambicja? A może wcale ich nie posiada?
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Febo ten wyjazd mieli zaplanowany i nawet nie przypuszczają co ich czeka po powrocie z Włoch.
      Sosnowski po prostu nie lubi wydawać swoich pieniędzy, ale cudze jak najbardziej. Nie ma dla niego znaczenia czyje byle nie jego.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w poniedziałkowy wieczór.
      Julita

      Usuń