piątek, 25 czerwca 2021

BRZYDKA ONA, PIĘKNY ON część XI

 Ula wypiękniała, skończyły się głupie komentarze co do jej wyglądu. Ale wciąż była pewna grupa osób, która nie byłaby sobą gdyby nie rzuciły jakieś kąśliwej uwagi. To rzecz jasna były modelki, szczególnie Domi. Ta nie kryła swojej niechęci wobec panny Cieplak. I nawet nie kryła się z tym. 
- Widziałyście, tę wieśniaczkę? - mówiła Domi do innych modelek podczas jednej z przymiarek i prób przed pokazem. 
- Słyszałam, że Marek wyprosił u Pshemko kila ciuchów dla niej - rzekła druga. 
- Też to słyszałam. Ale czego tu się spodziewać... - chciała coś jeszcze powiedzieć Domi, ale zauważyła Dobrzańskiego - przepraszam was, ale muszę porozmawiać z prezesem - rzekła i skierowała się w stronę juniora Dobrzańskiego - witaj Mareczku - odezwała się podchodząc.
- O dobrze, że cię widzę - odparł mało przyjemnym tonem, lecz ta nie przejęła się tym. 
- Mi również bardzo miło cię tu widzieć. Przyszedłeś podziwiać którąś z nas? - mówiła przesłodkim głosikiem. Od którego aż mdliło samego Dobrzańskiego. 
- Proszę to dla ciebie - rzekł wręczając jakieś pismo modelce nie zawracając sobie głowy jakimkolwiek przywitaniem. 
- A co to? Przedłużenie kontraktu? - szczerzyła się do niego. 
- Przeczytaj, a się dowiesz - odparł po czym odwrócił się i wyszedł. Nie zdążył nawet dobrze zamknąć za sobą drzwi kiedy usłyszał.
- Ty chyba żartujesz - wołała za prezesem modelka. Nie zważając na wysokie obcasy dogoniła Dobrzańskiego i nie zwracając uwagi, że są na korytarzu wykrzyczała.
- Co to ma być? 
- Nie widzisz? Czy nie umiesz czytać ze zrozumieniem? Bo to, że nie słuchasz ze zrozumieniem już wiem. Ostrzegałem cię jakie będą konsekwencje jeśli nie przestaniesz szykanować Uli. Za godzinę kiedy wrócę mam nadzieję, że ciebie już nie będzie - odparł i skierował swoje kroki w stronę windy. Był umówiony z ojcem w Książęcej na godzinę jedenastą.  

- Coś taki zły synu? - zapytał go Krzysztof. 
- Dzisiaj kolejny raz doszły mnie słuchy, że jedna z modelek wyśmiewa jedną z pracownic. Dodatkowo sam byłem światkiem jak wyrażała się. W tej sytuacji nie miałem wyjścia i musiałem ją zwolnić - odpowiedział Marek. 
- Wiesz synu tak też się zdarza, że musimy kogoś zwolnić. Dobry szef potrafi dbać o dobro wszystkich pracowników bez względu na stanowisko. A i czasami musi posunąć się zwolnienia. Nie może być tak, że jedni będą szykanować drugich - próbował jakoś wesprzeć i poprzeć swojego syna. Widział jak go to męczy. 
- Najgorsze jest to tato, że ja już zwolniłem jednego, ale jak widać nie przyniosło to zamierzonego skutku. A nawet powiedziałbym, że jeszcze bardziej w ten sposób zaogniłem sytuację. 
- Nie masz powodu do zmartwień. Z tego co mówisz zrobiłeś wszystko aby zaprzestać tym działaniom. 
- Dzięki tato. Teraz z innej beczki, wczoraj nie było już kiedy pogadać, dodatkowo nie chciałem przy mamie. Widziałem jak to nią wstrząsnęło. Co o tym wszystkim myślisz?
- Trudno mi w to wszystko uwierzyć. Znałem oboje Febo. Mama przyjaźniła się z Agnieszką jeszcze w czasie studiów. To podczas jednej z wycieczek do Włoch poznały Francesko. Po zdobyciu dyplomów Agnieszka wyjechała do Mediolanu, wówczas była już zaręczona z Febo. Pół roku później już bawiliśmy się na ich weselu. Wiem, że musieli przyspieszyć ślub, bo Agnieszka była już w ciąży. 
- Ale dziwne, że Francesko się nie zorientował  - wszedł w słowo ojcu.
- Nie do końca. Francesko i jego brat są bliźniakami. Oboje są tak bardzo do siebie podobni, że nie sposób ich odróżnić - wyjaśnił senior Dobrzański. 

Paulina wróciła do Mediolanu, a Aleks został w Polsce. Po tym czego się dowiedzieli oboje mieli dylemat co zrobić z udziałami. Paulina miała poszukać dokumentów związanych firmą. 
- Aleks to już nie ma sensu - mówiła.
- Sorella proszę sprawdź czy jest jakiś zapis na temat współwłasności między ojcem a matką - mówił. Paulina nie rozumiała go. Po tym jak dowiedziała się prawdy uznała, że nie powinni dalej być posiadaczami udziałów. To Francesko miał udziały firmy oraz Dobrzańscy. 
- Dobrze sprawdzę - obiecała. 
Siedziała już dłuższy czas przed papierami w końcu udało się znaleźć te, których szukała. I tak jak myślała tylko Francesko był współudziałowcem. Z dokumentów wynikało, że Helena i Krzysztof  to jedni udziałowcy mający po trzydzieści procent każde z nich. Natomiast pozostałe czterdzieści procent należało tylko do Francesko. W związku z tym im nie należy się nic, bo nie są jego dziećmi. W tej samej chwili panna Febo żałowała, że tak podle zachowywała się wobec młodego Dobrzańskiego. Dziś zapewne zajmowałaby się przygotowaniami do ich ślubu. Doskonale wiedziała, że nie ma już szans na powrót w jego łaski. A dodatkowo widziała jak Marek patrzy na swoją asystentkę, była pewna iż jest pod jej urokiem.  W pewnym momencie poczuła się opuszczona. Zdała sobie sprawę, że oboje z Aleksem zostali kompletnie sami. Ich świat się zawalił, za kilka dni odbiorze wyniki. Wyniki badań, które są tylko formalnością. Nie umiała zrozumieć matki i jej zachowania. Zastanawiała się jakby wyglądało ich życie, gdyby nie choroba Aleksa i ten wypadek. 
 - Ciekawe czy powiedziałaby Francesko prawdę? - rozmyślała. 
Te jej rozmyślania przerwał dźwięk telefonu. Spojrzała na wyświetlacz i odebrała.
- I co Paula znalazłaś coś? - dopytywał Febo.
- Mnie również jest miło cię słyszeć - odpowiedziała.
- Sorella proszę powiedz - mówił. 
- Tak znalazłam. I wiem, że Dobrzańscy na naszą rzecz oddali nam ze swoich udziałów dziesięć procent. Z dokumentów wynika, że Francesko miał zaledwie czterdzieści procent pozostała część należy do Dobrzańskich - w słuchawce zapadła cisza - Aleks jesteś tam? 
- Tak jestem - odparł - zastanawiam się co teraz. 
- Wiesz myślę, że powinniśmy im oddać te wszystkie udziały i wrócić do Mediolanu. I tu zacząć żyć od nowa. Tam nie mamy czego szukać - mówiła Paulina. 
- No nie wiem siostra. Poświęciliśmy tej firmie kilka lat - mówił butnym tonem. Ona miała wrażenie jakby Aleks nie rozumiał tego co mówiła. 
- Aleks czy ty jesteś głuchy czy coś. My nie mamy żadnych praw do udziałów. Oddajmy je i miejmy to z głowy. 
- To wszystko przez ciebie - wysyczał nagle - gdybyś nie ciosała temu kretynowi kołków na głowie bylibyśmy ustawieni - krzyknął do słuchawki a Paulina usłyszała dźwięk rozłączonej rozmowy. Była zła na brata. Nie rozumiała go. W obecnej sytuacji nie było sensu upominać się o cokolwiek . Oni nie mieli żadnych praw do firmy. 
Następne spotkanie z Dobrzańskimi ustalone było za dwa tygodnie. 

Weekend w kraju nad Wisłą minął w miarę spokojnie. Dobrzańscy seniorzy sobotni wieczór spędzili na balu charytatywnym a w niedzielę byli umówieni ze znajomymi. Marek wreszcie mógł nieco odsapnąć po całym tygodniu. Umówił się z Sebą na partyjkę gry w tenisa na sobotnie popołudnie. 
W Rysiowie też był względny spokój. Chociaż dość pracowity. Ale przy licznej rodzinie zawsze jest coś do roboty. Szczególnie kiedy są w niej małe dzieci. Lecz po ostatnich wydarzeniach Ula kolejny raz miała wątpliwości, czy rzeczywiście powinna tam pracować. 
- Córcia co się stało? - usłyszała kiedy siedziała zamyślona przy kuchennym stole. 
- Nic takiego mamuś - odpowiedziała. Lecz Magda nie uwierzyła.
- Ula przecież ja widzę, że coś cię trapi dziecko. Czy chodzi o pracę? - Ula skinęła potwierdzająco głową. Doskonale wiedziała, że przed matką niczego nie ukryje. Jednak nie bardzo miała ochotę o tym mówić. Tylko, że zdawała sobie sprawę iż jej rodzicielka nie odpuści. 
- Wciąż nie czuję się tam dobrze. Myślałam, że jak przyjmę te kilka ubrań i zacznę lepiej wyglądać ustanie to wszystko. Jednak myliłam się - mówiła z żalem w głosie.
- A rozmawiałaś o tym może z tym panem...panem Sebastianem? Ewentualnie z prezesem? - dopytywała pani Cieplak. Ula pokręciła przecząco - to nie dobrze. Powinnaś to uczynić. Ale to jaką podejmiesz  decyzję my z tatą uszanujemy. 
- Dziękuję ci mamuś - podziękowała Ula i zgrabnie zmieniła temat - po obiedzie zabiorę dziewczynki na spacer, jest piękna pogoda. Może przejdę się z nimi do parku? 
- Powinnaś odpocząć córcia po całym tygodniu pracy.
- Ty mamuś również potrzebujesz odpoczynku. W końcu to na twojej głowie cały dom. Ja w pracy, tato również i samej musisz wszystkim się zająć. Wiesz pomyślałam, że mogłabym zrobić prawo jazdy - Magda poparła pomysł córki. 
- Jak zrobisz prawo jazdy to pomyślimy o kupnie jakiegoś niewielkiego autka. To ci ułatwi dojazd do pracy i zyskasz na czasie - słowa matki zmobilizowały ją jeszcze bardziej. Postanowiła poszukać w internecie dobrej szkoły nauki jazdy i zapisać się.

- I jak Domi przyjęła rozwiązanie kontraktu? - dopytywał Olszański Marka kiedy skończyli grać.



- Nie wierzyła, że jestem zdolny tak postąpić. Odgrażała się, że tak tego nie zostawi - odpowiedział mu przyjaciel - ale nie przejmuję się tym. Nie zamierzam pozwalać na takie traktowanie kogokolwiek. Mam również nadzieję, że Ula nie słyszała tego wszystkiego co ona mówiła - dodał. 
- Miejmy nadzieję, że tak było - odparł Olszański. Mimo, że rozmawiali o pannie Cieplak i zwolnieniu modelki kadrowy miał wrażenie jakby Marek był myślami zupełnie gdzie indziej o czym powiedział.
- Zastanawiam się nad sytuacją w jakiej znaleźli się Febo. I powiem ci szczerze, że współczuje im bardzo. Osobiście nie wiem jakbym się zachował w tej sytuacji - mówił Dobrzański. 
- Fakt, też nie bardzo wiedziałbym jak postąpić w podobnej sprawie - wyraził swoje zdanie Sebastian. Chciał jeszcze podpytać Dobrzańskiego o pannę Cieplak uznał jednak, że to nie jest czas. Jednak widać było jak bardzo się junior przejmuje tą sytuacją związaną z Ulą. Coraz bardziej przekonywał się, że przyjaciel zakochał się. 
CDN...

piątek, 18 czerwca 2021

BRZYDKA ONA, PIĘKNY ON część X

Aleks do Mediolanu przyleciał już w piątek wieczorem. Cały czas zastanawiał się co takiego znalazł detektyw. Ta myśl nie dawała mu spokoju. Tak samo było z Pauliną. Wreszcie nastała sobota i rodzeństwo Febo mogło spotkać się z detektywem. 
- Dzień dobry panu - przywitali się oboje Febo z mężczyzną. 
- Dzień dobry. Proszę usiąść. Zanim przejdziemy do sprawy może zaproponuje państwu coś do picia - rzekł detektyw. Febo pokręcili przecząco głową w takiej sytuacji mężczyzna postanowił przejść do wyjawienia tego co odkrył - daliście mi państwo niezły orzech do zgryzienia. Nie było łatwo, ale udało się. Według tego co się dowiedziałem faktycznie wasi rodzicie mieli wypadek tuż po kłótni. Jednak doszedłem również do informacji co było jej powodem. Otóż pan panie Aleksie jako małe dziecko miał problemy zdrowotne - Aleks pamiętał, że właśnie jako mały chłopiec chorował. Jednak nie bardzo rozumiał co ma wspólnego jego zdrowie z wypadkiem - okazało się, że konieczny będzie przeszczep. Rodzice w pierwszej kolejności zgłosili się na badania pod kątem zgodności. I wówczas na jaw wyszła skrywana przez panią Agnieszkę tajemnica. Okazało się, że Francesko nie jest pana ojcem. Ale również pani pani Paulino nie jest jego dzieckiem. Pan Febo kiedy okazało się, że nie jest ojcem małego Aleksa zrobił dodatkowe badania DNA. Wówczas wyszło na jaw, że Francesko jest bezpłodny. Po powrocie z badań wywiązała się awantura między Agnieszką a jej mężem. I wyszło na jaw kto jest ojcem was obojga - oboje Febo siedzieli i niedowierzali w to co usłyszeli lecz niemalże jednocześnie zapytali.
- Kto to? 
- Waszym ojcem jest brat Francesko. Ten sam, który tak bardzo nie chciał niczego mówić. Dotarłem do jego pierwszej żony. To ona mi wyjawiła prawdę. Właśnie z powodu tego romansu ich małżeństwo nie przetrwało. Cały romans trwał przez prawie sześć lat. Wasza matka w pierwszą ciążę zaszła prawie na samym początku tego romansu. I możliwe, że trwałby dalej gdyby nie pańska choroba - zwrócił się bezpośrednio do Aleksa. 
- To nie może być prawda - wyszeptała Paulina. Aleks siedział jakby go czymś ogłuszono. Oboje wyglądali jakby dostali czymś w głowę. Chcieli dociec prawdy, a usłyszeli, że przez lata byli okłamywani. Wyszli z biura detektywistycznego nie rozmawiając. Każde z nich próbowało ułożyć sobie to we własnej głowie. 
- Ciekawe czy Dobrzańscy o tym wiedzieli - odezwała się Paulina, kiedy byli już w domu. 
Aleks zamierzał pojechać do wuja i porozmawiać z nim. Chciał wyjaśnić to co usłyszeli od detektywa. 
- Aleks pojedziemy tam jutro - odezwała się Paulina. Chciała powiedzieć do wuja, ale jakoś nie umiała wymówić tego słowa. 
Bo jak nazwać człowieka, który po latach okazuje się ich ojcem a nie wujem? Jednak Aleks chciał to wyjaśnić jeszcze tego samego dnia, a Paulina nie miała żadnych racjonalnych argumentów aby go od tego odwieść. 
- Witajcie. Co was sprowadza? - usłyszeli na przywitanie, kiedy tylko ujrzeli brata Francesko.
- Witaj. Chcemy porozmawiać. Mówiąc dokładniej to przyjechaliśmy wyjaśnić to czego dowiedzieliśmy się wraz z Pauliną od detektywa - mówił Aleks. 
- A co takiego miał do powiedzenia detektyw? - dopytywał. 
- Dowiedzieliśmy się kto jest naszym ojcem - odezwała się Paulina. 
- Jak to kto? Wiadomo, że Francesko - usłyszeli w odpowiedzi jednocześnie obserwując jego zachowanie. 
- No to ciekawe. Bo mamy trochę inne informacje. Tato? - rzekł Aleks. Starszy mężczyzna nagle jakby pobladł, ale zaraz rzekł.
- To jest wierutne kłamstwo.
- Skoro tak twierdzisz, to zróbmy badania DNA - zaproponowała Paulina lecz ten zaprotestował mówiąc, że nie widzi ku temu powodu. 
- Jeżeli nie masz niczego do ukrycia to czego się obawiasz? - odezwał się Aleks. 
- Niczego się nie obawiam, ale też nie widzę powodu aby to robić - usłyszeli w odpowiedzi. W tej chwili Paulina wpadła na pomysł. 
- Przepraszam was, ale chciałam skorzystać z toalety - wstała i udała do toalety jednocześnie chwytając za swoją torebkę. 
Żaden z nich nie podejrzewał co zamierza panna Febo. 
- Zobacz co mam - rzekła do brata i wyjęła z torebki woreczek, w którym znajdowała się szczoteczka do mycia zębów. Szczęście jej dopisywało, gdyż mężczyzna tego dnia postanowił wymienić szczoteczki i zużyta wciąż była w łazience. A dodatkowym plusem było to iż ten mieszkał sam. 
- I co zamierzasz z tym zrobisz? - zapytał Aleks.
- Oj ciężkie masz dzisiaj już myślenie braciszku. To jest jego szczoteczka. Dzięki temu będziemy mogli zrobić badania na ojcostwo. 
- Ale to potrwa jakieś dwa tygodnie, a my nie mamy tyle czasu - mówił Aleks. 
- Posłuchaj. W poniedziałek można będzie złożyć wszystko do badania i ty wrócisz do Warszawy. A ja przyjadę na zebranie zarządu i spróbujemy umówić się na późniejszy termin. Przedstawimy im konkretne powody naszej prośby - mówiła Paulina. Aleks skinął głową na zgodę. A w rzeczywistości było mu wszystko jedno. Miał wrażenie jakby cały dotychczasowy świat runął, a jego całe życie było jednym wielkim kłamstwem. Już sam nie wiedział kim jest i skąd pochodzi. 

- Marek masz chwilę? - usłyszał tuż za sobą znajomy głos. Odwrócił się, miał rację to była Cieplak. 
- Właśnie szedłem do siebie. To może tam porozmawiamy? - Ula nie widziała problemu. 
- Zastanowiłam się nad twoją propozycją o kreacjach od Pshemko - zaczęła kiedy tylko Marek zamknął za sobą drzwi gabinetu. 
- I jaka jest twoja decyzja? - dopytywał prezes. 
- Zgadzam się, ale pod jednym warunkiem - rzekła i widząc, że ten chce zadać kolejne pytanie uprzedziła go mówiąc - przyjmę te ubrania, ale zapłacę za nie. Z następnej wypłaty masz mi potrącić odpowiednią kwotę. 
- W porządku - usłyszała w odpowiedzi. Ucieszyła się, że Marek nie protestował. Szkoda tylko, że zrobił to tylko aby Ula przyjęła te ubrania. W rzeczywistości nie zamierzał niczego jej potrącać z żadnej pensji. 

W niedzielę tuż przed wylotem Aleks specjalnym patyczkiem pobrał swój materiał do badania na potwierdzenie ojcostwa. Paulina następnego dnia miała oddać wszystkie próbki do laboratorium i pozostanie im czekanie na wyniki. W międzyczasie umówiła się na spotkanie z byłą żoną Casimira. A w czwartek lecieć do Warszawy aby spotkać się z Dobrzańskimi. 

- Marek zauważyłeś dziwne zachowanie Aleksa? - pytał we wtorkowe przedpołudnie Sebastian. 
- Dziwne? - odpowiedział pytaniem prezes.
- Wczoraj przyszedł do pracy i nawet na chwilę nie wyściubił nawet nosa z tej swojej jamy - wyjaśnił mu przyjaciel. 
- Wiem, że był przez weekend u Pauliny we Włoszech. Może coś się tam wydarzyło. A może wciąż zastanawia się jaką podjąć decyzję. Jakby nie patrzeć to już w piątek będzie ich być albo nie być - odpowiedział Dobrzański. 
- A tak z innej beczki widziałeś wczoraj Ulę? - zapytał tym razem prezes swojego przyjaciela - to żałuj - dodał kiedy ten pokręcił przecząco głową. I zaczął mówić dalej - wczoraj przyszła do pracy ubrana w odzież od Pshemko.


 
Olszański słuchał tych zachwytów na Cieplak i kiedy tylko Dobrzański skończył ten bez zastanowienia rzekł.
- Tak się nad naszą Ulą zachwycasz, że zaraz pomyślę czy ty się w niej czasem nie zakochałeś? 
- No co ty Seba. Ja ją po prostu lubię - odparł Dobrzański. Jednak kadrowy nie dał temu wiary. Widział jak jego przyjaciel patrzy na Cieplak. Oczy mu się wręcz śmiały na widok asystentki. Jednak Sebastian nie zamierzał się wtrącać. Uznał, że będzie obserwować i jeśli zajdzie taka potrzeba zainterweniuje, ale póki co nie chciał się mieszać. W duchu przyznawał, że ta dwójka by pasowała do siebie i będzie im kibicować. 
W pewnym sensie nawet trochę zazdrościł przyjacielowi, że ten prawdopodobnie znalazł swoją bratnią duszę. A on wciąż jest sam. Lecz mimo tego cieszył się i liczył, że ta dwójka będzie ze sobą. 

Nastał piątek i godzina kiedy rodzina Dobrzańskich miała spotkać z rodzeństwem Febo. Ci drudzy mieli określić się jaką podjęli decyzję. 
- Witajcie - odezwał się pierwszy senior kiedy Paulina i Aleks weszli do konferencyjnej. Jednak nie uszło uwadze ich dziwne zachowanie żadnemu z Dobrzańskich. 
- Czy wszystko w porządku? - zapytał Krzysztof.
- Nie do końca - odpowiedziała Paulina. Widząc pytające miny Dobrzańskich postanowiła wyjaśnić - po ostatnim naszym spotkaniu poleciałam do Mediolanu. Chcieliśmy wraz z Aleksem poznać prawdę o wypadku. Wynajęliśmy detektywa, a ten odkrył prawdziwy powód kłótni. 
- Wiedzieliście o tym, że Francesko nie był naszym ojcem? - wszedł w słowo siostrze Aleks. 
Cała trójka spojrzała na rodzeństwo i wyglądali jakby byli w szoku. Agnieszkę i Francesko znali jeszcze nim ci zostali małżeństwem.  
- Ale o czym wy mówicie? 
- Aleks chciał powiedzieć, że nasza matka nie była wierną żoną. Wszystko wyszło na jaw kiedy Aleks potrzebował przeszczepu i dzięki temu okazało się, że nie jesteśmy dziećmi Francesko - wyjaśniła Paulina.
- Jesteście tego pewni? - odezwała się milcząca do tej pory Helena. Paulina skinęła na potwierdzenie głową - a wiecie kto jest waszym ojcem? - dodała pani Dobrzańska.
- To brat Francesko - odpowiedzieli niemalże jednocześnie.
- A to pewne? - padło z ust Marka. 
- Jeszcze nie do końca. W poniedziałek dałam do badania nasze próbki. Owszem on nie chciał poddać się badaniu lecz z jego łazienki zabrałam szczoteczkę do zębów, a następnie pobrałam próbki od nas. Wynik będzie znany za jakieś półtorej tygodnia - wyjaśniła im wszystko Paulina. Opowiedziała również w jaki sposób dotarł do tych informacji detektyw. 
CDN...

niedziela, 13 czerwca 2021

DZIĘKUJĘ

 


KOCHANI DZIĘKUJĘ WAM BARDZO ZA TAK OGROMNĄ ILOŚĆ WEJŚĆ. 300000 TYS. NAWET NIE MARZYŁAM O TAKIEJ LICZBIE. SRECE SIĘ RADUJE NA TAKI WIDOK. A TO MOTYWUJE DO DALSZEJ PRACY. SZCZEGÓLNE PODZIĘKOWANIA NALEŻĄ SIĘ TYM, KTÓRZY OD SAMEGO POCZĄTKU POZOSTAWIAJĄ PO SOBIE ŚLAD W POWSTACI KOMENTARZA POD KAŻDYM POSTEM. 
SERDECZNIE POZDRAWIAM
JULITA MORAWIEC

piątek, 11 czerwca 2021

BRZYDKA ONA, PIĘKNY ON część IX

 Było kilka minut po dziewiątej kiedy Marek usłyszał pukanie do drzwi zaprosił gościa. 
- Cześć Marek - przywitał się z nim Olszański.
- Cześć - odparł Dobrzański. 
- A co to nie ma jeszcze nikogo? - prezes tylko pokręcił przecząco głową. Kadrowy odwrócił się na pięcie i wyszedł rzucając tylko - zaraz wracam - faktycznie po paru minutach był ponownie, ale już nie był sam. 
- Seba możesz mi wytłumaczyć o co chodzi? - dopytywał nieco zirytowany Dobrzański. 
- Znam już powód dziwnego zachowania Ulki - mówił i pospieszył z wyjaśnieniami widząc pytającą minę przyjaciela - te oto osoby są temu winne i myślę, że nie tylko oni. Ale tylko ich słyszałem wczoraj tuż po skończonej pracy przed windą. A skoro ja słyszałem wczoraj to zapewne Ula również musiał usłyszeć kilka takich obraźliwych sformułowań - Dobrzański po wysłuchaniu tego wszystkiego był wściekły. 
- Czy wy jesteście dorosłymi ludźmi czy może dziećmi z przedszkola? 
- Ale Marek przecież nic takiego się nie stało - usłyszał z ust jednego z delikwentów. 
- Ty ubliżanie komuś, obrażanie kogoś uważasz za nic takiego? Seba proszę abyś wypisał zwolnienie dyscyplinarne - zwrócił się do dyrektora kadrowego - a powód mobbing w miejscu pracy - dodał po czym zadał pytanie do pozostałych - czy jeszcze ktoś uważa, że przesadzam? No proszę, co tak nagle ucichliście. Zapowiadam, że nie pozwolę na żadne takie traktowanie kogokolwiek w tej firmie. Zwolnię każdego, kto będzie wyśmiewał, poniżał, obrażał innych. Czy to jest zrozumiałe? - całe reszta towarzystwa skinęła tylko głowami nie odzywając się. Widzieli jaki Marek jest wściekły i woleli nie podpaść mu jeszcze bardziej. Chociaż była jedna z dziewczyn, która mimo nie odzywania się miała inny plan. Ale z jego realizacją musiała poczekać aż prezes zostanie sam w gabinecie i ochłonie. 
- Marek mam jeszcze jedną sprawę - odezwał się Olszański kiedy tylko zostali sami.
- A faktycznie mówiłeś wczoraj o  jakimś pomyśle. W takim razie zamieniam się w słuch.
- Chodzi o Ulę - wyszeptał, gdyż zauważył przez oszklone drzwi jakieś ruchy i domyślił się, że Ula wróciła - pomyślałem, że skoro wszyscy się z niej tak naśmiewają moglibyśmy ubrać ją w jakieś ciuchy z magazynów. Tylko nie wiem co ty na to, a tym bardziej Pshemko. 
- Mnie nie musisz przekonywać. Sam miałem taki pomysł. Jedynie co to obawiam się jej reakcji. Wiesz co mam na myśli, nie chciałbym jej urazić. Pshemko nie musisz się martwić, jego biorę na siebie. Jednak przypuszczam, że się zgodzi - mówił pewny, co do Pshemko. Sebastian wyglądał jakby intensywnie nad czymś się zastanawiał. 
- A jeśli powiemy jej, że te ubrania to coś w rodzaju stroju służbowego? - nagle zaproponował.
- Wiesz to całkiem niezły pomysł. Dobra to co do Uli mamy ustalone, więc ja lecę do mistrza - wyszli z gabinetu.
- Dzień dobry Ula - odezwał się pierwszy Dobrzański - i jak wizyta w przychodni? - zainteresował się. Ula tego dnia miała jechać z mamą i malutką do przychodni. Prosiła o możliwość spóźnienia się z tego powodu do pracy. Marek nawet proponował aby wzięła urlop lecz uznała, że przyjdzie później. 
- Dzień dobry - przywitała się po czym odpowiedziała - dziękuję, wszystko jest na razie dobrze. 
- Ula ja idę do pracowni. Jak wrócę to pochylimy się nad tym zestawieniem - rzekł i już go nie było tak samo jak Olszańskiego. 

W tym samym czasie ponad dwa tysiące kilometrów od Warszawy intensywne działania prowadził jeden z najlepszych detektywów. Paulina kolejny raz próbowała czegokolwiek dowiedzieć od wuja jednak ten milczał jak zaklęty. Postanowiła zrobić jeszcze jedną rzecz. Weszła na poddasze swojego domu, gdzie znajdowała się dużych rozmiarów skrzynia. Wiedziała, że są tam jakieś dokumenty, które postanowiła przejrzeć. Przeglądała je już jakiś czas i nic nie wzbudziło jej podejrzeń. Przerwała kiedy usłyszała dźwięk telefonu. Dzwonił Aleks chcąc dowiedzieć się o postępach. 
- Niczego jeszcze nie odkrył ten detektyw. Ale jest coś dziwnego - mówiła Paulina.
- Co masz na myśli sorella? - dopytywał Febo.
- Dzisiaj kolejny raz próbowałam rozmawiać z bratem ojca. A ten milczy jak zaklęty. Postanowiłam również przejrzeć stare dokumenty, które znalazłam na strychu - mówiła mu siostra. 
- To może powiedz o tym detektywowi i niech on spróbuje coś wyciągnąć od wuja. 
- Tak miałam właśnie zrobić. Umówiona jestem na jutro na godzinę jedenastą - odparła Paulina. 
Febo następnego dnia podczas spotkania z detektywem powiedziała o dziwnym zachowaniu wuja. 
- On za każdym razem jak pytam o ten wypadek milczy albo mówi, że to nie ma już sensu. Że co się stało już się nie odstanie i  nie warto do tego wracać - tłumaczyła Febo. 
- Proszę być spokojną ja wszystkim się zajmę. Mam już pewne ustalenia. Ale w związku z tym co pani mówi muszę jeszcze coś sprawdzić - mówił mężczyzna - proszę tylko o jeszcze kilka dni - dodał.
- Ale my nie mamy zbyt wiele czasu - odparła Paulina. 
- Rozumiem panią, ale musi dać mi te kilka dni - wyjaśnił detektyw. 

Dobrzański wracał od Pshemko więcej niż zadowolony.  Nawet nie przypuszczał, że tak szybko uda mu się przekonać mistrza do tego co wymyślili wspólnie z Sebastianem. 
- Pshemko chciałem z tobą porozmawiać - rzekł prezes kiedy tylko obaj panowie się przywitali. 
- Zamieniam się w słuch. Cóż to za sprawa mój przyjacielu? 
- Ja w sprawie twoich kilku kreacji - zaczął Marek.
- Coś z nimi nie tak? - niemalże zapiszczał z przerażenia mistrz.
- Nie, nic z tych rzeczy przyjacielu - zaczął uspakajać Dobrzański - chciałem tylko zapytać czy nie miałbyś nic przeciwko, gdybym kilka z nich podarował mojej asystentce. Może kilka tych kompletów z poprzedniej kolekcji wiosennej - mistrz siedział i słuchał uważnie tego co mówił junior Dobrzański. 
- Nie widzę najmniejszego problemu. Powinienem nawet coś znaleźć w naszym magazynku. Myślę, że nawet jakieś buciki by się znalazły. 
- Dziękuję ci Pshemko jesteś wspaniałym człowiekiem - tymi słowami tylko podbudował już i tak wybujałe ego mistrza. Ale wiedział, że tak można właśnie coś ugrać u Pshemko - teraz jeszcze muszę przekonać Ulę aby się zgodziła przyjąć naszą pomoc. Wiesz ona jest wrażliwą osobą i nie chciał był jej urazić czymkolwiek - mówił Marek.
- To powiedz jej, że to stroje służbowe. A kiedy skończycie rozmawiać przyślij Urszulę do mnie - Marek skinął głową na tak i już żegnał się z mistrzem mówiąc - muszę już iść i zająć się pracą. 
Był usatysfakcjonowany tą rozmową, ale najtrudniejsza była przed nim. Nie chciał urazić Uli, a był pewien, że tak się stanie. Szedł i zastanawiał się jak poprowadzić tę rozmowę. Szczerze powiedziawszy nie miał pojęcia jak to zrobić. Był tak zamyślony, że nawet nie słyszał jak go ktoś woła. W końcu poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu.
- Marek możemy porozmawiać? - usłyszał pytanie.
- O czym tu jeszcze rozmawiać. Jeśli chcesz wstawić się za kolegą to zapomnij - mówił przez zaciśnięte zęby. 
- Chodźmy do twojego gabinetu, nie będziemy przecież rozmawiać na korytarzu - mówił Domi. Marek uznał, że tak będzie lepiej tym bardziej, że byli w niedalekiej odległości od sekretariatu, w którym siedziała Ula. Gestem ręki wskazał kierunek swojego gabinetu. Kiedy tylko zamknęły się za nimi drzwi Domi próbowała wcielić w życie swój plan. Usiadła na biurku, zakładając nogę na nogę i próbowała uwieść prezesa. 
- Możesz mi powiedzieć co wyczynisz? - wysyczał przez zęby Dobrzański. 
- Oj Mareczku nie mów, że nie masz na mnie ochoty. W końcu nie jesteś już razem z wściekłą panną Febo - mówiła modelka. Marek stał w takiej odległości od kobiety, że ta zeszła z biurka i kocimi ruchami podeszła do niego. Chwyciła krawat z zamiarem zabawy nim. Marek chwycił jej dłoń i odsunął się.
- Ty chyba również chcesz podzielić los Mateusza? - ni to zapytał ni to stwierdził. 
- Nie możesz mnie od tak zwolnić - mówiła pewna swego modelka - mam kontrakt jeszcze na rok czasu. 
- A tu się mylisz. Mogę zwolnić i to dyscyplinarnie podając powód składania dwuznacznych propozycji bezpośredniemu przełożonemu - odparł z satysfakcją w głosie. 
Modelka zrozumiała, że nic nie ugra opuściła gabinet. Dobrzański odetchnął z ulgą. Jednak był zły na kobietę, wiele razy dawał do zrozumienia tym wszystkim modelkom jaki jest jego stosunek do nich. Ale jak widać one wciąż tego nie przyjmowały do wiadomości. I o ile kiedy był w związku z Febo one się jakoś hamowały tak po ich rozstaniu stały się bardziej nachalne. Po jej wyjściu Marek wziął kilka głębszych wdechów i zaprosił Cieplak do siebie. W pierwszej kolejności zajęli się sprawami firmy oraz tym co odkryła Dominika wraz z Ulą. Cieplak wpadła na pewien pomysł i podzieliła się tym z Markiem. 
- Wiesz pomyślałam, że moglibyśmy wycofać te wszystkie wadliwe partie ze sklepów. I spróbować je sprzedać taniej przez Internet, ale dając informację o ich wadach. Można by dać również sprostowanie do prasy, że z powodu powstałej pomyłki część ostatniej kolekcji zostanie wycofana z firmowych butików. Mówiąc jednocześnie, gdzie można nabyć te wycofane. Wiem, że firma straci, ale z całą pewnością mniej niż jeśli będziemy musieli przyjmować co i rusz jakieś reklamacje - mówiła Ula.
- To wspaniały pomysł Ula. Jesteś wielka. Dziękuję ci bardzo, zastanawiałem się jak z tego wybrnąć - mówił uradowany junior. Od kiedy wyszła na jaw ta podmiana, chodził jakiś struty. Cały czas zastanawiał się jak z tego wybrnąć. Kolejny raz w ciągu niespełna tygodnia ta niepozorna dziewczyna udowodniła, że zatrudnienie jej było bardzo dobrym pomysłem. Był wdzięczny Sebastianowi za to, że przyprowadził ją do niego. 
- Nie musisz mi dziękować. W końcu to moja praca - odpowiedziała Cieplak i  dodała - jeśli to wszystko to idę do siebie. Muszę jeszcze dzisiaj pochylić się nad budżetem. 
- Jeśli chodzi o pracę to wszystko. Ale ja mam do ciebie jeszcze jedną sprawę. Tylko nie wiem jak to przyjmiesz. Powiem więcej, obawiam się abym cię nie uraził - mówił a ton jego głosu był pełen obaw. 
- Myślę, że najlepiej jak powiesz mi wprost o co chodzi - odpowiedziała mu i  dopowiedziała - mnie nie tak łatwo wbrew pozorom urazić - uśmiechnęła się pokazując jednocześnie aparat na zębach. Tym samym dodała coś w rodzaju otuchy Dobrzańskiemu. Ten wziął głęboki wdech i po chwili zaczął mówić. A Ula miała wrażenie jakby zastanawiał się niemalże nad każdym wymawianym słowem. 
- Ula ja nie mam nic do twojego wyglądu ani ubioru. Jednak wiem, że stałaś się obiektem kpin w firmie, a co jest wręcz nie dopuszczalne. Domyślam się, że jesteś w trudniej sytuacji dlatego wraz z Sebą oraz Pshemko chcielibyśmy abyś przyjęła kilka ubrań z kolekcji mistrza. To byłoby coś w rodzaju odzieży służbowej - Cieplak siedziała tak jakby dostała czymś ciężkim w głowę. Była w szoku, nigdy nikt nie dał jej czegoś takiego.
- Marek, to bardzo piękne co chcecie dla mnie zrobić. Ale... - chciała powiedzieć, że jej na to nie stać. Jednak prezes wszedł w słowo.
- Nie ma żadnego ale. Te ubrania wiszą w naszych magazynach i zbierają kurz - próbował argumentować, jednak Cieplak zdawała się być nie przekonana. Marek dodał - proszę cię abyś przemyślała moją propozycję. I jeśli się zdecydujesz Pshemko chciał abyś przeszłą do pracowni, a on dobierze dla ciebie odpowiednie stroje - Ula skinęła głową, że zastanowi się i opuściła gabinet. Miała w głowie mętlik. Nie wiedziała co ma począć. Obawiała się, że jeśli ludzie dowiedzą się skąd ma tę odzież zaczną się plotki. Z drugiej strony wyglądała by dużo lepiej i przestano by z niej kpić. 
Przyszła pora na przerwę w pracy chciała wyjść na zapiekanki. Tak też zrobiła i z długą chrupiącą bułką posypaną szczodrze serem usiadła na ławce. Zajadając się rozmyślała nad tym co zaproponował jej Marek. Po około półgodzinie wróciła do firmy z podjętą decyzją. 

- Pani Paulino chciałbym spotkać się również z panem Aleksem. Czy jest możliwe aby pani brat mógł tu przylecieć? - usłyszała w słuchawce prośbę ze strony detektywa. 
- Rozumiem, że pan coś już ustalił - rzekła. 
- Tak. Ale wolałbym aby pan Aleks był przy tym - padło z ust rozmówcy.
- W porządku. Skontaktuję się z bratem i myślę, że w sobotę moglibyśmy się spotkać - odpowiedziała. Mężczyzna zgodził się. 
- W takim razie do zobaczenia w sobotę. Czy godzina trzynasta będzie państwu odpowiadać? - Paulina potwierdziła tylko i pożegnali się standardowym sformułowaniem do widzenia po czym rozłączyli się. 
Febo zastanawiali się co też takiego odkrył detektyw, że Aleks musiał przylecieć do Mediolanu.
CDN...

piątek, 4 czerwca 2021

BRZYDKA ONA, PIĘKNY ON część VIII

 Paulina wyleciała do Włoch następnego dnia po zarządzie. Wciąż wraz z Aleksem nie mogła uwierzyć w to co usłyszeli. W czasie kiedy ona bukowała bilet Aleks po znalezieniu odpowiedniej strony z wykazem detektywów zaczął wydzwaniać. W końcu znalazł takiego, który mógł przyjąć pannę Febo niemalże natychmiast po jej przylocie do Mediolanu. 
- Ja pokrótce przedstawiłem o co chodzi. Ale proszę cię sorella abyś przedstawiła mu wszystko dokładnie - mówił jej Aleks tuż przed tym jak usłyszeli jak pasażerowie są wzywani do odprawy. Pożegnali się i Febo wrócił do firmy. Mieli raptem dwa tygodnie aby udowodnić, że Krzysztof kłamie i w ten sposób chce ich oszukać. Jak na razie nie zastanawiał się, a nawet nie pomyślał, że prawda może być po stronie Dobrzańskich. Ktoś patrzący na to z boku i słysząc to wszystko powiedziałby, że umysł Febo jego umysł jest przyćmiony przez zawiść i jakąś chorą chęć zdobycia pieniędzy. 
Paulina na miejscu oprócz spotkania z detektywem chciała jeszcze na ten temat porozmawiać z bratem swojego ojca  Casimiro Febo.   

Maciek tak jak przewidywała Ula propozycję współpracy z firmą Febo&Dobrzański przyjął z wielką radością. 
- Tak też myślałam, że się ucieszysz - mówiła Cieplak. 
- Ucieszę? To dziewczyno mało powiedziane. Tą pracą ratujesz mi życie - odparł Szymczyk.
- W takim razie możesz jutro jechać razem ze mną. To tylko umowa zlecenie na początek - mówiła Cieplak.
- Kobieto może być nawet o dzieło najważniejsze, że lepsza od tej co teraz. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem - mówił z entuzjazmem Szymczyk. 
Do domów wracali w bardzo dobrych nastrojach, nawet Ula mimo niezbyt dobrego początku miała wyśmienity humor. 
- Cześć kochani - zawołała niemalże od progu. I już zaraz ujrzała swoją młodszą siostrzyczkę. 
- Ulcia jesteś. Co tak długo cię nie było? - dopytywała mała ze skargą w głosie. 
- Witaj córcia i jak w pracy? - dopytywał ojciec.
- Dajcie jej wejść i usiąść - odezwała się Magda. Ula spojrzała na matkę z niemym podziękowaniem w oczach. Zdjęła z siebie ramoneskę odwiesiła na wieszaczek i poszła do swojego pokoju aby się przebrać w coś luźniejszego. Jednak nim zdążyła zamknąć za sobą drzwi jej mała siostrzyczka już siedziała na jej tapczanie. 
- Beatko zaraz wam wszystko opowiem tylko się przebiorę - obiecała małej, bo ta najwyraźniej nie miała ochoty odpuścić. 
- Obiecujesz? - dopytywała najmłodsza z rodziny Cieplaków.
- Obiecuję - odparła Ula unosząc do góry dwa palce. Dzięki temu siostrzyczka dała jej spokojnie się przebrać. Kilka minut później wchodziła do kuchni.
- Siadaj kochanie i jedz - usłyszała zatroskany głos rodzicielki, a na stole stał talerz z parującą zupą oraz drugi z popisowym daniem pani domu. 
Jadła jednocześnie opowiadając o swoim pierwszym dniu pracy. Jedynie pominęła to, że dwa razy miała chwile zwątpienia co do tego czy powinna tam pracować.  Powiedziała również o propozycji pracy dla Maćka. Widać było, że cała rodzina Cieplaków się cieszy. 

- Mam prośbę, możesz mi powiedzieć coś więcej o wypadku naszych rodziców - dopytywała Paulina swojego stryja.
- Ale co byś chciała wiedzieć? - odpowiedział pytaniem. 
- Kilka dni temu razem z Aleksem dowiedzieliśmy się, że to nie był taki do końca nieszczęśliwy wypadek. 
- To był nieszczęśliwy wypadek. Chociaż stało się to po tym jak wasi rodzice pokłócili się. Tego dnia wyszła na jaw straszna prawda - mówił jej wuj.
- Jaka prawda? - dociekała panna Febo. 
- Nie wiem czy powinienem. Oni nie żyją i nic tego nie zmieni - mówił z widoczną nie chęcią do wyjawienia prawdy. Paulina postanowiła nie ciągnąć tego tematu. Tego dnia miała jeszcze spotkać się z wynajętym przez Aleksa adwokatem i z całą pewnością od niego dowie się więcej. Prosto po spotkaniu z wujem pojechała do ich rodzinnego domu. Miała jeszcze niespełna dwie godziny do umówionego spotkania. Zadzwoniła do brata. 
- Witaj braciszku - rzekła do słuchawki. 
- Witaj sorella. Jak spotkanie z bratem ojca? 
- Dziwnie - zaczęła.
- Dziwnie? Co masz na myśli? - rzucił.
- Kiedy zapytałam o wypadek powiedział, że rodzice wsiedli do samochodu po tym jak się pokłócili. Ale nie to mnie zdziwiło a to, że tego dnia wyszła na jaw jakaś prawda. 
- Jaka prawda?
- To nie powiedział. Odniosłam wrażenie jakby nie chciał mi tego powiedzieć. Mam nadzieję, że dowiemy się tego od detektywa. A co tam w firmie? - dopytywała.
- Wyobraź sobie, że Mareczek przyjął na stanowisko asystentki jakąś brzydotę. Cała firma ma niezły ubaw z tej pokraki. Wielkie okulary, aparat na zębach a do tego tak śmiesznie podkręcona grzywka - opisywał Aleks wygląd nowej pracownicy.
- Chyba nawet wiem o kim mówisz. Jak było to ostanie zebranie zarządu to ktoś taki był w gabinecie Olszańskiego. Ja tego dnia miałam zamiar doprowadzić do zatrudnienia pewnej znajomej aby mi donosiła o poczynaniach Mareczka - wyjaśniła mu siostra. 
- I czemu jej nie przyjęli? - dopytywał zaciekawiony Aleks.
- Sebastian wyprosił mnie wraz z nią z gabinetu. Mówiąc, że jest zajęty. Później było już zebranie, a ona musiał pójść do swojej dotychczasowej pracy - odparła. 
 - To może teraz by się udało? Daj mi do niej namiary i postaram się aby ją przyjęli - rzucił do słuchawki Aleks. Paulina podała mu numer do Violetty Kubasińskiej. Oboje uznali, że ktoś taki przyda się w firmie i będzie mógł im donosić o wszystkim co się dzieje w firmie do czasu jak nie dojdzie do ostatecznego rozwiązania sprawy. 
Paulina podczas spotkania z detektywem opowiedziała mu o wszystkim i złożyła zlecenie aby ten dowiedział się jaka była prawda. Podała mu przybliżony termin do kiedy muszą wiedzieć jaka była prawda. 

Wraz z Maćkiem wysiadła na piątym piętrze i udała do swojego miejsca pracy. Kilka minut później przyszedł Marek.
- Dzień dobry - przywitał się z nimi obojgiem. 
- Dzień dobry - odpowiedzieli jednocześnie.
- Marek - odezwała się Ula nim ten zniknął za drzwiami swojego gabinetu - to jest mój przyjaciel, o którym ci mówiła. Maciek Szymczyk.
- Miło mi pana poznać - odezwał się prezes i wyciągnął dłoń na przywitanie, Szymczyk odwzajemnił uścisk i rzekł.
- Mnie jest również miło. Dziękuję za propozycję współpracy i mam nadzieję, że będzie pan zadowolony - mówił Szymczyk.
- Zapraszam do siebie nie będzie tak rozmawiać 0 zaprosił gościa do swojego gabinetu - Ula możesz nam zrobić kawy? - zwrócił się do asystentki. Ta tylko skinęła głową i już swoje kroki kierowała w stronę pomieszczenia, gdzie można było zrobić kawę. 
Kilka minut później weszła do gabinetu swojego szefa z dwoma filiżankami aromatycznie pachnącego płynu, postawiła wszystko na niewielkim stoliczku i bezszelestnie opuściła pomieszczenie. Nie chciał im przeszkadzać. Ta rozmowa nie dotyczyła jej więc nie widziała powodu aby tam przebywać. Zasiadła za biurkiem i zajęła swoją pracą. Obaj panowie rozmawiali niespełna trzy kwadranse podczas, których porozumieli się co do ich współpracy. 
- Teraz proszę się udać do pana Sebastiana Olszańskiego on ma przygotowaną umowę do podpisu - usłyszał na koniec Szymczyk, pożegnali się i już wychodził z gabinetu prezesa. 
- Ula możesz mi powiedzieć, gdzie jest gabinet Sebastiana Olszańskiego? - zapytał ją przyjaciel.
- Chodź zaprowadzę cię - odparła z uśmiechem na ustach - to tu. Ja cię zostawiam. Muszę iść do pracowni naszego mistrza. Tam pracuje Dominika, a ona ma dla mnie potrzebne dokumenty związane z kolekcją   - rzekła do przyjaciela i już jej nie było. 

Wróciła do sobie i zastanawiała się co miała na myśli Dominka mówiąc, że coś jest nie tak z tym zamówieniem. 
- Ula Pshemko prosił abym zrobiła zestawienie tego co jest potrzebne do zamówienia. Ale coś jest nie tak z tymi  dodatkami. Dziś spłynęło kilka reklamacji, a Iza mówi iż to już chyba jakaś plaga. Niemalże codziennie od przynajmniej dwóch tygodni spływają takie reklamacje. Mistrz ma zamiar iść z tym do prezesa.
- A dlaczego dopiero teraz? - dociekała Cieplak.
- Pshemko zaraz po ostatnim pokazie wyjechał na dłuższy urlop. Podobno potrzebował tego - usłyszała w odpowiedzi. 
Siedziała i porównywała a raczej próbowała porównać zestawienia z innych kolekcji z tą ostatnią. 
- Ula co tak studiujesz? - usłyszała tuż za sobą. Podniosła głowę i odwróciwszy się ujrzała kadrowego. 
- Zestawienia zamówień od Pshemko - odpowiedziała.
- Powiedz mi tylko czy Marek u siebie i już ci nie przeszkadzam - ta odpowiedziała, że jest.
Z tych jej porównań wyglądało, że do poprzedniej kolekcji zamówili jakieś dodatki z niewiadomego pochodzenia i wyjątkowo tanie. Musiała o tym poinformować Marka. Uznała, że on musi o tym wiedzieć. 
Marek wraz z Sebastianem omawiali jakieś wspólne wyjście na jakiś koncert, kiedy usłyszeli delikatne pukanie do drzwi. A po zaproszeniu gościa ujrzeli w nich głowę Uli.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale to ważne - usłyszeli.
- W takim razie mów Ula - usłyszała.
- Marek spójrz na te zestawienia - zaczęła panna Cieplak - dostałam je od Dominiki. Te z poprzedniej kolekcji różnią się od poprzednich. Dodatkowo od jakiegoś czasu spływają reklamacje w związku z tymi właśnie dodatkami - mówiła a Dobrzański wydawał się jakby dostał czymś w głowę. I jedyna rzecz jaką wypowiedział to.
- A to podłe gnidy - domyślił się kto stał za tym. 
- Czy masz na myśli szanownych Febo? - dopytał Sebastian tak jakby chciał się upewnić. Marek skinął na potwierdzenie głową. 
 - Dziękuję ci Ula - podziękował jej i zastanawiał się co ta dwójka chciała w ten sposób osiągnąć. 
Po pracy postanowił zadzwonić do rodziców i opowiedzieć im o tym co odkryła Ula. 
Było kilkanaście minut po szesnastej i ludzie opuszczali swoje miejsca pracy również Sebastian zmierzał w kierunku windy, gdy tuż przed nią stało kilka osób i dość głośno komentowali czyjś wygląd. Podszedł bliżej i wówczas zrozumiał o kim tam rozprawiają. W pewnym momencie nie wytrzymał i rzekł.
- Jutro widzę wszystkich państwa w gabinecie prezesa. 
- Ale panie dyrektorze... - zaczęła jedna z modelek.
- Nie ma żadnego ale - przerwał jej brutalnie i nie wdając się w dalsze dyskusje wszedł do widny. 
Był wściekły na tych ludzi. Nie rozumiał ich zachowania. Tego dnia również wpadł na pewien pomysł, ale musiał najpierw porozmawiać z Markiem i Pshemko, a zwłaszcza z tym drugim. Postanowił to zrobić już następnego dnia, ale najpierw musi załatwić sprawę tych wszystkich kpin z asystentki prezesa. Domyślił się, że to dlatego Ula była taka dziwna w pierwszym dniu pracy. Zadzwonił jeszcze do Marka nim ruszył sprzed firmy.
- Marek jutro rano będziesz miał gości w swoim gabinecie. Ja również tam zawitam - mówił do słuchawki. 
- A co się stało? - dopytywał Dobrzański.
- Wszystkiego dowiesz się jutro. Mam też w związku z tym pewien pomysł - odpowiedział przyjacielowi. 
CDN...