piątek, 28 maja 2021

BRZYDKA ONA, PIĘKNY ON część VII

 - Znalazło by się tego tyle, że mogłoby mi życia brakło - usłyszeli w odpowiedzi wszyscy zgromadzeni. 
- Chyba przesadzasz - odezwała się panna Febo. 
- Bądź pewna, że nie. I również tyle samo mógłbym zarzucić tobie moje droga - wyraził się Marek. 
- Helenko pozwolisz aby on mnie obrażał? - zwróciła się Paulina do matki swojego byłego chłopaka. 
- Po tym co zrobiłaś nie zamierzam stawać już nigdy więcej po twojej stronie ani twojego brata. Zawiedliście mnie, a ja tego nie toleruję. Za to zastanawiam się skąd u was obojga taka nienawiść w stosunku do naszej rodziny. Oboje z Krzysztofem staraliśmy się zastąpić wam rodziców i stworzyć dom pełen miłości. Wiele razy dobro wasze było stawiane ponad Marka - mówiła pełna żalu pani Dobrzańska. 
- To chyba przesada. Nie prosiliśmy was o to abyście się nami zajęli po stracie rodziców. Równie dobrze mogliśmy zostać we Włoszech u dziadków. Jestem również skory powiedzieć, że gdyby nie ten wasz głupi pomysł o wyjeździe oni by żyli. Dodatkowo przez te wszystkie lata oszukiwaliście nas na pieniądze - mówił butnym tonem Aleks. 
- Tak? A to ciekawe co mówisz - odezwał się Marek - a niby jakim cudem was oszukujemy? 
- Zagarnęliście większą część udziałów - wysyczał Febo.
- Nie bądź śmieszny. My mamy pięćdziesiąt procent i wy również tyle macie - odparł młodszy Dobrzański.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie, bo dwa razy nie zamierzam tego powtarzać. Zacznę od śmierci waszych rodziców. Ta śmierć była bezsensowym, głupim wypadkiem spowodowanym przez Francesco. Pokłócił się z Agnieszką i wypił zdecydowanie za dużo. Wsiadł za kółko pod wpływem a wasza matka chcąc go zatrzymać wsiadła również do tego auta. Ten wówczas ruszył. 
Co do udziałów to tak prawdę powiedziawszy  należy się wam tylko jedna czwarta udziałów, bo tyle zainwestował wasz ojciec - mówił senior Dobrzański - i  nie patrzcie tak na mnie. To tylko moja i Heleny dobra wola, że każde z was ma tę swoją jedną czwartą. W innym przypadku mielibyście znacznie mniej. 
Następną sprawą jest to iż doskonale wiem jak oboje próbowaliście zaszkodzić prezesurze Marka, ale i nie tylko. Wiele razy byłem świadkiem szykan w jego stronę u nas w domu. Nie jeden raz ty Paulino przychodziłaś na skargi do Heleny. Mawiałaś wówczas jaki to on jest zły i podły. Wmawiałaś, że on cię zdradza. Ty Aleks wiecznie powtarzałeś jakie to złe decyzje podejmuje Marek. 
Lecz czara goryczy się przelała po tym co zrobiliście ostatnio. Próbując wmówić nam, że niby to Paulina jest w ciąży z Markiem. Byłaś do tego stopnia perfidna, że nawet próbowałaś oczernić lekarza twierdząc iż ten się myli. Nie wiem jak to sobie wymyśliliście, ale tego było stanowczo za wiele. 
W związku z tym postanowiłem przedsięwziąć odpowiednie kroki - mówił senior. 
- A możemy dowiedzieć się co takiego postanowiłeś? -zapytał Febo.
- Mianowicie, albo odsprzedacie nam tą jedną czwartą udziałów a jeśli tego nie zrobicie wniosę sprawę do sądu - ich wzrok wyrażał niedowierzanie, szok - daję wam czas do namysłu do końca miesiąca. Czyli macie dwa i pół tygodnia. A dlatego tyle czasu, gdyż ja muszę wyjechać na ten czas. Ale nawet nie próbujcie niczego kombinować, bo to się wam po stokroć nie opłaca - dodał. 
Febo wstali od stołu i w milczeniu opuścili konferencyjną. Nie wierzyli w to co usłyszeli od swoim ojcu. 
- Dorota nie ma mnie dla nikogo - wysyczał przez zaciśnięte zęby do swojej sekretarki, aż ta skuliła się sama w sobie. Ten człowiek tak właśnie działał, że ludzie się go bali.
- Tak jest panie dyrektorze - wyszeptała, chociaż jego już nie było w sekretariacie. 
Wraz z Pauliną usiedli przy niewielkim stoliczku.
- Napijesz się - zaproponował siostrze koniaku. 
- A możesz nalać - odparła - tych rewelacji Krzysztofa chyba inaczej nie da się przyjąć. 
- Chyba nie sądzisz, że to jest prawda. Nie wierzę w te jego słowa. To jest celowe zagranie ze strony Dobrzańskich aby się nas pozbyć z firmy. 
- A co jeśli to prawda? - zastanawiała się Paulina. Tak na dobrą sprawę oni nigdy nie słyszeli jaka była przyczyna wypadku. 
- Mamy ponad dwa tygodnie, możemy spróbować dowiedzieć się jak było - rzekł Aleks. Chociaż bardziej robił to aby udowodnić całej trójce Dobrzańskich, że nie mają racji. Co za tym idzie będą mogli coś ugrać. 
Postanowili wynająć detektywa oraz jedno z nich miało jechać do Włoch. W obecnej sytuacji to Paulina miała wylecieć do Mediolanu, miała w czasie tego pobytu nieco odpocząć, ale i spotkać się z paroma osobami. Byli to ludzie blisko związani z Francesco. 

Był poniedziałek i tego dnia Ula miała zacząć swój pierwszy dzień pracy. Jednak nie zaczął się dla niej tak jak to sobie wyobrażała. Mimo, że w sobotnie przedpołudnie wraz z matką pojechały na zakupy i kupiła kilka nowych ciuszków to jednak wciąż odstawała wyglądem od reszty. 
Już na wejściu czuła te wszystkie spojrzenia i słyszała komentarze na swój temat. Szybkim krokiem udała się do swojego stanowiska pracy. W duchu dziękowała sobie, że wybrała to biurko zaraz przy ścianie. W ten sposób nie była widoczna. W tej chwili zastanawiała się czy dobrze zrobiła zatrudniając się w tej firmie. 
- Dzień dobry - usłyszała nagle, gdzieś z boku. 
- Dzień dobry - odpowiedziała nie podnosząc głowy. Wiedziała komu odpowiada. 
- Pani Urszulo czy wszystko w porządku? - zapytał zatroskanym głosem Marek. 
- Tak - wyszeptała. Jednak ten nie zamierzał odpuścić.
- Zapraszam do mojego gabinetu musimy jeszcze wyjaśnić kilka kwestii związanych z pani obowiązkami pracowniczymi - rzekł. Ula chwyciwszy w rękę notatnik i długopis udała się za swoim przełożonym.  Marek wyczekał aż ta się z nim zrówna otworzył drzwi i puścił przodem. 
- Proszę usiąść - ruchem ręki wskazał miejsce. Ula nie mówiąc nic usiadła na fotelu stojącym tuż przy drzwiach tak jakby chciała mieć możliwość jak najszybszego wyjścia. 
Marek odstawił na biurko torbę z laptopem i oparłszy się o jego blat spojrzał na swoją asystentkę. 
- Na początek jeśli to możliwe chciałbym prosić aby zgodziła się pani na mówienie sobie po imieniu. W naszej firmie każdy tak się do siebie zwraca - zaczął Dobrzański aby w jakiś sposób spróbować rozluźnić  atmosferę. 
- Jeśli pan... ty sobie tego życzysz to oczywiście, że tak - odparła. 
- Marek - rzekł wyciągając swoją dłoń.
- Ula - podając swoją. 
- Skoro formalności mamy za sobą, to możesz mi powiedzieć co się stało. Dlaczego jesteś taka smutna? Powinnaś chyba być radosna, szczęśliwa? - próbował dowiedzieć się co było powodem jej złego samopoczucia. 
- To nic takiego - odparła. Nie chciała się skarżyć na kogokolwiek to nie leżało w jej naturze. 
- Ula proszę cię abyś nie mówiła, że nic. Ja widzę, że coś się stało i jeśli tylko mi powiesz postaram się pomóc - mówił spokojnie, lecz ta milczała. Widząc, że raczej niczego się nie dowie odparł - w porządku, skoro nie chcesz powiedzieć to trudno. Jednak pamiętaj iż zawsze i z każdym problemem możesz do mnie przyjść - Cieplak skinęła głową na potwierdzenie. 
- Czy możesz mi powiedzieć od czego mam zacząć? - dopytywała Cieplak w ten sposób myślała, że odwróci uwagę Marka i zajmą czymś związanym z pracą. 
- Niedługo będziemy mieć pokaz kolejnej kolekcji i potrzebny będzie budżet oraz zestawienie wszystkich materiałów oraz dodatków, które sporządza nasz mistrz Pshemko. Było by dobrze zająć się tym już teraz. Do tego jeszcze potrzebna będzie kampania reklamowa. Jednak to może być na samym końcu. Wiem, że masz pojęcie o budżetach, ale nie wiem jak z reklamą - mówił.
- Co do budżetu i spraw stricte związanych z finansami nie mam problemów. Za to z reklamą osobiście nie miałam wiele wspólnego. Lecz jeśli pozwolisz to w tej sprawie mogę się zwrócić o pomoc do mojego i Dominiki dobrego znajomego - wyjaśniła - Marek nie widząc problemu zgodził się. 
- Ula jeśli ten znajomy zgodzi się pomóc jestem gotów dać mu umowę zlecenie i odpowiednio wynagrodzić - tymi słowami sprawił, że panna Cieplak uśmiechnęła się. 
- Ma piękny uśmiech - przyznał w duchu, lecz nie chcąc jej peszyć odwzajemnił tylko również uśmiechem. 
Zasiadła za swoim biurkiem, odpaliła komputer i wzięła się za swoją pracę. Do Maćka postanowiła pójść po pracy. Nie chciała mówić przez telefon o tym, że poniekąd załatwiła mu pracę. Po godzinie  ślęczenia przed monitorem postanowiła zejść do firmowego bufetu i napić się kawy. Ale po tym kiedy kolejny raz w tym dniu słyszała jak stała się obiektem pośmiewiska wyszła zostawiając zamówioną kawę i z zapłakaną twarzą wyszła z firmy. Nie rozumiała tych ludzi, czy dla nich liczy się wygląd. A co z tym co ma się w głowie. Przeszła na drugą stronę ulicy wchodząc niemalże w otwartą bramę parku. Nie miała pojęcia, że ktoś poza ochroną to również widział. Podeszła w pobliżu stawu, gdzie słonecznych kąpieli zażywały pstrokate kaczki. 
- Pięknie tu i tak spokojnie. Szkoda, że nie mam żadnej bułki - rozmyślała. Straciła rachubę czasu nie wie czy stała tu kilka a może kilkanaście minut. Z tych rozmyślań wyrwał ja dźwięk telefonu. Spojrzała na wyświetlacz i natychmiast nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Ula ja wiem, że w tym parku jest pięknie, ale ja potrzebuję ciebie w firmie - usłyszała nim sama się zdążyła odezwać.
- Za pięć minut będę - odparła i niemalże biegiem ruszyła.
- Już jestem. Przepraszam - zaczęła.
- Ula spokojnie nie musisz mi się tłumaczyć - wszedł jej w słowo - widzę, że i ciebie urzekło to miejsce. Sam często tam chodzę, mam można powiedzieć swoją ławkę.  Niby zwykły park, ale daje jakieś ukojenie, spokój pozwala ukoić nerwy - mówił, a ona miała wrażenie jakby wiedział iż coś złego się stało. 
- Masz rację jest tam pięknie a zwłaszcza tuż przy stawie. Ale ja znam inne równie dobre miejsce, gdzie można się wyciszyć - odparła, widząc, że Marek nie ma jej za złe. 
- Może kiedyś mi je pokażesz? - zasugerował Dobrzański. 
- Może - powiedziała i chwilę później już siedziała ponownie przed komputerem i zajmowała się pracą. 
Prezes wciąż zastanawiał się co mogło być powodem jej wyjścia z firmy. Ponownie zniknął z jej twarzy uśmiech. Nie chciał kolejny raz dopytywać Uli, bo wiedział, że nie uzyska odpowiedzi. Postanowił jednak bardziej wnikliwie obserwować to co się dzieje. Miał dziwne przeczucie, że ma to coś wspólnego z pracą w firmie. 
- Proszę - odezwał się kiedy usłyszał pukanie. A za chwilę ujrzał w drzwiach głowę swojego przyjaciela. 
- Cześć prezesie - odezwał się Olszański i wszedł do  środka - co porabiasz dziś wieczorem? Może jakiś wypad na squasha po pracy? - pytał kadrowy. 
- Dzisiaj to raczej będzie ciężko. Obiecałem odwieź rodziców na lotnisko - odpowiedział.
- Spoko może innym razem. A jak tam moja protegowana? 
- Dobrze, a nawet bardzo dobrze - odpowiedział - Jednak jest coś co mnie niepokoi - rzekł. 
- Mianowicie? - dociekał Olszański.
- Widzisz dzisiaj kiedy przyszedłem ona już była i niby nic nadzwyczajnego. Ale widziałem, że ma zapłakane oczy i zachowywała się tak jakby chciała się ukryć przed wszystkimi. Później podczas przerwy widziałem przez okno jak wybiega z firmy i nie było jej dość długo - mówił młody Dobrzański. 
- A nie pytałeś co się stało? - zapytał przyjaciel.
- Pytałem lecz nie chciała odpowiedzieć - odparł. Słowa Marka dały również Sebastianowi do myślenia co mogło być nie tak. I tak jak przyjaciel postanowił bardziej się temu przyjrzeć.
Zbliżał się koniec pierwszego dnia pracy Uli kiedy do jej biurka podeszła Dominika. 
- Cześć Ula. Ja już na dzisiaj skończyłam.  Jeśli chcesz możesz się zabrać razem ze mną, Bartek już czeka na dole.
- Nie dziękuję - odparła, widząc pytającą minę przyjaciółki pospieszyła z wyjaśnieniem - umówiłam się z Maćkiem. Ma po mnie przyjechać i razem jeszcze jedziemy do galerii. A i może on również będzie współpracować z Febo&Dobrzański. Jeśli się zgodzi to na początek na umowę zlecenie w związku z promocją tej nowej kolekcji - mówiła z entuzjazmem Cieplak. 
- O to fajnie - odezwała się przyjaciółka - przynajmniej będzie mógł zrezygnować z tej roboty w fabryce. 
CDN...

piątek, 21 maja 2021

BRZYDKA ONA, PIĘKNY ON część VI

 - Ten medyk się myli - szła w zaparte. Marek zahamował gwałtownie aż szarpnęło nimi wszystkimi. 
- Marek uważaj - krzyknęła matka. Ten zjechał na pobocze i włączył światła awaryjnie a następnie spojrzał na byłą dziewczynę.
- Ty chyba żartujesz. Dobrze pamiętam, że poddałaś się zabiegowi umieszczenia wkładki. A dodatkowo od dawna nie sypiamy ze sobą. Więc jakim cudem miałabyś zajść w ciążę w dodatku robiąc mnie jej autorem? - wysyczał przez zaciśnięte zęby. 
- Paulinko bardzo się na tobie zawiodłam - usłyszała od Heleny. 
Resztę drogi pokonali w ciszy. Najpierw podwieźli Paulinę a potem wciąż milcząc dojechali do rezydencji Dobrzańskich. 
- I jak wizyta w  klinice? - dopytywał Krzysztof kiedy tylko jego żona i syn weszli do domu. 
- Jest tak jak mówiłem. Lekarz potwierdził, że pupilka mamy wszystkich próbowała okłamać - mówił jakby z pogardą w głosie - jak widzisz - zwrócił się do rodzicielki - nawet ciebie próbowała okłamać. Mam jednak nadzieję, że po tym co zobaczyłaś przestaniesz mi ją wpychać. Nie zamierzam tego tak zostawić - Helena siedziała nie odzywając się. Najwyraźniej było jej wstyd za zachowanie Pauliny, ale i nie tylko. Zastanawiała się nad jedną rzeczą. 
- A ty kochanie nie powiesz nic? - odezwał się Krzysztof. 
- A co tu jest do powiedzenia. Jedynie, że jest mi wstyd, że tak długo dawałam się wodzić za nos. Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że chciałam aby ta dwójka nie odczuwała tak bardzo straty rodziców - mówiła ze skruchą Dobrzańska - jednak mnie zastanawia jeszcze jedna rzecz - obaj panowie spojrzeli wymownie dając znać, że czekają - dwa dni temu zadzwonił do mnie Aleks z prośbą o spotkanie w dniu następnym. 
- To od niego dowiedziałaś się o rzekomej ciąży? - dopytał Marek. Helena skinieniem głowy potwierdziła.
- Zastanawiam się, które wpadło na ten pomysł i co chcieli w ten sposób osiągnąć - zastanawiał się na głos senior Dobrzański. 
- Nie chcę być prorokiem, ale podejrzewałbym Aleksa - rzekł Marek. 

W tym samym czasie na drugim końcu stolicy było można usłyszeć podniesione głosy kobiety oraz mężczyzny. 
- Coś ty sobie myślał - krzyczała panna Febo. 
- A możesz tak jaśniej? - odparł jej brat. 
- Jak mogłeś za moimi plecami pójść do Dobrzańskich i powiedzieć o mojej rzekomej ciąży?
- Ty nie chciałaś mi pomóc więc wziąłem sprawy w swoje ręce - odparł takim tonem jakby nie widział w tym niczego złego. 
- Człowieku czy ty wiesz jakiego się wstydu najadłam. Młody Dobrzański wraz z Heleną zawieźli mnie do kliniki i musiałam się poddać badaniom. 
- To nie mogłaś jakoś przekupić tego doktorka?
- Niby jak? Oboje byli podczas badania. Mało tego Marek doskonale wiedział, że nie mogę być w ciąży, bo poddałam się zabiegowi. Bo nie chciałam nigdy zostać matką - Aleks był wściekły. Tylko zastanawiał się na kogo bardziej. Na siebie, siostrę a może na Dobrzańskich. 
Tę jakże interesującą wymianę zdań między rodzeństwem przerwał dźwięk telefonu Aleksa. Ten chwycił za aparat i ujrzawszy kto dzwoni przez moment zawahał się czy odebrać. Dźwięk ucichł, ale tylko na kilka sekund. 
- Może byś tak odebrał - wtrąciła się oburzona Paulina. Aleks nie chcąc dalej się kłócić z siostrą odebrał.
- Słucham - rzucił do słuchawki.
- Aleks na jutro zwołuję zebranie zarządu i chcę widzieć was oboje. Zebranie zwołuję na godzinę jedenastą - usłyszał z drugiej strony. 
- Ale ja jutro nie mogę - Febo próbował się jakoś wymigać od tego spotkania. Aby móc mieć czas na przygotowanie się do tej rozmowy. 
- Nie widzę powodu aby to zebranie nie miało się jutro odbyć - odpowiedział mu senior Dobrzański i  rozłączył się.
- Niech to szlak - zaklną pod nosem i zwrócił się do Pauliny - dzwonił Krzysztof na jutro zwołał zebranie.
- Ale ja na jutro mam umówione kilka spraw - odparła. 
- Dobrzańscy nie chcą słyszeć, że nie przyjedziemy. Mamy się stawić na godzinę jedenastą - mówił Febo. 

- Córcia co ty robisz? - usłyszała za plecami głos matki. 
- Próbuję znaleźć coś na jutro i na poniedziałek do pracy - odpowiedziała Ula po czym wróciła do przeglądania zawartości szafy. Ale za każdym następnym wyciągniętym kawałkiem materiału jej mina rzedła. W końcu usiadła a jej mina wskazywała, że jest załamana. 
- Ula nie martw się cos wymyślimy - mówiła jej pani Cieplak. 
- Jak mam się nie martwić od poniedziałku zaczynam pracę a ja nie mam niczego w co miałabym się ubrać. Ja wiem, że najważniejsze jest co mam w głowie a nie ubiór, ale to firma związana z modą - mówiła. 
- Spójrz na jutro ubierz tę czarną sukienkę. A do poniedziałku coś zdążymy wymyślić - mówiła jej rodzicielka. Ula pokiwała głową zgadzając się na wybór ubioru na dzień jutrzejszy i zaczęła chować całą resztę do szafy. 
- Co się stało? - dopytywał Cieplak kiedy żona wyszła z pokoju córki - słyszałem podniesiony głos Uli - sprecyzował.
- Nie musisz się martwić. To nic takiego Ula martwi się pracą - odpowiedziała Magda nie do końca zgodnie z  prawdą. Ale nie chciała aby mąż musiał się dodatkowo zamartwiać. Miała pewien plan co do sobotniego przedpołudnia. Jednak nie zamierzała zdradzać się z tym teraz. Chciała zrobić córce niespodziankę. 
- Kochanie mi możesz powiedzieć. Widzę, że coś się stało - próbował przekonać ją mąż. 
- Chodzi to, że Ula nie ma niczego nowego do ubrania. Jej szafa owszem nie świeci pustkami, ale to są w większości ubrania przerobione po mnie - mówiła - pomyślałam, że pojadę z nią w sobotę do galerii i może coś uda nam się kupić. Mam odłożone kilka groszy na tak zwaną czarną godzinę - dodała. Józef przez krótką chwilę siedział w milczeniu aż w końcu podniósł się z kanapy i ruszył w kierunku przedpokoju. Z torby tam stojącej wyjął portfel i wrócił do pokoju, gdzie zostawił żonę. 
- Proszę - rzekł i dał żonie sto pięćdziesiąt  złotych - miałem jutro jechać do warsztatu aby zrobić ten motor. W ten sposób zaoszczędziłbym na dojazdach do pracy - wyjaśnił żonie. 
- Józef zostaw sobie te pieniądze - rzekła Magda. Wiedziała, że mąż już od jakiegoś czasu zbierał się do tego aby naprawić ten motor. 
- To może poczekać. Nasze dzieci nie, one są najważniejsze. Ja jeszcze zdążę odłożyć - mówił Cieplak. 
- Kocham cię - usłyszał - w takim razie zrobię inaczej. Razem z tymi pieniążkami od ciebie mam jakieś czterysta złotych więc może uda mi kupić coś dla nich wszystkich - Józef przytaknął głową. 

Nastał kolejny dzień. Dzień, który miał być dla jednych bardzie szczęśliwy a dla innych wręcz przeciwnie. 
Kilka minut po dziewiątej Ula przekroczyła próg firmy i bez przeszkód wjechała na piąte piętro. Po wyjściu z windy swe kroki skierowała wprost do biura Sebastiana Olszańskiego. To do niego miała się udać tak uzgodniła z Markiem. 
- Dzień dobry - przywitała się z mężczyzną siedzącym za biurkiem kiedy tylko weszła. 
- Dzień dobry pani Urszulo. Proszę wejść - odpowiedział kadrowy z uśmiechem na ustach - bardzo się cieszę, że panią widzę - mówił. 
- Przywiozłam te wszystkie dokumenty - rzekła i wyciągnęła w kierunku Sebastiana rękę, w której trzymała teczkę. Kadrowy wyjął CV i zaczął skrupulatnie czytać co tam jest napisane kiedy do środka wtargnęła Paulina wraz z jakąś blondynką.


- Sebastian - usłyszał wyniosły głos Włoszki.
- Nie widzisz, że jestem zajęty? - odparł. 
- Przedstawiam ci Violettę Kubasińską - mówiła kobieta tak jakby nie słyszała co powiedział kadrowy. 
- Przepraszam pani Urszulo - zwrócił się do Cieplak - ty słyszałaś co powiedziałem? Jestem zajęty. a dodatkowo z tego co mi wiadomo ty już tu nie pracujesz i nie muszę wykonywać twoich poleceń - wysyczał przez zęby. 
- Może i nie pracuję, ale wciąż jestem  współwłaścicielem a to chyba cos znaczy - odparła Paulina. 
- Jak dla mnie nic. Więc bądź tak łaskawa i wyjdź, zabierając ze sobą swojego gościa - rzekł i ponownie zajął się czytaniem życiorysu Uli będąc pod coraz większym podziwem. Skończył czytać i podał pannie Cieplak wydrukowaną umowę.
- Ja swoją lekturę skończyłem czytać i jestem pod wielkim wrażeniem pani osiągnięć a tu proszę umowa. Niech pani spokojnie przeczyta i jeśli nie ma żadnych przeciwskazań to proszę podpisać - Ula zagłębiła się w dokumencie i już po kilku minutach podpisała. Nie miała żadnych obiekcji, wszystko było tak jak mówił jej Marek podczas rozmowy. 
- Witamy na pokładzie - usłyszała kiedy podała Olszańskiemu podpisany dokument. 

Kilka minut po jedenastej w sali konferencyjnej zebrali się wszyscy był również obecny Pshemko.


- Witajcie moim drodzy spotkaliśmy się aby wyjaśnić kilka spraw. I uprzedzam nie wyjdziemy stąd aż nie wyjaśnimy wszystkiego - zaczął Krzysztof Dobrzański. 
- Chyba nie ma ich aż tak dużo? - odparł ironicznym tonem Febo.
- Uwierz jest ich trochę - dodał Marek. 
- Masz mi coś do zarzucenia? - wysyczał przez zęby Aleks.
CDN...

piątek, 14 maja 2021

BRZYDKA ONA, PIĘKNY ON część V

 Do domu wracała z szerokim uśmiechem na ustach i radością w sercu. Nigdy nie pomyślałaby, że ten wydawałoby się zwykły wyjazd do stolicy na wizytę kontrolną skończy się tak wspaniale. Wysiadła z auta, pożegnała z przyjaciółmi i weszła na podwórze gdzie pani Cieplak zajmowała się ogródkiem.
- I jak wizyta? Co powiedział lekarz? - dopytywała ją matka.
- Wszystko w porządku - odparła Ula bez jakichkolwiek większych emocji. Postanowiła powiedzieć o tym co się przydarzyło dopiero jak wróci z pracy Józef i wszyscy będą w domu. Jednak Magda była dobrym obserwatorem i zauważyła zmianę na twarzy córki. Ula nie umiała kłamać i udawać. Mimo to pani Cieplak uznała, że Ula jak będzie chciała to sama powie. 

- Witaj Helenko - przywitał się Aleks kiedy tylko przyszedł na spotkanie - przepraszam za spóźnienie, ale Warszawa o tej porze korkiem stoi. 
- Nic nie szkodzi - rzekła kobieta - co się takiego wydarzyło, że prosiłeś o spotkanie? - pytała Dobrzańska. 
- Widzisz nie wiem jak to powiedzieć. W końcu obiecałem nic nie mówić - mówił Febo udając smutnego a może poruszonego - lecz nie umiem tak siedzieć z założonymi rękami i patrzeć na to wszystko ze spokojem. 
- Aleks synku teraz jeszcze bardziej się martwię. Mów co się dzieje - ponaglała Helena.
- Widzisz Paulina jest w ciąży a twój syn nawet nie chce z nią rozmawiać - usłyszała w odpowiedzi a w niej aż się zagotowało. Nie tak wychowała swojego syna. Powinien wziąć odpowiedzialność za swoje czyny już ona sobie z nim porozmawia. 
- Aleks bądź spokojny ja z Markiem jeszcze dziś porozmawiam. Nie pozwolę aby tak się zachowywał - ucieszył się doskonale wiedział, że Mareczek nie przeciwstawi się matce. I dojdzie do ślubu. Musi teraz jedynie przekonać Paulinę do swojego planu. 

Marek wraz z Sebastianem spędzali to popołudnie w jednym z klubów. Siedzieli przy stoliku pijąc jakieś drinki i rozmawiając. 
- Pani Cieplak jutro ma przyjechać  z dokumentami - mówił Dobrzański. 
- To dobrze. Mówiłem, że nie wygląda na jakąś piękność, ale coś mi mówi iż nie  pożałujemy tego - odparł kadrowy. 
- Wiesz, ze też mam takie dziwne przeczucie - rzekł Marek chwytając za szklaneczkę kiedy usłyszał telefon. Spojrzał na wyświetlacz i zwrócił się do przyjaciela. 
- Przepraszam muszę odebrać. Zaraz wracam - Olszański skinął głową.
- Tak mamo?
- Marek chciałam z tobą pilnie porozmawiać - usłyszał w słuchawce. 
- Czy coś się stało? Coś z tatą? - zadawał pytania.
- Z tatą wszystko w porządku, ale z kimś innym już niekoniecznie. Proszę abyś jeszcze dzisiaj do nas przyjechał - odparła a jej ton głosu oznaczał, że musiał jej ktoś coś naopowiadać. 
- W porządku będę u was za jakąś godzinkę do półtorej - rzekł i rozłączył się. Wrócił do stolika, przeprosił Olszańskiego wyjaśniając co się stało dopił drinka i pożegnał się z przyjacielem. Wyszedł z klubu kierując się w stronę postoju taksówek. Niespełna po godzinie od rozmowy był w domu rodzinnym. 
- Witajcie - przywitał się z obojgiem rodziców. 
- Marek możesz mi powiedzieć dlaczego tak traktujesz Paulinę? - usłyszał.
- To znaczy jak? - zadał pytanie, które wywołało jeszcze większą złość w Helenie. Wyglądała tak jakby miała zaraz wybuchnąć. 
- Jak możesz tak traktować matkę swojego dziecka? Jak mogłeś ją wyrzucić z domu, zwolnić z pracy? - mówiła podniesionym głosem kobieta. Marek wraz z ojcem spojrzeli na Helenę z wielkim niedowierzaniem. W salonie zapanowała dość niezręczna cisza, którą przerwał Krzysztof.
- To Paulina jest w ciąży? 
- Kto ci tak powiedział? - dodał Marek.
- Czy to ważne kto?
- Tak. Bo  jak sądzę ja powinienem wiedzieć o tym jako pierwszy - mówił.
- Spotkałam się dzisiaj z Aleksem. I... - Krzysztof przerwał żonie.
- I on ci powiedział, że jego siostra jest w ciąży. A nie uważasz, że to ona powinna to powiedzieć? 
- Paulinka podobno jest w kiepskim stanie - odpowiedziała Helena. Marek słuchał tego z niedowierzaniem i w końcu się odezwał. 
- Aleks ci powiedział? A ty oczywiście mu uwierzyłaś.
- A dlaczego miałam mu nie wierzyć? - zapytała Helena. 
- Bo nie ma takiej możliwości aby Paulina była w ciąży jakiejkolwiek a tym bardziej ze mną - odpowiedział jej syn. 
- Możesz mówić jaśniej? 
- Proszę bardzo. Paulina jakieś pół roku temu poddała się zabiegowi dzięki któremu nie zajdzie w ciąże. To po pierwsze a po drugie my już przynajmniej od ponad dwóch miesięcy nie współżyjemy - mówił wściekły Marek. Był wściekły na matkę i rodzeństwo Febo. Podejrzewał, że było to celowe zagranie z ich strony i chcieli coś w ten sposób uzyskać. 
Wyszedł wściekły z domu rodziców i postanowił rozmówić się z tą dwójką. Spojrzał na zegarek uznając, że jest już dość późno więc zrobi to w dniu jutrzejszym, a dzisiaj tylko zadzwoni umówić się z nimi obojgiem. 

Cała rodzina Cieplaków zasiadła do kolacji i wówczas Ula postanowiła podzielić się  z nimi dobrą informacją. 
- Kochani chciałam wam coś powiedzieć - zaczęła dość tajemniczo. Oczy wszystkich skierowane były teraz na najstarszą córkę Cieplaków wyczekując na to co chciała im powiedzieć - o tym, że z ręką wszystko w porządku już mówiłam. Ale jest coś jeszcze. Znalazłam pracę - i tymi dwoma słowami zakończyła swoją wypowiedź, co jeszcze bardziej spotęgowało ciekawość rodziny zwłaszcza rodziców. 
- Jak to? Kiedy? Gdzie? - zaczęły padać pytania jedno po drugim z ust Magdy oraz Józefa. 
- Może zacznę od końca - rzekła z uśmiechem Ula - w tej samej firmie co Dominika. Kiedy podjechaliśmy dzisiaj pod tą firmę Domi namówiła mnie abym poszła tam razem z nią. Tak okazało się że pracuje ten mężczyzna co wpadłam pod jego auto. Przeprosił mnie za ten wypadek chociaż nie musiał, bo to przecież z mojej winy. No, ale wracając do tematu zapytał mnie czy nadal szukam pracy. Ja potwierdziłam, że tak i wówczas zaprowadził mnie do prezesa, który zaproponował mi pracę na stanowisku swojej asystentki. Dostanę umowę o pracę najpierw na okres próbny a później na czas nieokreślony. 
- Cudownie kochanie. Cieszymy się wraz z mamą - usłyszała od ojca. 
- Potwierdzam słowa taty. Ale martwi się o tą twoją rękę córcia. Czy aby nie będzie to obciążeniem? To jednak praca jak przypuszczam przy komputerze - mówiła z lekką obawą pani Cieplak. 
- Nie będzie tak źle. Lekarz powiedział, że nie widzi przeciwwskazań abym mogła zacząć pracować. Ten prezes również mówił, że do czasu jak całkiem nie wrócę do zdrowia to będzie mi pomagał - wyjaśniła Ula a co wywołało uśmiech na twarzy matki i najwyraźniej uspokoiło. Więcej nie musiała pytać. Znała córkę i wiedziała, że jest rozsądna i nie podejmuje pochopnych decyzji. 
- To od kiedy zaczynasz? - zapytała Magda.
- Jutro jadę z dokumentami a samą pracę zaczynam od poniedziałku - odpowiedziała.
- Może tam znajdziesz męża? - rzekł pan Cieplak co tylko wywołało uśmiech na twarzach reszty domowników. 
- Tato ja tam idę do pracy a nie szukać żadnego potencjalnego narzeczonego - odparła. 
- Córcia, ale jedno nie wyklucza drugiego - ciągnął Józef.
- Józek daj jej spokój - hamowała męża Magda. 

- Możesz mi powiedzieć co wy chcieliście osiągnąć tym kłamstwem? - zaczął jeszcze spokojnie Dobrzański podczas spotkania z Febo. Na, które przyszła jedynie Paulina. 
- O co ci chodzi? - dopytywała kobieta. 
- Myślisz, ze jestem taki głupi i uwierzę w tą twoją niby ciążę? 
 - To nie jest żadne kłamstwo - odpowiedziała mu Paulina, ale w środku była wściekła na brata. Wczoraj nie widzieli się cały dzień. Ona miała kilka spraw do załatwienia na mieście później spotkała się z dawno nie widzianą znajomą. W ten sposób do domu wróciła późnym wieczorem, ale nie Aleksa również nie było w domu. Wrócił jak ona już spała. Jednak postawiona w jakimś sensie pod ścianą postanowiła pociągnąć to co wymyślił Aleks. Nie spodziewała się jednak tego co usłyszy od byłego chłopaka. 
- Skoro twierdzisz, że jesteś w ciąży, a ja jestem jej autorem to proszę bardzo zapraszam ze mną.
- Co zamierzasz? 
- Dowiesz się w swoim czasie - mówił Dobrzański. 
- Nie zamierzam nigdzie z tobą jechać - usłyszał w odpowiedzi. 
- Ale mnie nie obchodzi co zamierzasz. 
- Widzę, że nie odpuścisz - Marek skinął tylko głową na potwierdzenie jej słów. 
W końcu wsiedli do samochodu, ta naiwnie pomyślała iż jadą do firmy. Marek po jakimś czasie podjechał pod dom swoich rodziców zanim wysiadł rzekł do panny Febo.
- Ty poczekaj zaraz wracam - nie minęło jakieś dwadzieścia minut kiedy zauważyła, że Marek wychodzi z domu wraz ze swoją matką. 
- Skoro jesteśmy już wszyscy to możemy jechać - rzekł wsiadając do auta odpalił silnik w ruszył w sobie znanym kierunku. 
- Marek możesz nam powiedzieć gdzie jedziemy? - zapytała Helena. 
- Potwierdzić to co ja wiem, a wy obie twierdzicie, że ja kłamie - usłyszały obie kobiety. Paulina już wiedziała, że to kłamstwo miało bardzo krótkie nogi. Dodatkowo zrozumiała, że przez to może stracić poparcie w osobie Heleny. Jej mózg pracował już na chyba najwyższych obrotach. Wiedziała, że musi coś wymyślić i to jak najszybciej, ale nie może pokazać po sobie, że coś jest nie tak. 
Podjechali pod jakiś budynek z szyldem.
 

- Po co nas tu przywiozłeś? -zapytała Helena.
- Już mówiłem - odpowiedział. 
Całą trójką weszli do środka Marek podszedł do młodej kobiety stojącej przy ladzie recepcyjnej przedstawił się i wyjaśnił, że są umówieni na wizytę do doktora Dębskiego. 
- Proszę usiąść i chwilkę poczekać pan doktor zaraz państwa przyjmie - odpowiedziała. 
Helena wraz z Pauliną rozglądały się po wnętrzu i musiały przyznać, że wyglądało bardzo ładnie. 
Ściany pomalowane jasnymi kolorami a dodatkowo przyozdobione różnego rodzaju plakatami oraz dyplomami lekarzy, którzy pracowali w tej poradni.
W poczekalni stały wygodne fotele oddzielone niewielkimi stoliczkami. Gdzie można było znaleźć różnego rodzaju  prasę, z przewagą tych o dzieciach. 
Kilka minut później zostali wezwani do gabinetu. 
- Co państwa do mnie sprowadza? - padło z ust lekarza. 
- Chciałem aby pan przebadał tę oto panią - wskazał młody Dobrzański na Paulinę - i powiedział czy jest w ciąży i jeśli tak to, który to tydzień - dokończył Marek. 
Lekarz poprosił Paulinę aby rozebrała się i usiadła na fotelu do badań. Helena wraz z Markiem oczekiwali na wynik badania. Chociaż Marek tylko oczekiwał potwierdzenia swoich słów. Był pewien swego. Za to jego matka wyczekiwała na wynik nieco zdenerwowana. 
Lekarz zanotował jeszcze coś w dokumentacji pacjentki. 
- Chciałbym prosić państwa o opuszczenie gabinetu - zwrócił się do Dobrzańskich. Jednak Marek zwrócił się do lekarza mówiąc.
- Panie doktorze wolę zostać podczas tego badania. Proszę mi wierzyć, że mam ku temu swoje powody - nie chciał wtajemniczać w czym rzecz. Lecz obawiał się, że ta będzie chciała nakłonić lekarza aby potwierdził ciążę. Medyk nie protestował i zajął się badaniem pacjentki, a dosłownie po minucie rzekł.
- Pani nie jest w ciąży. Dodatkowo nie ma możliwości aby to miało się zmienić w najbliższym czasie. Ma pani założoną wkładkę wewnątrzmaciczną. 
- Ale to niemożliwe. Ja robiłam ostatnio test i wykazał, że jestem - próbowała się bronić panna Febo. 
- Przestań się pogrążać - usłyszała. 
Marek spojrzał na matkę i już miał niemalże pewność iż Paulina straciła w oczach jego matki. 
Medyk zakończył badanie. Pożegnali się i opuścili gabinet. Wsiedli do samochodu w milczeniu. Jechali już jakąś chwilę, gdy odezwała się Febo. 
CDN...

piątek, 7 maja 2021

BRZYDKA ONA, PIĘKNY ON część IV

- Czy ty już całkiem oszalałeś? Nie zamierzam zachodzić w żadną ciążę - krzyczała Febo. 
-  Ale ja nie każę ci zachodzić w żadną ciążę. Powiedziałabyś Dobrzańskiemu, że jesteś i udawała do czasu jak nie weźmiecie ślubu - próbował wytłumaczyć swój plan Aleks.
- A później co? Przecież tego nie da się ukrywać w nieskończoność - mówiła wciąż zła na brata Paulina.
- Kilka dni później trafisz do szpitala i niby poronisz. Mam znajomego lekarza, który jest mi winien przysługę - mówił, ale czuł iż raczej nie przekona siostry - Paula proszę cię zastanów się nad tym - prosił  na koniec. Nie było sensu dalej ciągnąć tego tematu. Poszedł do swojej sypialni chcąc spokojnie zastanowić się nad jeszcze innym planem. 
Była zła. Chociaż zła to mało powiedziane, była wściekła na Aleksa. Jak on mógł wpaść na taki głupi pomysł. A i Marek nie jest taki głupi aby uwierzyć w coś takiego. Wiedział doskonale, że się zabezpiecza. Wiele razy mówiła.
- Nie zamierzam zostawać matką. Nie cierpię dzieci, a one mnie - to było prawdą. Panna Febo nawet nie udzielała się w żaden sposób w fundacji prowadzonej przez Helenę. Marek nie bardzo ją rozumiał. Dla niego było oczywiste, że każdy w pewnym momencie pragnie zostać rodzicem. On bynajmniej tak miał. Lecz nie zamierzał jej do niczego namawiać ani tym bardziej wywierać żadnej presji. 

Dominika wraz z Bartkiem zapukali do drzwi domu Cieplaków. 
- Ula gotowa jesteś? - zapytała przyjaciółka.
- Już, już - usłyszeli z łazienki, a po chwili ujrzeli jak wychodzi. 
Bartek pomógł Uli założyć żakiet i już całą trójką wychodzili. Po Dominice było widać podekscytowanie, czuła, że to właśnie jej koniec poszukiwań pracy. W głowie również układała sobie pewien plan. Plan, dzięki któremu miała pomóc swojej przyjaciółce. 
Po niespełna czterdziestu minutach podjechali pod okazały, oszklony biurowiec. 
- No kochana, ale ci się robota trafiła - powiedziała do przyjaciółki Ula. 
- Powodzenia, my tu wraz z Ulą na ciebie poczekamy - rzekł Dąbrowski. 
- Ula a może pójdziesz razem ze mną? - zaproponowała Dominika. Wpadła na ten pomysł w ostatniej chwili. 
- Domi, ale po co ja tam. Ty masz iść na rozmowę, a ja nie chcę przeszkadzać. 
- Nie daj się prosić - mówiła Dominika.
Ula siedziała zastanawiając się nad tym. Nie widziała sensu tam pójść. W końcu to nie ona ma mieć rozmowę. Natomiast Dominika miała zamiar podpytać się o możliwość zatrudnienia Uli. Będąc na poprzedniej rozmowie słyszała o tym, że firma F&D również poszukuje asystentki prezesa. 
- Ula nie daj się prosić - namawiała Dominika. 
W końcu Cieplak skapitulowała i poszła wraz z przyjaciółką. Wysiadły z widy na piątym piętrze podeszły do lady recepcyjnej. 
- Dzień dobry ja na rozmowę w sprawie pracy - rzekła Dominika do stojącej z drugiej strony mebla kobiety. Ta pokierowała ją do odpowiedniego pokoju. 
- Ula usiądź tu i poczekaj - odezwała się Dominika.  Cieplak skinęła głową na zgodę. 
Usiadła i przyglądała się ludziom, którzy przechodzili. 
- Ruch tu jak na Marszałkowskiej - pomyślała Cieplak. 
W pewnym momencie mignął jej przed oczami jakiś mężczyzna. Miała wrażenie, że go już gdzieś widziała. Mężczyzna też ją zauważył i zawrócił aby upewnić się czy jego wzrok nie płata mu figla. 
- Dzień dobry pani Urszulo - odezwał się do Uli.
- Dzień dobry - odpowiedziała i dodała - pan mnie zna? 
- Nie pamięta mnie pani. To ja panią potrąciłem - rzekł Sebastian.
- Przepraszam nie poznałam pana. Jak pańskie auto, dało się je naprawić? - Olszański zrobił wielkie oczy. To on ją potrącił a ona martwi się jego autem. 
- Tak auto już dawno naprawione. A co panią do nas sprowadza?  A jak pani ręka? - pytał - widzę, że wciąż jest usztywniona - dodał.
- Przyjechałam wraz z koleżanką, która stara się o pracę w tej firmie - wyjaśniła Cieplak - z ręką też jest już lepiej. Prosto stąd jedziemy na ściągnięcie gipsu. 
Nagle Olszański jakby dostał olśnienia i zapytał.
- A czy pani również jak koleżanka szuka pracy? - Ula spojrzała na mężczyznę pytającym wzrokiem ten natychmiast wyjaśnił - przepraszam, ale w dniu kiedy był ten wypadek widziałem teczkę z napisem CV, dlatego domyśliłem się, że poszukuje pani pracy. 
- Nie musi mnie pan przepraszać - rzekła Ula - ale to prawda szukam pracy. Jednak z powodu ręki - wskazała na gips - musiałam odłożyć to na czas jak wyzdrowieję. 
- Mam prośbę. Proszę tu chwilkę poczekać jeśli to tylko możliwe - poprosił Sebastian i nim Ula się odezwała jego już nie było. 
- Marek - wszedł otwierając z impetem drzwi do gabinetu prezesa - Marek jest sprawa - wyrzucił na jednym wdechu Olszański.
- A ty nie umiesz pukać? - odezwał się Dobrzański.
- Przepraszam, ale to jest pilne - mówił kadrowy. 
- Mam teraz rozmowę. Możesz przyjść za jakiś kwadrans?  - usłyszał w odpowiedzi. 
- No... - chciał coś powiedzieć lecz Marek wszedł mu w słowo.
- Seba jestem zajęty - dając przyjacielowi do zrozumienia, że skończył z nim rozmawiać - przepraszam panią za kolegę. On nigdy tak się nie zachowuje - tłumaczył zachowanie przyjaciela. 
- Nic nie szkodzi - odpowiedziała mu Dominika i uśmiechnęła się. Po czym wrócili do przerwanej rozmowy omawiając dokładnie warunki zatrudnienia. Ukoronowaniem tej rozmowy było podpisanie umowy o pracę. Dominika z gabinetu prezesa wyszła jak na skrzydłach. Wreszcie zdobyła wymarzoną pracę a dzięki temu będą mogli wraz z Bartkiem wreszcie pomyśleć o ślubie. Kobieta wiedziała jak bardzo jej chłopakowi na tym zależy. Są przecież parą już od kilku lat. W zeszłe święta Dąbrowski się oświadczył, a ona go przyjęła. I tak naprawdę to na przeszkodzie do wzięcia ślubu stał brak zatrudnienia Dominiki. Fakt Bartek był gotów nawet wziąć kredyt. 
- Bartek, ale poczekajmy jeszcze chwilę. Może wreszcie znajdę pracę i obejdzie się bez kredytu - mówiła. Dąbrowskiemu wówczas zapaliła się kontrolna lampka i powiedział to na głos. 
- A może ty nie chcesz...
- Oczywiście, że chcę kochany. Ale po co mamy na sam początek uwikłać się w długi? - po krótkim namyśle Bartek przyznał jej rację, jednak postawił warunek. 
- Poczekamy jakieś powiedzmy...no pół roku - zgoda rzekła Dominika. 

Dominika wyszła jak na skrzydłach i niemalże unosiła się kilka centymetrów nad ziemią z radości. 
- Ula możemy już iść - rzekła Dominika. Cieplak nawet nie musiała pytać jak poszło mina przyjaciółki mówiła sama za siebie. 
- Musimy chwilkę poczekać - odparła Ula. Widząc pytającą minę przyjaciółki pospieszyła z wyjaśnieniami - wyobraź sobie, że pracuje tu ten mężczyzna co wpadłam pod jego koła. I chwilę porozmawialiśmy i poprosił abym zaczekała - tyle co skończyła mówić pojawił się Olszański. 
- Pani Urszulo zapraszam ze mną  - rzekł i wskazał ruchem dłoni kierunek. To był ten sam kierunek, z którego przyszła chwilę temu Dominika. Cieplak spojrzała to na przyjaciółkę to na kadrowego i ponownie na Dominikę. Ta tylko skinęła głową dając znać Uli aby poszła. 
W duchu cieszyła się, że może nawet nie zdąży wcielić w życie swojego planu. Bo jakaś opaczność działa na korzyść Uli. 

- Proszę tu jeszcze chwilkę zaczekać - usłyszała Cieplak, a Olszański już zniknął za drzwiami - Marek masz teraz chwilę? - zapytał prezesa. Dobrzański wypuścił powietrze z płuc dając do zrozumienia, że nie ma zbyt wiele czasu a ten mu zawraca głowę. 
- Co takiego masz pilnego, że nie dajesz mi pracować? - pytał Dobrzański.
- Posłuchaj, mam idealną kandydatkę na twoją asystentkę - rzekł z tajemniczym uśmiechem na ustach Olszański.
- To znaczy? - zaciekawił się Dobrzański.
- Wyobraź sobie, że jest u nas w firmie ta kobieta co ją potrąciłem i wciąż szuka pracy - Dobrzański zrobił wielkie oczy a po chwili rzekł.
- Poproś ją - Olszański otworzył drzwi i zwrócił się do kobiety.
- Zapraszam pani Urszulo. 
Marek wstał z fotela wyszedł za biurka zapinając guzik przy marynarce i podszedł z wyciągniętą ręką do Cieplak. 
- Marek Dobrzański - przedstawił się. 
- Urszula Cieplak - odwzajemniłam uścisk i również przedstawiła się. 
- Słyszałem od Sebastiana, że poszukuje pani pracy - zaczął Dobrzański. 
- Tak. Nie. To znaczy szukałam przed wypadkiem, a teraz dopóki nie wrócę do zdrowia mogę o tym zapomnieć - wyszeptała. 
- Pani Urszulo ja poszukuję asystentki. I jeśli ten rodzaj pracy by pani odpowiadał jestem gotów poczekać  - rzekł prezes. 
- Poczekać? - nie bardzo rozumiała co miał na myśli.
- Mogę poczekać aż pani wyzdrowieje i zatrudnić - jej oczy zrobiły się wielkości spodka spod filiżanki. 
- Pan mówi poważnie? 
- Bardzo poważnie. Proszę dać znać kiedy będzie pani mogła zacząć. A w międzyczasie może pani dostarczyć do firmy wszelkie dokumenty potrzebne do zatrudnienia. Na początek umowa o pracę na okres próbny trzech miesięcy z kwotą czterech tysięcy złotych później umowa na czas nieokreślony i kwota większa o półtora tysiąca - Ula słuchała tego i nie mogła uwierzyć w to wszystko. 
- Pani Urszulo wszystko w porządku? - zapytał Olszański, który cały czas przysłuchiwał się rozmowie. A widok Cieplak nieco go wystraszył.
- Tak, tak wszystko jest w porządku - odparła wyrwana jakby z jakiegoś transu. 
- Więc jaka jest pani decyzja?  - zapytał Dobrzański. 
- Oczywiście, że jestem zainteresowana - odpowiedziała i dodała - zaraz po wyjściu z pańskiej firmy jadę na badania kontrolne. I jeszcze dzisiaj będę mogła dać znać co i jak.
Pożegnała się z obojgiem panów i wyszła pełna w skowronkach. Kiedy wychodziła z domu nie pomyślała, że ten dzień skończy się tak wspaniale. Cieszyła się jak dziecko, które dostało upragniony prezent. Dołączyła do przyjaciółki a Dominika przyglądała się Uli.
- Co ty taka rozradowana? - dopytywała Dominika.
- Dostałam wspaniałą propozycję pracy a zarobki są oszałamiające - mówiła a uśmiech nie schodził jej z twarzy. 
- To od kiedy zaczynasz? - dopytywała przyjaciółka kiedy wsiadały do samochodu Dąbrowskiego. 
- Co zaczyna? - dopytywał zaciekawiony Bartek.
- Wyobraź sobie kochanie, że Ula również znalazła pracę w tej firmie. A najlepsze, że to tu pracuje ten mężczyzna, któremu weszła pod koła - odpowiedziała mu narzeczona. 
- O gratuluję - zwrócił się do Cieplak - a teraz to co szpitala? - upewnił się. Obie panie pokiwały głową potwierdzająco. 
Wizyta w szpitalu również dawała powody do radości. Okazało się, że żebra wygoiły się a i z ręką też jest bardzo dobrze. Owszem jeszcze Ula odczuwała, że ręka jest słaba jednak lekarz uspokoił.
- Proszę pani ręka była unieruchomiona przez ostatnie kilka tygodni stąd ta słabość. Proponuję zapisać się na rehabilitację oraz zakup piłeczki kauczukowej - Ula słuchała tego co mówił lekarz i kiedy ten skończył zapytała o jeszcze jedną rzecz.
- Czy w tej sytuacji mogę podjąć pracę? 
- Jeśli to nie będzie praca powodująca zbytnie nadwyrężanie tej ręki to nie widzę przeciwwskazań - usłyszała. 
Wyszła na zewnątrz i zanim wsiadła do samochodu, w którym czekali jej przyjaciele wyciągnęła wizytówkę, którą dostała od Marka.


I wystukała na klawiaturze ciąg dziewięciu cyfr, odczekała chwilę i usłyszała.
- Marek Dobrzański, słucham.
- Dzień dobry panie Marku z tej strony Ula Cieplak byłam dzisiaj na rozmowie o pracy.
- Dzień dobry pani Urszulo. Już jest pani po wizycie? 
- Tak i mogę pracę zacząć choćby i od jutra. 
- Zróbmy może tak na jutro przywiezie pani wszystkie potrzebne dokumenty a współpracę zaczniemy od poniedziałku. Jutro już jest czwartek. Niech pani odpocznie jeszcze te kilka dni, bo proszę mi uwierzyć pracy będzie co niemiara. I jeszcze będzie mnie pani przeklinać - mówił a Ula można było wyczuć, że się uśmiecha. 
- W takim razie jutro stawię się z dokumentacją a w poniedziałek już do pracy. Jeszcze raz bardzo dziękuję za danie mi szansy i już panu nie przeszkadzam. Do zobaczenia - Marek odpowiedział tym samym i rozłączył. 
- Niesamowita kobieta. Faktycznie tak jak mówił Seba urodą nie powala, ale ma w sobie coś. Sądzę, że będzie nam się bardzo dobrze pracowało - rozmyślał.

Paulina wciąż nie odzywała się do Aleksa i nawet nie chciała słyszeć o jego jakże genialnym pomyśle. Lecz pan Febo nie zamierzał odpuścić. I wpadł na kolejny pomysł według niego genialny pomysł. Wykonał tylko jeden telefon i wyszedł z domu. Był umówiony w Chianti. 
CDN...