piątek, 19 lutego 2021

SIŁACZKA część VII

 Wyszła z kancelarii i czuła się tak jakby ktoś dodał jej skrzydeł, że może wreszcie coś się zmieni. Cały czas słyszała słowa mecenasa.
- Pani Urszulo proszę mi uwierzyć ta sprawa jest do wygrania. A ja już się postaram aby wyrok był jak najbardziej korzystny dla was. 
Dochodziła do samochodu, w którym czekał Marek. Tak jak obiecał przywiózł ją, ale nie wchodził wolał pozostać w aucie.
- Ty Ula idź, a ja zostanę tutaj. Tak jak obiecałem odwiozę cię po tym spotkaniu do Rysiowa. Z całą pewnością będziesz czuła się swobodniej podczas tej rozmowy - była mu wdzięczna. Faktycznie nie bardzo wiedziała jakby miała rozmawiać z adwokatem przy Marku. 

Wysiadł  z auta jak tylko ją zobaczył. 
- I jak rozmowa? Wszystko w porządku? - zasypał ją kilkoma krótkimi pytaniami. Chociaż był niemalże pewny jaką usłyszy odpowiedź. Miała to wymalowane na twarzy. A on po raz pierwszy widział uśmiech na jej twarzy. Nawet kilka razy zastanawiał się jak może wyglądać jej twarz, gdy się uśmiecha. Był zachwycony.

- Jaki ona ma piękny uśmiech. Szkoda tylko, że tak nie uśmiecha się do mnie - pomyślał w duchu i dodał - cierpliwości Dobrzański i na to przyjdzie pora. 

- Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Ten mecenas obiecał mi pomóc i poprowadzi moją sprawę. Umówiłam się z nim na następne spotkanie we wtorek, mam dostarczyć mu wszystkie dokumenty związane ze sprawą. I wówczas sporządzi odpowiednie pismo do sądu - odpowiedziała jakie zostały poczynione kroki. A już po chwili dodała - dziękuję ci Marek za pomoc. Proszę abyś przekazał moje podziękowania również swojej mamie - mówiła. 
- Nie masz za co dziękować Ula. Zrobiłem tylko to co mogłem, tak samo jak moja mama. Resztę i tak musiałaś sama załatwić - odpowiedział.
- Nie bądź taki skromny. Myślę, że gdyby nie twoja i twojej mamy pomoc nie wiedziałabym o takiej możliwości jak pozwanie o alimenty jego matkę. W ramach podziękowań zapraszam do siebie na kawę i pyszne ciasto. No chyba, że masz jakieś inne plany na dziś - jego to zaproszenie bardzo ucieszyło. Każda taka możliwość spędzenia z nią chociażby kilku dodatkowych minut było czymś wyjątkowym. 
- Zaproszenie na kawę i ciasto mogę przyjąć, ale nie w ramach podziękowań - dodał z uśmiechem po czym wsiedli do samochodu i ruszyli do Rysiowa. 

- Panie Józefie - usłyszał wołanie senior Cieplak robiąc porządki w garażu, odwrócił się i ujrzał zmierzającą w jego kierunku matkę Bartka Dąbrowskiego. Widać było po jej minie, że jest w bojowym nastroju.
- Cóż takiego się stało pani Dąbrowska, że krzyczy aż na pół Rysiowa.
- To pan nie wie co takiego zrobiła Ula?
- A dlaczego mam wiedzieć. Ula jest dorosła i nie musi mi się ze wszystkiego tłumaczyć - odparł Cieplak. 
- Jak ona mogła tak postąpić?
- A może pani mówić jaśniej?
- Proszę sobie wyobrazić, że pańska córka podała mnie o alimenty - mówiła oburzona Dąbrowska.
- I co w tym dziwnego pani Dąbrowska. Skoro Bartek miga się od płacenia to będzie musiała to robić pani. W końcu Przemek to syn Bartka, a pani wnuczek. Nie wiem jak pani wychowywała swojego syna, ale ja moje nauczyłem brania odpowiedzialności za swoje czyny. Mam tylko nadzieję, że z waszej dwójki pani okaże się tą, która jest bardziej odpowiedzialna. 
- Nie zamierzam płacić żadnych pieniędzy na tego dzieciaka. Bartuś twierdzi, że nie ma pewności co do tego, czy to on jest ojcem.
- Sugeruje pani, że moja córka puściła się z innym? To już podłość pani Dąbrowska. Kobieta spojrzała na Cieplaka i wysyczała przez zęby.
- A może ojcem pańskiego wnuka jest ten goguś co ostatnio tak często podwozi Ulę.
- To są brednie pani Dąbrowska. Ten mężczyzna jest tylko jej szefem.
Kobieta nie odpowiedziała odwróciła się i udała do swojego domu. 
Po swoim powrocie z pracy Ula usłyszała od ojca o rozmowie z Dąbrowską.
- Córcia, żebyś ty słyszała jak ona wrzeszczała, że nie zapłaci ani grosza, że mały nie jest synem Bartka. Sugerowała nawet, że może jego ojcem jest pan Marek.
- Mecenas przewidział taki obrót sprawy. I jeśli oni wciąż będą obstawać, że Przemek nie jest synem Bartka sądownie wystąpi o przeprowadzenie badań na ojcostwo. 
- Myślisz, że to coś pomoże? 
- Nie wiem, ale może jak będą mieć wyniki czarno na białym to Dąbrowska weźmie sobie to do serca. I zacznie płacić albo wpłynie na swojego synusia.
Od tej rozmowy minęło zaledwie może kilka dni, gdy Ula spotkała na swojej drodze samego Bartka, wracała tego dnia nieco później z pracy. 
- Jak możesz być taka podła i bezduszna - mówił.
- A możesz jaśniej - odpowiedziała na jego słowa, chociaż domyślała się o co mu chodzi.
- Jak mogłaś podać moją mamę do sądu o alimenty i to w dodatku tak wysokie. Nie wystarcza ci to co zarobisz? To może poproś swojego gościa od Lexusa o podwyżkę.
- Gdybyś płacił nie musiałabym tego robić twojej mamie. Więc pretensje miej do siebie samego. A te alimenty nie są dla mnie tylko dla Przemka. I bądź pewien, że jeśli będziecie twierdzili, że mały nie jest twoim synem. To mój adwokat zażąda badań na ojcostwo - odwróciła się poszła do swojego domu. Nie zamierzała komentować ostatniego zdania.

W pracy niewiele się zmieniło, wciąż Ula była typem samotnika. W dalszym ciągu nie znalazła nikogo z kim mogła pogadać jakoś nie umiała nikogo obdarzyć zaufaniem. Wciąż unikała kontaktów z innymi osobami. Jedyne co się zmieniło to, że umilkły głosy i docinki na temat jej wyglądu. A bynajmniej tak to wyglądało. Rzeczą jasną jest, że nie da się zamknąć wszystkim ust, ale z całą pewnością nie robiono tego jak dotychczas. Kilka razy Marek próbował ją wyciągnąć na jakiś lunch, ale zazwyczaj odmawiała wymigując się różnymi pracami, a niekiedy mówiła. 
- Marek ja nie chcę narażać ani ciebie ani siebie na kolejne docinki i jakieś plotki - tłumaczyła. 
Jedynie kiedy wspólnie gdzieś wychodzili to tylko w sprawach służbowych. On sam zaczynał wątpić w to, że kiedykolwiek będą razem. Że ona spojrzy na niego inaczej, nie jak na swojego przełożonego. Pewnego razu nawet powiedział o tym Aleksowi. 
- Marek poczekaj. Ona jak sam wiesz ma co innego na głowie. Za parę dni rozprawa, która z całą pewnością wiele ją kosztuje zdrowia i nerwów. A zwłaszcza tego drugiego. Wczoraj widziałem tego gościa pod firmą, ale was nie było. Może to i dobrze, przynajmniej Ula miała spokój - mówił Febo.
- Wiesz może i masz rację - w pewnym sensie poparł go Dobrzański, chociaż w sobie aż krzyczał jak bardzo pragnie aby panna Cieplak pozwoliła mu się do siebie zbliżyć - jedynie co mi pozostaje to starać się być przy niej i wspierać - Febo pokiwał głową, że tak właśnie jest na obecną chwilę.
- Mam pewien pomysł i myślę, że to może się udać - zaczął dość tajemniczo Aleks. A widząc pytającą minę przyjaciela podążył z wyjaśnieniem - jak będzie już po sprawie urządzimy małe spotkanie u mnie. Powiesz Uli, że zaprosiłem cię do siebie no nie wiem, może, bo zmieniłem adres i urządzam parapetówkę. I ty nie masz z kim pójść - mówił Aleks - tak wiem co powiesz, że Ula nie lubi kłamstw. Lecz to takie małe i niewinne kłamstewko. Dzięki temu może zaprzyjaźni się z moją Julią, a wówczas to już krótka droga aby spojrzała na ciebie przychylnym okiem.
- Ty to masz fantazję. Chwilami zastanawiam się czy nie pomyliłeś zawodów - mówił z uśmiechem na ustach - ale muszę przyznać, że całkiem niezły ten pomysł. Zobaczymy co da się zrobić. Rozprawa za dwa tygodnie.
- O to dość szybko.
- Tak masz rację. Ale to chyba dlatego, że Ula już wcześniej składała sama wniosek i tylko zmienili albo dołączyli jeszcze drugi egzemplarz gdzie jest mowa kogo będą pozywać o alimenty. Wiem też od niej samej, że ten koleś i jego matka wciąż idą w zaparte i  odgrażają się, że nie zamierzają płacić. 

Dzień przed rozprawą Ula przyszła do Marka z prośbą. 
- Marek czy mogę mieć do ciebie małą prośbę.
- Oczywiście. Przecież wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- Chciałam...chciałam spytać czy nie pojechałbyś jutro ze mną na rozprawę? - wydusiła z siebie.
- Jesteś pewna, że chcesz abym tam był z tobą? - Ula skinęła głową na zgodę. Lecz, gdyby wiedziała jaki będzie przebieg tej sprawy z całą pewnością nie poprosiłaby Dobrzańskiego o pomoc - w takim razie zróbmy tak. Na jutro mamy wolne. Ja przyjadę po ciebie do Rysiowa - Ula chciała mu przerwać i coś powiedzieć, lecz on widząc i przewidując co może powiedzieć ubiegł ją - Ula nie ma żadnego ale. To już postanowione. Nie ma sensu abyś przyjeżdżała do firmy na godzinę czy też dwie. Myślę, że i tak niewiele byłabyś wstanie zrobić, bo głowę miałabyś zaprzątniętą tym co będzie w sądzie - mimo iż z początku nie chciała się zgodzić na takie rozwiązanie to argumenty Marka dały jej do myślenia i  w duchu przyznała mu rację. A co potwierdziła na głos.
- Dobrze niech będzie tak jak mówisz - rzekła i wróciła do swoich obowiązków. 
Marek miał rację co do tego, że nie będzie umiała się skupić w dniu jutrzejszym. Lecz ona w dniu dzisiejszym już tak właśnie się czuła. Nie umiała skupić się nad tym co robiła. Do końca pracy zostały jeszcze ponad dwie godziny. Wstała od biurka i ponownie tego dnia zapukała do gabinetu swojego szefa. 
- Marek, możesz mi dać na dzisiaj wolne? 
- A co się stało?
- Wiesz jakoś nie mogę się skupić nad tym co robię - wyjaśniła. Ten nie zamierzał jej zatrzymywać i pozwolił skończyć na dzień dzisiejszy. Zaproponował, że może ją odwieźć do domu. Odmówiła przepraszając, ale chciała pobyć samej. Rozumiał i nie nalegał. Umówili się, przyjedzie po nią o godzinie dziesiątej. Pożegnała się i wyszła. 

- Proszę wysokiego sądu ja nie mam pewności, czy to dziecko jest synem mojego Bartusia - mówiła Dąbrowska podczas składania zeznań przed sądem. Ula mimo iż liczyła się z takim obrotem sprawy, ale jednak była w szoku. 
- Skąd u pani takie wątpliwości? - padło z ust sędziego.
- Tak twierdzi mój syn. Dodatkowo w ostatnim czasie ta dziewucha widywana była w towarzystwie jakiegoś mężczyzny. Kto wie proszę sądu może to jest ojciec tego chłopca - padło z ust przesłuchiwanej.
- Wysoki sądzie w obecnej sytuacji wnoszę o nakaz przeprowadzenia badań na ojcostwo - odezwał się adwokat Uli, gdy tylko sąd pytał o jakieś wnioski. 
Sąd przychylił się do tego i nakazał zrobienie takowych badań. Dąbrowska jak można było przewidzieć zaczęła się unosić i podważać sensowność takiego badania. 
- Proszę się uspokoić, bo inaczej zostanie pani ukarana karą porządkową - grzmiał główny sędzia. 
Kolejną rozprawę wyznaczono na następny tydzień. Liczyła wraz ze swoim adwokatem, że to będzie ostatnia i wówczas zapadnie wyrok o alimentach. 
Czas od jednej rozprawy do drugiej ciągnął się niemiłosiernie.
Dąbrowska przed salą odgrażała się, że jej syn nie będzie robił żadnych badań. Dopiero po słowach adwokata, który postraszył ją konsekwencjami odpuściła. 
Na następnej rozprawie w końcu ustalono wysokość alimentów, które miała płacić Dąbrowska. Tym razem wydawało się, że przyjęła do wiadomości orzeczenie sądu, a Ula liczyła iż ta będzie płacić. Lecz nie przewidziała tego co czekać ją i małego Przemka będzie w Rysiowie. 
- Ula teraz zapraszam cię na obiad - rzekł jak tylko wyszli z sądu. 
- Przepraszam cię Marek, ale nie mam ochoty. Chciałabym zostać dzisiaj samej. Muszę to wszystko odreagować - mówiła przepraszającym tonem. 
Rozumiał i zaproponował odwiezienie jej do domu. 
- Czy ty nigdy nie odpuszczasz? - zapytała. 
- Co mam odpuścić? Chcę tylko pomóc - odparł. Ale ton jego wypowiedzi nagle się zmienił. 
- Marek nie bądź zły. Bardzo doceniam to, że mi pomagasz, że wspierasz, ale zrozum, ostatnio tak wiele się działo, że chcę zostać samej - próbowała załagodzić sytuację. 
CDN...

6 komentarzy:

  1. Wyrok, wyrokiem ale jeszcze musi być realizowany, a Bartuś z Mamuśka nie odpuszcza. Ule czeka jeszcze chyba trochę ciężkich chwil. A stosunki z Markiem też się mogą popsuć, bo każde z nich inaczej zacznie interpretować zachowanie drugiego. Już nie mogę się doczekać dalszego ciągu. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula zachowanie Marka uznaje za nachalne. A on tylko chce być w pobliżu i pomocny.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkowe popołudnie.
      Julita

      Usuń
  2. Wreszcie jakieś konkrety w sprawie alimentów i choć Dąbrowska jest bardzo wojownicza i podważa ojcostwo Bartusia, to nic jej to nie da. Nawet gdyby zdarzyło się tak, że nie będzie płacić, to sąd poprzez komornika przywróci ją do pionu. Zakładam, że ona żyje z emerytury lub renty i jakby na to nie patrzeć co miesiąc ma regularne dochody. Teoretycznie więc ma z czego płacić. Trochę zabrakło mi nauczki dla Bartka. On za niepłacenie alimentów powinien trafić do ciupy. Jakoś trzeba z niego ściągnąć te zaległe pieniądze, a więzienie daje możliwości zarobkowania swoim pensjonariuszom. Ich wypłaty idą na zajęcia komornicze właśnie.
    Marek zachowuje się zupełnie przyzwoicie i wcale nie uważam, że jest zbyt nachalny. Jest uprzejmy i uczynny. Nic na Uli nie wymusza a wręcz przeciwnie, idzie jej na rękę. Nic dziwnego, bo przecież ją kocha i mam nadzieję, że ona w końcu to dostrzeże.
    Serdecznie pozdrawiam i życzę duuużo zdrówka. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze przyjdzie pora na nauczkę dla Bartusia.
      Ula czuje się nieco osaczona przez Marka. Ale z czasem to się zmieni.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkowe popołudnie
      Julita

      Usuń
  3. Batalia o alimenty zakończyła się sukcesem Uli i jeden kłopot Ula ma mniej. Chociaż decyzja sąd rozwścieczyła Dąbrowskich i ostatniego słowa jeszcze nie powiedzieli. Z nich to ani ojciec, ani babcia. Marek i seniorzy Dobrzańscy już lepiej w tych rolach się sprawdzą w swoim czasie.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dąbrowscy uważają za krzywdzący wyrok. A czy Dobrzańscy będą lepszymi trudno powiedzieć. Ula wciąż trzyma Marka na dystans i traktuje w kategoriach szefa.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w sobotnie słoneczne popołudnie.
      Julita

      Usuń