Wszedł do sekretariatu i pierwsze co zauważył to brak Uli przy biurku.
- Może poszła do bufetu - pomyślał i drugim kompletem kluczy otworzył swoje biuro. Podchodząc do biurka ujrzał teczkę oraz białą kopertę na której pisało " Dla Marka Dobrzańskiego". Rozciął kopertę i wyjął z niej list. Z chwilą jak zaczął czytać jego nogi ugięły się pod nim i gdyby nie fotel to zapewne upadłby na podłogę.
" Drogi Marku
Wiem, że nie tego się spodziewałeś, ale uważam iż tak będzie najlepiej. Zapewne zastanawiasz się teraz dla kogo. Myślę, że dla wszystkich. Nigdy nie chciałam być powodem do tego aby ktokolwiek utracił zatrudnienie. Tak wiem co byś w tym momencie powiedział, ale wolę usunąć się z firmy teraz. Dzięki temu będziesz mógł przywrócić zwolnionych do pracy. Nie chcę wiecznie czuć na swoich plecach zawistnych spojrzeń i traktowania jak jakąś trędowatą. Ja wiem jak wyglądam i nie użalam się nad sobą, ale też nie widzę powodu aby kogokolwiek zwalniać...
W teczce jest moje wypowiedzenie. Proszę abyś je podpisał, a świadectwo przesłał pocztą.
Ula"
- Siedział i z niedowierzaniem czytał list od Uli. Był zły na siebie samego, że nie zauważył jej dziwnego zachowania.
- Co ze mnie za szef? - wyrzucał sobie w myślach. Chwycił za telefon i wybrał jej numer, ale ona nie odbierała. Próbował jeszcze kilka razy lecz bez jakiegokolwiek efektu. Jego złość była coraz większa. Już chyba sam nie bardzo wiedział na kogo, na tę trójkę, którą zwolnili razem z Aleksem, może na siebie samego albo na Ulę. Czuł, że musi coś zrobić. Nie może pozwolić jej odejść. Ta złość na siebie samego, że dopuścił do takiej sytuacji, że był takim ślepcem.
- Jak mogłem nie zauważyć, jak inni traktowali Ulę, ile ona musiała znosić. W dodatku w samotności - wyrzucał sobie - no dobra Dobrzański musisz coś z tym zrobić, a jej nie pozwolić na odejście z firmy, a co za tym idzie w jakimś sensie ode mnie - postanowił działać. Kolejny raz próbował się do niej dodzwonić lecz bez efektów. Chciał pojechać do Rysiowa, ale miał umówione spotkanie z jednym z kontrahentów i nie mógł tego odwołać. Wpadł na jeszcze jeden pomysł, ale musiał iść do kadr po teczkę personalną Uli. Tak jak sądził znalazł tam numer telefonu domowego. Zapisał na niewielkiej karteczce i wrócił ponowienie do swojego gabinetu. Usiadł w fotelu i na klawiaturze wystukał ciąg liczb odczekał chwilę. Zrezygnowany już miał odłożyć słuchawkę, gdy usłyszał jakiś męski głos, przedstawił się i poprosił czy może rozmawiać z Ulą.
- Bardzo pana przepraszam, ale córki nie ma teraz w domu. Pojechała z dzieckiem do lekarza.
- A nie wie pan kiedy wrócą? Chciałem porozmawiać z Ulą, ale nie odbiera telefonu - dopytywał Dobrzański.
- Powinni wrócić za około godzinę. Córka zapomniała zabrać telefon ze sobą. Może jak wróci to przekażę aby do pana zadzwoniła - usłyszał.
- Ja zadzwonię. Nie będę mógł rozmawiać przez jakiś czas, mam spotkanie - odpowiedział po czym rozłączył się.
Spakował do teczki dokumenty i wyszedł na umówione spotkanie, ale jakoś nie umiał się skupić na tym co mówił klient. Cały czas miał w głowie to co napisała Ula.
- Przepraszam pana, ale czy możemy przełożyć to spotkanie na inny dzień? - zaproponował Dobrzański.
- Pan raczy żartować - usłyszał w odpowiedzi.
- Proszę mi uwierzyć, że jestem bardzo daleki od żartowania - odpowiedział mężczyźnie Marek.
- W takim razie proszę podać mi powód, który sprawi, że umówimy się na inny termin. Ale nie obiecuję, że nastąpi to dość szybko.
- Otóż w mojej firmie wystąpiły pewnego rodzaju sprawy, które muszę wyjaśnić - mówił prezes, nie chciał wdawać się w konkrety. Uważał, że sprawy wewnątrz firmy nie powinny nikogo z zewnątrz interesować. Lecz widząc niewyraźną minę swojego rozmówcy uznał iż musi powiedzieć - w ostatnim czasie okazało się iż doszło do czegoś w rodzaju mobbingu. I aby sprawy nie zaszły za daleko muszę wszystko wyjaśnić w miarę możliwości jak najszybciej - skończył i zanurzył usta w szklaneczce z wodą mineralną. Najwyraźniej w jego wyjaśnienia uwierzył Kubacki, bo zgodził się na przesunięcie terminu i to już za dwa dni. Marek podziękował i wrócił do firmy, ale tylko na kilka minut. Nie zamierzał dzwonić, sądził iż może okazać się, że ona nie będzie chciała rozmawiać. W firmie od razu poszedł do Aleksa i wyjaśnił mu co się wydarzyło i jakie ma w związku z tym plany. Opowiedział mu również o rozmowie z matką na temat tego co usłyszeli podczas kłótni Uli z Bartkiem. Febo poparł Marka w tym co zamierzał zrobić, a sam wpadł na pewien pomysł. Marek wyszedł, a Aleks poprosił Anię aby zwołała zebranie.
- Proszę abyś powiedziała, że to zebranie jest obowiązkowe dla każdego - mówił Febo. Ania bez słowa sprzeciwu wykonała polecenie. I mimo iż nie wszystkim to się podobało w sali zjawili się wszyscy.
- Posłuchajcie moi drodzy widzę, że nie wiele wynieśliście z tego jak zostało zwolnionych parę osób w ostatnim czasie. Sądzicie, że to było na pokaz? Jeśli tak, to jesteście w błędzie. Nikt nikogo nie będzie poniżał, ubliżał drugiemu, wyśmiewał. Bądźcie pewni, że tak długo jak ja i Marek będziemy rządzić w tej firmie nie pozwolimy na takie zachowanie. Każdy kto wciąż tak będzie się zachowywał wobec kogokolwiek z firmy to straci zatrudnienie. Czy wszystko jasne?
- Panie dyrektorze czy wy nie przesadzacie. Przecież nic takiego się nie stało - usłyszał kogoś z tyłu sali.
- Tak myślisz. A co jakbyś to ty stał się obiektem takiego zachowania? I co milczysz? Powtórzę nie ma naszej zgody na takie traktowanie kogokolwiek. Teraz pożegnam się z państwem. Proszę rozejść się do swoich zajęć - wszyscy po kolei opuszczali salę i coś szeptając komentowali. Febo domyślał się co było tematem tych szeptów. Ale też wiedział, że nie jest w stanie zwolnić wszystkich pracowników, a jednak wpadł na jeszcze jeden pomysł. Następnego dnia zamierzał podzielić się tym z Markiem.
W tym samym czasie co Aleks załatwiał sprawy w siedzibie FD do Rysiowa dotarł Marek.
- Dzień dobry, nazywam się Marek Dobrzański - przywitał się i przedstawił po tym jak otworzył mu młody mężczyzna.
- Dzień dobry Maciek Szymczyk. Pan zapewne do Uli - rzekł Maciek.
- Tak jestem jej szefem. Dzwoniłem dzisiaj, ale jej nie zastałem. Chciałem z nią porozmawiać. Czy ją zastałem?
- Jest w domu. Proszę wejść - zaprosił gościa do środka - Ula masz gościa - zawołał i po chwili dodał - to ja nie przeszkadzam. Dowiedzenia panu - pożegnał się i opuścił dom przyjaciółki.
- Marek? Co ty tu robisz? - wydukała Cieplak, gdy tylko ujrzała go w przedpokoju.
- Chyba mamy do pogadania - rzekł.
- Marek wszystko co miałam do powiedzenia napisałam ci w liście - mówiła po tym jak weszli do jej pokoju.
- Może i ty powiedziałaś według ciebie wszystko, ale ja nie. Ula nie zgadzam się z tym co napisałaś oraz nie zamierzam podpisać twojego wypowiedzenia. Proszę cię abyś wróciła do pracy. Obiecuję ci, że to się nigdy nie powtórzy - mówił.
- Marek przecież, nie wszystkim zamkniesz usta, nie zwolnisz każdego kto tylko coś powie nie tak - mówiła.
- Ula wiem, że to co powiem może być ciosem poniżej pasa. Masz dziecko, rodzinę na utrzymaniu, twój tato potrzebuje leków. Nie możesz wiecznie uciekać - użył argumentów, które mimo iż zabolały dały jej do myślenia - Ula jeśli potrzebujesz kilku dni wolnego, aby to sobie przemyśleć to proszę bardzo - dodał Dobrzański. Cieplak tylko skinęła głową na tak. W jakimś sensie poczuł ulgę, że nie obstawała przy odejściu z pracy. Liczył iż jednak zostanie a dzięki temu będzie miał ją blisko siebie.
Czuł, że z każdym dniem coraz bardziej się w niej zakochuje.
- Ula chciałem coś jeszcze powiedzieć. Mam tylko nadzieję, że nie pogniewasz się na mnie - odezwał się po chwili milczenia, ale nie widząc żadnej reakcji z jej strony postanowił wyjść.
- Co takiego? - usłyszał.
- Na początku chcę przeprosić, ale mimo woli byliśmy wraz z Aleksem świadkami jak mówiłaś coś o alimentach. Doszedłem do wniosku, że chyba ten facet nie jest chętny do ich płacenia. Rozmawiałem później z moją mamą na ten temat. I jest jeszcze jeden sposób na to abyś otrzymywała alimenty... - Ula siedziała i słuchała tego co mówił Marek i nagle mu przerwała.
- Ja już chyba wyczerpałam wszystkie możliwości - wzruszyła ramionami.
- A co jeśli jest jeszcze jeden? - zapytał i pospieszył z wyjaśnieniami - możesz podać o alimenty jego rodziców - oczy panny Cieplak zrobiły się wielkości pięciozłotówki.
- Ale mnie nie stać na adwokata - argumentowała.
- Posłuchaj moja mama prowadzi fundację, która wspiera i pomaga osobą potrzebującym pomocy. Z jej fundacją współpracuje bardzo dobry adwokat. Jeden z lepszych w stolicy. Za usługę nie zapłacisz ani grosza. Jeśli się zgodzisz to jutro zadzwonię do mamy i spróbuję umówić cię na spotkanie.
- Jeśli możesz to umów - rzekła po chwili namysłu. Uznała, że to skoro nie może wyegzekwować pieniędzy od ojca małego to niech babcia to robi.
Posiedział w rodzinnym domu Uli jeszcze krótką chwilę i wrócił do siebie.
Kwadrans później po tym jak mały Przemek bawił się z Betti Ula mogła spokojnie porozmawiać z ojcem.
- Miły i taki uprzejmy ten twój szef córcia - zaczął Józef.
- Tak - odparła - wyobraź sobie, że przyjechał aby powiedzieć mi co załatwił w mojej sprawie - nie zamierzała mówić ojcu o tym co działo się w firmie - mówiłam ci jakiego wstydu narobił mi Bartek pod firmą - Cieplak pokiwał głową, że pamięta - właśnie, a Marek był tego świadkiem. I w moim imieniu skontaktował się ze swoją mamą prosząc o radę. Ta podpowiedziała mu o alimentach od dziadków. Postanowiłam skorzystać z tej rady. Jutro jak będę w pracy Marek ma mi powiedzieć na kiedy umówił mnie z adwokatem.
- Córcia jeśli tylko jest taka możliwość to warto skorzystać. Ale czy Dąbrowska będzie płacić to już inna sprawa - wiedziała, że ojciec ma w jakimś sensie rację, lecz te pieniądze należały się jej synowi.
Wieczorem uszykowała sobie ubranie na następny dzień i miała już się położyć, gdy usłyszała przychodzącą wiadomość.
"Przepraszam, że przeszkadzam, ale nie powiedziałaś mi na ile dni bierzesz wolnego?"
"Jutro będę w pracy" - wystukała i wysłała wiadomość zwrotną.
Marek odczytał wiadomość i uśmiechnął się do siebie, widać było jak ucieszyła go ta wiadomość.
Następnego dnia Ula pojawiła się w firmie kilkanaście minut przed Markiem. Zajęła swoje miejsce, włączyła komputer i zaczęła przeglądać pocztę. Tak zajęła się pracą, że nie zauważyła jak minęło te kilkanaście minut. Oderwała się od swoich obowiązków, gdy usłyszała czyjś głos. Podniosła głowę i ujrzała stojącego obok biurka Aleksa.
- Marek coś ty z nią zrobił? - padło z ust Febo jak tylko ujrzał Dobrzańskiego wchodzącego do biura.
- Ja nic - odparł mu z uśmiechem - przypominam ci, że to ty mi podsunąłeś takiego pracusia.
- Cześć Ula - zwrócił się do swojej asystentki i jednocześnie kobiety, którą pokochał, a która nie miała o tym pojęcia.
- Cześć - odparła - zaraz przyniosę ci pocztę - dodała.
- Dziękuję Ula. Ja też mam dla ciebie coś ważnego - usłyszała.
Marek w pierwszej kolejności załatwił sprawę z Aleksem, a następnie poprosił Cieplak o przyniesienie poczty i poinformował o rezultatach swojej rozmowy z mamą.
- Ula jeśli możesz to mecenas spotka się z tobą dwunastego w siedzibie fundacji o godzinie czternastej.
- Jeśli tylko ty nie masz nic przeciwko to jak najbardziej. Dasz mi adres, a ja sprawdzę jak tam dojechać.
- Nie widzę problemu. Powiem więcej jeśli się zgodzisz to sam cię tam zawiozę - widział, że chce zaprotestować - Ula nie ma żadnego problemu. W ten sposób nie będziesz błądzić.
CDN...
No to jedna bitwa wygrana, Ula wróciła do FD. Teraz Marek musi jakoś się do Uli zbliżyć i powiedzieć o swoich uczuciach. Oj, chciałbym zobaczyć minę Dąbrowskiej jak dostanie pozew o alimenty 🤣 Pozdrawiam serdecznie i czekam na dalszy rozwój sytuacji.
OdpowiedzUsuńTo tylko bitwa, ale jak bardzo ważna dla Dobrzańskiego. Teraz kiedy Ula już wróci do firmy Marek będzie mógł zastosować metodę małych kroków.
UsuńPrzepraszam, że odpisuję dopiero teraz, ale zdrowie odmówiło mi posłuszeństwa.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w sobotnią późną porę.
Julita
Ula to jednak wrażliwa osoba. Naprawdę sądziła,że jak odejdzie z firmy, to przestaną gadać na jej temat? Jak na mój gust zachowała się trochę naiwnie. Najważniejsze, że zgodziła się wrócić do firmy. Teraz powinna posłuchać adwokata i napisać pozew przeciwko swojej niedoszłej teściowej. Tu nie ma się co użalać nad Dąbrowską, bo ona sama nie poczuwa się do roli babci i w dodatku nie wywiera nacisków na tego nieroba, swojego syna, żeby wreszcie poszedł do pracy i zaczął zarabiać. Może jak mamusia poczuje ciężar opłat alimentacyjnych to wreszcie wpłynie na synka i wymusi na nim odpowiedzialność z to co spłodził. Mam nadzieję, że sprawa rozstrzygnie się szybko i na korzyść Uli.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. )
Ula nie zamierza się użalać nad żadnym z Dąbrowskich. Marek wysunął jeden z ważniejszych argumentów, które sprawiły iż ona postanowiła wrócić. Dla niej najważniejsza jest rodzina i to było najważniejsze.
UsuńPrzepraszam, za tak późną odpowiedź, ale moje zdrowie odmawia mi współpracy ze mną.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w sobotnią późną porę.
Julita
Julita
UsuńMam nadzieję, że to nic poważnego i szybko przejdzie. Trzymam za to kciuki. Pozdrawiam. :)
Marek postawił Ulę w jednym fragmencie wyżej od pracy. Z jednej to dobrze o nim świadczy a z drugiej mógł firmę na kłopoty finansowe narazić. Na szczęście udało się mu z jednym i z drugim. Oby Ula miała lepiej po powrocie do firmy. Może powinna zrobić coś takiego co wszyscy docenią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Marek miał tego świadomość i wiedział z czym to się wiąże. Był na to przygotowany i miał tak zwany plan b jeśli chodzi o rozmowę biznesową. Czy będzie miała lepiej trudno powiedzieć. Ludzie są różni i nie da się przewidzieć ich zachowania.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w niedzielny wieczór.
Julita
Markowi udało się przekonać Ulę do powrotu do firmy. Ula narazie nie wie o uczuciach szefa względem niej ,ale wkrótce pewnie nadejdzie taki moment w którym się dowie. Teraz najważniejsze, żeby rozwiązała się sprawa z alimentami. Pozdrawiam serdecznie i zdrowia życzę.
OdpowiedzUsuńJustynko, dlaczego u Ciebie głucho i ciemno. Gdyby nie komentarze pomyślałabym, że na dobre znikłaś w eterze. Pozdrawiam.
UsuńUla jak na razie traktuje Marka jako swojego szefa. Ale bądź pewna, że z czasem spojrzy na niego inaczej. Lecz czy to wystarczy aby się zakochać? Czas pokaże.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w poniedzialkowy wieczór.
Julita