piątek, 29 stycznia 2021
SIŁACZKA część IV
piątek, 22 stycznia 2021
SIŁACZKA część III
piątek, 15 stycznia 2021
SIŁACZKA część II
piątek, 8 stycznia 2021
SIŁACZKA część I
sobota, 2 stycznia 2021
CZY TO JEST PRZYJAŹŃ...? część XIII
Ula usiadła na kanapie i wiedząc, że ta rozmowa może być stosunkowo długa chwyciła za telefon.
- Muszę zadzwonić do domu aby się nie martwili - wyjaśniła widząc minę Marka, który przyniósł dwie filiżanki z czarnym płynem. Ten nie chcąc jej przeszkadzać wyszedł z pokoju do sypialni. Wrócił po kwadransie, Ula zdążyła poinformować ojca, że będzie w domu późno albo nawet dopiero następnego dnia.
- Tato wiem co robię. Bądź spokojny, jestem bezpieczna - mówiła krótkimi zdaniami - rozumiała obaw ojca zwłaszcza, po ostatnich wydarzeniach.
- Córcia ja nie zamierzam się wtrącać w twoje sprawy, ale proszę cię uważaj na siebie - usłyszała od ojca.
Skończyła rozmawiać przez telefon zanim Marek ponownie wrócił do salonu. Przez chwilę słyszała jego podniesiony głos, on również rozmawiał, ale jak widać nie była to zbyt dobra rozmowa. W końcu pojawił się w salonie. Przez jakiś czas można było wyczuć coś w rodzaju napięcia, tak jakby wisiały nad nimi jakieś ciężkie, ołowiane chmury. Każde miało do powiedzenia coś co było bardzo ważne, i z całą pewnością będzie powodowało oczyszczenie ich relacji. Mimo to żadne nie potrafiło zacząć tej rozmowy.
- Marek. Ula - zaczęli jednocześnie.
- Proszę ty pierwsza - rzekł Marek. Ula spuściła głowę jednocześnie bawiąc się koniuszkiem bluzki i czując jak się cała poci. Liczyła, że Marek będzie chciał jednak zacząć mówić jako pierwszy, a ona w ten sposób będzie miała więcej czasu na ułożenie tego co chce mu powiedzieć. W końcu podniosła głowę i spojrzała wprost w jego oczy. Nie umiała odczytać co w nich widzi czy to strach i obawa przed tym co może usłyszeć a może to smutek, że wszystko tak się zagmatwało.
- Tak naprawdę to nie wiem od czego zacząć - niemal wyszeptała - ale myślę, że zacznę od początku tak chyba będzie najlepiej - Marek siedział i wręcz miał wrażenie jakby jego ciśnienie przekroczyło chyba górną granicę i to przynajmniej dwukrotnie - długo zastanawiałam się czy będę wstanie ci wybaczyć to jak mnie potraktowałeś, jak zakpiłeś z moich uczuć. Przyjęcie propozycji dalszej pracy w firmie było dla mnie dość trudną decyzją, nie wiedziałam czy dam radę. Na dzisiaj wiem, że to była dobra decyzja. Z czasem ten ból był na tyle mały, że mogłam zaoferować ci swoją przyjaźń. Z czasem jak wiesz poznałam Andrzeja, myślałam, że to będzie to. Lecz stało się inaczej, sam widziałeś jak. Kiedy powiedziałeś mi o ciąży Pauliny poczułam coś w rodzaju zazdrości, ale szybko odsunęłam to od siebie a przynajmniej tak mi się wydawało. Cieszyłam się twoim szczęściem, życzyłam ci jak najlepiej. Cały czas twierdziłam, próbowałam sama siebie przekonywać, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Twoje starania się, niesienie mi pomocy, bycia w pobliżu brałam za przyjaźń. Lecz kiedy po tych dwóch tygodniach kiedy to mieszkałam tu wróciłam do Rysiowa wciąż nie umiałam przestać o tobie myśleć. Powiedziałam o tym Maćkowi, a on dał mi do przeczytania list - zauważyła coś na wzór zaskoczenia ze strony Marka - tak nigdy wcześniej go nie czytałam. Maciek go znalazł po moim wyjeździe i schował, mimo iż mówiłam aby go zniszczył. Z każdym kolejnym przeczytanym słowem uzmysławiałam sobie coś bardzo ważnego. Że to co uznawałam za przyjaźń było niczym innym jak miłością do ciebie - oczy Dobrzańskiego w tej samej sekundzie zrobiły się wielkości pięciozłotówki, ale nie przerywał jej - tego wieczora postanowiłam z tobą porozmawiać następnego dnia, jak tylko przyjdziesz, ale ty nie pojawiłeś się w pracy. A kiedy trafiłeś do szpitala zrozumiałam, że jeśli cię stracę to nie będę umiała bez ciebie żyć. Jednak słowa twojej mamy dały mi również do myślenia i z tej wielkiej miłości do ciebie chciałam odejść z firmy. Zapewne zastanawiasz się co takiego usłyszałam - pokiwał głową na tak - powiedziała, że wszystko co złego się z tobą dzieje to moja wina. I chyba miała rację. Proszę nie patrz na mnie tak dziwnym wzrokiem. Jeśli popatrzeć na to z boku, to tak wygląda. Od samego początku jak tylko pojawiłam się w firmie ty masz jakiś wypadek albo jesteś pobity. Jak nie przez Dąbrowskiego to teraz przez Andrzeja - Marek chciał jej przerwać, ale nie pozwoliła mu - wczoraj po tym jak już wiedziałam co z tobą. Poprosiłam Maćka aby zawiózł mnie na komisariat i tam nagrałam moją rozmowę z kuzynem Andrzeja. Tak dobrze myślisz jego kuzyn jest policjantem. Nagrałam go jak przyznaje się do pomocy w wyjściu Andrzeja z aresztu, ale i odgrażał się. Rozmawiałam już o tym z twoim tatą, a on obiecał spotkać się z adwokatem i pomóc - skończyła i upiwszy łyk kawy czekała na to co chciał jej powiedzieć Marek. Lecz ten milczał tak jakby przetrawiał to wszystko co od niej usłyszał. Ale najważniejsze czego był pewny to, to że ona wciąż darzy go miłością. Faktem było to, że nie powiedziała wprost, że go kocha, ale przecież przyznała, że zrozumiała co do niego czuje. Poczuł się tak jakby ktoś zdjął mu z pleców ogromny głaz. W końcu zebrał się w sobie na tyle by móc zacząć wyjaśniać.
- Ja tak jak i ty zacznę od początku - wiedział, że nie będzie to ani miłe, ani przyjemne bynajmniej na początku, ale obiecał wyjaśnić wszystko od początku do końca - wiem jak bardzo cię skrzywdziłem tym co zrobiłem. Na początku naszej znajomości owszem bawiłem się tym. Te nasze spotkania organizowałem w tylko jednym konkretnym celu aby nie stracić tych cholernych udziałów. Ale z czasem polubiłem te nasze spotkania i chciałem ich coraz więcej. W końcu dotarło do mnie coś bardzo ważnego. A stało się to tam nad Wisłą, chociaż nie, zrozumiałem to w gabinecie, kiedy to opuściłaś go. Zacząłem się denerwować, gdy nie odbierałaś, nie wiedziałem gdzie mam cię szukać. Wówczas dotarło do mnie, że nie liczą się żadne udziały, żadne inne rzeczy, a jedynie ty sama. Bałem się o ciebie i wariowałem ze strachu i odetchnąłem dopiero jak zadzwoniłaś. Wiem powinienem już wtedy ci wszystko powiedzieć, ale nie wiedzieć czemu tego nie uczyniłem. Nie zamierzam się tłumaczyć jakimiś kłamstwami i wymyślonymi historyjkami - Ula siedziała i słuchała tego co mówił a jej policzki były mokre od łez, jednak mu nie przerywała. Chciała go wysłuchać tak jak on ją - W końcu przyszedł ten cholerny dzień, kiedy dowiedziałaś się o intrydze, a dla mnie to oznaczało koniec. Wiedziałem, że właśnie straciłem to co najważniejsze, że straciłem osobę, którą pokochałem całym sercem. Kiedy zdecydowałaś się wrócić do firmy moje serce zawirowało, zauważyłem światełko w tunelu. A za chwilę zgasło, gdy dowiedziałem się o Andrzeju. To wówczas zdecydowałem się na powrót do Pauliny. ale wiąż liczyłem, że może kiedyś jeszcze będziemy mogli być razem. Szczerze się ucieszyłem kiedy zaproponowałaś mi przyjaźń, bo w ten sposób mogłem być bliżej ciebie. Lecz kiedy Paulina powiedziała mi o ciąży mój świat znowu runął. Nie chodzi mi o dziecko, a o to, że teraz z całą pewnością nie będziemy razem. Z czasem zacząłem cieszyć się, że zostanę ojcem. Wówczas stał się ten wypadek. W sobotę jak odwiozłem cię do Rysiowa postanowiłem zrobić porządki z rzeczami Pauliny, a tam znalazłem coś co mnie zszokowało. Okazało się, że ona celowo przyleciała wcześniej do kraju. Była umówiona z lekarzem, który miał przeprowadzić zabieg usunięcia ciąży - Cieplak była w szoku, nie umiała zrozumieć takiego postępowania. Marek sądząc, że ona nie zbyt wierzy w to, wstał i podszedł do komody, wyjął szarą kopertę i podał aby sama mogła to zobaczyć. Dodatkowo było tam kilka notatek od jakiegoś detektywa, mówiące, że Marek nie spotyka się z żadną inną kobietą - Ula uwierz mi kocham cię bardziej niż własne życie, nie ma dla mnie nikogo ważniejszego od ciebie - mówił będąc przy niej, klęczał i wpatrywał się wprost w te piękne, załzawione oczy. W pewnym momencie Ula powiedziała to co zabrzmiało jak najlepsza melodia dla Marka.
- Kocham cię tak samo mocno - ten po usłyszeniu tych kilku słów poderwał się na równe nogi, poderwał Ulę i trzymając w mocnym uścisku zaczął kręcić się w około - Marek postaw mnie, nie powinieneś jeszcze niczego dźwigać - mówiła panna Cieplak.
- Ciebie mogę - odparł z uśmiechem, ale nie tylko usta mu się śmiały. Jego oczy, można powiedzieć, że cała dusza mu się cieszyła. Wreszcie poczuł się szczęśliwy. W końcu ją postawił a na jej ustach wycisnął pełen miłości pocałunek. Ponownie usiedli na kanapie, a Marek powrócił do tego co mu powiedziała Ula na temat matki i Andrzeja - Ula moją matką się nie przejmuj, kiedyś jej przejdzie. Z Andrzejem poradzimy sobie razem. Tato jeśli obiecał pomóc to z całą pewnością tak będzie.
Kiedy skończyli rozmawiać, a raczej wyjaśniać te nieporozumienia, te zawiłości jakie powstały między nimi okazało się, że jest tak późna pora było dobrze po północy. Tej nocy mimo że wyznali sobie miłość i wyjaśnili to jednak każde poszło spać do swojej sypialni. Marek nie chciał niczego przyspieszać, poganiać Uli. Doskonale wiedział, że nadejdzie ten czas, a on musi być cierpliwy. Był zły na matkę, nie mógł zrozumieć jak mogła nagadać takich rzeczy Uli. Postanowił to z matką wyjaśnić, nie pozwoli aby ktokolwiek tak traktował jego ukochaną.
Rano Ulę obudził zapach świeżo parzonej kawy. Podniosła zaspane jeszcze powieki, a jej oczom ukazał się Marek trzymający w rękach tacę z dwoma filiżankami kawy i kanapkami.
- Dzień dobry - usłyszała.
- Dzień dobry Marek - odpowiedziała i w tym momencie na jej nogach znalazła się taca.
- Proszę to dla ciebie kochanie - rzekł ukazując swój największy atut w postaci dołeczków w policzkach.
Ula była w pracy, a Marek ze względu na zwolnienie lekarskie jakie miał jeszcze postanowił wykorzystać na rozmowę z matką oraz dowiedzieć co załatwił ojciec i co on może jeszcze zrobić. W pierwszej kolejności załatwił sprawę z Heleną. Rozmowa, a raczej kłótnia z matką zakończyła się słowami.
- Albo zaakceptujesz Ulę jako moją dziewczyną a w niedługim czasie jako moją żonę...
- A jak nie? - weszła mu w słowo.
- Możesz zapomnieć, że masz syna - odparł jej syn. Poczuła się tak jakby dostała w twarz, ale już na to nie odpowiedziała.
Za to rozmowa z ojcem nieco poprawiła mu humor. Krzysztof po tym jak Ula przekazała mu nagranie i opowiedziała o wszystkim ten pojechał do adwokata. Adwokat zadziałał dość szybko. Obiecał zająć się sprawą i najpóźniej w ciągu kilku dni powinien mieć gotowe odpowiednie pisma. Marek był wdzięczny ojcu za to co zrobił. Prosto z domu rodziców pojechał do firmy.
- Co ty tu robisz? - pytała Ula, gdy tylko ujrzała go na korytarzu.
- Myślałem, że ucieszysz się na mój widok - odparł robiąc minę cierpiętnika.
- Cieszę się, ale powinieneś odpoczywać i nie przemęczać - rzekła. Weszli do jej gabinetu, a tu już Marek się nie hamował i obejmując ją w pasie zaczął namiętnie całować. Oderwał się od niej w chwili jak poczuł jak ta niemalże omdlewa w jego ramionach.
- No proszę jesteś pierwszą kobietą, która mdleje od moich pocałunków - mówił śmiejąc się, Ula mu wtórowała. W końcu przestali się oboje śmiać i Marek powiedział czego dowiedział się od ojca oraz o przebiegu rozmowy z Heleną.
- W sprawie Andrzeja i jego kuzyna już dzwonił dzisiaj do mnie mecenas Gwóźdź. Jestem z nim umówiona na jutro rano - mówiła lecz Marek miał wrażenie jakby coś było nadal nie tak.
- Ula czyżbyś się nie cieszyła? A może żałujesz tego? - dopytywał
- Nie mam czego żałować jeśli chodzi o tego drania. Mam nadzieję, że uwolnię się od niego na zawsze. Jest tylko jedna sprawa, która mnie martwi - widząc pytające spojrzenie Dobrzańskiego postanowiła wyjaśnić - z mojego powodu pokłóciłeś się z mamą - chciała coś jeszcze powiedzieć, ale on jej nie dał.
- Kochanie to nie twoja wina. Mama już taka jest. Sądzę, że nawet jakbym miał dziesięć innych kobiet, żadna nie będzie godna zostać moją żoną tego zaszczytu według mojej mamy mogła dostąpić jedynie Paulina. Ale to jest moje życie nie jej. A ja kocham ciebie i to się nie zmieni - mówił patrząc jej prosto w oczy po czym zmienił temat i pytał - to co po pracy przyjadę po ciebie i jedziemy najpierw coś zjeść a później pojedziemy do mnie - ni to stwierdził ni to spytał. Ula pokręciła głową, że nie do końca.
- Możemy pojechać coś zjeść, ale dzisiaj wracam na noc do domu. Należą się im też wyjaśnienia. Ale myślę, że do końca następnego tygodnia już zamieszkamy razem. Oczywiście jeśli twoja propozycja wciąż jest aktualna.
- Czy jest aktualna? Dziewczyno lejesz miód na moje uszy. Już nie mogę się doczekać. Ale pozwolisz się odwozić do domu i przywozić do pracy przez ten czas? - Ula zgodziła się wiedząc, że ten nie da jej inaczej spokoju. Bardzo kochała tego wariata i wiedziała, że on ją tak samo.
Czas płynął swoim rytmem Marek wrócił do zdrowia i pracy. Ula tak jak obiecała zamieszkała u niego. Mecenas Gwóźdź działał z zawrotną prędkością i już w przeciągu dwóch tygodni były gotowe wnioski do sądu z oskarżeniem Andrzeja o pobicie Uli i Marka, złamanie zakazu zbliżania się. Kolejny dotyczył kuzyna Andrzeja. Helena wciąż nie mogła pogodzić się tym kogo wybrał jej syn. Marek jednak nie przejmował się tym dla niego ważna była Ula i ona się tylko liczyła. Sprawa przeciwko tym dwóm panom odbyła się w przeciągu trzech miesięcy od dnia złożenia sprawy w sądzie. Podczas składania zeznań Andrzej nie odezwał się ani razu, za to siedział i był pewny, że i tym razem mu się uda wykręcić od kary. Jego sprawa trwała znacznie dłużej niż jego kuzyna. Widział, że tamten stracił posadę, ale miał kilku kumpli i sądził, że oni mu pomogą. Jakie było jego rozczarowanie, gdy każdy z nich jak jeden mąż zeznawali przeciwko i opisywali go jako człowieka nie liczącego się z nikim i niczym.
Natomiast jego kuzyn z początku próbował się bronić mówiąc, że nie wiedział jaka była prawda. Mówił, że jego kuzyn wmawiał mu iż to są pomówienia i dlatego mu pomagał. Jednak nikt mu nie wierzył i został skazany na pięć lat więzienia i utracił prawo do wykonywania zawodu policjanta dożywotnie.
Andrzej za wszystkie swoje poczynania otrzymał wyrok piętnastu lat pozbawienia wolności oraz miał zapłacić odszkodowanie Uli oraz Markowi w wysokości pięćdziesięciu tysięcy złotych. Ten uznał, że będzie się odwoływał, ale i podczas tej rozprawy wyrok został utrzymany.
Po tym wszystkim Marek oświadczył się swojej ukochanej Uli. Zanim doszło do ślubu wyremontowali i urządzili dom, ten sam, który Marek miał w planach sprzedać.
- Marek, a może tak zamiast sprzedawać ten dom to byśmy go wyremontowali i urządzili po swojemu? - zaproponowała mu Ula.
- A nie przeszkadza ci, że mieszkałem tu wraz z Pauliną? - pytał.
- To tylko dom, co jest winny? Możemy go przystosować do swoich potrzeb. Jest położony w spokojnej dzielnicy, w pobliżu jest przedszkole, szkoła, przystanek - próbowała go przekonać. I jak się okazało nie musiała zbyt długo, on był gotów zdobyć dla niej nawet gwiazdkę z nieba. W ten sposób na kilka dni przed planowanym ślubem ich dom przeszedł gruntowny remont począwszy od odnowienia elewacji, a skończywszy na całkowitym przemeblowaniu i odmalowaniu wszystkich pokoi, dwóch łazienek, kuchni poprzez wymianę mebli. Jeden z mniejszych pokoi zostawili nie umeblowanym i mieli temu konkretny cel. Ślub odbył się w ostatnią sobotę marca. Było skromnie, bo tak chcieli oboje. Żadne nie chciało wesela z pompą, zaprosili jedynie najbliższą rodzinę oraz kilkoro przyjaciół.
Helena z początku twierdziła, że nie zamierza brać udziału w tym jak się wyraziła cyrku, jednak zmieniła zdanie, gdy jednego razu w tajemnicy przed Markiem Ula pojechała do jego rodzinnego domu.
- Pani Heleno chciałam porozmawiać to bardzo ważne - zaczęła, gdy ta ostentacyjnie pokazała, że Ula nie jest mile widziana - wiem co pani o mnie myśli, ma pani takie prawo. Ale gdyby tylko pani pozwolił mi pokazać jaka jestem, było by inaczej. Obie chcemy tego samego, szczęścia dla Marka, lecz jak widać każda z nas inaczej to szczęście pojmuje. Rozumiem jak bardzo pani kochała Paulinę, ale jej już nie ma. Ja kocham Marka tak samo mocno jak on mnie. Wiem, że jeśli pani nie przyjedzie na nasz ślub on będzie nieszczęśliwy. Ja nie proszę o to dla siebie a dla niego. Dlatego proszę się zastanowić nad tym co powiedziałam.
Nastał ten wyjątkowy dzień. W niewielkim Rysiowskim kościółku najpiękniejsza para młodych składała przysięgę małżeńską mówiąc o wierności, byciu ze sobą w zdrowiu i chorobie. Że będą ze sobą na dobre i na złe. Przed kościołem zebrali się wszyscy chcąc im złożyć życzenia. Widziała, że Marek wzrokiem szukał wśród zgromadzonych matki, lecz tej nie widział.
- Spokojnie kochanie, może jeszcze przyjdzie - próbowała go uspokoić, gdy jechali na salę. Miała rację w drzwiach sali wraz z ojcem Uli stała Helena Dobrzańska aby przywitać młodych chlebem i solą.
W końcu nadszedł czas na toasty mówił Krzysztof, Józef, gdy ten drugi skończył wstała Helena.
- Moi drodzy powiedziane było już chyba wszystko na wasz temat. Ale ja chciałabym podziękować Uli za te mądre słowa, które usłyszałam od niej samej. Masz rację kochanie obie kochamy Marka - Marek nie widząc o co chodzi matce szepnął swojej żonie o co chodzi. W odpowiedzi usłyszał, że dowie się później - już kończę, ale chcę złożyć wam jeszcze życzenia. Życzę wam kochani dużego stołu w waszym salonie. Ale nie po to abyście mieli, gdzie postawić talerze i posadzić gości, lecz byście mogli przy nim rozmawiać i rozwiązywać wszystkie sprawy.
W niespełna półtora roku później na świat przyszedł na świat ich pierwszy syn, a trzy lata później bliźniaki. Firma prosperowała znakomicie, Aleks wciąż piastował stanowisko dyrektora finansowego od śmierci Pauliny przestał mieszać. Marek ponownie objął stanowisko prezesa a Ula została wiceprezesem.
KONIEC!!!