piątek, 27 marca 2020

NOWY ROZDZIAŁ część X

W pomieszczeniu służącym funkcjonariuszom, jako pokój przesłuchań siedziało dwóch policjantów oraz pani Szewc. Dotychczas cały czas najpierw twierdziła, że jej tam nie było, a później, że to nie jej wina.
- Przecież mówię, że to nie moja wina. Ta mała weszła mi wprost pod koła.
- Szanowna pani według naszych informacji wiemy, że mija się pani z prawdą.
- Zapewne ktoś wam coś na mnie nagadał, aby mi zaszkodzić.
- Wracałam z pracy, gdy to dziecko nagle wtargnęło na jezdnię.
- A niby, kto według pani chciałby to zrobić?
- Może, ktoś z jej rodziny albo, któryś z mieszkańców. Wiecie jestem dość znaną osobą w miasteczku jak i cała moja rodzina.
- Tak proszę pani wiemy, kim pani jest oraz pani rodzina.
- Więc jak panowie widzicie, to może być po prostu zwykła ludzka zawiść.
- A czy nie jest przypadkiem tak, że chciała się pani zemścić za to, że siostra tej małej zeznawała stosunkowo niedawno w sądzie przeciwko panu Łukaszowi?
- To jest totalna bzdura. Po co miałabym to robić.
- No właśnie, po co? Może, dlatego, że zeznania pani Urszuli Cieplak pogrążyły tylko pani syna? A my jesteśmy w posiadaniu dowodu, gdzie grozi pani pani Cieplak.
W tym momencie kobieta nie wytrzymała i wybuchła gniewem.
- To przez tę dziewuchę mój syn teraz odsiaduje wyrok. A ja wiem, że on jest niewinny. Ona zrobiła to, aby zemścić się na nim, bo ją zostawił – krzyczała.
- Proszę się uspokoić i nie krzyczeć. Proszę powiedzieć jak to było z tym wypadkiem – mówił jeden z policjantów.
- Nic więcej nie powiem. Żądam adwokata – kobieta uspokoiła się na tyle, że najwyraźniej zdała sobie sprawę, iż bez adwokata może jej się nie udać wybrnąć z tej sytuacji.
- Ma pani do tego prawo. Więc w takim wypadku poczekamy na pani adwokata, ale nie liczyłbym na zbyt wiele – odpowiedział jej funkcjonariusz. Kobietę odprowadzono do Policyjnej Izby Zatrzymań i oczekiwano na przyjście jej adwokata.

- Jak mała – pytał Marek nazajutrz jak tylko spotkał się z Ulą.
- Dobrze. Za kilka dni mają ją wypisać. Umówiłam się z ojcem, że odbiorę małą ze szpitala i zawiozę do domu – odpowiedziała.
- Mogę ci pomóc i zawieść was do Rysiowa. W ten sposób nie będziesz musiała tracić na taksówkę, bo przecież nie pojedziesz z nią autobusem – zaproponował Marek.
- Masz pracę i to może być kłopotliwe – mówiła.
- Ula to żaden kłopot. Jutro nie mam zaplanowanych spotkań, więc nie widzę problemu. Powiedz tylko, o której będziesz jechała do szpitala i tam się spotkamy – mówił obejmując ją.
- Wypisy dają jakoś po dziesiątej, więc ja będę już u Betti chwilę przed – odparła. Kolejny już raz młody Dobrzański pokazał, że może na niego liczyć w każdej sytuacji. Ucieszyła się, że nie będzie musiała tłuc się taksówką.

Wreszcie policja mogła powrócić do przesłuchiwania pani Szewc w związku z potrąceniem małej Cieplak. Na komisariacie zjawił się adwokat wynajęty przez męża pani Szewc. Lecz wobec dowodów, jakimi dysponowała policja w postaci zeznań kilku świadków oraz filmu z monitoringu, który był tam adwokat nie miał za wiele do powiedzenia a sama oskarżona tym bardziej.
- Proszę w końcu zacząć mówić to może uda się, że dostanie pani łagodniejszy wymiar kary – rzekł jeden ze śledczych. Lecz ta z początku nadal uparcie milczała bądź też szła w zaparte i powtarzała jak mantrę.
- To był wypadek. Ta mała sama weszła mi pod koła.
W pewnym momencie adwokat kobiety wpadł na jakby mogło się zdawać genialny pomysł.
- Proszę państwa sądzę, iż moja klientka działa pod wpływem silnych emocji i nie panowała nad sobą – mówił a funkcjonariusze prawie przecierali oczy ze zdumienia i nie wierzyli w to, co słyszą – w takiej sytuacji wnoszę o konsultację z psychiatrą.
-, Ale tu nie ma powodu ani przesłanek ku temu – odparł jeden z policjantów.
- Proszę mnie posłuchać. Syn mojej klientki niedawno został osadzony w więzieniu, co mogło spowodować zachwianie równowagi psychicznej, a dodatkowo siostra tej małej dziewczynki w jakimś sensie przyczyniła się to tego.
- Panie mecenasie, pan chyba sam siebie nie słyszy. Syn pańskiej klientki został oskarżony i skazany prawomocnym wyrokiem za swoje czyny. A pan próbuje zgonić winę na tę małą dziewczynkę i jej rodzinę? – Mówił z wyraźnym zdziwieniem i zszokowany policjant.
- Ja tylko stwierdzam fakt i dlatego wnoszę o przeprowadzenie takiego padania pod względem poczytalności mojej klientki. Funkcjonariusze widząc nieustępliwość adwokata przystali na ten wniosek. Chociaż byli przekonani, że nie ma mowy o jakimkolwiek działaniu pod wpływem silnych emocji. Byli również już zmęczeni tym wszystkim, kolejny raz muszą wszystko przesunąć i czekać na kolejny możliwy termin przesłuchania kobiety.

Podjechał pod szpital, zaparkował jak najbliżej wejścia i wysłał wiadomość do Uli z informacją, iż jest już pod szpitalem. Dostał wiadomość zwrotną, że już wychodzi. Nie minęło kilka minut, gdy ujrzał swoją ukochaną pchającą wózek z siostrą. Podszedł przywitał się z obiema i wziąwszy małą na ręce zaniósł i usadził na tylnym siedzeniu w samochodzie. Ula w tym samym czasie poszła odstawić wózek na miejsce i już mogli jechać do Rysiowa.
- Ula, jeśli potrzebujesz kilka dodatkowych dni wolnego, aby zająć się najbliższymi a zwłaszcza siostrą to ja nie widzę problemu – zaproponował jej Marek podczas drogi.
- Dziękuje ci bardzo. To dobry pomysł, nawet zastanawiałam się jak to rozwiązać. Myślałam nawet, aby na kilka dni przenieś się do Rysiowa i stamtąd jeździć do pracy – mówiła.
- To bezsensu Ula abyś kursowała między Rysiowem a Warszawą. Zostań w domu tu będziesz bardziej potrzebna niż w firmie.
Będąc na miejscu Ula mimo obaw wobec zachowania ojca postanowiła zaprosić Marka do środka i zaproponowała kawę i ciasto.
- Wejdziesz?
- Z chęcią napiję się kawy. Trochę za późno wstałem i jedyne, co zdążyłem zrobić to wziąć prysznic – odparł z rozbrajającym uśmiechem.
- W takim razie oprócz kawy proponuję obiad. Może nie będzie taki wykwintny jak w restauracji, ale równie smaczny oraz szarlotkę na deser – rzekła.
Markowi dwa razy nie trzeba było mówić. Zgodził się bez słowa. Raz, że dzięki temu mógł więcej czasu spędzić z Ulą a dwa faktycznie był głodny. Zdawał sobie sprawę, że przez najbliższe kilka dni będzie widywał swoją ukochaną krócej niż w ostatnim czasie.
Weszli do domu. Marek trzymając Betti na rękach przywitał się z Cieplakiem ogólnym „Dzień dobry”. Starszy mężczyzna coś tam odburknął, co nie spodobało się Uli. Ale ze względu na Marka postanowiła to przemilczeć, ale obiecała nie zostawiać tego tak i porozmawia z ojcem wieczorem. Marek zauważył minę Uli.
- Ula, co się stało? – pytał jak zostali sami w pokoju.
- Nic takiego. Po prostu jestem trochę tym zmęczona – próbowała brzmieć wiarygodnie.
- Wiesz, nie umiesz kłamać – odparł przysiadając się do niej i przytulając do siebie. Widząc, że ona nie chce o tym mówić postanowił nie drążyć tematu, uznając, iż jeśli będzie chciała sama mu o tym powie.
Siedzieli w kuchni przy stole, gdy usłyszeli pukanie do drzwi. Chwilę później w drzwiach kuchni ujrzeli Szewca. Ten chciał rozmawiać z Ulą.
- My nie mamy, o czym rozmawiać panie Szewc – usłyszał w odpowiedzi.
- Proszę tylko o kilka minut rozmowy – prosił mężczyzna.
- Pan nie rozumie, że Ula nie chce z panem rozmawiać? Najpierw pana syn ją skrzywdził, później żona potrąciła siostrę Uli. O czym chce pan jeszcze rozmawiać? –odezwał się za Ule milczący dotychczas Marek – i proszę być pewny, że nasz adwokat już złożył pozew do sądu – dodał Dobrzański.
Szewc zrozumiał, że nic tu po nim i jedyne, co może zrobić to czekać na rozwój wydarzeń. Widać było po tym mężczyźnie jak źle wpłynęły na niego te wszystkie wydarzenia ostatniego czasu. W bardzo krótkim czasie zdawało się jakby przybyło mu kilka lat, a na głowie pojawiły się siwe włosy.
Marek przesiedział w domu Cieplaków do wieczora, co niezbyt podobało się ojcu Uli, ale cieszyło jej rodzeństwo. Jasiek był zachwycony samochodem i w tym temacie rozmawiali przez jakiś czas. Małej Betti buzia się nie zamykała i wciąż opowiadała o swoich koleżankach i kolegach z przedszkola.
Wieczorem będąc przy aucie pożegnał się z ukochaną i wrócił do Warszawy, lecz za nim odjechał obiecał, że na następny dzień przyjedzie i będzie miał dla niej niespodziankę. Ula nie dociekała, chociaż była ciekawa, co też jej chłopak wymyślił.
CDN…

piątek, 20 marca 2020

NOWY ROZDZIAŁ część IX

Siedziała na krześle w szpitalu i czekała na lekarza prowadzącego, który mógłby powiedzieć jej coś więcej o siostrze. Ojciec zachowywał się tak jakby jej tam nie było i nawet nie chciał z nią rozmawiać. Było jej przykro, ale wiedziała, że ojciec nie ma prawa ingerować w jej prywatne życie, a ona ma prawo je układać jak chce.

- Czekam na wiadomości od lekarza – mówiła do słuchawki.

- ….

- Odezwę się jak tylko będę coś więcej wiedzieć – mówiła. Cieplak tylko przysłuchiwał się tej rozmowy.

- Tak przywiózł mnie Marek. A jutro jestem z nim umówiona i słyszałam, że Aleks ma przylecieć z Włoch.

- ….

- Mają mieć jakieś zebranie zarządu – odpowiedziała, obie zamieniły jeszcze kilka zdań i rozłączyły się.

- Ciekawe, co na to rodzice Edyty, że spotyka się z obcokrajowcem? – usłyszała, gdy tylko schowała telefon do torebki.

- Są tak samo szczęśliwi jak ona sama – usłyszał w odpowiedzi. Ale widać, że nie takiej się spodziewał.

Najwyraźniej sądził, że jeśli rodzina Edyty będzie przeciwko związkowi córki z Aleksem to jemu będzie łatwiej przekonać Ule do swoich racji.

- Posłuchaj tato, powiem to po raz ostatni i nie zamierzam się powtarzać. Kocham Marka, a on kocha mnie i nic tego nie zmieni. Kocham cię, ale jeśli będę miała wybierać między miłością do Marka, a tobą to wybiorę to pierwsze. Mam prawo do bycia szczęśliwą i nie pozwolę abyś to zniszczył – Cieplak nie odezwał się więcej ani słowem.

Ula zdawała sobie sprawę, że jej słowa mogły zaboleć, lecz nie mogła postąpić inaczej. Nie umiała zrozumieć ojca i jego toku rozumowania. Lecz ten jak widać też nie chciał dać się przekonać i nie zamierzał najwyraźniej zmieniać swojego zdania.

- Co ty zrobiłaś? – słychać było podniesione głosy dwóch osób w salonie w jednym z domów w Rysiowie.

- Chciałam tylko ich nastraszyć i ukarać za to, że nasz syn trafił za kratki – padło z ust kobiety.

- Przecież ta mała mogła zginąć, a przecież niczemu nie jest winna. Dodatkowo Łukasz okazał się potworem… - mówił mężczyzna.

- Jak możesz tak mówić o własnym dziecku – krzyczała pani Szewc.

- Właśnie, że mogę. Dowiedziałem się wielu rzeczy o nim. I muszę powiedzieć, że zawiodłem się na nim. Dotarły do mnie również informacje, że nie tylko Ula i ta dziewczyna były jego ofiarami. Ma on na swoim sumieniu nie tylko gwałty i pobicia, ale i inne sprawki – mówił Szewc.

- To nieprawda. Rozumiesz nie wierzę w żadne twoje i tych wszystkich zawistnych kobiet słowo – krzyczała.

- Ale to nie tylko słowa tych dwóch kobiet… -

Tę dość ostrą wymianę zdań małżeństwa Szewców przerwało mocne pukanie do drzwi. Po ich otwarciu małżeństwo ujrzało dwóch policjantów.

- Dzień dobry państwu starszy aspirant Piotr Niedzielski oraz komisarz Krystian Domagała – przedstawili się mundurowi.

- Dzień dobry, co panów sprowadza? – odezwał się Szewc.

- Mamy kilka pytań do pańskiej żony w związku z wypadkiem, jaki miał miejsce kilka dni temu – wyjaśnił jeden z policjantów.

- Ja o niczym nie wiem – próbowała zaprzeczać kobieta.

- Proszę pani mamy niepodważalne dowody, co do tego, kto prowadził samochód marki Opel Adam w tym dniu – padło z ust policjanta i podszedł do kobiety, chwycił za rękę na wysokości łokcia i zamierzał wyprowadzić z mieszkania.

- Panowie może porozmawiajmy spokojnie – próbował załagodzić sytuację Szewc po tym jak jego żona zaczęła się coraz bardziej awanturować i nic nie robiła sobie ze słów mundurowych.

- Tu nie ma, o czym dyskutować proszę pana – mówił jeden z policjantów a drugi skuwał panią Szewc, po czym zmierzał w kierunku wyjścia z domu.

W końcu Ula mogła porozmawiać z lekarzem i dowiedzieć się o zdrowie swojej siostry. Dziewczynka miała złamaną nogę, kilka siniaków oraz lekkie wstrząśnienie mózgu.

- Proszę być spokojną. Małej już nic nie zagraża. Noga została poskładana i umieszczona w gipsie za sześć tygodni zdejmiemy gips. Siniaki znikną szybciej niż się pani wydaje. Siostra doznała również wstrząśnienia mózgu, ale było na tyle niewielkie, że nie ma zagrożenia życia ani zdrowia. Dziewczynka zostanie na naszym oddziale jeszcze kilka dni i wypiszemy ją do domu – usłyszała od lekarza.

- Dziękuję panu – odpowiedziała, po czym pożegnała się i udała do sali, gdzie leżała jej mała siostra.

Widok Uli bardzo ucieszył Beatkę.

- Ulcia! Przyjechałaś – mówiła radośnie dziewczynka.

- Witaj maleńka. Jak się czujesz? – przywitała się z siostrą i usiadła na metalowym krześle obok łóżka dziewczynki.

- Dobrze – odpowiedziała mała i nagle posmutniała.

- Betti, co się stało? – zapytała ją Ula.

- Bo teraz zapewne znów wyjedziesz – odparła dziewczynka.

- Nigdzie nie wyjeżdżam kochanie. Wróciłam na stałe jedynie, co to nie będę mieszkać z wami tylko w Warszawie, lecz to lepsze niż tak daleko jak przez ostatni czas – wyjaśniła Ula, a na twarzy siostry ponownie zawitał uśmiech.

- Super – usłyszeli – a będę mogła cię odwiedzać? – dodała mała.

- Oczywiście, że tak – odpowiedziała jej Ula.

Posiedzieli jeszcze jakiś czas i opuścili szpital. Józef wrócił do Rysiowa, a młody Cieplak postanowił pojechać do mieszkania siostry.

- Tato pojadę do Uli i wrócę do domu jutro popołudniu – poinformował ojca Jasiek. Senior nie odezwał się słowem tylko skinął głową na znak aprobaty.

- Wczoraj doszły mnie słuchy, że podobno za ten wypadek odpowiedzialna jest matka Łukasza – mówił Jasiek jak byli już w mieszkaniu Uli.

- Skąd to wiesz? – zapytała brata.

- Słyszałem jak mówiła o tym Dąbrowska pod sklepem – wyjaśnił jej brat.

- Wiesz, że to największa plotkara w całym Rysiowie – mówiła Ula, chociaż gdzieś w podświadomości rodziła się myśl, że to może być prawda. Ale nawet, jeśli to była matka jej byłego chłopaka to nie sądziła, aby było to celowe działanie ze strony tej kobiety.

- Masz rację siostra, ale wiesz, że w każdej plotce tkwi ziarno prawdy – odparł jej Jasiek.

CDN…

piątek, 13 marca 2020

NOWY ROZDZIAŁ część VIII

Od tej rozmowy minął jakiś czas Ula wróciła do Sosnowca, ale tylko, aby móc pozamykać wszystkie sprawy związane z pracą oraz mieszkaniem. W ciągu najbliższego miesiąca miała wrócić do Rysiowa.

- Dostałam świetną propozycję pracy – mówiła przejęta Ula do Edyty przez telefon wieczorem.
- Możesz mówić jaśniej, bo nic z tego nie rozumiem – usłyszała z drugiej strony słuchawki Cieplak.
- Marek zaproponował mi abym wróciła do Rysiowa i zaczęła pracę w jego firmie na stanowisku asystentki – odpowiedziała.
- To wspaniale – odparła jej przyjaciółka – będziesz znów z rodziną, zapewne bardzo się ucieszą, a i praca dużo lepsza – mówiła dalej Edyta.
- Niby masz rację, ale co do taty to już nie byłabym taka pewna – odparła Ula, a w jej głosie można było wyczuć smutek.
-, Czemu tak mówisz? – dopytywała Edyta.
- Wiesz to nie jest temat na rozmowę przez telefon wracam do Sosnowca jutro to porozmawiamy. Prosto z pociągu do ciebie zajrzę – mówiła Cieplak mając pewność, że za drzwiami jej pokoju stoi ojciec i próbuje podsłuchać, o czym i z kim ona rozmawia.
- Dobrze będę czekać. Ja dla ciebie też mam kilka wieści.
Porozmawiały jeszcze o mało istotnych sprawach może z jakiś kwadrans i rozłączyły się. Ula postanowiła nie mówić ojcu na razie o tej propozycji ze strony Marka, ale i nie zamierzała zbyt długo mieszkać w Rysiowie i w miarę możliwości jak najszybciej przeprowadzić się do Warszawy. Jednym z powodów miało być ułatwienie jej dojazdu do pracy a dwa wiedziała, że ojciec nie zaakceptuje młodego Dobrzańskiego. I to był chyba najważniejszy powód. Od kiedy przyjechała na rozprawę i przedstawiła rodzinie Marka, ojciec zachowywał się jakby nie liczyło się dla niego dobro i szczęście własnego dziecka. Ula miała wrażenie jakby ojciec nie potrafił niczego sam ogarnąć i ona jest potrzebna tu na miejscu. Dodatkowo przez te kilka dni w ich domu częstym gościem był Bartosz Dąbrowski, a co nie podobało się jej.
- Tato, po co go tu zapraszasz? – mówiła
- Ula nie złość się. Po prostu chcę dla ciebie jak najlepiej – próbował tłumaczyć swoje zachowanie Cieplak.
- Już mówiłam, że jestem z Markiem i tego nie zmienię – mówiła coraz bardziej zdenerwowana na ojca.
- Ale mnie ten facet się nie podoba. Mówiłem ci, że on jest z innego świata. Świata gdzie tacy jak my nie istniejemy – mówił.
- To twoje zdanie. I nie musi ci się podobać ważne, że mnie jest z nim dobrze. Nie zamierzam związać się z żadnym z tych, których ty byś chciał – krzyczała. Jej złość na ojca była coraz to większa.
Nie potrafiła zrozumieć zachowania ojca. Dlatego też nie zamierzała na razie mówić mu o propozycji pracy w firmie Marka do momentu jak już przyjedzie na stałe.
Dwa tygodnie przed końcem jej pracy w Sosnowcu odwiedził ją Marek. Zwierzyła mu się ze swoich planów, ale nie mówiąc mu jednak do końca prawdy.
- Wiesz Marek pomyślałam, że powinnam może wynająć sobie coś w samej Warszawie. To zawsze lepiej niż ciągle dojeżdżać do pracy z Rysiowa. Pamiętam jak jeździłam do Warszawy na studia – mówiła.
- To nie jest taki zły pomysł. Jeśli chcesz mogę się tym zająć tak abyś mogła się wprowadzić zaraz po przyjeździe – poparł ją i zaproponował swoją pomoc.
- A mógłbyś? – Marek tylko pokiwał twierdząco głową na znak potwierdzenia.
- A jakie miałoby być to mieszkanie? Masz jakieś konkretne życzenia?
- Może być jakaś kawalerka, w dość przystępnej cenie nie koniecznie umeblowane i dobrze, aby było gdzieś niedaleko od firmy – wyjaśniła.
- Ula a może byś zrobiła prawo jazdy, to również ułatwiłoby ci życie – zaproponował Dobrzański.
- Pomyślę o tym, ale to dopiero jak już zamieszkam w Warszawie – odparła jednocześnie przyznając rację Markowi, że posiadanie prawa jazdy ułatwiłoby jej bardzo wiele.

Była w trakcie pakowania swoich rzeczy, gdy zadzwonił jej telefon. Na wyświetlaczu telefonu widnał napis Jasiek odebrała natychmiast.
- Witaj Jasiu, co się stało? – pytała zaraz po odebraniu.
- Ula Beatka jest w szpitalu – mówił.
- Jak to w szpitalu, co się stało? – dopytywała.
- Ktoś potrącił ją jak wracała od Matysiaków – odparł
- Jak ona się czuje?
- Jest w dobrym stanie. Ale musi zostać kilka dni w szpitalu, bo ma złamaną nogę i kilka otarć, lecz uderzyła głową o ulicę, a lekarze chcą wykluczyć wstrząśnienie mózgu – wyjaśnił jej wszystko brat.
- To całe szczęście. Powiedz mi, co z tatą? Dlaczego on nie zadzwonił?
- Jest wciąż na ciebie zły o tego pana Marka – usłyszała w odpowiedzi.
- No cóż jego sprawa. Ja nie mam zamiaru podporządkowywać się jego wyborom – odparła – posłuchaj Jasiu ja jutro popołudniu będę w Warszawie i od razu podjadę pod szpital tylko powiedz mi, w którym leży – wyjaśniła bratu.
- Na Banacha, ale nie musisz specjalnie przyjeżdżać. Betti najdalej za trzy dni będzie już w domu.
- Jasiu ja wracam na stałe. Będę pracować w firmie Marka, a mieszkać w Warszawie. Pracę zaczynam od następnego miesiąca.
- Super siostra – usłyszała prawdziwy entuzjazm w głosie brata.
- Mam tylko prośbę nie mów nic na razie tacie – poprosiła brata.
- Spoko siostra. To, co widzimy się jutro?
- Tak. Myślę, że będę gdzieś w granicach godziny siedemnastej. Do zobaczenia, ucałuj ode mnie Beatkę – pożegnała się z bratem i wykonała telefon do Marka.
- Dobry wieczór Marek – przywitała się usłyszawszy jego głos po drugiej stronie słuchawki.
- Witaj kochanie – odpowiedział.
- Dzwonię do ciebie z prośbą czy nie mógłbyś przyjechać jutro wcześniej? Wiem, że umawialiśmy się na godzinę czternastą, ale moja siostra miała wypadek i chciałabym jeszcze jutro do niej pojechać – wyjaśniła cel swojego telefonu.
- O rany. Co się stało? – w pierwszej kolejności zapytał – a co do twojej prośby to oczywiście, że przyjadę mogę być najpóźniej na godzinę dziesiątą – odpowiedział.
Porozmawiali jeszcze kilka minut i pożegnali się, a Ula zajęła się na powrót pakowaniem.
Było dość późno Ula szykowała się do spania, gdy usłyszała dzwonek do drzwi.
- Kto to może być o tak późnej porze – pomyślała zerkając na zegarek wiszący na ścianie.
- Kto? – odezwała się będąc pod drzwiami, nie chciała otwierać nie upewniwszy się, kto stoi zwłaszcza, że była w koszuli nocnej i szlafroku.
- To ja, Marek – usłyszała.
Przekręciła klucz w zamku i otworzyła drzwi wpuszczając go do środka.
- Co ty tu robisz? Umawialiśmy się na jutro rano – mówiła zaskoczona widokiem swojego chłopaka.
- Pomyślałem, że przyjadę już dzisiaj. Dzięki temu więcej czasu spędzimy razem. A jutro wstaniemy, zjemy śniadanie i ruszymy w drogę – rzekł po tym jak przywitał się z Ulą.
Nie siedzieli zbyt długo. Następnego dnia planowali dość wcześniej wyjechać, aby na spokojnie dojechać do Warszawy i żeby Ula mogła chwilę odpocząć zanim pojedzie do szpitala.
Nie miała wiele do zabrania ze sobą. Ledwie dwie walizki, w których spakowane były ubrania i kilka drobiazgów oraz dwa duże worki, które wypchane były pościelą. Wynajmowane przez nią mieszkanie było umeblowane, więc nie musiała ich zabierać. Zabrała tylko laptop oraz telewizor.
W Warszawie byli wczesnym popołudniem. Uli spodobało się mieszkanie, które znalazł dla niej Dobrzański. Było dokładnie takie jak chciała. Nie za duże, ale i nie za małe. Miało dwa pokoje, z których jeden miał jej służyć, jako sypialnia, widną kuchnię.
- Dziękuję ci bardzo. Piękne to mieszkanie i sądzę, że będzie mi się w nim dobrze mieszkać – mówiła z zachwytem w głosie Ula.
- Cieszę się, że utrafiłem – odparł ze słyszalną radością Marek.
Pownosili wszystkie bagaże do mieszkania i udali na niewielkie zakupy, a później Ula pojechała do szpitala do siostry. Z Markiem umówiła się na następny dzień, że wpadnie do firmy, aby móc wszystko załatwić z jej zatrudnieniem.
CDN…