W
poniedziałek Marek musiał wrócić do Warszawy. Widział jak jego
ukochana z tego powodu posmutniała. Siedzieli w kuchni przy stole i
jedli śniadanie, a raczej to Marek jadł, bo Ula jakoś nie miała
apetytu.
-
Ula, co się dzieje? – zapytał, chociaż domyślał się, a raczej był pewny co się dzieje z jego ukochaną.
-
Nic – odparła próbując przy tym brzmieć wiarygodnie, ale Marek
znał ją na tyle aby wiedzieć iż udaje.
-
Skarbie – przysiadł obok niej i obejmując zaczął mówił –
nie martw się. Zobaczysz wszystko się ułoży. A ten dupek trafi
tam gdzie jego miejsce.
-
Ale tu nie tylko o to chodzi – odpowiedziała zgodnie z prawdą, a
widząc pytające spojrzenie ukochanego wyjaśniła w czym rzecz –
Ja nie chcę tu zostawać samej.
-
Ula to tylko parę dni, najpóźniej w piątek popołudniu będę tu
ponownie. Uwierz mi, że tak będzie najlepiej i najbezpieczniej dla
ciebie samej. On nie wie gdzie jesteś i nie zna numeru telefonu.
Może również okazać się, że detektyw będzie miał na niego
tyle aby policja mogła go zamknąć. Ty w tym czasie odpoczniesz
sobie, zrelaksujesz się. A tego to potrzebujesz najbardziej –
tłumaczył - I nie mów, że tak nie jest – dodał widząc, że ta
chce zaprzeczyć. Chwilę później już z uśmiechem na ustach dodał
– kochanie pamiętaj, że wracasz do firmy, a tam jak zapewne wiesz
jest zawsze dużo roboty – powiedział to takim tonem, że nawet na
Uli twarzy można było dostrzec uśmiech.
Dwie
godziny później Marek już był w drodze do Warszawy. Już w
trakcie postanowił, że zajrzy do rodziny Uli i postara się
uspokoić być może przyszłego teścia. Do Rysiowa dojechał wczesnym wieczorem. Doszedł do drzwi i miał już nacisnąć dzwonek, gdy usłyszał podniesione kobiecy głos. Nacisnął na klamkę i wszedł do środka, jego słuch się nie mylił, to Dąbrowska kłóciła się z Józefem. Chociaż to raczej był monolog, bo pan Cieplak ze stoickim spokojem wysłuchiwał jak jego sąsiadka wylewa wiadro pomyj na Ulę. A gdy kobieta wreszcie zamilkła mężczyzna się odezwał.
- Już, skończyła pani? To teraz ja powiem co myślę o Bartku - w tym momencie Józef nie podnosząc głosu powiedział co sądzi o jej synu.
- Dobry wieczór - odezwał się Marek czym przerwał tę sąsiedzką wymianę zdań - pukałem, ale nikt nie słyszał. Chciałem z panem porozmawiać jeśli to możliwe - odezwał się do Cieplaka.
- Dobry wieczór - odparli Dąbrowska z Cieplakiem - oczywiście, że tak. Zapraszam do środka - odezwał się starszy mężczyzna.
Dąbrowska chciała coś jeszcze dodać, ale Marek był pierwszy.
- Myślę, że pani już zbyt powiedziała na dzisiaj. Ciekaw jestem, czy Bartuś też jest taki wygadany? A teraz dobranoc pani Dąbrowska - ta wielce obrażona wyszła z domu Cieplaków.
Z chwilą jak zostali obaj Marek wyjaśnił dokładnie jak przedstawia się cała sytuacja, gdzie jest obecnie Ula oraz wynajętym detektywie. Widać było, że pan Cieplak jest wdzięczny młodemu Dobrzańskiemu za to co robi dla Uli, zauważył to również on sam.
- Panie Józefie, proszę mi uwierzyć robię to wszystko z wielkiej, prawdziwej a przede wszystkim szczerej miłości do Uli - mówił Marek.
- Już, skończyła pani? To teraz ja powiem co myślę o Bartku - w tym momencie Józef nie podnosząc głosu powiedział co sądzi o jej synu.
- Dobry wieczór - odezwał się Marek czym przerwał tę sąsiedzką wymianę zdań - pukałem, ale nikt nie słyszał. Chciałem z panem porozmawiać jeśli to możliwe - odezwał się do Cieplaka.
- Dobry wieczór - odparli Dąbrowska z Cieplakiem - oczywiście, że tak. Zapraszam do środka - odezwał się starszy mężczyzna.
Dąbrowska chciała coś jeszcze dodać, ale Marek był pierwszy.
- Myślę, że pani już zbyt powiedziała na dzisiaj. Ciekaw jestem, czy Bartuś też jest taki wygadany? A teraz dobranoc pani Dąbrowska - ta wielce obrażona wyszła z domu Cieplaków.
Z chwilą jak zostali obaj Marek wyjaśnił dokładnie jak przedstawia się cała sytuacja, gdzie jest obecnie Ula oraz wynajętym detektywie. Widać było, że pan Cieplak jest wdzięczny młodemu Dobrzańskiemu za to co robi dla Uli, zauważył to również on sam.
- Panie Józefie, proszę mi uwierzyć robię to wszystko z wielkiej, prawdziwej a przede wszystkim szczerej miłości do Uli - mówił Marek.
W
ciągu tygodnia detektyw zdążył zdobyć wiele ciekawych dowodów i
to nie tylko na Sosnowskiego, ale również na Dąbrowskiego.
Sosnowski jeszcze raz w piątek pojawił się w firmie Dobrzańskiego.
Wszystko było udokumentowane na zdjęciach, ale również na
monitoringu. Sam monitoring zarejestrował dość ciekawą sytuację.
-
Dzień dobry – przywitał się Sosnowski z Władkiem ochroniarzem
firmy – pamięta mnie pan? - dodał zanim tamten zdążył mu
odpowiedzieć.
-
Dzień dobry. Tak pamiętam pana – padło z ust Władka.
-
Mam dla pana pewną propozycję, a raczej prośbę o udzielenie mi
pewnej informacji, za którą rzecz jasna odpowiednio wynagrodzę.
-
Co ma pan na myśli?
-
Chciałem dowiedzieć się czy była tu w ostatnim czasie Ula? -
pytał i jednocześnie przesuwał po blacie kopertę w kierunku
ochroniarza.
-
Proszę zabrać stąd tę kopertę i samemu się wynosić – odparł
oburzony Władek.
-
Proszę mi tylko powiedzieć, a ja odpowiednio to wynagrodzę –
nie dawał za wygraną doktorek.
Władek
dużo nie myśląc wyszedł zza lady i chwyciwszy Sosnowskiego za
ramię wyrzucił go z firmy. Następnego dnia, gdy tylko Marek
pojawił się w firmie ten z owym nagraniem ruszył do gabinetu Dobrzańskiego.
-
Zastałem prezesa? - zapytał Violetty
-
Tak jest u siebie, a coś pilnego?
-
Myślę, że tak - odparł i już pukał do drzwi gabinetu prezesa.
-
Dzień dobry szefie, ja w ważnej sprawie - oznajmił zaraz po
wejściu do środka i przywitaniu się z Markiem.
-
Proszę usiąść panie Władku - wskazał mężczyźnie fotel i sam
zasiadł na kanapie obok - to co to za ważna sprawa? Proszę mówić.
- W piątek do południa jak pana nie było w firmie przyszedł tu ten
mężczyzna co spotykał się z panią Urszulą - na te słowa Marek
aż się wyprostował jak struna, ale nie przerywał ochroniarzowi -
i próbował mnie przekupić abym mu powiedział czy nie wiem gdzie
może być pani Ula i czy w ostatnim czasie jej tu nie było. Ale natychmiast go wyrzuciłem z firmy. A tu
jest dowód na to - skończył mówić, wyjął z zewnętrznej
kieszeni marynarki płytę i wręczył ją prezesowi.
-
Dziękuje panu bardzo, za to co pan zrobił. Ten człowiek od
jakiegoś czasu nęka Ulę. Ta płyta będzie niezbitym dowodem na
jego działanie wobec Uli - podziękował mu Marek za to co zrobił.
Kolejna osoba okazała się być pomocna w walce z doktorkiem.
Sosnowski
po tym jak został wyrzucony z firmy wpadł w jakiś amok i wciąż
powtarzał sam do siebie.
-
Jeszcze będziesz moja. Mnie się nie zostawia.
Wsiadł
do samochodu lecz zanim ruszył zadzwonił do Bartka.
-
I co pojawiła się? - mówił przez zaciśnięte zęby.
-
Nie, nie pojawiła się. Od matki wiem, że nie było jej u ojca już
kilka dni - wyjaśniał Dąbrowski, gdy nagle usłyszał uderzenie o
blachę samochodu, a dokładniej w dach i po chwili ujrzał Maćka.
-
Przepraszam cię, ale muszę kończyć - rzucił do słuchawki i
rozłączył się.
-
Cześć Maciek - rzekł do przyjaciela Uli.
-
Co tu tak wystajesz pod domem Cieplaków? - zapytał wprost bez
żadnego przywitania się z byłym Ulki.
-
A nic, tak sobie stoję - odparł i po chwili dodał - to już nie
wolno mi tu stać, przecież mieszkam obok.
-
Właściwie to po przeciwnej stronie - rzucił mu jakby dla
przypomnienia Szymczyk.
Dąbrowski
widząc, że ten nie odpuści postanowił odjechać.
Maciek
niemalże natychmiast zadzwonił do Dobrzańskiego z informacją iż
pod domem Uli wystawał Bartek i wyglądało to tak jakby obserwował.
Marek był wdzięczny za to Szymczykowi.
-
Dziękuję ci bardzo Maciek. I proszę abyś miał na tego typa oko.
Myślę, że to już kwestia kilku dni, a oni obaj znajdą się tam
gdzie ich miejsce - mówił Marek.
Następnego
dnia w porze lunchu Marek miał się spotkać z detektywem, który w
ciągu tych kilku dni zdobył wystarczająco dowodów przeciwko tym
dwóm.
-
Dzień dobry panie Dobrzański - obaj panowie przywitali się
uściskiem dłoni, usiedli przy jednym ze stolików w "Książęcej"
i po zamówieniu czegoś do picia przeszli do konkretów - proszę
bardzo to są zdjęcia jak pan Sosnowski za wszelką cenę próbuje
znaleźć panią Urszulę. W ciągu dnia kilka razy był pod jej
domem również wieczorem, w miejscu pracy także się pojawił. Spotkał się również z niejakim
Bartłomiejem Dąbrowskim. Chyba nazwisko nie jest panu obce? - Marek
tylko skinął głową na potwierdzenie przypuszczeń adwokata - Był
również ponownie w pańskiej firmie, z której został wyrzucony
przez ochronę.
-
Tak wiem o tym i mam nawet nagranie z tego dnia - odezwał się Marek
przerywając tym detektywowi.
-
Ale to jeszcze nie wszystko. Proszę spojrzeć na te dwie fotografie
- pokazał Dobrzańskiemu dwa zdjęcia, na których doktorek był z
kimś innym niż Dąbrowski - Rozpoznaje pan te dwie osoby?
-
Tak doskonale wiem kim są - odpowiedział prezes - A może mi pan
powiedzieć coś więcej o tych spotkaniach? - poprosił detektywa.
Ten
wyjaśnił mu, że pierwsze spotkanie zaczęło się już na lotnisku
skąd Sosnowski odbierał osobę ze zdjęcia. Drugie miało miejsce w
pobliskim parku tuż obok firmy.
-
Dziękuję bardzo za pańską pracę, całość uregulowałem już
pierwszego dnia.
-
Mnie również było miło pracować dla pana - obaj panowie
pożegnali się i każdy poszedł w swoją stronę.
Marek
wrócił ze spotkania zdenerwowany. Chociaż zdenerwowany było
dalekie od tego jaki był naprawdę, to było nazbyt trudne do
opisania słowami. On sam odnosił wrażenie, że byłby wstanie
nawet w tej chwili zabić.
Wjechał
na piąte piętro i udał wprost do swojego gabinetu. Słowem nie odezwał
się do Violetty a drzwi gabinetu zamknął z takim hukiem i siłą,
że omal nie wypadły z futryny.
-
Sebastian, musisz pomóc - wyrzuciła z siebie Viola wchodząc do
gabinetu swojego narzeczonego.
-
Violuś spokojnie, o co chodzi? W czym mam pomóc? - pytał
mężczyzna. Po usłyszeniu wszystkiego natychmiast udał się do
Marka.
Od
kiedy obaj sobie wszystkie wyjaśnili, Sebastian gotowy był do pomocy
Markowi i Uli w każdej chwili.
Wszedł
do prezesa bez pukania.
-
Marek wszystko w porządku? - zapytał, gdy tylko wszedł i ujrzał
jak przyjaciel siedzi zmartwiony.
-
Nic nie jest w porządku. Byłem na spotkaniu z detektywem. Ten
zebrał dość dużo materiału przeciwko Sosnowskiemu i Dąbrowskiemu
- mówił i wskazał na kopertę z dowodami.
-
Mogę zobaczyć? - zapytał Olszański. Marek pokiwał głową na
znak zgody. Dyrektor przeglądał wszystko uważnie, gdy nagle jakby
zamarł w bezruchu by po chwili wręcz wydukać.
-
Marek, ale na tych zdjęciach są....
-
Dokładnie tak - odparł mu Dobrzański.
-
I co zamierzasz z tym zrobić? - dopytywał go przyjaciel.
-
Jeszcze dziś jadę zawieźć te dowody na policję, a później sam
osobiście sobie z nimi porozmawiam.
Marek
tak jak mówił tego dnia wyszedł wcześniej z pracy prosząc
Sebastiana o zastępstwo i pojechał na policję. Tam wyjaśnił z
czym przyjechał, pokazał wszystko co miał, również nagranie,
które otrzymał od pana Władka.
-
Czy pan zna te dwie osoby, na tych zdjęciach? - padło pytanie.
-
Tak to jest jedna z moich pracownic - odpowiedział.
Wieczorem
zadzwonił jak i dnia poprzedniego do Uli i opowiedział co ustalił
detektyw, o zajściu przy wejściu do firmy, że wszystko jest już
na policji. Nie wspomniał tylko o tych dwóch zdjęciach. Wiedział,
że Ula może mu nie uwierzyć na słowo. Postanowił jej pokazać te
zdjęcia jak będą się wiedzieć. Rozmawiali jeszcze dłuższą
chwilę. Oboje bardzo za sobą tęsknili. A po tym jak wszystko było
już między nimi tak jak być powinno, ta tęsknota była jeszcze
większa.
-
Dobranoc kochanie. Śpij spokojnie. Kocham cię - mówił na koniec
Marek, a Ula jak echo powtarzała za nim to samo.
CDN...