piątek, 17 maja 2019

MOJE WSZYSTKO I NIC część X

Czas płynął swoim trybem, a w życiu tej dorastającej dziewczyny nie zmieniło się wiele. W domu coraz więcej awantur po każdej pijackiej libacji. Częściej niż dotychczas chodziła głodna, bo rodzice mieli pieniądze na alkohol, ale nie na jedzenie. Ją samą obciążali większą ilością obowiązków co skutkowało pogorszeniem wyników w nauce. Bożenka w duchu obiecywała sobie tylko jedno.
 - Jak tylko ukończę osiemnaście lat będę robić to co będę chciała.
Nie miała pojęcia, że to tylko jej pobożne życzenie.
W szkole odsunęła się od reszty, tylko z Justyną i Karoliną utrzymywała relacje. Ludzie w jej klasie zaczęli z niej drwić i wyśmiewać się. Odstawała od reszty, bo oni mieli wszystko nowe począwszy od podręczników szkolnych po ubrania.
Agata odkrywszy sklepy z odzieżą używaną zaczęła tam kupować garderobę córce.
 - Dlaczego nie kupisz mi nowych spodni? - nieśmiało zapytała jednego razu Bożena.
 - Właśnie kupiłam Przemkowi nowe buty i bluzę – usłyszała.
 - Acha to on może mieć nowe, a ja mam chodzić w starych – odpyskowała matce.
 - Nie pyskuj – padło ze strony ojca, a matka chwilę później użyła swojego ulubionego powiedzonka.
 - Jeszcze mi za mleko nie zapłaciłaś.
Dziewczynie w oczach stanęły łzy.
 - Gdy będę dorosła, to wreszcie będę mogła robić co zechcę – odburkiwała.
 - Żebyś się nie zdziwiła – usłyszała.
Nastał rok dziewięćdziesiąty ósmy. Ludzie z klasy organizowali urodziny tak ważne dla każdego młodego człowieka. Ona sama z początkiem roku z nieukrywaną nieśmiałością zapytała rodziców czy pozwolą jej zorganizować osiemnaste urodziny.
 - Ty chyba nie masz po kolei w głowie. Sądzisz, że my z ojcem nie mamy na co wydawać pieniędzy? Mowy nie ma.
 - Ale inni z klasy wyprawiają. Nawet zostałam zaproszona przez koleżanką na takie urodziny – próbowała przekonać rodziców.
 - A co nas to może obchodzić. Ty i tak nigdzie nie pójdziesz – usłyszała surowy ton głosu ojca.
W tym momencie już wiedziała, że nie ma szans i odwróciwszy się na pięcie udała do swojego pokoju. Runęła na łóżko i ukrywszy twarz w poduszkę zaniosła się płaczem.
Faktem było, że kilka osób zapraszało ją na urodziny, lecz ona odmawiała tłumacząc się brakiem czasu lub gdy nie przyszła, złym samopoczuciem.
Nadszedł dzień jej urodzin. Siedziała zamknięta we własnym małym pokoiku prawie cały dzień. Żałowała, że to środek tygodnia i do południa musiała iść do szkoły. Uprosiła matkę dzień wcześniej o kupno kilku cukierków, by móc poczęstować nimi ludzi z klasy. I te kilkadziesiąt życzeń z klasy były jedynymi jakie usłyszała tego dnia. Rodzina nawet się nie zająknęła w tym temacie. Tydzień później jechała do Radomska razem z rodzicami i bratem. Tam również nikt nie pamiętał o jej święcie.
 - Jaka ja byłam głupia. Co roku wysyłałam pocztówki z życzeniami z okazji urodzin, imienin, dnia babci i dziadka. Koniec z tym. Jak oni mnie tak ja ich – postanowiła.
Tego dnia zrozumiała, że została sama. Niby miała rodzinę i to jak liczną, ale była osamotniona.
Kilka dni po powrocie do Sosnowca spotkała się z kuzynką od strony ojca.
 - Co dostałaś od dziadków na osiemnastkę? - pytała kuzynka.
 - Nic – odparła – a ty dostałaś coś? - zapytała. Kuzynka była od niej starsza o trzy lata. Doskonale pamiętała jak to posprzeczały się wówczas.

Ewa przyjechała z zaproszeniami na swoje osiemnaste urodziny.
 - To co Ewuniu będzie osobno dla dorosłych a osobno dla pozostałych? - pytał ją Zygmunt.
 - Tak wujku – odpowiedziała.
Ewka wraz ze swoim bratem byli pupilami i najukochańszymi siostrzeńcami Zygmunta i Agaty.
Bożena siedziała i czekała na swoje zaproszenie, ale się nie doczekała. Usłyszała tylko - Bożena ciebie wpisałam na jedno zaproszenie z rodzicami.
 - Co? Ty chyba żartujesz. Możesz być pewna, że nie będzie mnie na tych urodzinach – odpowiedziała.
 - Dlaczego? - pytała zdziwiona kuzynka.
 - Czy ty sądzisz, że ja mam pięć lat i wszędzie będę chodzić za rączkę z mamusią i tatusiem? Jeśli tak to jesteś w błędzie – odparła i wyszła z domu.

 - Dostałam od babci i dziadka komplet pościeli, kilka ręczników i dwieście złotych – ta odpowiedź zszokowała Bożenę.
 - A jak tam twój chłopak? Słyszałam, że się pogodziliście – zmieniła szybko temat.
 - Dobrze słyszałaś. Wyjaśniliśmy sobie wszystko, a on obiecał więcej nie pić – usłyszała.
Ewa miała już dwadzieścia jeden lat i chłopaka, który był tak jak rodzice obu dziewczyn lubił zaglądać do kieliszka.
Była połowa czerwca, wtorek lub środa, gdy Bożenka szykowała się do szkoły na czternastą. Niespodziewanie około godziny jedenastej zakręcono wodę, co wprawiło Bożenę w prawdziwą furię.
 - Cholera jasna! – krzyknęła z łazienki.
 - Bożena co tak bluzgasz. Co się dzieje? - pytała matka.
 - Znowu zakręcili wodę. Jak mam umyć głowę? - odparła podniesionym głosem.
 - Zrób koka i nie będzie widać – usłyszała w odpowiedzi.
 - I co jeszcze – odparła jednocześnie kierując się w stronę okna.
Doskonale wiedziała kto stoi za zakręceniem wody. Od kilku tygodni na osiedlu trwały roboty związane z wymianą rur. Wyjrzała przez okno i szlak ją trafił po tym co ujrzała. Ludzie zajmujący się tą pracą siedzieli podpierając blok i nie robili nic.
 - Czy można wiedzieć, kiedy macie zamiar odkręcić tę cholerną wodę! – krzyknęła w ich kierunku.
Kilka par oczu spojrzało w jej kierunku.
 - Około godziny piętnastej droga pani – padło z ust jednego z robotników.
 - Chyba sobie żarty robicie. Ja za godzinę muszę wyjść do szkoły, a nie mogę nawet się umyć – krzyczała.
Podczas jej wymiany zdań z jednym z nich dwóch innych coś szeptało sobie do ucha. Chwilę później jeden z robotników wstał i udał w tylko sobie znanym kierunku.
 - Zaraz będzie woda – usłyszała. – Dla pani wszystko – padło, gdy ona już odchodziła od okna.
Tak też było. Jakiś kwadrans później ona już suszyła włosy za pomocą suszarki.
Wychodziła już z klatki, gdy jeden z tych młodych mężczyzn czekał na nią.
 - Mogę zająć ci chwilkę? - zapytał.
 - Przykro mi, ale przez was nie mam już czasu – odpowiedziała będąc na nich wściekła.
 - Tylko pięć minut – nie ustępował.
 - Przykro mi, ale nie – odparła i niemalże biegiem ruszyła na przystanek autobusowy.
W szkole opowiedziała Justynie i Karolinie o tym młodym chłopaku.
 - Trzeba było z nim pogadać – usłyszała od jednej z nich.
 - Jasne i spóźniłabym się do szkoły. Już i tak ledwo zdążyłam na ten autobus – mówiła, chociaż w duchu żałowała, że nie dała mu szansy na rozmowę. - Cóż może jutro mi się uda z nim pogadać. Wprawdzie kończymy jutro przed piętnastą, ale może jeszcze będą – pomyślała.
Los chciał jednak inaczej i następnego dnia nie miała okazji spotkać chłopaka. Ta nadarzyła się dopiero w piątek. Wróciła za szkoły dużo wcześniej bo całą klasę zwolniono z dwóch ostatnich godzin.
 - Cześć, złośnico – usłyszała tuż za sobą.
 - Witam – odparła nie zatrzymując się.
 - Czy dzisiaj masz czas? - padło z ust mężczyzny.
CDN...

6 komentarzy:

  1. Ach, osiemnaste urodziny, wspominam z rozczuleniem. Nie były to jeszcze czasy organizowania tzw. osiemnastek, ale i tak rodzice traktowali Cię ciut inaczej. Człowiek czuł się dorosły kiedy liczyli się z tym co masz im do powiedzenia. Jednak to niestety nie dotyczyło Bożenki. Wszyscy mogą tylko nie ona, przykre. Może znajomość z chłopakiem "od wody" to będzie jakiś przełom w nijakim życiu Bożenki,oby. Dziękuję za dziś pozdrawiam, Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z nastaniem osiemnastych urodzin jej życie stało się nie do zniesienia. Rodzice mieli gdzieś to co ona ma do powiedzenia, miała tylko wykonywać ich polecenia.
      O relacjach z tym chłopakiem już w następnej części.
      Dziękuję Ci bardzo za dzisiejsze odwiedziny na blogu.
      Gorąco pozdrawiam w piątkowe słoneczne popołudnie.
      Julita

      Usuń
  2. Jak można kupować tylko alkohol a jedzenia nie? Ja tego nie zrozumiem. Dziecko jest głodne, a oni chleją. Oby Bożence wszystko się ułożyło.
    pozdrawiam i ślę moc uścisków

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla kogoś kto nadużywa alkoholu nie myśli w takich kategoriach, dla niego nie ma nic ważniejszego od alkoholu.
      Dziękuję Ci za komentarz.
      Pozdrawiam serdecznie
      Julita

      Usuń
  3. Z coraz większą przykrością czytam o losach Bożenki i jestem wściekła na tę parę zapijaczonych, debilnych rodziców. Przepraszam, ale inaczej nie potrafię już ich nazwać. Co to znaczy "jeszcze mi za mleko nie zapłaciłaś"? A brat Bożenki zapłacił, że dostał nowe ciuchy a nie z lumpeksu? Dziewczynie dzieje się jawna krzywda i niesprawiedliwość. Powiedziałabym nawet, że jest permanentnie upokarzana przez własną rodzinę. Jej osiemnaste urodziny nikogo z jej członków nie obeszły i nawet babcia, ta babcia, z którą kiedyś żyła w tak wielkiej przyjaźni i rozumiała się z nią doskonale zapomniała o urodzinach wnuczki? Przecież nie musiała nic jej kupować, bo wystarczyłby drobny gest, miłe życzenia i przytulenie. Nawet na to nie było jej stać? Dlaczego tak bardzo zmieniła front w stosunku do wnuczki? Naprawdę trudno to zrozumieć. Ten brak miłości właściwie od chwili, gdy tylko pojawiła się na świecie, ciągłe upokorzenia ze strony rodziców, lekceważący stosunek brata i reszty rodziny powodują, że dziewczyna marzy o usamodzielnieniu się i znalezieniu jakiej przyjaznej duszy. Kogoś, kto będzie ją kochał bezwarunkowo, kto się nią zaopiekuje i stworzy bezpieczny dom. Oby znalazł się taki człowiek. Trzymam za to mocno kciuki a rodzicom Bożenki życzę jak najgorzej.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było ulubione powiedzenie Agaty, a co miało znaczyć wiedziała ona sama.
      Nigdy nie było dane Bożence poznać prawdy, co takiego się wydarzyło, że najbliższa jej osoba odwróciła się od niej. Masz stu procentową rację mówiąc, że ta dziewczyna pragnie miłości. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że jak kania dżdżu.
      Dziękuję ci bardzo za dzisiejsze odwiedziny i wpis.
      Gorąco pozdrawiam w piątkowe słoneczne popołudnie.
      Julita

      Usuń