Czas
płynął swoim trybem, a w życiu tej dorastającej dziewczyny nie
zmieniło się wiele. W domu coraz więcej awantur po każdej
pijackiej libacji. Częściej niż dotychczas chodziła głodna, bo
rodzice mieli pieniądze na alkohol, ale nie na jedzenie. Ją samą
obciążali większą ilością obowiązków co skutkowało
pogorszeniem wyników w nauce. Bożenka w duchu obiecywała sobie
tylko jedno.
-
Jak tylko ukończę osiemnaście lat będę robić to co będę
chciała.
Nie
miała pojęcia, że to tylko jej pobożne życzenie.
W
szkole odsunęła się od reszty, tylko z Justyną i Karoliną
utrzymywała relacje. Ludzie w jej klasie zaczęli z niej drwić i
wyśmiewać się. Odstawała od reszty, bo oni mieli wszystko nowe
począwszy od podręczników szkolnych po ubrania.
Agata
odkrywszy sklepy z odzieżą używaną zaczęła tam kupować
garderobę córce.
-
Dlaczego nie kupisz mi nowych spodni? - nieśmiało zapytała jednego
razu Bożena.
-
Właśnie kupiłam Przemkowi nowe buty i bluzę – usłyszała.
-
Acha to on może mieć nowe, a ja mam chodzić w starych –
odpyskowała matce.
-
Nie pyskuj – padło ze strony ojca, a matka chwilę później użyła
swojego ulubionego powiedzonka.
-
Jeszcze mi za mleko nie zapłaciłaś.
Dziewczynie
w oczach stanęły łzy.
-
Gdy będę dorosła, to wreszcie będę mogła robić co zechcę –
odburkiwała.
-
Żebyś się nie zdziwiła – usłyszała.
Nastał
rok dziewięćdziesiąty ósmy. Ludzie z klasy organizowali urodziny
tak ważne dla każdego młodego człowieka. Ona sama z początkiem
roku z nieukrywaną nieśmiałością zapytała rodziców czy pozwolą
jej zorganizować osiemnaste urodziny.
-
Ty chyba nie masz po kolei w głowie. Sądzisz, że my z ojcem nie
mamy na co wydawać pieniędzy? Mowy nie ma.
-
Ale inni z klasy wyprawiają. Nawet zostałam zaproszona przez
koleżanką na takie urodziny – próbowała przekonać rodziców.
-
A co nas to może obchodzić. Ty i tak nigdzie nie pójdziesz –
usłyszała surowy ton głosu ojca.
W
tym momencie już wiedziała, że nie ma szans i odwróciwszy się na
pięcie udała do swojego pokoju. Runęła na łóżko i ukrywszy
twarz w poduszkę zaniosła się płaczem.
Faktem
było, że kilka osób zapraszało ją na urodziny, lecz ona
odmawiała tłumacząc się brakiem czasu lub gdy nie przyszła, złym
samopoczuciem.
Nadszedł
dzień jej urodzin. Siedziała zamknięta we własnym małym pokoiku
prawie cały dzień. Żałowała, że to środek tygodnia i do
południa musiała iść do szkoły. Uprosiła matkę dzień
wcześniej o kupno kilku cukierków, by móc poczęstować nimi ludzi
z klasy. I te kilkadziesiąt życzeń z klasy były jedynymi jakie
usłyszała tego dnia. Rodzina nawet się nie zająknęła w tym
temacie. Tydzień później jechała do Radomska razem z rodzicami i
bratem. Tam również nikt nie pamiętał o jej święcie.
-
Jaka ja byłam głupia. Co roku wysyłałam pocztówki z życzeniami
z okazji urodzin, imienin, dnia babci i dziadka. Koniec z tym. Jak
oni mnie tak ja ich
– postanowiła.
Tego
dnia zrozumiała, że została sama. Niby miała rodzinę i to jak
liczną, ale była osamotniona.
Kilka
dni po powrocie do Sosnowca spotkała się z kuzynką od strony ojca.
-
Co dostałaś od dziadków na osiemnastkę? - pytała kuzynka.
-
Nic – odparła – a ty dostałaś coś? - zapytała. Kuzynka była
od niej starsza o trzy lata. Doskonale pamiętała jak to
posprzeczały się wówczas.
Ewa
przyjechała z zaproszeniami na swoje osiemnaste urodziny.
-
To co Ewuniu będzie osobno dla dorosłych a osobno dla pozostałych?
- pytał ją Zygmunt.
-
Tak wujku – odpowiedziała.
Ewka
wraz ze swoim bratem byli pupilami i najukochańszymi siostrzeńcami
Zygmunta i Agaty.
Bożena
siedziała i czekała na swoje zaproszenie, ale się nie doczekała.
Usłyszała tylko - Bożena ciebie wpisałam na jedno zaproszenie z
rodzicami.
-
Co? Ty chyba żartujesz. Możesz być pewna, że nie będzie mnie na
tych urodzinach – odpowiedziała.
-
Dlaczego? - pytała zdziwiona kuzynka.
-
Czy ty sądzisz, że ja mam pięć lat i wszędzie będę chodzić za
rączkę z mamusią i tatusiem? Jeśli tak to jesteś w błędzie –
odparła i wyszła z domu.
-
Dostałam od babci i dziadka komplet pościeli, kilka ręczników i
dwieście złotych – ta odpowiedź zszokowała Bożenę.
-
A jak tam twój chłopak? Słyszałam, że się pogodziliście –
zmieniła szybko temat.
-
Dobrze słyszałaś. Wyjaśniliśmy sobie wszystko, a on obiecał
więcej nie pić – usłyszała.
Ewa
miała już dwadzieścia jeden lat i chłopaka, który był tak jak
rodzice obu dziewczyn lubił zaglądać do kieliszka.
Była
połowa czerwca, wtorek lub środa, gdy Bożenka szykowała się do
szkoły na czternastą. Niespodziewanie około godziny jedenastej
zakręcono wodę, co wprawiło Bożenę w prawdziwą furię.
-
Cholera jasna! – krzyknęła z łazienki.
-
Bożena co tak bluzgasz. Co się dzieje? - pytała matka.
-
Znowu zakręcili wodę. Jak mam umyć głowę? - odparła
podniesionym głosem.
-
Zrób koka i nie będzie widać – usłyszała w odpowiedzi.
-
I co jeszcze – odparła jednocześnie kierując się w stronę
okna.
Doskonale
wiedziała kto stoi za zakręceniem wody. Od kilku tygodni na osiedlu
trwały roboty związane z wymianą rur. Wyjrzała przez okno i szlak
ją trafił po tym co ujrzała. Ludzie zajmujący się tą pracą
siedzieli podpierając blok i nie robili nic.
-
Czy można wiedzieć, kiedy macie zamiar odkręcić tę cholerną
wodę! – krzyknęła w ich kierunku.
Kilka
par oczu spojrzało w jej kierunku.
-
Około godziny piętnastej droga pani – padło z ust jednego z
robotników.
-
Chyba sobie żarty robicie. Ja za godzinę muszę wyjść do szkoły,
a nie mogę nawet się umyć – krzyczała.
Podczas
jej wymiany zdań z jednym z nich dwóch innych coś szeptało sobie
do ucha. Chwilę później jeden z robotników wstał i udał w tylko
sobie znanym kierunku.
-
Zaraz będzie woda – usłyszała. – Dla pani wszystko – padło,
gdy ona już odchodziła od okna.
Tak
też było. Jakiś kwadrans później ona już suszyła włosy za
pomocą suszarki.
Wychodziła
już z klatki, gdy jeden z tych młodych mężczyzn czekał na nią.
-
Mogę zająć ci chwilkę? - zapytał.
-
Przykro mi, ale przez was nie mam już czasu – odpowiedziała będąc
na nich wściekła.
-
Tylko pięć minut – nie ustępował.
-
Przykro mi, ale nie – odparła i niemalże biegiem ruszyła na
przystanek autobusowy.
W
szkole opowiedziała Justynie i Karolinie o tym młodym chłopaku.
-
Trzeba było z nim pogadać – usłyszała od jednej z nich.
-
Jasne i spóźniłabym się do szkoły. Już i tak ledwo zdążyłam
na ten autobus – mówiła, chociaż w duchu żałowała, że nie
dała mu szansy na rozmowę. - Cóż
może jutro mi się uda z nim pogadać. Wprawdzie kończymy jutro
przed piętnastą, ale może jeszcze będą – pomyślała.
Los
chciał jednak inaczej i następnego dnia nie miała okazji spotkać
chłopaka. Ta nadarzyła się dopiero w piątek. Wróciła za szkoły
dużo wcześniej bo całą klasę zwolniono z dwóch ostatnich
godzin.
-
Cześć, złośnico – usłyszała tuż za sobą.
-
Witam – odparła nie zatrzymując się.
-
Czy dzisiaj masz czas? - padło z ust mężczyzny.
CDN...
Ach, osiemnaste urodziny, wspominam z rozczuleniem. Nie były to jeszcze czasy organizowania tzw. osiemnastek, ale i tak rodzice traktowali Cię ciut inaczej. Człowiek czuł się dorosły kiedy liczyli się z tym co masz im do powiedzenia. Jednak to niestety nie dotyczyło Bożenki. Wszyscy mogą tylko nie ona, przykre. Może znajomość z chłopakiem "od wody" to będzie jakiś przełom w nijakim życiu Bożenki,oby. Dziękuję za dziś pozdrawiam, Agata
OdpowiedzUsuńZ nastaniem osiemnastych urodzin jej życie stało się nie do zniesienia. Rodzice mieli gdzieś to co ona ma do powiedzenia, miała tylko wykonywać ich polecenia.
UsuńO relacjach z tym chłopakiem już w następnej części.
Dziękuję Ci bardzo za dzisiejsze odwiedziny na blogu.
Gorąco pozdrawiam w piątkowe słoneczne popołudnie.
Julita
Jak można kupować tylko alkohol a jedzenia nie? Ja tego nie zrozumiem. Dziecko jest głodne, a oni chleją. Oby Bożence wszystko się ułożyło.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i ślę moc uścisków
Dla kogoś kto nadużywa alkoholu nie myśli w takich kategoriach, dla niego nie ma nic ważniejszego od alkoholu.
UsuńDziękuję Ci za komentarz.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Z coraz większą przykrością czytam o losach Bożenki i jestem wściekła na tę parę zapijaczonych, debilnych rodziców. Przepraszam, ale inaczej nie potrafię już ich nazwać. Co to znaczy "jeszcze mi za mleko nie zapłaciłaś"? A brat Bożenki zapłacił, że dostał nowe ciuchy a nie z lumpeksu? Dziewczynie dzieje się jawna krzywda i niesprawiedliwość. Powiedziałabym nawet, że jest permanentnie upokarzana przez własną rodzinę. Jej osiemnaste urodziny nikogo z jej członków nie obeszły i nawet babcia, ta babcia, z którą kiedyś żyła w tak wielkiej przyjaźni i rozumiała się z nią doskonale zapomniała o urodzinach wnuczki? Przecież nie musiała nic jej kupować, bo wystarczyłby drobny gest, miłe życzenia i przytulenie. Nawet na to nie było jej stać? Dlaczego tak bardzo zmieniła front w stosunku do wnuczki? Naprawdę trudno to zrozumieć. Ten brak miłości właściwie od chwili, gdy tylko pojawiła się na świecie, ciągłe upokorzenia ze strony rodziców, lekceważący stosunek brata i reszty rodziny powodują, że dziewczyna marzy o usamodzielnieniu się i znalezieniu jakiej przyjaznej duszy. Kogoś, kto będzie ją kochał bezwarunkowo, kto się nią zaopiekuje i stworzy bezpieczny dom. Oby znalazł się taki człowiek. Trzymam za to mocno kciuki a rodzicom Bożenki życzę jak najgorzej.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
To było ulubione powiedzenie Agaty, a co miało znaczyć wiedziała ona sama.
UsuńNigdy nie było dane Bożence poznać prawdy, co takiego się wydarzyło, że najbliższa jej osoba odwróciła się od niej. Masz stu procentową rację mówiąc, że ta dziewczyna pragnie miłości. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że jak kania dżdżu.
Dziękuję ci bardzo za dzisiejsze odwiedziny i wpis.
Gorąco pozdrawiam w piątkowe słoneczne popołudnie.
Julita