Bożena
wróciła po wakacjach do szkoły, ale coraz bardziej czuła się
osamotniona. Czasami chciała najzwyczajniej w świecie komuś się
wyżalić, przytulić, usłyszeć jakieś miłe słowo. Niby była
Justyna, ale nie nadawała się do tego. Zresztą nawet ona nie znała
całej prawdy o tym co się dzieje w domu Bożenki. Wiedziała tylko,
że jej ojciec i matka są bardzo surowi i wymagający. Ona wciąż
nie umiała się przełamać i opowiedzieć o tym jak jest w
rzeczywistości. Każdy jej wybuch płaczu wszyscy składali na karb
jej wrażliwości nie mając świadomości, że ona już w wieku
szesnastu lat miała nerwicę i gdy tylko coś się nie udawało,
wywoływało u niej płacz.
Ze
szkoły zazwyczaj wracała do domu, ale gdy dopisywała pogoda
włóczyła się bez celu po okolicy. Tak było i tego dnia.
-
Bożena twoja mama leży pijana – usłyszała jednego razu od
koleżanki z bloku.
-
Gdzie? - zapytała. Tamta tylko wskazała jej kierunek. Wstała z
ławki i ruszyła w stronę, gdzie miała znajdować się matka.
Wkrótce natknęła się na nią. Z trudem ją podniosła i
zarzuciwszy jej bezwładną rękę na szyję usiłowała zaprowadzić
do domu. Będąc w połowie drogi zauważyła idącego z kolegami
Przemka. Zawołała go, ale on zdawał się jej nie słyszeć.
Ostatkiem sił udało jej się doprowadzić matkę do domu. To jednak
jak się okazało, nie był koniec atrakcji tego dnia. Godzinę
później, gdy wychodziła z klatki schodowej przed blokiem spotkała
ojca będącego w identycznym stanie nieważkości co matka. Bez
zastanowienia chwyciła go za rękę i zaczęła wciągać na drugie
piętro. Resztką sił wepchnęła go do mieszkania i zamknąwszy
drzwi na klucz, wyszła. Usiadła ponownie na ławce bezmyślnie
patrząc przed siebie.
-
Bożena coś ty taka nieobecna? – usłyszała za sobą.
-
A Beata, cześć. Nie nic, tak sobie siedzę. Nie chce mi się wracać
do domu – odparła.
-
Weź nie ściemniaj, gadaj co się dzieje – ponaglała ją
koleżanka.
Przez
chwilę siedziały obie w milczeniu. W końcu Bożena przerwała tę
ciszę.
-
Mam już wszystkiego dość. Widziałaś moich starych? Oboje pijani.
Boże, jak ja bym chciała mieć chłopaka. W klasie połowa
dziewczyn ma już chłopaka a ja jak ten palec.
-
Chcesz, mogę ci załatwić chłopaka. Znam takiego, ale on nie
mieszka w Sosnowcu tylko w Katowicach.
-
A możesz z nim pogadać? - poprosiła Bożena koleżankę.
-
Jasne. Jutro będę się z nim widziała z szkole.
Beata
okazała się dość słowną osobą i umówiła ich ze sobą na
najbliższą sobotę.
-
Poznajcie się to jest Leszek, a to Bożena – przedstawiła ich
sobie Beata, by po chwili zniknąć jak kamfora zostawiając ich
samych.
Chłopak
nie zrobił na Bożenie jakiegoś specjalnego wrażenia. Nie chodziło
o urodę, ale o sposób bycia. Był jakiś dziwny. Po spotkaniu
mówiła o tym koleżance.
-
Bożena, to wasze pierwsze spotkanie i może dlatego tak sztywno było
– snuła domysły Beata.
Chcąc
dać chłopakowi drugą szansę uznała, że koleżanka może mieć
rację więc spotkała się z Leszkiem jeszcze kilka razy, ale jakoś
nie wiedzieć czemu za każdym razem było tylko gorzej. Ostatecznym
powodem rozstania okazała się próba zaciągnięcia jej do łóżka.
-
Nie bądź taka święta – usłyszał
-
Leszek, nie – odparła mu stanowczym głosem i odwróciwszy się
wstała z kanapy i wyszła od niego. To był ostatni raz kiedy go
widziała.
Wiosną
okazało się, że Justyna jest chora. Miała jakieś problemy ze
wzrokiem i nie wolno jej było dźwigać ciężkich rzeczy. Rodzice
dziewczyny starali się ustalić jak najszybciej termin zabiegu, lecz
najbliższy wyznaczono dopiero za pół roku. Justynę do szkoły
miał wozić ojciec, ale ta nawet nie chciała o tym słyszeć.
-
Bożena jak to będzie wyglądać? To przecież wstyd.
-
Justyna, wiesz dobrze, że to dla twojego dobra – próbowała
przekonać koleżankę.
-
Wpadniesz na weekend? - Justyna zmieniła nagle temat.
-
Zapytam rodziców, ale raczej nie powinni mieć nic przeciwko –
odparła. Dosyć często zdarzało jej się nocować u Justyny. To
był dobry pretekst, żeby uciec z domu i od nieprzyjemnych scysji z
rodzicami. Zazwyczaj głównym argumentem, który miał ich przekonać
do wyrażenia zgody była deklaracja wspólnej nauki. Tym razem też
się nie sprzeciwiali więc Bożena już w piątek po szkole jechała
najpierw do domu po kilka swoich rzeczy a potem do koleżanki.
Wracała przeważnie w niedzielę wieczorem.
Siedziała
wraz z Justyną i jej mamą w kuchni pomagając szykować kolację,
gdy ta pierwsza zwróciła się z pytaniem do matki. - Mamo, a może
na te ostatnie dwa miesiące Bożenka by z nami zamieszkała i
pomagała z plecakiem?
-
Ja nie mam nic przeciwko temu, – odparła kobieta - ale nie
wiadomo co na to powie tata a przede wszystkim rodzice Bożenki.
Justyna
podniosła się zza kuchennego stołu i przeszła do pokoju, aby
przekonać ojca do swojego planu. Ten nie widział problemu.
-
A ty co o tym sądzisz Bożenko? Myślisz, że rodzice są zgodzą? -
pytała mama Justyny.
-
Nie wiem. Trudno mi powiedzieć. Myślę, że gdyby na przykład pani
z nimi porozmawiała i wyjaśniła w czym rzecz, to chyba tak.
-
Może jutro byśmy pojechały do twoich rodziców?
-
Czemu nie. Możemy jechać, ale najlepiej do południa – odparła.
Ta
propozycja wydała się Bożence darem od losu. Pomyślała, że
przez dwa miesiące nie będzie musiała być świadkiem libacji i
pijaństwa swoich rodzicieli.
W
sobotnie przedpołudnie Bożena wraz z Justyną i jej mamą zawitały
w domu tej pierwszej. Jechała z duszą na ramieniu i modliła się w
duchu, żeby jej rodzice byli trzeźwi. Te modlitwy zostały
wysłuchane. W dodatku ani Agata, ani Zygmunt nie mieli nic przeciwko
by ich córka w okresie od połowy maja do końca roku szkolnego
mieszkała gdzie indziej. Ona sama odetchnęła z ulgą. Spakowała
do torby podróżnej niezbędne ubrania oraz wszystkie zeszyty i
podręczniki. Ten pobyt pozwolił jej wyciszyć się i odpocząć. W
tę pamiętną sobotę wieczorem zwierzyła się Justynie i jej
rodzicom jak jest naprawdę u niej w domu. Współczuli jej bardzo.
-
Nie martw się u nas odpoczniesz od tego wszystkiego.
Pewnego
dnia dziewczyny wpadły na pomysł, aby wspólnie spędzić wakacje.
-
Wiesz, mogłybyśmy pojechać do moich dziadków na wieś. Co o tym
myślisz? - zaproponowała Bożena.
-
Świetny pomysł.
Pochwaliły
się swoim planem z rodzicami Justyny. Ci nie widzieli problemu i
zgodzili się od razu. Pozostało porozmawiać z dziadkami Bożeny.
Następnego
dnia już wiedziały, że ich wakacyjny projekt na pewno wypali.
Następnego dnia po odebraniu świadectw wyjechały na miesiąc do
Bożenki dziadków. Jednak to, co piękne i dobre szybko się kończy
i tak z początkiem sierpnia obie wróciły do Sosnowca z tym, że
każda do swojego domu. Ostatni miesiąc wakacji miały spędzić
osobno. Bożenka nie wyjeżdżała już nigdzie i szybko tego
pożałowała. Rodzice postanowili „umilić” jej ten czas i
prawie nie trzeźwieli a ona musiała robić w domu wszystko.
CDN...
Tak jak napisałaś „wszystko co dobre szybko się kończy”. W przypadku Bożenki chwile kiedy może przebywać u koleżanki to najlepszy czas żeby uciszyć skołatane nerwy. Dobrze, że rodzice Justyny mają jakiś obraz tego co dzieje się w domu Bożenki. Nie wiem jak długo ta dziewczyna wytrzyma to wszystko, zbieranie pijanych „zwłok” matki i ojca z osiedlowych trawników i bycie na ich usługi, kiedy siedzą pijani w domu. Kochany Przemuś w ogóle się nie przejmuje. Jak na szesnastolatkę to trochę za dużo. Pewnie do pełnoletności będzie musiała to wszystko znosić, bo nie wierzę, żeby coś zmieniło się do tego czasu. Pozdrawiam serdecznie, Agata
OdpowiedzUsuńW życiu Bożenki jeszcze długo nic się nie zmieni. A ona będzie z tym wszystkim sama.
UsuńDziękuję Ci bardzo za dzisiejszy wpis.
Gorąco pozdrawiam w piątkowe popołudnie.
Julita
To przygnębiające, że szesnastoletnia dziewczyna cierpi już na nerwicę i żeby móc wyciszyć emocje pomieszkuje u swojej przyjaciółki. To jedyne momenty kiedy rzeczywiście korzysta z przywileju młodości i nie myśli o swojej patologicznej rodzinie. Zastanawiam się jak zachowują się jej rodzice w momentach trzeźwości spotykając ludzi, sąsiadów, którzy przecież widują ich pijanych, leżących gdzieś w krzakach. Mało tego, są zapewne świadkami, gdy kompletnie narąbanych ich córka zbiera z ziemi i wlecze do domu. Nie odczuwają wstydu? Pewnie nie. Mózgi mają już tak przeżarte alkoholem, że jest im wszystko jedno i nawet nie pomyślą, że narażają własne dziecko na wstyd. Ona od urodzenia miała pod górkę jakby była niechcianym dzieckiem. Obojętność rodziców, brak uczuć, rodzinnego ciepła, aż dziw, że to wszystko nie wypaczyło charakteru dziewczyny. Ja mam tylko nadzieję, że ona się nie podda, że nie pogodzi się z obecnym stanem rzeczy i że któregoś dnia jej bunt osiągnie takie apogeum, że zdecyduje się odejść od tej patologicznej rodziny i zrobi to dla siebie, dla własnego zdrowia psychicznego i dla własnego spokoju.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
Jak słusznie zauważyłaś oni nie mają wstydu. To dla nich zupełnie obce uczucie jak i kilka innych. Dodatkowo oni często bywają pod wpływem alkoholu przez kilka dni pod rząd.
UsuńBożenka z czasem wyprowadzi się z domu, ale to jeszcze trochę czasu minie.
Dziękuję Ci bardzo za dzisiejszy wpis.
Gorąco pozdrawiam w piątkowe popołudnie.
Julita
Może coś się jednak odmieni, cóż alkohol im zniszczył mózgi
OdpowiedzUsuńTo, że kiedyś coś się zmieni w życiu ich wszystkich to jest pewne. Lecz czy na dobre, czy na złe to się okaże.
UsuńDziękuję Ci za wpis.
Serdecznie pozdrawiam.
Julita
Jeśli dobrze pamiętam to Agata i Zygmunt nie mieli nic do czynienia z Policją ani z prawem. Inaczej policja i opieka zainteresowałyby się dziećmi. Chociaż nie wiem jak to było w połowie lat 90 ubiegłego wieku,bo dopiero rodziłam się. Szkoda, że sąsiedzi nie zainteresowali się tym co się dzieje za ścianą. Pewnie obawiali się zemsty. Teraz z takimi sytuacjami na szczęście jest o wiele lepiej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Zgadza się rodzice Bożenki nie mieli nigdy styczności z prawem ani z policją. Sąsiedzi nie wtrącali się bo wcale nie byli lepsi od Agaty i Zygmunta. A sama opieka nie miała pojęcia nawet, że taka rodzina istnieje.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny na blogu.
Gorąco pozdrawiam w piątkowy wieczór.
Julita