piątek, 26 kwietnia 2019

MOJE WSZYSTKO I NIC część VII

Próbowała zasnąć, bo następnego dnia musiała iść przecież do szkoły, ale jej rodzice mieli to najwyraźniej gdzieś. W pokoju obok  wraz z ciotką i jej mężem najzwyczajniej w świecie urządzili sobie libację. Było już dość późno gdy usłyszała jak matka kłóci się z ojcem. Bluzgała na niego, a on na nią. W pewnym momencie usłyszała jak Agata wykrzyczała w kierunku Zygmunta.
- Twoja matka to nierób – tym stwierdzeniem doprowadziła swojego męża do furii.
Zygmunt miał to do siebie, że jeśli on kogoś obrażał albo jego rodzinę było ok. Lecz nikt nie miał prawa złego słowa powiedzieć o jego rodzicach i rodzeństwie. Wówczas wpadał w szał i stawał się nieobliczalny.
Bożenka słysząc jak zaczynają się bić wpadła do pokoju, a to co ujrzała przeraziło ją.
Ojciec siedział na matce i okładał ją pięściami, a pozostała dwójka przyglądała się temu.
- Tatusiu zostaw mamę – krzyczała przez łzy dziewczynka.
- Spierdalaj spać – usłyszała.
Podeszła do ojca próbując go odciągnąć od matki. Ten niewiele myśląc chwycił małą za ręce i zaciągnął do jej pokoju i nakrywając pierzyną przytrzymał tak, że dziewczynka nie mogła zaczerpnąć powietrza. W pewnym momencie usłyszała krzyk matki co pozwoliło jej wymknąć się ojcu i uciec z mieszkania. Przez jakąś chwilę siedziała skulona na klatce schodowej i zalewała się łzami. Nie wiedziała ile tam przesiedziała, ale gdy nie było już słuchać żadnych odgłosów, wróciła do mieszkania. Myślała, że uda jej się przejść do swojego pokoju niespostrzeżenie, ale jednak zauważyła ją matka.
- Po co się wpierdalasz? - usłyszała.
- Przepraszam już nie będę – wyszeptała przez łzy.
- Więcej nie stanę w twojej obronie. Niech nawet cię zatłucze. Mam już to gdzieś – krzyczała, ale tylko w myślach. Nie potrafiła się postawić.
Jakiś czas później usłyszała jak ciotka mówi do wuja, że wychodzą, a on tylko rzekł.
- Jeszcze ze szwagrem się nie napiłem. Zygmunt polej.
Bożenka tylko wywróciła oczami. Następnego dnia na wpółprzytomna poszła do szkoły.

Bożenka miała jakieś trzynaście lat gdy jej ojciec miał wypadek w pracy. Często zdarzało się, że Zygmunt wyjeżdżał wraz z innymi w delegacje. Z racji, że był stolarzem i pracował na stolarni, pracodawca delegował go wraz z innymi do prac naprawczych w ośrodkach należących do zakładu.
Na takich wyjazdach zawsze było morze alkoholu I właśnie na takim wyjeździe stał się ten wypadek. Zygmunt idąc poślizgnął się na mokrej trawie i upadając złamał nogę w kostce. Do domu przywieźli go koledzy z pracy a następnie na pogotowie. Okazało się, że miejsce złamania było na tyle poważne, że jedynym rozwiązaniem okazało się zespolenie kości dwiema śrubami. Dla Bożenki oznaczało to tylko tyle, że przybyło jej obowiązków w postaci usługiwania ojcu.
Podczas tych wielu dni spędzonych w domu Zygmunt wpadł na pomysł, aby zrobić prawo jazdy i kupić samochód. Tym pomysłem podzielił się z żoną. Gdy tylko otrzymali odszkodowanie z tytułu wypadku Zygmunt zapisał się na kurs, który zdał za pierwszym razem. Kilka dni po tym jak już trzymał dokument w ręku wraz z Agatą udali się do banku i zaciągnęli kredyt w dolarach. Jedyny spłacony w całości i przed terminem. Następnego dnia był umówiony z kolegą aby ten pomógł mu w kupnie samochodu. A raczej doradził, już mieli upatrzony konkretny model. I tak kupili Fiata 125p. I znowu był powód do imprezy. Bożenka już przestała zwracać na to uwagę.
Natomiast Zygmunt z Agatą od kupna samochodu wpadli na jak zdawało się dziewczynce głupi pomysł. Co tygodniowe wyjazdy w góry, do Krakowa i w wiele innych miejsc. Każdy by się cieszył z takich wypadów, ale nie Bożenka. Z każdego takiego wyjazdu Agata wracała pijana, a Zygmunt pił po powrocie. Tak prawdę mówiąc nie zwiedzali nic prócz kolejnych knajp, jakby ich brakowało w Sosnowcu.

Nastał dla Bożenki czas poważnych decyzji. Była w ósmej klasie i musiała wybrać szkołę średnią. Wybór był trudny, tym bardziej iż nie miała kogo się poradzić. Zdecydowała się w końcu na liceum zawodowe. Wiedziała, że nie powinna mieć problemów z dostaniem się do wybranej szkoły.
- Bożenko jak skończysz podstawówkę dostaniesz ode mnie i mamy złoty pierścionek – usłyszała jednego razu od ojca.
Następnego dnia matka obiecała jej dodatkowo kolczyki jeśli dostanie się do liceum.
- Córcia jak dostaniesz się do szkoły średniej ode mnie dodatkowo dostaniesz wieżę – usłyszała od ojca.
Po słowach ojca miała wrażenie jakby ta dwójka licytowała się przed nią próbując coś w ten sposób ugrać. Nie wierzyła w te ich obietnice. Zbyt często już ją zawiedli i oszukali.
Udało się dostać jej do wybranej szkoły bez żadnych przeszkód. Była ambitna i miała swój cel. Chciała skończyć szkołę średnią i wreszcie uwolnić się od tych ludzi.


Pod koniec ósmej klasy jej wychowawczyni złożył propozycję czegoś na zasadzie kolonii obozu harcerskiego. Poprosiła Bożenkę aby ta przekazała wiadomość rodzicom o takiej możliwości. Ci przystali na to. Wyjazd miał trwać dwa tygodnie i cena była nadzwyczaj niska. Powiedzieli jej, że to nagroda za wyniki w nauce. Ona sama cieszyła się z tego wyjazdu jak z każdego innego, gdy tylko powodował choć chwilę odpoczynku od dnia codziennego. Ten pobyt miał być na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej i jedni mieli nocować pod namiotami, a drudzy w ośrodku wypoczynkowym położonym tuż w pobliżu pola namiotowego. Tradycyjnie miała niańczyć młodszego brata, ale okazało się iż on jest za mały aby móc nocować w namiotach. Odetchnęła z ulgą. Tuż po przyjeździe jej rodzice dostali propozycję na jeszcze jeden turnus za kolejne dwa tygodnie. Zgodzili się bez wahania, a na ten czas miała jechać do dziadków. Te wakacje uznała za najlepsze jakie miała dotychczas. Miała już czasami serdecznie dość tych wakacji u dziadków. Najgorzej było zawsze z początkiem każdego nowego roku szkolnego, gdy wszyscy opowiadali jak spędzili wakacje.

Będąc u dziadków i spędzając czas z Grześkiem dziwnie się czuła w jego towarzystwie.
- Wiesz Joasiu jakoś dziwnie czuję się w jego towarzystwie – mówiła jednego razu do przyjaciółki, gdy tylko rozstały się z Grześkiem.
- A może ty się w nim zakochałaś?
- No co ty. Lubię go jest miły, sympatyczny, dowcipny, jest inny niż ci z mojej szkoły – tłumaczyła się Bożenka. Chociaż koleżanka jakoś wiedziała swoje – Dobrze zmieńmy temat, gdzie idziesz po tej szkole? - zapytała.
- Do ogólniaka, a później jakieś może studia zobaczy się – odpowiedziała – a ty?
- Ja do liceum zawodowego o kierunku biurowo – administracyjnym. Powiem ci, że cieszę się na zmianę szkoły. Jakoś nie umiałam się dopasować do tych ludzi i liczę, że w tej nowej będzie lepiej.
Słowa Joasi stały się prorocze, bo kilka dni później Bożenka i Grzegorz tworzyli parę. To była taka pierwsza młodzieńcza miłość i z całą pewnością żadne nie snuło planów na przyszłość. Ale przez to trudniej było im się rozstać na dwa tygodnie, bo przecież miała wyjechać na kolejny turnus.
- Bożenko, ale wrócisz jeszcze na ostatnie dwa tygodnie wakacji – dopytywał chłopak.
- Jasne, że przyjadę – odparła z pewnością w głosie.

Nastał wrzesień i Bożenka poszła do nowej szkoły. Z początku widok tak licznej klasy nieco ją onieśmielił. W jej klasie było ich trzydzieścioro czworo. Niemal od samego początku złapała kontakt z jedną z dziewczyn. Z innymi również miała dobre stosunki, ale z Justyną dogadywała się najlepiej. Po miesiącu do jej klasy dołączyła jeszcze jedna dziewczyna. Po krótkiej rozmowie obie doszły do wniosku, że znają się od dawna. Jak się okazało leżały w szpitalu na tym samym oddziale. W trójkę stworzyły paczkę przyjaciółek spędzających wspólnie wolny czas. W klasie uznawano ją za osobę otwartą, życzliwą, wiecznie uśmiechniętą. Można by pokusić się nawet o stwierdzenie, że Bożenka do dusza towarzystwa. Ale ona doskonale robiła dobrą minę do złej gry. Czuła się bardziej swobodnie, bo nikt nie wiedział jak jest w jej domu, a ona sama nikomu nie mówiła o tym. To była pierwsza dobrze odebrana nauka. Im mniej ludzi wie tym lepiej. 
CDN...

8 komentarzy:

  1. Nauczyciele wcześniej czy później poznają rodzice Bożenki.
    Boskie
    Pozdrawiam w śliczny dzień

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznę może od końca, nie wiem co miałaś na myśli pisząc "boskie". Ja mogę zapewnić, że życie tej dziewczyny takie nie jest.
      Nauczyciele nie mają powodu aby wzywać jej rodziców dodatkowo do szkoły. Ona nie sprawia problemów wychowawczych, a oceny też ma dobre.
      Dziękuję Ci za wpis.
      Gorąco pozdrawiam.
      Julita

      Usuń
  2. Nie tak powinno wyglądać dzieciństwo Bożenki. Libacje i wszelkie powody do napicia się są u obojga rodziców na porządku dziennym. Do tego musi znosić widok pijanej matki, na dodatek okładanej pięściami przez ojca. O mały włos ten potwór nie udusiłby własnego dziecka. Nawet wypady ‘za miasto” kończyły się upojeniem, jakby nie mogli czerpać z nich pozytywnych korzyści. Joseph Conrad powiedział: "cierpienie daje prędką dojrzałość" i tak mi się wydaje będzie z Bożenką. Dziewczynka dojrzewa do tego aby opuścić to bagno, wykształcenie da jej lepszy start w dorosłość, a niewiedza na temat życia jej rodziny pozwoli jej czuć się swobodnie w każdym nowym środowisku. Już jest postrzegana za osobę otwartą i życzliwą, co pomaga jej zjednywać sobie ludzi, bo jak ktoś kiedyś powiedział cierpienie ma jedną dobrą stronę, potrafi zmienić nas na lepsze. Tego życzę Bożence. Pozdrawiam gorąco,Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bożenka nie opowiada o życiu swojej rodziny z dwóch powodów.
      Pierwszy to że jest jej najzwyczajniej wstyd. Drugi powód - ona wie, że nikt jej nie pomoże. W jej głowie wciąż tkwi rozmowa z babcią po libacji u dziadków od ojca ze strony, gdy do pokoju gdzie spała wszedł obcy człowiek. Natomiast czy będzie jej łatwiej w życiu dorosłym okaże się w przyszłości.
      Dziękuję Ci bardzo za dzisiejsze odwiedziny oraz wpis.
      Gorąco pozdrawiam w piątkowe słoneczne popołudnie.
      Julita

      Usuń
  3. Jest i zarazem nie jest lepiej w życiu Bożenki. Jest bo coś jej tam rodzice obiecali, ma nowe otoczenie a gorzej, bo kiedyś było tylko picie a teraz przemoc.Chyba że była wcześniej a ja przeoczyłam. Na szczęście do pełnoletności coraz bliżej i może do lepszego życia dla Bożenki.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta przemoc była już wcześniej, kilka razy wspominałam jak Bożenka obrywała za wszystko i za nic. Dodatkowo przemoc może mieć różne oblicza. Najgorzej jak stosuje się kilka jej odmian jednocześnie. Przemoc fizyczna w połączeniu z psychiczną potrafią zniszczyć człowieka. Owszem coś jej obiecali, ale czy dotrzymają słowa, okaże się w następnej części. W przypadku Bożenki pełnoletność nie koniecznie oznacza poprawę w jej życiu. Więcej nie mogę powiedzieć.
      Dziękuję Ci bardzo za znalezienie czasu i odwiedzenie bloga oraz wpis.
      Gorąco pozdrawiam w piątkowe słoneczne popołudnie.
      Julita

      Usuń
  4. Coraz lepiej dzieje się w domu Bożenki. Rodzice nadzwyczaj kreatywni, bardzo kreatywnie wlewają w swoje gardła wódę i garną się do używania przemocy fizycznej wobec córki. Zadziwiający jest ten ich dualizm, na który cierpią oboje. Częściej oczywiście Bożenka doświadcza od nich wyzwisk i bicia, ale są też rzadkie momenty, w których przypominają sobie o jej istnieniu. Ta licytacja, kto kupi jej lepszy prezent na zakończenie podstawówki jest po prostu żenująca. Co chcieli tym osiągnąć? Przekonać się, czy ich córka bardziej kocha matkę, czy ojca? Rzecz w tym, że to biedne dziecko do obojga ma stosunek identyczny: kocha ich i nienawidzi jednocześnie.
    To co opisujesz wywołuje u mnie nieprzyjemny dreszcz i powoduje wykwit gęsiej skórki. Nie rozumiem jak można w ten sposób traktować własne dziecko. To ma być metoda kija i marchewki? Rzecz w tym, że tej marchewki jest tyle, co kot napłakał. Po tej części mam wrażenie, że jedynym jasnym światełkiem w życiu Bożenki stał się Grzesiek a tuż po nim, koleżanki, które poznała w nowej szkole. Końcówka jest przytłaczająca. "Im mniej ludzi wie, tym lepiej." - Nie wiem, czy lepiej. Może byłoby lepiej gdyby jednak dotarła do psychologa szkolnego, lub do jakiejś instytucji, która by jej pomogła uwolnić się od wyrodnych rodziców. Takie instytucje istniały już wtedy, gdy ja kończyłam podstawówkę. Pamiętam przypadek siedemnastoletniej dziewczyny, która załatwiła sobie pełnomocnika. On reprezentował ją w sądzie i uzyskał odszkodowanie za znęcanie się psychiczne i fizyczne a także pozbawienie praw rodzicielskich obojga. Do pełnoletności miała pozostać pod opieką domu dziecka. Wolała to, niż bicie i wyzwiska. Bożence trochę do pełnoletności brakuje. Ona jest właściwie jeszcze dzieckiem. Broni się jak tylko może przed napastliwością rodziców, chociaż tak naprawdę, niewiele może. Nie dziwię się, że marzy o tym, żeby jak najszybciej wydorośleć i uwolnić się od nich. Wstrząsająca część.
    Serdecznie pozdrawiam.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co oni mieli w głowach z tym licytowaniem się, to chyba sami nie wiedzieli. Może każde z nich chciało ją przekupić na swoją stronę?
      Trudno orzec. Bożenka nie wie, że istnieją takie instytucje, a dodatkowo ona się wstydzi tego wszystkiego.
      Grzesiek pamiętajmy, że mieszka ponad sto kilometrów od Bożenki i niewiele może pomóc. Koleżanki są teraz, bo nie wiedzą jakich ma rodziców.
      Dziękuję ci bardzo za dzisiejszy wpis.
      Gorąco pozdrawiam w piątkowy wieczór.
      Julita

      Usuń