Próbowała
zasnąć, bo następnego dnia musiała iść przecież do szkoły, ale
jej rodzice mieli to najwyraźniej gdzieś. W pokoju obok wraz z ciotką i jej mężem najzwyczajniej w świecie
urządzili sobie libację. Było już dość późno gdy usłyszała
jak matka kłóci się z ojcem. Bluzgała na niego, a on na nią. W
pewnym momencie usłyszała jak Agata wykrzyczała w kierunku
Zygmunta.
-
Twoja matka to nierób – tym stwierdzeniem doprowadziła swojego
męża do furii.
Zygmunt
miał to do siebie, że jeśli on kogoś obrażał albo jego rodzinę
było ok. Lecz nikt nie miał prawa złego słowa powiedzieć o jego
rodzicach i rodzeństwie. Wówczas wpadał w szał i stawał się nieobliczalny.
Bożenka
słysząc jak zaczynają się bić wpadła do pokoju, a to co ujrzała
przeraziło ją.
Ojciec
siedział na matce i okładał ją pięściami, a pozostała dwójka
przyglądała się temu.
-
Tatusiu zostaw mamę – krzyczała przez łzy dziewczynka.
-
Spierdalaj spać – usłyszała.
Podeszła
do ojca próbując go odciągnąć od matki. Ten niewiele myśląc
chwycił małą za ręce i zaciągnął do jej pokoju i nakrywając
pierzyną przytrzymał tak, że dziewczynka nie mogła zaczerpnąć
powietrza. W pewnym momencie usłyszała krzyk matki co pozwoliło
jej wymknąć się ojcu i uciec z mieszkania. Przez jakąś chwilę
siedziała skulona na klatce schodowej i zalewała się łzami. Nie
wiedziała ile tam przesiedziała, ale gdy nie było już słuchać
żadnych odgłosów, wróciła do mieszkania. Myślała, że uda jej
się przejść do swojego pokoju niespostrzeżenie, ale jednak
zauważyła ją matka.
-
Po co się wpierdalasz? - usłyszała.
-
Przepraszam już nie będę – wyszeptała przez łzy.
-
Więcej nie stanę w twojej
obronie. Niech nawet cię zatłucze. Mam już to gdzieś –
krzyczała, ale tylko w myślach. Nie potrafiła się postawić.
Jakiś
czas później usłyszała jak ciotka mówi do wuja, że wychodzą, a
on tylko rzekł.
-
Jeszcze ze szwagrem się nie napiłem. Zygmunt polej.
Bożenka
tylko wywróciła oczami. Następnego dnia na wpółprzytomna poszła
do szkoły.
Bożenka
miała jakieś trzynaście lat gdy jej ojciec miał wypadek w pracy.
Często zdarzało się, że Zygmunt wyjeżdżał wraz z innymi w
delegacje. Z racji, że był stolarzem i pracował na stolarni, pracodawca delegował go wraz z innymi do prac naprawczych w ośrodkach należących do zakładu.
Na
takich wyjazdach zawsze było morze alkoholu I właśnie na takim
wyjeździe stał się ten wypadek. Zygmunt idąc poślizgnął się
na mokrej trawie i upadając złamał nogę w kostce. Do domu
przywieźli go koledzy z pracy a następnie na pogotowie. Okazało
się, że miejsce złamania było na tyle poważne, że jedynym rozwiązaniem okazało się zespolenie kości dwiema śrubami. Dla Bożenki oznaczało to
tylko tyle, że przybyło jej obowiązków w postaci usługiwania
ojcu.
Podczas
tych wielu dni spędzonych w domu Zygmunt wpadł na pomysł, aby
zrobić prawo jazdy i kupić samochód. Tym pomysłem podzielił się z żoną. Gdy tylko
otrzymali odszkodowanie z tytułu wypadku Zygmunt zapisał się na
kurs, który zdał za pierwszym razem. Kilka dni po tym jak już
trzymał dokument w ręku wraz z Agatą udali się do banku i
zaciągnęli kredyt w dolarach. Jedyny spłacony w całości i przed
terminem. Następnego dnia był umówiony z kolegą aby ten pomógł
mu w kupnie samochodu. A raczej doradził, już mieli upatrzony
konkretny model. I tak kupili Fiata 125p. I znowu był powód do
imprezy. Bożenka już przestała zwracać na to uwagę.
Natomiast
Zygmunt z Agatą od kupna samochodu wpadli na jak zdawało się
dziewczynce głupi pomysł. Co tygodniowe wyjazdy w góry, do Krakowa
i w wiele innych miejsc. Każdy by się cieszył z takich wypadów,
ale nie Bożenka. Z każdego takiego wyjazdu Agata wracała pijana, a
Zygmunt pił po powrocie. Tak prawdę mówiąc nie zwiedzali nic
prócz kolejnych knajp, jakby ich brakowało w Sosnowcu.
Nastał
dla Bożenki czas poważnych decyzji. Była w ósmej klasie i musiała
wybrać szkołę średnią. Wybór był trudny, tym bardziej iż nie
miała kogo się poradzić. Zdecydowała się w końcu na liceum
zawodowe. Wiedziała, że nie powinna mieć problemów z dostaniem
się do wybranej szkoły.
-
Bożenko jak skończysz podstawówkę dostaniesz ode mnie i mamy
złoty pierścionek – usłyszała jednego razu od ojca.
Następnego
dnia matka obiecała jej dodatkowo kolczyki jeśli dostanie się do
liceum.
-
Córcia jak dostaniesz się do szkoły średniej ode mnie dodatkowo
dostaniesz wieżę – usłyszała od ojca.
Po
słowach ojca miała wrażenie jakby ta dwójka licytowała się
przed nią próbując coś w ten sposób ugrać. Nie wierzyła w te
ich obietnice. Zbyt często już ją zawiedli i oszukali.
Udało
się dostać jej do wybranej szkoły bez żadnych przeszkód. Była
ambitna i miała swój cel. Chciała skończyć szkołę średnią i
wreszcie uwolnić się od tych ludzi.
Pod
koniec ósmej klasy jej wychowawczyni złożył propozycję czegoś
na zasadzie kolonii obozu harcerskiego. Poprosiła Bożenkę aby ta
przekazała wiadomość rodzicom o takiej możliwości. Ci przystali
na to. Wyjazd miał trwać dwa tygodnie i cena była nadzwyczaj
niska. Powiedzieli jej, że to nagroda za wyniki w nauce. Ona sama
cieszyła się z tego wyjazdu jak z każdego innego, gdy tylko
powodował choć chwilę odpoczynku od dnia codziennego. Ten pobyt
miał być na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej i jedni mieli nocować
pod namiotami, a drudzy w ośrodku wypoczynkowym położonym tuż w
pobliżu pola namiotowego. Tradycyjnie miała niańczyć młodszego
brata, ale okazało się iż on jest za mały aby móc nocować w
namiotach. Odetchnęła z ulgą. Tuż po przyjeździe jej rodzice
dostali propozycję na jeszcze jeden turnus za kolejne dwa tygodnie.
Zgodzili się bez wahania, a na ten czas miała jechać do dziadków.
Te wakacje uznała za najlepsze jakie miała dotychczas. Miała już
czasami serdecznie dość tych wakacji u dziadków. Najgorzej było
zawsze z początkiem każdego nowego roku szkolnego, gdy wszyscy
opowiadali jak spędzili wakacje.
Będąc
u dziadków i spędzając czas z Grześkiem dziwnie się czuła w
jego towarzystwie.
-
Wiesz Joasiu jakoś dziwnie czuję się w jego towarzystwie –
mówiła jednego razu do przyjaciółki, gdy tylko rozstały się z
Grześkiem.
-
A może ty się w nim zakochałaś?
-
No co ty. Lubię go jest miły, sympatyczny, dowcipny, jest inny niż
ci z mojej szkoły – tłumaczyła się Bożenka. Chociaż koleżanka
jakoś wiedziała swoje – Dobrze zmieńmy temat, gdzie idziesz po
tej szkole? - zapytała.
-
Do ogólniaka, a później jakieś może studia zobaczy się –
odpowiedziała – a ty?
-
Ja do liceum zawodowego o kierunku biurowo – administracyjnym.
Powiem ci, że cieszę się na zmianę szkoły. Jakoś nie umiałam
się dopasować do tych ludzi i liczę, że w tej nowej będzie
lepiej.
Słowa
Joasi stały się prorocze, bo kilka dni później Bożenka i
Grzegorz tworzyli parę. To była taka pierwsza młodzieńcza miłość
i z całą pewnością żadne nie snuło planów na przyszłość.
Ale przez to trudniej było im się rozstać na dwa tygodnie, bo
przecież miała wyjechać na kolejny turnus.
-
Bożenko, ale wrócisz jeszcze na ostatnie dwa tygodnie wakacji –
dopytywał chłopak.
-
Jasne, że przyjadę – odparła z pewnością w głosie.
Nastał
wrzesień i Bożenka poszła do nowej szkoły. Z początku widok tak
licznej klasy nieco ją onieśmielił. W jej klasie było ich
trzydzieścioro czworo. Niemal od samego początku złapała kontakt
z jedną z dziewczyn. Z innymi również miała dobre stosunki, ale z
Justyną dogadywała się najlepiej. Po miesiącu do jej klasy
dołączyła jeszcze jedna dziewczyna. Po krótkiej rozmowie obie
doszły do wniosku, że znają się od dawna. Jak się okazało leżały w szpitalu na tym samym oddziale. W trójkę stworzyły
paczkę przyjaciółek spędzających wspólnie wolny czas. W klasie uznawano ją za osobę otwartą, życzliwą, wiecznie uśmiechniętą. Można by pokusić się nawet o stwierdzenie, że Bożenka do dusza towarzystwa. Ale ona doskonale robiła dobrą minę do złej gry. Czuła się bardziej swobodnie, bo nikt nie wiedział jak jest w jej domu, a ona sama nikomu nie mówiła o tym. To była pierwsza dobrze odebrana nauka. Im mniej ludzi wie tym lepiej.
CDN...
Nauczyciele wcześniej czy później poznają rodzice Bożenki.
OdpowiedzUsuńBoskie
Pozdrawiam w śliczny dzień
Zacznę może od końca, nie wiem co miałaś na myśli pisząc "boskie". Ja mogę zapewnić, że życie tej dziewczyny takie nie jest.
UsuńNauczyciele nie mają powodu aby wzywać jej rodziców dodatkowo do szkoły. Ona nie sprawia problemów wychowawczych, a oceny też ma dobre.
Dziękuję Ci za wpis.
Gorąco pozdrawiam.
Julita
Nie tak powinno wyglądać dzieciństwo Bożenki. Libacje i wszelkie powody do napicia się są u obojga rodziców na porządku dziennym. Do tego musi znosić widok pijanej matki, na dodatek okładanej pięściami przez ojca. O mały włos ten potwór nie udusiłby własnego dziecka. Nawet wypady ‘za miasto” kończyły się upojeniem, jakby nie mogli czerpać z nich pozytywnych korzyści. Joseph Conrad powiedział: "cierpienie daje prędką dojrzałość" i tak mi się wydaje będzie z Bożenką. Dziewczynka dojrzewa do tego aby opuścić to bagno, wykształcenie da jej lepszy start w dorosłość, a niewiedza na temat życia jej rodziny pozwoli jej czuć się swobodnie w każdym nowym środowisku. Już jest postrzegana za osobę otwartą i życzliwą, co pomaga jej zjednywać sobie ludzi, bo jak ktoś kiedyś powiedział cierpienie ma jedną dobrą stronę, potrafi zmienić nas na lepsze. Tego życzę Bożence. Pozdrawiam gorąco,Agata
OdpowiedzUsuńBożenka nie opowiada o życiu swojej rodziny z dwóch powodów.
UsuńPierwszy to że jest jej najzwyczajniej wstyd. Drugi powód - ona wie, że nikt jej nie pomoże. W jej głowie wciąż tkwi rozmowa z babcią po libacji u dziadków od ojca ze strony, gdy do pokoju gdzie spała wszedł obcy człowiek. Natomiast czy będzie jej łatwiej w życiu dorosłym okaże się w przyszłości.
Dziękuję Ci bardzo za dzisiejsze odwiedziny oraz wpis.
Gorąco pozdrawiam w piątkowe słoneczne popołudnie.
Julita
Jest i zarazem nie jest lepiej w życiu Bożenki. Jest bo coś jej tam rodzice obiecali, ma nowe otoczenie a gorzej, bo kiedyś było tylko picie a teraz przemoc.Chyba że była wcześniej a ja przeoczyłam. Na szczęście do pełnoletności coraz bliżej i może do lepszego życia dla Bożenki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Ta przemoc była już wcześniej, kilka razy wspominałam jak Bożenka obrywała za wszystko i za nic. Dodatkowo przemoc może mieć różne oblicza. Najgorzej jak stosuje się kilka jej odmian jednocześnie. Przemoc fizyczna w połączeniu z psychiczną potrafią zniszczyć człowieka. Owszem coś jej obiecali, ale czy dotrzymają słowa, okaże się w następnej części. W przypadku Bożenki pełnoletność nie koniecznie oznacza poprawę w jej życiu. Więcej nie mogę powiedzieć.
UsuńDziękuję Ci bardzo za znalezienie czasu i odwiedzenie bloga oraz wpis.
Gorąco pozdrawiam w piątkowe słoneczne popołudnie.
Julita
Coraz lepiej dzieje się w domu Bożenki. Rodzice nadzwyczaj kreatywni, bardzo kreatywnie wlewają w swoje gardła wódę i garną się do używania przemocy fizycznej wobec córki. Zadziwiający jest ten ich dualizm, na który cierpią oboje. Częściej oczywiście Bożenka doświadcza od nich wyzwisk i bicia, ale są też rzadkie momenty, w których przypominają sobie o jej istnieniu. Ta licytacja, kto kupi jej lepszy prezent na zakończenie podstawówki jest po prostu żenująca. Co chcieli tym osiągnąć? Przekonać się, czy ich córka bardziej kocha matkę, czy ojca? Rzecz w tym, że to biedne dziecko do obojga ma stosunek identyczny: kocha ich i nienawidzi jednocześnie.
OdpowiedzUsuńTo co opisujesz wywołuje u mnie nieprzyjemny dreszcz i powoduje wykwit gęsiej skórki. Nie rozumiem jak można w ten sposób traktować własne dziecko. To ma być metoda kija i marchewki? Rzecz w tym, że tej marchewki jest tyle, co kot napłakał. Po tej części mam wrażenie, że jedynym jasnym światełkiem w życiu Bożenki stał się Grzesiek a tuż po nim, koleżanki, które poznała w nowej szkole. Końcówka jest przytłaczająca. "Im mniej ludzi wie, tym lepiej." - Nie wiem, czy lepiej. Może byłoby lepiej gdyby jednak dotarła do psychologa szkolnego, lub do jakiejś instytucji, która by jej pomogła uwolnić się od wyrodnych rodziców. Takie instytucje istniały już wtedy, gdy ja kończyłam podstawówkę. Pamiętam przypadek siedemnastoletniej dziewczyny, która załatwiła sobie pełnomocnika. On reprezentował ją w sądzie i uzyskał odszkodowanie za znęcanie się psychiczne i fizyczne a także pozbawienie praw rodzicielskich obojga. Do pełnoletności miała pozostać pod opieką domu dziecka. Wolała to, niż bicie i wyzwiska. Bożence trochę do pełnoletności brakuje. Ona jest właściwie jeszcze dzieckiem. Broni się jak tylko może przed napastliwością rodziców, chociaż tak naprawdę, niewiele może. Nie dziwię się, że marzy o tym, żeby jak najszybciej wydorośleć i uwolnić się od nich. Wstrząsająca część.
Serdecznie pozdrawiam.:)
Co oni mieli w głowach z tym licytowaniem się, to chyba sami nie wiedzieli. Może każde z nich chciało ją przekupić na swoją stronę?
UsuńTrudno orzec. Bożenka nie wie, że istnieją takie instytucje, a dodatkowo ona się wstydzi tego wszystkiego.
Grzesiek pamiętajmy, że mieszka ponad sto kilometrów od Bożenki i niewiele może pomóc. Koleżanki są teraz, bo nie wiedzą jakich ma rodziców.
Dziękuję ci bardzo za dzisiejszy wpis.
Gorąco pozdrawiam w piątkowy wieczór.
Julita