Bożenka
skończyła drugą klasę i tak jak rok wcześniej wakacje miała
spędzić u dziadków. Wyjechali do Radomska dzień po zakończeniu
szkoły. Cieszyła się, mimo że czeka ją wczesne wstawanie oraz
praca w polu. Dzięki temu będzie miała dwa miesiące spokoju od
tego co zgotowali jej rodzice. Nadal nie miała bliskich koleżanek w
Sosnowcu, a u dziadków miała ich wiele. Często spotykała się z
Joasią. W te wakacje dziadkowie już pozwolili jej samej chodzić do
koleżanki, wówczas to poznała innych. Jak się okazało Bożenka
potrafiła uśmiechać się i to tak szczerze i prawdziwie. Oprócz
Joasi bliżej zaprzyjaźniła się również z jednym z chłopców,
który mieszkał w pobliżu. W pewnym sensie to ta znajomość
wydawała się jej rodzinie dziwna, bo Bożenka stroniła od
znajomości z chłopcami.
-
Wiesz mamo ona jest jakaś inna – mówiła Agata do swojej
rodzicielki jednego razu. Było to jakoś podczas jej pobytu w czasie
ferii zimowych w Radomsku.
-
Co masz na myśli dziecko – rzekła starsza z kobiet.
-
Mieszkamy przecież już tyle czasu w Sosnowcu, a ona nie ma bliskich
koleżanek, za to od kontaktów z chłopcami całkiem ucieka –
mówiła Agata.
Dlatego
gdy w wakacje Bożenka chętnie przebywała w towarzystwie Grześka
oraz innych było dziwne. Pod koniec wakacji rodzina czasami z
uśmiechem na ustach mówiła.
-
Bożena narzeczony przyszedł.
-
To nie mój narzeczony – mówiła dziewczynka. To sformułowanie
drażniło ją. Faktem było, że lubili się z tym pucołowatym
chłopcem z sąsiedztwa. Grzesiek był jej rówieśnikiem. Ten chłopiec jej imponował, był inny niż ci wszyscy miejscowi z jej szkoły. Pod koniec wakacji ta trójka dzieciaków
stała się wręcz nierozłączna. Trudno było Bożence rozstawać
się z nimi. Wymienili się adresami i obiecywali sobie, że będą
do siebie pisać. Kolejnym powodem niechęci do powrotu do domu byli
jej sami rodzice. Zdawała sobie sprawę co ją tam czeka.
Przez
dwa miesiące tylko raz odwiedziła dziadków z ojca strony. Było
to na samym początku gdy całą czwórką przyjechali do Radomska.
To już stało się normą, że pierwsze kroki po przyjeździe kierowali do rodziny Zygmunta, niby powodowane było to bliskością
ich zamieszkania. Faktem było to, że ci mieszkali bliżej niż
rodzina Agaty. Lecz było też drugie dno tego wszystkiego, a nazywało się alkohol, którego nie brakowało w domu rodzinnym Zygmunta. A ta
dwójka nie umiała sobie tego odmówić. Bożenka z grymasem na
ustach i obrzydzeniem witała się z dziadkami oraz najmłodszym
bratem ojca. Od tych ludzi wiecznie wyczuwalna była woń alkoholu.
-
No to po jednym – usłyszała Bożenka jak dziadek Czesław zawołał.
-
Spokojnie ojciec – odparł Adam.
Bożenka
popatrzyła na towarzystwo i tylko przewróciła oczami.
Ojciec
Zygmunta w porównaniu do pozostałych gości nie pił wódki, ale
wino. Oczywiście te z najniższej półki. Ten człowiek potrafił
sam wypić dwa takie wina.
-
Mamusiu mogę iść do cioci Beaty? - odezwała się nieśmiało
dziewczynka.
Mówiła
do rodziców mamusiu lub tatusiu, a wewnątrz się buntowała. Lecz
nie mogła mówić inaczej. Zwrot mamo czy tato oznaczał ślad na
jej twarzy.
-
Siedź na dupie. Jutro pójdziemy rano, a popołudniu pojedziemy do
babki Haliny – usłyszała.
Odeszła
od stołu i wyszła z pokoju gdzie przebywali dorośli. W tej
rodzinie dzieci nie miały prawa przebywać w jednym pokoju z
dorosłymi.
Dziewczynka zajęła się kolorowaniem jakiejś kolorowanki, gdy do domu weszli
kolejni goście. Bożenka wyszła aby się przywitać z ciotkami i
wujkami i ponownie znikła. Do pokoju, w którym siedziała weszło
kilkoro dzieci. Nie lubiła ich wszystkich, a i sama odnosiła
wrażenie, że oni za nią również nie przepadają.
-
Zobacz co dostałem od babci – usłyszała jednego z kuzynów.
-
A ja też dostałem – odparł drugi.
-
Bożena, a ty też dostałaś? - usłyszała pytanie.
-
Nie – odpowiedziała smutnym głosem.
Trzy
kuzynki, które również tam były prawie z nią nie rozmawiały.
Traktowano ją jak kogoś obcego, innego, kogoś kto nie należy do
rodziny.
Było
dość późno chyba nawet grubo po północy, bo na dworze było
ciemno. Bożenkę obudził jakiś męski głos, ale z całą pewnością nie był to nikt z rodziny
- Kim pan jest? - zapytała wystraszona
- Cii, posuń się – usłyszała w odpowiedzi. Wystraszona zerwała
się i pobiegła do pokoju gdzie wciąż trwała popijawa. I z
płaczem podeszła do ojca.
-
Tatusiu tam w pokoju jest jakiś pan.
Zygmunt
wstał od stołu i chwiejnym krokiem ruszył w skazanym przez córkę
kierunku. Wszedł do pokoju, zapalił światło i faktycznie na
łóżku, gdzie spały dziewczynki leżał jakiś facet. Wiele nie
myśląc chwycił gościa i wyciągnął z łóżka.
-
Kim ty kurwa jesteś?
-
Ja jestem kolegą Adama, zapraszał mnie do siebie – wybełkotał
koleś.
Zygmunt
nie wdając się w żadne dalsze rozmowy z facetem wraz ze szwagrem
wyrzucili go za drzwi i następnie dopadli Adama. I gdyby nie matka Zygmunta to z całą pewnością Adam dostałby od brata, ale i od reszty rodzeństwa.
Dzieciaki
pobudzone nie wiedziały co się dzieje wystraszyły się.
Było nad ranem jak całe towarzystwo skończyło imprezować i pokładło się spać. Bożenka już tej nocy nie umiała zasnąć. Przysięgła sobie w duchu, że od teraz zrobi wszystko aby więcej nie nocować w tym domu. Chciała jak najszybciej wyjechać do drugich dziadków.
Było nad ranem jak całe towarzystwo skończyło imprezować i pokładło się spać. Bożenka już tej nocy nie umiała zasnąć. Przysięgła sobie w duchu, że od teraz zrobi wszystko aby więcej nie nocować w tym domu. Chciała jak najszybciej wyjechać do drugich dziadków.
Gdy
jej rodzice wyjechali o wszystkim opowiedziała babci Halinie. Lecz
ta jakoś dziwnie nie zareagowała na to. Mała nie rozumiała. Niby
była pupilką tej babci, ale czasami myślała, że ta jej nie
wierzy.
Ewidentnie
coś się wydarzyło, o czym Bożenka nie miała pojęcia. Uznała
wówczas, że nie ma najmniejszego sensu zwierzać się babci z
czegokolwiek.
Wakacje
się skończyły, a wróciły obowiązki i szkoła. Dziewczynka
utrzymywała stały kontakt z Joasią i Grzesiem. Cała trójka wciąż
pisywała do siebie listy, gdzie zwierzali się sobie wzajemnie z
tego co dzieje się u nich. Bożenka pisała o szkole, koleżankach z
klasy i osiedla, ale nie odważyła się napisać o rodzicach. Nie
sadziła, aby jej użalanie się nad sytuacją w jej domu mogło coś
zmienić. Rodzice coraz więcej zaglądali do kieliszka, a zwłaszcza
Agata.
Nadszedł
czas Świąt Bożego Narodzenia. Bożenka cieszyła się, że znów
pojadą do Radomska. Jakież było jej rozczarowanie gdy okazało, że
nie jadą.
-
Bożenko my nie jedziemy, ale oni wszyscy przyjadą do nas –
usłyszała, co ją ucieszyło.
Na
te święta przyjechali również rodzice Agaty, którzy niespełna
pół roku wcześniej twierdzili, że nigdy więcej tu nie przyjadą.
Rodzice
Agaty przyjechali jakieś dwa dni przed świętami.
-
Przyjechaliśmy wcześniej, bo możesz potrzebować pomocy –
usłyszała Agata od matki.
-
Dziękuję bardzo, na pewno się przyda. Jutro przyjadą teściowie, ale
oni zatrzymają się u Magdy. Tam również będą spać Ewa z
dziećmi i Czesiek z rodziną – odparła Agata.
-
Beata przeprasza, ale nie będą mogli przyjechać. Ona ostatnio
znacznie gorzej się czuje. Porobili jej już tyle różnych badań,
a i tak nie mają pojęcia co jej dolega. Faszerują tylko jakimiś
lekami – rzekła Halina usprawiedliwiając nieobecność drugiej
córki.
Gdy młodsza siostra Agaty urodziła drugie dziecko bardzo podupadła na zdrowiu. Beata przeszła mnóstwo badań. A lekarze i tak nie byli w stanie postawić jednoznacznej diagnozy. Dopiero po kilku latach okazało się, że ta cierpi na SM.
Gdy młodsza siostra Agaty urodziła drugie dziecko bardzo podupadła na zdrowiu. Beata przeszła mnóstwo badań. A lekarze i tak nie byli w stanie postawić jednoznacznej diagnozy. Dopiero po kilku latach okazało się, że ta cierpi na SM.
-
No trudno – odparł Zygmunt.
Agata
nie odezwała się, widocznie stan zdrowia własnej siostry niewiele
ją obchodził.
-
A my z dziadkiem mamy nowego pieska – usłyszała Bożenka.
-
Ale fajnie. A jak wygląda, jak ma na imię? - mówiła mała.
-
Taki mały czarny, Szogun ma na imię. Ale będziemy musieli go
wydać.
-
Dlaczego? - zapytała Agata.
-
Goni kury sąsiadów, nam jedną zagryzł -usłyszeli w odpowiedzi.
-
Mamusiu, tatusiu może my weźmiemy tego pieska od babci – odezwała
się nieśmiało Bożenka
-
No, ale jak ty to sobie dziecko wyobrażasz. My z tatą do pracy,
Przemek do przedszkola ty do szkoły i kto zajmie się zwierzęciem.
Z psem trzeba wychodzić na spacery, pamiętać o daniu mu jedzenia
i picia – tłumaczyła jej matka.
-
Ja się nim będę zajmować – odpowiedziała z pewnością w
głosie Bożenka.
-
Dobrze zastanowimy się nad tym – usłyszała
Czas
świąt minął w miarę spokojnie. Dwa miesiące później Bożenka
wraz z rodzicami i bratem jechała na zimowiska do dziadków. To
miały być jak się później okazało ostatnie ferie zimowe, gdy
przyjechała. Spowodowane to było zmianami w szkolnictwie i ferie
zostały podzielone na tury. Więc bez sensu było aby Bożenka tam
jeździła w okresie ferii.
Z
tego wyjazdu przywieźli psa. Początkowo mieli ubaw spowodowany zachowaniem zwierzęcia. Śmiechu
było co niemiara. Szogun, tak go nazwali dziadkowie nie był nauczony
chodzenia na smyczy i każde jej założenie powodowało komiczne
sytuacje. Więc aby nie męczyć więcej psa rodzice Bożenki
postanowili puszczać go na dwór bez smyczy, ale zakupili mu
kaganiec.
Pod
koniec trzeciej klasy Bożenka dowiedziała się, że w tym roku nie
spędzi całych dwóch miesięcy u dziadków. Trochę zasmuciło to
ją, ale gdy rodzicie wyjawili jej powód nawet się ucieszyła.
-
Bożenko pojedziemy na dwa tygodnie nad morze. Najpierw pojedziecie z
Przemkiem na dwa tygodnie na wieś, a później pojedziemy na wczasy.
-
A jak wrócimy z tych wczasów to pojedziemy jeszcze do dziadków? -
dopytywała.
-
Raczej tak, ale nie wiemy czy na pewno – usłyszała.
CDN...
Dziwi mnie postawa babci Haliny, kiedy Bożenka opowiedziała jej o zdarzeniu w domu drugich dziadków. Nie zareagowała na to, a mogło być naprawdę tragicznie. Co za typy sprowadza brat Zygmunta, ale gdzie wóda tam różne menelstwo.Zastanawia mnie co się mogło wydarzyć, ze babcia Halina stała się obojętna dla Bożenki?
OdpowiedzUsuńDobrze chociaż, że rodzice pozwolili jej na wzięcie pieska, zwierzątko będzie może powiernikiem jej smutków. Pamiętam swojego pierwszego psa. Z wszystkiego mogłam mu wyżalić, przecież pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Dobrze, że nie mówił, bo wiele rzeczy nie nadawało się do powtórzenia.Wyjazd nad morze może być ciekawy, oby tylko spokojny.
Pozdrawiam serdecznie, Agata
Brat Zygmunta to taki typowy menel, który nawet nigdy nie pracował. Jego kolesie też tacy są.
UsuńCo było powodem obojętności ze strony babci Haliny Bożenka nigdy się nie dowiedziała.
Jak było nad morzem będzie w następnej części.
Dziękuję Ci bardzo za dzisiejszy wpis.
Gorąco pozdrawiam w piątkowe popołudnie.
Julita
Bożenka nie ma łatwo, bo alkoholizm rodziców odbija się na jej psychice. Uczestnictwo w libacjach i oglądanie pijanej rodziny nie należy do przyjemności. Pod tym względem jej rodzice są całkowicie nieodpowiedzialni i zachowują się tak, jakby rzeczywiście alkohol był tu sprawą priorytetową. Z drugiej strony zastanawia mnie dualizm obojga. Piją coraz więcej, sami szukają okazji a jednak załatwiają wczasy nad morzem dla całej rodziny. Wniosek z tego, że jednak nie wszystkie pieniądze idą na przelew. Przecież taki wyjazd nie jest tani a i ze sobą trzeba zabrać trochę grosza, bo stoiska z lodami i goframi kuszą zwłaszcza dzieciaki. Najgorsze w tej historii jest to, że dziewczynka dojrzewa bardzo szybko i bardzo szybko dochodzi do wniosku, że o tym co dzieje się w jej domu nie może pisnąć słowa, bo nawet jeśli próbuje, to nikt jej nie wierzy. To powinno ujrzeć światło dzienne, bo nosi wszelkie znamiona głębokiej patologii i powinna się tym zająć opieka społeczna. Jeszcze tylko brakuje, żeby zaczęli bić dzieci i morzyć je głodem. Straszne to wszystko i bardzo, bardzo smutne.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
Alkohol już od dawna jest priorytetowy dla Agaty i Zygmunta.
UsuńWczasy są organizowane przez zakład pracy, w którym oboje pracują. A mając dobre zarobki można zawsze zaciągnąć kredyt.
Przemoc w tej rodzinie jest i fizyczna i psychiczna, ale w kierunku dziewczynki. Pisałam o tym już w poprzedniej części. Bożenka bita jest za krzywe pisanie, za to iż powie mamo a nie mamusiu to w tej części o tym wspominam. Opieka się nie interesuje tą rodziną, bo nigdy nie było zgłoszeń tego typu. A oni potrafili nieźle udawać kochającą się rodzinę. Będzie o tym w kolejnych częściach.
Dziękuję Ci za poświęcony czas oraz wpis.
Gorąco pozdrawiam w piątkowe popołudnie.
Julita
Super opowiadanie, poruszasz poważny problem i za to cie podziwiam
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Fajnie, że się podoba.
UsuńDziękuję za wpis.
Pozdrawiam serdecznie.
Julita
Po ostatnim rozdziale, gdy wyczytałam, że Bożence rodzice wzięli pieniądze z komunii i zarobione w czasie wakacji zrozumiałam tytuł. Wszystko moje i nic. Rodzinę pod tytuł podciągnąć. Niby jej a jednak coś jest nie taj. Zobaczymy jak brat będzie się zachowywał.W nim nadzieja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Masz rację, ale to nie dotyczy tylko pieniędzy. Przeczytasz o tym w niejednym jeszcze rozdziale. Bożenka niby ma wszystko, a jednak nie ma nc.
UsuńDziękuję Ci bardzo za poświęcony czas oraz wpis.
Gorąco pozdrawiam w sobotnie popołudnie.
Julita