piątek, 1 marca 2019

WYZNANIE część I

Była w domu sama. Ojciec wraz z rodzeństwem wyjechał na kilka dni do rodziny w góry. W obecnej sytuacji było jej to na rękę. 
- Przynajmniej nie widzą jak wyglądam i nie martwią się, zwłaszcza tata. A ja mogę wszystko sobie przemyśleć i zdecydować co dalej - rozmyślała. 

To co wydarzyło się w ostatnich dniach było jak cios zadany bardzo ostrym sztyletem i to prosto w serce. I gdy już myślała, że gorzej być nie może okazało się, że może i to dużo gorzej.
- No i jak? Udało się, panna brzydka uratowała nas wszystkich? - pytał Olszański Marka, gdy ten wyszedł z konferencyjnej. Chociaż to nie z nim chciał w tej chwili rozmawiać prezes, ale z Ulą. 
- Udało się, nadal jestem prezesem - odparł od niechcenia Marek.
- No to teraz możesz wziąć ślub z panną Febo, a pannę brzydką posłać jak najdalej stąd, może kup jej bilet na przykład na Malediwy, aby tylko nie przeszkodziła w ceremonii ślubnej - mówił uradowany swym pomysłem kadrowy. A w Marku gotowała się krew na to co mówił Sebastian, lecz nie chcąc robić sensacji zaciskał ze złości zęby. Chociaż, gdy ten kolejny raz nazwał Ulę panna brzydka miał ochotę mu przywalić. 
Ula więcej nie chciała słyszeć pobiegła do swojego gabinetu i spakowawszy swoje rzeczy niczym strzała z łuku wybiegła wpadając wprost na Marka. 
Nie chciała z nim rozmawiać, ale on zatrzymał ją tuż przy windzie.
- Ula proszę daj sobie wyjaśnić - prosił lecz jak widać na nic zdały się jego prośby.
- Nie mamy o czym rozmawiać. Jesteś zwykłą gnidą, podłym intrygantem, kłamcą i oszustem - mówiła ze łzami w oczach, odwróciła się i wsiadła do windy on stał jakby go przymurowali do podłogi. Ocknął się, gdy usłyszał jak rusza winda. Poderwał się i ile sił w nogach zbiegł na dół tam już Ula wychodziła z budynku.
- Ula proszę - krzyknął za nią, ale ona zdawała się nie słyszeć tego wołania. Wsiadła do stojącego samochodu, w którym czekał na nią Maciek. Niemal całą drogę przepłakała. 
- Ty go naprawdę kochasz - usłyszała coś co zabrzmiało bardziej jak stwierdzenie niż pytanie. 
- Tak i to jest najgorsze w tym wszystkim. Mimo, że zakpił ze mnie, oszukał, mamił obietnicami bez pokrycia ja nie umiem przestać go kochać. 
- Wiesz, a może powinnaś wyjechać wraz z tatą i dzieciakami na te kilka dni. Oderwiesz się od tego i może nabierzesz trochę dystansu do  wszystkiego. 
- Raczej nie, wolę zostać sama - odparła 
- Zrobisz jak będziesz chciała. 
Będąc na miejscu każde poszło w swoją stronę.
W domu zastała jeszcze swoją rodzinę, z którą pożegnała się odprowadzając ich do furtki. 
Od ponad godziny była sama i wciąż zastanawiała się, co zrobiła takiego złego, że cały czas miała pod górkę. Najpierw śmierć mamy później rozstanie z Bartkiem, a teraz jeszcze to. Myślała, że dla Marka coś znaczy, że on ją kocha tak jak ona jego. I tego "że" było wiele więcej, a wyszło jak wyszło. 

Zebranie dobiegło końca i nikt nawet nie zauważył, że coś się wydarzyło w ciągu ostatnich kilku minut. Marek wrócił do sali i usłyszał jak jego matka wraz z Pauliną rozmawiają o ślubie. Nagle poczuł, że to jest najlepszy moment, aby zakończyć ten chory związek. 
- Żadnego ślubu nie będzie - odezwał się siadając na swoim miejscu.
Paulina spojrzała na niego jak na jakiegoś obcego tak samo wyglądała Helena Dobrzańska, Aleks miał to kompletnie gdzieś. Jedynie widać było, że Krzysztof ucieszył się z takiego obrotu sprawy. Wbrew temu co sądzono senior Dobrzański nie przepadał za swoją przyszłą synową. Uważał ją za wyniosłą, zarozumiałą osobę, bo czasami zachowywała się jakby cały świat kręcił się wokół niej. Jej brat również nie był taki idealny, ale zrozumiał to stosunkowo niedawno. A mówiąc dokładniej to poprzedniego wieczoru. 

Po tym jak Ula dowiedziała się  o intrydze uknutej przez Marka oraz Sebastiana, to ten pierwszy w wieczór poprzedzający dzień posiedzenia spotkał się z ojcem. 
- Tato muszę coś ci powiedzieć jeszcze przed zarządem i proszę abyś mnie wysłuchał do końca i później powiedział co myślisz. Proszę cię też, żebyś nie potępiał Uli za to co zrobiła. 
- Obiecuję wysłuchać wszystkiego.
I tak popłynęła opowieść o tym w jak złej kondycji była firma i knuciu przez Aleksa oraz utrudnianiu mu pracy. O uknutej intrydze do spółki z Sebastianem wobec Uli wiedząc, że ta zakochała się w nim, a i on z czasem zaczął zakochiwać się w niej. Powiedział o kredytach jakie zaciągnęła Ula, aby ratować firmę i o starych kolekcjach, które miały stanowić zabezpieczenie kredytu, a także o wekslu na udziały. Na koniec powiedział, że Ula odkryła całą intrygę i zapewne będzie chciała odejść z firmy. Wyznał również prawdę o jego związku z Pauliną. Opowiedział, że nigdy nie kochał Febo i stąd brały się te wszystkie liczne romanse. Senior siedział wbity w fotel i zastanawiał się co ma powiedzieć.
- No cóż nie tak wychowaliśmy cię synu. Nie jestem wstanie pojąć twojego zachowania. Ta dziewczyna ryzykowała bardzo wiele biorąc tak duże dwa kredyty, wyznała ci uczucia, a ty nikczemnie to wykorzystałeś. Ale nie rozumiem jednego? Skoro miałeś kłopoty dlaczego nie zwróciłeś się o pomoc do nas, do rodziny.
- Zwróciłem, a i owszem, ale ty tato nie chciałeś nawet słuchać. Wówczas pomyślałem o zaciągnięciu kredytu pod zastaw domu. Lecz Paulina jako współwłaścicielka nie wyraziła zgody. I to wtedy Ula wpadła na pomysł z kredytem. Pierwszy raz zabezpieczyłem ją dając ubrania ze starych kolekcji i tak właśnie ruszyła sprzedaż przez Internet. Później sytuacja się powtórzyła i Ula znów wyszła z propozycją kredytu. Wówczas jako zabezpieczenie zaproponowałem jej udziały. Ona ich nie chciała przyjąć i zgodziła się dopiero jak powiedziałem, że będą to weksle. 
Krzysztofowi po wysłuchaniu tego co mówił syn dało  do myślenia. Przez kilka minut w gabinecie można było tylko usłyszeć tykanie zegara stojącego na kominku. W końcu senior Dobrzański odezwał się.
- Chyba powinienem cię synu przeprosić. Gdyby nie mój upór i do pewnego stopnia zaślepienie co do Aleksa wszystko potoczyłoby się inaczej - usłyszał Marek. Na jego twarzy można było ujrzeć coś w rodzaju zdziwienia, niedowierzania, przez moment miał wrażenie, że ma omamy słuchowe. 
- Nie musisz mnie tato przepraszać. To ja źle postąpiłem względem Uli. A najgorsze jest to, że ja kocham ją całym sobą i nie wiem co dalej, bo tego, że będzie chciała odejść z firmy i ode mnie jestem więcej niż pewny. Ona mi tego wszystkiego nie wybaczy i to jest najgorsze. Dając się namówić na tę intrygę nawet nie pomyślałem, że mogę zakochać się i to tak szaleńczo. 
- Może nie warto martwić się na zapas. Jutro posiedzenie i najpierw nim musimy się zająć. Później pomogę ci z panną Cieplak, ale najpierw posiedzenie i rozwiązanie sprawy z Pauliną. Sądzę, że gdy rozstaniesz się Pauliną to wówczas i Ula inaczej na ciebie spojrzy. 
- Dziękuję tato. Pożegnam się już dzisiaj, późno jest - rzekł Marek i pożegnawszy się z ojcem i matką pojechał do domu. W duchu miał nadzieję, iż  to będzie jego ostatni wieczór, ostatnia noc z Febo pod wspólnym dachem. 
Oczywiście późniejszy jego powrót do domu musiał zacząć się kłótnią i bezsensownymi pytaniami oraz podejrzeniami o spędzanie tego czasu nie wiadomo gdzie. 
- Paulina uspokój się i daj mi dojść do słowa. Byłem u rodziców. Musiałem skonsultować coś z ojcem, a w firmie go nie zastałem - mówił krótkimi zdaniami. 
- Mam nadzieję, że mówisz prawdę - odparła tym swoim wyniosłym tonem.
- Jeśli mi nie wierzysz to do nich zadzwoń - rzekł i odwróciwszy się na pięcie poszedł do łazienki. Był zmęczony dniem dzisiejszym. Ula dowiedziawszy się o intrydze nawet nie chciała z nim rozmawiać. Paulina przez ponad półgodziny nie dawała mu spokoju i będąc na wspólnym lunchu trajkotała o ich weselu.  Później spotkanie i rozmowa z ojcem. Stał w kabinie, a na jego wysportowaną sylwetkę nieprzerwanym strumieniem lała się woda. Lecz nawet to nie spowodowało, aby przestał myśleć o kobiecie, którą tak mocno pokochał, a jednocześnie tak strasznie skrzywdził. 

- Marek o czym ty mówisz? - zapytała Helena, która pierwsza otrząsnęła się.
- Mówię, że ślubu nie będzie - odparł nad wyraz spokojnie.
- Jak to nie będzie? - odezwała się Paulina.
- No po prostu nie będzie, bo ja ciebie nie kocham - odparł jej tak beznamiętnie jakby oznajmił, że zaczął padać deszcz.
- Jak to nie kochasz? I doszedłeś do tego na kilkanaście dni przed ślubem? - dopytywała Febo 
- Normalnie nie kocham. A wiem o tym od dawna. Powiedziałbym, że nigdy cię nie kochałem. Byłem z tobą, bo tak było mi wygodnie, ale w ostatnim czasie miało miejsce wiele różnych wydarzeń, które pozwoliły mi zrozumieć wiele spraw. Dodatkowo od jakiegoś czasu kocham inną - wyjaśniał spokojnie.
- Krzysiu czy ty słyszysz co on mówi? Powiedz coś - odezwała się ponownie Helena.
-  No, ale co ja mogę - odparł senior.
- Przecież tak nie może być. Oni się kochają - mówiła Helena.
- Helenko, jeśli by było tak jak mówisz, to oni już dawno byli by po ślubie. A ja nie mam zamiaru naciskać na Marka i zmuszać go do czegokolwiek. Nasz syn jest dorosłym mężczyzną i sam wie co chce robić. Skoro twierdzi, że nie kocha Pauliny to tak musi być - odparł żonie.
Paulina siedziała jak skamieniała nie wiedząc co dalej. Marek właśnie z nią zerwał, a ona myślała, iż będzie mieć poparcie w Dobrzańskich. Lecz jak się okazało tylko Helena była po jej stronie. Jej brat nie odzywał się, tylko w milczeniu przysłuchiwał się tej rozmowie. 
- A ty nic nie powiesz? - zapytała brata Paulina.
- Co ja mogę powiedzieć. To są wasze sprawy i mnie nic do tego. Róbcie jak uważacie, ja jeśli pozwolicie opuszczę już salę. No chyba, że jeszcze jest coś co dotyczy samej firmy to zostanę - odparł.
Panna Febo była coraz bardziej zła, żeby nie powiedzieć wściekła. Kolejna osoba ją zawodzi. 
Wstała od stołu i ze łzami w oczach rzekła tylko będąc już przy drzwiach.
- Nic tu również po mnie. Żegnajcie - powiedziała i wyszła. 
W sali zapanowała kompletna cisza. Każdy z pozostałych przetrawiał dzisiejsze wydarzenia i próbował poukładać to w swojej głowie. Pierwszy konferencyjną opuścił Marek. Jego rodzice jeszcze przez chwilę siedzieli, ale w końcu i oni opuścili to miejsce i firmę udając się do domu. Helena zdawała się być obrażona na męża, chociaż nie miała ku temu powodu. 
- Czy możesz mi wyjaśnić twoje dzisiejsze zachowanie? - odezwała się w końcu Dobrzańska.
- Możesz jaśniej Heleno - odparł jej mąż. 
- Nie rozumiem, dlaczego nie stanąłeś po stronie Paulinki? Przecież oni są sobie przeznaczeni i powinni pozostać razem - mówiła z pretensjami w głosie jego żona.
- Ja nie zamierzam wtrącać się w życie naszego syna, a już tym bardziej mówić mu z kim ma się związać. Skoro twierdzi, że nie kocha Pauliny to znaczy, że tak właśnie jest. Prawdę powiedziawszy to sama powinnaś coś o tym wiedzieć - mówił.
- Co masz na myśli? - zapytała męża.
- Nas również tak połączono. Wmawiano nam przeznaczenie, a później po ślubie żadne z nas nie było wierne drugiemu. I gdyby nie pojawienie się Marka na świecie sądzę, że od dawna nie bylibyśmy małżeństwem - odparł. 
Helena spojrzała na męża będąc w wielkim szoku, gdy usłyszała, że ten wie o jej zdradzie. 
- No nie patrz tak. Doskonale wiem, że miałaś romans i to z moim najlepszym przyjacielem, ale i nie tylko z nim. Ja również nie byłem ci wierny, lecz ty o tym doskonale wiesz. Wiem, że Marek również nie był nigdy wierny Paulinie. Dlatego właśnie nie zamierzam namawiać go do bycia z kobietą, której on nie tylko nie kocha, ale wręcz nienawidzi. Wiem natomiast, że jest zakochany w kimś innym. Lecz ze względu na skomplikowaną sytuację i na jego prośbę nie zdradzę kim jest owa kobieta - rzekł po czym udał się do sypialni by móc położyć się i odpocząć. 
Ten dzisiejszy dzień był pełen wrażeń i silnych emocji. Helena była w szoku nie sądziła, że jej tajemnica wcale nie jest tajemnicą. Ale ta rozmowa dała jej do myślenia. 
- Czyżby Krzysztof miał rację? Czy powinnam tak obstawać przy ślubie Marka z Pauliną? Czy oni byliby szczęśliwi ze sobą? - pytała siebie samą, a tych pytań było coraz więcej. 
Chociaż odpowiedź na każde była banalna ona jeszcze miała jakieś wątpliwości. Przecież oni z Krzysztofem kiedyś też nie darzyli się większym uczuciem, a jednak stworzyli rodzinę. Dlaczego więc Marek z Pauliną mieliby tego nie powtórzyć? 
Jednak wbrew temu co powiedział jej mąż postanowiła jednak porozmawiać z Markiem i spróbować go przekonać do powrotu do Pauliny. Wciąż nie docierało do niej, że ta dwójka kompletnie do siebie nie pasuje. Chwyciła za telefon aby móc zadzwonić do syna i umówić się z nim na spotkanie. Próbowała skontaktować się z nim wielokrotnie, ale bez rezultatu. Najpierw odrzucał połączenia aż w końcu wyłączył telefon. 
CDN...

14 komentarzy:

  1. Ciekawe opowiadanie.Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny na blogu.
      Gorąco pozdrawiam.
      Julita

      Usuń
  2. Początek intrygujący ale i z dobrze znanym wątkiem. Marek pewnie z pomocą ojca będzie próbował przekonać Ulę. Tytułowe wyznanie można by było podciągnąć również pod Dobrzańskich. Helena zaś jak zwykle z klamkami na oczach. Tylko pozory się liczą i Paulina. Krzysztof dobrze jej powiedział. Szkoda że nie zrozumiała niczego.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Helena nie wyobraża sobie innej kandydatki na żonę dla swojego syna.
      A klapki jej nie spadną z oczu i nie widzi cech wspólnych z jej młodych lat. Czy Markowi uda się przeprosić Ulę, a ona mu wybaczy to już za tydzień.
      Dziękuję Ci bardzo za dzisiejszy wpis.
      Gorąco pozdrawiam w piątkowy poranek.
      Julita

      Usuń
  3. Chciałam napisać klapkami ale z tel. pisałam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyśliłam się. Też tak mam gdy piszę na tel.
      Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam.
      Julita

      Usuń
  4. Nowy miesiąc, nowe opowiadanie. Choć nawiązujesz do wątku serialowego, zdecydowanie wolę Twoją wersję, oby tylko na horyzoncie nie pojawił się Pioootr. Oglądam właśnie powtórki na TV7 i słabo mi się robi jak nasza Uleńka wypowiada jego imię. Pozytywnie myślę o Krzysztofie, który nie zostawia Marka samego i wręcz daje mu nadzieje, że z panną Cieplak mu pomoże. Oczywiście Helena nie zrozumiała niczego, bo myślę, że kiedy z Krzysztofem na początku małżeństwa nie układało się im dobrze, dochodziło do zdrad, nie wierzę, że było jej łatwo. Dlaczego więc na siłę dąży do połączenia Pauliny z Markiem. Ciekawe jak długo będzie Ula wybaczała Markowi i czy w ogóle wybaczy? Dzięki za dziś, pozdrawiam serdecznie z niecierpliwością czekając na następną część, Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie w tym opowiadaniu nie będzie jakże uwielbianego haha przez wszystkich Piotra.
      Helena jest zapatrzona w swoją pupilkę i nic więcej się nie liczy.
      Dziękuję Ci bardzo za dzisiejszy wpis.
      Gorąco pozdrawiam w piątkową noc.
      Julita

      Usuń
  5. Żal mi Marka, dlaczego Helena nic nie rozumie? Woli by jej syn cierpiał przez Paulinę, która jest zołzą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Helena jest zdania, iż Marek może być tylko szczęśliwy z Pauliną.
      Dziękuję Ci bardzo za wpis.
      Gorąco pozdrawiam w piątkowy wieczór.
      Julita

      Usuń
  6. Pierwsza część intrygująca i dla mnie zaskakująca a to ze względu na Dobrzańskich, bo po raz chyba pierwszy czytam, że ich małżeństwo było swatane i jak mówi Krzysztof, gdyby nie pojawienie się na świecie Marka, nie wiadomo, czy by przetrwało. Zarówno on jak i Helena nie byli sobie wierni i przetrwali w związku jedynie ze względu na syna. Krzysztof doskonale rozumie Marka i sytuację, w jakiej się znalazł. Helena uparcie pierdzieli, że Mareczek i Paulinka są sobie przeznaczeni. Trochę to zakrawa na ciasnotę jej umysłu, bo nie zdaje sobie sprawy, że takim postępowaniem tylko unieszczęśliwi syna. Uważa, że skoro on nie znosi Pauliny organicznie i przy tym kocha inną kobietę, będzie w stanie poczuć coś więcej do tej nadętej Włoszki? Jak mawiał dr. Strossmayer :"gdyby głupota miała skrzydła", to Helenka fruwałaby nad Warszawą jak gołębica.
    Bardzo jestem ciekawa, co z tego wyniknie, bo opowiadanie zaczęłaś od momentu, w którym Ula i Marek mają już za sobą jakąś przeszłość. Czy Olszański nadal będzie takim debilem, czy być może mu się poprawi? Czy Helenka również dołączy do grona debili?
    Naprawdę świetna pierwsza część i niecierpliwie czekam na następną.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olszański był, jest i pozostanie debilem do końca. A Helena niewiele odbiega swoją głupotą od Sebastiana również ona rozumiem nie grzeszy.
      Dla Krzysztofa dobro syna stało się najważniejsze, lecz musiał do tego dojrzeć.
      Próbowałam również ukazać, że często to co dzieje się w naszym życiu jest odzwierciedleniem tego w jakim domu żyliśmy.
      Dziękuję Ci bardzo za dzisiejszy wpis.
      Gorąco pozdrawiam w piątkową zimną noc.
      Julita

      Usuń
  7. Super opowiadanie👍 Czekam na ciag dalszy. Powodzenia w dalszej pracy. 👌 Dzięki ❤️Pozdrawiam i życzę miłego 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło przeczytać, że grono czytelniczek lub czytelników się powiększa.
      Dziękuję Ci bardzo za dzisiejszy wpis.
      Gorąco pozdrawiam w piątkową noc.
      Julita

      Usuń