- Dzień dobry - wszedł do środka przywitawszy się ze wszystkimi.
Odpowiedzieli mu niemal jednocześnie.
- Proszę spocząć - rzekł Słocki wskazując dłonią na fotel.
- To o czym chciał pan rozmawiać? - padło z ust Cieplak.
- Ula - zwrócił się bezpośrednio do dziewczyny Dębski - chciałem prosić abyś wycofała doniesienie i wniosek do sądu na mojego syna. Przez to moja kancelaria może utracić reputację, a co za tym idzie również klientów - ta siedziała i nie mogła uwierzyć w to co słyszy.
- Pana również chciałem o to prosić - rzekł spoglądając w stronę Marka.
Po tym co usłyszeli przez moment panowała kompletna cisza. Cisza spowodowana szokiem jaki wywołała prośba. Ula i Marek przetrawiali w myślach to wszystko. Słocki nie odzywał się uważając, że decyzja należy do Uli i Marka. Chociaż sam uważał iż młody Dębski powinien ponieść zasłużoną karę za swoje czyny.
Wreszcie pierwszy odezwał się Dobrzański.
- Pan raczy żartować? Pański syn wielokrotnie pobił Ulę, nękał, groził, wysyłał obraźliwe smsy. Ja przez niego trafiłem do szpitala, bo dźgnął mnie nożem. Już raz trafił za kraty i jak widać to niczego go nie nauczyło. Więc proszę więcej nie prosić nas o coś takiego. Sprawa się odbędzie i mam nadzieję, że ten człowiek otrzyma surową karę.
- Ula, a ty nic nie powiesz? - odwrócił się w stronę kobiety licząc, że może chociaż ona zmieni zdanie.
- Olaf to podły, pozbawiony jakichkolwiek uczuć człowiek. Dodatkowo ma problemy z alkoholem i narkotykami. Już kiedyś mówiłam o tym pańskiej żonie. Ja chcę zacząć normalnie żyć, a nie ciągle oglądać się za siebie i obawiać o życie moich najbliższych. Więc proszę więcej mnie nie prosić o coś takiego - mówiła drżącym głosem.
- Proszę zastanówcie się jeszcze. Te sprawy mogę zaszkodzić mojej kancelarii. Ja wiem, że Olaf zachował się nie właściwie wobec was obojga, ale mogę zapewnić, że to więcej się nie powtórzy - mężczyzna głosem pełnym emocji próbował przekonać ich do zmiany decyzji, ale jak widać bezskutecznie. Postanowił użyć jeszcze jednego argumentu, sądził iż to może ich przekonać - jeśli zdecydujecie się wycofać doniesienia zapłacę sowicie, powiedzmy po dziesięć tysięcy - rzekł jednocześnie próbując wyjąć portfel z wewnętrznej kieszeni marynarki.
Ula wraz z Markiem kolejny już raz zostali wprowadzeni w totalny szok, żadne nie pojmowało zachowania tego człowieka.
- Mecenasie ja udam, że nie słyszałem tego ostatniego zdania - odezwał się mecenas Słocki.
Dębski wiedział, że nie da rady ich przekonać, pożegnał się i opuścił kancelarię, był zawiedziony takim obrotem sprawy.
Oni zostali jeszcze na chwilę.
- Znam termin obu rozpraw pierwsza z nich odbędzie się za miesiąc, a druga dwa tygodnie później. Najpierw sprawa o nękanie i groźby w kierunku pani Urszuli, a następna za napaść na ciebie Marku - usłyszeli po wyjściu ojca Olafa. Podziękowali adwokatowi i pożegnali się.
Ula wciąż nie mogła dojść do siebie po tym co dzisiaj miało miejsce. Jechali w kompletnej ciszy. Wrócili do domu Heleny, a Ula udała się do pokoju, który dzieliła wraz z Markiem. Potrzebowała chwili dla siebie samej, jej zachowanie zaniepokoiło Józefa i Helenę, ale i w Marka głowie rodziła się pewna myśl.
- Może ona jednak, żałuje rozstania z tym facetem - pomyślał.
Postanowił porozmawiać i wyjaśnić co się dzieje. Wszedł po cichu do pokoju. Ula leżała odwrócona tyłem do drzwi, a trzęsące się ramiona świadczyły o płaczu.
- Kochanie, co się dzieje? - usiadł na brzegu łóżka i głaskał po plecach. Gdy nie usłyszał żadnej odpowiedzi, jego obawy wzrosły jeszcze bardziej.
- Ula czy ty żałujesz tego, że nie wycofaliśmy tych spraw? - odważył się i zapytał. Chciał zapytać jeszcze o jedno, ale zawahał się.
- Jak możesz tak myśleć - wykrzyczała.
- To nie tak. Ale od momentu jak wyszliśmy z kancelarii nie odezwałaś się do mnie, zamknęłaś w pokoju, nie chciałaś zjeść. A ja naprawdę bardzo się o ciebie boję i martwię - mówił spokojnym głosem.
- To już się nie martw i jeśli możesz zostaw mnie w spokoju - powiedziała ze złością w głosie, chociaż nie do końca na Dobrzańskiego. Ta złość była na siebie samą, że dała ponieść się podszeptom serca i związała z Olafem. Dzisiaj jego ojciec miał czelność prosić ją o odwołanie pozwu. A dodatkowo Marek zadał jej to niedorzeczne pytanie - Marek nie chcąc jej bardziej denerwować uszanował jej prośbę i wyszedł z pokoju.
Olaf od dwóch dni przebywał w areszcie i liczył, że również tym razem ojciec wyciągnie go z tego miejsca. Lecz nic się nie działo w tej kwestii. Trzeciego dnia w areszcie pojawił się jego adwokat, ale nie miał dla młodego Dębskiego dobrych wiadomości. Sąd przedłużył mu areszt aż do czasu rozprawy, a wyjście za kaucją nie wchodziło w grę. Olaf był wściekły na wieści o tym wszystkim, nagle wpadł w jakiś dziwny szał i zaczął wyzywać adwokata, w pewnym momencie rzucił krzesłem w kierunku stojącego przy drzwiach strażnika. Wszczęto alarm i natychmiast w sali widzeń pojawiło się kilku innych strażników, którzy obezwładnili Olafa i skutego odprowadzili do celi. Adwokat po wyjściu z aresztu natychmiast skontaktował się ojcem swojego klienta w celu poinformowania go o podjętej decyzji.
- Panie Dębski po dniu dzisiejszym postanowiłem wycofać się z obrony pańskiego syna.
- ...
- Proszę nie nalegać.
Dębski przerwał połączenie, był wściekły kolejna osoba odmawia pomocy w sprawie jego syna. Czyżby jego syn był tak złym człowiekiem, czyżby nie znał własnego dziecka. Widział jak zareagowała Ula na jego prośbę. Wyszedł ze swojego gabinetu i wszedł do salonu gdzie siedziała jego żona.
- Właśnie adwokat Olafa zrezygnował z jego obrony - rzekł do żony.
- Ale jak to? - pytała zdumiona kobieta - a co mówiła Ula? Rozmawiałeś z nią i tym mężczyzną? - dopytywała, zasypując męża lawiną pytań.
- Rozmawiałem, ale odmówili - odpowiedział, po chwili zastanowienia powiedział coś co zdumiało jego żonę - Wiesz zastanawiam się gdzie popełniliśmy błąd przy jego wychowaniu. Przecież to nie jest jego pierwszy konflikt z prawem. Właśnie podjąłem decyzję aby przestać mu pomagać.
- Jak możesz, przecież to nasz syn, nasz jedyny syn. On sobie nie poradzi w więzieniu. Gdyby tylko Ula dała mu szansę zapewne do niczego takiego by nie doszło. To w pewnym sensie jej wina - mówiła płaczliwym głosem matka młodego Dębskiego.
- Kochanie, ja wiem jak to wygląda, ale ja dzisiaj jak rozmawiałem z Ulą ona powiedziała mi coś bardzo ważnego. Powiedziała, że chce przestać się bać o siebie i swoich bliskich. Zrozum nasz syn jest zdemoralizowanym młodym człowiekiem. I dlatego też nie mogę postąpić inaczej, jak pozostawić go samemu sobie. Może to odtrącenie wyjdzie mu na dobre - próbował spokojnie wyjaśnić żonie swoją decyzję.
Kobieta nie potrafiła się z tym pogodzić i nie sądziła aby takie postępowanie było dobre. Uważała, że to gdzie znalazł się jej syn odpowiedzialność w dużej mierze ponosi panna Cieplak.
Dwie godziny później do salonu zeszła Ula chciała porozmawiać z Markiem i go przeprosić, ale nie zastała go, natomiast byli tam Helena i jej ojciec.
- Gdzie jest Marek? - zapytała.
- Wyszedł na spotkanie z Sebastianem, mówił iż wróci wieczorem - odparł Józef.
- Uleńko czy wyście się pokłócili? - spytała ją Helena.
- Nie, to znaczy Marek mógł źle odczytać moje dzisiejsze zachowanie po tej rozmowie w kancelarii - odparła zgodnie z prawdą.
Było jej przykro, że tak potraktowała go. On tylko chciał wiedzieć co się dzieje, dlaczego ona jest smutna. A ona potraktowała go jak wroga.
Zjadła kolację i ponownie zaszyła się w pokoju. W pierwszej chwili gdy dowiedziała się, że Marek wyszedł chciała do niego zadzwonić lecz porzuciła tę myśl. Postanowiła zaczekać na niego i gdy wróci porozmawia, a raczej przeprosi go za swoje zachowanie.
W jednym z Warszawskich klubów siedział Marek wraz z Sebastianem i popijając whisky opowiadał przyjacielowi o swoich rozterkach.
- Marek musisz ją zrozumieć. Ja sądzę iż to co usłyszała od tego faceta musiało być dla niej szokiem i potrzebowała to wszystko sobie poukładać w głowie.
- Ale dlaczego odrzuca moją pomoc, przecież ja tylko chcę być przy niej - żalił się Dobrzański.
- Ona zapewne to wie i docenia. Lecz każdy czasem potrzebuje pobyć samemu - tłumaczył zachowanie Uli Sebastian.
Na takich właśnie rozmowach minęło im kilka godzin, gdy wreszcie się żegnali Marek miał wlanych w siebie kilka szklaneczek whisky, a wskazówki zegara wskazywały kilkanaście minut po dwunastej w nocy.
Ula zaczynała się niepokoić o swojego chłopaka. On nie wracał ani nie odbierał telefonu, nawet smsy pozostawały bez odpowiedzi. Co jakiś czas podchodziła do okna wypatrując samochód Marka. W pewnym momencie usłyszała samochód spojrzała w okno i ujrzała jak Marek z trudem próbuje wysiąść z taksówki. Pospiesznie ubrała na siebie bluzę i jakieś adidasy oraz chwyciwszy w dłoń portfel wybiegła z domu. Chwyciwszy go pod ramię pomogła wysiąść z taksówki i zapłaciwszy za kurs poprowadziła Marka do domu. Odetchnęła z ulgą, że on wrócił i nic mu nie jest, ale rozmowa musiała poczekać do dnia następnego, a raczej do rana. Weszła z nim do domu i starając się jak najciszej zaprowadziła go do pokoju tam pomogła się rozebrać i położyć. Sam Marek próbował coś do niej mówić, ale to bardziej przypominało pijacki bełkot.
Olaf wściekły próbował swoją złość wyładować na innych współwięźniach, ale przeliczył swoje siły i po kilku minutach musiano umieścić młodego Dębskiego w pojedynczej celi.
Następnego dnia w areszcie pojawił się jego ojciec. Po długich namowach żony mecenas Dębski postanowił reprezentować syna w sądzie. Mimo to nie zamierzał za wszelką cenę wybronić go. Uznał iż jego syn musi ponieść konsekwencje swoich poczynań.
- Posłuchaj mnie uważnie, bo nie zamierzam powtarzać się dwa razy. Mam dość wiecznego ratowania twojego tyłka synu. To będzie już ostatni raz jak ci pomagam. Rozprawa za miesiąc i do tego czasu będziesz przebywał w areszcie, a co będzie dalej okaże się po rozprawie.
- Ale tato nie możesz mi tego zrobić.
- Ależ mogę i to zrobię. Jesteś już dawno dorosłym człowiekiem więc najwyższy czas abyś za swoje czyny wziął odpowiedzialność.
Olaf był oszołomiony takim postępowaniem ze strony ojca. Czyżby dla niego nie było już ratunku i być może trafi na dłuższy czas za kratki. Wiedział, że wyrok jaki mu grozi to minimum dwanaście lat. W jego głowie już rodził się plan jak szybko spróbować wydostać się z więzienia. A jeśli jego ojcu nie uda się go wybronić to spróbuje nawet ucieczki.
W sobotni ranek Ula wstała pierwsza poszła do kuchni i uszykowała szklankę wody oraz tabletkę od bólu głowy i wróciła do pokoju, postawiła to na nocnej szafce, a sama udała się pod prysznic. Marek już nie spał gdy ona wróciła spod prysznica, usiadła na brzegu łóżka, chwyciła jego dłoń w swoją i zaczęła mówić.
- Marek, chciałam cię bardzo przeprosić za wczoraj. Nie powinnam była na ciebie krzyczeć. Ale słowa Olafa ojca wytrąciły mnie kompletnie z równowagi. Nie sądziłam, że jego ojciec będzie zdolny do czegoś takiego. Wiedziałam jaka jest jego matka, ale nie sądziłam aby ojciec był również taki. Byłam zła na siebie, że w ogóle związałam się z kimś takim jak on. Gdy pierwszy raz usłyszałam, że on poszedł siedzieć myślałam, iż uwolniłam się od niego, ale bardzo się pomyliłam. Cały czas żyję w ciągłym strachu i obawie, że on nigdy nie odpuści. Boję się, że mogłabym cię stracić przez to. Sam wiesz, że on jest nieobliczalny - mówiła ze łzami w oczach. Markowi zrobiło się głupio, że tak się wczoraj zachował. Ona potrzebowała jego wsparcia, a on sobie pojechał do klubu i najzwyczajniej w świecie się schlał. Podniósł się i zamknął w swoich ramionach, a ona poczuła się bezpiecznie.
- Nie płacz kochanie, wszystko już dobrze. Obiecuję ci, że wszystko będzie dobrze - mówił spokojnie wciąż tuląc ją w swych ramionach. Powoli zaczynała się uspakajać.
- Kocham cię - wyszeptał jej wprost do ucha i ucałował w skroń.
- Kocham cię - odpowiedziała mu jak echo.
Kwadrans później oboje uśmiechnięci schodzili na śniadanie. Ten widok bardzo ucieszył wszystkich, zwłaszcza Józefa i Helenę.
- To jakie macie plany na dzisiaj dzieci - zapytała pani Dobrzańska.
- Myślałem, może byśmy zabrali dzieciaki i pojechali do Aquaparku. Co o tym myślisz Ula? - zwrócił się do Uli.
- Uważam to za dobry pomysł. Dzieciaki będą mieć zabawę, a i my trochę oderwiemy myśli od tego wszystkiego - odparła popierając pomysł ukochanego.
I tak jak zaplanowali po śniadaniu spakowali wszystko co potrzebne w takim miejscu i zostawiając seniorów pojechali aby móc się zrelaksować. Do domu wrócili późnym popołudniem.
Jasiek kilka razy ścigał się z Markiem, mała Betti świetnie bawiła się w basenie przeznaczonym dla mniejszych dzieci również Ula przepłynęła kilka razy długość basenu.
Marek nie mógł oderwać od niej wzroku jak tylko ujrzał ją w dwuczęściowym kostiumie kąpielowym, który podkreślał jej figurę. W momencie jego tętno podskoczyło do maksymalnej granicy.
Widać było, że potrzebowali takiej odskoczni od dnia codziennego. Odpoczęli, zrelaksowali się.
CDN...
Mam głęboką nadzieję,że ojciec będzie się trzymał podjętej decyzji.Moje obawy kieruję w stronę matki Olafa,która nie odpuści Uli i podejrzewam,że będzie ją prześladowała....a to byłoby nie miłe.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny piątek. Pozdrawiam Jula.
Spokojnie pani Dębska tylko dużo mówi. Natomiast mecenas Dębski przejrzał na oczy i zdania nie zmieni.
UsuńDziękuję Ci bardzo za wpis nocny Marku.
Gorąco pozdrawiam na początku weekendu.
Julita
Nie myślałam że ojciec Olafa posunie się do czegoś takiego. A matka Olafa jest jeszcze gorsza. Jak ona może obwiniać Ulę o to że jej syn trafił za kratki. Jeśli chodzi o Ulkę i Marka to dobrze że się szybko pogodzili.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Z miłości do własnego dziecka chyba każdy rodzic jest wstanie posunąć się do wielu rzeczy, a zwłaszcza matka.
UsuńUla z Markiem mieli chwilowy kryzys wywołany sytuacją z kancelarii. Dodatkowo Ula obwinia się za to wszystko.
Dziękuję Ci bardzo za wpis drugi nocny Marku.
Gorąco pozdrawiam w piątkowe popołudnie.
Julita
Tak jak myślałam, spotkanie miało służyć przekonaniu Ulę i Marka do wycofania oskarżeń. Ale się mecenas Dębski zdziwił, bo oboje nie poddali się presji ani dobrego imienia kancelarii a tym bardziej próby zapłaty. Dla mnie gorsze podejście ma matka Olafa, nie widząca wad syna, Ulę oskarża o to, że synalek siedzi za kratkami. Boję się czy teraz ona nie będzie nękać Uli. Plus za podejście Dębskiego, który nawet się zastanawia gdzie popełnili błąd w wychowaniu syna, i nie zamierza mu więcej pomagać.Czekam co z tego wyniknie. Dziękuję za dziś i pozdrawiam gorąco Agata
OdpowiedzUsuńJest wina to musi być i kara, ale jaka okaże się za tydzień. Matka Olafa nie widzi jaki jest jej synalek bo nie chce tego widzieć.
UsuńDziękuję ci bardzo za dzisiejszy wpis.
Gorąco pozdrawiam w piątkowe popołudnie.
Julita
Czułam,że ta rozmowa z tatusiem Olafa nie wniesie niczego dobrego i chodzi w niej właściwie o wycofanie oskarżeń i zwyczajne przekupstwo, za które mecenas powinien ponieść karę. Jedyny pozytywny wydźwięk, to taki, że tatuś przyszedł wreszcie po rozum do głowy i doznał olśnienia, że jednak synuś, to nie niewiniątko łagodne, i krystaliczne szczere bez skazy, a zwykły bandzior i to w dodatku nieobliczalny. Z reguły nie ma w Polsce zakazu obrony syna przez własnego ojca, ale raczej tego się nie praktykuje z uwagi na etyczny kodeks adwokacki. Zgodnie z nim adwokaci nie powinni bronić członków swoich rodzin, bo trudno w takim przypadku zachować bezstronność i być obiektywnym. Propozycja mecenasa wywołała szok u Uli i Marka. Ona zareagowała płaczem, on się urżnął. Na szczęście byli zgodni i odmówili tym propozycjom. I szkoda tylko, że mamusia Olafa wciąż wierzy w niewinność swojego synka i nie może pogodzić się z tym, że najbliższe lata spędzi w ciupie. Często tak mają mamusie jedynaków zapatrzone w nich jak w święty obraz i dopiero potrzebują wstrząsu, żeby uwierzyć, że ich ukochany, mały syneczek jest tak naprawdę bestią w ludzkiej skórze.
OdpowiedzUsuńDziękuję za dzisiejszą dawkę emocji i czekam na kolejną część.
Serdecznie pozdrawiam. :)
Możesz spać spokojnie tatuś nie będzie bronił syna w sądzie. W oczach matki to Olaf jest tym pokrzywdzonym, bo rzuciła go dziewczyna i ona w tym upatruje winę i to jak zachowuje się syn.
UsuńDziękuję Ci bardzo za poświęcony czas.
Gorąco pozdrawiam w piątkowy wieczór.
Julita
Raczej nieprędko skończą się kłopoty Uli. A najgorsze będzie to, że nie będzie wiadomo kto uderza. Przynajmniej na początku. Mecenas na szczęście coś zaczyna rozumieć i może powstrzyma żonę. Miłość matczyna może wiele dobrego zdziałać ale i złego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Kłopoty skończą się z chwilą jak Olaf trafi do więzienia.
UsuńDziękuję Ci bardzo za wpis.
Gorąco pozdrawiam w sobotnie popołudnie.
Julita
Trochę się obawiam, że mamuśka Olafa moze narozrabiac. A ojciec to słowa dotrzyma i zbytnio się nie wysili przy obronie. Tak bym chciała żeby młodzi wreszcie zaznali szczescia i spokoju.
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
Matka Olafa tylko dużo mówi nic więcej. A szczęście już niebawem zagości u Uli i Marka.
UsuńDziękuję Ci bardzo za wpis.
Gorąco pozdrawiam w sobotę.
Julita
Julito kiedy kolejna część. Zawsze byłaś regularna. Pozdrawiam serdecznie Eliza.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale z powodu śmierci sprzed kilku dni mojego taty, a teraz również mamy następna część najprawdopodobniej dopiero w piątek za tydzień.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Julita