W związku z tym, że ostatnio zabrakło jednego wpisu dziś mam dla Was niespodziankę i mam nadzieję, że miłą. Ale również w ten sposób chcę Wam podziękować za słowa otuchy w tym trudnym dla mnie czasie.
Julita
Leżała na łóżku wpatrując się beznamiętnie w biel sufitu i rozmyślając nad własnym życiem.
- Od kiedy ostatni raz byłam w FD minęło pięć miesięcy. Pięć długich miesięcy od kiedy po raz ostatni widziałam Marka. Kiedy ja zrozumiałam, że nie potrafię być z nikim innym tylko z nim, ale on odszedł. Wrócił do Pauliny, lecz czego ja się mogłam spodziewać skoro sama go w jej ramiona popchnęłam. Nie pozwoliłam niczego wyjaśnić, gdy tylko on zaczynał ja przerywałam. Wiele razy miałam do niego pretensje o wszystko i o nic. Pokaz odbył się i odniósł sukces, ale co z tego skoro nie mam z kim cieszyć się z tego. Dzwoniłam i myślałam, że oddzwoni albo chociaż napisze wiadomość, ale nic. A ja z jednej strony bym chciała aby był teraz ze mną lecz nie chcę wchodzić w jego życie z butami. Może tam we Włoszech jest szczęśliwy z Pauliną...
Te jej rozmyślania przerwało otwarcie drzwi od sali, w której leżała.
- Dzień dobry córcia i jak się dzisiaj czujesz? - usłyszała od progu.
- Dziękuję dobrze, ale lekarze mówią, że będę musiała jeszcze leżeć i to prawdopodobnie do rozwiązania - odparła.
- Ula, a może powinnaś jednak zadzwonić do Marka...
- Nie - przerwała natychmiast ojcu.
- Ale córcia, on powinien wiedzieć o dziecku.
- Tato on wyjechał do Włoch razem z Pauliną, a ja nie mam zamiaru wywierać na nim żadnych deklaracji i niczego wymuszać wobec niego względem dziecka. To on w dniu wypadku wybrał ją, a nie mnie. No cóż sama tego chciałam.
Józef wiedział, że Marek jest w kraju, że nie wyjechał i był na pokazie. Kilka razy próbował o tym powiedzieć Uli. Lecz nie pozwalała mu dokończyć i urywała rozmowę w trakcie. Krótko po pokazie okazało się, że pobyt w SPA jest brzemienny w skutki. Pan Cieplak wówczas namawiał jeszcze bardziej córkę do kontaktu z młodym Dobrzańskim. A jak teraz okazało się, że życie dziecka jest zagrożone naciskał na Ulę, lecz ta była nieugięta.
Marek nie potrafił mimo wszystko wylecieć do Włoch. Wprost z lotniska pojechał na pokaz i z ukrycia podziwiał ją. Sądził, że to ostatni raz jak ją widzi. Tuż po skończonym pokazie chciał wyjść, ale natknął się najpierw na Sebastiana.
- No stary widzę, że jednak przemyślałeś wszystko i wyjaśnicie sobie z Ulą - mówił przyjaciel.
- Nic z tego Seba, przyjechałem aby ją zobaczyć i cały pokaz, a teraz wychodzę - odparł i udał w kierunku wyjścia.
- Marek? - usłyszał będąc już przy wyjściu, poznał głos.
- Dzień dobry panie Józefie.
- Wychodzisz już?
- Tak. Chciałem tylko zobaczyć pokaz.
- A widziałeś się z Ulą?
- Nie sądzę aby to był dobry pomysł. Ona już wybrała - tłumaczył swój powód nie pozostania dłużej i spotkania się z kobietą, którą pokochał i kochać będzie już zawsze.
Wrócił do domu zamykając się i nawet nie rozpakowując toreb podszedł do barku, w którym znajdowały się butelki z różnego rodzaju alkoholami. Po kilku dniach przejął na powrót stanowisko prezesa bo Ula złożyła wypowiedzenie. Przez ostatnie miesiące mimo iż tęsknił za Ulą nie odważył się zadzwonić do niej, chociaż znał treść wiadomości nagranej na telefonie. Żałował swojej głupoty, że tak późno odsłuchał pocztę głosową, nie mając pewności czy panna Cieplak będzie chciała z nim się spotkać odpuścił.
Józef wbrew woli córki postanowił jednak spróbować porozmawiać z Markiem. Po powrocie ze szpitala do domu spotkał się z Maćkiem.
- Maciek mam prośbę - mówił Józef Cieplak.
- Słucham, co to za prośba.
- Chciałbym abyś zawiózł mnie do firmy Marka Dobrzańskiego.
- Ale po co?
- Muszę porozmawiać z Markiem o Uli, a przede wszystkim o dziecku - wyjaśnił przyjacielowi córki.
- Przecież ona tego nie chce i będzie na pana zła - odparł z całą pewnością w głosie Szymczyk.
- Ja wiem, ale raz, że Marek powinien wiedzieć o dziecku, a dwa może on będzie w stanie jakoś pomóc. Ja wiem, że Ula wciąż go kocha i on myślę, że ją również. Widziałem jak patrzył na nią w dniu pokazu - tłumaczył swoje postępowanie senior Cieplak.
- Jak to w dniu pokazu? - dopytywał Maciek.
- A tak on był na tym pokazie, ale myślał, że Ula wybrała Piotra i tuż przed bankietem wyszedł - odpowiedział mu Józef.
Było widać, że słowa pana Cieplaka zaskoczyły Maćka. Lecz i on doskonale wiedział co czuje Ula do Marka.
Marek siedział przy swoim biurku przeglądając pocztę i co jakiś czas zerkał na zdjęcie stojące na nim, które ukazuje jego wraz z Ulą nad Wisłą.
Ona była już wtedy piękna, lecz on pokochał ją zanim przeszła metamorfozę i wszyscy wokół nazywali ją brzydulą. Kochał ją za jej dobre serce, uczciwość, szlachetność. To właśnie tam nad Wisłą zrozumiał co tak ciągnie go do niej, a będąc w SPA tylko się upewnił. Ula była, jest kobietą, którą szukał przez lata.
- Marek masz gościa - usłyszał nagle głos sekretarki.
- Viola jestem zajęty poproś, aby ten ktoś przyszedł później i umów na jakiś termin - odparł. Dziś wyjątkowo nie miał ochoty na żadne spotkania, nawet po przyjściu do pracy poprosił Violettę aby odwołała wszystkie umówione na dziś spotkania. To właśnie tego dnia przypadała rocznica, gdy poznał Ulę. Właściwie to nie miał ochoty przychodzić do pracy.
- Ale to chyba coś ważnego i myślę, że powinieneś spotkać się teraz.
- A kto to jest tak w ogóle?
- Pan Józef Cieplak - usłyszał w odpowiedzi natychmiast zerwał się z fotela i podszedł do drzwi i gestem ręki zaprosił gościa do środka.
- Zapraszam do środka - zaprosił - Viola zrób nam kawy - poprosił jeszcze Kubasińską.
- Co pana do mnie sprowadza? - zapytał Dobrzański gdy tylko Józef usiadł na kanapie.
- Ja najpierw chciałem przeprosić, że tak nachodzę. Ale uznałem iż powinien pan panie Marku o tym wiedzieć. To co robię teraz jest wbrew woli Uli, ale jaki jest tego powód już wyjaśniam.
Marek siedział na fotelu obok kanapy i zastanawiał się co też takiego chce mu powiedzieć ojciec jego ukochanej.
- Czy coś się stało Uli? - zapytał z obawą w głosie.
- Ula nie chciała abym tu przyjeżdżał i sądzę, że będzie na mnie zła, ale ja już nie mogę patrzeć jak ona się zadręcza. Proszę tylko mi obiecać, że po tym co zaraz powiem nie będzie jej pan potępiać i zły za to jak postąpiła.
- Obiecuję.
- Ula jest w ciąży...
- W ciąży? Dlaczego mi nie powiedziała? - przerwał Marek Cieplakowi zasypując go pytaniami.
- Ona myślała, że wrócił pan do swojej narzeczonej, a ona nie chciała ponownie wkraczać w państwa życie. Ale ostatnie wydarzenia spowodowały, że chociaż wbrew jej decyzji postanowiłem tu przyjść. Ula od tygodnia leży w szpitalu na Banacha bo ciąża jest zagrożona. Lekarze twierdzą, że nie wolno jej się denerwować i z całą pewnością do rozwiązania musi leżeć. Ja za każdym razem jak jestem u niej to widzę ciągły smutek oraz mokre policzki od łez.
Marek siedział na fotelu jak skamieniały i przetrawiał to co przed chwilą usłyszał.
- Ale ona już wybrała Piotra, więc co ja mogę.
- Ona wybrała ciebie, z Piotrem rozstała się po tym jak miałeś wypadek. Wiem, że ona wciąż cię kocha. Bardzo przeżyła to co usłyszała wówczas od twojej narzeczonej gdy była u ciebie w szpitalu. Później przez następne kilka dni nie jadła, nie piła tylko siedziała we własnym pokoju i płakała
- Nie wiedziałem o tym. Myślałem, że ona nie przyszła do szpitala po tym wypadku bo woli Piotra. Ja również bardzo ją kocham i mimo tego co myślała Ula ja nie wróciłem do Pauliny.
Józef uśmiechnął się usłyszawszy słowa Marka.
Drzwi od sali numer osiem się otwarły, a ona ujrzała najpierw ojca i chwilę później ojca swojego dziecka.
- Co on tu robi - rzekła głosem pełnym zdenerwowania.
- Córcia nie denerwuj się bo ci nie wolno, to ja Marka o to prosiłem. Proszę porozmawiaj z nim - mówił, ale ta była nie ugięta. Odwróciła się twarzą w stronę okna. Była zła na ojca, że zrobił coś przeciwko niej.
Po chwili usłyszała jak ktoś wychodzi i zamykanie drzwi, sądziła iż to Marek wyszedł, na sali zapanowała cisza. Ula wciąż leżała odwrócona do okna, a po policzkach płynęły strumienie łez. W pewnym momencie na swoich plecach poczuła dłoń, której dotyk zawsze wywoływał dreszcze oraz usłyszała.
- Ula, wiem jak bardzo cię skrzywdziłem tym co zrobiłem. Przyznaję, że na samym początku chodziło mi tylko o firmę, ale w pewnym momencie zrozumiałe, że to co brałem za przyjaźń okazało się najpiękniejszym uczuciem czyli miłością. Tam nad Wisłą to do mnie dotarło, a będąc już w SPA byłem tego pewny. Pewny, że kocham cię bardziej niż własne życie. Nie myślałem o niczym innym jak o tym aby móc być z tobą już na zawsze. Postanowiłem, że po naszym powrocie rozstanę się z Pauliną, ale jak zwykle stchórzyłem, lecz posiedzenie zarządu i zachowanie obojga Febo pozwoliło podjąć mi ostateczną decyzję - wyjaśniał, a ona wciąż leżała odwrócona do niego plecami.
- Proszę cię Ula odwróć się i spójrz na mnie - prosił błagalnym głosem. Ale gdy nie było żadnej reakcji z jej strony wstał z krzesełka usiadł przy niej na łóżku i objął. Ujrzał trzęsące się ramię - kochanie nie płacz, obiecuję, że już wszystko będzie dobrze.
- Nic nie będzie dobrze. Ty jesteś z Pauliną, a dziecko, które noszę mogę nie urodzić bo ciąża jest zagrożona - odezwała się w końcu i odwróciła w jego stronę.
- Nie jestem z Pauliną od dnia zarządu, nie wyleciałem do Włoch i byłem na pokazie. Od chwili jak zrozumiałem, że kocham tylko ciebie nie umiałem, a raczej nie chciałem być z żadną inną tylko z tobą. Ula uwierz ja naprawdę kocham tylko ciebie i to maleństwo. Obiecuję zrobić wszystko co w mojej mocy abyś szczęśliwie urodziła. Wiem od twojego taty, że musisz leżeć i nie powinnaś się denerwować. Ja będę przyjeżdżał tu do ciebie codzienne i się wami opiekował, przywoził owoce, soki. Tylko mi na to pozwól.
Nie była pewna czy powinna mu wierzyć i ponownie zaufać. Lecz w jego oczach widziała coś czego nigdy wcześniej nie widziała. One zawsze były uśmiechnięte, radosne i takie pewne swego, a teraz były pełne strachu, żalu, smutku i niepewne. Z jej oczu wciąż płynęły łzy. Gdy nagle poczuła silny ból brzucha.
Również Marek to zauważył i nie czekając pognał po lekarza. Ten zbadał ją podał leki na uspokojenie, które spowodowały że usnęła. Młody Dobrzański w tym czasie udał się do pobliskiego sklepu i wrócił z siatką wypełnioną owocami i sokami. Usiadł na krześle i czekał jak ona się obudzi. W międzyczasie jak ona spała zadzwonił jeszcze do ojca z prośbą o zastępstwo na kilka dni i obiecał, że po powrocie z urlopu wszystko wyjaśni. Ula spała kilka godzin, a on mógł przyglądać się jej tak jak wtedy gdy byli na wspólnym weekendzie. Było już dość późno gdy ona się obudziła i pierwsze co ujrzała to siedzącego na krześle i drzemiącego Marka. Przyglądała się mu przez krótką chwilę i wreszcie zrozumiała, że oni są sobie przeznaczeni.
- Marek - odezwała się ściszonym głosem aby go nie wystraszyć, lecz gdy ten nie zareagował odezwała się nieco głośniej.
Ten w końcu przebudził się i ręką rozmasował obolały kark po chwili spojrzał w kierunku Uli.
- I jak się czujesz? - zapytał i natychmiast przysiadł obok.
- Już dobrze.
- Całe szczęście. Bałem się, że coś może się stać. Jak spałaś poszedłem do sklepu i kupiłem trochę owoców, soków oraz kilka gazet abyś się nie nudziła gdy mnie nie będzie, ale to dopiero jutro.
- Jutro? - zapytała zdziwiona.
- Tak jutro - odparł z uśmiechem na twarzy - dzisiaj posiedzę tu sobie z tobą, mamy jeszcze dużo do wyjaśnienia - rzekł.
Siedzieli już dłuższą chwilę, ale na twarzy Marka widać było zmęczenie.
- Marek jedź do domu, odpocznij - prosiła Cieplak.
Ten nie chciał jej zostawiać samej.
- Wolę być przy was - odparł z pewnością w głosie.
Ula nie ustępowała, widziała jaki jest zmęczony. Ten dzień był przecież pełen wrażeń dla nich obojga. W końcu udało się go namówić na powrót do domu dopiero jak Ula powiedziała.
- Wyśpisz się i przyjdziesz do mnie. Ja się stąd nigdzie przecież nie ruszę, i z całą pewnością będę tu też jutro.
Był już przy drzwiach gdy usłyszał te dwa magiczne słowa, o których marzył od dawna i już niemal stracił nadzieję na ich usłyszenie. Na początku myślał, że się przesłyszał albo jego wyobraźnia płata mu figla i ma omamy słuchowe.
- Kocham cię - odwrócił się, spojrzał w kierunku skąd usłyszał te słowa po czym prawie biegiem doszedł do niej i przytulił do siebie. Wreszcie poczuł się szczęśliwy.
- Kocham cię - usłyszała.
Od tego dnia Marek był codziennie w szpitalu aż do rozwiązania. Jednego dnia pojechał do rodziców i o wszystkim im opowiedział również o ciąży Uli. Seniorzy Dobrzańscy przyjęli tę wiadomość z radością i następnego dnia odwiedzili swoją jak mniemali przyszłą synową.
Wiedząc, że Ula nie ma szans na wcześniejsze wyjście ze szpitala niż dopiero po porodzie młody Dobrzański miał niespodziankę dla swej ukochanej.
Jednego dnia przyszedł do niej ubrany w dopasowany ciemny garnitur z bukietem kwiatów, wszedł do sali i gdy tylko ona odwróciła się w jego stronę on natychmiast ukląkł przed nią wyciągając małe pudełeczko z wewnętrznej kieszeni marynarki.
- Ula gdy tylko cię poznałem i pokochałem wiedziałem, że nie mogę być z nikim innym tylko z tobą. Jesteś dla mnie najważniejsza, kocham cię całym sobą. Dlatego mimo, że miejsce niezbyt odpowiednie chciałem zapytać czy zechcesz zostać moją żoną i uszczęśliwisz mnie na resztę moich dni.
- Zostanę twoją żoną, bo bardzo cię kocham i widzę jak ty kochasz mnie - odparła
Ula urodziła syna podobnego do Marka. Ślub odbył w pierwsze urodziny ich dziecka.
Marek od dnia kiedy tylko Ula wybaczyła mu robił wszystko aby udowodnić jej, że ona i dziecko są najważniejsi dla niego. Nigdy nie zapomniał o ważnych dla nich uroczystościach, potrafił nawet uczcić kolacją ich dzień poznania się. Stworzyli szczęśliwą, kochającą się rodzinę i chociaż pragnęli mieć więcej dzieci nie dane im było, ale cieszyli się tym co mają. Z firmy odeszli oboje Febo odsprzedając swoje udziały seniorom Dobrzańskim. Ci zaś zrobili niespodziankę i udziały po Febo zapisali po połowie na Ulę oraz na wnuka. Ta opierała się temu, twierdząc iż należą się one Markowi. Teściowie i sam Marek nie dawali za wygraną i w końcu ona przyjęła dwadzieścia pięć procent udziałów FD.
Od ślubu minęło dwadzieścia lat i właśnie Ula z Markiem obchodziła porcelanowe gody, a jednym z prezentów była wykupiona przez ich syna wycieczka.
Po przyjęciu niespodziance, jaką zorganizowali im przyjaciele i rodzina siedzieli przytuleni na tarasie i wspominali ten wspólnie spędzony czas.
- Ula, a jest coś czego żałujesz? - usłyszała od męża.
- Chyba tylko, że nie mogliśmy mieć więcej dzieci - odparła - Ale już dawno pogodziłam się z tym - dodała po chwili.
- A czy ty... - również chciała zapytać.
- Nie mam czego żałować. Mam wspaniałą, cudowną żonę i syna, z którego jestem bardzo dumny - odpowiedział wchodząc jej w słowo.
Faktycznie udało im się stworzyć wspaniałą, kochającą się rodzinę. Rodzinę, gdzie najważniejszą rzeczą była i miłość i wzajemny szacunek.
KONIEC
Świetna niespodzianka na niedzielne popołudnie a i pomysł znakomity na mini. Po raz pierwszy chyba się zdarzyło, że to Józef stał się pośrednikiem i arbitrem między Ulą i Markiem i to dzięki niemu w końcu się zeszli. Ula początkowo była zła na ojca, że ingeruje w jej sprawy, ale myślę, że w głębi duszy bardzo chciała, żeby Marek był przy niej. Obawa i strach przed zagrożoną ciążą, niepewność, jak to wszystko się skończy, czy szczęśliwie czy nie, jednak nie pozwalały jej na zachowanie odporności i hartu ducha w obliczu tych wszystkich złych zdarzeń jakich doświadczyła przed opuszczeniem firmy. Nic dziwnego, że czuła się osamotniona i opuszczona sądząc, że Marek wrócił do Pauliny i wyjechał z nią do Włoch. Mimo usilnych starań Sosnowskiego nie udało mu się przekonać Uli, żeby z nim wyjechała. Teraz, kiedy o tym myślę i wiem, że ona postąpiła w stosunku do Piotra uczciwie mówiąc mu, że nic z tego nie wyjdzie, bo kocha nadal Marka uważam, że już pod koniec ich znajomości im mocniej Piotr naciskał na ten wyjazd, tym ona bardziej traciła do niego cierpliwość i sympatię. Na szczęście dzięki rozsądkowi Józefa wszystko skończyło się niezwykle pozytywnie.
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję za tę mini. Pozdrawiam serdecznie.:)
Józef widział jak Ula jest nieszczęśliwa, a dodatkowo kłopoty z ciążą były powodem jego zachowania.
UsuńMnie Sosnowski drażnił od samego początku jak tylko się pojawił i tak było do samego końca.
Dziękuję Ci bardzo za dzisiejszy wpis.
Gorąco pozdrawiam w niedzielne popołudnie.
Julita
Józef wkroczył do akcji ratując to ,co pozornie było nie do uratowania. Ula posiadała o Marku nieprawdziwe informacje ,że wyjechał ,wrócił do Pauliny ,a prawda okazała się zupełnie inna. Ulka zataiła fakt o ciąży przed Markiem ,ale Józef pomógł odzyskać im drogę do siebie i mimo strachu o to czy Ula donosi ciąże i dziecko urodzi się zdrowe wszystko skończyło się szczęśliwie. Przyszli rodzice pogodzili się ,doczekali się narodzin syna i są szczęśliwym małżeństwem. prawdziwa sielanka. Dziękuję za fajne czytanko na wieczór. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńUla nie zna prawdy, bo sama nie chce jej znać. Lecz po tym co się wydarzyło i co widziała trudno, aby potrafiła ponownie zaufać. Ale dzięki jej tacie wszystko ułożyło się jak należy.
UsuńDziękuję Ci bardzo za dzisiejszy wpis.
Gorąco pozdrawiam w niedzielny wieczór.
Julita
Milo cos poczytac wieczorem, twoje miniaturki i opowiadania sa zawsze ciekawe od poczatku do konca, pozdrawiam Karolina.
OdpowiedzUsuńMiło przeczytać taki komentarz.
UsuńDziękuję Ci bardzo za dzisiejszy wpis.
Gorąco pozdrawiam w niedzielny wieczór.
Julita
Taka miła niespodzianka! Upór i własna wiedza lub niewiedza Cieplakówny jak w serialu. Na niesprawdzonych informacjach opierała swoje zdanie na temat Marka. Zresztą Marek też nie lepszy, wolał usychać z tęsknoty zamiast zadzwonić do Uli. Gdyby usiedli i porozmawiali to nie było by tych wszystkich nieporozumień i tęsknoty jednego za drugim, ale tak to się czasami w życiu plecie. Dzięki za dziś pozdrawiam serdecznie Agata
OdpowiedzUsuńKażde z nich podjęło niewłaściwe decyzje, unosząc się. Lecz wszystko spowodowane było wydarzeniami jakie miały miejsce.
UsuńDziękuję Ci bardzo za wpis.
Gorąco pozdrawiam poniedziałkowy ranek.
Julita
Józef i Maciek w nieciekawej sytuacji byli i długo wybierali pomiędzy lojalność wobec Uli a Markiem który miał prawo wiedzieć. Może dalej byłoby tak, gdyby nie pobyt w szpitalu i zagrożona ciąża. Na szczęście Cieplakowi wrócił rozum do głowy i wziął sprawy w swoje ręce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Cieplak widział jak męczy ta cała sytuacja Ulę i tylko dlatego postąpił wbrew jej woli. Na dzień dzisiejszy nie warto gdybać co by było gdyby.
UsuńDziękuję Ci bardzo za dzisiejszy wpis.
Gorąco pozdrawiam w poniedziałkowe popołudnie.
Julita