Siedział u siebie w mieszkaniu i coraz bardziej był wściekły, ale nie wiadomo na kogo bardziej. Na siebie, Sebastiana, Piotra, Paulinę czy może Ulę. Na Olszańskiego bo wciągnął go w tę intrygę, Piotr zabrał mu najważniejszą osobę w jego życiu. Lecz chyba najbardziej na siebie samego. Od ponad pół roku był sam, sam na własne życzenie. Przez prawie rok bawił się uczuciami swojej przyjaciółki i kiedy dotarło do niego, że ta cała przyjaźń to nic innego tylko miłość. Ona odkryła jego prawdziwe intencje. Odeszła z firmy i od niego. Po dwóch tygodniach jednak wróciła, ale tylko by uratować firmę i ludzi tam pracujących. Wciąż z tyłu głowy dudniły mu jej słowa.
- Dla ciebie nie warto robić nic.
Kilka razy próbował z nią rozmawiać.
- Ula, proszę pozwól mi wszystko wyjaśnić - prosił.
- Ale, tu nie ma co wyjaśniać. Zakpiłeś sobie ze mnie, okłamywałeś, bawiłeś moimi uczuciami - odpowiadała.
Później Cieplak zaczęła spotykać się z Piotrem, a dla niego było to jak cios prosto w serce. Postanowił wyjechać i spróbować zapomnieć. Uli udało się uratować firmę, on wrócił, ale nie potrafił zapomnieć. Myślał, że może jak wróci to Ula da się przekonać do rozmowy. Lecz ona wciąż była nieugięta i nadal spotykała z Piotrem.
Wówczas pomyślał czy nie spróbować wrócić do Pauliny lecz ta nie miała nawet zamiaru słyszeć o tym.
- Czy ty myślisz, że przez to co zrobiłeś ja będę wstanie być z tobą. Nie bądź śmieszny - usłyszał.
Tak dla Pauliny Febo ten romans był ciosem poniżej pasa. Owszem wiedziała, że junior Dobrzański miewał liczne kochanki. Modelki, piosenkarki oraz dziewczyny z klubu, ale nigdy nie przyłapała go na zdradzie. Lecz romans z firmową brzydulą był nie do wybaczenia. Czuła się upokorzona i ośmieszona przez człowieka, z którym miała stworzyć rodzinę.
Zawsze to on był tym, który odrzucał lub porzucał, a tu jego odrzucono dodatkowo dwukrotnie. Lecz najbardziej dotkliwie odczuł to ze strony Uli, bo przecież to ją kochał, Paulina miała być czymś w rodzaju zastępstwa. Wiedział, że to nie w porządku w stosunku do Febo, ale nie chciał też być wiecznie sam.
Nadszedł czas świąteczny co nie nastrajało go jakoś szczególnie. Ula owszem nadal pracowała w FD i była prezesem, ale ich stosunki można było nazwać co najwyżej poprawnymi. Na polu zawodowym nawet się dogadywali lecz prywatnie nie wiele się zmieniło. Ona wciąż była z Piotrem, a on nie potrafił się z tym pogodzić. Zaczynał przypominać pochmurnego i wiecznie niezadowolonego Aleksa. Zawsze miał o coś pretensje do wszystkich, nawet Sebastian kilka razy oberwał.
- Stary co się z tobą dzieje? - usłyszał jednego razu.
- Nic - odparł krótko. Nie miał ochoty zwierzać się komukolwiek z tego co się dzieje w jego życiu. A Sebastianowi szczególnie, doskonale wiedział co powie mu przyjaciel.
Święta Bożego Narodzenia spędził z rodzicami. Pierwszy raz nie było na nich obojga Febo, ale matka wciąż nie pogodziła się z rozstaniem jego z Pauliną i kilka razy poruszyła ten temat.
Na jakieś pięć dni przed świętami zauważył coś dziwnego w zachowaniu prezes Cieplak. Postanowił wyjść na lunch razem z Ulą i spróbować dowiedzieć się czegoś więcej.
- Ula czy dasz się wyciągnąć na lunch? - zapytał.
- No nie wiem - usłyszał w odpowiedzi.
- To tylko lunch - mówił.
Zgodziła się, a on ucieszył się jak małe dziecko. Pierwszy raz od odkrycia przez nią tej całej intrygi zgodziła się wyjść z nim całkiem prywatnie, bo zawodowo wychodzili często. Ona jako prezes on jako jej asystent.
- To co Książęca, Bacaro? - zapytała gdy wyszli z firmy.
On spojrzał na nią i z uśmiechem na twarzy pokręcił przecząco głową by po chwili rzec.
- Zapiekanki.
Z długimi chrupiącymi bułkami udali się w stronę parku. Jednak coś go niepokoiło w jej zachowaniu coraz bardziej. Od kiedy zaczęła spotykać się z Piotrem widział jej uśmiech, a dzisiaj niby się uśmiechała lecz on doskonale wiedział, że to udawany, sztuczny uśmiech.
- Wszystko w porządku? - zapytał gdy spacerowali alejkami.
- Tak - odparła, ale jakoś mało przekonywająco.
- Ula przecież widzę, że coś się stało. Znam cię na tyle i wiem kiedy jest dobrze, a kiedy nie - odpowiedział.
Cieplak spuściła głowę aby on nie zauważył łez gromadzących się pod powiekami.
- Po prostu mam gorszy dzień - odpowiedziała.
- A co porabiacie w Sylwestra? Macie jakieś plany z Piotrem? - pytał mając nadzieję, że doktorek będzie miał dyżur, a ona da się namówić na wyjście.
- Zostajemy w domu. Piotr nie za bardzo lubi takie imprezy - odpowiedziała.
Marek czuł, że coś jest nie tak, że między tą dwójką dzieje się nie najlepiej.
- Ja robię domówkę przyjedzie Sebastian z Violettą, Maciek z Anią i paru znajomych ze studiów z żonami więc chętnie zapraszam.
- Nie dziękuję. Raczej nie przyjdziemy - odparła.
Marek dalej nie ciągnął tematu. Wrócili do firmy i każde zajęło się swoimi obowiązkami.
- Muszę podpytać Violę może ona coś wie - pomyślał.
- Viola masz chwilę? - zapytał pod koniec dnia Dobrzański.
- No - odpowiedziała mało inteligentnie.
- To chodźmy do konferencyjnej, chciałem cię o coś zapytać - wskazał dłonią w stronę szklanych drzwi - Ale chcę aby ta rozmowa pozostała między nami.
- Obiecuję - odparła unosząc dwa palce w górę jak do przysięgi.
- Wiesz od kilku dni obserwuję Ulę i wydaje się jakaś zamknięta w sobie. Nie wiesz czy coś się nie stało?
- Ale, ja nie...
- Viola wiesz, że mi na niej zależy - wszedł kobiecie w słowo - więc jeśli dzieje się coś, to może mógłbym jej pomóc.
Przez chwilę panowała wręcz grobowa cisza. Widać było, że panna Kubasińska zastanawia się co zrobić.
- Oni ostatnio często się kłócą - rzekła
- Oni? To znaczy Ula z Piotrem tak? - bardziej stwierdził niż zapytał. Violka pokiwała głową, że tak.
- A coś więcej - ta blondyna zaczynała go irytować, bo musiał z niej wyciągać wszystko siłą.
- Marek, ja nie powinnam.
- Tak, a to ciekawe, bo jak na mój temat to jakoś potrafisz gadać bez zająknięcia. Pamiętaj kto jest tu właścicielem, i kto może sprawić abyś utraciła pracę - użył szantażu mimo iż wiedział, że to nie w porządku. Lecz Kubasińska działała mu na nerwy, a jemu zależało tylko na dobru i przede wszystkim na szczęściu Uli. Dla niej był gotów posunąć się do znacznie gorszych rzeczy.
- Wiesz dobrze, że wtedy robiłam to na polecenie Pauliny - próbowała się bronić, chociaż z marnym skutkiem.
Marek spojrzał na nią takim wzrokiem, że gdyby mógł to by nim zabił.
- Zazwyczaj to on krzyczy na nią. Ma ciągle pretensje do niej o ten wyjazd do Bostonu, że ona wciąż tu pracuje, ale i o ciebie.
- O mnie? - zdziwił się - przecież my tylko razem pracujemy.
- Ja to wiem Marek - odparła, ale widać było jak zastanawia się czy powiedzieć coś więcej, w końcu wzięła głęboki wdech i zaczęła - Pamiętasz ja jakieś dwa tygodnie temu pojechałeś na objazd po szwalniach? - zadała pytanie i nie czekając na odpowiedź mówiła dalej - Ulka przyszła do pracy raz, że spóźniona, a dwa była przesadnie umalowana.
- Może chciała sprawdzić jak będzie wyglądać - wszedł jej w słowo.
- Nie, to nie to Marek. Ja sądzę, że.... - zawahała się.
- Viola co ty sugerujesz, że Sosnowski ją uderzył - mówił z niedowierzaniem w głosie.
- To są tylko moje domysły, ale widzę jak Ulka coraz bardziej zamyka się sobie. Od około miesiąca tak się dzieje. Marek pracujemy obie tu już półtora roku i ja jej nigdy wcześniej takiej nie widziałam. Nawet wtedy gdy wyglądała... no wiesz jak - nie chciała powiedzieć brzydula, bo wiedziała jak młody Dobrzański reaguje na to stwierdzenie - i wielu jej tu dokuczało ona potrafiła się uśmiechać teraz ten jej uśmiech zniknął - mówiła.
- Ale ze mnie kretyn - zaczął sobie wyrzucać.
- To nie twoja wina. Ona skutecznie to ukrywa. Z pracy wychodzi jako ostatnia, nie wychodzi z biura tylko wszędzie mnie wysyła -próbowała go pocieszyć.
- Viola dzięki za pocieszenie, ale ja wiem, że gdybym był inny to ona dzisiaj by nie cierpiała - mówił.
Tę rozmowę przerwało wejście Sebastiana do konferencyjnej.
- Całe szczęście, że cię jeszcze zastałem - usłyszeli oboje zasapany głos Olszańskiego.
- A możesz jaśniej. Co takiego się stało, że tak intensywnie mnie poszukujesz - rzekł Marek nie co zirytowanym głosem, bo mu przerwano.
- Marek musisz pomóc Ulce. Byłem już na parkingu gdy usłyszałem czyjąś kłótnię jak się odwróciłem zobaczyłem jak doktorek kłóci się z nią i dodatkowo ją szarpie.
Marek poderwał się z krzesła nie słuchając dalej co mówi przyjaciel wybiegł z sali i nie czekając na windę pobiegł schodami. Wybiegł z budynku lecz na parkingu nikogo nie zastał. Chwilę później dołączyli do niego Sebastian z Violettą.
- I co? Zdążyłeś? - pytała blondynka.
- Nie - odparł kobiecie - czemu do mnie nie zadzwoniłeś - krzyczał na przyjaciela.
- Dzwoniłem, ale nie odbierałeś - wyjaśnił spokojnie.
- Cholera miałem wyciszony dzwonek - powiedział bardziej do siebie.
Wieczorem kilka razy próbował się dodzwonić do Ulki, ale jej telefon milczał. Miał nawet zamiar jechać do Rysiowa, ale porzucił ten pomysł w obawie, że jeśli jest u niej doktorek to kolejna kłótnia gotowa, a tego chciał jej oszczędzić. Porozmawia z nią jutro, oby tylko chciała z nim rozmawiać.
Lecz los chciał inaczej następnego dnia rano zadzwoniła do niego z prośbą aby zastąpił ją w pracy.
- Ula wszystko w porządku?
- Tak źle się czuję boli mnie głowa - usłyszał w odpowiedzi chociaż jakoś nie wierzył w to tłumaczenie.
- Oczywiście, zastąpię cię, ale jutro przyjdziesz do pracy czy może też chcesz wolne.
- Sądzę, że jutro powinnam być w pracy, ale jeśli coś się zmieni dam znać.
Dobrzański przez cały dzień nie mógł się skupić na pracy wciąż myślał o tym co zrobić. Obwiniał siebie za to co dzieje się w życiu Uli. Wymyślił sobie, że pogada jeszcze z Maćkiem i poprosi go aby namówił Ulkę na przyjście do niego na sylwestra nawet z doktorkiem.
Ula mimo zapewnień do pracy nie przyszła przez kolejne dwa dni, co Marka bardzo niepokoiło. A ona za każdym razem jak dzwonił mówiła ciągle to samo.
- Wszystko w porządku.
Dzień przed sylwestrem Maciek nie miał dla Marka dobrych wieści. Ulka odmówiła przyjścia do Marka.
- Ula masz gościa - usłyszała.
- Tato prosiłam, że nie chce żadnych gości - usłyszeli.
Marek jednak nie zważając na jej protesty otworzył drzwi i wszedł do środka. Widok jaki ujrzał przeraził go. Ula leżała na łóżku z podkulonymi nogami twarzą odwróconą w stronę okna. A w samym pokoju panował bałagan co było niepodobne do niej. Nawet nie zwróciła uwagi, że ktoś wszedł do pokoju. Przysiadł na brzegu łóżka i delikatnie zaczął głaskać ją po plecach.
- Ula, co się stało?
Ta nie odpowiedziała i wciąż leżała tyłem do Dobrzańskiego. W pewnym momencie ujrzał jak trzęsą się jej ramiona zrozumiał, że ona płacze.
- Proszę nie płacz - powiedział i nie zastanawiając się czy go odepchnie, czy może ochrzani odwrócił w swoją stronę i zamknął w swych ramionach i wyszeptał wprost do jej ucha - kocham cię i nie mogę znieść gdy płaczesz. Tak strasznie mi przykro, że musiałaś cierpieć z mojego powodu. Tyle razy próbowałem cię przeprosić i wyjaśnić całe to zajście, a teraz jak mam ku temu szansę nie umiem zebrać myśli w jedną całość. Jedynie czego pragnę to żebyś mi wybaczyła, bo czy zapomnisz wątpię - mówił wciąż ją tuląc do siebie.
Kiedy zaczęła się uspokajać odsunęła się od niego i spojrzała na niego pierwszy raz od chwili jak wszedł do pokoju.
- A gdzie jest Piotr? - zapytał, bo mimo wyznania jej swoich uczuć nie miał pewności czy ona odwzajemnia jego miłość.
- Dwa dni temu rozstaliśmy się. Okazał się podłym draniem, który mnie oszukiwał. We wtorek dowiedziałam się, że on ma żonę - usłyszał.
Było mu strasznie żal Uli, ale w duchu cieszył się z tego, że Sosnowski zniknął z jej życia. W tym całym nieszczęściu widział nadzieję na odzyskanie jej.
Nagle poderwał się z miejsca i ruszył w kierunku jej szafy.
- Co robisz? - usłyszał
- Szukam jakiejś kreacji na dzisiejszy wieczór i noc - odparł z uśmiechem na twarzy.
- Ale ja się nigdzie nie wybieram. Mówiłam już o tym Maćkowi i Ani - odparła i próbowała przekonać Marka, że planów nie ma zamiaru zmieniać.
- Ależ idziesz kochanie i nie chcę słyszeć odmowy. Proszę w tej będzie ci pięknie - podał sukienkę, którą dostała od Pshemko - ja idę porozmawiać i wypić kawę z twoim tatą, a ty zmykaj pod prysznic i wskakuj w sukienkę, bo za godzinę wychodzimy - rzekł, podszedł ucałował w czoło i wyszedł do kuchni.
Ula siedziała przez chwilę i zastanawiała czy to co się dzisiaj dzieje to prawda, a może sen. Dopiero co rozstała się z Piotrem, zrozumiała iż nigdy nie była z nim szczęśliwa. Dodatkowo okazało się, że Piotr jest żonaty. I o ile wiele mogła zarzucić Markowi to Piotr w tym momencie okazał się jeszcze gorszy. Jedynym mężczyzną, z którym może być szczęśliwa to Marek. Lecz było jej wstyd i głupio więc wolała zaszyć się na kilka dni w domu i zastanowić się nad wszystkim. Dzisiejsza wizyta Marka i jego wyznanie sprawiło, że zrozumiała jaka była głupia nie pozwalając mu na wyjaśnienie wszystkiego, może gdyby dopuściła go do głosu już dawno byli by razem. Wstała i poszła do łazienki by po następnych trzydziestu minutach być przebraną i gotową do wyjścia. Na jej widok Marek aż wstrzymał oddech. Podszedł do niej i szepnął.
- Ślicznie wyglądasz - zarumieniła się i spuściła wzrok.
Tego wieczoru Marek prawie nie wypuszczał jej z ramion. O północy wspólnie z innymi wznieśli toast i wypili szampana składając wspólnie życzenia. A gdy zostali sami na tarasie Marek objął Ulę i złożyli sobie wzajemnie życzenia.
Od tego pamiętnego sylwestra minęło pięć lat. Lat pełnych radości, szczęścia i przede wszystkim miłości. Ta dwójka po wielu trudach i cierpieniach odnalazła wspólną drogę. Dziś byli szczęśliwym małżeństwem z dwójką cudownych dzieci. W dniu dzisiejszym dzieci czas spędzały u dziadka Cieplaka, a oni przytuleni przy kominku siedzieli i wspominali tamten dzień. Wyjątkowo w tym roku nie wychodzili na żadną sylwestrową imprezę, chcieli tego dnia pobyć razem.
- Dziękuję kochanie za te cudowne pięć lat i życzę tobie i sobie aby kolejne były równie wspaniałe - usłyszała od męża w chwili gdy wybiła północ.
- Ja tobie życzę wszystkiego najlepszego, abyś wciąż był taki jak jesteś, a z twojej twarzy nie znikał uśmiech - życzyła mu Ula.
- Kocham cię - powiedzieli jednocześnie.
Koniec.
Miła niespodzianka. Nie spodziewałam się mini. Piotr znów ukazany jako oszust,drań ,skończony imbecyl i łajdak. Marek cierpliwie czekał na Ulę i to przyniosło rezultat ,bo udało mu się wyznać jej uczucia i na nowo ją do siebie przekonać.Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńZawsze uważałam Piotra za nieszczerego, fałszywego i zakłamanego. Dlatego i w moich opowiadaniach jest taki. Z tą cierpliwością Marka to nie do końca tak kolorowo, ale nie miał wyjścia.
UsuńDziękuję Ci za dzisiejszy wpis.
Gorąco pozdrawiam w ten zimowy piątek.
Julita
Julito, urocze mini na początek roku. Z perspektywy Marka warto było czekać i dobrze, że pojechał do Uli w przeciwnym wypadku, siedziała by sama w domu i rozdrabniała związek z Piotrem. Doktorek pokazał swoją drugą twarz, dziwne, że Ulka z nim była, czy to było bardziej lekarstwo na Marka czy miłość do kardiologa? Czasami nie warto się zastanawiać tylko iść na żywioł.Pozdrawiam Agata
OdpowiedzUsuńMini miała ukazać się już w poniedziałek, ale uznałam iż nie wszyscy będą mieć czas na czytanie.
UsuńTo co działo się między Ulą a Piotrem nie nazwałabym miłością, ale lekarstwem raczej też nie. To bardziej jak placebo w medycynie.
Dziękuję Ci bardzo za dzisiejszy wpis.
Gorąco pozdrawiam w ten mroźny piątek.
Julita
Fantastyczna i bardzo pomysłowa mini w dodatku na czasie. Trochę mnie zaskoczyło, że w pewnym momencie Marek chciał wrócić do Pauliny. Nie wchodzi się przecież dwa razy do tej samej rzeki a zwłaszcza do tak paskudnej. Dobrze, że Paulina odrzuciła tę propozycję, chociaż myślę, że gdyby wcześniej Marek nie miał romansu z Ulą poleciałaby do niego na skrzydłach.
OdpowiedzUsuńUla nie ma szczęścia w nowym związku. Sosnowski okazał się kanalią z bokserskim odchyłem a nie szczerym, prawdomównym i spokojnym facetem jak to od początku utrzymywał. Największe chamstwo, to zatajenie przed Ulą małżeństwa, w którym tkwił. Nawet już nie chce mi się wymyślać epitetów na takie zachowanie, bo w końcu wyszło z niego zwykłe chamło, prostactwo i buractwo. Mimo wykształcenia pozostał wieśniakiem bez obrazy dla tych ostatnich.
Marek trafił w sumie na ten właściwy moment. Ula po rozstaniu była załamana i to nie bynajmniej tym, że straciła Piotra, ale tym, że kolejny raz okazała się naiwna. Marek przyjechał, przytulił, pocieszył i przeprosił. To wystarczyło. Ten Sylwester okazał się dla nich przełomowy, bo po nim już tylko cud, miód i orzeszki.
Serdecznie pozdrawiam. :)
Paulina była w stanie wybaczyć mu wszystko, ale nie romans z brzydulą. Dla Febo Ula zawsze będzie tą brzydką i to było powodem.
UsuńUla gdy kolejny facet okazał się oszustem załamała się. Powiadają do trzech razy sztuka, a w jej przypadku to nie zadziałało. Kolejny facet i porażka sama bym chyba nie dała rady.'
Dziękuję Ci bardzo za dzisiejszy wpis.
Gorąco pozdrawiam w mroźny piątkowy wieczór.
Julita
Tym, że Paulina odrzuciła Marka zaskoczyłaś mnie. W serialu była zdolna wybaczyć mu romans z Ulą. Tu w dodatku to Marek chciał powrotu a w oryginale dążyła do powrotu Febo. Musiał być chyba naprawdę zdesperowany. Chociaż pół światu tego kwiatu i mógł inną wybrać. Sylwester okazała się Sylwestrem marzeń. Tak udany jak w TVP 2.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Z tym Sylwestrem na TVP2 to bym polemizowała i bardziej obstawiała ten z POLSATU.
UsuńMarek Paulinę potraktował jak przysłowiowe koło ratunkowe. Wolał ją, bo uznał iż skoro już byli razem, znali się to czemu nie spróbować ponownie. Ale to było dokładnie tak jak mówisz z czystej desperacji.
Dziękuję Ci, że mimo wielu innych swoich obowiązków znalazłaś czas na odwiedzenie bloga i wpis.
Gorąco pozdrawiam w ten zimowy wieczór.
Julita
No nie wierzę Marek chciał wrócić do Pauliny. Musiał być naprawdę zdesperowany. Oboje musieli wiele przejść, ale w końcu są razem. Są szczęśliwą rodziną. Fajny pomysł na miniaturkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Czasami tak bywa, że w akcie desperacji robimy różne i nie zawsze mądre rzeczy, których później żałujemy.
UsuńDziękuję Ci za dzisiejszy wpis.
Gorąco pozdrawiam w ten zimowy dzień.
Julita