piątek, 25 stycznia 2019

CZERŃ I BIEL część XI

Marek osunął się na ziemię i wówczas Sebastian  zauważył jak ten trzyma się ręką za brzuch.
- Marek co jest? - pochylił się nad przyjacielem i podnosząc jego rękę ujrzał w okolicy brzucha czerwoną plamą na koszuli. Ten nie odpowiedział tracąc przytomność. Sebastian nerwowo wybierał numer alarmowy sto dwanaście.
- Chciałem wezwać policję oraz pogotowie. Mój przyjaciel został ranny w brzuch - mówił zdenerwowany
- ...
- Jest nieprzytomny, czuję jego oddech lecz bardzo słaby - odpowiadał rzeczowo na zadawane pytania po drugiej stronie telefonu.
- ...
- Ulica Lwowska dziewięć, parking przed firmą Febo&Dobrzański.
- Karetka i policja jest już w drodze - usłyszał na koniec, podziękował i się rozłączył. Nie pozostało mu już nic innego tylko czekać na ich przyjazd. 
- Trzymaj się stary. Pomoc jest już w drodze - mówił do Dobrzańskiego.

Przypomniał sobie prośbę Marka.
W pierwszej kolejności zadzwonił do jednej z korporacji taksówkarskiej i zamówił kurs z Rysiowa. Przez krótką chwilę, gdy czekał na połączenie zastanawiał się gdzie Ula wraz z rodziną mogłaby się schronić i wówczas pomyślał o rodzinnym domu Marka. W czasie gdy zamawiał taksówkę zdążyła nadjechać karetka pogotowia i kilka minut później radiowóz policji. Zadzwonił do Uli prosząc ją aby wraz z rodziną wyjechała z Rysiowa nie mówiąc nic więcej. 
Wiedział, że musi jeszcze zadzwonić do pani Heleny i poinformować ją o zaistniałej sytuacji oraz tym, że będzie mieć gości przez kilka dni. 
Policja chciała aby złożył zeznania. 
- Proszę aby panowie chwilę poczekali muszę jeszcze zadzwonić w jedno miejsce - prosił funkcjonariuszy. 
W tym czasie pogotowie zajęło się Markiem. 
- Gdzie go zabieracie? - padło pytanie z ust policji.
- Na Szaserów - usłyszeli w odpowiedzi od lekarza.
Sebastian zadzwonił jeszcze do Heleny i w możliwie delikatny sposób przedstawił jej sytuację. 
- Pani Heleno to jeszcze nie wszystko. Do godziny czasu powinna przyjechać pod pani dom taksówka wraz z Ulą i jej rodziną. To była prośba Marka aby oni mogli schronić się u pani - skłamał, ale wiedział iż w tej sytuacji nikt nie będzie miał mu tego za złe - teraz jestem do panów dyspozycji - zwrócił się do funkcjonariuszy po skończonej rozmowie z matką przyjaciela
- Czy wie pan co się tu wydarzyło i kim był napastnik?
- Gdy wychodziłem z firmy ujrzałem jak Marek szarpał się z nijakim Olafem Dębskim, ale zanim dobiegłem ten drugi zdążył uciec.  
- Czy jest pan pewny co do sprawcy?
- Tak jestem pewny. Mogą to panowie sprawdzić również na monitoringu - rzekł i wskazał w kierunku budynku gdzie usytuowana była jedna z kilku kamer dodatkowo skierowana była w kierunku parkingu - Ten człowiek od dawna powinien siedzieć za  kratkami - dodał bo te pytania zaczynały go irytować. Znał doskonale sytuację, bo słyszał całą historię najpierw od Uli później od Marka. 
- A co ma pan na myśli? - usłyszał kolejne w jego mniemaniu głupie pytanie. Denerwował się, że ci tracą czas na jakieś tam pytania, a ten drań z dużą pewnością kieruje się w stronę Rysiowa.
- Ten człowiek od dawna nęka i grozi dziewczynie Marka Uli Cieplak. Jakiś tydzień temu dziewczyna złożyła na niego doniesienie na policję, a wy nic nie zrobiliście w tym kierunku aby zapewnić jej bezpieczeństwo. I właśnie mamy tego efekt, że mój przyjaciel trafił do szpitala - mówił wściekły kadrowy.
- Czy wie pan dlaczego ten mężczyzna groził tej pani? 
- Zerwali ze sobą, a Ula związała się z Markiem. I ten cały Olaf nie mógł tego znieść - odpowiedział.
- A teraz jeśli panowie pozwolicie pożegnam się chcę jechać do szpitala. 
- Na tę chwilę nie mamy więcej pytań. Dziękujemy panu. W razie jakichkolwiek dodatkowych pytań skontaktujemy się z panem - odpowiedzieli i pożegnali się z Olszańskim. 

- Twój koleś już nam nie będzie przeszkadzał - odczytała wiadomość.
Widocznie Olaf poczuł się pewny swego. Sądził wyraźnie, że po tym co zrobił Markowi Ula przestraszy się i wróci do niego. 
Zaczynała się coraz bardziej denerwować. Klika razy próbowała dodzwonić się do Marka, ale jego telefon milczał również Sebastian nie odbierał. Miała złe przeczucia. 
- Ula, co się stało? - usłyszała pytanie
- Nie mogę dodzwonić się do Marka ani Sebastiana. Bardzo się boję czy Olaf czegoś nie zrobił Markowi. Spójrz - pokazała ojcu wiadomość - Gdzie ta cholerna taksówka - denerwowała się.
- Spokojnie córcia zaraz przyjedzie, pojedziemy do jego mamy i tam wszystkiego się dowiemy - i tak jakby na potwierdzenie wypowiedzianych słów usłyszeli klakson samochodu. Pozamykali mieszkanie i wsiedli do auta. Ula spytała kierowcy czy wie gdzie jadą.
- Proszę się o nic nie martwić droga pani. Dostałem odpowiednie wytyczne - usłyszała w odpowiedzi, odetchnęła z ulgą. 

Po niespełna godzinie byli na miejscu. Wysiedli z taksówki i udali w kierunku drzwi, w których stała już Helena. Przywitała się serdecznie z Ulą oraz jej rodziną. 
- Pani Heleno co się dzieje? Od ponad godziny nie mogę dodzwonić się do Marka. Miałam tylko telefon od Sebastiana abym zabrała ojca oraz dzieciaki i przyjechała tu - pytała Ula gdy obie były w kuchni.
- Wiem tylko, że Marek został zraniony i jest teraz w szpitalu na Szaserów...
- Jak to ranny? - słowa jakie usłyszała od Heleny przeraziły ją, coraz bardziej obawiała się tego człowieka i tego co może jeszcze spróbować zrobić.
- Nie ukryjesz się suko. Wcześniej czy później i tak cię znajdę - kolejna wiadomość tego dnia przerwała rozmowę kobiet. Ula po jej przeczytaniu pobladła.
- Ula, co się dzieje? Coś z Markiem? - dopytywała Dobrzańska.
- Nie to nie od niego - odpowiedziała.
- Tato zostaniecie tu, a ja muszę wyjść - zwróciła się do ojca siedzącego w ogrodzie.
Józef tylko skinął głową na znak zgody, po chwili na fotelu obok usiadła Helena, a w oczach Cieplaka wyczytała o co chce zapytać
- Przeczytała tylko jakąś wiadomość - Józef tylko westchnął. Domyślał się od kogo była ta wiadomość.

Wbiegła na oddział, rozejrzała się i na jednym z krzeseł ujrzała Sebastiana Olszańskiego.
- I co z nim? - zapytała drżącym głosem, a oczy miała mokre od łez.
- Lekarze mówią, że wszystko będzie dobrze - próbował uspokajać ją kadrowy.
- Czy można go zobaczyć? - dopytywała.
- Jeszcze jest na sali operacyjnej. Ten cały Olaf ugodził go nożem w brzuch. 
Usiadła na krześle ukrywając twarz w dłoniach i szlochając powtarzała.
- To moja wina.
- Ula nie mów tak, zobaczysz wszystko będzie dobrze. Marek to silny facet i nie poddaje się tak łatwo - próbował ją uspokoić i pocieszyć.
Pół godziny później ujrzeli lekarza, który operował Dobrzańskiego poderwali się z krzeseł i podeszli do mężczyzny. 
- I co z nim? - kolejny raz padło to pytanie z ust Uli.
- Czy państwo są z rodziny pacjenta? - odpowiedział pytaniem medyk.
- Tak. To narzeczona, a ja jestem przyjacielem pana Dobrzańskiego. Jego mama oczekuje wieści, ale z przyczyn zdrowotnych sama nie może tu być - odpowiedział Sebastian. Widać było, że lekarz przez moment zastanawia się czy powinien udzielić im informacji. Lecz widząc zapłakaną twarz kobiety i przejętego mężczyznę postanowił udzielić im informacji.
- Stan pacjenta jest stabilny. Rana nie była dość głęboka. Zszyliśmy ją, a pacjent jest pod wpływem środków przeciwbólowych więc kontakt z pacjentem będzie niemalże nie możliwy.
- Czy mimo to możemy do niego wejść? - dopytywała Cieplak.
- Nie widzę przeciwwskazań. 
- A jak długo będziecie go tu trzymać? - tym razem pytał Olszański
- Myślę, że do końca tygodnia, a później jeśli wszystko będzie w porządku wypiszemy pacjenta do domu - usłyszeli w odpowiedzi.
Podziękowali lekarzowi i po uzyskaniu informacji, w której sali go położą już bez przeszkód udali się na miejsce. Kilka minut później na wpół przytomnego Marka wywieziono z sali, niemal natychmiast przy nim znalazła się Ula.
- Jestem, przy tobie kochany - szeptała chwytając jego dłoń. 
Będąc pod salą pielęgniarka poprosiła aby poczekali jeszcze chwilę na korytarzu, nie minęło więcej jak pięć minut gdy z sali wyszła pielęgniarka i z uśmiechem na twarzy rzekła.
- Mogą państwo wejść. W razie potrzeby jestem w dyżurce. 
Nie czekali ani chwili, po cichu weszli do środka. Ula przysunęła sobie metalowe krzesełko i usiadła na nim ponownie zamykając jego dłoń w swojej, na końcu łóżka stanął Sebastian i z przejęciem wpatrywał się bladą twarz przyjaciela. Trwali tak w ciszy przez dłuższą chwilę i tylko maszyna monitorująca parametry życiowe pacjenta burzyła tę ciszę. 
- Sebastian, ja tu zostanę, ale czy mogę mieć do ciebie prośbę? 
- Jasne.
- Proszę pojedź do mamy Marka i powiedz jej o wszystkim oraz, że ja tu zostanę jak długo będzie trzeba.
- Dobrze Ula pojadę i przekażę informacje o nim - odparł pożegnał się aby jak najszybciej dotrzeć do domu Heleny Dobrzańskiej.
Siedziała przy jego łóżku ciągle trzymając jego dłoń, a po policzkach nieprzerwanym strumieniem płynęły łzy. Nie umiała sobie z tym wszystkim poradzić. Wciąż obwiniała siebie za to co się stało. Następnego dnia w szpitalu pojawiła się policja. W pierwszej kolejności rozmawiali z lekarzem Marka później z Ulą. Od niej uzyskali znacznie więcej informacji niż od Sebastiana na temat samego Olafa. Poinformowała ich również o złożonym wniosku do sądu oraz pokazała im dwie wiadomości jakie otrzymała od byłego chłopaka w dniu wczorajszym. Na końcu przesłuchali Marka, który mimo odczuwanego jeszcze bólu był wstanie złożyć już zeznania. To co powiedział pokrywało się ze słowami Uli i Sebastiana. 
Po złożeniu zeznań ponownie mogli zostać sami. 
- Ula jedź do domu, prześpij się, odpocznij - prosił widząc jej zmęczoną twarz.
- Nic mi nie jest - mówiła.
- Kochanie proszę, mnie tu nic nie grozi.
Obawiam się, że jeszcze się rozchorujesz. - próbował przekonać ją. Widział jaka jest zmęczona, przecież spędziła niemal cały dzień i całą noc przy jego łóżku. Dodatkowo wciąż powtarzała.

- Przepraszam cię bardzo, to wszystko jest moja wina.
- Ula to nie twoja wina. Ten facet nie potrafi pogodzić się z porażką i tym, że go zostawiłaś - tłumaczył jej, próbował pocieszyć. Nie był na nią zły, bo i o co.
W końcu udało mu się ją przekonać aby pojechała i odpoczęła. Wróciła do domu Heleny i zanim położyła się opowiedziała Dobrzańskiej i swojemu ojcu jak przedstawia się sytuacja. Widać było jak oboje odetchnęli z ulgą, że Markowi nic już nie zagraża.

Czas płynął swoim rytmem. Olaf wciąż nie odpuszczał i  ciągle wysyłał wiadomości z pogróżkami. Tydzień później ze szpitala wypisano Marka co bardzo cieszyło jego matkę, rodzinę Cieplaków, a przede wszystkim samą Ulę. Kilka dni po jego wyjściu ze szpitala zadzwonił adwokat prosząc aby wraz z Ulą przyjechał do kancelarii w piątek na godzinę jedenastą.
- Panie Marku o to spotkanie zabiega sam pan Dębski ojciec byłego chłopaka pani Uli.
- Dobrze przyjedziemy, chociaż nie bardzo rozumiem po co to całe spotkanie - rzekł Marek. Mecenas nie odpowiedział mu, bo dla niego samego to było dość dziwne lecz domyślał się czego może chcieć mecenas Dębski.

Cieplakowie wciąż przebywali w domu matki Marka, chociaż sam Józef chciał wrócić do domu.
- Panie Józefie myślę, że lepiej jeśli zostaniecie tu do czasu nie zakończenia się sprawy  - tłumaczył Marek, a Helena popierała syna. Jej samej nawet na rękę było, że nie jest sama w tym wielkim domu. A tak właśnie było od kiedy zmarł Krzysztof, a Marek ponownie wyprowadził się. Dzięki temu, że Cieplakowie tu byli miała z kim porozmawiać, nie czuła się osamotniona. Również Ula rozmawiała z ojcem i namawiała na pozostanie. 
- Ula, ale to może zatrzymamy się u ciebie w mieszkaniu - proponował Józef.
- No właśnie nie, bo Olaf zna mój adres, kiedyś mnie śledził i później wystawał pod blokiem, więc jak widzisz nie jest to dobry pomysł. A tutaj z całą pewnością nie przyjedzie, bo nie wie gdzie mieszka Marek. 
Józef w końcu pod wpływem tych argumentów odstąpił z zamiarem powrotu do domu. 

Nastał piątek Ula wraz z Markiem w kancelarii pojawili się kwadrans przed czasem. 
- Ciekawe czego może chcieć ten cały Dębski? - zastanawiał się nagłos Dobrzański, gdy byli już w gabinecie i czekali na ojca Olafa.
- Spokojnie, przyjdzie to się wszystkiego dowiemy - uspakajał mecenas Słocki.
CDN...

piątek, 18 stycznia 2019

CZERŃ I BIEL część X

Stanęła przy oknie rozmyślając nad swoim życiem. Życiem, które nie raz powaliło ją na kolana, zastanawiała się co jeszcze musi się stać zanim będzie mogła zacząć być szczęśliwą. Wzrokiem przebiegła po stojących samochodach i nagle zamarła.
- Ula co się stało? - pytał prezes widząc jej wystraszoną minę. 
- Kochanie nie martw się wszystko będzie dobrze - próbował pocieszyć.
Ta stała wciąż nie mogąc oderwać wzroku od okna. Marek podszedł obejmując ją w pasie. 
- Widzisz to czarne Audi? - odezwała się po chwili i wskazała dłonią w kierunku parkingu. 
- Mówisz o tym tam po prawej stronie? 
Ula tylko skinęła głową. 
- Wiesz myślałem, że moja Tesla ci się podoba, ale zawsze mogę zmienić na takie  Audi - próbował żartować, aby nieco poprawić jej humor.
- To jest samochód Olafa - odpowiedziała. 
- Jesteś pewna? - skinęła głową na tak. 

Chwycił za telefon i wybrał numer matki. Czekali jak przyjedzie, ale w obecnej sytuacji nie możliwością było aby zaparkowała przed głównym wejściem do firmy. 
- Mamo czy już wyjechałaś? 
- ...
- Mam prośbę. Zaparkuj z drugiej strony firmy, tam przy tylnym wyjściu.
- ...
- Wszystko wyjaśnię ci na miejscu.
Skończył rozmawiać z Heleną gdy do gabinetu wszedł Olszański. 
- Cześć, chciałeś coś? - pytał kadrowy.
- Seba chciałem poprosić cię o zastępstwo na kilka dni.
- Nie ma problemu. A na długo?
- Mamy wtorek myślę, że na razie do końca tygodnia. Musimy wyjechać razem z Ulą. I tu mam drugą prośbę do ciebie przyjacielu. Potrzebuję drugi samochód. 
- A co twoja nowa zabawka odmówiła posłuszeństwa?
- Nie, to nie o to chodzi. Byliśmy dzisiaj na policji i u adwokata, ale okazało się iż szanowny pan Olaf nas śledzi, dlatego nie mogę jechać swoim. Ula pojedzie wraz z moją mamą, a ja jakąś godzinę później za nimi. Lecz jeśli on zobaczy jak odjeżdżam to jest więcej niż pewne, że pojedzie za mną. Dlatego jeśli możesz to podjedź do wypożyczalni samochodów, a jak już wypożyczysz i wrócisz to zaparkuj pod tylnym wejściem - wyjaśniał przyjacielowi i prosił o pomoc.
- Marek, ale jak zobaczy mnie wychodzącą to pojedzie za mną - mówiła wyraźnie przerażona Ula.
- Spokojnie kochanie nie zobaczy - zapewnił ją. Chociaż tak naprawdę sam nie był pewny czy ten plan się powiedzie. Lecz musiał zaryzykować, dla niej zrobiłby wszystko. Była najważniejszą osobą w jego życiu i nie może pozwolić aby coś się jej stało. Najchętniej to obiłby gębę temu typkowi, ale wiedział iż to nie jest rozwiązanie. 
Po nieco godzinie w firmie zjawiła się Helena Dobrzańska. Marek przedstawił sobie wzajemnie obie panie, a następnie wyjaśnił matce dlaczego ją ściągnął do firmy i poprosił aby zawiozła Ulę do domku na Mazurach. 
- Ja do was dojadę później - mówił do matki. 
- Nie martwcie się, wszystko będzie dobrze. W firmie zastąpi mnie Sebastian - mówił w miarę spokojnym głosem aby nie potęgować napięcia. Widział jak przerażona jest Ula, a Helena wcale nie wyglądała lepiej. 
Całą trójką siedzieli w gabinecie Marka czekając na wiadomość od Sebastiana co załatwił w związku z wynajęciem samochodu. Gdy tylko ten wrócił z wypożyczalni przekazał kluczyki i dokumenty auta Markowi, obie kobiety pożegnały się z nim i udały do samochodu. Wsiadły do niewielkiego, mało rzucającego się w oczy Fiata 500 i Helena okrężnymi drogami wyjechała z Warszawy obierając kierunek na Mazury.

Ula od kilku dni była w domu na Mazurach wraz z Markiem. Chociaż Olaf i tak nie dawał jej spokoju, wciąż nękał ją telefonami oraz niezliczoną ilością wiadomości. Gdy w piątkowy wieczór jej telefon odezwał się kolejny raz Marek miał tego dość i mimo sprzeciwu ze strony Uli odebrał
- Słucham - odezwał się mało przyjaznym tonem.
- ...
- Ula jest teraz zajęta.
- ...
- Posłuchaj uważnie bo nie będę się powtarzał, zostaw ją w spokoju, bo inaczej ja sobie z tobą porozmawiam.
- ...
- Ja tylko obiecuję.
- ...
Skończył rozmowę z Olafem i zwrócił się do Uli.
- Ula ja w poniedziałek muszę jechać do Warszawy i wrócę najpóźniej we wtorek pod wieczór.
- Chciałabym jechać razem z tobą  odwiedziłabym swoją rodzinę.
- No nie wiem czy to dobry pomysł. 
- Marek proszę. 
Nie umiał jej niczego odmówić tak było i tym razem. Dwa dni później oboje jechali do Warszawy. Uzgodnili, że najpierw Marek odwiezie ją do Rysiowa by później samemu jechać do firmy i również odwiedzić swoją matkę. Cały czas był pełen obaw co do tego aby ona jechała razem z nim, ale i rozumiał ją. Rozumiał, że tęskni za ojcem, rodzeństwem, jemu również zdarzało się tęsknić za swoim ojcem. Czasami łapał się na tym, że zastanawiał się co w danej sytuacji zrobiłby Krzysztof. 
Wszedł z Ulą do jej domu przywitał ze wszystkimi, posiedział chwilę i musiał jechać do firmy. 

- Tato, czy Olaf was nachodzi? - zapytała ojca po tym jak zostali sami w kuchni.
- Był tylko raz w poniedziałek - odparł - powiedziałem mu, że nie wiem gdzie teraz jesteś i dał nam spokój.  Zastanawiam się tylko na jak długo - dodał. Ta informacja uspokoiła trochę Ulę. 
- Marek jak będzie w firmie odbierze pocztę i wówczas dowiemy czy coś przyszło z sądu. A jeśli tak to  kiedy odbędzie się rozprawa. Ze względu na mój wyjazd podaliśmy adres firmy - wyjaśniła. Józef tylko pokiwał głową ze zrozumieniem.

Dobrzański dzwonił kilka razy do niej upewniając się czy wszystko jest w porządku. Początkowo planował na noc wrócić do siebie, ale Józef zaprosił go do nich. Można było powiedzieć, że to zaproszenie ucieszyło młodego Dobrzańskiego. W ciągu tego czasu spędzonego wraz z nią zrozumiał, że nie potrafi bez niej żyć, a gdyby tak jej się coś stało on sam by tego nie przeżył. W jego głowie zrodził się pewien pomysł, ale chciał z jego realizacją poczekać do czasu jak skończy się ta sprawa z jej byłym chłopakiem. W firmie był jakieś dwie i pół godziny, dowiedział się tylko najważniejszych rzeczy i nadal prosił Sebastiana o zastępstwo oraz aby ten w razie jakichkolwiek pilnych spraw lub problemów dzwonił, a on niezwłocznie przyjedzie. Olszański  rozumiał doskonale całą sytuację i nie widział problemu aby pomóc przyjacielowi.


Podjechał pod dom swoich rodziców, chciał się spotkać i porozmawiać z matką, którą wcześniej uprzedził o swojej wizycie.
- Witaj synku - przywitała się z nim matka gdy wszedł do salonu. 
- Witaj.
- Może coś zjesz, pani Basia zaraz uszykuje.
- Nie jestem głodny, jadłem u Uli, ale z chęcią napiję się kawy.
Helena wyszła do kuchni i poprosiła swoją gosposię o zrobienie dwóch kaw po czym wróciła do salonu.
- To o czym chciałeś rozmawiać, byłeś taki tajemniczy gdy dzwoniłeś - odezwała się Helena gdy tylko pani Basia postawiła kawę i wyszła zostawiając Dobrzańskich samych. 
Marek siedział chwilę i widać było jak próbuje zebrać myśli.
- Marek powiesz mi o co chodzi? - dopytywała matka
- Wiesz, chciałem jeszcze raz przeprosić cię mamo za to jak zachowywałem się wobec ciebie będąc z Sylwią...
- Synu było minęło - wtrąciła mu Helena.
- I obawiam się, iż po tym co usłyszysz możesz powiedzieć mi, że za wcześnie lecz ja chcę oświadczyć się Uli. Oczywiście jeszcze nie teraz, ale gdy ten cały cyrk z jej byłym się skończy. Jestem pewien swoich uczuć względem niej na sto procent, wiem również co ona czuje do mnie.
- Marek nie musisz mi się z niczego tłumaczyć nigdy nie wtrącaliśmy się do twojego życia oraz wyborów. A myślę iż Ula jest zupełną przeciwnością Sylwii. Może i nie miałyśmy zbyt wiele czasu na wspólną rozmowę bo zaledwie kilka godzin, ale dziewczyna zrobiła na mnie dobre wrażenie - rzekła i na chwilę zapanowała cisza. W pewnym momencie Helena wstała z fotela i za nim wyszła z salonu odezwała się do syna.
- Poczekaj ja zaraz wracam - po czym udała się do sypialni, wróciła po pięciu minutach trzymając w ręku małe pudełeczko - spójrz - podeszła do Marka i otworzyła je. W jego środku ułożony był piękny pierścionek z niewielkim oczkiem w kolorze błękitu. 
- Ten pierścionek otrzymałam od swojej babci gdy ukończyłam osiemnaste urodziny. Myślę, że będzie odpowiedni na zaręczyny. 
- Jest piękny mamo i myślę, że Uli będzie się podobał. 
Było kilka minut po osiemnastej gdy wrócił do Rysiowa, zjedli kolację i zamknęli się w jej pokoju gdzie mogli w spokoju spędzić resztę dnia.

- Ula proszę zrób to o co cię proszę, a raczej o co prosi Marek. Za kilka minut podjedzie pod wasz dom taksówka. Zabierz ze sobą tatę oraz dzieciaki i jedźcie do jego mamy - usłyszała od Sebastiana.

- Sebastian, ale o co chodzi? - pytała z przerażeniem w głosie.
- Proszę zrób jak mówię, Marek wszystko wyjaśni jak się spotkacie. 
Nie chciał jej mówić przez telefon co się wydarzyło pod firmą, ale na prośbę Marka zamówił taksówkę mającą wykonać kurs z Rysiowa do Warszawy. 
Ula przeczuwała, że stało się coś złego. Weszła do kuchni gdzie siedziała jej rodzina.
- Betti chcesz zobaczyć gdzie mieszka Marek? - zapytała małej. 
- A kiedy? 
- Dzisiaj - usłyszała dziewczynka.
- Jasne, że chcę - mówiła uradowana Beatka. Lubiła Marka 
- To idź z Jasiem i spakuj pidżamkę oraz kredki i blok bo możliwe iż zostaniemy tam na kilka dni. Mała bez zbędnego ociągania się wykonała prośbę siostry.
- Ula, co się dzieje? - odezwał się pan Cieplak jak tylko młodsze rodzeństwo Uli znikło w pokoju.
- Sama nie wiem, ale dzwonił do mnie Sebastian i prosił abym zabrała was do mamy Marka - wyjaśniła ojcu.

Wychodził z firmy gdy jak z pod ziemi wyrósł przed nim Olaf. Chciał go wyminąć, ale ten nie zamierzał odpuścić. 
- Posłuchaj dupku ona ma do mnie wrócić albo oboje gorzko tego pożałujecie - usłyszał Marek próbując wyminąć tego typa.
- Ona do ciebie nie wróci.
- To się jeszcze przekonamy. Znam sposób aby ją przekonać do tego - mówił podchodząc do Marka, który zdążył go wyminąć i podszedł do swojego samochodu. 
W międzyczasie przed firmę wyszedł Sebastian, a to co ujrzał zmroziło mu krew w żyłach. Lecz zanim zdążył zrobić cokolwiek były chłopak Uli oddalił się z miejsca. Olszański podbiegł do Marka aby mu pomóc. 
- Marek nic ci nie jest? - dopytywał przyjaciel.
- Proszę zabierz ich z Rysiowa - usłyszał Sebastian od Marka nim ten osunął się na ziemię.
CDN...

piątek, 11 stycznia 2019

CZERŃ I BIEL część IX

Olaf nie odpuszczał, kilka razy Ula widział jak kręcił się pod domem ojca podczas całego weekendu. Marek wciąż milczał, co było powodem jej złego samopoczucia. Do stolicy postanowiła wrócić w niedzielę wieczorem. Prosto z Rysiowa pojechała pod dom Dobrzańskiego, lecz nikogo nie zastała co jeszcze bardziej zaczęło ją niepokoić. 
- Może jest u Sebastiana? Trudno mam tylko nadzieję, że nic mu nie jest i jutro się z nim spotkam w pracy  - pomyślała.
Wracając do siebie miała wrażenia jakby ktoś ją obserwował. 

Była już pora lunchu, a ona nie widziała się z Markiem. Od jego sekretarki usłyszała, że będzie później. Wracając z bufetu postanowiła pójść do jego biura, podeszła do drzwi i miała już zapukać gdy usłyszała jego podniesiony głos.
Sebastian co ty pieprzysz, przecież sam widziałeś to zdjęcie. Ona jest taka sama...
- Chłopie to ty pieprzysz jak potrzaskany. Mówię ci, że to nie jest prawda - próbował tłumaczyć Olszański, ale do Marka nic nie docierało. 
Ula miała już odejść gdy nagle otworzyły się drzwi, a ich spojrzenia się spotkały. Jej oczy były mokre od łez, za to jego wyrażały coś co trudno było w tym momencie określić. Złość, zawiedzenie, smutek, żal. Odwróciła się i pobiegła do siebie. Po tym co zdążyła usłyszeć wynikało, że ktoś próbuje ich skłócić. Była niemalże pewna kim jest ten ktoś. 
W zaciszu swojego gabinetu zaczęła się uspakajać podjęła decyzję, że porozmawia z Markiem i spróbuje wyjaśnić, ale jeśli to nic nie da odejdzie z pracy. Miała już wychodzić gdy usłyszała pukanie do drzwi i po zaproszeniu gościa ujrzała Sebastiana Olszańskiego. 
- Ula możemy porozmawiać?
- Nie mam za bardzo czasu, chciałam iść do Marka - odpowiedziała.
- Myślę, że powinnaś najpierw dowiedzieć się czegoś co może być ważne dla was obojga.
- Co masz na myśli? 
- Ula posłuchaj. Marek w zeszłym tygodniu dostał zdjęcie, na którym widać jak obejmuje cię jakiś facet. 
- Sebastian, ale przecież ja oprócz Marka z nikim się nie spotykam - rzekła - Czy możesz mi opisać jak wygląda ten facet ze zdjęcia - poprosiła. 
- Ten koleś ma czarną czapeczkę z daszkiem, obejmuje cię, a dłonie złożone w kształt serca.
Widać było jak Ula próbuje sobie coś przypomnieć po chwili uruchomiła w swoim telefonie Facebook i pokazała kilka zdjęć Olszańskiemu.
Ten przyglądał się im, aż w końcu wskazał zdjęcie widziane u Marka.
- Dokładnie to samo - usłyszała.
- Przecież to jest Olaf mój były, a zdjęcie zrobione było dość dawno - zapadła między nimi cisza, którą przerwała Ula  -  muszę iść do Marka i mu to wszystko wyjaśnić. 
- Poczekaj. Pozwól mi najpierw z nim pogadać. On myśli, że go zdradzasz i chcę ci oszczędzić przykrości z jego strony.
- Seba, ale ja muszę z nim to wyjaśnić. Ale i powiedzieć mu coś jeszcze. 
- Ja to rozumiem, lecz znam go i wiem, że nie będzie chciał z tobą rozmawiać. 
- To co ja mam robić? Dodatkowo Olaf mnie nachodzi i grozi, że jeśli nie będę z nim to nie będę z żadnym. Był kilka razy u mojego ojca w domu, a dodatkowo wydzwania do mnie i wysyła smsy - Sebastian słuchał tego wszystkiego i zastanawiał jak pomóc tej dwójce - chyba będę musiała zrezygnować z pracy, może on wówczas da spokój chociaż Markowi - powiedziała.
- Ula nie rób głupstw. Ja idę teraz do Marka i pogadam z nim, powiem mu to co od ciebie usłyszałem - pożegnał się z Ulą i poszedł porozmawiać z przyjacielem, lecz nie zastał go. 
Wykręcił jego numer z zamiarem umówienia się na rozmowę. 
- Sebastian jeśli masz zamiar mnie przekonywać o wierności Ulki to ja wychodzę - powiedział młody Dobrzański.
- Najpierw usiądź i ochłoń, a ja zrobię nam kawy- usłyszał od przyjaciela, ale ten ton jego głosu był jakiś dziwny można by rzec rozkazujący i nieznoszący sprzeciwu.
Marek usiadł na kanapie, a Sebastian zniknął w kuchni aby po chwili postawić przed przyjacielem filiżankę z kawą. Włączył komputer i uruchomił aplikację z Facebook aby otworzyć odpowiedni profil.
- Spójrz - odezwał się po chwili Sebastian wskazując Markowi dokładnie takie samo zdjęcie jak to, które sam posiadał - to jest nijaki Olaf Dębski, były chłopak Uli, a zdjęcie było zrobione dawno, możesz nawet zobaczyć datę jego publikacji - pokazał na datę, która dała Dobrzańskiemu do myślenia - rozmawiałem dzisiaj z Ulą i wiem, że to sprawka właśnie jego.
Marek siedział ze spuszczoną głową i nie wiedział co teraz. Według tego co usłyszał do tej pory wynika, że ona nie ma innego i go nie okłamywała. Czuł  się podle. 
- Marek, ale to nie wszystko - dotarło do jego uszu.
- Jak to nie wszystko? - spojrzał z jakimś strachem w oczach.
- On jest na wolności i Ula mówiła, że ją nachodzi. Mało tego ona chce odejść z firmy - odpowiedział Sebastian. Nie powiedział mu tylko o groźbach i wiadomościach, które otrzymywała od niego. 
Dobrzański był zły na siebie, że tak łatwo pozwolił aby emocje wzięły górę  nad zdrowym rozsądkiem i zamiast wyjaśnić wszystko na spokojnie z Ulą to uniósł się dumą. 
- Boże co ja narobiłem. Ona mi tego nie wybaczy - mówił z rozpaczą w głosie.

Wyszedł z windy na piątym piętrze, podszedł do dziewczyny stojącej za ladą recepcyjną.
- Dzień dobry Aniu. Nie wiesz czy Ula już przyszła do pracy? 
- Dzień dobry. Ula przyszła jakieś półgodziny temu, powinna być u siebie - usłyszał w odpowiedzi. 
Nie zwlekając już ani chwili udał się do jej gabinetu. Był u niej pod blokiem wczoraj wieczorem, ale w ostatniej chwili stchórzył. Podszedł do drzwi zapukał i po usłyszeniu zaproszenia z mocno bijącym sercem wszedł do środka.  
- Ula możemy porozmawiać? - zapytał stojąc tuż przy drzwiach, tak jakby obawiał się, że go wyrzuci i nie będzie chciała z nim rozmawiać.
W gabinecie panowała cisza, którą przerywało tylko ciche tykanie zegara stojącego na regale za Ulą.
Niepewnym krokiem podszedł bliżej.
- Ula, bardzo chciałem cię przeprosić za moje ostatnie zachowanie. W tedy gdy nie chciałaś abym był z tobą, a później znalazłem to zdjęcie pod moimi drzwiami coś we mnie wstąpiło. Miałem wrażenie jakby historia się powtórzyła. Chociaż wiem, że ty nie jesteś taka jak... - zawahał się - jak Sylwia. Nie wiedziałem co robić - mówił mimo iż ta nawet nie spojrzała na niego. Wciąż rozmyślała o poprzednim dniu.

Wróciła po pracy do domu wzięła prysznic i z filiżanką kawy usiadła na kanapie. Zaczęła rozmyślać i nie bardzo wiedziała co sądzić o tym czego dowiedziała się od Sebastiana. Myślała, że Marek jej ufa, a wystarczyło tak niewiele aby odwrócił się od niej. Te jej rozmyślania przerwała kolejna wiadomość od Olafa. Ponownie jej groził, zastraszał, zaczynała się coraz bardziej bać nie tylko o siebie, ale i o Marka. Doskonale wiedziała, że ten człowiek potrafi być nieobliczalny. 
Rano spotkała niby przypadkiem swojego byłego pod swoim blokiem i gdy chciała go wyminąć chwycił ją za nadgarstek z taką siłą, że aż poczuła silny ból. 
- Olaf daj mi spokój - mówiła ze łzami i strachem w oczach.
- Dam ci spokój jak do mnie wrócisz. 
- Nigdy już z tobą nie będę - rzuciła i próbowała się mu wyrwać, ale ten wówczas jeszcze bardziej ścisnął jej rękę aż zapiszczała z bólu. 
Dębski puścił ją gdy w ich kierunku podążało dwoje młodych mężczyzn, Ula natychmiast uciekła w kierunku przystanku, miała szczęście bo właśnie nadjechał jej autobus. Będąc w środku odetchnęła z ulgą. Wciąż bolał ją nadgarstek podciągnęła rękaw od bluzki i ujrzała zaczerwienioną skórę w miejscu gdzie ściskał Olaf. Będąc w pracy zaszyła się we własnym gabinecie wcześniej prosząc Anię z recepcji o przysługę.
- Aniu mam prośbę, jeśli by ktoś pytał o mnie niezwiązany z firmą wiesz, ktoś kogo nie znasz to mów, że mnie nie ma w pracy i nie podawaj mojego numeru gabinetu.
- Dobrze Ula będzie jak chcesz. A tak w ogóle to dobrze się czujesz? Jakaś taka blada jesteś.
- Trochę boli mnie głowa, ale poza tym czuję się dobrze
Pożegnała się z Anią i czym prędzej udała do swojego biura. Usiadła w fotelu i zaczęła się zastanawiać co dalej. Może powinna pójść na policję i złożyć doniesienie na swojego byłego. Ale szybko doszła do wniosku, że to nic nie da, jego ojciec zaraz go wyciągnie z więzienia, a ten znowu zacznie ją prześladować. 
- Chyba aby uwolnić się od tego typa musiałabym wyjechać na drugi koniec kraju - myślała.
Te jej rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.

Podszedł do niej i chciał chwycić za dłoń, ale ta uciekła z ręką. 
- Ula, proszę spójrz na mnie - gdy nie było żadnej reakcji delikatnie dłonią podniósł jej podbródek tak aby ich spojrzenia się skrzyżowały. Jej wzrok był przeraźliwie smutny, pełen rozpaczy i jakiś przerażony - pozwól mi wszystko naprawić, a ja już więcej nie sprawię abyś cierpiała.
Siedziała wciąż wpatrując się w te niesamowicie piękne oczy. 
- Marek, ja nie potrafiłabym cię zdradzić, ale w obecnej sytuacji to najlepiej będzie jeśli odejdę od ciebie i z firmy - usłyszał i niedowierzał w to co ona powiedziała.
- Dlaczego? - tylko tyle zdołał wykrztusić.
- Tak będzie najlepiej.
- Najlepiej? Dla kogo? Ula przeprosiłem, co mam jeszcze zrobić? - mówił i znowu ta dzwoniąca w uszach cisza.
- Kocham cię - powiedział Marek i chwycił ją za dłoń aby pocałować, a Ula zapiszczała z bólu co nie uszło jego uwadze. 
Ponownie wziął jej rękę w swoją uniósł i podwinął rękaw.
- Ula co to jest? 
- Nic takiego - odparła i poprawiła rękaw.
- Jakoś ci nie wierzę. No, ale skoro nie masz ochoty to nie mów. Proszę cię tylko abyś nie odchodziła ani z firmy, ani tym bardziej ode mnie - prosił. 
- To nie tak Marek.
- A jak? Proszę wytłumacz mi.
Przez chwilę patrzyła na Marka i zastanawiała się co ma zrobić.  W końcu postanowiła mu wyznać prawdę.
- On mnie prześladuje, wysyła mi wiadomości z groźbami, wciąż powtarza, że nie będę z nikim innym tylko z nim. Dlatego wysłał ci to zdjęcie aby nas skłócić. Dzisiaj rano był pod moim blokiem. Boję się, że on może posunąć się do znaczniej gorszych rzeczy niż groźby. Dlatego muszę odejść, a najlepiej jak wyjadę gdzieś daleko. Kocham cię Marek i nie chcę aby on ci coś zrobił - mówiła przez łzy. Powiedziała mu wszystko i poczuła ulgę.
Podszedł i zamknął ją w swych silnych ramionach, a ona poczuła się bezpieczna.
- To jego sprawka? - wskazał na jej nadgarstek gdy się trochę uspokoiła. Ulka tylko kiwnęła głową.
- Kochanie obiecuję, że zrobię wszystko aby on dał ci spokój, tylko nie odchodź.
- Marek ja go znam, on jest nieobliczalny.
- Pójdziemy z tymi wiadomościami na policję i do prawnika.
- Ale jego ojciec też jest adwokatem i tak jak zapewne wyciągnął go teraz z więzienia zrobi to i kolejny raz. 
- Proszę zaufaj mi. 
- Ale on...
- Nie ma żadnego "ale". Proszę ubierz się teraz,  pojedziemy najpierw na policję następnie do adwokata mojej rodziny - rzekł.
Na komisariacie spędzili prawie dwie godziny, ale Ula opowiedziała o wszystkim co przeżyła będąc w związku z Olafem, pokazała smsy oraz nadgarstek. Wspomniała również o wizytach jego rodziców gdy ten przebywał w więzieniu. 
Policjant przyjmujący jej zawiadomienie zasugerował aby zrobiła obdukcję ręki. Następnym punktem była wizyta w kancelarii adwokackiej i ponownie Ula opowiadała o wszystkim co się wydarzyło w jej życiu od chwili jak zaczęła się spotykać z Olafem. 
- Panie mecenasie, czy do rozpoczęcia się rozprawy Ula będzie jeszcze potrzebna? 
- Myślę, że mam wszystko i jeśli zajdzie taka potrzeba aby coś uzupełnić to dam wcześniej znać - usłyszeli w odpowiedzi - a dlaczego pytasz? - zainteresował się mecenas 
- Ten dupek jak już słyszałeś jest nieobliczalny i dobrze by było aby Ula mogła wyjechać na jakiś czas - wyjaśnił Marek
- Nie widzę problemu - odpowiedział.
Nagle Ula pobladła co nie uszło uwadze obu mężczyzn. 
- Pani Urszulo wszystko dobrze? - pierwszy odezwał się adwokat.
- Dostałam kolejnego smsa od niego - powiedziała i pokazał jego treść.
"Wizyta na policji nic ci nie da. Widać jestem zbyt mało przekonywujący. Czas na bardziej drastyczne kroki" 
- Marek on nie odpuści - powiedziała przerażona Ula. 
- Ula spokojnie, jeszcze dziś wyjedziesz z Warszawy - uspakajał dziewczynę. 
- Ale przecież on wie gdzie mieszka moja rodzina - mówiła.
- Ja nie mówię o Rysiowie. Teraz wrócimy do firmy, tam zadzwonię w jedno miejsce, pogadam jeszcze z Sebastianem. 
CDN...

piątek, 4 stycznia 2019

SYLWESTER

Siedział u siebie w mieszkaniu i coraz bardziej był wściekły, ale nie wiadomo na kogo bardziej. Na siebie, Sebastiana, Piotra, Paulinę czy może Ulę. Na Olszańskiego bo wciągnął go w tę intrygę, Piotr zabrał mu najważniejszą osobę w jego życiu. Lecz chyba najbardziej na siebie samego. Od ponad pół roku był sam, sam na własne życzenie. Przez prawie rok bawił się uczuciami swojej przyjaciółki i kiedy dotarło do niego, że ta cała przyjaźń to nic innego tylko miłość. Ona odkryła jego prawdziwe intencje. Odeszła z firmy i od niego. Po dwóch tygodniach jednak wróciła, ale tylko by uratować firmę i ludzi tam pracujących. Wciąż z tyłu głowy dudniły mu jej słowa.
- Dla ciebie nie warto robić nic.

Kilka razy próbował z nią rozmawiać.
- Ula, proszę pozwól mi wszystko wyjaśnić - prosił. 
- Ale, tu nie ma co wyjaśniać. Zakpiłeś sobie ze mnie, okłamywałeś, bawiłeś moimi uczuciami - odpowiadała.

Później Cieplak zaczęła spotykać się z Piotrem, a dla niego było to jak cios prosto w serce. Postanowił wyjechać i spróbować zapomnieć. Uli udało się uratować firmę, on wrócił, ale nie potrafił zapomnieć. Myślał, że może jak wróci to Ula da się przekonać do rozmowy. Lecz ona wciąż była nieugięta i nadal spotykała z Piotrem. 
Wówczas pomyślał czy nie spróbować wrócić do Pauliny lecz ta nie miała nawet zamiaru słyszeć o tym. 
- Czy ty myślisz, że przez to co zrobiłeś ja będę wstanie być z tobą. Nie bądź śmieszny - usłyszał. 
Tak dla Pauliny Febo ten romans był ciosem poniżej pasa. Owszem wiedziała, że junior Dobrzański miewał liczne kochanki. Modelki, piosenkarki oraz dziewczyny z klubu, ale nigdy nie przyłapała go na zdradzie. Lecz romans z firmową brzydulą był nie do wybaczenia. Czuła się upokorzona i ośmieszona przez człowieka, z którym miała stworzyć rodzinę. 
Zawsze to on był tym, który odrzucał lub porzucał, a tu jego odrzucono dodatkowo dwukrotnie. Lecz najbardziej dotkliwie odczuł to ze strony Uli, bo przecież to ją kochał, Paulina miała być czymś w rodzaju zastępstwa. Wiedział, że to nie w porządku w stosunku do Febo, ale nie chciał też być wiecznie sam. 

Nadszedł czas świąteczny co nie nastrajało go jakoś szczególnie. Ula owszem nadal pracowała w FD i była prezesem, ale ich stosunki można było nazwać co najwyżej poprawnymi. Na polu zawodowym nawet się dogadywali lecz prywatnie nie wiele się zmieniło. Ona wciąż była z Piotrem, a on nie potrafił się z tym pogodzić. Zaczynał przypominać pochmurnego i wiecznie niezadowolonego Aleksa. Zawsze miał o coś pretensje do wszystkich, nawet Sebastian kilka razy oberwał. 
- Stary co się z tobą dzieje? - usłyszał jednego razu.
- Nic - odparł krótko. Nie miał ochoty zwierzać się komukolwiek z tego co się dzieje w jego życiu. A Sebastianowi szczególnie, doskonale wiedział co powie mu przyjaciel.
Święta Bożego Narodzenia spędził z rodzicami. Pierwszy raz nie było na nich obojga Febo, ale matka wciąż nie pogodziła się z rozstaniem jego z Pauliną i kilka razy poruszyła ten temat.

Na jakieś pięć dni przed świętami zauważył coś dziwnego w zachowaniu prezes Cieplak. Postanowił wyjść na lunch razem z Ulą i spróbować dowiedzieć się czegoś więcej. 
- Ula czy dasz się wyciągnąć na lunch? - zapytał. 
- No nie wiem - usłyszał w odpowiedzi.
- To tylko lunch - mówił.
Zgodziła się, a on ucieszył się jak małe dziecko. Pierwszy raz od odkrycia przez nią tej całej intrygi zgodziła się wyjść z nim całkiem prywatnie, bo zawodowo wychodzili często. Ona jako prezes on jako jej asystent. 
- To co Książęca, Bacaro? - zapytała gdy wyszli z firmy.
On spojrzał na nią i z uśmiechem na twarzy pokręcił przecząco głową by po chwili rzec.
- Zapiekanki. 
Z długimi chrupiącymi bułkami udali się w stronę parku. Jednak coś go niepokoiło w jej zachowaniu coraz bardziej. Od kiedy zaczęła spotykać się z Piotrem widział jej uśmiech, a dzisiaj niby się uśmiechała lecz on doskonale wiedział, że to udawany, sztuczny uśmiech. 
- Wszystko w porządku? - zapytał gdy spacerowali alejkami.
- Tak - odparła, ale jakoś mało przekonywająco. 
- Ula przecież widzę, że coś się stało. Znam  cię na tyle i wiem kiedy jest dobrze, a kiedy nie - odpowiedział.
Cieplak spuściła głowę aby on nie zauważył łez gromadzących się pod powiekami. 
- Po prostu mam gorszy dzień - odpowiedziała.
- A co porabiacie w Sylwestra? Macie jakieś plany z Piotrem? - pytał mając nadzieję, że doktorek będzie miał dyżur, a ona da się namówić na wyjście. 
- Zostajemy w domu. Piotr nie za bardzo lubi takie imprezy - odpowiedziała. 
Marek czuł, że coś jest nie tak, że między tą dwójką dzieje się nie najlepiej. 
- Ja robię domówkę przyjedzie Sebastian z Violettą, Maciek z Anią i paru znajomych ze studiów z żonami więc chętnie zapraszam. 
- Nie dziękuję. Raczej nie przyjdziemy - odparła.
Marek dalej nie ciągnął tematu. Wrócili do firmy i każde zajęło się swoimi obowiązkami.
- Muszę podpytać Violę może ona coś wie - pomyślał.

- Viola masz chwilę? - zapytał pod koniec dnia Dobrzański.
- No - odpowiedziała mało inteligentnie.
- To chodźmy do konferencyjnej, chciałem cię o coś zapytać - wskazał dłonią w stronę szklanych drzwi  - Ale chcę aby ta rozmowa pozostała między nami.
 - Obiecuję - odparła unosząc dwa palce w górę jak do przysięgi.
- Wiesz od kilku dni obserwuję Ulę i wydaje się jakaś zamknięta w sobie. Nie wiesz czy coś się nie stało? 
- Ale, ja nie...
- Viola wiesz, że mi na niej zależy - wszedł kobiecie w słowo - więc jeśli dzieje się coś, to może mógłbym jej pomóc. 
Przez chwilę panowała wręcz grobowa cisza. Widać było, że panna Kubasińska zastanawia się co zrobić. 
- Oni ostatnio często się kłócą - rzekła 
- Oni? To znaczy Ula z Piotrem tak? - bardziej stwierdził niż zapytał. Violka pokiwała głową, że tak.
- A coś więcej - ta blondyna zaczynała go irytować, bo musiał z niej wyciągać wszystko siłą. 
- Marek, ja nie powinnam.
- Tak, a to ciekawe, bo jak na mój temat to jakoś potrafisz gadać bez zająknięcia. Pamiętaj kto jest tu właścicielem, i kto może sprawić abyś utraciła pracę - użył szantażu mimo iż wiedział, że to nie w porządku. Lecz Kubasińska działała mu na nerwy, a jemu zależało tylko na dobru i przede wszystkim na szczęściu Uli. Dla niej był gotów posunąć się do znacznie gorszych rzeczy. 
- Wiesz dobrze, że wtedy robiłam to na polecenie Pauliny - próbowała się bronić, chociaż z marnym skutkiem. 
Marek spojrzał na nią takim wzrokiem, że gdyby mógł to by nim zabił.
- Zazwyczaj to on krzyczy na nią. Ma ciągle pretensje do niej o ten wyjazd do Bostonu, że ona wciąż tu pracuje, ale i o ciebie.
- O mnie? - zdziwił się - przecież my tylko razem pracujemy.
- Ja to wiem Marek - odparła, ale widać było jak zastanawia się czy powiedzieć coś więcej, w końcu wzięła głęboki wdech i zaczęła - Pamiętasz ja jakieś dwa tygodnie temu pojechałeś na objazd po szwalniach? - zadała pytanie i nie czekając na odpowiedź mówiła dalej - Ulka przyszła do pracy raz, że spóźniona, a dwa była przesadnie umalowana.
- Może chciała sprawdzić jak będzie wyglądać - wszedł jej w słowo.
- Nie, to nie to Marek. Ja sądzę, że.... - zawahała się.
- Viola co ty sugerujesz, że Sosnowski ją uderzył - mówił z niedowierzaniem w głosie. 
- To są tylko moje domysły, ale widzę jak Ulka coraz bardziej zamyka się sobie. Od około miesiąca tak się dzieje. Marek pracujemy obie tu już półtora roku i ja jej nigdy wcześniej takiej nie widziałam. Nawet wtedy gdy wyglądała... no wiesz jak - nie chciała powiedzieć brzydula, bo wiedziała jak młody Dobrzański reaguje na to stwierdzenie - i wielu jej tu dokuczało ona potrafiła się uśmiechać teraz ten jej uśmiech zniknął - mówiła.
- Ale ze mnie kretyn - zaczął sobie wyrzucać.
- To nie twoja wina. Ona skutecznie to ukrywa. Z pracy wychodzi jako ostatnia, nie wychodzi z biura tylko wszędzie mnie wysyła -próbowała go pocieszyć.
- Viola dzięki za pocieszenie, ale ja wiem, że gdybym był inny to ona dzisiaj by nie cierpiała - mówił.
Tę rozmowę przerwało wejście Sebastiana do konferencyjnej. 
- Całe szczęście, że cię jeszcze zastałem - usłyszeli oboje zasapany głos Olszańskiego.
- A możesz jaśniej. Co takiego się stało, że tak intensywnie mnie poszukujesz - rzekł Marek nie co zirytowanym głosem, bo mu przerwano.
- Marek musisz pomóc Ulce. Byłem już na parkingu gdy usłyszałem czyjąś kłótnię jak się odwróciłem zobaczyłem jak doktorek kłóci się z nią i dodatkowo ją szarpie. 
Marek poderwał się z krzesła nie słuchając dalej co mówi przyjaciel wybiegł z sali i nie czekając na windę pobiegł schodami. Wybiegł z budynku lecz na parkingu nikogo nie zastał. Chwilę później dołączyli do niego Sebastian z Violettą.
- I co? Zdążyłeś? - pytała blondynka.
- Nie - odparł kobiecie - czemu do mnie nie zadzwoniłeś - krzyczał na przyjaciela.
- Dzwoniłem, ale nie odbierałeś - wyjaśnił spokojnie.
- Cholera miałem wyciszony dzwonek - powiedział bardziej do siebie. 
Wieczorem kilka razy próbował się dodzwonić do Ulki, ale jej telefon milczał. Miał nawet zamiar jechać do Rysiowa, ale porzucił ten pomysł w obawie, że jeśli jest u niej doktorek to kolejna kłótnia gotowa, a tego chciał jej oszczędzić. Porozmawia z nią jutro, oby tylko chciała z nim rozmawiać. 
Lecz los chciał inaczej następnego dnia rano zadzwoniła do niego z prośbą aby zastąpił ją w pracy. 
- Ula wszystko w porządku? 
- Tak źle się czuję boli mnie głowa - usłyszał w odpowiedzi chociaż jakoś nie wierzył w to tłumaczenie.
- Oczywiście, zastąpię cię, ale jutro przyjdziesz do pracy czy może też chcesz wolne.
- Sądzę, że jutro powinnam być w pracy, ale jeśli coś się zmieni dam znać.
Dobrzański przez cały dzień nie mógł się skupić na pracy wciąż myślał o tym co zrobić. Obwiniał siebie za to co dzieje się w życiu Uli. Wymyślił sobie, że pogada jeszcze z Maćkiem i poprosi go aby namówił Ulkę na przyjście do niego na sylwestra nawet z doktorkiem. 
Ula mimo zapewnień do pracy nie przyszła przez kolejne dwa dni, co Marka bardzo niepokoiło. A ona za każdym razem jak dzwonił mówiła ciągle to samo. 
- Wszystko w porządku. 
Dzień przed sylwestrem Maciek nie miał dla Marka dobrych wieści. Ulka odmówiła przyjścia do Marka. 

- Ula masz gościa - usłyszała.
- Tato prosiłam, że nie chce żadnych gości - usłyszeli. 
Marek jednak nie zważając na jej protesty otworzył drzwi i wszedł do środka. Widok jaki ujrzał przeraził go. Ula leżała na łóżku z podkulonymi nogami twarzą odwróconą w stronę okna. A w samym pokoju panował bałagan co było niepodobne do niej.  Nawet nie zwróciła uwagi, że ktoś wszedł do pokoju. Przysiadł na brzegu łóżka i delikatnie zaczął głaskać ją po plecach.
- Ula, co się stało?
Ta nie odpowiedziała i wciąż leżała tyłem do Dobrzańskiego. W pewnym momencie ujrzał jak trzęsą się jej ramiona zrozumiał, że ona płacze.
- Proszę nie płacz - powiedział i nie zastanawiając się czy go odepchnie, czy może ochrzani odwrócił w swoją stronę i zamknął w swych ramionach i wyszeptał wprost do jej ucha - kocham cię i nie mogę znieść gdy płaczesz. Tak strasznie mi przykro, że musiałaś cierpieć z mojego powodu. Tyle razy próbowałem cię przeprosić i wyjaśnić całe to zajście, a teraz jak mam ku temu szansę nie umiem zebrać myśli w jedną całość. Jedynie czego pragnę to żebyś mi wybaczyła, bo czy zapomnisz wątpię - mówił wciąż ją tuląc do siebie.
Kiedy zaczęła się uspokajać odsunęła się od niego i spojrzała na niego pierwszy raz od chwili jak wszedł do pokoju. 
- A gdzie jest Piotr? - zapytał, bo mimo wyznania jej swoich uczuć nie miał pewności czy ona odwzajemnia jego miłość. 
- Dwa dni temu rozstaliśmy się. Okazał się podłym draniem, który mnie oszukiwał. We wtorek dowiedziałam się, że on ma żonę - usłyszał. 
Było mu strasznie żal Uli, ale w duchu cieszył się z tego, że Sosnowski zniknął z jej życia. W tym całym nieszczęściu widział nadzieję na odzyskanie jej. 
Nagle poderwał się z miejsca i ruszył w kierunku jej szafy. 
- Co robisz? - usłyszał 
- Szukam jakiejś kreacji na dzisiejszy wieczór i noc - odparł z uśmiechem na twarzy.
- Ale ja się nigdzie nie wybieram. Mówiłam już o tym Maćkowi i Ani - odparła i próbowała przekonać Marka, że planów nie ma zamiaru zmieniać.
- Ależ idziesz kochanie i nie chcę słyszeć odmowy. Proszę w tej będzie ci pięknie - podał sukienkę, którą dostała od Pshemko - ja idę porozmawiać i wypić kawę z twoim tatą, a ty zmykaj pod prysznic i wskakuj w sukienkę, bo za godzinę wychodzimy - rzekł, podszedł ucałował w czoło i wyszedł do kuchni. 
Ula siedziała przez chwilę i zastanawiała czy to co się dzisiaj dzieje to prawda, a może sen. Dopiero co rozstała się z Piotrem, zrozumiała iż nigdy nie była z nim szczęśliwa. Dodatkowo okazało się, że Piotr jest żonaty. I o ile wiele mogła zarzucić Markowi to Piotr w tym momencie okazał się jeszcze gorszy.  Jedynym mężczyzną, z którym może być szczęśliwa to Marek. Lecz było jej wstyd i głupio więc wolała zaszyć się na kilka dni w domu i zastanowić się nad wszystkim. Dzisiejsza wizyta Marka i jego wyznanie sprawiło, że zrozumiała jaka była głupia nie pozwalając mu na wyjaśnienie wszystkiego, może gdyby dopuściła go do głosu już dawno byli by razem. Wstała i poszła do łazienki by po następnych trzydziestu minutach być przebraną i gotową do wyjścia. Na jej widok Marek aż wstrzymał oddech. Podszedł do niej i szepnął.
- Ślicznie wyglądasz - zarumieniła się i spuściła wzrok. 
Tego wieczoru Marek prawie nie wypuszczał jej z ramion. O północy wspólnie z innymi wznieśli toast i wypili szampana składając wspólnie życzenia. A gdy zostali sami na tarasie Marek objął Ulę i złożyli sobie wzajemnie życzenia. 

Od tego pamiętnego sylwestra minęło pięć lat. Lat pełnych radości, szczęścia i przede wszystkim miłości. Ta dwójka po wielu trudach i cierpieniach odnalazła wspólną drogę. Dziś byli szczęśliwym małżeństwem z dwójką cudownych dzieci. W dniu dzisiejszym dzieci czas spędzały u dziadka Cieplaka, a oni przytuleni przy kominku siedzieli i wspominali tamten dzień. Wyjątkowo w tym roku nie wychodzili na żadną sylwestrową imprezę, chcieli tego dnia pobyć razem. 
- Dziękuję kochanie za te cudowne pięć lat i życzę tobie i sobie aby kolejne były równie wspaniałe - usłyszała od męża w chwili gdy wybiła północ. 
- Ja tobie życzę wszystkiego najlepszego, abyś wciąż był taki jak jesteś, a z twojej twarzy nie znikał uśmiech - życzyła mu Ula. 
- Kocham cię - powiedzieli jednocześnie. 
Koniec.