niedziela, 17 listopada 2024

MIAŁ BYĆ ŚLUB część III

 Biegali już od dłuższego czasu. Tak było od dawna, że w każdą sobotę rano biegali. Jedyną różnicą było, że tym razem nie musieli się spotkać w parku koło firmy, bo młody Dobrzański nadal mieszkał u przyjaciela. Byli już dość mocno zmęczeni.
- Może tak chwila przerwy? - zaproponował kadrowy.
- Czemu nie - usłyszał w odpowiedzi - spójrz mamy wolną ławkę - wskazał mu ręką Marek. 
Siedzieli, a Markowi cały czas nie zamykały się usta. Sebastian tak słuchał i przyglądał się przyjacielowi.
 - Czemu milczysz? - odezwał się Marek kiedy na chwilę umilknął. 
- Tak siedzę, słucham cię i dochodzę do pewnych wniosków - odparł mu przyjaciel. 
- Do wniosków, jakich znowu? - zaciekawił się młody Dobrzański.
- Otóż mój drogi przyjacielu ty jesteś zakochany - usłyszał w odpowiedzi. 
- Zakochany? A to niby w kim? - dopytywał Marek. 
- No jak to w kim? W pannie Cieplak - miał powiedzieć w Brzyduli, ale powstrzymał się.
- Co ty za głupoty pleciesz? To świeże powietrze chyba ci zaszkodziło albo ten wczorajszy wypad do klubu. 
- Nic mi nie zaszkodziło, od kilku minut ty nie mówisz o nikim innym a o niej. Ula to, Ula tamto - mówił Sebastian. 
- Nie wymyślaj przyjacielu. Mówię o niej to fakt, ale dlatego, bo jestem pod wrażeniem tego jaka jest. Gdyby Paulina chociaż w połowie była taka jak Ula, moje życie byłoby o niebo lepsze - odpowiedział Dobrzański. 
- No dobra jak tam sobie uważasz - odburknął, a po chwili rzekł - i co rozmawiałeś z mamą? 
- Nie, bo jak wczoraj zajechałem to jej nie było. Okazało się, że wyjechała na kilka dni do ciotki. A ojcu nie chciałem niczego mówić, bo podejrzewam, że o niczym nie wie - mówił. 
- Co tak nagle wyjechała? 
- Nie. To po prostu moja wina. Zapomniałem, że miała zaplanowany ten wyjazd już jakiś czas temu - wyjaśnił.

Było kilka minut przed ósmą kiedy obaj panowie przekroczyli próg firmy na Lwowskiej. 
- Oby tylko był to spokojny początek tygodnia - rzekł kadrowy. 
- Oby tak było przyjacielu - zaczął mówić prezes, kiedy to usłyszeli. 
- No wreszcie raczyłeś się pojawić - wysyczała przez zaciśnięte zęby Włoszka. 
- Nam też jest miło cię widzieć - usłyszała w odpowiedzi. 
- Mamy do pogadania - ciągnęła dalej nie zwracając uwagi na obecność innych osób w windzie. 
- Możesz się powstrzymać aż do momentu jak będziemy przynajmniej w moim gabinecie? - tymi słowami nieco przystopował jej plucie jadem. A tego to panna Febo miała ponad normę. Taką ilością mogła by powalić niejedno kłębowisko żmij. 
- Dzień dobry Aniu - przywitał się z dziewczyną stojącą za ladą - Ula już odebrała pocztę? 
- Dzień dobry - usłyszał na przywitanie, a dodatkowo odpowiedź na swoje pytanie - Uli jeszcze nie ma - te słowa go zaniepokoiły. 
- Viola przyjdź do mnie za chwilę - wydał polecenie swojej sekretarce po tym jak się przywitał. 
Wszedł do biura, włączył komputer. 
- Muszę dowiedzieć się co u Uli - pomyślał, chwycił za telefon i z książki kontaktowej wybrał odpowiedni numer. Lecz za każdym razem słyszał jedynie pocztę głosową. Już miał wybierać kolejny raz kiedy to drzwi otworzyły się z takim impetem, że o mało co nie wypadły z futryny. 
- Czy możesz pukać? - rzekł, jednak nie uzyskał odpowiedzi. 
Wstał z zajmowanego przy biurku fotela i najpierw wyszedł na zewnątrz zwracając się do Violetty. 
- Nie łącz mnie z nikim. Zapisuj kto dzwonił, ja oddzwonię - Kubasińska skinęła głową, że przyjęła do wiadomości. 
- To co takiego sprowadza cię? - zapytał swoją narzeczoną, jednocześnie siadając na fotelu stojącym przy drzwiach. 
- Możesz mi powiedzieć, gdzie się podziewałeś przez te ostatnie dni? 
- A to przesłuchanie? Jak sobie przypominam to jeszcze nie jesteśmy małżeństwem abym musiał ci się tłumaczyć - odparł. Febo zacisnęła pięści tak mocno, że aż poczuła ból jak spowodowały jej długie paznokcie. 
- Nie bądź bezczelny - usłyszał. 
- A ty naiwna - odparł tym samym tonem co ona. 
- Ale jesteś moim narzeczonym i mam prawo wiedzieć, gdzie się podziewasz. 
- Nie masz takiego prawa. To jedynie moja dobra wola czy powiem, czy też nie. Dodatkowo zastanawiam się nad jedną kwestią - widząc pytającą minę Pauliny postanowił kontynuować - kto dał ci prawo do tytułowania się właścicielką mojego domu. 
- Przecież po ślubie to będzie nasz dom - jego oczy zrobiły się wielkości pięciozłotówki. I kiedy minął pierwszy szok rzekł. 
- Paulinko widać, że znajomość prawa u ciebie tak samo jest nijaka jak i dobre maniery - widać było, że dumna panna Febo została urażona. Podniosła się z zajmowanego miejsca na kanapie i tak jak przyszła tak opuściła gabinet swojego narzeczonego - no i na tyle z naszej rozmowy - pomyślał. 
- Viola były jakieś telefony? - zapytał sekretarki.
- Nie - odpowiedziała i ponownie zajęła się pracą jaką jej zlecił. 
Wiele można było jej zarzucić, przede wszystkim plotkowanie. Nie którzy mówili, że jest nawet szybsza niż Polska Agencja Prasowa. Jednak pracę starała się wykonywać solidnie i rzetelnie. 

Urażona panna Febo prosto od Marka swoje kroki skierowała do Aleksa. I tu również nie zawracała sobie głowy aby chociażby zapukać. Z  impetem weszła do gabinetu brata. 
- Czy ty możesz najpierw zapukać? - usłyszała i przewróciła jedynie oczami. 
- Co ty taka nabuzowana? - dopytywał po tym jak nie doczekał się jakiegokolwiek przywitania. 
- To przez Marka. On potrafi skutecznie podnieść mi ciśnienie. 
- Co tym razem zrobił takiego mój przyszły szwagier? - dociekał Aleks ze słyszalną ironią w głosie. 
- Rozmawialiśmy o jego nieobecności przez kilka dni. I kiedy wreszcie doszliśmy do kwestii domu on zarzucił mi, że jestem głupia. 
- Nie przejmuj się jego głupim gadaniem. Kiedy już weźmiecie ślub on będzie inaczej śpiewać - próbował pocieszyć siostrę. Chociaż miał serdecznie dość tych jej wiecznych narzekań na juniora Dobrzańskiego. To jednak tolerował tego dupka, jak to miewał w zwyczaju nazywać swojego przybranego brata, bo byli współwłaścicielami firmy. I chociaż nie bardzo pasował mu jako szwagier, musiał jeszcze trochę wytrzymać. Miał pewien plan, ale właśnie jego siostra musiała poślubić Dobrzańskiego.

W tym samym czasie kiedy Paulina żaliła się bratu na narzeczonego. Inni zajmowali się swoimi pracowniczymi obowiązkami. 
Wreszcie mógł spokojnie zająć się przeglądaniem poczty. Odłożył kolejną kopertę i chwycił za następną nie zwracając uwagi od kogo, po prostu jednym ruchem rozerwał ją. Wyciągnął ze środka pismo, a za każdym kolejnym przeczytanym słowem jego niedowierzanie rosło. 
- Aniu? - zaczął mówić do słuchawki jak tylko usłyszał sympatyczny głos dziewczyny z recepcji - czy ta poczta, którą mi dałaś rano jest z dzisiaj? 
- Z dzisiaj i wczorajszego popołudnia - usłyszał. Podziękował i się rozłączył. 
- Co robić, co robić - rozmyślał. Nagle poderwał się z fotela i pognał do gabinetu swojego przyjaciela. 
CDN...

niedziela, 10 listopada 2024

MIAŁ BYĆ ŚLUB część II

 - Nie mogłam - odparła. Jednak widząc nieme pytanie wymalowane na twarzy swojego przełożonego postanowiła wyjaśnić - Piotr źle się czuł i nie chciałam go zostawiać - mówiła. Młody Dobrzański niby uwierzył w to jej tłumaczenie lecz coś mu mówiło, że to nie jest prawda. 
- Współczuję - odparł i dodał - mam nadzieję, że już czuje się lepiej - Cieplak skinęła głową. 
Więcej nie dociekał, bo znał swoją asystentkę na tyle aby wiedzieć, że jeśli ona sama nie chce czegoś powiedzieć to nie powie. Lecz od jakiegoś czasu zauważył jakieś zmiany w jej zachowaniu. A dokładniej mówiąc od czasu kiedy zamieszkała ze swoim chłopakiem Piotrem. Wiedział, że spotka się z nijakim Piotrem Sosnowskim, początkującym kardiologiem. Ale ten nie zrobił szczególnie dobrego wrażenia na Marku i chyba na panu Cieplaku również. Pamiętał ich pierwsze spotkanie niby to przypadkowe. Siedział wraz z Ulą w restauracji po skończonym spotkaniu z kontrahentem, kiedy to do środka wszedł nie kto inny jak właśnie Piotr. W momencie mina Uli zmieniła się. W jej oczach można było zauważyć coś w rodzaju lęku. A gdy ten doszedł do ich stolika ta zrobiła się jakaś spięta. Doktorek tłumaczył się, że niby przypadkiem tu jest. Ula przez kolejne kilka dni wręcz unikała Marka i jedynie rozmawiali w sposób bardzo służbowy. A na godzinę przed końcem pracy Marek widywał tego typa pod firmą. Chciał jeszcze z nią porozmawiać lecz nie dane im było, gdy nagle z impetem otwarły się drzwi, a w nich stanęła Paulina. 
- Możesz nas zostawić? - rzekła do Cieplak nie siląc się na jakiekolwiek formy grzecznościowe. 
Cieplak nie wdając się w dyskusję wstała i opuściła gabinet. 
- A może jakieś dzień dobry? - usłyszała zanim zamknęła za sobą drzwi. 
- A niby komu mam się kłaniać? Tej pokrace? - wysyczała przez zęby. 
- Ona ma na imię Ula i tak samo jak tobie, mnie czy komukolwiek innemu należy się szacunek - odparł Marek a po chwili dodał co takiego cię sprowadza? 
- Nasz ślub - prezes spojrzał na swoją narzeczoną z niedowierzaniem. 
- Paula dopiero co wczoraj ci się oświadczyłem, a ty już chcesz iść do ołtarza? 
- No a dlaczego nie? 
- A może dlatego, że na to wszystko potrzeba czasu. Odpowiednich przygotowań - mówił. 
- No przecież już prawie wszystko jest ustalone. Ślub odbędzie się w Katedrze w Mediolanie - zaczęła wymieniać a ten siedział i z każdym kolejnym jej otwarciem ust był w coraz to większym szoku. 
- Paula widzę, że masz wszystko już ustalone i zaplanowane. A ja się pytam z kim to ustalałaś i konsultowałaś? Bo chyba nie ze mną. 
- Z Helenką - odparła.
- A czyli mam rozumieć, że wychodzisz za mąż za moją matkę? - jego wściekłość w tym momencie chyba sięgnęła zenitu. 
- Ale Marco to nie tak - mówiła kobieta. 
- Wyjdź - rzekł podniesionym tonem. Był zły na swoją narzeczoną oraz na swoją matkę. 

- No, ale jak to wszystko za ciebie zaplanowały? - dopytywał go przyjaciel. 
- Jak widzisz. Wczoraj dopiero co były zaręczyny a one obie już mają gotowy plan na ślub. Wcale nie byłbym zdziwiony gdyby już nawet datę ustaliły - mówił między jednym a drugim łykiem piwa. Nie miał nawet ochoty wracać tego wieczoru do domu. 
- Seba możesz mnie przenocować? - zapytał a kumpel bez słowa zgodził się. 
Następnego dnia w pracy pojawił się tylko Olszański. 
- Cześć Viola - przywitał się z sekretarką prezesa i poinformował, że Marka dziś nie będzie. Spojrzał na zegarek po czym zapytał, 
- A tej - wskazał na puste biurko Uli - też nie ma? 
- No właśnie jeszcze jej nie ma. A to dość dziwne, bo Ulka zawsze jest przed czasem - te słowa zaskoczyły kadrowego. 
- Wiesz co Viola, to może zadzwoń do niej i dowiedz się dlaczego jej nie ma. Mam dla niej kilka rzeczy do przekazania od Marka. Kubasińska wykręciła numer do Cieplak lecz ta nie odbierała. 
- Dziwne - rzekła. 
- Próbuj się do niej dodzwonić i powiedz aby zadzwoniła do mnie - poprosił a następnie poszedł do siebie. 
Nie długo popracował, gdy usłyszał stukot obcasów, a chwilę później ujrzał w drzwiach ich właścicielkę. 
- Nie widziałeś Marka? - zapytała. 
- Może widziałem, a może nie - odparł. 
- Uważaj do kogo mówisz - usłyszał. 
- Jeśli nie wiesz, gdzie jest, to może zadzwoń - zaproponował. 
- Ty nie mów co mam robić. A Markowi przekaż, że czekam na niego w moim domu -ostatnie dwa słowa wbiły Sebastiana niemalże w fotel, na którym siedział. I tylko, gdy doszedł do siebie po tym postanowił zadzwonić do Dobrzańskiego. 
- Ona Marek twierdzi, że twój dom jest jej domem - rzekł na koniec. Dla Marka było tego już wystarczająco za wiele. 
- Przekazałeś Uli to co ci mówiłem? 
- Niestety nie, bo Cieplak nie przyszła do pracy. I nie można się z nią skontaktować - odparł zgodnie z prawdą, a co zaniepokoiło młodego Dobrzańskiego. 
- W porządku Seba. 
Pod koniec dnia okazało się, że Ula wzięła kilka dni zwolnienia lekarskiego. A Marek postanowił jeszcze tego dnia pojechać do swoich rodziców aby wyjaśnić sprawę ze ślubem. 

W tym samym czasie kiedy Marek ukrywał się przed swoją narzeczoną kilka ulic od firmy działy się ważne sprawy. 
- Powiedziałem ci, że masz zwolnić się z tej firmy - mówił podniesionym głosem mężczyzna. 
- Nie zamierzam się zwalniać, bo dzięki tej pracy ja i moja rodzina żyjemy lepiej - w tym momencie poczuła silne uderzenie w twarz. 
Chwyciwszy się za policzek z płaczem uciekła do łazienki. 
Ten dobijał się przez chwilę, wrzeszcząc. 
- Ula otwórz te cholerne drzwi, bo je wywalę. 
Ta jednak nie zamierzała otwierać, usiadła podpierając się o stojącą pralkę. Nie wiedziała ile czasu tak tkwiła, aż w końcu usłyszała jak jej chłopak wychodzi z mieszkania. 
CDN...

niedziela, 3 listopada 2024

MIAŁ BYĆ ŚLUB część I

 Młody, przystojny, z dołeczkami w policzkach kiedy tylko się uśmiechnął i tym magnetycznym spojrzeniem w kolorze górskiego lodowca. Tak właśnie prezentował się Marek Dobrzański prezes świetnie prosperującej firmy modowej znanej z szycia odzieży dla tych bardziej majętnych Polaków i Polek. Przez lata żył nie biorąc niczego na poważnie, nawet stanowisko jakie piastował nie sprawiło aby spoważniał. Wieczne zabawy w nocnych klubach z przyjacielem. Jednak wielkimi krokami zbliżał się dzień, który miał zmienić wiele w jego życiu. 
Stał na schodach i zastanawiał się czy to dobry pomysł. Sama idea zaręczyny a potem ślub i wesele nie były niczym złym same w sobie. Jednak nie koniecznie z tą kobietą. Jednak ugiął się pod presją otoczenia. Chociaż to otoczenie liczyło raptem trzy osoby. Matka, przyszła narzeczona oraz ojciec. Z tym, że senior Dobrzański był bardziej powściągliwy. Za to Helena i Paulina parły do tego ożenku wręcz po trupach. Paulina Febo była piękną, smukłą kobietą. Zawsze ubrana szykownie z elegancją i gracją. Jednak jej charakter nie szedł w parze z tym wszystkim. Pochodziła z Włoch i charakter miała równie iście włoski. Dodatkowo nie wiedzieć czemu uważała się za kogoś lepszego od innych. Traktowała z wyższością każdego, kto był mniej majętny od niej. Była posiadaczką części udziałów tej samej firmy, której prezesem był Marek. 
Wszystko wyglądało jak dobrze wyreżyserowana scena do jakiegoś kiepskiego serialu. W pewnym momencie dołączyła uśmiechnięta Paulina. 
- Paula po co tyle osób pospraszałaś? - wyszeptał. Ta uśmiechnęła się i odpowiedziała. 
- Kochanie takie wydarzenie musi mieć odpowiednią oprawę - Marek tylko przewrócił oczami. Nie umiał zrozumieć tego, ale nie miał ochoty wykłócać się z nią. 
Paulina ponownie gdzieś zniknęła, a on miał jeszcze chwilę do rozmyśleń. 
- A może tak uciec? - przeszło mu przez głowę - przecież to jeszcze nie ślub - te jego rozmyślania przerwał Sebastian Olszański. 
- I co stary gotowy jesteś? 
- Seba ja chyba nigdy nie będę gotowy na coś takiego - odparł zgodnie z prawdą - zobacz co ona za cyrk z tego zrobiła. Naspraszała całą śmietankę Warszawy - mówił. 
- Fakt twoja przyszła narzeczona uwielbia rozgłos - odparł mu przyjaciel. 
Stał tak i denerwował się aż w końcu usłyszał głos swojego ojca. 
- Moi mili zebraliśmy się tutaj aby być świadkami wspaniałego wydarzenia. Jak zapewne wiecie dzisiejszego wieczoru mój syn postanowił zrobić kolejny krok w związku z Pauliną - odwrócił się w stronę swojego jedynaka i rzekł - synu oddaje ci głos. 
Senior zszedł dwa schody niżej ustępując miejsca młodym. 
- Kochani - zaczął młody Dobrzański - dziękuję wam za przybycie i uczestniczenie w tym szczególnym dniu wraz z nami. W związku, że jesteśmy już wszyscy, to w waszej obecności chciałem - odwrócił się w stronę Pauliny - Paulino w obecności wszystkich zgromadzonych chciałem prosić cię abyś została moją żoną. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i przyjmiesz ten pierścionek na znak naszej miłości? - wymawiając każde z tych słów czuł a wręcz wiedział, że są wypowiadane pod przymusem i nieszczere. 
- Och Marku - zrobiła teatralny gest i dodała - oczywiście, że wyjdę za ciebie - wyciągnęła przed siebie dłoń, a Marek wsunął na jej palec pierścionek z diamentem. 
Wszystko było nagrywane przez jednego z kamerzystów, których również wynajęła Paulina. A bynajmniej tak miało być. Kiedy kamerzysta zorientował się, że coś jest nie tak ze sprzętem do narzeczonych ustawiła się kolejka chętnych na złożenie życzeń. Drugą osobą, która miała to dokumentować był fotograf Czarek. W końcu goście zajęli się w pewnym sensie sobą i Marek mógł odetchnąć. Zaczął się rozglądać za jedną z osób, ale nigdzie jej nie widział. 
- I jak tam bracie? - usłyszał ponownie dobrze mu znany głos. 
- Daj spokój Seba - odparł i dokończył - w żaden sposób nie były to szczere i prawdziwe słowa z mojej strony. Uwierz mi, że gdyby nie naciski ze strony matki oraz Pauliny tego cyrku by nie było. 
- Może nie będzie tak źle. W końcu to tylko zaręczyny a nie ślub - próbował go pocieszać przyjaciel. 
- A tak z innej beczki. Nie widziałeś Uli? 
- Nie. ale to chyba dobrze, że Brzydula nie przyszła. 
- Seba tyle razy mówiłem abyś jej tak nie nazywał. 
- Ale ona tak wygląda. Spójrz ile tu pięknych kobiet, a tobie w głowie ktoś taki jak ona - junior Dobrzański zrozumiał aluzję co do tych kobiet. Lecz od jakiegoś czasu jakoś nie ciągnęło go do takiego trybu życia jakie wiódł dotychczas.  
- Seba ty chyba jesteś niepoważny. Czy ty sądzisz, że w dniu własnych zaręczyn miałbym szukać sobie jakieś panny? 
- No jakoś Brzy...Ulki szukasz. 
- To zupełnie co innego - rzekł, ale nie miał zamiaru niczego tłumaczyć. Przeprosił za to kumpla i zniknął za drzwiami swojej sypialni. Drzwi zamknął na klucz, celowo aby nikt mu nie przeszkodził. Wyjął z kieszeni telefon i wybrał dobrze znany numer. Jednak po drugiej stronie nikt nie odbierał. Za każdym razem słyszał ten sam tekst.
"Tu Ula, Ula Cieplak. Zostaw wiadomość" 
Kiedy kolejny już raz usłyszał, że ktoś usilnie dobija się do drzwi, odłożył telefon. 
- Marku dlaczego nie jesteś wraz z Paulinką? - dociekała matka. 
- Musiałem się przebrać i chciałem przez chwilę pobyć sam. Zaraz zejdę - odpowiedział. Lecz prawdą było, że nie miał ochoty na przebywanie z nimi wszystkimi. 
Jakieś dwie godziny później mógł odetchnąć, goście zaczęli opuszczać rodzinny dom Dobrzańskich. A on wraz z Pauliną wrócili do swojego domu. Chociaż w sumie to ten dom był tylko jego. Paulina cały czas coś tam trajkotała lecz on był myślami zupełnie gdzie indziej. Cały czas zastanawiał się dlaczego jego asystentka a jednocześnie przyjaciółka nie przyszła. 
- Marco czy ty mnie słuchasz? - dotarły do niego słowa narzeczonej. 
- Przepraszam cię Paula zamyśliłem się - odparł w pewnym sensie zgodnie z prawdą. 
- Cóż takiego ważnego może być powodem, że mnie nie słuchasz? - zaczęła mówić podniesionym głosem.
- Nic związanego bezpośrednio z nami - rzekł a czym jeszcze bardziej rozzłościł narzeczoną. Bo jakim prawem on myśli o czymś innym niż oni w takim dniu. 
- Która tym razem? 
- Paula nie nakręcaj się. Zastanawiam się na sprawami firmy - skłamał i zakończył rozmowę. 

- Mówię ci kochaniutka, żałuj, że nie przyszłaś - usłyszał jak Violetta relacjonowała wczorajsze wydarzenia do Uli kiedy dochodził do sekretariatu. Wszedł i przywitał się z obiema kobietami ogólnym "dzień dobry" a następnie zwrócił się do Cieplak. 
- Ula mogę liczyć na kawę? 
- Oczywiście. Zaraz ci przyniosę kawę oraz te raporty do podpisu dla Aleksa. 
- W porządku, to czekam - rzekł i zniknął za drzwiami gabinetu. 
Cieplak odetchnęła, bo wreszcie nie będzie musiała słuchać tej postrzelonej Violetty. Mimo iż wspólnie pracowały już jakiś czas nie polubiła tej kobiety. I miała ku temu wiele powodów. 
Weszła do gabinetu, na biurku ustawiła filiżankę z aromatycznie pachnącą kawą. W drugiej ręce trzymała dokumenty, które miały jeszcze tego dnia trafić na biurko dyrektora finansowego Aleksa Febo. A który jednocześnie był bratem Pauliny Febo i odwiecznym wrogiem Marka. 
- Proszę to są te raporty dla Aleksa. Podpisz i zaraz zaniosę mu - mówiła. 
Młody prezes chwycił za pióro, na każdej z wyznaczonych stron zostawił podpis. Ula wyciągnęła rękę aby odebrać plik kartek, jednak Marek wstał od biurka i minąwszy asystentkę opuścił gabinet. 
- Viola zanieś to do Aleksa - wydał polecenie pannie Kubasińskiej i wrócił do środka. 
- Usiądź Ula - poprosił kobietę, ta usiadła na fotelu stojącym tuż przy drzwiach. Marek usiadł na kanapie. Spojrzał na Cieplak i po chwili padło pytanie - dlaczego nie przyjechałaś? 
CDN...

niedziela, 27 października 2024

UDZIAŁY część XIV

 - O moją część? A co z nią nie tak? - dopytywał wydawało się dość spokojnie na ten moment. Jednak czuł, że robi mu się gorąco. 
- Chcę byś oddał mi ją - odparła. 
- Że co? Niby to z jakiej racji? Jak dobrze pamiętam... - nie dała mu dokończyć. 
- Ja też dobrze pamięta, że dałam ci swoją część udziałów firmy. W tym przypadku nie sądzisz, że należy mi się rekompensata? 
- Sama mi je dałaś. Ja nie prosiłem cię o to. 
- Rozumiem, że nie oddasz mi swojej części? - dociekała. 
- Doskonale rozumiesz - odpowiedział. Paulina wstała z fotela i będąc już przy drzwiach odwróciła się w stronę Aleksa mówiąc. 
- To się jeszcze okaże - Febo nie przejął się jej gadaniem. A to wielki błąd, gdyby tylko wiedział co ta kobieta zamierza, co planuje bardziej by się zastanowił. 

- Kochanie co byś powiedziała na wspólny weekend? - zaproponował Marek kiedy wracali z lunchu do firmy.
- Marek nie mamy teraz czasu. Coraz bliżej pokaz, a po nim też jest mnóstwo pracy - mówiła Cieplak, chociaż taki wspólny wypad za miasto byłby cudowny. Dobrzański zrobił minę nieszczęśliwego małego pieska czym wywołał jak zawsze uśmiech na twarzy swojej dziewczynie. 
- W porządku - odparł mało przekonywująco. 
- Skarbie nie bądź smutny. Myślę, że po pokazie i całym tym rozgardiaszu będziemy mogli wyjechać. 
- Trzymam cię za słowo kochanie - rzekł. 
Dochodzili do firmy kiedy ujrzeli wsiadającą do taksówki dobrze znajomą postać. A ich miny wyglądały jakby zobaczyli ducha. Spojrzeli na siebie i pierwsza odezwała się Ula. 
- Czy ty widziałeś to samo co ja? 
- Tak mi się wydaje. Zastanawiam się co ona może tu robić.
- W końcu ma tu brata. 
Taksówka odjechała a oni zdawali się więcej nie zastanawiać na tą wizytą. Marek faktycznie uznał, że mogła odwiedzić brata, w końcu nikt jej tego nie może zabronić. Jednak Ula miała jakieś niejasne przeczucie, że może coś być nie tak. Lecz nie potrafiła samej sobie tego wytłumaczyć, dlatego też nie mówiła o tym Markowi. 
Paulina wyleciała do Włoch jeszcze tego samego dnia, a oni zapomnieli o jej wizycie. No może nie wszyscy, bo Aleks był tak wściekły, że wystarczyła tylko iskra a mógłby wybuchnąć. Nie umiał zrozumieć zachowania swojej siostry. Byli rodzeństwem a miał wrażenie jakby mieli różnych rodziców. Paulina była podła i mściwa, pazerna i skąpa. I tak można by wymieniać jeszcze wiele złych cech jej charakteru. Za to tych dobrych nie można było doszukać się ani jednej. Jednak wracając pamięcią do lat kiedy to byli dziećmi jego młodsza siostra była całkowitym przeciwieństwem tej dorosłej już kobiety. 
Nadszedł dzień pokazu Marek pełen obaw i niepokoju witał gości przy wejściu wraz z Aleksem. 
- Nie wiesz czy Paula przyjedzie na pokaz? Ula kiedy rozsyłała zaproszenia to również i do Pauliny wysyłała - mówił młody Dobrzański kiedy mieli chwilę. 
- Nic mi nie wiadomo - odparł Febo - chociaż szczerze mówiąc jest mi to obojętne. Ale nie rozmawiajmy o ty teraz - dodał. Marek skinął głową ze zrozumieniem. 
Cały pokaz okazał się tak jak poprzednie ogromnym sukcesem. Również bankiet był udany. Bawili się wyśmienicie. Marek nie wypuszczał swojej ukochanej z ramion. Oboje wyglądali nieziemsko. 
- Marek usiądźmy - poprosiła kiedy ucichła muzyka. Mężczyzna nie protestował, poprowadził swoją partnerkę do stolika, który zajmowali wspólnie z seniorami Dobrzańskimi. Siedzieli już jakieś kilka minut, kiedy Ula usłyszała przychodzącą wiadomość. Wyjęła z torebki telefon, nacisnęła ikonę z wiadomościami i zamarła, a twarz wyglądała jakby krew jej odpłynęła. 
- Ula, wszystko w porządku? - zaniepokoiła się Helena, która jako pierwsza zauważyła coś niepokojącego. Cieplak miała już skłamać lecz Marek nie długo myśląc wyjął z jej ręki telefon i odczytał to co tam pisze. 
" Twój czas jest policzony" 
Chciał sprawdzić od kogo, ale okazało się, że nie jest to możliwe. Postanowił zabrać Ulę do domu. Przeprosił rodziców i opuścili lokal. Dopiero w samochodzie Ula przyznała, że to nie jest pierwszy taki sms. 
- Dlaczego nic mi kochanie nie powiedziałaś? - dopytywał. 
- Nie chciałam zawracać ci głowy - odparła. 
- Od kiedy je dostajesz? 
- Od czasu jak wyszło, że jesteśmy razem - odparła zgodnie z prawdą. Marek w mgnieniu oka domyślił się kto może być autorem tych wiadomości. Lecz jak na razie nie miał dowodów na to, że to panna Febo. 
- Ula a może powinnaś wziąć kilka dni wolnego. Ja w tym czasie postaram się dowiedzieć a raczej upewnić co do autora tych wiadomości. 
- Czy ty masz kogoś konkretnego na myśli? - dociekała Ula. 
- Paulina - powiedzieli niemal jednocześnie. Marek skinął głową na tak. 
- Jednak muszę mieć stuprocentową pewność - dodał. 
- Lecz moje wolne nic tu nie da - próbowała przekonać go Cieplak, ale widząc jego niepewną minę użyła silnego argumentu - czuję się bardziej bezpiecznie kiedy jesteś obok - jak się okazało skutecznie. 
Przez następne kilkanaście dni mieli istne urwanie głowy po pokazie. Ale wreszcie mogli pomyśleć o wspólnym wyjeździe. Marek jednego popołudnia usiadł przed komputerem aby wyszukać jakieś fajne miejsce. Miejsce, które będzie miało w sobie to coś. Początkowo pomyślał o Toruniu, ale jednak junior Dobrzański szukał czegoś bardziej romantycznego. 
W końcu trafił na stronę Parku Romantycznego w Arkadii. Wszedł na stronę. To co tam wyczytał było tym czego szukał, wiedział jak Ula lubi takie miejsca. I po chwili już szukał noclegu w tej okolicy. Miał wiele szczęścia, bo udało się zabukować pokój w hotelu niedaleko parku. 
- Kochanie znalazłem wspaniałe miejsce na wspólny weekend za miastem. 
- Cudownie to kiedy wyjeżdżamy? I przede wszystkim gdzie? 
- Wyjazd teraz w piątek. A cała reszta to niespodzianka. Jednak myślę, że ci się spodoba - odparł. Nie chciał zdradzić celu, bo to miała być jedna z dwóch niespodzianek. Ula nie dociekała, znała swojego chłopaka aby wiedzieć, że niczego jej nie powie.
Na piątek oboje wzięli wolne, aby móc wyjechać z samego rana. 
- Długo będziemy jechać - dociekała. 
- Raptem osiemdziesiąt kilometrów - odparł. 
Tak jak myślał Ula była zachwycona. W ciągu tych paru dni obejrzeli Akwedukt, ceglaną budowlę wzorowaną na rzymskich wodociągach. Przybytek Arcykapłana oraz kilka innych ciekawych miejsc. Marek na niedzielne przedpołudnie miał w planach zobaczyć jeszcze Świątynię Diany, a tam miała nastąpić druga z niespodzianek. Ula pełna zachwytu nawet nie zauważyła napięcia jakie towarzyszyło młodemu Dobrzańskiemu. Kiedy kończyli  już zwiedzanie i wyszli na zewnątrz Marek nagle przystanął. 
- Ula - szepnął tak jakby bał się, że ją wystraszy. Kiedy ta spojrzała na swojego chłopaka ten runął na kolano. Cieplak chciała coś powiedzieć, ale nie była w stanie wykrztusić z siebie słowa, zorientowawszy się w czym rzecz. 
- Ula - zaczął, ale to wszystko co chciał powiedzieć nagle gdzieś umknęło - wiesz jak bardzo mocno cię kocham. I z tego też powodu klęczę tu teraz przez tobą prosząc cię abyś została moją żoną - ta przez chwilę milczała lecz on nie ponaglał. 
- Tak wyjdę za ciebie Marku Dobrzański - założył na jej palec pierścionek z niewielkim oczkiem mieniącym się kolorem jej oczu. 
Pod wieczór wracali jeszcze bardziej szczęśliwi niż jak wyjeżdżali. Pierwszą osobą, która dowiedziała się o ich zaręczynach był Józef Cieplak. 
- Gratuluję wam dzieci - mówił wzruszony starszy mężczyzna. 
Następnego dnia popołudniu taka sama była reakcja państwa Dobrzańskich. A kiedy o ich zaręczynach dowiedziano się w firmie ponownie zaczęto plotkować lecz tym razem Ula nie przejmowała się tym również Marek nie zwracał na to uwagi. Dwa tygodnie później doszło do spotkania obu rodzin a młodzi podali datę ślubu. Cała uroczystość miała się odbyć jedenastego października.
I niby wszystko było w jak najlepszym porządku, ale coś a raczej ktoś nie dawał Uli spokoju. Od kiedy podano datę ślubu ponownie zaczęły się pogróżki. Cieplak starała się je początkowo ignorować, nie mówiąc o nich nikomu nawet narzeczonemu. Lecz na kilka dni przed ślubem miała wrażenie jakby ktoś ją śledził. A dwa dni przed uroczystością miała wrażenie, że widziała Paulinę Febo. Chociaż kobieta, która siedziała w samochodzie w pobliżu jej domu miała blond włosy, ciemne okulary. Tym razem jednak powiedziała o tym Markowi kiedy ten przyjechał. 
- Ula może coś ci się przewidziało? 
- Może tak. Ale z drugiej strony jestem niemal pewna, że to była ona. Nie mówiłam ci, ale od czasu zaręczyn ponownie ktoś wysyła mi te pogróżki. 
- Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałaś? - pytał z troską w głosie. 
- Nie chciałam cię martwić. 
Wreszcie nadszedł ten wymarzony dal nich obojga dzień. Wszystko było zapięte na ostatni guzik. Marek stał przy ołtarzu czekając na swoją ukochaną, którą prowadził Józef. Cała ceremonia niosła za sobą mnóstwo wzruszenia i była bardzo podniosła. Całość trwało nieco ponad godzinę. Wreszcie mogli opuścić niewielki kościółek w Rysiowie. W pewnej chwili usłyszeli pisk opon i ujrzeli pędzące w ich kierunku auto. Marek poczuł jak ktoś go odpycha w bok. Po chwili słyszy głos Uli. 
- Marek ocknij się - podniósł powieki.
- Ula? Co się stało? 
- Ktoś próbował nas rozjechać - mówiła. Po chwili usłyszeli sygnał pogotowia oraz policji. Markowi założono jedynie opatrunek. Następnie wstępnie przesłuchano. Niewiele mogli powiedzieć. Jednak był ktoś kto znał sprawcę, tym kimś był dyrektor finansowy Aleksander Febo. A który sam został ranny i wymagał hospitalizacji. 
- Czy jest pan pewny? -dopytywał policjant. 
- Tak, to była moja siostra Paulina Febo. Nie miałem pojęcia, że przyleciała do Polski. Nie rozmawiamy ze sobą od dość dawna - odparł. 
W tym samym czasie kiedy przesłuchiwano Aleksa karetka pogotowia przywiozła ofiarę wypadku samochodowego. Była to kobieta, która jadąc z dużą prędkością wpadła w poślizg i uderzyła w drzewo. Kobieta nie posiadała przy sobie żadnych dokumentów.  
- Marek to ta kobieta, która mnie obserwowała - odezwała się Ula kiedy czekali na Aleksa i w tym czasie przywieziono poszkodowaną. 
- Jesteś pewna? - Ula potwierdziła i dodała. 
- Tą samą widziałam dzisiaj przed kościołem. 
Marek podszedł do lekarza, który właśnie wyszedł z sali operacyjnej. 
- Panie doktorze co z tą kobietą? - wskazał na drzwi skąd wyszedł medyk - jestem jej przyrodnim bratem. 
- Niestety bardzo mi przykro nie udało nam się jej uratować. Obrażenia były zbyt rozległe - usłyszeli w odpowiedzi. 

Dzień, który miał być pełen szczęścia i radości stał się dniem bólu i rozpaczy. W związku z wydarzeniami młodzi postanowili odwołać uroczystość weselną. Przeprosili zgromadzonych i udali do swojego domu. 
Tydzień później odbył się pogrzeb Pauliny. Ula początkowo nie chciała iść. 
- Marek ciągle mam wyrzuty sumienia, że ona nie żyje z mojego powodu. 
- Kochanie nie ma w tym żadnej twojej winy - tłumaczył, lecz Ula nie mogła sobie dać z tym rady. Obarczała siebie za to co się wydarzyło. 
Nawet rozmowa z Aleksem, który nie ma żalu o to co się stało do nich żalu niewiele dała. w końcu pomyślała o wizycie u psychologa. To był bardzo dobry pomysł. Wreszcie mogli zacząć cieszyć się swoim szczęściem. A czego owocem był dziewięć miesięcy później synem. 
KONIEC!!!

niedziela, 20 października 2024

UDZIAŁY część XIII

 Aleks jeszcze kilka dni spędził we Włoszech, co bardzo nie podobało się jego siostrze. Słowa wujostwa wzięła zbyt do siebie uznając ten dom za swoją własność. 
- Długo zamierzasz siedzieć mi na głowie? - wysyczała jednego wieczoru. 
- Jestem tak samo u siebie jak i ty siostrzyczko - odparł czym wydawało się, że sprowadził Paulinę na ziemię. Ale był w wielkim błędzie. Ta już zaczęła układać w swojej głowie plan jak pozbyć się własnego brata. 
Jednak na początku musiała nieco ostudzić atmosferę i przeczekać jakiś czas. 

W tym samym czasie w Warszawie trwała niemalże istna sielanka. Marek zamówił ekipę remontową, aby przeprowadzili kompletny remont całego domu. Oczywiście nie zapominając o swojej dziewczynie. Wciąż nikt w firmie nie wiedział, że ta dwójka tworzy związek. Jednak to miało w krótce się skończyć i miał temu pomóc przypadek. Faktycznie liczyli się z tym, że ktoś może ich zobaczyć, przecież nie ukrywali się. Nie unikali publicznych miejsc i tak też było i tym razem. To sobotnie popołudnie mieli spędzić w kinie oraz na kolacji w restauracji Moskwa. 
Stali, czekając na otwarcie drzwi od jednej z sali kinowych. Widać było, że szczęście aż od nich promieniuje. Uśmiechnięci coś do siebie szeptali, nie zwracali uwagi na otoczenie. 

- Paulinko kochana - zaczęła szczebiotać do telefonu jakąś godzinę po skończonym seansie panna Kubasińska - mam dla ciebie niesamowitą wiadomość.
- Mam nadzieję, że to coś ważnego - wysyczała przez zęby panna Febo. 
- Myślę, że to bomba z krótkim zapłonem - jak zwykle przekręciła powiedzenie, ale nie zrażona komentarzem ze strony Pauliny kontynuowała - wyobraź sobie, że Marek ma nową dziewczynę. Nie zgadniesz kto to. 
- No mów że kim jest ta lafirynda, która zabrała mi Marka. 
- To Brzydula - rzuciła do słuchawki - Paulina jesteś tam? - dopytywała nie usłyszawszy żadnej odpowiedzi, a po chwili usłyszała jedynie dźwięk zakończonego połączenia. Wzruszyła tylko ramionami, odłożyła telefon na stół i jedynie sama sobie zadawała pytania. 
- Kiedy? Jak długo? Co teraz zrobi Paulina? - tych pytań było wiele i nie znała na żadne odpowiedzi. 

W poniedziałek od samego rana jak tylko przekroczyli próg firmy Ula miała wrażenie jakby wszyscy się im baczniej przyglądali. 
- Marek czy coś jest nie tak? Coś się wydarzyło? - dopytywała Cieplak kiedy dotarli do biura. 
- Nic mi nie wiadomo. A czemu pytasz?  
- Bo mam wrażenie jakby wszyscy nam się przyglądali - odparła. 
- Muszę ci przyznać rację, że jest jakoś dziwnie. 
Tę ich rozmowę przerwało wejście do sekretariatu Violetty Kubasińskiej. 
- Witam zakochanych - wypaliła na dzień dobry. 
- Viola o czym tu mówisz? - odezwał się Dobrzański. 
- No już tak nie bądź taki tajemniczy widziałam was oboje w sobotę w kinie - zaczęła, ale przerwała jej Ula.
- A to co nie można się spotkać w tym samym miejscu. Jak zauważyłam ty również tam byłaś. 
- No niby tak. Ale to nie spijałam sobie z dziubków i to nie ja gruchałam ze swoim szefem jak dwa wróble - mówiła Kubasińska. Ula chciała już coś powiedzieć lecz ubiegł ją Marek. Najpierw zwrócił się do swojej dziewczyny. 
- Ula skoro już to wyszło, to nie ma sensu dalej tego ukrywać - po czym zwrócił się Violetty - a ciebie to nie powinno dziwić, że swoje ludzi może być parą. I jeśli już wiesz, to teraz zajmij się pracą, bo nie płacę ci za rozsiewanie plotek, a za solidną, konkretną i rzeczową pracę. 
Ula nie do końca była przekonana czy to dobry pomysł aby potwierdzić słowa sekretarki. 
Wracała z bufetu kiedy usłyszała jak rozmawiały ze sobą dwie modelki. Przyspieszyła kroku aby jak najszybciej móc zaszyć się w swoim kąciku zwanym miejscem pracy. 
- Ula, wszystko w porządku? - usłyszała tak dobrze znajomy głos. Głos, który niósł spokój. Podniosła głowę znad dokumentów - rany boskie Ula co się stało? - ujrzał zapłakaną twarz swojej dziewczyny. 
- Jest tak jak mówiłam - odparła. 
- To znaczy jak? - dociekał nie rozumiejąc co ma na myśli. 
- Że ludzie będą zarzucać mi, że jestem z tobą dla pieniędzy. 
- Kochanie a niech sobie gadają. My wiemy jaka jest prawda. A ludziom ust nie zamkniesz. Zawsze będą gadać. Kocham cię i to się liczy - mówił, ale w środku aż nim trzęsło jak można być takim podłym człowiekiem. Po chwili dodał - Skarbie a kto tak uważa? 
- Wracałam z bufetu i usłyszałam rozmowę modelek - Marek zacisnął aż pięści. Domyślał się o kim mowa. Tylko trzy były zdolne do takich insynuacji. 
- Ja to załatwię - rzekł i zamierzał załatwić sprawę natychmiast. Jednak Ula zdążyła chwycić go za rękaw. 
- Zostaw, nie warto.
- Warto Ula. Nie pozwolę aby ktokolwiek cię obrażał. Już jedne zwolniłem to i następne też mogą polecieć - odparł. Wyszedł z sekretariatu a swoje kroki skierował w kierunku pracowni mistrza. Wszedł do środka, nie siląc się na przywitanie z Pshemko zapytał. 
- Gdzie są modelki? 
- A które? - młody prezes wymienił imiona, a mistrz dodał - na przymiarkach i zaraz będą jechać w plener na sesję zdjęciową. 
- Za nim wyjadą mają przyjść do mnie - odpowiedział prezes. 
- Marco co się dzieje? Jakiś jesteś taki podminowany - zagadną mistrz zatrzymując tym Marka będącego już przy drzwiach. 
- Zapewne dotarły do ciebie najnowsze wieści firmowe? - starszy mężczyzna pokiwał twierdząco głową i po chwili odparł. 
- Nie bardzo w to wierzę. 
- A to niby dlaczego? - dociekał próbując nie wybuchnąć.
- Mareczku spójrz jak ona wygląda, a ja ty. Nie wspomnę o pochodzeniu - mówił Pshemko i chciał jeszcze coś powiedzieć, ale w tym momencie usłyszeli donośny głos. 
- Pshemko dość - odwrócili się, a w drzwiach ujrzeli Krzysztofa. 
- Szukałem cię synu i dopiero Urszula powiedziała, gdzie cię znajdę. Na górze czeka mama - zwrócił się do syna a następnie do Pshemko - ciekawe co mówisz. Nie rozumiem jak możesz być takim nietolerancyjnym człowiekiem. Zwłaszcza ty - po tym wszystkim obaj Dobrzańscy opuścili pracownię zostawiając Pshemko, dając mu do myślenia. 
W gabinecie zastali iście sielankowy widok. Obie panie rozmawiały, śmiejąc się przy tym. Taki widok tylko upewnił Marka, że rodzice w pełni akceptują Ulę jako jego dziewczynę. Przywitał się z rodzicielką. 
- Dzień dobry mamo. Co was sprowadza do firmy? 
- Synku chcieliśmy zaprosić was oboje w sobotę do nas - usłyszeli. 
- Myślę, że na pewno przyjedziemy - zwrócił się do rodziców a potem do Uli - dasz radę w sobotę kochanie? - Uli policzki pokryły się purpurą, spuściła głowę tak aby nikt tego nie zauważył. 
- Oczywiście, że dam - wyszeptała. 
Wszyscy zgromadzeni to zauważyli lecz nikt nie skomentował tej nieśmiałości panny Cieplak. 

Plotki wreszcie ucichły i ich związek stał się normalnością. A na kilka dni przed pokazem usłyszała słowa przeprosin od Pshemko. Chociaż nie rozumiała o co chodzi znając wybuchową naturę mistrza nie zaprotestowała.
- Miałam dziwne spotkanie z Pshemko, a bardziej rozmowę z nim - mówiła do Marka kiedy jechali po pracy do Rysiowa.
- A co takiego ci powiedział? - również Marek nie był świadomy o co mogło chodzić. 
- Przeprosił mnie za to jak mnie traktował - wyjaśniła.
- No nie sądziłem, że będzie go stać na taki krok. 
- Ty wiesz o co chodzi? - dociekała.
- Tak wiem - odparł, bo doskonale wiedział, że ta nie odpuści - ale to nie jest już ważne - próbował jakoś się wykręcić od wyjaśnień. Zdawał sobie sprawę, że tym co by usłyszała zrobiłoby się jej przykro. 

Firma funkcjonowała jak najlepiej. Kiedy kolejny o sobie dała znać panna Febo. Któregoś dnia zjawiła się w firmie. Początkowo planowała iść tylko do brata a potem ponownie wylecieć do Włoch. 
- Witaj braciszku - mówiła przesłodzonym głosem. 
- Witaj Paulino. Mogłaś dać znać, że przylatujesz, odebrałbym cię z lotniska. 
- Spokojnie długo nie zamierzam tu zabawiać. Przyjechałam do ciebie z pewną sprawą.
- To zamieniam się w słuch. 
- Chodzi o twoją część domu. 
CDN...

niedziela, 13 października 2024

UDZIAŁY część XII

 Oboje wrócili do pracy, ale na prośbę Uli nie afiszowali się tym co ich  łączy. 
- Marek mam prośbę - rzekła kiedy jechali do pracy. 
- Mianowicie. 
- Chcę abyś w firmie traktował mnie jak zwykłego pracownika. 
- Czy ty chcesz abym nie okazywał jakim jestem szczęśliwym człowiekiem, bo mam ciebie? - dociekał. 
- Przynajmniej na początku - odparła - po prostu nie chcę wywołać niepotrzebnego zamieszania i głupiego gadania - tłumaczyła. 
- W porządku, będzie tak jak tego chcesz. Chociaż osobiście nie widzę powodu aby to ukrywać. 
Cieszyła się, że zgodził się na jej prośbę. A on chyba nie zdawał sobie sprawy z tego jakie mogą być jeszcze inne powody jej prośby.  
Codziennie Marek przyjeżdżał po nią do Rysiowa i odwoził po pracy. Często też gdzieś wspólnie wychodzili. A to kino, czasem teatr albo jakaś wspólna kolacja. Do domu wracał późnymi wieczorami.

Wrócili do firmowej rzeczywistości, zajmując się wszystkimi zaległymi sprawami jakie nagromadziły się przez te kilka dni nieobecności. Upłynęło kilka godzin kiedy usłyszał pukanie do drzwi zaprosił gościa standardowym proszę, nie odrywając wzroku od monitora. 
- Witaj Marek - usłyszał i dopiero wtedy spojrzał w kierunku drzwi. 
- Witaj Aleks. Co cię sprowadza? 
- Potrzebuję wyjechać do Włoch na kilka dni - mówił. Ale coś było nie tak. Jego głos brzmiał jakoś tak dziwnie. Ni to zdenerwowany, ni to zmartwiony. 
- Oczywiście jedź, ja nie widzę problemu - mówił młody Dobrzański i dodał - czy coś się stało? 
- Jeszcze nie wiem - padło z ust Febo. 
- Jeszcze nie wiesz? - dopytywał Marek, bo odpowiedź dyrektora finansowego brzmiała dość niepokojąco. 
- Chodzi o Paulinę. Ale niczego więcej nie umiem powiedzieć, bo sam nie wiem. Dlatego też muszę wyjechać i spotkać się z nią oraz  naszą rodziną ze strony ojca - odparł. 
Prezes więcej nie dopytywał, zgodził się na wyjazd przyrodniego brata. 
- Aleks - zwrócił się jeszcze do wychodzącego mężczyzny - czy mam kogoś wyznaczyć na ten czas Adama na twojego zastępcę? 
- Nie ma takiej potrzeby. Wszystko co pilne jest pozamykane. Dorota ma zapisywać wszystkie telefony i mówić, że oddzwonię po powrocie - Marek skinął głową i już nie zatrzymywany Aleks wrócił do swojego gabinetu. Do końca dnia jeszcze skończył to co miał zaplanowane, pozamykał wszystko uprzątnął biurko i po godzinie siedemnastej wyszedł z firmy. 

Samolot planowo wylądował w Mediolanie. Przeszedł przez odprawę celną bez żadnych problemów. Wyszedł na zewnątrz, z wewnętrznej kieszeni marynarki wyjął telefon. Wybrał jeden z numerów w książce kontaktów. 
- Dzień dobry ciociu - mówił po włosku do swojej rozmówczyni. 
- Witaj Aleksie. Jesteś już na miejscu?
- Właśnie opuściłem lotnisko.
- W takim razie zanim dojedziesz do nas, chciałabym się spotkać z tobą, gdzieś poza. 
- Miałem o to samo poprosić. Bo nie bardzo rozumiem tego co się dzieje. 
- W takim razie jeśli możesz to przyjedź do Le Striatelle  zaraz wyślę ci dokładny adres. Będziesz mógł coś zjeść po podróży. A dodatkowo na spokojnie porozmawiamy. 
Niespełna trzy kwadranse później już witał się z ciotką. Zamówił dla siebie obiad. Ciotka odmówiła mówiąc, że jest po obiedzi. 
- Czy może ciocia mi powiedzieć co się tu dzieje? Nie rozumiem co miały znaczyć słowa twojego męża, że moi rodzice przewracają się w grobie? 
- Spokojnie synu, zaraz ci to wyjaśnię - w tym momencie kobieta opowiedziała o przyjeździe Pauliny. I o tym jaką historię opowiedziała im jego siostra. Aleks siedział słuchając z niedowierzaniem - ja w pewnym momencie przestałam wierzyć w te jej historyjkę.  
- To co usłyszeliście od Pauliny to nie do końca jest prawdą. Ale tak sobie myślę, że najlepiej byłoby abyście oboje usłyszeli prawdę jednocześnie i to w obecności Pauli - odparł. 
- Masz rację - rzekła i spojrzała na zegarek - ona zapewne niedługo wróci do domu. 
- W takim razie jedźmy - poprosił o rachunek, zapłacił i mogli ruszyć w drogę. Mieli przed sobą kilkanaście minut jazdy, co pozwoliło Aleksowi spróbować ułożyć sobie w głowie to wszystko czego dowiedział się od ciotki. 
- Co on tu robi? - usłyszeli doniosły męski głos tuż po tym jak przekroczyli próg domu. 
- Spokojnie mój mężu - uspakajała Giorgia Tomassa - Aleks przyleciał właśnie po to aby wyjaśnić pewne nieścisłości. Paulina już wróciła? - Tomass pokręcił przecząco głową - w takim razie ty Aleksie możesz iść odpocząć do tego pokoju na końcu korytarza po prawej stronie. Przygotowałam ci tam łóżko i komodę - zwróciła się do młodszego mężczyzny. 
Nie minęło więcej niż godzina, kiedy siedząc w pokoju dla niego przygotowanym usłyszał dobrze znajomy głos. I w pewnym momencie słowa wuja. 
- Paulinko mamy dla ciebie niespodziankę - ta z szerokim uśmiechem rzekła. 
- Co to takiego? 
- Aleks możesz tu przyjść? - usłyszał wołanie. Mina Pauliny była bezcenna. Wyrażała zdziwienie, poprzez obawę aż po zdenerwowanie. 
- Co ty tu robisz? - wydukała. 
- Mi również jest miło cię widzieć Sorella - rzekł i pospieszył z wyjaśnieniem - po pierwsze martwiłem się o moją siostrę a dwa chciałem wyjaśnić pewne nieścisłości - usiadł na fotelu. 
- Tu nie ma czego wyjaśniać - próbowała zakończyć rozmowę. 
- A ja myślę Paulinko, że jest. Otóż moja droga już od kilku dni coś mi mówi, że nie jesteś z nami do końca szczera - usłyszała głos Giorgi, która w tym momencie wniosła kawę. 
- Dokładnie tak siostrzyczko może wreszcie powiesz prawdę, jak to z tobą jest - zaczął Aleks lecz widząc milczenie Pauliny postanowił ją wyręczyć - otóż moi drodzy Paulina sama sobie zapracowała na swój los. Prawdą jest, że Marek ją wyrzucił z domu...- nie mógł dokończyć, bo usłyszał głos starszego mężczyzny.
- A jednak ci Dobrzańscy to podli ludzie a ich syn zwłaszcza. 
- Proszę cię wujku abyś mnie wysłuchał do końca i dopiero wtedy wydawał osąd - poprosił Aleks po czym kontynuował wyjaśniając krok po kroku co wyczyniała jego młodsza siostra będąc w związku z młodym Dobrzańskim. 
- Powiedzmy, że jest tak jak mówisz. Ale to nie jest powód abyś pozbywał własną siostrę udziałów - padło kolejne oskarżenie. 
- Niczego jej nie zabierałem. Sama mi je podarowała uznając, że czuję się pokrzywdzony mając tylko jedną czwartą. Bo Marek ma połowę po swoich rodzicach. 
- A co na to Dobrzańscy czy nie mogli tych wszystkich udziałów podzielić sprawiedliwiej? 
- Niby jak? My z Pauliną dostaliśmy tę część, która należała do naszego ojca, a Marek będąc jedynakiem dostał całość po nich. Według mnie postąpili bardzo sprawiedliwie i uczciwie. Równie dobrze mogli nas zostawić, oddając do sierocińca. A oni nie dość, że wzięli nas na wychowanie to jeszcze powiększali to co było i z ukończeniem przez nas pełnoletności przekazali nam tę część udziałów. I tylko Paulina nie umie tego zrozumieć i docenić tego co dla nas zrobili. Przykro mi to mówić, ale Paulina jest rozkapryszoną, roszczeniową kobietą, która widzi jedynie czubek własnego nosa. I tu po części zgadzam się z tobą wujku, że to wina Dobrzańskich, zwłaszcza Heleny. Zawsze na wszystko jej pozwalała, pobłażała zachowanie. Wiem, iż często z tego powodu dochodziło do sprzeczek między Heleną a Krzysztofem.  Wówczas słyszałem słowa Heleny. 
- Krzysiu ona jest taka biedna. Straciła matkę i w porównaniu do Aleksa ma tylko mnie. 
- Paulinko a ty co nam powiesz? - wreszcie odezwano się do Pauliny. Jednak ta siedziała ze spuszczoną głową. W końcu się odezwała. Podniosła głowę i wpatrując się w swojego brata rzekła. 
- I po co się wtrącasz? - wysyczała i dodała - zawsze musi być po twojej myśli. Co ty sobie wyobrażasz? Jesteś taki sam jak Marek i jego cała rodzinka - mówiła coraz bardziej podniesionym głosem. W końcu zwróciła się do wujostwa - jeszcze dzisiaj się wyprowadzę. 
- Ależ Paulino nie ma takiej potrzeby ani konieczności abyś musiała się wyprowadzać - mówiła ciotka - lecz wystarczyło powiedzieć prawdę jak jest. W końcu połowa tego domu należy się wam obojgu - dodała kobieta. 
- Dziękuję - odparła z udawaną wdzięcznością. 
CDN...

niedziela, 6 października 2024

UDZIAŁY część XI

 Wracali do hotelu. Tak jak myślał Marek coś było nie tak z tą szwalnią. Ale mimo to jego myśli krążyły zupełnie gdzie indziej. Jechali już kilka minut a wewnątrz panowała kompletna cisza, przerywana jedynie płynącymi dźwiękami z radia. Stanęli na jednym ze skrzyżowań, kiedy odezwała się Ula. 
- Królestwo za twoje myśli Marek - jednak ten nadal milczał, tak jakby nie usłyszał co mówiła. Dopiero dźwięk klaksonu oderwał go. 
- Przepraszam Ula, mówiłaś coś? 
- Chyba nieźle tobą wstrząsnęły te rewelacje o szwalni. Ale nie martw się wiesz dobrze, że jest wiele innych, które będą chciały współpracować - mówiła Cieplak. 
- To nie o to chodzi - odparł dość tajemniczo. 
- A o co? - dociekała. 
- Chciałem porozmawiać z tobą, ale nie tu. To znaczy nie w aucie. Myślę, że moglibyśmy zamówić sobie kawę do pokoju i tam porozmawiać. 
- Jesteś dość tajemniczy. 
- Uwierz mi Ula, że tak będzie najlepiej. A i będziemy mogli na spokojnie porozmawiać - Cieplak nie odezwała się więcej, kiwnęła głową. Ponownie zapanowała cisza. Dobrzański w skupieniu prowadził auto, jednocześnie próbując ułożyć sobie w głowie to co chce jej powiedzieć. 
Kilkanaście minut później usłyszał ciche pukanie do drzwi swojego pokoju. 
- Już jestem - usłyszał jej cichy głos. 
- Usiądź. Zamówiłem nam kawę, powinni zaraz...- nie skończył kiedy ponownie rozległo się pukanie do drzwi - jest i nasze zamówienie - postawił dwie filiżanki z parującą kawą, po czym przysiadł na fotelu po drugiej stronie niewielkiego stoliczka. 
- Ula, ja wiem, że moja prośba rozmowy może wydawać się dziwna. Jednak proszę abyś mnie wysłuchała - zaczął. 
- Nie powiem, że tak nie jest - odparła Cieplak. Za to Marek miał wrażenie jakby kompletnie zapomniał tego wszystkiego co miał już ułożone w głowie. 
- Kompletnie nie wiem jak mam zacząć - wydukał lecz ta nie zamierzała go poganiać - chyba zacznę od początku. Ten wyjazd tu był poniekąd pretekstem, abyśmy mogli spokojnie porozmawiać. Owszem miałem w planach przyjazd do tej szwalni. Widzisz już od jakiegoś czasu bardzo mnie nurtuje jedna rzecz. Otóż chodzi o twoją bezinteresowną pomoc dla mnie. Wiem, a nawet jestem pewien, że nie robisz tego aby uzyskać jakiekolwiek korzyści. Zwłaszcza te materialne. Zawsze mi pomagasz, nigdy nie odmówiłaś nawet w najdrobniejszej sprawie. Natomiast to co zrobiłaś biorąc kolejny kredyt upewniłaś mnie nie, że dla ciebie nie ma rzeczy nie możliwych. Lecz musisz sama przyznać iż to bardzo ryzykowne dla nas obojga. Proszę cię Ula powiedz dlaczego to robisz? Od kiedy zatrudniałaś się w firmie niemalże od samego początku stoisz po mojej stronie. Chociaż ja sam niewiele dawałem i nadal niewiele daję - przerwał aby zrobić łyk kawy. Ta siedziała milcząc i tak jak obiecała wysłuchać go nie przerywając - kiedy nie chciałaś przyjąć udziałów zacząłem zastawiać się co tobą kieruje. Również twoje wypowiedzenie, które mi dałaś o czymś mówi. Proszę cię Ula powiedz dlaczego - skończył. A między nimi można było wyczuć jakiś rodzaj napięcia. Cieplak wiedziała, że wreszcie nastał ten moment, aby wyznać prawdę. Prawdę, która może zmienić ich relacje. Tylko pytanie jak zmieni? Mieli już kilka takich sytuacji, kiedy coś albo ktoś im przeszkodził. I gdzieś tam w podświadomości liczyła, że i tym razem tak będzie. Chociaż dobrze wiedziała iż nic takiego się nie stanie. Przede wszystkim, bo byli wystarczająco daleko od domu. Wzięła głębszy oddech i zaczęła. 
- Początkowo moja pomoc była podyktowana tym, że wreszcie ktoś mimo mojego wyglądu dał mi pracę. Czyli jak się domyślasz było to z wdzięczności. Potem robiłam to z przyjaźni aż w końcu do głosu doszło coś zupełnie innego. Zapewne domyślasz się o czym mówię - chociaż nie powiedziała tego wprost jego serce rozpierała radość lecz nie przerywając jej słuchał dalej - wówczas wiedząc, że nie mam szans na coś więcej niż przyjaźń postanowiłam odejść. Ale po namyśle uznałam, że byłaby  to zła decyzja. Nigdy nie liczyłam na żadną wdzięczność ani tym bardziej na jakiekolwiek korzyści zwłaszcza materialne. W chwili kiedy wpadłam na pomysł kredytów nawet przez myśl mi nie przeszło aby próbować ugrać cokolwiek dla siebie. Nie chciałam brać tych udziałów, i nadal ich nie chcę. Jestem gotowa oddać ci je w każdej chwili. A to co ujrzałam na twoim biurku mnie zabolało. Moja pierwsza myśl, że tymi błyskotkami chcesz mnie zatrzymać abym nie przejęła tego co należy tylko do ciebie - mówiła, chociaż w jej głosie można było wyczuć coś w rodzaju smutku. Jednak gdyby tylko wiedziała co zaraz może usłyszeć ton jej wypowiedzi byłby inny. 
Znowu przez chwilę zapanowała cisza lecz nie na długo. 
- Ula czy ty chcesz mi powiedzieć, że mnie...- nie skończył, Ula na potwierdzenie jego słów skinęła głową. Dla młodego Dobrzańskiego to wystarczyło, wstał z fotela i podszedł do dziewczyny chwycił za dłonie, pociągnął tak aby stanęła. A on mógł patrzeć jej prosto w oczy i móc wyznać. 
- Jeśli to prawda Ula to jestem wielkim szczęściarzem. Bo ja też cię kocham. Owszem nie od razu to zrozumiałem, ale teraz jestem tego pewien. Widzisz początkowo nie umiałem tego pojąć co się dzieje. Zaczęło się od tego, że tęskniłem. Z czasem przyszła obawa czy ty również możesz mnie pokochać. Zwłaszcza, że wiesz jak żyłem dotychczas. 
- Jak widać pokochałam - wreszcie to usłyszał. Objął ją zamykając w swoich ramionach, tak jakby chciał ją ukryć przed całym światem.
- Słyszysz Ula jak bije? - przytaknęła a on dodał - ono bije tylko dla ciebie. 
Do Warszawy mieli wracać następnego dnia, co bardzo ich cieszyło. Dzięki temu mogli spędzić trochę czasu tylko ze sobą sam na sam. Postanowili wybrać się na wieczorny spacer po mieście. 

Tego samego dnia kiedy ta dwójka prowadziła tak ważną dla nich rozmowę, ktoś inny niemalże rwał sobie włosy z głowy. 
- Paulinko dzwonił Aleks - aż podskoczyła na fotelu na takie wieści. 
- Tak? A co chciał? - dociekała. 
- Chciał się dowiedzieć co  u ciebie. 
- No tak znowu gra dobrego braciszka, bo zapewne coś chce - mówiła udając oburzoną. Prawdą zaś było, że poczuła jak jej plan może nie wypalić. Musi coś wymyślić - zadzwonię później do niego. Dowiem się czego chce. 
Wuj jak widać nadal dawał się wodzić za nos swojej bratanicy. Lecz ciotka coraz bardziej podejrzewała, że coś tu jest nie tak. 
Ta tak jak obiecała wieczorem zadzwoniła do Aleksa. 
- No proszę, kto to się odezwał. 
- Nie kpij sobie. Po co dzwoniłeś do wujostwa? 
- Bo nie dzwoniłaś więc chciałem się dowiedzieć czy wszystko w porządku. 
- Nie udawaj dobrego brata. Skoro już wiesz co u mnie to więcej nie dzwoń - rzuciła do słuchawki i rozłączyła się. 

Wieczór i pół nocy wydawał się być spełnieniem marzeń. Zwłaszcza jeśli chodzi o pannę Cieplak. Żadne nie chciało niczego przyspieszać i resztę nocy spędzili w swoich pokojach. 
Byli już w pobliżu Rysiowa kiedy Marek zauważył, że jego asystentka jakby posmutniała. Zjechał na pobocze i odwróciwszy się w jej stronę zapytał.
- Ula, wszystko w porządku? 
- I tak i nie - odparła. 
- To znaczy? 
- Widzisz cieszę się, że wreszcie wyjaśniliśmy sobie co i jak. Że jesteśmy razem, ale obawiam się reakcji twoich rodziców oraz innych twoich bliskich - chwycił jej podbródek i patrząc jej prosto w oczy rzekł. 
- Dla mnie najważniejsza ty jesteś. Nie ważne co powiedzą ani co pomyślą inni. Kocham cię i nic tego nie zmieni. Ale powiem ci, że jeśli chodzi o moich rodziców to nie masz czym się przejmować. Oni od jakiegoś czasu nam kibicują - widział jak tym co powiedział sprawił, że jej ulżyło. 
CDN...