Marek po skończonych studiach podjął pracę w firmie. Na początek miał zająć stanowisko dyrektora do spraw rozwoju i promocji firmy. Wraz z młodym Dobrzańskim pracę znalazł tu Sebastian Olszański. Byli przyjaciółmi z czasów studiów i to było niemalże pewne, że pucołowaty blondyn nie będzie miał trudności z podjęciem pracy. On również zajął wysokie stanowisko. Od początku piastował stanowisko dyrektora HR.
- Wiesz Seba powinienem mieć jakąś asystentkę - zwierzał się swojemu przyjacielowi, któregoś wieczoru podczas spotkania w klubie.
- To świetny pomysł przyjacielu - poparł go Olszański i dodał - jutro zredaguje ogłoszenie - Marek skinął głową zgadzając się.
Wysiadł z windy na piątym piętrze, a jego wygląd wskazywał na nieprzespaną noc.
- Dzień dobry Aniu - podszedł do lady recepcyjnej witając się z młodą dziewczyną.
- Cześć Marek - odpowiedziała, podała mu klucz od gabinetu oraz pocztę.
Tak wyglądały niemalże wszystkie jego przyjścia do pracy. Podkrążone oczy, wręcz przepite. I nierzadko przychodził spóźniony. Najwyraźniej sądził, że skoro jest synem prezesa, to nie musi jak inni zaczynać pracy o ósmej. Kadrowy miał nieco podobne myślenie co do godziny zaczynania pracy. Sądzili najwyraźniej, że Krzysztof tego nie zauważy. Ale i na pewno nikt nie doniesie prezesowi. Jakże się mylili. Ledwo co wszedł do gabinetu, a rozdzwonił się stojący na biurku telefon. Jednak zignorował go. Kolejny raz usłyszał dźwięk kilka minut później.
- Matko Boska nawet chwili spokoju - pomyślał.
- Dobrzański, słucham - rzucił do słuchawki.
- Za pięć minut widzę cię u siebie w gabinecie - usłyszał głos ojca.
- Ale teraz nie mogę - odparł próbując się wymigać od tej wizyty. Nie chciał aby ojciec widział go w takim stanie.
- Tak? A co masz takiego pilnego? - dociekał senior - powiedziałem za pięć minut - dodał i się rozłączył.
Zjechał windą na trzecie piętro, a tam przed gabinetem ojca stał jego przyjaciel. W pierwszej kolejności przywitał się z sekretarką Krzysztofa, a potem zwrócił się do przyjaciela.
- Co tu robisz?
- Twój ojciec mnie wezwał - odpowiedział kadrowy.
Chwilę później otworzyły się drzwi od gabinetu a w nich ukazał się prezes.
- Zapraszam panów - usłyszeli. Weszli do środka i zajęli miejsca w stojących przed biurkiem dwóch fotelach.
- Co takiego się stało, że wezwałeś nas obu? - dopytywał Marek.
- Wasze podejście do pracy. A raczej do tego w jakim stanie przychodzicie do pracy oraz kiedy. Prawie codziennie jesteście spóźnieni przynajmniej o godzinę, a wasz wygląd również mówi wiele. Zastanawiam się co zrobić z wami. Najlepszym rozwiązaniem będzie jeśli was zwolnię - obaj pobledli na tę wiadomość.
- Ale to nie tak - próbował bronić się junior.
- Panie prezesie proszę mnie nie zwalniać. Właśnie co wziąłem kredyt na zakup mieszkania - próbował uprosić Olszański.
- Nie tak? A jak? Nigdy nie zaczynacie pracy tak jak wszyscy. Czy wy uważacie, że jesteście nie do ruszenia, bo jeden jest moim i synem a drugi to przyjaciel syna? - wyrzucał z siebie Krzysztof - jeśli tak myślicie, to jesteście w dużym błędzie.
Ta rozmowa trwała jeszcze jakiś czas w końcu dało się przekonać seniora aby ich pozostawił, jednak postawił warunki.
- Codziennie przychodzicie punktualnie do pracy i nie opuszczacie firmy do końca dnia. Wyjątkiem są twoje wyjścia - zwrócił się do syna - jeśli trzeba załatwić coś związanego z firmą. Jeżeli nie zastosujecie się do tego, wylecicie. A teraz opuście mój gabinet, bo mam mnóstwo roboty - podziękowali za daną szansę i wrócili do swoich gabinetów.
Widać było, że Olszański wziął sobie słowa Krzysztofa Dobrzańskiego do serca. Marek w pewnym sensie też. Jednak nie aż tak jak przyjaciel.
- Marek ja będę się zbierał. Jutro trzeba wstać.
- Nie przesadzaj. Ojciec już zapewne zapomniał o całej sprawie.
- Wiesz jakoś nie jestem skory tego sprawdzać. Ty możesz wystawiać cierpliwość swojego ojca na próbę ile tylko chcesz. Ja nie zamierzam. Mam zobowiązania finansowe, które jeśli stracę posadę to nie będę mógł spłacać. Tobie to nie grozi, bo jesteś spadkobiercą tej fortuny, a obecnie posiadasz już połowę udziałów.
- Nie przesadzaj przyjacielu - zaczął junior Dobrzański - przecież zawsze cię wybronię.
- Przykro mi przyjacielu, ty jeśli chcesz to zostań. Ale ja wracam do domu - odparł i jeszcze dodał - pamiętaj, że masz jutro umówione rozmowy na asystentkę - Marek skinął głową i pożegnał się z przyjacielem.
Następnego dnia było już dobrze po dziewiątej, a młodego Dobrzańskiego wciąż nie było w firmie.
- Stary, gdzie ty jesteś? - kolejny raz nagrał się na pocztę kadrowy.
Coraz bardziej obawiał się o młodego Dobrzańskiego. Kolejny raz wybierał dobrze znany numer kiedy usłyszał pukanie. Zaprosił gościa.
- Witaj Sebastian - usłyszał ten dobrze znany tembr głosu.
- Dzień dobry panie Krzysztofie.
- Marek się dzisiaj spóźni i to dość mocno. Wiem, że miały odbyć się dzisiaj rozmowy w sprawie asystentki dla mojego syna - mówił senior.
- Czy coś się stało? - zaniepokojony dopytywał Sebastian.
- Jest na komisariacie, został okradziony - odpowiedział prezes - co do tych rozmów, to przeprowadź je sam. A potem zdasz relację Markowi i on zdecyduje, którą zatrudnić.
Sebastian tak jak nakazał mu Krzysztof przeprowadził rozmowy z kandydatkami. Z grupki dziesięciu wybrał trzy, które według niego nadawały się najlepiej. Każdej z dziewczyn przekazał następującą informację. Owszem nie do końca było to prawdą, ale nie uważał za koniecznie mówienia wszystkiego.
- Dziękuję pani za rozmowę. Odezwiemy się do pani do końca tygodnia.
Było dobrze po dwunastej kiedy to Marek pojawił się w firmie. Najpierw swoje kroki skierował do gabinetu ojca, aby wyjaśnić co się wydarzyło.
- To musiało się tak w końcu skończyć - usłyszał na koniec od ojca - zadajesz się z kobietami niewiadomego pochodzenia i z jakimi intencjami. Chociaż jeśli chodzi o intencje to raczej są im dobrze znane. Jakby nie było jesteśmy znaną rodziną i w dodatku rozpoznawalną.
Ten siedział ze spuszczoną głową, w myślach przyznając ojcu racje.
- Powiesz co ci zginęło? - zapytał go Krzysztof, ale tym razem tonem zatroskanego rodzica.
- Gotówka, aparat cyfrowy, karta bankomatowa, telefon - wyliczał.
- Najważniejsze, że tobie nic się nie stało - rzekł prezes i potem dodał - zanim wrócisz do domu idź jeszcze do Sebastiana. On przeprowadził te umówione na dzisiaj rozmowy. Miał wybrać trzy najbardziej odpowiednie. Z tej trójki ty sam zdecydujesz.
Marek nie tracąc czasu udał się do gabinetu przyjaciela.
- Cześć przyjacielu - rzekł wchodząc do środka. Sebastian oderwał wzrok od komputera i przyjrzał się przyjacielowi. Zaraz po przywitaniu dopytywał.
- Co się stało?
- Jak się rano obudziłem okazało się, że mnie okradziono - wyjaśnił.
- Okradli? Kto? Kiedy? - dociekał kadrowy.
- To dłuższa opowieść. Jeśli chcesz ją usłyszeć to przyjedź do mnie do domu po pracy. A teraz jeśli możesz to pokaż mi kogo wybrałeś.
- W porządku wpadnę po robocie - mówił jednocześnie biorąc z regału trzy teczki - masz zobacz. I wiesz co, najlepsze wrażenie zrobiła na mnie ta - rzekł i wskazał na konkretną kandydatkę. Marek na sam widok zdjęcia skrzywił się.