niedziela, 26 stycznia 2025

MIAŁ BYĆ ŚLUB część XI

 Stali już jakiś czas w tym korku, i tylko co jakiś czas przesuwali się o kilka centymetrów. Ula była coraz bardziej zła na całą zaistniałą sytuację. 
- Maciek stój - nagle wyrwało się z jej gardła. Mężczyzna nie zrozumiał o co chodzi. Przecież jeszcze kilka minut temu narzekała na całą zaistniałą sytuację, a teraz karze mu się zatrzymać - to jest auto Marka - dodała. 
- W porządku, tylko muszę znaleźć jakieś miejsce do zaparkowania - Cieplak niewiele myśląc odpięła pas bezpieczeństwa i nie zważając na cokolwiek wysiadła. 
- Marek, Marek - zaczęła wołać. Nagle została zatrzymana przez jakiegoś człowieka w mundurze. 
- Tam nie wolno - usłyszała. 
- Proszę pana, ale ja znam tego rannego. To mój szef - zaczęła się tłumaczyć, jednak widząc nie przejednaną miną policjanta postanowiła skłamać - to jest mój narzeczony - to niewielkie kłamstwo pomogło. Podbiegła do noszy, na które układano poszkodowanego. 
- Marek - rzekła. Ten na szczęście był przytomny, odwrócił głowę w stronę dobiegającego głosu. 
- Ula - wydobyło się z jego ust, a po chwili dodał - pendrive - i wyciągnął z kieszeni spodni niewielkich rozmiarów urządzenie. Ta nie bardzo wiedziała o co chodzi, ale wzięła urządzenie, schowała do torebki. 
- Proszę panią musimy jechać z rannym do szpitala - usłyszała czyjś głos. Odsunęła się na bok. W momencie kiedy wkładano Marka do karetki usłyszała dwa słowa, ale uznała iż chyba się przesłyszała. 
- Kocham cię - zapewne coś mi się przesłyszało albo on jest pod wpływem jakiegoś wstrząsu. Nie dopuszczała do siebie aby ten wyznał jej miłość. Chociaż od jakiegoś czasu marzyła aby usłyszeć coś takiego właśnie od niego. Ona sama już jakiś czas temu zrozumiała, że zakochała się w tym niesamowicie przystojnym mężczyźnie. Nie zdawała sobie sprawy, że i on jest w niej zakochany. 
- I co Ula? - dobiegł do niej głos przyjaciela. 
- Zabrali go do szpitala, jest przytomny - mówiła, ale wydawała się być jakaś nieobecna, zamyślona. 
- To co teraz? Gdzie jedziemy najpierw? - dopytywał Szymczyk. 
- Najpierw do salonu w sprawie telefonu, a potem do szpitala na Bonifratrów - odpowiedziała. 
Już mieli skierować swoje kroki w stronę auta, gdy zatrzymał ją policjant. 
- Proszę panią, mamy podejrzenia, że ktoś uszkodził przewód hamulcowy w samochodzie pani narzeczonego. 
- Uszkodził? Celowo? - wydukała. 
- Takie mamy wstępne przypuszczenia. Teraz zabierzemy auto do naszego laboratorium w celu sprawdzenia czy się mylimy czy też nie. W związku z tym prosiłbym aby nie opuszczała pani Warszawy. 
- Ale ja mieszkam w Rysiowie - sprostowała, a jednocześnie podając mundurowemu swój dowód osobisty. 
- W takiej sytuacji swojego miejsca zamieszkania - policjant spisał jej dane do notesu, poprosił również Maćka o wylegitymowanie się. Ten zrobił to bez żadnego problemu. 
Jechali już kilka minut, a Cieplak nie odezwała się ani słowem. 
- Ula co jest? Czemu nic nie mówisz? Przecież nic mu się nie stało, zapewne za kilka dni wyjdzie ze szpitala - dociekał mężczyzna. 
- Zastanawiam się co było przyczyną wypadku. Doskonale wiem, że Marek jest ostrożnym kierowcą. I jeszcze te słowa policjanta - mówiła niespokojnym głosem. 
- Ula nie zamartwiaj się na zapas - uspakajał ją przyjaciel. 

- Pan Marek doznał niewielkiego wstrząśnienia mózgu oraz ma potłuczone dwa żebra i złamaną rękę w obojczyku - usłyszała jak lekarz mówił do seniorów Dobrzańskich. Jednak ci nie byli sami, wraz z nimi przybyła Paulina. Niby była przejęta tymi wieściami, ale w jej chorej głowie zrodził się niecny plan. 
- Dzień dobry państwu - podeszła do nich i przywitała się ze wszystkimi. 
- A ty co tu robisz? Chyba powinnaś być w pracy - wysyczała panna Febo. 
- Ja chciałam tylko zapytać co z Markiem. Widziałam jak wyciągali go z tego rozbitego auta, bo to droga jaką jeżdżę do pracy. 
- Z Markiem wszystko w porządku - odparł Krzysztof Dobrzański i chciał jeszcze coś dodać, ale ubiegła go niedoszła synowa.
- A teraz bądź tak dobra i zajmij się swoimi obowiązkami - Ula nie miała zamiaru dyskutować dlatego też opuściła szpital. 
Jeszcze tego samego dnia Paulina będą w firmie rozmawiała ze swoim bratem. Jednak była tak nierozważna, że o swoim chytrym planie opowiadała w socjalnym. 
- Na pewno nic nie pamięta po tym wypadku. Więc będę mogła mu wmówić, że jesteśmy po zaręczynach i planujemy ślub. Helenka z całą pewnością mi pomoże. 
- A co jeśli to się wyda? Albo co gorsze on nie utracił pamięci? - mówił Febo. 
Całą tę rozmowę słyszał nie kto inny jak Sebastian Olszański. Nie zastanawiając się włączył nagrywanie. 
- No nieźle panno Febo - pomyślał. 

- A to podła suka - skomentował junior, kiedy tylko usłyszał puszczone nagranie, po czym rzekł - była u mnie policja, bo podejrzewają, że nie był to nieszczęśliwy wypadek. 
- To znaczy, że co? - zaciekawił się przyjaciel. 
- Podejrzewają, że ktoś celowo uszkodził przewody - pospieszył Marek. 
- No, ale chyba nie podejrzewasz Pauliny, ona jest za głupia na takie rzeczy - oznajmił kadrowy. 
- Jednak zawsze mogła komuś to zlecić. Posłuchaj mnie Seba. Wczoraj wynająłem skrytkę pocztową w tej koło firmy. W związku z tym mam do ciebie prośbę, idź tam i wyciągnij jej zawartość, po czym zanieś na policję również możesz przekazać to nagranie. Najlepiej do tego policjanta - wyciągnął ze szpitalnej szafki niewielki kartonik z danymi kontaktowymi funkcjonariusza. A w następnej kolejności podał przyjacielowi kod do skrytki pocztowej. 
- W porządku, zrobię o co prosisz. 
Nie tracili czasu na pogaduszki, a i w pewnym momencie wparowała jak do siebie Paulina. Chciała się przywitać z młodym prezesem namiętnym pocałunkiem, ale ten odsunął się. 
- Paulino my nie jesteśmy już razem, więc daruj sobie takie powitania - ta zrobiła niby to szczęśliwą minę lecz on nie dał się oszukać. 
- Widzisz moja droga wstrząśnienie mózgu nie równa się z utratą pamięci. 
- Ale czy ja coś takiego sugerowałam? - udała zaskoczoną, że mężczyzna potrafił ją przejrzeć. 
- Ależ skąd, po prostu tak mówię na przyszłość. 

Siedziała we własnym pokoju kiedy przypomniała sobie o tym co dostała od swojego szefa. Uruchomiła komputer i już miała wpiąć pendrive, gdy usłyszała dźwięk przychodzącego połączenia. Nie znała tego numeru. 
- Kto to może dzwonić o tej porze - zastanawiała się. Jednak ciekawość zwyciężyła i podniosła słuchawkę od telefonu stacjonarnego.
- Cieplak słucham. 
- Ula, to ja Marek, dzwonię ze szpitala. 
- Cieszę się, że dzwonisz - rzekła i natychmiast zapytała - wszystko w porządku? Jak ty się czujesz? 
- Spokojnie, wszystko jest w porządku. Ale ja dzwonię aby zapytać czy widziałaś zawartość pendrive? 
- Jeszcze nie. Właśnie miałam zamiar to zrobić - odparła. 
- Więc skoro jeszcze nie widziałaś to może ja wyjaśnię pokrótce o co chodzi z tym pendrive. Jakiś czas temu wynająłem detektywa, który miał śledzić Paulinę i dokumentować wszystko co z nią związane. Ale okazało się, że sprawa poniekąd dotyczy też ciebie. Dlatego jechałem do ciebie dzisiaj z samego rana aby pokazać ci co detektyw odkrył. Wczoraj nie mogłem się dodzwonić do ciebie - wyjaśnił. 
- Bo mój telefon zgubiłam albo ktoś mi wczoraj ukradł - odparła. 
- Ula mam do ciebie jeszcze jedną prośbę. Proszę cię uważaj na siebie. 
- W porządku, obiecuję uważać - odpowiedziała. 
Wymienili jeszcze kilka niezobowiązujących zdań i rozłączyli się. 
Ta wróciła do swojego pokoiku i zaczęła oglądać zdjęcie za zdjęciem. Była w szoku co ujrzała. Ale kiedy otworzyła folder z napisem "ROZMOWA" jej niedowierzanie sięgnęło zenitu. Nawet przez sekundę się nie zastanawiała co ma z tym zrobić. 
- Jutro jeszcze przed pracą pojadę na komendę i pokaże to wszystko - nie miała pojęcia, że te same dowody właśnie przeglądają na komisariacie. 
Jednak oprócz niedowierzania poczuła niepokój. Gdzieś w głębi serca obawiała się o bezpieczeństwo nie tylko swoje, ale i swojej rodziny. 
CDN... 

niedziela, 19 stycznia 2025

MIAŁ BYĆ ŚLUB część X

 Życie toczyło się swoim rytmem, każdy w firmie pochłonięty swoimi sprawami. Czasem ktoś z kimś umówił się na jakiś wypad po pracy. Również Ula z Markiem kilka razy wyszli gdzieś na lunch. Czasem Marek podwiózł ją do domu. I z coraz częściej łapał się na tym, że tęskni za swoją asystentką. Aż w końcu dotarło do niego co to wszystko oznacza. 
- No, ale jak ja mam jej to powiedzieć? - rozmyślał jednego razu leżąc na kanapie. 
W między czasie zdążył definitywnie rozstać się z panną Febo i kazał jej opuścić dom. 
- Masz czas do końca miesiąca aby się wyprowadzić - rzekł na koniec. 
- Ty chyba oszalałeś. Czy ty myślisz, że mnie można od tak zostawić? - mówiła przez zaciśnięte zęby.
- Dokładnie tak uważam. I nie, nie oszalałem. Po prostu mam dość tego niby narzeczeństwa. 
- Skoro tak, to podpiszę tę intercyzę - tym oświadczeniem wprawiła go Marka w osłupienie, jednak ten najwyraźniej podjął już decyzję. 
- Powiedziałem ci Paula, że z nami koniec. Miałaś czas aby podjąć decyzję. Czy myślałaś, że ja będę czekał w nieskończoność? To rozczaruję cię, ale nie. Tak jak powiedziałem masz czas do końca miesiąca, aby wynieść się z mojego domu. 
- Przecież to raptem trzy dni - rzekła spoglądając na stojący kalendarz. 
- No i tyle masz czasu - odparł i wyszedł z salonu. 
Po wyprowadzce Pauliny umówił się z pracownikiem biura nieruchomości. Chciał sprzedać ten dom. Dom został sfotografowany i wyceniony. 
- Najdalej w dniu jutrzejszym na naszej stronie internetowej ukaże się ogłoszenie o sprzedaży domu - usłyszał. 
- Bardzo dziękuję. Nie ukrywam, że spieszy mi się ze sprzedażą. Dlatego też cena jest niewygórowana - odparł młody Dobrzański. 
Jeszcze tego samego dnia zaczął przeglądać ogłoszenia z ofertami mieszkań na sprzedaż. 
Któregoś dnia podczas wspólnego lunchu z Ulą zwierzył jej się ze swoich planów. 
- Nie szkoda ci takiego domu? 
- Nie Ula. Jak dla mnie samego był za duży. Ale i mnóstwo mam wspomnień z tym domem, nie koniecznie dobrych - odparł. 
- Marek a mogę zadać ci bardziej osobiste pytanie? Oczywiście nie musisz odpowiadać - mówiła. 
- Pewnie, pytaj - odpowiedział. Już od dawna rozmawiali ze sobą o wszystkim szczerze. Dodatkowo kiedy zrozumiał co czuje do Cieplak chciał być wobec niej uczciwy. Ta uczciwość poniekąd była dla niego czymś nowym. Nie żeby był nie uczciwym człowiekiem, ale mając w pamięci swoje zachowanie wobec Pauliny, to faktycznie był zupełnie kim innym. Wielokrotnie okłamywał swoją dziewczynę. I nie wiedzieć czemu nie miał z tego powodu wyrzutów sumienia. Za to w stosunku do Uli zawsze był szczery, nie kręcił, nie motał. Chwilami miał wrażenie, że nawet gdyby chciał skłamać to wystarczyło jej spojrzenie aby mówił jak na spowiedzi. 
- Nie żałujesz tego rozstania z Pauliną? W końcu jakby nie patrzeć byliście ze sobą dość długo - Marek przez moment zastanawiał się nad tym co powiedzieć. Nawet przeszło mu przez myśl aby wyznać jej co czuje do niej samej. Jednak odrzucił te myśli.
- Żałuję jedynie Ula, że byłem z nią a tyle czasu. Dopiero po rozstaniu z nią poczułem, że żyję. Od dawna dusiłem się w tym związku. Ona nie wiedzieć czemu uważa się za tą najlepszą. Że świat jest jej coś winien. Dla niej byłem tylko dodatkiem, a w pewnym czasie również źródłem finansowania. Któregoś dnia dowiedziałem się o tym, że ona swoją część udziałów przepisała na Aleksa. 
- Nie wiedziałam, że to tak wyglądało. Przykro mi - rzekła. 
- To nie twoja wina Ula. A wiesz jaka była jej reakcja na widomość o intercyzie? - widząc pytające spojrzenie wyjaśnił - powiedziałem, że żadnego ślubu nie będzie jeśli nie podpiszemy intercyzy. Ta wpadła we wściekłość. I przez kolejne dni cały czas wraz z matką naciskały na mnie abym zrezygnował z tego pomysłu. 
- Nie rozumiem. Jeśli się kogoś kocha to takie dokumenty są z jednej strony nie potrzebne. Z drugiej nie widzę powodu aby robić jakieś problemy z podpisaniem - mówiła. 
Od tej rozmowy minęło kilka dni, a oni pochłonięci swoimi sprawami nie zauważyli, że coś się rodzi między nimi. Że coraz bardziej chcą być razem ze sobą. A raczej nie umieli tego wyznać sobie nawzajem. Ta cała sytuacja stawała się być męcząca dla nich obojga.
Wciąż działał monitoring w sekretariacie i jego gabinecie. Co pozwalało na zbieranie dokumentów przeciwko Aleksowi. A detektyw śledził Paulinę. 

Pewnego dnia Marek odebrał dziwny telefon. Siedział w swoim gabinecie i sprawdzał przyniesiony przez Violę raport, gdy usłyszał dźwięk przychodzącego połączenia. Ula tego dnia miała wolne ze względu na wizytę u lekarza wraz z ojcem. 
- Prywatny? - pomyślał i nacisnął zieloną ikonę słuchawki. 
- Marek Dobrzański słucham. 
- Uważaj na Febo - usłyszał kobiecy głos i natychmiast połączenie zostało zakończone. 
Natychmiast przełączył na laptopie na podgląd z nagrań. Jednak nic takiego się nie działo co mogłoby wzbudzić jego niepokój. Zastanawiał się, o którego z Febo może chodzić. Postanowił skontaktować z detektywem, faktem było iż nie rozmawiali ze sobą od kilku dni. 
- Poza tymi ostatnimi dowodami jakie panu przekazałem nic takiego się nie dzieje - mówił detektyw. 
To wszystko było na tyle dziwne, że postanowił podzielić się z Ulą tym co odkrył wynajęty detektyw. Dotychczas nie mówił jej o tym. Ale tym razem, gdzieś w podświadomości czuł, że również Ula może być w niebezpieczeństwie. 
Wszystko zgrał na pendrive. Wszystkie nagrania oraz zdjęcia jakie miał od detektywa. Wieczorem próbował kilka razy dodzwonić do Uli, ale ta nie odbierała. Za każdym razem odzywała się poczta głosowa. Nie rozumiał dlaczego tak się działo. Było już dość późno kiedy położył się spać a i tak nie mógł zasnąć. Przewracał się z boku na bok, zadręczając się myślami co się stało, że ona nie odbiera. Obawiał się. Po nieprzespanej nocy wziął orzeźwiający prysznic, upewniwszy się co do tego, że zdąży dojechać do Rysiowa przed jej wyjściem z domu. 

- Cześć Maciuś - przywitała się z przyjacielem.
- Co ty Ula taka niespokojna? 
- Niespokojna to mało powiedziane. Jak wracałam od lekarza wczoraj z tatą, gdzieś zgubiłam telefon albo mi ukradli. Mam do ciebie w związku z tym sprawę. Czy mógłbyś zawieź mnie do Warszawy? Muszę jechać do salonu i zgłosić utratę telefonu i zablokować numer. 
- Nie ma problemu. Za jakiś kwadrans będę gotowy. 
- Dziękuję ci - odparła i uściskała Szymczyka. 
- Kurde powinnam zadzwonić do Marka aby powiadomić go o swoim spóźnieniu - kiedy skończyła mówić przed jej oczami pojawiła się wyciągnięta ręka Maćka a niej telefon. 
- Masz dzwoń. Zanim dojedziemy zdążysz dać mu znać. 
Wybrała numer, potem kolejny jeszcze raz jednak nikt nie odbierał. 
- No trudno, może nie ma jak odebrać. Zadzwonię w takim razie do Violi - tu miała więcej szczęścia, bo koleżanka odebrała. 
- Viola przekaż proszę Markowi, że się trochę spóźnię, bo muszę coś załatwić. Wszystko mu wyjaśnię jak już będę w firmie - Kubasińska obiecała przekazać wiadomość i rozłączyły się. 
Nagle stanęli w jakimś korku. 
- Kurde blaszka, jak człowiek się spieszy to zawsze coś idzie nie tak - narzekała Cieplak. 
- Nie marudź Ula. Na pewno zaraz wszystko ruszy - mówił spokojnym głosem Maciej. 
- Tak łatwo ci powiedzieć. Bo to nie ty utraciłeś telefon - odparła lecz szybko uznała, że przesadziła i rzekła - przepraszam cię Maciuś, ale po prostu nie lubię takich sytuacji. 
- Spokojnie nic się stało. Dobrze rozumiem co możesz czuć. Sam też bym się denerwował. 
W pewnym momencie usłyszeli zbliżającą się na sygnałach karetkę. 
- Chyba to coś poważniejszego? I nie tak prędko stąd ruszymy - stwierdził Szymczyk. 
- Na to wygląda. No trudno nic z tym nie zrobimy - odparła zrezygnowana Cieplak.
CDN...

niedziela, 12 stycznia 2025

MIAŁ BYĆ ŚLUB część IX

 Marek zbierał dowody na niekorzystne działanie obojga Febo wobec firmy. A szczególnie przeciwko Aleksowi. Jednak z czasem doszły dowody na Paulinę. Chociaż na nią miały posłużyć w innej sprawie. Jednocześnie przygotowując się do kolejnego pokazu. Coraz częściej łapał się na tym, że jego myśli krążą wokół nie jego narzeczonej, ale zupełnie innej kobiety. Mianowicie chodziło o jego asystentkę. Nawet kiedy był razem z Pauliną gdzieś, to zastanawiał się co robi jego asystentka. Innym razem czuł coś w rodzaju zazdrości, gdy zauważył Ulę w towarzystwie jakiegoś obcego faceta. 
- Kim jest ten koleś? - zastanawiał się. 
I kiedy kolejny raz spotkał tego typa u niej w domu postanowił dowiedzieć się kim on jest. Odwoził ją tego dnia, często się tak zdarzało w ostatnim czasie. Sam sobie się dziwił, że tak reagował na widok innych u jej boku. Jedynie Maciek nie wywoływał w nim takich uczuć. Doskonale wiedział, że są dwójką najlepszych przyjaciół. 
- Poznaj proszę Bartka Dobrowskiego - przedstawiła ich sobie nawzajem - a to jest Marek Dobrzański. 
Panowie podali sobie dłoń na przywitanie. Lecz ten pierwszy zauważył ten zmieniony wyraz twarzy u tego drugiego. 
- Oj ktoś tu jest zazdrosny o Ulkę - pomyślał. 
- Ula nie będę wam przeszkadzał, daj mi tylko to co masz i ja uciekam - odezwał się Dobrzański. Ula zdawała się nie zrozumieć sensu słów rzekła. 
- To chodź do mojego pokoju tam mam wszystko - i kiedy zostali sami postanowił zapytać. 
- To twój nowy chłopak? - odwróciła się do swojego szefa i z wymalowanym zdziwieniem na twarzy rzekła.
- Bartek? Nie, nie jest moim chłopakiem, a jedynie sąsiadem - młody Dobrzański odetchnął. 
Ula zapraszała go na kawę, ale tłumaczył, że musi jeszcze jechać do rodziców. 
- Dziękuję ci Ula, ale tym razem muszę z przykrością odmówić. Umówiony jestem z rodzicami, obiecałem iż przyjadę nie później jak po siedemnastej - rzekł i spojrzał na stojący na wezgłowiu jej łóżka zegarek - będę się zbierał. Do jutra - pożegnał się ze wszystkimi. 
- Oj Dobrzański co się z tobą chłopie dzieje? - rozmyślał w czasie jazdy - jesteś coraz bardziej zazdrosny o swoją asystentkę - nie potrafił tego sobie wytłumaczyć. 

Kilka dni później siedział w swoim gabinecie i nie mógł zrozumieć postępowania własnej matki. Co i rusz w jego głowie krążyły słowa Heleny po tym jak powiedział co sądzi o zachowaniu swojej narzeczonej oraz co zamierza zrobić. 
- Jak w ogóle możesz tak oczerniać Paulinkę, nie wierzę w to co mówisz - niemalże krzyczała pani Dobrzańska. 
- Mamo wiem co mówię, ona jest podłą, dwulicową kobietą. Knuje za moimi plecami, wiecznie oczernia mnie w oczach innych. Ostatnio powiedziałem, że albo podpisze intercyzę albo nici ze ślubu. Lecz ostatnie jej wyczyny skłoniły mnie do podjęcia zupełnie innych działań. 
- Coś ty znowu wymyślił? 
- Otóż zamierzam się z nią rozstać i to jeszcze dzisiaj. 
- Ale jak to rozstać się? - odezwał się dotychczas milczący Krzysztof. 
- Po prostu wiem, że jej nie kocham i nie chcę tego ciągnąć przez resztę swojego życia. 
- Jeśli tak postąpisz to zapomnij, że miałeś matkę - był w szoku, jak można tak powiedzieć do własnego dziecka. Nie odezwał się więcej a jedynie pożegnał i opuścił rodzinny dom. 

- Marek? - usłyszał czyjś głos, podniósł głowę znad laptopa i ujrzał w drzwiach twarz swojej sekretarki Violetty. 
- Tak? - rzekł na wpół przytomnie. 
- Wszystko w porządku? Miałeś mi dać te umowy do przepisania - nie odpowiedział na jej pytanie, nie uważał aby była odpowiednią osobą co do zwierzeń. Wysunął jedną z szuflad i po chwili podał Kubasińskiej kilka kartek. 
- Proszę Viola, przepisz je zgodnie z naniesionymi poprawami - kobieta odebrała je od prezesa i zniknęła w sekretariacie. 
- Ty Ulka, nie wiesz może co się dzieje z Markiem? Od paru dni chodzi jakiś taki nieobecny, jakby coś go gryzło - postanowiła wziąć na spytki Cieplak. W końcu byli bliżej ze sobą, w końcu była jego asystentką. 
- Nie wiem Viola. I szczerze mówiąc nie pytałam, bo to nie są moje sprawy - Kubasińska wzruszyła tylko ramionami po czym wzięła się za zleconą pracę. 
Przez następne dni niby nic się takiego nie działo, oprócz tego, że w firmie gruchnęła jak piorun z jasnego nieba wieść o rozstaniu Marka z Pauliną.
Tym swoim postępowaniem zraził do siebie kolejną osobę.
- Marco jak mogłeś dopuścić aby Bella cię zostawiła. I to na krótko po zaręczynach i tak samo krótko przed ślubem - mówił tonem histerii Pshemko. 
- Pshemko to nie ona mnie zostawiła a ja ją. Jedyną prawdą jest, że zerwałem z nią, bo miałem ku temu powody, mnóstwo powodów. A najważniejszym było, że okazało się jaka ona jest. No i oczywiście nie kocham jej i nigdy nie kochałem. W dodatku zakochałem się - mówił. 
- Cóż to za podła osoba, sprawiła, że rozstałeś się z Paulinką. 
- Nie ważne kto to jest. Ale bądź pewny, że to nie jej wina - odparł i dodał - a i nie widzę powodu abym miał ci się tłumaczyć z mojego prywatnego życia - tymi słowami jedynie jeszcze bardziej rozzłościł mistrza. 

- Krzysiu powiedz mi co ten twój syn wyczynia? - dociekał Pshemko kilka godzin później podczas spotkania z seniorem Dobrzańskim.
- Ale o czym ty mówisz? Czyżby Marek zamówił złe materiały? Albo jeszcze coś innego? - dociekał Krzysztof. 
- No jak to, to ty nie wiesz o rozstaniu Marka z Paulinką? 
- A to o to chodzi. Wiem i co w związku z tym? 
- I ty mówisz to tak spokojnie? 
- Pshemko oni są dorosłymi ludźmi i mogą robić co chcą ze swoim życiem. 
- No, ale firma...- nie dokończył, bo Krzysztof mu przerwał. 
- Firma na pewno na tym nie ucierpi. Marek nadal będzie prezesem a Paulina ambasadorem firmy i dobierać dodatki do twoich kreacji - mistrz jednak nie umiał a może i nie chciał tego zrozumieć. 
Paulina rozpuściła plotkę o rozstaniu z Markiem a to było tylko niezłą wiadomością dla co poniektórych w firmie. Lecz był też ktoś, komu to rozstanie z jednej strony było bardzo mocno nie na rękę, ale z drugiej cieszył się z takiego obrotu sprawy. Jednak co by nie powiedzieć to jej bracie Aleksie, to potrafił nieźle grać. 
- Dobrze zrobiłaś zostawiając tego dupka - mówił do Pauliny, gdy ta wciąż twierdziła kto od kogo odszedł. 
- Po prostu nie mam już siły. On wiecznie wraca pijany z tych swoich wyjść do klubów - mówiła. A z jej wypowiedzi można by wywnioskować tylko jedno, iż Marek jest już wręcz uzależniony od alkoholu oraz jest jakimś seksoholikiem. 
- Spokojnie sorella, on jeszcze za wszystko zapłaci - mówił nie wiedząc, że ta również coś knuje - a może pójdziemy na jakiś lunch? 
- Dziękuję braciszku, ale dzisiaj nie mogę - rzekła i pospieszyła z wyjaśnieniem - mam umówione spotkanie w salonie kosmetycznym.  
Pół godziny później siedziała w dość mało przyjemnej knajpie i rozmawiała z dwoma facetami. Byli tak zajęci rozmową, że nie zwracali uwagi na innych. 
- Panowie, ale to musi wyglądać na wypadek. 
- Spokojnie, mój przyjaciel wie co robi - usłyszała  od jednego z mężczyzn. Najwyraźniej te zapewnienia wystarczyły, bo panna Febo wyjęła z torebki białą kopertę i wręczyła temu drugiemu. Facet rozchylił kopertę i uśmiechnął się pod nosem. 
- Reszta po wszystkim - rzekła. 
A to wszystko ktoś skrzętnie dokumentował robiąc zdjęcia i nagrywając całą rozmowę. 
CDN...

niedziela, 5 stycznia 2025

MIAŁ BYĆ ŚLUB część VIII

 Wróciła do pracy po nieco kolejnych trzech tygodniach siedzenia w domu. 
- Cześć Viola - przywitała się z sekretarką Marka. 
- Ula jak dobrze cię widzieć - odparła Kubasińska - nawet nie wiesz ile tu się działo. 
- Coś tam wiem - rzekła w odpowiedzi, ale widząc jej zdziwioną minę wyjaśniła - rozmawiałam z Elą przed firmą. 
- A no tak. 
Kilka minut później do sekretariatu wszedł Marek witając się z dziewczynami i po odebraniu poczty zamknął się w swoim gabinecie. 
- Ula, Viola - zawołał je kilka minut później. Obie bez słowa niemalże natychmiast zjawiły się w gabinecie. 
- Wołałeś nas? - odezwała się Kubasińska. 
- Tak, bo muszę was obie prosić abyście zmieniły hasła w swoich komputerach. 
- Zmieniły, hasła? Ale po co? - dociekała Cieplak. 
- Bo doszły mnie słuchy, że ktoś próbował się włamać do obu komputerów. A ja poproszę może, któregoś z informatyków o jakieś dodatkowe zabezpieczenie - wyjaśnił. Nie do końca było prawdą, że ktoś mu powiedział. 
- W porządku zaraz to zrobimy - oparła Violetta i po chwili dodała - a może to ten sam typ co tu był poprzednio. 
- Możliwe, że tak - odparł i kiedy dziewczyny miały już wychodzić zwrócił się do swojej asystentki - Ula zostań jeszcze, mam ci jeszcze coś do powiedzenia - ta skinęła głową i ponownie zajęła miejsce na kanapie. 
- To o czym jeszcze chciałeś pogadać? 
- Nie chciałem mówić przy Violi, ale to Turek próbował się włamać. Mówiłem ci, że jest zamontowany monitoring i właśnie po przyjściu sprawdziłem co się działo - wyjaśnił.
- A to podła szuja z tego Turka. Dlaczego nie powiedziałeś o tym Violi? Że są  kamery - Marek pospieszył jej z wyjaśnieniem. 

W tym czasie kiedy Ula była na zwolnieniu Marek był u niej kilka razy i dużo rozmawiali. Wyglądało to tak jakby się do siebie zbliżyli, oczywiście w sposób przyjacielski. Chociaż to przeważnie on mówił opowiadając o swoim życiu. Jednego razu nawet popłynęła opowieść o początkach firmy oraz jego związku z panną Febo. 
- Widzisz Ula, często nam obojgu wpajano, że jesteśmy sobie pisani. I nawet do pewnego czasu nawet sam wierzyłem, że tak właśnie jest. Jednak z czasem zacząłem zauważać rysy na tym niby jakże idealnym układzie. Bo tak właśnie zacząłem w pewnym momencie traktować to co jest. Kompletny brak jakichkolwiek uczuć, ale za to wieczne pretensje i to dosłownie o wszystko. 
- Ale może tylko tobie tak się wydaje, że to układ. Myślę, że Paulina cię kocha, ale nie umie okazać swoich uczuć. Poniekąd  może to być spowodowane brakiem matki i ojca. 
- Nic z tych rzeczy Ula. Jak wiesz zaręczyny się odbyły, ale w związku z wydarzeniami postawiłem pewne warunki, na które ona nie zamierza przystać. 
- Jak to postawiłeś warunki? Przecież Paulina zerwała z tobą kilka dni po oświadczynach? - Marek zrobił wielkie oczy. 
- Nic z tych rzeczy - pospieszył z wyjaśnieniem - nikt z nikim nie zerwał. A jedynie zapewniłem sobie trochę czasu. Widzisz ona wraz z moją matką zaczęły już planować ślub następnego dnia. Ja się na to nie zgodziłem. Dodatkowo Paula zaczęła sobie brać do serca, że to co mam jest również jej własnością, ze mną na czele. W tedy postanowiłem postawić jeden warunek otóż, ślub się odbędzie jeśli ona podpisze intercyzę. 
- I co na to Paulina? 
- Nie zamierza niczego podpisywać i od tego czasu prawie nie rozmawiamy ze sobą. Ja przez kilka dni mieszkałem nawet u Seby. Lecz wróciłem do siebie, jednak nie śpimy razem. Każde zajmuje oddzielny pokój. 
- No to nie fajnie. I co teraz zamierzasz? Ona zapewne nie odpuści.
- Ja też nie odpuszczę. Powiedziałem albo podpisujemy albo nici ze ślubu. 
- A co na to Aleks i twoi rodzice? 
- Aleks i mama są po jej stronie, natomiast tato jest po mojej - odpowiedział, a po chwili dodał - widzisz Ula mam przypuszczenia, że ta dwójka miała pewien plan. 
- Plan? Jaki znowu plan? 
- No tak plan, który miał na celu mnie oskubać z pieniędzy. 
- Chyba teraz przesadzasz. Skoro jesteście współwłaścicielami to macie takie samie dochody a przynajmniej wpływy z zysków. 
- No niby tak - odparł. 
Tego też wieczoru Ula inaczej postrzegała Marka i coraz bardziej mu współczuła. Za to nie umiała zrozumieć postępowania Pauliny. A kiedy opowiedział o zachowaniu Aleksa była w kompletnym szoku. Wtedy też dowiedziała się o monitoringu i powodzie jego zamontowania. 

Jedno z takich spotkanie zostało przerwane kiedy w Rysiowie pojawił się Piotr. 
- Ula chciałem porozmawiać - mówił Sosnowski stojąc przed drzwiami. 
- My nie mamy już o czym rozmawiać - odpowiedziała i chciała zamknąć drzwi. Lecz ten jej nie pozwolił. 
 - Mamy i ty o tym wiesz. 
- Piotr ja nie mam ci nic do powiedzenia. 
- Tak? A jemu masz? - mówił podniesionym głosem i wskazując na zaparkowane auto Dobrzańskiego. 
- To już nie twój interes. Żegnam - jednak ten nie zamierzał najwyraźniej odpuścić. 
- A ty człowieku nie rozumiesz słowa "nie?" - nagle usłyszała za swoimi plecami. 
- Ty się dupku nie wtrącaj - wysyczał przez zęby Piotr. 
- Ula chyba wyraźnie powiedziała, że nie chce z tobą rozmawiać. Więc żegnam pana - mówił dobitnie Marek i nie czekając na odpowiedź zamknął drzwi. 
Widać było, że Ula jest przestraszona tym jego najściem. Ale i chyba to było ostatecznym powodem aby wnieść pozew przeciwko doktorkowi. Dotychczas jeszcze miała wątpliwości czy dobrze robi. I nie chodziło tu o samego Piotra, lecz o chodzenie po sądach. 
- Na kiedy masz umówionego adwokata? 
- Na środę. 
- W porządku to pójdę tam razem z tobą - była mu wdzięczna, ale nie chciała go też obarczać swoimi sprawami. 
- To nie będzie konieczne. Masz mnóstwo swoich spraw i problemów - próbowała protestować. 
- Nic nie stoi na przeszkodzie abym tam poszedł z tobą. W końcu jesteśmy przyjaciółmi - rzekł. Ale jakoś dziwnie się poczuł na dźwięk słowa przyjaciel. 
- W porządku, widzę, że nie odpuścisz. 
Tego też wieczoru Ula poczuła, że również powinna opowiedzieć o sobie Markowi. 
- Marek? - zaczęła kiedy to odprowadzała go do auta. 
- Tak? 
- Myślę, że jestem ci coś winna - młody prezes spojrzał na nią nie rozumiejąc - ty mi opowiedziałeś o sobie wszystko, to jakim byłeś człowiekiem, o rodzicach i firmie oraz o związku z Febo. Dlatego też myślę, że ja powinnam ci opowiedzieć o sobie. 
- Ula niczego takiego nie oczekuję od ciebie - rzekł, jednak widząc minę Cieplak dodał - w porządku Ula porozmawiamy o tym, ale już nie dzisiaj. Może w któryś dzień po pracy wybierzemy się na jakiś spacer i wówczas - ta zgodziła się. 

Kilka dni później Ula wróciła do pracy. 
- Ula a tak wszystko w porządku? Nie nachodził cię więcej ten dupek? - zmienił temat kiedy wyjaśnił co było na nagraniu. 
- Od tego ostatniego razu nie pojawił się w Rysiowie. Jednak przysłał mi kilka widomości po tym jak nie odebrałem telefonu od niego. 
- Powinnaś zablokować jego numer. 
- To nic nie da Marek. On zna numer telefonu domowego. 
- Myślę, że powinnaś... - chciał coś powiedzieć kiedy to usłyszeli gwałtowne otwarcie drzwi. 
Zwrócili swój wzrok w kierunku dochodzącego dźwięku. 
- Czy ty możesz nauczyć się pukać? - zwrócił się do Pauliny, bo to ona wtargnęła do środka tak jakby wchodziła do siebie, albo próbowała przyłapać swojego jeszcze narzeczonego na zdradzie. 
- Marek ja mówiłam, że jesteś zajęty - usłyszeli tłumaczenie Violetty. 
- Spokojnie Viola, nie mam do ciebie żalu - zwrócił się do sekretarki. W tym czasie Ula postanowiła wyjść nie zauważona. 
- Możesz mi powiedzieć czego chcesz? Co jest tak pilne, że przerywasz mi rozmowę? 
- A to ja już nie mogę przyjść i porozmawiać z własnym narzeczonym? - udawała, że nie rozumie tego oburzenia z jego strony. 
- Masz na to czas kiedy jesteśmy w domu - odparł i dodał - prywatne sprawy załatwia się w domu a nie w pracy. 
- W porządku skoro tak, to porozmawiamy w domu - rzuciła i z zadartym do góry nosem opuściła pomieszczenie. 
- Ciekawe czego może chcieć? Zapewne to znowu jakieś jej podchody w sprawie intercyzy - rozmyślał - no nic dowiem się jak wrócę do domu, a teraz pora zabrać się za pracę. 
W pierwszej kolejności wyjął z szuflady ukrytego pendrive i zgrał to co było nagrane. Tych filmików było już kilka. 

Kiedy wychodził z firmy miało miejsce coś dziwnego. Otóż Paulina czekając na niego prowadziła rozmowę z dobrze mu znanym człowiekiem. 
- Czego chciał ten koleś? - zapytał udając, że nie wie kto to był. 
- A pytał o drogę - odparła. Marek więcej nie drążył tematu. Domyślał się o co chodziło a raczej o kogo. 
Zdążył jeszcze ukradkiem zrobić tej dwójce zdjęcia. 
CDN...