Stali już jakiś czas w tym korku, i tylko co jakiś czas przesuwali się o kilka centymetrów. Ula była coraz bardziej zła na całą zaistniałą sytuację.
- Maciek stój - nagle wyrwało się z jej gardła. Mężczyzna nie zrozumiał o co chodzi. Przecież jeszcze kilka minut temu narzekała na całą zaistniałą sytuację, a teraz karze mu się zatrzymać - to jest auto Marka - dodała.
- W porządku, tylko muszę znaleźć jakieś miejsce do zaparkowania - Cieplak niewiele myśląc odpięła pas bezpieczeństwa i nie zważając na cokolwiek wysiadła.
- Marek, Marek - zaczęła wołać. Nagle została zatrzymana przez jakiegoś człowieka w mundurze.
- Tam nie wolno - usłyszała.
- Proszę pana, ale ja znam tego rannego. To mój szef - zaczęła się tłumaczyć, jednak widząc nie przejednaną miną policjanta postanowiła skłamać - to jest mój narzeczony - to niewielkie kłamstwo pomogło. Podbiegła do noszy, na które układano poszkodowanego.
- Marek - rzekła. Ten na szczęście był przytomny, odwrócił głowę w stronę dobiegającego głosu.
- Ula - wydobyło się z jego ust, a po chwili dodał - pendrive - i wyciągnął z kieszeni spodni niewielkich rozmiarów urządzenie. Ta nie bardzo wiedziała o co chodzi, ale wzięła urządzenie, schowała do torebki.
- Proszę panią musimy jechać z rannym do szpitala - usłyszała czyjś głos. Odsunęła się na bok. W momencie kiedy wkładano Marka do karetki usłyszała dwa słowa, ale uznała iż chyba się przesłyszała.
- Kocham cię - zapewne coś mi się przesłyszało albo on jest pod wpływem jakiegoś wstrząsu. Nie dopuszczała do siebie aby ten wyznał jej miłość. Chociaż od jakiegoś czasu marzyła aby usłyszeć coś takiego właśnie od niego. Ona sama już jakiś czas temu zrozumiała, że zakochała się w tym niesamowicie przystojnym mężczyźnie. Nie zdawała sobie sprawy, że i on jest w niej zakochany.
- I co Ula? - dobiegł do niej głos przyjaciela.
- Zabrali go do szpitala, jest przytomny - mówiła, ale wydawała się być jakaś nieobecna, zamyślona.
- To co teraz? Gdzie jedziemy najpierw? - dopytywał Szymczyk.
- Najpierw do salonu w sprawie telefonu, a potem do szpitala na Bonifratrów - odpowiedziała.
Już mieli skierować swoje kroki w stronę auta, gdy zatrzymał ją policjant.
- Proszę panią, mamy podejrzenia, że ktoś uszkodził przewód hamulcowy w samochodzie pani narzeczonego.
- Uszkodził? Celowo? - wydukała.
- Takie mamy wstępne przypuszczenia. Teraz zabierzemy auto do naszego laboratorium w celu sprawdzenia czy się mylimy czy też nie. W związku z tym prosiłbym aby nie opuszczała pani Warszawy.
- Ale ja mieszkam w Rysiowie - sprostowała, a jednocześnie podając mundurowemu swój dowód osobisty.
- W takiej sytuacji swojego miejsca zamieszkania - policjant spisał jej dane do notesu, poprosił również Maćka o wylegitymowanie się. Ten zrobił to bez żadnego problemu.
Jechali już kilka minut, a Cieplak nie odezwała się ani słowem.
- Ula co jest? Czemu nic nie mówisz? Przecież nic mu się nie stało, zapewne za kilka dni wyjdzie ze szpitala - dociekał mężczyzna.
- Zastanawiam się co było przyczyną wypadku. Doskonale wiem, że Marek jest ostrożnym kierowcą. I jeszcze te słowa policjanta - mówiła niespokojnym głosem.
- Ula nie zamartwiaj się na zapas - uspakajał ją przyjaciel.
- Pan Marek doznał niewielkiego wstrząśnienia mózgu oraz ma potłuczone dwa żebra i złamaną rękę w obojczyku - usłyszała jak lekarz mówił do seniorów Dobrzańskich. Jednak ci nie byli sami, wraz z nimi przybyła Paulina. Niby była przejęta tymi wieściami, ale w jej chorej głowie zrodził się niecny plan.
- Dzień dobry państwu - podeszła do nich i przywitała się ze wszystkimi.
- A ty co tu robisz? Chyba powinnaś być w pracy - wysyczała panna Febo.
- Ja chciałam tylko zapytać co z Markiem. Widziałam jak wyciągali go z tego rozbitego auta, bo to droga jaką jeżdżę do pracy.
- Z Markiem wszystko w porządku - odparł Krzysztof Dobrzański i chciał jeszcze coś dodać, ale ubiegła go niedoszła synowa.
- A teraz bądź tak dobra i zajmij się swoimi obowiązkami - Ula nie miała zamiaru dyskutować dlatego też opuściła szpital.
Jeszcze tego samego dnia Paulina będą w firmie rozmawiała ze swoim bratem. Jednak była tak nierozważna, że o swoim chytrym planie opowiadała w socjalnym.
- Na pewno nic nie pamięta po tym wypadku. Więc będę mogła mu wmówić, że jesteśmy po zaręczynach i planujemy ślub. Helenka z całą pewnością mi pomoże.
- A co jeśli to się wyda? Albo co gorsze on nie utracił pamięci? - mówił Febo.
Całą tę rozmowę słyszał nie kto inny jak Sebastian Olszański. Nie zastanawiając się włączył nagrywanie.
- No nieźle panno Febo - pomyślał.
- A to podła suka - skomentował junior, kiedy tylko usłyszał puszczone nagranie, po czym rzekł - była u mnie policja, bo podejrzewają, że nie był to nieszczęśliwy wypadek.
- To znaczy, że co? - zaciekawił się przyjaciel.
- Podejrzewają, że ktoś celowo uszkodził przewody - pospieszył Marek.
- No, ale chyba nie podejrzewasz Pauliny, ona jest za głupia na takie rzeczy - oznajmił kadrowy.
- Jednak zawsze mogła komuś to zlecić. Posłuchaj mnie Seba. Wczoraj wynająłem skrytkę pocztową w tej koło firmy. W związku z tym mam do ciebie prośbę, idź tam i wyciągnij jej zawartość, po czym zanieś na policję również możesz przekazać to nagranie. Najlepiej do tego policjanta - wyciągnął ze szpitalnej szafki niewielki kartonik z danymi kontaktowymi funkcjonariusza. A w następnej kolejności podał przyjacielowi kod do skrytki pocztowej.
- W porządku, zrobię o co prosisz.
Nie tracili czasu na pogaduszki, a i w pewnym momencie wparowała jak do siebie Paulina. Chciała się przywitać z młodym prezesem namiętnym pocałunkiem, ale ten odsunął się.
- Paulino my nie jesteśmy już razem, więc daruj sobie takie powitania - ta zrobiła niby to szczęśliwą minę lecz on nie dał się oszukać.
- Widzisz moja droga wstrząśnienie mózgu nie równa się z utratą pamięci.
- Ale czy ja coś takiego sugerowałam? - udała zaskoczoną, że mężczyzna potrafił ją przejrzeć.
- Ależ skąd, po prostu tak mówię na przyszłość.
Siedziała we własnym pokoju kiedy przypomniała sobie o tym co dostała od swojego szefa. Uruchomiła komputer i już miała wpiąć pendrive, gdy usłyszała dźwięk przychodzącego połączenia. Nie znała tego numeru.
- Kto to może dzwonić o tej porze - zastanawiała się. Jednak ciekawość zwyciężyła i podniosła słuchawkę od telefonu stacjonarnego.
- Cieplak słucham.
- Ula, to ja Marek, dzwonię ze szpitala.
- Cieszę się, że dzwonisz - rzekła i natychmiast zapytała - wszystko w porządku? Jak ty się czujesz?
- Spokojnie, wszystko jest w porządku. Ale ja dzwonię aby zapytać czy widziałaś zawartość pendrive?
- Jeszcze nie. Właśnie miałam zamiar to zrobić - odparła.
- Więc skoro jeszcze nie widziałaś to może ja wyjaśnię pokrótce o co chodzi z tym pendrive. Jakiś czas temu wynająłem detektywa, który miał śledzić Paulinę i dokumentować wszystko co z nią związane. Ale okazało się, że sprawa poniekąd dotyczy też ciebie. Dlatego jechałem do ciebie dzisiaj z samego rana aby pokazać ci co detektyw odkrył. Wczoraj nie mogłem się dodzwonić do ciebie - wyjaśnił.
- Bo mój telefon zgubiłam albo ktoś mi wczoraj ukradł - odparła.
- Ula mam do ciebie jeszcze jedną prośbę. Proszę cię uważaj na siebie.
- W porządku, obiecuję uważać - odpowiedziała.
Wymienili jeszcze kilka niezobowiązujących zdań i rozłączyli się.
Ta wróciła do swojego pokoiku i zaczęła oglądać zdjęcie za zdjęciem. Była w szoku co ujrzała. Ale kiedy otworzyła folder z napisem "ROZMOWA" jej niedowierzanie sięgnęło zenitu. Nawet przez sekundę się nie zastanawiała co ma z tym zrobić.
- Jutro jeszcze przed pracą pojadę na komendę i pokaże to wszystko - nie miała pojęcia, że te same dowody właśnie przeglądają na komisariacie.
Jednak oprócz niedowierzania poczuła niepokój. Gdzieś w głębi serca obawiała się o bezpieczeństwo nie tylko swoje, ale i swojej rodziny.
CDN...