Jeszcze dobrze nie zdążyła wysiąść z auta, a już jak spod ziemi wyrosła tuż obok matka Pawła.
- To przez ciebie - zaczęła krzyczeć do Ulki.
- Ale to nie ... - chciała się jakoś bronić młodsza kobieta.
- Gdybyś nie oskarżyła mojego Pawełka on nie trafił by do więzienia i dzisiaj by żył - Dobrzański początkowo przysłuchiwał się temu i w końcu doszedł do Uli i odezwał się za nią.
- Gdyby pani syn był prawym obywatelem to nie zostałby zamknięty w więzieniu. Przykro mi i składam pani kondolencje z powodu syna, ale Ula nie jest temu winna - skończył i objąwszy Cieplak ramieniem poprowadził do domu. Teraz dopiero zrozumiał jaką wiadomość przekazał jej mecenas. A teraz dodatkowo matka tego bandyty ją o to oskarża.
Usiadł w jej niewielkim pokoiku i czekał aż dziewczyna wróci do pokoju. Przez kilka minut siedzieli w milczeniu.
- Ula wszystko w porządku? - pytał widząc jak ta siedzi zamyślona i błądzi gdzieś myślami. Ta jednak nie zareagowała na jego słowa. Marek przysiadł bliżej i kolejny raz objął ją swoim silnym ramieniem, chcąc jej dać do zrozumienia, że on jest cały czas przy niej. A ona wtuliła się niego jak małe kocie. W myślach był zły na siebie, za tę sytuację przed domem. W pewnym momencie poczuł jak jego koszula robi się wilgotna. Delikatnie uchwycił jej twarz w swoje dłonie i uniósł tak aby ich spojrzenia mogły się spotkać.
- Kochanie proszę cię spójrz na mnie - poprosił lecz ta tak jakby nie reagowała więc ten zaczął mimo wszystko - nie możesz się obwiniać o jego śmierć. To nie ty go zabiłaś ...- nie mógł skończyć, bo dziewczyna mu przerwała.
- Gdybym nie zgłosiła tego napadu na policję, to... - mówiła przez łzy, ale tym razem to Marek jej przerwał.
- To więcej niż pewne, że zaatakowałby za jakiś czas inną kobietę - tę ich rozmowę przerwało pukanie, a po chwili ich oczom ukazała się Dąbrowska matka Bartka.
- Ula chciałam cię dziecko bardzo mocno przeprosić za zachowanie mojej siostry. Nie powinna tak na ciebie naskakiwać. Wiem, że Bartek rozmawiał z Pawłem, ale najwyraźniej niewiele to dało - starsza kobieta chciała coś jeszcze powiedzieć lecz widząc w jakim stanie jest Cieplakówna postanowiła się wycofać. Weszła do kuchni z zamiarem porozmawiania z Józefem.
- Panie Józefie moja siostra jest po prostu rozżalona po tym jak dostała wiadomość o śmierci syna. Miała go jednego, sama go wychowywała, bo męża straciła kilkanaście lat temu w wypadku samochodowym. Ja jej oczywiście nie bronię, bo nie powinna tak naskakiwać na Ulę.
- Proszę się nie tłumaczyć pani Dąbrowska, to nie pani jest temu winna - zaczął Cieplak i po chwili dodał - Ula musi sama sobie to poukładać w głowie. Dla niej to też jest szok.
Młodzi kiedy na powrót zostali sami mogli dokończyć rozmowę.
- A może więcej by już tego nie zrobił? Może to było jednorazowym wybrykiem - zastanawiała się Ula.
- O czym ty kochanie mówisz? Owszem o zmarłym źle się nie mówi, ale on był pozbawiony jakichkolwiek wyższych uczuć, był przestępcom - mówił Dobrzański - wiem, że ty jesteś w stanie wybaczyć każdemu nawet największym zbrodniarzom.
- To nie tak Marek. Po prostu ja go znałam niemal od małego.
- Ale on kiedy napadał na ciebie albo kiedy włamywał się do was to jakoś nie myślał, że znacie się od bardzo dawna - argumentował mężczyzna. Ula chciała coś jeszcze dodać, ale Marek jej nie pozwolił i postanowił zmienić chociaż na chwilę temat. Doskonale wiedział, że jak tylko ta zostanie sama na powrót zacznie rozmyślać i zastanawiać czy dobrze zrobiła.
Przesiedział jeszcze trochę i czas było wracać do siebie.
- Będę się zbierał. Jeśli chcesz to przyjadę jutro po ciebie i razem pojedziemy do pracy - zaproponował.
- To nie będzie konieczne - odparła. Marek jedynie skinął głową, pożegnał się pocałunkiem i wrócił do siebie. Wiedział, że nie ma sensu nalegać, bo ona i tak odmówi. Jednak nie zamierzał jej posłuchać, a następnego dnia zjawić się w Rysiowie zanim ta wyjdzie na autobus.
Z czasem wydawało się, że Ula powoli wraca do równowagi i zaczyna ponownie uśmiechać się. Co bardzo cieszyło samego Dobrzańskiego. Jednego razu nawet Ula powiedziała, że poznała przyczynę śmierci Pawła.
- Rozmawiałam z Bartkiem wczoraj, on mi powiedział, że jego kuzyna ktoś pobił w więzieniu i to było przyczyną zgonu.
- Ula, skarbie proszę cię przestań tym się zadręczać - prosił ją junior Dobrzański.
- Obiecuję, że już nie będę - odparła, czym ucieszyła swojego chłopaka.
- A co byś powiedziała na jakiś mały wypad za miasto? Wiesz tak na weekend. Oboje byśmy oderwali się od tego co tu mamy. Dodatkowo wreszcie bylibyśmy tylko we dwoje - mówił robiąc przy tym minę małego szczeniaczka, proszącego o smakołyk. Ula na widok tej miny roześmiała się - Ula nie śmiej się, mi naprawdę brakuje takich wspólnych chwil tylko we dwoje.
- Ja nie śmieję się z tego, a z tej twojej miny - wyjaśniła i po chwili poparła ten pomysł z wyjazdem dodając - zostawiam to tobie.
Wreszcie nadszedł dzień, na który on i jego rodzicie czekali od jakiegoś czasu. Dzień kiedy skończą się ich problemy oraz definitywnie zakończą współpracę z obojgiem Febo.
Podjechał wraz z seniorami oraz Ulą pod okazały gmach sądu. Ula nie chciała jechać, ale Marek pragnął aby ta była przy nim, mówiąc iż będzie spokojniejszy jeśli ona będzie przy nim.
- Miejmy nadzieję, że długo to nie będzie trwało? - rzekła Helena, ale w jej głosie pobrzmiewał jakiś smutek.
- Mecenas mówił o kilku rozprawach, bo jest kilku świadków. Ale też zależy od postawy samych Febo.
Weszli do środka, a po kilku minutach otworzyły się drzwi jednej z sali i młoda kobieta odczytała tytuł sprawy prosząc wszystkich o wejście do środka.
W pierwszej kolejności przemawiał prokurator przedstawiając dowody przeciwko obojgu Febo oraz adwokat Dobrzańskich. Obie te mowy trwały nieco ponad godzinę. Następnie adwokat Pauliny i na samym końcu obrońca Aleksa. Obaj byli wyznaczeni przez sąd. Pierwszym zeznającym był Marek.
- Co pana skłoniło do wynajęcia prywatnego detektywa? - padło jedno z wielu pytań tego dnia.
- Proszę wysokiego sądu - zaczął młody Dobrzański - oboje Febo już od jakiegoś czasu zachowywali się dość dziwnie.
- Dziwnie? Co ma pan na myśli? - odezwał się jeden z obrońców rodzeństwa.
- Jednego razu Aleks kazał swojemu podwładnemu wykraść dokumenty z mojego gabinetu. Paulina również coraz bardziej interesowała się sprawami, które dotychczas kompletnie ignorowała i nie miała na ich temat kompletnie żadnego pojęcia.
Kolejnymi przesłuchiwanymi byli seniorzy Dobrzańscy, którzy niemalże zeznawali identycznie. Mówiąc między innymi jak wiele poświęcili dla tej dwójki, jak starali się zapewnić im dom, wykształcić a oni w tak podły sposób im się odpłacili.
- A skąd państwo dowiedzieli się o tym co zrobili nasi klienci? - padło z ust obrońcy Aleksa.
- Od naszego syna Marka - odparli zgodnie z prawdą.
Sprawa trwała jeszcze przez kolejne trzy dni. W ostatnim dniu przyszedł czas na mowy końcowe, które w pewnym momencie przybrały rodzaj przepychanki między prokuratorem a adwokatami Febo. Chociaż ci drudzy sami nie do końca chyba wierzyli we własne słowa.
- Proszę wysokiego sądu mój klient jest nie winny. A te oskarżenia mogą być jedynie próbą jakiejś zemsty ze strony pana Dobrzańskiego Marka. I nic takiego nie miało miejsca.
- Pan raczy żartować - odezwał się prokurator - przerywając w jego mniemaniu żenującą wypowiedź - dowody są jednoznaczne oraz zeznania świadków. I nie mówię tu tylko o rodzinie Dobrzańskich, ale o pozostałych.
Po przemowach sąd ogłosił godzinną przerwę, po której ogłoszono wyrok. Oboje dostali po dziesięć lat więzienia, to najwyższy możliwy wymiar kary jaki mogli dostać. Ta wiadomość ucieszyła Dobrzańskich i pozwoliła odetchnąć pełną piersią.
Opuszczali sąd z lekkimi sercami.
- To co kochani może pojedziemy teraz do nas - zaproponowała Helena.
- Wspaniały pomysł Helenko - poparł ją mąż.
- Ja podziękuję za zaproszenie - odezwała się milcząca dotychczas Ula.
- Zgódź się, pojedziemy do rodziców a pod wieczór cię odwiozę - prosił, ta widząc te cudowne oczy koloru lodowca nie potrafiła mu odmówić.
- No dobrze - rzekła.
Pogoda była wręcz wyśmienita i mogli usiąść w wiklinowych fotelach w ogrodzie. W pewnym momencie Marek zniknął na kilka minut, aby nagle uklęknąć tuż przed niczego nie spodziewającą się dziewczyną.
- Ula, jesteś moją miłością, moim oddechem, bez ciebie moje życie jest pustką i teraz klęczę tu przed tobą prosząc cię abyś została moją żoną. Nie marzę o niczym innym jak móc spędzić z tobą resztę mojego życia, budzić się i zasypiać przy tobie - mówił głosem pełnym miłości i ciepła.
- Wyjdę za ciebie...- nie dane było jej dokończyć, bo ten wsunął jej pierścionek na palec a usta zamknął namiętnym pocałunkiem.
Kiedy już odsunął się od dziewczyny usłyszeli gratulacje od obojga seniorów. Posiedzieli jeszcze trochę i pojechali do Rysiowa.
- Jak rozprawa, jest już wyrok? - pytał Józef Cieplak, wiedział o wszystkim, bo Marek wielokrotnie zwierzał się starszemu mężczyźnie.
- Dostali po dziesięć lat - odparł junior Dobrzański i dodał - ale jest jeszcze coś panie Józefie. Ale na początku chcę przeprosić, że pominąłem pana - Cieplak zaczął się domyślać w czym rzecz, jednak czekał cierpliwie co też chce mu powiedzieć ten młodzieniec - otóż poprosiłem Ulę o rękę a ona zgodziła się wyjść za mnie.
- Gratuluję dzieci. Bardzo się cieszę waszym szczęściem - mówił wzruszony Cieplak.
Od tego dnia życie obu rodzin wreszcie wróciło na właściwe tory, a młodzi zaczęli czynić przygotowania do tego najważniejszego dnia w ich życiu.
KONIEC
Śmierć Pawła zaskoczyła mnie. Sądziłam, że będzie rozprawa i on dostanie sprawiedliwy wyrok. Więzienie, to nie przedszkole i siedzą w nim prawdziwe bandziory, którzy nawet dla rozrywki znęcają się nad nowymi więźniami. Tak prawdopodobnie stało się w przypadku Pawła. Ula obwinia się niesłusznie i tu Marek ma całkowitą rację. Następstwem nie zgłoszenia wyczynów Pawła na policji byłaby dalsza eskalacja jego uczynków i kolejne osoby pokrzywdzone.
OdpowiedzUsuńNo i wreszcie Febo, którzy tym razem nie wywinęli się od odpowiedzialności. Dowodów na ich szkodliwe działania było dość i nic dziwnego, że dostali po dziesięć lat. Dzień osądzenia Febo był podwójnie szczęśliwy dla Uli i Marka. Ten ostatni zadeklarował się i został przyjęty. Teraz możemy sobie tylko wyobrazić dalszy ciąg ich wspólnego, szczęśliwego pożycia.
Bardzo się cieszę, że udało Ci się doprowadzić to opowiadanie do szczęśliwego końca. Mam nadzieję na kolejne, które z wielką chęcią przeczytam.
Serdecznie pozdrawiam. :)
Febo dostali to na co pracowali przez dłuższy czas. Paweł był jedynie mocny wobec słabszych od siebie.
UsuńA Ula i Marek nie mogli skończyć inaczej jak szczęśliwa para.
Na pewno będą inne.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz komentarz.
Cieplutko pozdrawiam w niedzielę wieczorem.
Julita
No i pięknie 🤗🤗🤗🤗🤗🤗🤗💓💓 każdy dostał to na co zapracował. Choć śmierć Pawła mnie zaskoczyła, liczyłam raczej na kilkuletnie wyrok tym bardziej, że to koniec opowiadania. Ale i tak najważniejsze to szczęście Uli i Marka. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego tygodnia 🍀🌞
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało mi się was zaskoczyć.
UsuńAle najważniejsze, że szczęście zagościło u tych najważniejszych.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz komentarz.
Cieplutko pozdrawiam w poniedziałek popołudniu.
Julita