niedziela, 13 listopada 2022

POWROTY część XIII

 Rano wstał znacznie wcześniej niż zazwyczaj. Wziął prysznic, wypił filiżankę kawy i wyszedł z domu. Niemal trzy kwadranse później parkował swoje auto w Rysiowie pod domem z numerem ósmym. Widział kiedy Ula będzie wychodzić na autobus dlatego przyjechał nieco wcześniej, chciał aby pojechała do pracy wraz z nim. Wydawać by się mogło, że to nic nadzwyczajnego w końcu są parą. Ale Marek miał w tym ukryty cel, podczas drogi chciał z nią porozmawiać jeszcze i przeprosić. 
- Dzień dobry kochanie - przywitał się z Cieplak kiedy tylko ta wyszła. Jednak ta nie odezwała się ani jednym słowem - wsiadaj - niezrażony jej milczeniem otworzył drzwi i gestem dłoni zaprosił do środka. Lecz ta ominąwszy go swoje kroki skierowała w stronę przystanku autobusowego - Ula proszę cię porozmawiajmy - jednak dziewczyna nadal się nie odzywała tylko szła w wybranym kierunku. Młody Dobrzański przez moment podążał za nią. W pewnym momencie zawrócił wsiadł do samochodu i z piskiem opon ruszył w kierunku przystanku. Podjechał, gwałtownie hamując tuż przy Uli. 
- Możesz mi powiedzieć co ty wyprawiasz? - wreszcie się odezwała. 
- Ula nie odjadę stąd, aż nie pozwolisz mi wyjaśnić wszystkiego.
- Zaraz będę miała autobus, a ty blokujesz przystanek - mówiła.
- Trudno. Będę tak stał - odparł. Wiedział, że ta w końcu odpuści na tyle, że wsiądzie do jego auta i się nie mylił. Wsiadła, zapięła pasy i odwracając twarz w stronę szyby, czekała aż ten ruszy - Ula bardzo mocno chciałem cię przeprosić za wczoraj - zaczął, gdy już ruszyli w stronę Warszawy. Marek chciał najpierw załatwić to co według niego w tym momencie było najważniejsze czyli pogodzenie się z ukochaną. Dlatego też nie zamierzał od razu jechać do firmy. Pomyślał, że miejsce nad Wisłą będzie najlepszym miejscem na tę rozmowę. 
- Dlaczego nie jedziemy do firmy? - zapytała. 
- Bo musimy...muszę - poprawił - z tobą porozmawiać, wyjaśnić to co się stało i mam nadzieję, żę mi na to pozwolisz - Cieplak wiedząc, że ten nie odpuści postanowiła go wysłuchać. Spacerkiem przeszli do miejsca, gdzie leżał zwalony pień, usiedli milcząc przez jakieś kilka minut. Tę zasłonę milczenia przerwała Ula.
- Chciałeś mi coś powiedzieć - młody prezes pokiwał głową potwierdzająco i wreszcie zaczął. 
- Ula bardzo cię przepraszam za wczorajszy mój wybuch. Nigdy nie chciałem sprawić przykrości. Ale to co się dzieje coraz bardziej zaczyna mnie przytłaczać, przerastać. Mam wrażenie jakby wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie. Mam wrażenie, że czego bym się nie chwycił to jest źle. Kontrahenci wciąż milczą, ta cała Ingrid również jeszcze nie napisała niczego. Nadal nie ma wiadomości z sądu co dalej z Febo, a na firmowym koncie coraz mniej środków. Jeszcze chwila i nie będę miał na wypłaty - mówił - wiem, że chciałaś dobrze. A ja jak ten ostatni kretyn nawrzeszczałem na ciebie, bez żadnego powodu - chwycił jej dłoń i zamknął w swoich - proszę cię kochanie wybacz mi. Obiecuję, że to się nigdy więcej nie powtórzy. Kocham cię, jesteś dla mnie wszystkim - ta wysłuchał go, ale wciąż milczała. W pewnym momencie usłyszeli dźwięk przychodzącego połącznia, to dzwonił Marka telefon. Już miał zignorować to połącznie, gdy odezwała się Ula. 
- Odbierz to może coś ważnego - na wyświetlaczu widniał napis adwokat. Rozmowa była dość krótka, podczas, której Dobrzański dowiedział się o wyznaczonym terminie rozprawy. 
- Za trzy tygodnie ma odbyć się rozprawa - powiedział, ale jakoś najwyraźniej nie ucieszyła go ta wiadomość. 
- Nie cieszysz się? - zapytała. 
- Oczywiście, że się cieszę. Ale to nie jest dla mnie teraz takie istotne - dziewczyna wiedziała co jest i nawet nie dopytywała, a jedynie spojrzała na zegarek i rzekła. 
- Zbierajmy się do firmy, bo mam kilka rzeczy do zrobienia - Marek podniósł się i pomógł jej wstać podając swoją dłoń. Szli do samochodu w milczeniu. Powiedział jej już wszystko, wyjaśnił dlaczego tak zareagował, przeprosił lecz ta zdawał się być nie ugięta. 

Od tej rozmowy dni mijały, Marek niemalże wychodził z siebie. Codziennie przyjeżdżał po nią przed pracą i odwoził po. A Cieplak rozmawiała z nim tylko i wyłącznie na tematy związane z jej obowiązkami. Swoją pracę wykonywała jak najlepiej, ale nie odzywała się nic więcej.  Marek chodził zdruzgotany takim zachowaniem swojej dziewczyny. Tylko pytanie czy ona wciąż nią była? Już on sam nie wiedział. Do jego gabinetu wchodziła tylko jeśli była taka konieczność. Po tygodniu od pokazu zaczęli odzywać się potencjalni kontrahenci, ukazał się artykuł w Niemieckiej oraz Polskiej prasie. Wszystko co tam zostało napisane to jedna wielka reklama ich firmy, a geniusz Pshemko wychwalano pod same niebiosa. 
- Ula spójrz właśnie dotarł do mnie artykuł tej Ingrid - mówił podekscytowany młody Dobrzański - ani jednego złego słowa o kolekcji. 
- Cieszę się - odparła, a co zabolało go. Nie tego się spodziewał. 
- Chyba jednak nie do końca? Prawda? - zapytał a raczej bardziej stwierdził.
- Naprawdę, cieszę się. Wreszcie coś zaczyna się dziać, tak jak chciałeś - mówiła. Marek spuścił głowę i zniknął w swoim gabinecie. Już nie miał pojęcia co może jeszcze zrobić aby ta przestała się gniewać i traktować ich relację tak bardzo mocno służbowo. 
Kolejnego dnia kiedy jechali do firmy po spotkaniu służbowym Ula poprosiła go aby mogła wyjść dwie godziny wcześniej z pracy. 
- Jeśli musisz to nie ma sprawy. Ale nie będę mógł cię odwieź do domu, bo jestem jeszcze umówiony na dzisiaj z ojcem - usłyszała w odpowiedzi. Nie dopytywał o powód tego wyjścia, przypuszczał iż zapewne i tak by nie powiedziała. 
- W porządku. To żaden problem, sprawdzałam już autobus. 
Wrócili do firmy i każde zajęło się swoimi obowiązkami. 

Wstała jeszcze przed budzikiem i nie wiedzieć czemu miała jakieś dziwne przeczucie. Nie umiała tego wytłumaczyć, ale czuła nie pokój w sobie. Wzięła prysznic i poszła szykować śniadanie dla swojej rodziny. Nie spieszyła się, wiedziała, że Marek po nią przyjedzie. Zjadła wspólnie ze wszystkimi, dzieciaki odprawiła do szkoły i samej zaczynała się zbierać do wyjścia. Zdziwiła ją  nieobecność Dobrzańskiego. 
- Może zaspał albo jakiś korek - pomyślała. Jednak z każdą kolejną już nie minutą lecz sekundą jej niepokój wzmagał się. A dodatkowo zaczęła się złościć na niego, bo w tej sytuacji to ona sama się spóźni do pracy. Wyjęła z torebki telefon, wybrała dobrze znany jej numer, nacisnęła na zieloną słuchawkę i czekała aż odbierze. Ale on milczał, odzywała się jedynie poczta głosowa. Już miała kolejny raz próbować dodzwonić się, kiedy zobaczyła na wyświetlaczu napis "Sebastian".
- Cześć Sebastian - rzekła i dopytywała - nie wiesz co jest z Markiem? 
- Wiem Ula - usłyszała w odpowiedzi i nie tylko to - Marek miał wypadek. 
- Jaki wypadek? - dopytywała.
- Dzisiaj rano jak jechał po ciebie, wypadł z drogi i wjechał w drzewo - mówił. 
- Ja zaraz dzwonię po taksówkę i jadę do niego. W którym leży szpitalu? 
- Ula jeśli chcesz to ja mogę po ciebie przyjechać i pojedziemy do niego - zaproponował kadrowy - ty do tego czasu nieco się uspokoisz może. 
- W takim razie czekam na ciebie - rzekła po czym wróciła się do domu. Józef spojrzał na swoją córkę i z przerażeniem w głosie zapytał.
- Córcia co się stało?
- Marek miał wypadek - wyksztusiła z siebie i zalała się łzami a po chwili dodała - to przeze mnie.
- Jak to przez ciebie - nie rozumiał senior Cieplak. 
- Potem ci opowiem - nie chciała teraz snuć całej opowieści co się ostatnio wydarzyło. Owszem Józef widział, że coś jest nie tak, ale nie zamierzał się wtrącać - za chwilę powinien przyjechać Sebastian i zawiezie mnie do szpitala. Nie wiem czy jego rodzice wiedzą o wypadku - zastanawiała się czy dzwonić do państwa Dobrzańskich. Obawiała się o zdrowie Krzysztofa. Zrezygnowała na razie z telefonowania do nich. Zapyta najpierw Olszańskiego, czy rodzice Marka wiedzą co się wydarzyło. 

Po niecałej godzinie Ula wraz z Sebastianem wysiadali z samochodu pod jednym z Warszawskich szpitali. Już była nieco spokojniejsza. Jednak za nim to nastąpiło przez niemalże pół drogi wyrzucała sobie, że to jej wina, a sam Olszański wydawał się nie być pomocnym. 
- No wiesz Ulka poniekąd to muszę się z tobą zgodzić. Owszem może i Marek zbyt gwałtownie zareagował na twoje próby pocieszenia, ale ty ukarałaś go nad wyraz surowo. Wiem, że przeprosił, wyjaśnił ci dlaczego tak się zachował. Jednak twoje zachowanie świadczyło, że masz to gdzieś, jego masz gdzieś. On codziennie stara się naprawić swój błąd, wstaje wcześniej, przyjeżdża po ciebie, odwozi  do domu a ty zdajesz się być kompletnie bez serca - mówił a ona mimo początkowego zła na kadrowego, z każdym jego kolejnym wypowiedzianym zdaniem, słowem przyznawała mu rację. 
- Masz Sebastian rację. Mam tylko nadzieję, że mi wybaczy - rzekła. Olszański nic nie odpowiedział, czuł złość na Cieplak. Uważał, że to jej wina lecz widząc w jakim jest stanie już więcej nie chciał mówić. 
Dotarli do sali, w której leżał junior, a przed którą stali jego rodzice i rozmawiali z lekarzem. Nie chcąc przeszkadzać stanęli z boku. 
- Ula, Sebastian jak dobrze was widzieć - usłyszeli głos seniora Dobrzańskiego. Oboje przywitali się ogólnym dzień dobry a Ula jeszcze zapytała.
- Czy wiadomo co z Markiem? 
- Ma kilka siniaków oraz niewielką ranę na głowie. ale lekarz chce go zatrzymać na kilka dni w szpitalu na obserwacji - wyjaśnił im Krzysztof. 
- A można wejść do niego? - zapytał Olszański. Dobrzański skinięciem głowy potwierdzili, że można. 
W pierwszej kolejności weszli jego rodzice rozmawiali dość krótko. Od nich dowiedział się o pobycie przez kilka dni na oddziale oraz, że przed salą czeka Sebastian i Ula. Wiadomość o czekającej Cieplak ucieszyła go najbardziej. Seniorzy opuścili salę, pożegnali się z kadrowym oraz dziewczyną syna i wrócili do domu. W końcu w sali zostali sami. Ula przysiadła bliżej jego łóżka ciągle milcząc i mając spuszczoną głowę. W ten sposób chciała ukryć ciągle gromadzące się łzy. 
- Marek ja tak bardzo się bałam - wyszeptała i jeszcze bardziej zalała się łzami. 
- Ale już nie musisz się bać. Wszystko jest w porządku - odparł. 
- Chciałam cię przeprosić, za moje zachowanie - mówiła. 
- Nie musisz mnie przepraszać. Zawiniłem, bo nie powinienem tak na ciebie tamtego dnia naskakiwać. Mam propozycje zacznijmy od nowa. Zapomnijmy o tym co było przez te ostatnie dni - Ula wciąż szlochała. Marek podniósł się, delikatnie chwycił jej twarz w swoje ręce i uniósł tak aby spojrzała na niego - spójrz na mnie - rzekł i uśmiechając się dodał - kocham cię.
- Kocham cię - powtórzyła po nim jak echo i uśmiechnęła się, dodając - powiesz mi jak to się stało? 
- Jechałem do ciebie, kiedy z bocznej drogi wyjechał mi facet i próbując uniknąć zderzenia odbiłem kierownicą, straciłem panowanie po czym wyleciałem z drogi uderzając w drzewo - wyjaśnił. A po chwili mina jego wyrażała coś na wzór smutku i zaczął  mówił - przez najbliższe dni nie będę mógł po ciebie przyjeżdżać.
- Tym się nie musisz martwić. Ja mogę jeździć autobusami jak zawsze - wyjaśniła - najważniejsze, że tobie nic złego się nie stało. Wreszcie chociaż trochę odpoczniesz. 
- Ale przecież mamy umówione kilka spotkań - mówił. 
- My się tymi sprawami zajmiemy. Ja jutro podzwonię i spróbuję przełożyć na inne terminy wyjaśniając powody takich zmian - próbowała znaleźć wyjście z tej sytuacji.
- Tak trzeba będzie zrobić. Ja stąd wyjdę dopiero za trzy dni - mówił. 
Dłużej nie siedziała u niego, obiecała przyjść jeszcze po pracy. Pożegnała się i wraz z czekającym na nią Sebastianem pojechała do firmy. Musiała jeszcze tego dnia wykonać kilka telefonów. Udało się przełożyć te kilka spotkań na następny tydzień. Wszystko zaczynało się ponownie układać, pogodziła z Markiem. Wreszcie mogli również ruszyć z szyciem pierwszych partii dla tych kontrahentów, którzy mieli już podpisane umowy. Do rozprawy z Febo zostało jeszcze półtorej tygodnia. 
CDN... 

8 komentarzy:

  1. No najpierw Marek przegina, a potem Ula zapieka się w złości. Musiał nastąpić wstrząs, by Ula się opamietała. Dobrze, że Marek wyszedł z tego wypadku prawie bez szwanku. Teraz gdy kontrahenci ruszyli, prasa chwali kolekcję, termin rozprawy wyznaczony to może między Ulą i Markiem też zapanuje spokój i ich relacja rozwinie się. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego tygodnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula musi doznać wstrząsu aby zrozumieć i się opamiętać. Raczej nie planuje więcej im mieszać w życiu.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w niedzielę późnym wieczorem.
      Julita

      Usuń
  2. Coś czuję że tym wypadkiem stoją Piotr i Maciej jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko nieszczęśliwy wypadek. Ale masz rację jeden z nich jeszcze nie powiedział dość.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w poniedziałek rano.
      Julita

      Usuń
  3. Zupelnie nie rozumiem zachowania Uli. To prawda, że Marek naskoczył na nią, ale też nie bez kozery, bo pewnie miał wrażene, że tą troską zagłaszcze go na śmierć. Chłopak ma sporo na głowie i teraz jeszcze doszła mu naburmuszona Ula, którą należy ugłaskać, bo samo "przepraszam" nie wystarczy. Trzeba się tłumaczyć, bić się w piersi i kajać, aż wreszcie trzasnąć w drzewo i rozwalić głowę, bo tylko takie drastyczne zdarzenie jest w stanie zmiękczyć dumną pannę Cieplak. Naprawdę rozeźliłam się na nią, bo zawsze potrafła wybaczać, dawać drugą szansę, a tymczasem robi z siebie obrażoną, udzielną ksężnę. Naprawdę nie jest w stanie zrozumieć, w jak wielkim stresie żyje jej chłopak? To do niej w ogóle niepodobne. Mam nadzieję, że Marek szybko wydobrzeje, a ona w końcu przestanie się dąsać.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula jak to Ula musi coś się stać aby przejrzała na oczy. I tak też było tym razem. Przestała się już dąsać kiedy zrozumiała, że może go stracić.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam późną porą.
      Julita

      Usuń
  4. I znowu wyjrzało słońce. Sprzedaż ruszyła z kopyta, jest dobrze z Markiem w sensie, że nie tylko nic się mu nie stało poważnego, ale że Ula zrozumiała, że ich kłótnia była bezsensu. Jeszcze tylko proces Febo i mogą żyć długo i szczęśliwie.
    Pozdrawiam milutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula musiała zrozumieć, że może stracić miłość swojego życia. Proces Febo to w sumie tylko formalność.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam późną porą.
      Julita

      Usuń