niedziela, 6 listopada 2022

POWROTY część XII

 Przygotowania do pokazu dobiegały końca, zostało raptem kilka dni do tego wydarzenia. Wydarzenia, które miało być początkiem odbijania się od dna albo definitywnym końcem firmy. Widać było jak stres z tym związany odbija się na Marku. 
- Marek spokojnie. Zobaczysz wszystko będzie dobrze - próbowała uspokoić go kolejny raz Ula. 
- Jak mam być spokojny, jak to będzie nasze być albo nie być. Ten kretyn Febo ze swoją siostruniom zniszczył prawie wszystko co budował w pocie czoła mój ojciec wraz z jego - mówił, kiedy usłyszeli pukanie do drzwi gabinetu - proszę - rzekł z irytowany. Po chwili ujrzał głowę swojego ojca - tato? A co ty tu robisz? - dopytywał. 
- Dzień dobry dzieci - przywitał się z młodymi senior po czym kontynuował - byłem na badaniach kontrolnych i pomyślałem, że zajrzę. Ale widzę, że chyba nie w porę przyszedłem - dokończył.
- Nie tato, zawsze jesteś mile widziany. Po prostu do pokazu już tylko kilka dni, a ja jak nigdy dotąd stresuję się tym - wyjaśnił.
- Synu stres zawsze będzie nam towarzysz w takich przedsięwzięciach. To nieuniknione - mówił spokojnie senior.
- Niby masz rację tato. Ale...- chciał coś jeszcze dodać.
- Marku nie ma żadnego ale. Zamówiliście najlepsze i najdroższe materiały. Widziałem projekty mistrza, one są genialne. Wynajęliście wspaniałe miejsce na ten pokaz. Nie może być inaczej jak tylko dobrze - mówił Krzysztof, chociaż sam był niespokojnym, jednak nie chciał stresować bardziej swojego jedynaka. 
- Widzisz, nawet twój tato mówi, że nie ma czym się denerwować - rzekła dotychczas milcząca Cieplak. 

Wreszcie nadszedł ten dzień. Od samego rana towarzyszyła mu Cieplak. Jej suknia wisiała u niego w garderobie już od dwóch dni, tak samo jak świetnie skrojony garnitur Marka. Na miejsce przyjechali na godzinę przed otwarciem pokazu. 





Kiedy zaczęli witać przybyłych gości, Marek zauważył znaną postać i jeszcze bardziej spiął się w sobie. 
- Cholerka przecież ja nie znam niemieckiego - pomyślał. Spojrzał na swoją dziewczynę.
- Marek spokojnie - usłyszał szept. 
- Dzień dobry pani Krüger - odezwała się Cieplak w ojczystym języku starszej kobiety - zapraszamy na pokaz.
Wszyscy zgormadzeni zajęli swoje miejsca. Marek swoje kroki już kierował w stronę sceny, gdy nagle przystaną.
- Ula, jesteś mi potrzebna. Ja nie znam niemieckiego, a w tej sytuacji przydałby się ktoś do tłumaczenia - ta zgodziła się bez zastanowienia. Doskonale zdawała sobie sprawę z sytuacji w jakiej się znajdują. Z pomysłem na zaproszenie tej konkretnej osoby wpadł sam Krzysztof, ale chciał aby to była niespodzianka dla Marka. Na około tydzień przed pokazem senior Dobrzański skontaktował się z Ulą prosząc o spotkanie w tajemnicy przed Markiem. 
- Ula poprosiłem cię o to spotkanie, bo chciałem abyś poza tymi osobami, które macie zaproszone wysłała jeszcze jedno - mówił, widząc pytające spojrzenie dziewczyny syna kontynuował - chodzi mi o panią Krüger, to znany krytyk modowy. Myślę, że jej przybycie może bardzo mocno pomóc - skończył i podsunął Uli niewielki kartonik z danymi kontaktowymi. 
- Oczywiście panie Krzysztofie, zaraz po powrocie do firmy wyślę zaproszenie. Nie rozumiem dlaczego robimy to w tajemnicy przed Markiem. Nie czuję się z tym dobrze - rzekła. 
- Jak znam swojego syna, to zaraz zaczął by wyszukiwać tysiące powodów aby nie zapraszaj tej pani. A jednym z powodów jest nieznajomość języka - wyjaśnił mężczyzna. 

To co stworzył Pshemko goście przyjęli z wielkim entuzjazmem i nagrodziło ogromnymi brawami na stojąco. Mistrz niemalże unosił się kilka centymetrów nad ziemią, kiedy słyszał jak goście wołają Pshemko...Pshemko...
Ponownie na scenie pojawili się Marek z Ulą dziękując za przybycie i zapraszając zgromadzonych na bankiet. 
- Ula dlaczego mi nie powiedziałaś o zaproszeniu Krüger? - dopytywał junior Dobrzański swoją dziewczynę, kiedy już skończył udzielania wywiadów. 
- To był pomysł twojego taty. A on znając ciebie, chciał ci oszczędzić dodatkowego stresu - wyjaśniła. 
Marek wyglądał jakby nieco wyciszył się po pokazie, ale nie do końca to było prawdą. Co zauważyła Ula. 
- Marek nie cieszysz się, że pokaz się udał? - pytała.
- Cieszę się kochanie - odparł.
- Ale - nie dawała za wygraną i drążyła temat.
- Pokaz to jedno, a to co nastąpi "po" dopiero wówczas będzie wiadomo czy wychodzimy na prostą. A ta Niemka nie koniecznie może nam w tym pomóc - Ula nie do końca rozumiała co miał na myśli wymawiając ostatnie zdanie. 
- Co masz na myśli? 
- Ula ta kobieta jest największym krytykiem modowym w Europie jeśli nie na świecie. Wielu potencjalnych kontrahentów kieruje się jej opiniami. I gdy tylko napisze coś co jej się może nie spodobać to już po nas - tłumaczył. 
- Nie możesz wiecznie mieć takich czarnych myśli - uspakajała Cieplak - z tego co widziałam po jej minie jak się żegnała to raczej cała kolekcja zrobiła na niej ogromne wrażenie - kontynuowała. 
Pierwsze dwa może i trzy dni po pokazie nie zwiastowały aby cokolwiek miało się ruszyć. A co bardzo zaczęło irytować Marka. 
- Przestań mi wreszcie powtarzać, że będzie dobrze - podniesionym głosem odpowiedział swojej dziewczynie. Ula odwróciła się i ze łzami w oczach wyszła z jego gabinetu. Nie wyłączając komputera, porwała tylko swoją torebkę oraz płaszcz i wyszła z firmy. Za nim Marek zrozumiał, że postąpił podle wobec Uli jej już nie było. Kiedy ochłonął i zrozumiał swoje postępowanie chciał ją przeprosić, wyszedł z gabinetu i jedynie co ujrzał to palący się monitor. W pierwszej chwili pomyślał, że może wyszła do toalety albo do socjalnego lecz zauważył brak płaszcza na wieszaku i jej torebki w mig zrozumiał co i jak. Ponownie wszedł do biura, chwycił za telefon i wybrał tak dobrze znany mu numer. Wybiera kilka razy pod rząd, ale jedyne co słyszał to pocztę głosową. Coraz bardziej zaczynał się o nią niepokoić, było już dość późno i dodatkowo ciemno. Już miał dzwonić do jej rodziny kiedy przyszedł Olszański. 
- Cześć stary, coś ty taki jakiś dziwny? 
- Pokłóciłem się z Ulą. A raczej nie potrzebnie na nią nakrzyczałem i ona wyszła z firmy. Próbuję się do niej dodzwonić lecz nie odbiera. Bardzo się niepokoję. Chyba zadzwonię albo pojadę do Rysiowa - mówił.
- Co takiego zrobiła, abyś musiał krzyczeć? - dopytywał kadrowy chcąc w ten sposób zrozumieć zachowanie dziewczyny. 
- Wiesz jak bardzo się denerwuję, do tej pory nie podpisaliśmy jeszcze ani jednej umowy - przyjaciel pokiwał głową i pozwolił Dobrzańskiemu dokończyć - Ula próbowała mnie pocieszyć i uspokoić, a ja jak ten kretyn na nią naskoczyłem. 
- Ty naprawdę jesteś kretynem. Doskonale wiesz, że jeszcze nigdy tak nie było aby zaraz po pokazie kolekcji ktoś się odezwał. Nie sądzę aby dobrym pomysłem było jechanie do niej do domu. Jedynie co możesz to próbuj dzwonić. Dodatkowo jeśli jej tam nie ma to możesz tylko wystraszyć ich - mówił Sebastian. 
- Wiesz co, a może ty byś zadzwonił do niej. Może od ciebie odbierze albo do jej domu - próbował namówić przyjaciela. Ten po chwili namysłu postanowił tak zrobić. Ula nie odebrała nawet telefonu od Sebastiana, natomiast rozmowa z rodziną również nie przyniosła pozytywnej odpowiedzi. Olszański rozmawiając z Józefem Cieplakiem przedstawił się jako przedstawiciel jakiegoś towarzystwa ubezpieczeniowego, który ma do przekazanie jakieś informacje pani Urszuli Cieplak. Starszy mężczyzna niczego nie podejrzewając poinformował iż córki nie ma jeszcze w domu. 
- Zastanów się, gdzie mogła pójść - zasugerował Olszański.
- Chyba wiem - rzekł prezes, chwycił kurtkę oraz teczkę i pognał do swojego samochód, zostawiając przyjaciela na środku pokoju. 
Niespełna dwadzieścia minut później parkował swojego Lexusa nad Wisłą w pobliżu miejsca, które kiedyś jej pokazywał. Podczas przygotowań często tam oboje jeździli aby wyciszyć i uspokoić tę gonitwę myśli. Wysiadł z auta i niemalże biegiem ruszył w tylko sobie znanym kierunku. W pewnym momencie zauważył w pewnej odległości od siebie postać kobiety. Wiedział, że to ona. Zwolnił nieco aby jej nie wystraszyć. 
- Ula - wyszeptał - martwiłem się o ciebie - mówił, ale ona nie reagowała. Chwyciwszy jej twarz w swoje ręce uniósł ją tak aby spojrzała na niego. Widok jak ujrzał przeraził go, chociaż wiedział z czyjej to winy - kochanie proszę cię odezwij się, powiedz cokolwiek - mówił lecz ta nie zamierzała się odzywać. Wyswobodziła się z jego uścisku i udała w kierunku najbliższego przystanku, mając nadzieję na szybki przyjazd jej autobusu. Jednak pech chciał, że najwcześniej będzie miała kolejny transport za ponad godzinę. 
- Chodź odwiozę cię do domu - zaproponował. Cieplak zgodziła się jednak nie zamierzała z nim rozmawiać. Będąc już na miejscu chciał się pożegnać z nią pocałunkiem jednak ona nie miała takiej ochoty. Wysiadła jeszcze za nim on to zrobił i niemalże natychmiast zniknęła mu z oczu. Postał jeszcze chwilę, wysłał widomość z życzeniami spokojnej nocy i odjechał. Był wściekły na siebie samego. 
Nawet nie rozmawiał z rodzicami po powrocie tylko wziął szybki prysznic i zamknął w swoim pokoju. Z teczki wyjął butelkę whisky otworzył, nalał do szklaneczki i wypił prawie że jednym tchem jej zawartość. Już miał nalać kolejny raz, ale przyszło opamiętanie. 
- Dobrzański musisz zrobić wszystko aby ci wybaczyła, a ty zamierzasz się uchlać. Jesteś istnym kretynem, debilem - wyzywał sam siebie. 
CDN...

8 komentarzy:

  1. No sres stresem ale Marek to przegiął i to mocno. Nie dziwię się, że Ula jest załamana bo chyba nie tego się spodziewała. Mam nadzieję, że Oni się dogadają i Ich relacja się rozwinie w kierunku wspólnego życia. Ale i tak jakoś mam przeczucie, że szykują się jednak kłopoty. Oj, ta końcówka taka niepokojąca a tu tydzień czekania na ciąg dalszy. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego tygodnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek jak to Marek często dociera do niego co zrobił po czasie. A jak będzie teraz czas pokaże.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w niedzielę wieczorem.
      Julita

      Usuń
  2. Pewnie Aleks stoi za tym, że kolekcja nie ma wzięcia. Krüger bym nie obwiniła. Jednak to, co najbardziej w tej części jest istotne to ta bezsensowna kłótnia Uli i Marka. Oby Marek jak najszybciej coś wymyślił, aby pogodzić się z Ulą. Firmowe kłopoty wystarczą i nie ma sensu dokładać sobie dodatkowych.
    Pozdrawiam milutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Febo oboje siedzą w areszcie i nie mają możliwości na knucie.
      Masz rację ta ich kłótnia była bezsensowna i nie potrzebna.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w poniedziałek wieczorem.
      Julita

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Kiedyś na pewno tak będzie. Ale trudno powiedzieć kiedy.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w poniedziałek wieczorem.
      Julita

      Usuń
  4. Tej kłótni mogłoby nie być, ale oni oboje są jej winni. Ula dlatego, że bez przerwy aż do mdłości powtarzała Markowi, że wszystko będzie dobrze i że się uda, Marek dlatego, że miał już tych pocieszeń po dziurki w nosie i w końcu nie wytrzymał. Każde z nich chciało dobrze, a wyszło jak zwykle. Ula poboczy się trochę, ale wybaczy Markowi. Doskonale wie, że stracić taką miłość przez głupotę byłoby wielką porażką ich obojga. Ja czekam na ich pogodzenie, bo tylko we dwójkę mogą stawić czoła Febo. Poza tym (jestem pewna) za chwilę będą mieli mnóstwo roboty z powodu wysypu kontrahentów, a Ingrid napisze wspaniałą opinię.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek zbyt emocjonalnie podchodzi do tego wszystkiego, a Ula racjonalnie. Lecz bez względu na to czy będę się odzywać czy też nie współpraca będzie na wysokim poziomie.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam we wtorek wieczorem.
      Julita

      Usuń