piątek, 12 listopada 2021

SIEROTY część XI

 Bardzo przepraszam za brak wpisu w ubiegłym tygodniu. Ale zdrowie odmówiło mi posłuszeństwa i trafiłam na tydzień do szpitala. 


Krzątała się jeszcze po kuchni kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. 
- Dzień dobry, zapraszam - mówiła po otwarciu drzwi. 
- Dzień dobry - rzekli oboje Dobrzańscy. 
- Proszę, zapraszam do pokoju. Zaraz podam coś do picia - zaproponowała. 
- Ja poproszę kawę - odezwał się Marek. Helena podziękowała za kawę prosząc o herbatę. Ula zniknęła na kilka minut w czeluściach kuchni. W pewnym momencie usłyszała wołanie Beatki. Weszła do pokoiku swojej małej siostrzyczki, zmierzyła jej kolejny raz tego dnia temperaturę.
- Nic nie spada ci ta gorączka - westchnęła - poczekaj kochanie zaraz przyniosę ci lekarstwa może po tych będzie lepiej. 
- Ula słyszałam jak rozmawiałaś. Kto to? - wychrypiała mała.
- Przyjechał Marek ze swoją mamą - odpowiedziała jej siostra. 
- A mogę iść się chociaż przywitać? - Ula nie bardzo chciała się zgodzić, ale mina Beatki nie pozwalała jej na odmowę.
- Tylko załóż szlafroczek - Beatka pokiwała głową i już wciągała papucie na swoje małe stópki i ubierała jednocześnie szlafroczek. 
- Dzień dobry - przywitała się stając w progu pokoju piskliwym jednocześnie ochrypłym głosikiem. 
- Witaj kochanie. Słyszeliśmy, że się pochorowałaś? - zwróciła się do małej Helena. Ta pokiwała głową. 
- Dobrze Betti przywitałaś się? Jeśli tak, to chodź dam ci syrop i pozostałe lekarstwa a następnie z powrotem do łóżka. Mała skrzywiła się na słowa siostry, ale wiedziała również, że to dla jej dobra. Pożegnała się z gośćmi ogólnym do widzenia i już jej nie było.
Ula wreszcie mogła usiąść przy stole wraz z Heleną oraz Markiem. 
- Marek mówił przez telefon, że ma pani jakieś wieści - zwróciła się do Heleny.
- Dokładnie tak. Kiedy tylko Marek powiedział mi o chorobie Beatki i co się z tym wiąże pomyślałam o mojej fundacji. Współpracujemy z lekarzami kilku specjalizacji. Między inni właśnie kardiologiem - Cieplak siedziała i słuchała tego wszystkiego z niedowierzaniem. W duchu zastanawiała się.
- Czyżby oni kolejny raz chcieli pomóc mnie i mojemu rodzeństwu a zwłaszcza Beatce? 
- Ale Betti jest przeziębiona i stąd te kłopoty. Dzwoniłam już do naszego kardiologa z tutejszej przychodni z prośbą o przesunięcie o kilka dni zabiegu. Jednak usłyszałam odmowną odpowiedź - rzekła zrezygnowana Cieplak. Lecz mówiła na tyle cicho aby mała nie usłyszała tego. 
- Pani Urszulo... - zaczęła ponownie pani Dobrzańska, ale Ula przerwała.
- Ula, po prostu Ula.
- W porządku. Ula posłuchaj rozmawiałam już wstępnie z tym naszym lekarzem. Prosił abym przekazała ci, że jak tylko Beatka wyzdrowieje abyś pokazała się z nią u nas w fundacji. Mała zostanie przebadana, a następnie lekarz ustali najbliższy możliwy termin zabiegu.
- Dziękuję. Bardzo dziękuję pani Helenko i tobie Marku za pomoc - mówiła wzruszona i ze łzami w oczach. 
- Ula nie masz za co nam dziękować. Fundacja jest od tego aby pomagać. A mama zna się na tym jak mało kto - mówił młody Dobrzański. 
- Ale ty Marek i twoi rodzice już mi tak wiele pomogliście. Nie wiem jak ja się wam odwdzięczę  za tę pomoc - mówiła.
- Spokojnie kochanie. Nic nie musisz robić. Najważniejsze aby Beatka była zdrowa. A cała reszta sama się ułoży.
Marek kiedy Ula mówiła o wdzięczności za pomoc w pewnym momencie pomyślał o mieszkaniu. A jednak zrezygnował uznając, że to nie jest ten moment. Helena widziała jak jej syna aż skręca aby zaproponować kolejny raz przeprowadzkę do Warszawy. Chociaż oprócz tego zauważyła coś jeszcze, a czego była pewna już od jakiegoś czasu. Nawet podzieliła się tą wiedzą ze swoim mężem. Lecz Krzysztof wolał studzić emocje uznając to bardziej za wymysł żony mówiąc.
- Helenko co ma być to będzie. Już raz próbowaliśmy mu wybrać partnerkę na żonę. I sama wiesz jak to się skończyło. Pozostawmy to tak jak jest. Jeśli Marek się zakochał to nam pozostanie zaakceptować ten wybór - pani Dobrzańska przyznała mężowi rację. Przecież na ten związek z Pauliną to oni nalegali i ciągle suszyli mu głowę kiedy próbował się sprzeciwiać. Z dniem rozstania się tej dwójki obiecała nie wtrącać się w prywatne życie syna. Ale dyskretnie obserwować. Jak każda matka i ona pragnęła wszystkiego co najlepsze dla swojego dziecka oraz aby było szczęśliwie. A im bardziej przypatrywała się poczynaniom syna w stosunku do panny Cieplak i to jak na nią patrzył upewniała się co do swoich przypuszczeń. 
Do Warszawy wrócili dość późno. 
- Wiesz Marku moje przypuszczenia co do przeprowadzki pani Urszuli mogą okazać się słuszne - zaczęła rozmowę Helena podczas podróży. 
- Masz na myśli jej rodziców? - zapytał.
- Dokładnie tak - odparła mu matka - nie wiem czy zauważyłeś, ale w samym pokoju stały trzy ramki ze zdjęciami rodziców. Dlatego sądzę, że to może być dla niej dość trudne.
- To co ja mam robić? Przecież taka przeprowadzka byłaby dla nich wielkim ułatwieniem - mówił.
- Spokojnie synku. Na przyszły tydzień obie będą w fundacji na wizycie u lekarza spróbuję z nią porozmawiać. Może mnie prędzej posłucha. Dodatkowo użyję kilku solidnych argumentów - próbowała uspokoić syna a raczej tę szalejącą w nim burzę - synku nie chcę się wtrącać, ale chciałam się o coś zapytać. 
- Możesz pytać, ale nie obiecuję odpowiedzieć - usłyszała. 
- Czy twoja pomoc jest pokierowana tylko i wyłącznie tym, że tak zostałeś wychowany? A może ty kochasz tę skromną, ale jakże piękną, mądrą kobietę? - Marek zatrzymał się na światłach odwrócił wzrok w kierunku matki. Nie bardzo wiedział co powiedzieć. A może sam  jeszcze tego nie pojął - ja nie zamierzam się absolutnie wtrącać w twoje życie synku. Również tato. Jedynie co mogę to kibicować ci i wspierać w twoich wyborach.
- Dziękuję mamo. Czy ją kocham? Trudno to tak określić. Mogę jedynie powiedzieć, że jestem pod dużym wrażeniem Uli. Jest piękną, mądrą kobietą. Można powiedzieć, że ma serce na dłoni. Podziwiam ją za jej dobroć, poświęcenie, za to jak potrafiła walczyć o swoje rodzeństwo. Potrafiła porzucić swoje plany, marzenia aby tylko dzieciaki były razem z nią. Teraz jeszcze choroba małej Beatki to przecież też dodatkowe zmartwienie, a ona się nie poddaje. Ja sam będąc na jej miejscu nie wiem czybym podołał temu wszystkiemu - wyjaśnił matce jak to wygląda z jego strony. Ale czy rzeczywiście? A może faktycznie Helena ma rację lecz nie tylko ona. W końcu nie tak dawno usłyszał coś podobnego od swojego przyjaciela Sebastiana. Jak widać miał nad czym rozmyślać. Podjechał pod okazałą willę rodziców, wjechał na podjazd.
- Nie będę już wchodził. Jeszcze raz dziękuję ci mamo za pomoc w sprawie Beatki. Pojadę już do siebie - pożegnał się z rodzicielką przed samochodem pocałunkiem w policzek i chwilę później już kierował się w stronę swojego domu. 

Wszedł do swojego domu wściekły trzaskając za sobą drzwiami. 
- Fratello co jest? - padło z ust Pauliny.
- Jestem kretynem - odrzekł i podszedł do barku wypełnionego różnego rodzaju alkoholami. Wyjął jedną z butelek i nalał sobie szklaneczkę Brendy. Całą zawartość brunatnego płynu wychylił za jednym razem. 
- A czy możesz jaśniej - próbowała wyciągnąć coś więcej od brata panna Febo. 
- Dobrze wiesz jakim nieudolnym prezesem jest nasz Mareczek. Chciałem aby Krzysztof  podpisał zgodę na wejście obcego inwestora. Pojechałem tam dzisiaj, bo ten miał być po tym całym zabiegu.
- Zaraz, zaraz - weszła mu w słowo siostra - ty chciałeś wykorzystać to, że ten będzie nieświadom co podpisuje? - Aleks skinął głową na tak i rzekł.
- Ale ten mnie nie wiem jakim cudem przejrzał. A ja obiecałem Scacci część udziałów. A ci jak tylko dowiedzieli się o tym, wypięli się i wrócili do siebie. Lecz nie to jest ważne, a to kto mnie wystawił - skończył zastanawiając się jakim cudem Dobrzański senior dowiedział się o tym. Musi tego się dowiedzieć. 
- I co teraz? - dopytywała Paulina.
- Na razie nic. Krzysztof jak na razie leży w szpitalu i sądzę iż tak szybko nie wróci do firmy. Wiem, że po tym jak przejdzie operację i dojdzie do siebie ma wyjechać na rehabilitację - gdyby tylko wiedział, że Dobrzańscy już szykują pozew myślał by inaczej. 
- A może tak spróbuję ja z nimi porozmawiać? - zaproponowała mu siostra.
- Nie rób nic. Na ciebie są równie wściekli co na mnie.
- Ciekawe o co takiego? - zapytała tak jakby to nie ona była sprawczynią kilku nieprawdziwych donosów.
- Wiedzą kto stoi za tymi wszystkimi fałszywymi donosami do skarbówki, na policję oraz Państwowej Izby Pracy. Musimy poczekać aż senior wróci, zwołać zebranie i spróbować jakoś namówić go aby nie robić z tego skandalu. A do tego czasu coś  wymyślę - mówił - lecz w pierwszej kolejności muszę znaleźć tego co mnie zdradził donosząc do Dobrzańskich. 
W pewnym momencie nawet pomyślał o Adamie Turku, w końcu ten wiedział wiele. Zastanawiał się ile albo co mu obiecali, że go sprzedał. Już on sobie z nim pogada, nie daruje mu. 

- Co oni wszyscy z tym zakochaniem? - rozmyślał Marek kiedy będąc po kąpieli leżał na łóżku - przecież niesienie pomocy nie jest oznaką miłości. Owszem nie powiem, bo Ula mi się podoba, ale żeby od razu miłość. Nie, to nie to - próbował przekonać sam siebie. Tylko dlaczego kiedy o niej wspominał to jego serce jakoś tak inaczej biło i tak było za każdym razem? A gdy tylko nie widział jej zaczynał odczuwać coś w rodzaju tęsknoty. Wystarczyło aby wiedział, że ta jest w firmie a już czuł się jakoś inaczej. Mimo tak wielu sygnałów jakie dawał mu nie tylko rozum, ale i serce on wciąż uważał to co robił jako pomoc. 

Tydzień minął jakby z bicza strzelił i Ula wraz z Beatką miała stawić się w fundacji Heleny Dobrzańskiej. Podczas tej wizyty małą Cieplak miał przebadać kardiolog i postarać ustalić termin zabiegu. Dzień wcześniej do Uli zadzwonił nie kto inny jak sam Marek proponując swoją pomoc.
- Ula jeśli chcesz to mogę podjechać po was obie i zawieźć do fundacji. 
- Nie chcę robić ci kłopotu. W firmie zapewne jest sporo pracy - mówiła Cieplak. 
- To żaden problem. Przyjechałbym, zawiózł i pojechał do firmy. A kiedy będziecie już po badaniach dasz znać, to odwiozę was do domu. 
- Ale... - chciała coś powiedzieć lecz Marek przerwał jej.
- Nie ma żadnego "ale". Będę w Rysiowie na ósmą - rzekł i pożegnał się szybkim cześć, nie dając Uli powiedzieć czegokolwiek. Dodatkowo to miał być jego pomysł na przekonanie jej do przeprowadzki. 
Tak jak obiecał punktualnie o ósmej rano już naciskał dzwonek do mieszkania Uli. 
- Wchodź. Jesteśmy prawie gotowe, tylko Betti skończy jeść śniadanie i możemy wychodzić - mówiła Ula kiedy tylko otworzyła drzwi. 
Nie minęło więcej jak półgodziny a już pokonywali drogę w stronę Warszawy i fundacji, gdzie już czekała na nich Helena. 
- Witajcie - witała ich w swoim gabinecie pani Dobrzańska - będziemy musieli trochę poczekać. Przed kilkoma minutami dzwonił do mnie nasz kardiolog z informacją, że się spóźni. Jakieś utrudnienia na Wisłostradzie. 
- To ja was zostawiam moje drogie panie. Muszę wrócić do firmy, mam umówione spotkanie - mówił młody Dobrzański -  daj znać jak będziecie już po badaniach - zwrócił się do Uli. Pożegnał się i już jechał w kierunku F&D. 
Helena zaprowadziła Beatkę do świetlicy, która funkcjonowała w fundacji, a gdzie przebywało wiele dzieciaków. Natomiast Uli pani Dobrzańska zaproponowała napicie kawy. Obie panie przez chwilę siedziały popijając czarny płyn w milczeniu, które przerwała Helena. 
- Ula chciałam o coś zapytać, ale nie chcę abyś źle to odebrała - zaczęła pani Dobrzańska. 
- Proszę pytać pani Helenko - odparła Ula. 
- Słyszałam, że Marek proponował ci nasze firmowe mieszkanie - zaczęła starsza kobieta. Posunęła się do tego samego kłamstwa co jej syn, ale uznała, że to takie nieszkodliwe. A może jedynie pomóc - myślę, że w obecnej sytuacji kiedy mała trafi do szpitala to, to mieszkanie byłoby bardzo dobrym rozwiązaniem. Byłabyś tu na miejscu. Nie musiałabyś się dodatkowo martwić czy i na którą godzinę dojedziesz. Również miałabyś bliżej do pracy - Ula siedziała i słuchała tego wszystkiego.
- To nie tak, że ja nie chciałabym zamieszkać w Warszawie. Ale mnie na nie nie stać, ale to nie tylko to jest powodem - odparła Cieplak. 
- Jeśli chodzi o koszty wynajmu to nie musisz się martwić. Jedynie co musiałabyś pokrywać to opłata za media według zużycia. Jeśli mi zdradzisz inny powód może będę mogła ci jakoś pomóc? - zaproponowała Dobrzańska. Ula przez chwilę milczała tak jakby zastanawiała się czy powinna. Nigdy nie lubiła mówić co ją trapi i samej rozwiązywać swoje sprawy oraz problemy. Ale Helena Dobrzańska miała w sobie coś co powodowało, że Ula czuła iż może się zwierzyć. 
- To co pani powiem może wydać się dość dziwne albo i dziecinne - i znowu zamilkła. Jednak Helena nie ponaglała jej cierpliwie czekając, aż ta się sama otworzy - w Rysiowie zostali pochowani nasi rodzice - padło dosłownie jedno zdanie. Zdanie, które potwierdziło przypuszczenia Dobrzańskiej.
- Ula ja rozumiem, że utrata rodziców była bardzo bolesna. Mimo to musisz, musicie iść do przodu. Wasi rodzice z całą pewnością są z was bardzo dumni patrząc tam z góry. Widzą jak walczyłaś aby ta dwójka dzieciaków była razem z tobą. Oni zawsze będą żyć w waszych sercach bez względu na to gdzie byście nie byli i co będziecie robić. Wiem, że to co teraz powiem może zaboleć, ale tam w Rysiowie to tylko marmurowa płyta. Nie możesz tak kurczliwie się tego trzymać. Na ich grób możesz zawsze przyjechać. Jednak łatwiej jechać co jakiś czas do Rysiowa na grób rodziców niż codziennie kursować do pracy, lekarza a za chwilę również do szpitala. Z tego co słyszałam to twój brat wybiera się na studia a i ty sama chciałaś zacząć studiować. To takie mieszkanie tu na miejscu to dodatkowy plus, bo bliżej na uczelnie. I oszczędność nie tylko czasu, ale i pieniędzy. W końcu bilety musicie kupić - Cieplak słuchała tego wszystkiego i w duchu zaczynała przyznawać tej starszej od siebie kobiecie rację. 
- Pani Helenko ma pani we wszystkim rację. Jednak to jest takie trudne. Prawie każdego dnia chodzę na cmentarz, tak jakbym chciała aby oni wstali z niego. A przecież doskonale wiem, że tak się nie stanie, bo oni nie żyją - mówiła ze łzami w oczach. 
- Nie płacz dziecko. Zobaczysz jeszcze wszystko się ułoży i będziecie szczęśliwi - próbowała pocieszyć Ulę Helena. 
- Dziękuję pani Helenko. Obiecuję przemyśleć to jeszcze raz - obiecała jej Cieplak. Chciała coś jeszcze powiedzieć kiedy usłyszały pukanie, a po chwili ujrzały czyjąś głowę. Podniosła się z fotela Helena i podeszła do wchodzącego gościa z wyciągniętą dłonią na przywitanie. 
- Witam panie doktorze. To jest właśnie Ula Cieplak siostra Beatki, która potrzebuje konsultacji i leczenia. Ten nie przedłużając już poprosił obie Cieplakówny do swojego gabinetu. 
Po około czterdziestu minutach opuszczały gabinet. A Ula poczuła ulgę po tej wizycie. Lekarz przebadał małą, robiąc odpowiednie badania, na koniec chwycił za kalendarz przewertował kilka kartek po czym rzekł.
- Cały zabieg możemy przeprowadzić już za trzy tygodnie od dnia dzisiejszego. 
- Panie doktorze a czy to bardzo niebezpieczna operacja? - dopytywała Ula.
- To nie jest strikte operacja a raczej zabieg. Z badań jakie właśnie przeprowadziłem mogę powiedzieć, że można to zrobić nieinwazyjnie czyli bez otwierania klatki piersiowej a przez aortę udową. Mała będzie miała jedynie niewielkie dwie ranki na nodze, które szybko się zagoją - te słowa nieco uspokoiły Ulę i dodały wiary, że wszystko się uda. 
CDN...

8 komentarzy:

  1. Ula przeżywa rozterki związane z chorobą Beatki i z wyprowadzką z Rysiowa. Wszystkie argumenty przedstawione przez Helenę wydają się bardzo logicznie i w zasadzie nie ma się nad czym zastanawiać, bo wynikają z nich dla Cieplaków same plusy. Może Helena okazała się bardziej przekonująca niż jej syn, bo coś czuję, że po przemyśleniu wszystkiego Ula jednak się zgodzi porzucić Rysiów. Tam rzeczywiście ma tylko grób a w Warszawie mnóstwo możliwości rozwoju i pozytywnych zmian w życiu całej rodziny.
    Alex (jakże mi nie jest przykro) wydaje się niepocieszony brakiem naiwności u Krzysztofa. Z pewnością nie spodziewał się, że senior nie podpisze dokumentów. Co za głupota. Alex zna go przecież dobrze więc chyba nie liczył na to, że pójdzie jak po maśle.Krzysztof nawet będąc pod wpływem narkozy na pewno nie podpisałby niczego, co mogłoby zaszkodzić firmie, bo jest mądry i rozsądny. Chyba musieliby mu zaaplikować jakieś twarde narkotyki, żeby pod ich wpływem coś podpisał. Oboje Febo już wiedzą, że popadli w niełaskę całej rodziny Dobrzańskich więc chcąc coś ugrać będą musieli wysilić swoją inteligencję, którą do tej pory się nie popisali.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem musi nam ktoś uświadomić oczywiste rzeczy. Tak u Uli ma się sprawa z grobem rodziców. Helena patrzy na wszystko inaczej niż Marek. Już w następnej części Ula podejmie ostateczną decyzję, ale jaką nie zdradzę.
      Febo jest a raczej był tak zaślepiony chęcią pozbycia się Dobrzańskich z firmy, że nie myśli racjonalnie. To co usłyszał Aleks jest tylko początkiem.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkowe popołudnie.
      Julita

      Usuń
  2. A co jeśli i ona coś do niego czuje tylko boju się przyznać do tego uczucia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula jak na razie to czuje ogromną wdzięczność do Marka za to jak pomaga. Ale kto wie, może z czasem to się zmieni?
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkowe popołudnie.
      Julita

      Usuń
  3. Myślę, że już niedługo Ula da się przekonać do przeprowadzki do Warszawy. Helena ma dar przekonywania i dobre argumenty. Zawsze wtrącała się w czyjeś życie, ale teraz przynajmniej w słusznej sprawie.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O podjętej decyzji przez Ulę już w następnej części. Tym razem Helena chciała dobrze.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkowy wieczór.
      Julita

      Usuń
  4. Oj, ta nasza Ulka. Helena ma rację przekonując Ule do przeprowadzki i mam nadzieję, że po tej rozmowie Ula się zdecyduje. No a Marek nie potrafi nazwać tego co czuje do Uli, a co inni dostrzegają. Mam nadzieję, że w następnej części będzie mnóstwo dobrych wieści a Aleksa kara dopadnie. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula ma o czym myśleć po tej rozmowie z Heleną. W końcu sam junior zrozumie co nim kieruje pomagając Cieplak.
      Nie tylko Aleksa czeka kara.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkowy wieczór.
      Julita

      Usuń