W tym samym czasie kiedy Ula szykowała się, w jednej z dzielnic Warszawy można było usłyszeć rozmowę.
- Aleks co się dzieje? Od kilku dni chodzisz jakiś struty - mówiła jego narzeczona.
- Poza tym, że moja siostra kolejny raz wyprowadziła mnie z równowagi i nawet nie zamierza odebrać telefonu, gdy dzwonię to nic takiego - odpowiedział.
- A co ona takiego znowu wymyśliła?
- Wyobraź sobie, że ta zadzwoniła parę dni temu do Heleny i zażądała od niej astronomicznej kwoty w zamian za wycofanie sprawy z sądu. Ta kwota to cztery miliony złotych. Próbowałem do niej dzwonić, ale ta nie odbiera albo odrzuca moje połączenie. Obiecałem coś z tym zrobić. Ale jak widać niewiele mogę - mówił zdenerwowany Aleks.
- Aleks nie myśl o tym dzisiaj. W poniedziałek usiądziemy wspólnie z Markiem i spróbujemy coś wymyśleć. Za niespełna dwie godziny jadę po Ulę i jej synka. W tym samym czasie, gdy mnie nie będzie przyjedzie Marek i zajmiecie się przygotowaniem grilla - mówiła Julia. Aleksa to jednak nie uspokoiło, ale przyznawał jej rację, że nie czas i pora na zamartwianie się tym teraz. Tego dnia mieli bawić się wyśmienicie. Po cichu liczył, że to popołudnie będzie przełomowe w relacji Marka i Uli. Gdyby tylko wiedział, że już coś się zmieniło między tą dwójką byłby zadowolony.
- Ulka coś ty naszykowała? - dopytywała Julia będąc w Rysiowie i widząc jak ta z lodówki wyciąga półmisek z sałatką z pomidorkami koktajlowymi. A na kuchennym blacie stała blacha z ciastem.
- Nic takiego. Ale nie mogłabym przyjść z pustymi rękoma. To nie wypada - odpowiedziała. Julia tylko pokręciła głową nie mówiąc nic więcej - Julia możesz jeszcze chwilę poczekać muszę iść do mojego przyjaciela i zabrać z jego auta fotelik dla Przemka. Wczoraj wróciłam później niż zwykle do domu, a dzisiaj od rana zajęta byłam i nie zdążyłam - rzekła.
- Ale ja mam fotelik - odparła i widząc zdziwioną minę Cieplak dodała - pożyczyłam od kuzynki.
Ula jeszcze tylko dopakowała na przebranie małego i już mogli wychodzić. Pożegnali się a niespełna godzinę później były już na miejscu.
Cieplak przywitała się z oboma panami, ale miała dziwne uczucie, że coś jest nie tak. Dało się wyczuć jakieś napięcie.
- Julia czy między Markiem a Aleksem doszło do jakiejś sprzeczki? - podpytywała Ula kiedy obie zajmowały się szykowaniem wszystkiego na stół.
- Nie między nimi wszystko jest w jak najlepszym porządku. To tylko Paulina nadal psuje im krew - wyjaśniła.
Mały Przemek z początku nie bardzo chciał odstąpić od Uli i niemalże był do niej przyklejony. Wszyscy zgromadzeni doskonale to rozumieli. Malec nie znał ich, był w obcym środowisku. Lecz to nie trwało długo.
- Zobacz co ja mam - rzekł Dobrzański do malca, a ze pleców wyjął piłkę. Przemek chwycił piłkę i już chciał pognać na zewnątrz. Jednak Ula zatrzymała go słowami.
- Co się mówi? - mały spuścił wzrok a po chwili rzekł.
- Dziękuję - i tyle go widzieli.
Całą czwórką usiedli w ratanowych fotelach i przyglądali się malcowi. Gdy ten w pewnym momencie podbiegł do nich i zwrócił się w stronę Marka.
- Wujku zagras razem ze mną - wyseplenił.
- Oczywiście - odparł młody Dobrzański.
- No tak wujek Marek będzie grał w piłkę a ja? - mówił żartobliwie Aleks - mnie zostawicie samego? - Marek z uśmiechem na ustach pochylił się nad Przemkiem i coś mu szepnął na ucho. Mały podbiegł do Febo i rzekł.
- Tez chodź - po czym chwycił go za rękę i pociągnął.
- Ula ten twój synek to takie cudowne dziecko - rzekła z jakimś rozmarzeniem Julia.
- Dziękuję. Staram się go wychowywać jak najlepiej. Ale prawdą jest, że gdyby nie pomoc taty to z całą pewnością byłoby mi znacznie trudniej. Dzięki tej pomocy mogłam pójść do pracy - mówiła Ula. Tę ich rozmowę przerwał mały.
- Mamusiu będę lazem z wujkami lobił gila - mówił sepleniąc.
- Synku, ale będziesz im tam tylko przeszkadzał - mówiła co sprawiło, że mały posmutniał.
- Hej kolego co jest? - zapytał Dobrzański.
- Mamusia mi nie pozwala lobić gila - rzekł takim tonem, że cała czwórka o mało co a wybuchła by śmiechem.
- Synku tłumaczyłam ci, że będziesz tylko przeszkadzał. Wujek dał ci piłkę pograj sobie albo w swoim plecaczku masz kilka autek - tłumaczyła, ale to zdało się na nic, bo wszedł jej w słowo Marek.
- Spokojnie Ula z całą pewnością nie będzie nam przeszkadzał - ta już wiedziała, że stoi na przegranej. Była nieco zła na Dobrzańskiego, ale wiedziała, że jej syn tak właśnie potrafi. W domu również stosował te swoje sztuczki, na które nabierali się wszyscy. Marek jednak zauważył jej zmieniony wyraz twarzy i poczuł się dość nie swojo. Chciał dobrze a wyszło jak zwykle. Znowu coś schrzanił.
- Ula przepraszam - rzekł siadając obok niej.
- Nie masz za co mnie przepraszać - odparła i dodała - Marek to miało być przyjemne sobotnie popołudnie. A Przemek każdego tak potrafi owinąć sobie wokół palca. I nie miej z tego powodu wyrzutów sumienia - uśmiechnęła się do niego.
- I przecież takie jest - odparł Dobrzański. A w tym samym czasie kiedy ta dwójka rozmawiała mały już kręcił się obok Aleksa - Ula i jak z tym mieszkaniem. Znalazłaś coś innego?
- Nie. I chyba jednak wynajmę to co oglądaliśmy - odpowiedziała, co jednak nie bardzo pasowało Markowi.
I nic dziwnego, że nie podobało mu się. Mieszkanie było zniszczone, okna nieszczelne a i sama dzielnica nie należała do ciekawych. Ula tłumaczyła się, że nie stać jej na inne.
Mówiła, że z chwilą swojej przeprowadzki będzie miała na utrzymaniu to mieszkanie, siebie oraz małego a dodatkowo musi dawać część na dom i rodzinę w Rysiowie. Marek w pewnym sensie nie rozumiał tego. Miał wrażenie, że jej rodzinie jest tak wygodnie, że ona ich utrzymuje. Wiedział jakie jest zdanie Józefa na temat przeprowadzki. Sam nawet słyszał jak senior Cieplak mówił.
- Ula jak my sobie bez ciebie tu damy radę. Ja mam niską rentę a i to co na dzieciaki to też nie jest wiele - dla samego Marka to było dość dziwne. Ten mężczyzna zamiast się cieszyć, że ta próbuje ułożyć sobie życie to jeszcze ma z tym problem. Ale nie chcąc burzyć tego co jest między nimi nie skomentował tego.
Ich rozmowę, a raczej końcówkę usłyszała Julia, która podeszła do stolika przynosząc kawę .
- Czy ja słyszałam, że szukasz Ula mieszkania? - zapytała. Ta potwierdziła to kiwnięciem głowy.
- Ula znalazła jedno i nawet byliśmy obejrzeć, ale jak dla mnie to nie można nazwać tego mieszkaniem - rzucił Marek.
Po chwili do rozmowy dołączył Aleks. Rozmawiali rozważając kilka sytuacji. Padła nawet propozycja kupna lecz Ula twierdziła, że to nie wchodzi w grę. Tłumacząc brakiem takiej kwoty.
- Słuchajcie, wiem mam rozwiązanie - odparła Julia a wszyscy z zaciekawieniem spojrzeli na kobietę - ja mam mieszkanie.
- Faktycznie - wszedł jej w słowo narzeczony - Julia ma mieszkanie po babci.
- Dokładnie tak. Ono stoi puste od kiedy zamieszkałam razem z Aleksem. Są to dwa nieduże pokoje z kuchnią. Tak prawdę powiedziawszy to miałam w planach je sprzedać. Ale jeśli mogę ci pomóc to możesz tam zamieszkać nawet dziś - mówiła Julia.
Ula siedziała przez chwilę zastanawiając się nad propozycją Julii.
- Ula jeśli potrzebujesz czasu aby się zastanowić to nie ma problemu - rzekł Aleks.
Resztę dnia spędzili na luźnych rozmowach i zabawach z małym synkiem Uli.
W poniedziałek cała czwórka spotkała się w firmie. Marek po raz pierwszy odważył się na bardziej śmiały ruch i na przywitanie z Ulą musnął jej policzek delikatnym niczym muśnięcie motyla pocałunkiem. Ta nie zaprotestowała, co młody Dobrzański uznał za przyzwolenie na kolejne. Ten gest zauważył Aleks i aż uśmiechnął się pod nosem. Cieszyło go to, bo uznał iż ich relacja wchodzi na właściwe tory. A jak wiadomo on oraz jego narzeczona kibicowali tej dwójce.
Panie poszły do sali konferencyjnej i tam miały na spokojnie popracować. A panowie do gabinetu Aleksa.
- Rozmawiałeś z Paulą? - pytał Marek.
- Tak, ale dopiero dzisiaj udało mi się to zrobić. Ale ona chyba nie ustąpi - odpowiedział mu Febo - pozostaje nam zebrać taką kwotę albo ciągać się po sądach.
- Nam? Aleks przecież ona żąda tych pieniędzy od Dobrzańskich - mówił prezes.
- No niby tak. Ale twoi rodzice są również moimi, a ty jesteś jak brat. Więc nie mogę pozostawić tego od tak sobie - mówił Aleks.
- Ale co zamierzasz? Ja choćbym chciał to nie mam takiej kwoty. Ostatnio robiłem remont i wymieniałem cały sprzęt. Mam jakieś pół miliona na koncie - mówił zmartwiony Dobrzański,
- Ja będę miał coś około miliona. I tyle jestem w stanie dać w tej chwili.
- Aleks, ale nie musisz - padło ze strony Marka.
- Może i nie muszę, ale chcę i uważam temat za zamknięty - odparł Febo. Marek chciał jeszcze coś dodać, ale Aleks nie pozwolił - Marek mamy łącznie półtora miliona i resztę też zdobędziemy.
- A niby jak? Co napadniesz na bank? - pytał Marek.
- Nie zamierzam napadać - końcówkę tej rozmowy usłyszały dziewczyny. Ula uznała to za możliwość pokazania na co ją stać. Że potrafi myśleć ekonomicznie.
- Nie chcę się wtrącać, ale mogę pomóc - odezwała się Cieplak - można by zobaczyć jakie oszczędności można wygenerować w firmie. Tylko nie wiem o jaką kwotę chodzi. Dodatkowo już za dwa tygodnie pokaz i zapewne wpłynie jakaś większa kwota - wyjaśniła widząc pytające miny pozostałej trójki.
- Potrzebujemy jeszcze dwa i pół miliona. Ale po pracy pojadę do rodziców i porozmawiam z nimi obojgiem - rzekł Marek.
- Chcesz powiedzieć o tym Krzysztofowi? - dopytywał Aleks.
- W obecnej sytuacji nie mam wyjścia. Postaram się to zrobić delikatnie - odparł. Rozmowa trwała jeszcze kilka minut i każde z nich wróciło do swoich zajęć.
- Rozmawiałem o tym co zażądała Paulina z Aleksem i postanowiliśmy ją spłacić - mówił Marek będąc późnym popołudniem u rodziców.
- O czym ty synku mówisz? - zapytał senior Dobrzański.
- Paulina chce abyśmy ją spłacili a w zamian za to wycofa pozew z sądu - wyjaśniła Helena. Krzysztof był w szoku słysząc to. A po chwili dodał - ile chce?
- Cztery miliony. Uprzedzając twoje kolejne pytanie tato, mamy dotychczas półtorej miliona - odpowiedział mu syn.
- To skąd weźmiecie pozostałą kwotę? - dopytywała zmartwiona Helena. Marek wzruszył ramionami na znak, że nie ma pomysłu. Krzysztof wstał z fotela i zaczął chodzić po pokoju. W końcu się odezwał.
- Jutro do południa przelejemy ci z mamą drugie tyle ile już macie. Więcej nie jestem w stanie dać.
- Dziękuję wam bardzo - odpowiedział Marek.
W ten sposób mieli już trzy z czterech, ale to już napawało ich optymizmem, że jeszcze wszystko się uda. Ula będąc wtajemniczoną w to co się działo również pomogła przeanalizowała cały budżet firmy. Jak się okazało to nie musieli wiele robić gdyż pokaz nowej kolekcji przyniósł wymierne skutki. I tak umówili się na spłatę pannę Febo za dwa tygodnie. Ustalili, że ta przyleci do Polski, spiszą odpowiednią umowę, a po spotkaniu wreszcie będą mogli odetchnąć. A dzięki temu skupić się na innych sprawach.
Marek pomógł Uli przeprowadzić się do mieszkania po babci Julii. Mały Przemek miał iść do przedszkola. Ale co nie okazało się takie proste. Małec nie chciał w pierwszych dniach tam zostawać, a Uli krajało się serce na widok załzawionych oczu synka. Nawet jednego razu mówiła o tym Markowi.
- Chyba ta przeprowadzka była złym pomysłem - mówiła, gdy wyszli na lunch - Przemek nie chce zostawać w przedszkolu. Codziennie płacze i prosi abym go nie zostawiała.
- Ula, a może on potrzebuje więcej czasu? - rzekł Marek.
- Zastanawiam się nad powrotem - usłyszał. Nie był przekonany aby to był dobry pomysł. Uznał, że trzeba znaleźć sposób na rozwiązanie tego kryzysu.
- Mam pomysł. Pojedziemy po małego razem - zaczął Dobrzański.
- Ale ty masz inne zapewne plany - przerwała mu Cieplak.
- Dobrze wiesz, że moje plany już od dawna związane są z wami. Prosto z przedszkola pojedziemy do moich rodziców. Już najwyższy czas aby poznali prawdę o nas.
Tak, ta dwójka niemalże od tego grilla u Aleksa zaczęła tworzyć związek. Marek nie tylko pokochał Ulę, ale i jej synka.
CDN...