piątek, 22 lutego 2019

CZERŃ I BIEL część XIV

Było piątkowe popołudnie, gdy Józef siedząc przy kuchennym stole czytał gazetę i czekał na przybycie swojej najstarszej córki wraz z narzeczonym. W pewnym momencie jeden z artykułów przykuł jego uwagę szczególnie. 

- W jednym z Warszawskich więzień doszło do bójki między kilkoma osadzonymi. Trzech z nich trafiło do szpitala. Okazało się iż wśród tej trójki jest syn znanego adwokata Włodzimierza D. nijaki Olaf D. 
Nasza redakcja dowiedziała się, że winnym całego zajścia jest właśnie syn adwokata. Ponoć wszczął awanturę podczas przebywania na dziedzińcu więzienia. Dwóch rannych już następnego dnia opuściło więzienny szpital, a trzeci z osadzonych jest w ciężkim stanie. W najbliższych dniach Olaf D. ma zostać przewieziony do szpitala miejskiego na Banacha. Lekarze stwierdzili iż mężczyzna ma uszkodzony kręgosłup i prawdopodobnie do końca życia będzie poruszał się na wózku inwalidzkim.

Po przeczytaniu artykułu Cieplak był w szoku. Bo mimo, że ten człowiek stworzył jego córce piekło na ziemi i o mało co, a zabiłby drugiego człowieka było mu go żal, tak zwyczajnie.
- Ile w nim musiało być zła, że nawet osadzenie nie potrafiło go zmienić - rozmyślał.
- Dzień dobry tato - usłyszał, co przerwało jego rozmyślania.
- Witajcie dzieci - odparł.
- Co pan taki zamyślony - pytał Marek siadając obok przyszłego teścia. 
Józef podał mu czytaną wcześniej gazetę i wskazał konkretny artykuł. 
- Co tam piszą? - dociekała Ula. 
Marek streścił jej to co wyczytał. Żadne nie skomentowało tego głośno. Ale również byli w szoku.
Weekend spędzili w Rysiowie, natomiast powrót do Warszawy przyniósł niemiłą niespodziankę. Podjechali pod blok Uli to miał być ostatni tydzień jej mieszkania samej. Od następnej soboty miała zamieszkać wraz z Markiem. Wysiedli z samochodu i objęci powędrowali do jej mieszkania. Na korytarzu zastali matkę Olafa. 
- Cieszysz się - usłyszeli zamiast przywitania.
- Zapraszam do środka nie będziemy rozmawiać na korytarzu - odezwał się Marek zamiast Uli i otworzył drzwi od mieszkania.
Kobieta spojrzała pogardliwie na nich oboje i wyminąwszy ich weszła do środka, a tam dała upust swojej złości. 
- Pytałam czy jesteś  siebie zadowolona? Przez ciebie mój syn najpierw trafił do więzienia, a teraz zostanie kaleką - krzyczała.
- Proszę się uspokoić. To nie moja wina, że pani syn miał problemy z prawem ani tym bardziej, że teraz będzie niepełnosprawny do końca życia - odpowiedziała spokojnie Ula chociaż w środku cała była roztrzęsiona, a w jej oczach zaczęły gromadzić się łzy. Wciąż milczący Marek postanowił odezwać się. 
- Proszę nie obwiniać Uli o to, że Olaf jest takim, a nie innym człowiekiem. 
Dębska chciała jeszcze coś powiedzieć, ale Marek nie dał jej dojść do głosu i rzekł.
- Pani syn doprowadził do utraty przez Ulę pracy, mieszkania. Swoim zachowaniem sprawił iż bała się własnego cienia. Gdyby był taki idealny jak próbuje nam pani wmówić to nie miał by konfliktu z prawem. On wolał narkotyki, alkohol oraz przemoc. No, ale czemu tu się dziwić, skoro takie miał wzorce w domu. A teraz proszę zostawić nas w spokoju i opuścić to mieszkanie.  
Dębska opuściła mieszkanie wściekła, ale i zrozpaczona, że nie wskórała nic. Liczyła, że jeśli wykrzyczy Uli w twarz co czuje będzie jej lżej na sercu, a mimo to tak się nie stało. Jej dziecko, jej jedyny syn został kaleką. I mimo, że wiedziała co on robił nie upatrywała w nim winy, dla niej winni byli wszyscy wkoło począwszy od Uli, a skończywszy na jej własnym mężu.

Siedziała na kanapie rozkładając na przysłowiowe części pierwsze całe swoje dotychczasowe życie, które można podzielić na kilka etapów. Pierwszy to czas gdy żyła jej mama. Czas gdy wszystko wydawało się proste i łatwe, pozbawione trosk   później nastały dni smutku, rozpaczy oraz obawy. Najpierw śmierć matki i choroba ojca, a później chwile spędzone u boku człowieka, który zamiast być oparciem był podłym, okrutnym draniem. Ten etap w obecnej chwili wydawał się najtrudniejszy. I taki był w rzeczywistości. Będąc w związku z Olafem przeżyła istny koszmar, piekło na ziemi. Bita i poniewierana. Do dziś dnia nie potrafi sobie samej wybaczyć, że była tak głupia i naiwna aby dać się omamić temu człowiekowi. Przez niego straciła znajomych, pracę, mieszkanie i przez krótki moment własne ja. Ale na tej pełnej zawirowań drodze znalazł się ktoś kto pozwolił ponownie uwierzyć jej w samą siebie. Tym kimś jest właśnie Marek. Dzięki jego miłości, dobroci, szlachetności i wielkiemu wsparciu zaczęła być szczęśliwa. Jej skołatane serce ponownie biło radośnie, na ustach można było zobaczyć uśmiech również w jej błękitnych oczach widać było szczęście. Życie u boku Dobrzańskiego było tym etapem, który uważała za najlepszy. On był tym co mogło jej się najlepszego przydarzyć. Przy nim z czasem zapominałam co ją spotkało będąc z Dębskim. 
Wspominanie Marka mimowolnie powodowało uśmiech. Tego dnia była w swoim rodzinnym domu bez ukochanego, lecz jutro czekał na nich najważniejszy dzień w życiu. I chociaż Ula od miesiąca mieszkała wraz z Markiem, to chcieli zachować tradycję, dlatego mieli zobaczyć się w kościele przed ołtarzem. Te jej rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi.
- Córcia kolacja na stole - usłyszała.
- Dobrze zaraz przyjdę - odparła i po chwili siedziała przy stole wraz z rodziną. Czas ten upłynął w bardzo wesołej atmosferze chociaż tak było zawsze. Wróciła do swojego pokoju i zaczęła wspominać, a w tle było słychać piosenkę Sylwii Grzeszczak "Czerń i biel" 
- "Może byś poznał jej twarze dwie
  Wczoraj głęboka czerń dzisiaj biel" - właśnie to tak jak u mnie i Olafa oraz Marka i Sylwii. Każde myślało, że zna tę drugą osobę, lecz wyszło inaczej. Oboje mieli dwie różne twarze. Potrafili dobrze udawać. Mam tylko nadzieję, że z nami będzie inaczej. A nawet jestem tego pewna. Wiem, że tylko z Markiem mogę i jestem szczęśliwa. 

- O mama ma chyba gości - stwierdził Marek.
- Przecież miała przylecieć Paulina z rodziną - usłyszał - Ale chwila przecież to samochód Sebastiana i w dodatku słyszę Beatkę - mówiła ze zdziwieniem w głosie. 
- Masz rację kochanie jest Paulina z rodziną, ale i twoi też są. To miała być niespodzianka dla ciebie, stąd samochód Seby - odparł z radością w głosie, że pierwsza część niespodzianki się udała i miał nadzieję iż druga część również się spodoba. Objął ją i namiętnie pocałował. 
Po wspólnie zjedzonym obiedzie wszyscy wyszli do ogrodu i chroniąc się przed promieniami słońca ukryli się w specjalnie wybudowanej altanie. W pewnym momencie Marek wraz z Sebastianem gdzieś znikli by po kilku minutach pojawić się ponownie. Dobrzański doszedł do Uli i klęcząc zaczął.
- Ula od kiedy cię poznałem wiele się wydarzyło dobrego i złego. Więcej oczywiście dobrego. Chcę abyś wiedziała, że zakochałem się w tobie niemal od samego początku i już nie wyobrażam sobie życie bez ciebie. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Kocham i będę cię kochał zawsze. I klęcząc tu przed tobą proszę abyś została moją żoną - mówił wpatrując się w jej błękitne jak morze oczy, trzymając w ręku przepiękny pierścionek. 
- Tak zostanę twoją żoną. Ja również bardzo cię kocham i nie wyobrażam sobie abym mogła być z kimś innym - odparła głosem pełnym emocji. 
Marek wsunął jej to cudo na palec po czym wstał z kolan i zamykając w swych ramionach przywarł do jej ust. Po chwili wszyscy zgromadzenie gratulowali im. 

Po nieprzespanej przez Ulę nocy nastała sobota. Dzień, który miał zapisać się w ich pamięci złotymi zgłoskami. To dziś będą przysięgać przed Bogiem, rodziną i przyjaciółmi sobie dozgonną miłość, wierność i uczciwość małżeńską. W pokoju wisiała już suknia uszyta i zaprojektowana przez samego Pshemko. Z początku Ula miała plan aby kupić suknię w jakimś salonie sukien, ale na tę wieść mistrz wpadł z furię. 
- Jeśli, któreś z was moim mili kupi strój ślubny od kogoś innego ja natychmiast odejdę z firmy - krzyczał, a nawet wrzeszczał Pshemko. 
Dlatego ich stroje były autorstwa mistrza Pshemko. 
Na dwie godziny przed wyjściem do kościoła do Uli  przyjechała Paulina. Ona miała być świadkową Uli, a jej mąż świadkiem Marka. 
Wszyscy goście zajęli już miejsca w kościelnych ławach. Przy ołtarzu stał pan młody. Ubrany w świetnie skrojony czarny garnitur, śnieżnobiałą koszulę i czekał na swą wybrankę. Wreszcie wierzeje kościoła otwarły się, a w ich świetle ujrzał najpiękniejszą istotę.
Stali  powtarzając za kapłanem słowa przysięgi małżeńskiej patrząc sobie prosto w oczy. Przysięgę składali z powagą i przekonaniem co do jej dotrzymania. W końcu ksiądz ogłosił ich małżeństwem i na koniec rzekł.
- A teraz możesz pocałować pannę młodą. 
Markowi dwa razy nie trzeba było powtarzać.
- Kocham panią pani Dobrzańska - wyszeptał w jej usta i przylgnął do ust. 
- Kocham pana panie Dobrzański - powtórzyła za nim jak echo. 
Chwycił jej dłoń i poprowadził środkiem kościoła na zewnątrz, gdzie mieli przyjmować życzenia od przybyłych. 
Wesele odbyło się na sali, którą pomogła im załatwić Helena. 
Wśród weselnych gości miało nie być Aleksa ani byłej żony Marka. Od ostatniej rozmowy z matką Olafa mieli od nich spokój. Jednym z prezentem jaki otrzymali był dom Heleny, który w całości zapisała na swojego syna i synową. 

Wracali z Włoch od Pauliny. Byli szczęśliwym małżeństwem już od ponad sześciu lat.  Do Włoch lecieli na chrzciny drugiego dziecka Pauli.  Ula miała zostać chrzestną jej synka. Oni sami mieli trójkę swoich. Dwie córki i syna. Ula zaszła w ciążę pół roku po ślubie. Podczas jednego z badań okazało się, że Ula urodzi trojaczki. Ona była przerażona, a Marek od samego początku oszalał na tym punkcie. Dzieci były mieszanką ich obojga. Miały dołeczki w policzkach, błękitne oczy, dziewczynki miały kruczoczarne włosy, a chłopiec miał koloru łuskanego orzecha. Jedynie charakter miały po Uli. Chowały się zdrowo i były oczkiem w głowie rodziców, babci i dziadka. 

W ciągu tych sześciu lat wiele wydarzyło się również w życiu innych. Sebastian znalazł miłość swojego życia i też stanął na ślubnym kobiercu. 
Tylko Aleks zaszył się gdzieś we Włoszech i słuch o nim zaginął. 
Rok po ślubie Marka i Uli do firmy zawitała Sylwia z myślą o podjęciu pracy. Wyszła ponownie za mąż i urodziła jeszcze jedno dziecko, lecz i to małżeństwo nie przetrwało. Na pytanie co miała być robić Marek usłyszał.
- Cokolwiek, potrzebuję pracy aby utrzymać siebie i dzieci. Aleks nie płaci alimentów i ojciec drugiego dziecka również - usłyszał Marek w odpowiedzi.
- Przykro mi, ale nie mam żadnego wolnego wakatu - odpowiedział nawet nie zastanawiając się. 
Sylwia wyszła niepocieszona. To był ostatni raz jak Marek widział swoją byłą żonę.
KONIEC



niedziela, 17 lutego 2019

CIĄŻA

W związku z tym, że ostatnio zabrakło jednego wpisu dziś mam dla Was niespodziankę i mam nadzieję, że miłą. Ale również w ten sposób chcę Wam podziękować za słowa otuchy w tym trudnym dla mnie czasie. 
Julita



Leżała na łóżku wpatrując się beznamiętnie w biel sufitu i rozmyślając nad własnym życiem. 
- Od kiedy ostatni raz byłam w FD minęło pięć miesięcy. Pięć długich miesięcy od kiedy po raz ostatni widziałam Marka. Kiedy ja zrozumiałam, że nie potrafię być z nikim innym tylko z nim, ale on odszedł. Wrócił do Pauliny, lecz czego ja się mogłam spodziewać skoro sama go w jej ramiona popchnęłam. Nie pozwoliłam niczego wyjaśnić, gdy tylko on zaczynał ja przerywałam. Wiele razy miałam do niego pretensje o wszystko i o nic. Pokaz odbył się i odniósł sukces, ale co z tego skoro nie mam z kim cieszyć się z tego. Dzwoniłam i myślałam, że oddzwoni albo chociaż napisze wiadomość, ale nic. A ja z jednej strony bym chciała aby był teraz ze mną lecz nie chcę wchodzić w jego życie z butami. Może tam we Włoszech jest szczęśliwy z Pauliną...
Te jej rozmyślania przerwało otwarcie drzwi od sali, w której leżała.
- Dzień dobry córcia i jak się dzisiaj czujesz? - usłyszała od progu.
- Dziękuję dobrze, ale lekarze mówią, że będę musiała jeszcze leżeć i to prawdopodobnie do rozwiązania - odparła.
- Ula, a może powinnaś jednak zadzwonić do Marka...
- Nie - przerwała natychmiast ojcu.
- Ale córcia, on powinien wiedzieć o dziecku. 
- Tato on wyjechał do Włoch razem z Pauliną, a ja nie mam zamiaru wywierać na nim żadnych deklaracji i niczego wymuszać wobec niego względem dziecka. To on w dniu wypadku wybrał ją, a nie mnie. No cóż sama tego chciałam.

Józef wiedział, że Marek jest w kraju, że nie wyjechał i był na pokazie. Kilka razy próbował o tym powiedzieć Uli. Lecz nie pozwalała mu dokończyć i urywała rozmowę w trakcie. Krótko po pokazie okazało się, że pobyt w SPA jest brzemienny w skutki. Pan Cieplak wówczas namawiał jeszcze bardziej córkę do kontaktu z młodym Dobrzańskim. A jak teraz okazało się, że życie dziecka jest zagrożone naciskał na Ulę, lecz ta była nieugięta. 

Marek nie potrafił mimo wszystko wylecieć do Włoch. Wprost z lotniska pojechał na pokaz i z ukrycia podziwiał ją. Sądził, że to ostatni raz jak ją widzi. Tuż po skończonym pokazie chciał wyjść, ale natknął się najpierw na Sebastiana.
- No stary widzę, że jednak przemyślałeś wszystko i wyjaśnicie sobie z Ulą - mówił przyjaciel.
- Nic z tego Seba, przyjechałem aby ją zobaczyć i cały pokaz, a teraz wychodzę - odparł i udał w kierunku wyjścia.

- Marek? - usłyszał będąc już przy wyjściu, poznał głos. 
- Dzień dobry panie Józefie.
- Wychodzisz już?
- Tak. Chciałem tylko zobaczyć pokaz. 
- A widziałeś się z Ulą? 
- Nie sądzę aby to był dobry pomysł. Ona już wybrała - tłumaczył swój powód nie pozostania dłużej i spotkania się z kobietą, którą pokochał i kochać będzie już zawsze.
Wrócił do domu zamykając się i nawet nie rozpakowując toreb podszedł do barku, w którym znajdowały się butelki z różnego rodzaju alkoholami. Po kilku dniach przejął na powrót stanowisko prezesa bo Ula złożyła wypowiedzenie. Przez ostatnie miesiące mimo iż tęsknił za Ulą nie odważył się zadzwonić do niej, chociaż znał treść wiadomości nagranej na telefonie. Żałował swojej głupoty, że tak późno odsłuchał pocztę głosową, nie mając pewności czy panna Cieplak będzie chciała z nim się spotkać odpuścił. 

Józef wbrew woli córki postanowił jednak spróbować porozmawiać z Markiem. Po powrocie ze szpitala do domu spotkał się z Maćkiem.
- Maciek mam prośbę - mówił Józef Cieplak.
- Słucham, co to za prośba.
- Chciałbym abyś zawiózł mnie do firmy Marka Dobrzańskiego.
- Ale po co?
- Muszę porozmawiać z Markiem o Uli, a przede wszystkim o dziecku - wyjaśnił przyjacielowi córki.
- Przecież ona tego nie chce i będzie na pana zła - odparł z całą pewnością w głosie Szymczyk.
- Ja wiem, ale raz, że Marek powinien wiedzieć o dziecku, a dwa może on będzie w stanie jakoś pomóc. Ja wiem, że Ula wciąż go kocha i on myślę, że ją również. Widziałem jak patrzył na nią w dniu pokazu - tłumaczył swoje postępowanie senior Cieplak.
- Jak to w dniu pokazu? - dopytywał Maciek.
- A tak on był na tym pokazie, ale myślał, że Ula wybrała Piotra i tuż przed bankietem wyszedł - odpowiedział mu Józef.
Było widać, że słowa pana Cieplaka zaskoczyły Maćka. Lecz i on doskonale wiedział co czuje Ula do Marka. 

Marek siedział przy swoim biurku przeglądając pocztę i co jakiś czas zerkał na zdjęcie stojące na nim, które ukazuje jego wraz z Ulą nad Wisłą.

Ona była już wtedy piękna, lecz on pokochał ją zanim przeszła metamorfozę i wszyscy wokół nazywali ją brzydulą. Kochał ją za jej dobre serce, uczciwość, szlachetność. To właśnie tam nad Wisłą zrozumiał co tak ciągnie go do niej, a będąc w SPA tylko się upewnił. Ula była, jest kobietą, którą szukał przez lata. 

- Marek masz gościa - usłyszał nagle głos sekretarki.
- Viola jestem zajęty poproś, aby ten ktoś przyszedł później i umów na jakiś termin - odparł. Dziś wyjątkowo nie miał ochoty na żadne spotkania, nawet po przyjściu do pracy poprosił Violettę aby odwołała wszystkie umówione na dziś spotkania. To właśnie tego dnia przypadała rocznica, gdy poznał Ulę. Właściwie to nie miał ochoty przychodzić do pracy. 
- Ale to chyba coś ważnego i myślę, że powinieneś spotkać się teraz.
- A kto to jest tak w ogóle?
- Pan Józef Cieplak - usłyszał w odpowiedzi natychmiast zerwał się z fotela i podszedł do drzwi i gestem ręki zaprosił gościa do środka.
- Zapraszam do środka - zaprosił -  Viola zrób nam kawy - poprosił jeszcze Kubasińską. 
- Co pana do mnie sprowadza? - zapytał Dobrzański gdy tylko Józef usiadł na kanapie. 
- Ja najpierw chciałem przeprosić, że tak nachodzę. Ale uznałem iż powinien pan panie Marku o tym wiedzieć. To co robię teraz jest wbrew woli Uli, ale jaki jest tego powód już wyjaśniam. 
Marek siedział na fotelu obok kanapy i zastanawiał się co też takiego chce mu powiedzieć ojciec jego ukochanej.
- Czy coś się stało Uli? - zapytał z obawą w głosie.
- Ula nie chciała abym tu przyjeżdżał i sądzę, że będzie na mnie zła, ale ja już nie mogę patrzeć jak ona się zadręcza. Proszę tylko mi obiecać, że po tym co zaraz powiem nie będzie jej pan potępiać i zły za to jak postąpiła.
- Obiecuję.
- Ula jest w ciąży...
- W ciąży? Dlaczego mi nie powiedziała? - przerwał Marek Cieplakowi zasypując go pytaniami.
- Ona myślała, że wrócił pan do swojej narzeczonej, a ona nie chciała ponownie wkraczać w państwa życie.  Ale ostatnie wydarzenia spowodowały, że chociaż wbrew jej decyzji postanowiłem tu przyjść. Ula od tygodnia leży w szpitalu na Banacha bo ciąża jest zagrożona. Lekarze twierdzą, że nie wolno jej się denerwować i z całą pewnością do rozwiązania musi leżeć. Ja za każdym razem jak jestem u niej to widzę ciągły smutek oraz mokre policzki od łez.
Marek siedział na fotelu jak skamieniały i przetrawiał to co przed chwilą usłyszał. 
- Ale ona już wybrała Piotra, więc co ja mogę.
- Ona wybrała ciebie, z Piotrem rozstała się po tym jak miałeś wypadek. Wiem, że ona wciąż cię kocha. Bardzo przeżyła to co usłyszała wówczas od twojej narzeczonej gdy była u ciebie w szpitalu. Później przez następne kilka dni nie jadła, nie piła tylko siedziała we własnym pokoju i płakała
- Nie wiedziałem o tym. Myślałem, że ona nie przyszła do szpitala po tym wypadku bo woli Piotra. Ja również bardzo ją kocham i mimo tego co myślała Ula ja nie wróciłem do Pauliny. 
Józef uśmiechnął się usłyszawszy słowa Marka. 

Drzwi od sali numer osiem się otwarły, a ona ujrzała najpierw ojca i chwilę później ojca swojego dziecka.
- Co on tu robi - rzekła głosem pełnym zdenerwowania.
- Córcia nie denerwuj się bo ci nie wolno, to ja Marka o to prosiłem. Proszę porozmawiaj z nim  - mówił, ale ta była nie ugięta. Odwróciła się twarzą w stronę okna. Była zła na ojca, że zrobił coś przeciwko niej.
Po chwili usłyszała jak ktoś wychodzi i zamykanie drzwi, sądziła iż to Marek wyszedł, na sali zapanowała cisza. Ula wciąż leżała odwrócona do okna, a po policzkach płynęły strumienie łez. W pewnym momencie na swoich plecach poczuła dłoń, której dotyk zawsze wywoływał dreszcze oraz usłyszała.
- Ula, wiem jak bardzo cię skrzywdziłem tym co zrobiłem. Przyznaję, że na samym początku chodziło mi tylko o firmę, ale w pewnym momencie zrozumiałe, że to co brałem za przyjaźń okazało się najpiękniejszym uczuciem czyli miłością. Tam nad Wisłą to do mnie dotarło, a będąc już w SPA byłem tego pewny. Pewny, że kocham cię bardziej niż własne życie. Nie myślałem o niczym innym jak o tym aby móc być z tobą już na zawsze. Postanowiłem, że po naszym powrocie rozstanę się z Pauliną, ale jak zwykle stchórzyłem, lecz posiedzenie zarządu i zachowanie obojga Febo pozwoliło podjąć mi ostateczną decyzję - wyjaśniał, a ona wciąż leżała odwrócona do niego plecami.
- Proszę cię Ula odwróć się i spójrz na mnie - prosił błagalnym głosem. Ale gdy nie było żadnej reakcji z jej strony wstał z krzesełka usiadł przy niej na łóżku i objął. Ujrzał trzęsące się ramię - kochanie nie płacz, obiecuję, że już wszystko będzie dobrze.
- Nic nie będzie dobrze. Ty jesteś z Pauliną, a dziecko, które noszę mogę nie urodzić bo ciąża jest zagrożona - odezwała się w końcu i odwróciła w jego stronę.
- Nie jestem z Pauliną od dnia zarządu, nie wyleciałem do Włoch i byłem na pokazie. Od chwili jak zrozumiałem, że kocham tylko ciebie  nie umiałem, a raczej nie chciałem być z żadną inną tylko z tobą. Ula uwierz ja naprawdę kocham tylko ciebie i to maleństwo. Obiecuję zrobić wszystko co w mojej mocy abyś szczęśliwie urodziła. Wiem od twojego taty, że musisz leżeć i nie powinnaś się denerwować. Ja będę przyjeżdżał tu do ciebie codzienne i się wami opiekował, przywoził owoce, soki. Tylko mi na to pozwól. 


Nie była pewna czy powinna mu wierzyć i ponownie zaufać. Lecz w jego oczach widziała coś czego nigdy wcześniej nie widziała. One zawsze były uśmiechnięte, radosne i takie pewne swego, a teraz były pełne strachu, żalu, smutku i niepewne. Z jej oczu wciąż płynęły łzy. Gdy nagle poczuła silny ból brzucha.
Również Marek to zauważył i nie czekając pognał po lekarza. Ten zbadał ją podał leki na uspokojenie, które spowodowały że usnęła. Młody Dobrzański w tym czasie udał się do pobliskiego sklepu i wrócił z siatką wypełnioną owocami i sokami. Usiadł na krześle i czekał jak ona się obudzi. W międzyczasie jak ona spała zadzwonił jeszcze do ojca z prośbą o zastępstwo na kilka dni i obiecał, że po powrocie z urlopu wszystko wyjaśni. Ula spała kilka godzin, a on mógł przyglądać się jej tak jak wtedy gdy byli na wspólnym weekendzie. Było już dość późno gdy ona się obudziła i pierwsze co ujrzała to siedzącego na krześle i drzemiącego Marka. Przyglądała się mu przez krótką chwilę i wreszcie zrozumiała, że oni są sobie przeznaczeni. 
- Marek - odezwała się ściszonym głosem aby go nie wystraszyć, lecz gdy ten nie zareagował odezwała się nieco głośniej. 
Ten w końcu przebudził się i ręką rozmasował obolały kark po chwili spojrzał w kierunku Uli.
- I jak się czujesz? - zapytał i natychmiast przysiadł obok.
- Już dobrze.
- Całe szczęście. Bałem się, że coś może się stać. Jak spałaś poszedłem do sklepu i kupiłem trochę owoców, soków oraz kilka gazet abyś się nie nudziła gdy mnie nie będzie, ale to dopiero jutro.
- Jutro? - zapytała zdziwiona.
- Tak jutro - odparł z uśmiechem na twarzy - dzisiaj posiedzę tu sobie z tobą, mamy jeszcze dużo do wyjaśnienia - rzekł.
Siedzieli już dłuższą chwilę, ale na twarzy Marka widać było zmęczenie. 
- Marek jedź do domu, odpocznij - prosiła Cieplak.
Ten nie chciał jej zostawiać samej. 
- Wolę być przy was - odparł z pewnością w głosie.
Ula nie ustępowała, widziała jaki jest zmęczony. Ten dzień był przecież pełen wrażeń dla nich obojga. W końcu udało się go namówić na powrót do domu dopiero jak Ula powiedziała.
- Wyśpisz się i przyjdziesz do mnie. Ja się stąd nigdzie przecież nie ruszę, i  z całą pewnością będę tu też jutro.
Był już przy drzwiach gdy usłyszał te dwa magiczne słowa, o których marzył od dawna i już niemal stracił nadzieję na ich usłyszenie. Na początku myślał, że się przesłyszał albo jego wyobraźnia płata mu figla i ma omamy słuchowe.
- Kocham cię - odwrócił się,  spojrzał w kierunku skąd usłyszał te słowa po czym prawie biegiem doszedł do niej i przytulił do siebie. Wreszcie poczuł się szczęśliwy.
- Kocham cię - usłyszała.
Od tego dnia Marek był codziennie w szpitalu aż do rozwiązania. Jednego dnia pojechał do rodziców i o wszystkim im opowiedział również o ciąży Uli. Seniorzy Dobrzańscy przyjęli tę wiadomość z radością i następnego dnia odwiedzili swoją jak mniemali przyszłą synową. 

Wiedząc, że Ula nie ma szans na wcześniejsze wyjście ze szpitala niż dopiero po porodzie młody Dobrzański miał niespodziankę dla swej ukochanej. 
Jednego dnia przyszedł do niej ubrany w dopasowany ciemny garnitur z bukietem kwiatów, wszedł do sali i gdy tylko ona odwróciła się w jego stronę on natychmiast ukląkł przed nią wyciągając małe pudełeczko z wewnętrznej kieszeni marynarki.
- Ula gdy tylko cię poznałem i pokochałem wiedziałem, że nie mogę być z nikim innym tylko z tobą. Jesteś dla mnie najważniejsza, kocham cię całym sobą. Dlatego mimo, że miejsce niezbyt odpowiednie chciałem zapytać czy zechcesz zostać moją żoną i uszczęśliwisz mnie na resztę moich dni.
- Zostanę twoją żoną, bo bardzo cię kocham i widzę jak ty kochasz mnie - odparła 

Ula urodziła syna podobnego do Marka. Ślub odbył w pierwsze urodziny ich dziecka. 
Marek od dnia kiedy tylko Ula wybaczyła mu robił wszystko aby udowodnić jej, że ona i dziecko są najważniejsi dla niego. Nigdy nie zapomniał o ważnych dla nich uroczystościach, potrafił nawet uczcić kolacją ich dzień poznania się. Stworzyli szczęśliwą, kochającą się rodzinę i chociaż pragnęli mieć więcej dzieci nie dane im było, ale cieszyli się tym co mają. Z firmy odeszli oboje Febo odsprzedając swoje udziały seniorom Dobrzańskim. Ci zaś zrobili niespodziankę i udziały po Febo zapisali po połowie na Ulę oraz na wnuka. Ta opierała się temu, twierdząc iż należą się one Markowi. Teściowie i sam Marek nie dawali za wygraną i w końcu ona przyjęła dwadzieścia pięć procent udziałów FD. 

Od ślubu minęło dwadzieścia lat i właśnie Ula z Markiem obchodziła porcelanowe gody, a jednym z prezentów była wykupiona przez ich syna wycieczka.
Po przyjęciu niespodziance, jaką zorganizowali im przyjaciele i rodzina siedzieli przytuleni na tarasie i wspominali ten wspólnie spędzony czas. 
- Ula, a jest coś czego żałujesz? - usłyszała od męża.
- Chyba tylko, że nie mogliśmy mieć więcej dzieci - odparła - Ale już dawno pogodziłam się z tym - dodała po chwili. 
- A czy ty... - również chciała zapytać.
- Nie mam czego żałować. Mam wspaniałą, cudowną żonę i syna, z którego jestem bardzo dumny - odpowiedział wchodząc jej w słowo. 
Faktycznie udało im się stworzyć wspaniałą, kochającą się rodzinę. Rodzinę, gdzie najważniejszą rzeczą była i miłość i wzajemny szacunek. 
KONIEC

środa, 13 lutego 2019

CZERŃ I BIEL część XIII

     Przepraszam, że wpis nie ukazał się w piątek, ale czasem dzieje się coś na co nie mamy wpływu. A już na śmierć obojga rodziców zwłaszcza.  Dziś wstawiam zaległą część, a od następnego piątku wszystko wraca do normy. 

Od tego dnia, kiedy mieli spotkanie z ojcem Olafa minęły kolejne dwa tygodnie. W tym czasie Józef wraz Jaśkiem i małą Betti wrócił do Rysiowa również Ula ponownie wróciła do siebie. Wszystko wskazywało, że ich życie zwolniło. I tak w istocie było. Olaf siedział w areszcie do rozprawy dzięki temu mogli poświęcić się pracy, ale i spokojnie planować przyszłość. To drugie zwłaszcza zaprzątało głowę Marka. Pierścionek, który otrzymał od matki spoczywał w jednej z komód w jego mieszkaniu. Każdą wolną chwilę starali się spędzać razem. Lecz im bliżej rozprawy tym bardziej można było wyczuć ich zdenerwowanie, zwłaszcza Ula chodziła poddenerwowana i jakaś niespokojna. 
- Ula, co się dzieje? - zapytał na kilka dni przed rozprawą Marek. Siedzieli wówczas u niej w salonie i oglądali jakąś komedię, ale mimo wielu komicznych sytuacji ona jakoś nie reagowała.
- Denerwuję się przed tą rozprawą. Obawiam się czy matka Olafa nie będzie mnie oskarżać o to wszystko. A zwłaszcza po tym jak ostatnio tu była...
- Jego matka tu była? - przerwał jej i wzrokiem pełnym zdziwienia spojrzał na nią.
- Dwa dni temu tu była, ale mnie nie zastała, zostawiła tylko kartkę w drzwiach. Gdzie pisze, że to moja wina i jeszcze ją popamiętam jeśli jej syn trafi do więzienia. Obawiam się czy nie będzie chciała się w jakiś sposób zemścić na mnie za to - mówiła z obawą w głosie. 
- Obiecuję ci, że nic takiego się nie zdarzy. A jeśli będzie nadal nachodzić cię złożymy wniosek o zakaz zbliżania się - mówił zamykając ją w swych ramionach.

Ula kolejny już raz czuła się bezpiecznie w jego silnych ramionach. Przy nim miała wrażenie jakby całe niebezpieczeństwo tego świata umykało. On był taki opiekuńczy, czuły przy nim chwilami zapominała o tym jak było z Olafem. Uwielbiała siedzieć wtulona w jego ramiona i tak też było tym razem, chociaż nie do końca. W pewnym momencie poczuła jak jego dłoń wsuwa się pod bluzkę i zaczyna pieścić jej piersi, a jego gorące usta przylgnęły do jej ust. Nie potrzebowali słów jedno pragnęło drugiego. Po chwili jego dłoń powędrowała pod majteczki docierając do tego najwrażliwszego miejsca. Do jego uszu dotarły jej westchnienia co było jak pozwolenie na więcej. Po chwili oboje byli kompletnie nadzy. On wciąż nie przestawał pieścić jej kobiecości i gdy poczuł, że jest wilgotna wszedł w nią. Początkowo poruszał się powoli powodując, że odpływała w inną rzeczywistość. Gdy jego ruchy stały się intensywniejsze poczuła, że za chwilę rozpadnie się na milion drobnych kawałków. W końcu nastał moment spełnienia, leżeli przez krótką chwilę wracając do rzeczywistości. 
- Kocham cię - powiedział wciąż tuląc ją do swego boku.
- Kocham cię - odpowiedziała niczym echo. 
Ten sex był czymś wspaniałym jak dla niej. Z Olafem też na samym początku było jej dobrze, ale tylko dobrze. Za to z Markiem to był pierwszy raz, który okazał się czymś pięknym, czymś co mogła by przeżywać wielokrotnie.
Lecz te wszystkie późniejsze wydarzenia, gdy była z Olafem skutecznie spowodowały, że nawet nie chciała o tym wspominać. Czasami sama sobie się dziwiła, że mimo tego co przeszła bicia, wyzwiska, poniżanie była wstanie tak szybko ponownie zawierzyć innemu mężczyźnie, pozwoliła aby ten zbliżył się.
- Może to dlatego, że Marek jest taki inny niż Olaf. Wspiera, pomaga, pociesza, jest czuły, a w jego ramionach jest tak wspaniale, bezpiecznie - rozmyślała czasami.
Od tego wieczoru, a raczej późnego popołudnia kilkakrotnie zdarzało się jej odpływać do krainy szczęśliwości i wielkiego spełnienia w ramionach ukochanego. 

Podjechał pod sąd. Pomógł Uli wysiąść i oboje weszli do środka. Już pod salą natknęli się na matkę Olafa. Wzrok kobiety był pełen złości, nienawiści. Ula pod wpływem jej spojrzenia aż skuliła się w sobie, a na plecach poczuła ciarki.
- Gdyby mogła tym wzrokiem zabijać, leżałabym tu już martwa - szepnęła Markowi.
- Obroniłbym cię - odparł chcąc w ten sposób rozładować napięcie - spokojnie kochanie jestem przy tobie - dodał już całkiem poważnie obejmując ją w pasie. 
Zostali wezwani na salę gdzie kilka minut później wszedł skład sędziowski. Po odczytaniu przez sąd w jakim celu jest to posiedzenie pierwszy głos zabrał adwokat Uli.
- Proszę Wysokiego Sądu wnoszę oskarżenie przeciwko panu Olafowi Dębskiemu na wniosek pani Urszuli Cieplak o nękanie, wielokrotne pobicia oraz groźby karalne - mówił mecenas.
Następnie swoją przemowę obronną zaczął adwokat Olafa. Po tym jak poprzedni zrezygnował na początku miał bronić go jego własny ojciec, ale ten na tydzień przed sprawą stwierdził iż to nieetycznie, a tych których znał mecenas nawet nie chciał prosić i tym samym Olaf dostał adwokata z urzędu. Mecenas Dębski takim zachowaniem tylko spowodował jeszcze większe pretensje i żal ze strony żony. Chociaż wielokrotnie tłumaczył jej swoje postępowanie, ona zdawała się tego nie rozumieć. Olaf również był zły na ojca, sądził iż ten wyciągnie go z tego bagna tak jak robił to dotychczas. Na pytanie sędziego czy ten się przyznaje do stawianych mu zarzutów odparł.
- To nie tak Wysoki Sądzie ja kocham Ulę, a te wszystkie oskarżenia są wyssane z palca. 
W końcu nadszedł czas na zeznania świadków. Pierwsza miała zeznawać Ula. Z jej zeznań wynikało, że Olaf to człowiek mający problemy z narkotykami, alkoholem, który pastwił się nad nią, gdy była z nim w związku.
- A gdy odeszłam od niego zaczęły się dziać różne dziwne rzeczy.
- Może pani powiedzieć co takiego się działo po rozstaniu z oskarżonym? - zadał pytanie jej adwokat.
- Zostałam zwolniona, bo ktoś doniósł o rzekomym braniu narkotyków przez mnie, musiałam wyprowadzić się z wynajmowanego mieszkania, gdyż Olaf wciąż mnie nachodził i wszczynał awantury oraz doniósł na policję o mających znajdować się w mieszkaniu narkotykach. 
Podczas jej zeznań matka Olafa próbowała jej przerwać, co skończyło się karą grzywny. 
Następną osobą była właśnie jego matka. 
- Co może pani powiedzieć w tej sprawie - padło pytanie od jednego z sędziów.
- Mój syn to dobry, porządny człowiek. To, że kolejny już raz siedzi na ławie oskarżonych jest z winy tej oto kobiety - wskazała dłonią w kierunku Uli - oni byli parą proszę sądu, ale tej się coś odwidziało i zerwała z moim synem. On się załamał, a później okazało się iż ona spotyka się z kimś innym. To był dla mojego syna cios prosto w serce. Ja rozmawiałam z Olafem aby dał sobie z nią spokój lecz on wciąż powtarzał jak bardzo ją kocha.
Ula słuchała tego i nie dowierzała co słyszy również Marek był w szoku.
Po zeznaniach matki miał być przesłuchiwany jego ojciec. Niby mówił, że Olaf to dobry człowiek, ale gdzieś po drodze pogubił się i stąd to jego zachowanie. I mimo, że próbował w jakimś stopniu obronić swojego syna jego słowa zdawały się być mało przekonywujące. 
Jako ostatni zeznawał Marek.
- Czy to prawda, że dostał pan przesyłkę, która miała na celu rozbicie związku z panią Urszulą? - usłyszał.
- Tak było to zdjęcie, na którym Ula stoi w objęciach jakiegoś mężczyzny, później wyszło na jaw iż jest to oskarżony - odpowiedział. 
- Czy widział pan jakieś dziwne zachowanie pana Olafa wobec pani Urszuli? 
- Tak. Ula sama pokazała mi wiadomości jakie otrzymywała od niego, w których groził jej oraz ubliżał. Pojechaliśmy zgłosić sprawę na policji i byliśmy już po spotkaniu z mecenasem Słockim, gdy Ula dostała kolejnego sms, z którego wynikało iż on ją śledzi. To podczas tego spotkania wpadł mi do głowy pomysł, aby ją ukryć przed tym typem. Ula była kłębkiem nerwów. Ona nadal jest pełna obaw co będzie, zwłaszcza iż jego matka również próbuje jej grozić. 

Po wszystkich zeznaniach nastąpiły mowy końcowe następnie piętnastominutowa przerwa, a później ogłoszono wyrok.
Olaf Dębski został skazany na dziesięć lat pozbawienia wolności oraz zakaz zbliżania się do Uli na odległość stu metrów. Ula odetchnęła z ulgą, poczuła się tak jakby zdjęto jej kilkutonowy głaz. Wreszcie przestanie nie się bać o siebie i bliskich już nie musi się oglądać za siebie. 
Dwa tygodnie później odbyła się kolejna rozprawa, która zakończyła się wyrokiem skazującym na dziesięć lat więzienia, a łączna kara to dwadzieścia lat.
Matka Olafa nie umiała się z tym pogodzić. W jej oczach on był niewinny. Tłumaczenia męża również nie trafiały do niej.
- Zrozum wreszcie on doprowadził, że ona się bała wyjść z domu, musiała ukryć siebie i rodzinę bo jej groził. Zaatakował człowieka, który nic mu złego nie zrobił. Dobrze wiesz, że to co robił było niezgodne z prawem. I jedyną osobą, która jest tu winna to on sam. Może, gdy odbędzie całą karę to zrozumie jak powinien właściwie się zachowywać. Źle postępowaliśmy kryjąc i pomagając mu, gdy zrobił coś złego - mówił, ale miał chwilami wrażenie jakby jego żona nie rozumiała albo nie chciała zrozumieć. 
- Ale przecież to nasz jedyny syn, jak miałabym mu nie pomóc - mówiła z rozczarowaniem w głosie jego żona. 

Tymczasem Olaf w więzieniu obmyślał plan ucieczki i zemsty na tych wszystkich, przez których według niego znalazł się w tym miejscu.
Już dwa dni po przewiezieniu go do więzienia trafił do izolatki, bo wdał się w bójkę z jednym ze współwięźniów. Tydzień później wrócił na salę, ale widać było, że szuka zaczepki. Od wydania wyroku raz tylko miał widzenie, odwiedzili go rodzice lecz on sam rozmawiał tylko z matką, do ojca nie odezwał się nawet pół słowem. 

Od rozprawy minęło już kilka tygodni i życie Cieplaków wróciło na dawne tory. Ula swój czas dzieliła między pracą, rodzinnym domem i rodziną, a Markiem, do swojego mieszkania często wracała tylko aby spędzić noc. Noc, którą zazwyczaj i tak spędzała z Markiem. Coraz częściej można było widzieć uśmiech na jej twarzy, ale i nie tylko, bo i jej oczy się śmiały. Przy Marku udawało się, że powoli zapominała o tym całym koszmarze jaki spowodował w jej życiu Olaf.
A Marek miał pewne plany, które chciał zrealizować w najbliższym czasie. Tymi planami podzielił się z Sebastianem.
- W najbliższy weekend chcę oświadczyć się Uli. Najpierw myślałem o wyjeździe na Mazury lecz okazało się, że na ten weekend do Polski przylatuje Paulina z rodziną.
- To świetny pomysł przyjacielu. A może zaproś na sobotę rodzinę Uli do twojej mamy i przy wszystkich poproś ją o rękę - wpadł na pomysł Olszański. 
- Wiesz, że to nie jest takie głupie. W czwartek jadę z Ulą do Rysiowa to zaproszę ich i poproszę aby nic nie mówili Uli będzie mieć niespodziankę - widać było, że Marek nie chce już dłużej czekać. 
Z takiego obrotu spraw cieszył się również Sebastian, widział jak jego przyjaciel jest szczęśliwy z Ulą u boku. 
- Seba, a czy mogę mieć do ciebie prośbę? 
- Jasne - odparł kadrowy.
- Czy mógłbyś przywieźć Uli rodzinę do mojej mamy tak na godzinę dwunastą? Ja przyjechałbym wraz z nią tak na trzynastą.
- Nie ma sprawy przywiozę ich i później jak chcesz to przyjadę i ich odwiozę.
- Jak to przyjadę, myślałem, że zostaniesz.
Olszański przez chwilę zastanawiał się czy dobrze usłyszał.
- No nie patrz tak, jesteśmy przyjaciółmi i nie wiem co w tym dziwnego, że zapraszam cię.
- Skoro tak, to oczywiście zostanę - odparł Sebastian. 
Następnego dnia po pracy Marek pojechał do swojego rodzinnego domu aby podzielić się z Heleną swoim zamiarem oświadczyn. Matka ucieszyła się z tego. Widać było, że bardzo polubiła Ulę.
- Tak się cieszę synku, że jesteś szczęśliwy. Ula to dobra dziewczyna i całkowite przeciwieństwo twojej byłej żony - mówiła Helena.
- Też to widzę mamo. Ula jest darem od losu, kocham ją całym sobą i nie wyobrażam sobie już życia bez niej. Najpierw chciałem zabrać ją na Mazury, ale skoro będzie w kraju Paulina pomyślałem, że to dobra okazja na taką uroczystość. W końcu to dzięki Pauli wyszło jaka jest Sylwia i Aleks. 
CDN...

piątek, 1 lutego 2019

CZERŃ I BIEL część XII

Wreszcie doczekali się przyjścia mecenasa Dębskiego. 
- Dzień dobry - wszedł do środka przywitawszy się ze wszystkimi.
Odpowiedzieli mu niemal jednocześnie. 
- Proszę spocząć - rzekł Słocki wskazując dłonią na fotel.
- To o czym chciał pan rozmawiać? - padło z ust Cieplak.
- Ula - zwrócił się bezpośrednio do dziewczyny Dębski - chciałem prosić abyś wycofała doniesienie i wniosek do sądu na mojego syna. Przez to moja kancelaria może utracić reputację, a co za tym idzie również klientów - ta siedziała i nie mogła uwierzyć w to co słyszy.
- Pana również chciałem o to prosić - rzekł spoglądając w stronę Marka. 
Po tym co usłyszeli przez moment panowała kompletna cisza. Cisza spowodowana szokiem jaki wywołała prośba. Ula i Marek przetrawiali w myślach to wszystko. Słocki nie odzywał się uważając, że decyzja należy do Uli i Marka. Chociaż sam uważał iż młody Dębski powinien ponieść zasłużoną karę za swoje czyny. 
Wreszcie pierwszy odezwał się Dobrzański.
- Pan raczy żartować? Pański syn wielokrotnie pobił Ulę, nękał, groził, wysyłał obraźliwe smsy. Ja przez niego trafiłem do szpitala, bo dźgnął mnie nożem. Już raz trafił za kraty i jak widać to niczego go nie nauczyło. Więc proszę więcej nie prosić nas o coś takiego. Sprawa się odbędzie i mam nadzieję, że ten człowiek otrzyma surową karę.
- Ula, a ty nic nie powiesz? - odwrócił się w stronę kobiety licząc, że może chociaż ona zmieni zdanie.
-  Olaf to podły, pozbawiony jakichkolwiek uczuć człowiek. Dodatkowo ma problemy z alkoholem i narkotykami. Już kiedyś mówiłam o tym pańskiej żonie. Ja chcę zacząć normalnie żyć, a nie ciągle oglądać się za siebie i obawiać o życie moich najbliższych. Więc proszę więcej mnie nie prosić o coś takiego - mówiła drżącym głosem.
- Proszę zastanówcie się jeszcze. Te sprawy mogę zaszkodzić mojej kancelarii. Ja wiem, że Olaf zachował się nie właściwie wobec was obojga, ale mogę zapewnić, że to więcej się nie powtórzy - mężczyzna głosem pełnym emocji próbował przekonać ich do zmiany decyzji, ale jak widać bezskutecznie. Postanowił użyć jeszcze jednego argumentu, sądził iż to może ich przekonać - jeśli zdecydujecie się wycofać doniesienia zapłacę sowicie, powiedzmy po dziesięć tysięcy - rzekł jednocześnie próbując wyjąć portfel z wewnętrznej kieszeni marynarki.
Ula wraz z Markiem kolejny już raz zostali wprowadzeni w totalny szok, żadne nie pojmowało zachowania tego człowieka.
- Mecenasie ja udam, że nie słyszałem tego ostatniego zdania - odezwał się mecenas Słocki. 
Dębski wiedział, że nie da rady ich przekonać, pożegnał się  i opuścił kancelarię, był zawiedziony takim obrotem sprawy. 
Oni zostali jeszcze na chwilę.
- Znam termin obu rozpraw pierwsza z nich odbędzie się za miesiąc, a druga dwa tygodnie później. Najpierw sprawa o nękanie i groźby w kierunku pani Urszuli, a następna za napaść na ciebie Marku - usłyszeli po wyjściu ojca Olafa. Podziękowali adwokatowi i pożegnali się.

Ula wciąż nie mogła dojść do siebie po tym co dzisiaj miało miejsce. Jechali w kompletnej ciszy. Wrócili do domu Heleny, a Ula udała się do pokoju, który dzieliła wraz z Markiem. Potrzebowała chwili dla siebie samej, jej zachowanie zaniepokoiło Józefa i Helenę, ale i w Marka głowie rodziła się pewna myśl.
- Może ona jednak, żałuje rozstania z tym facetem - pomyślał.
Postanowił porozmawiać i wyjaśnić co się dzieje. Wszedł po cichu do pokoju. Ula leżała odwrócona tyłem do drzwi, a trzęsące się ramiona świadczyły o płaczu. 
- Kochanie, co się dzieje? - usiadł na brzegu łóżka i głaskał po plecach. Gdy nie usłyszał żadnej odpowiedzi, jego obawy wzrosły jeszcze bardziej.
- Ula czy ty żałujesz tego, że nie wycofaliśmy tych spraw? - odważył się i zapytał. Chciał zapytać jeszcze o jedno, ale zawahał się.
- Jak możesz tak myśleć - wykrzyczała.
- To nie tak. Ale od momentu jak wyszliśmy z kancelarii nie odezwałaś się do mnie, zamknęłaś w pokoju, nie chciałaś zjeść. A ja naprawdę bardzo się o ciebie boję i martwię - mówił spokojnym głosem.
- To już się nie martw i jeśli możesz zostaw mnie w spokoju - powiedziała ze złością w głosie, chociaż nie do końca na Dobrzańskiego. Ta złość była na siebie samą, że dała ponieść się podszeptom serca i związała z Olafem. Dzisiaj jego ojciec miał czelność prosić ją o odwołanie pozwu. A dodatkowo Marek zadał jej to niedorzeczne pytanie - Marek nie chcąc jej bardziej denerwować uszanował jej prośbę i wyszedł z pokoju. 

Olaf od dwóch dni przebywał w areszcie i liczył, że również tym razem ojciec wyciągnie go z tego miejsca. Lecz nic się nie działo w tej kwestii. Trzeciego dnia w areszcie pojawił się jego adwokat, ale nie miał dla młodego Dębskiego dobrych wiadomości. Sąd przedłużył mu areszt aż do czasu rozprawy, a wyjście za kaucją nie wchodziło w grę. Olaf był wściekły na wieści o tym wszystkim, nagle wpadł w jakiś dziwny szał i zaczął wyzywać adwokata, w pewnym momencie rzucił krzesłem w kierunku stojącego przy drzwiach strażnika. Wszczęto alarm i natychmiast w sali widzeń pojawiło się kilku innych strażników, którzy obezwładnili Olafa i skutego odprowadzili do celi. Adwokat po wyjściu z aresztu natychmiast skontaktował się  ojcem swojego klienta w celu poinformowania go o podjętej decyzji.
- Panie Dębski po dniu dzisiejszym postanowiłem wycofać się z obrony pańskiego syna.
- ...
- Proszę nie nalegać.
Dębski przerwał połączenie, był wściekły kolejna osoba odmawia pomocy w sprawie jego syna. Czyżby jego syn był tak złym człowiekiem, czyżby nie znał własnego dziecka. Widział jak zareagowała Ula na jego prośbę. Wyszedł ze swojego gabinetu i wszedł do salonu gdzie siedziała jego żona.
- Właśnie adwokat Olafa zrezygnował z jego obrony - rzekł do żony.
- Ale jak to? - pytała zdumiona kobieta - a co mówiła Ula? Rozmawiałeś z nią i tym mężczyzną? - dopytywała, zasypując męża lawiną pytań.
- Rozmawiałem, ale odmówili - odpowiedział, po chwili zastanowienia powiedział coś co zdumiało jego żonę - Wiesz zastanawiam się gdzie popełniliśmy błąd przy jego wychowaniu. Przecież to nie jest jego pierwszy konflikt z prawem. Właśnie podjąłem decyzję aby przestać mu pomagać.
- Jak możesz, przecież to nasz syn, nasz jedyny syn. On sobie nie poradzi w więzieniu. Gdyby tylko Ula dała mu szansę zapewne do niczego takiego by nie doszło. To w pewnym sensie jej wina  - mówiła płaczliwym głosem matka młodego Dębskiego.
- Kochanie, ja wiem jak to wygląda, ale ja dzisiaj jak rozmawiałem z Ulą ona powiedziała mi coś bardzo ważnego. Powiedziała, że chce przestać się bać o siebie i swoich bliskich. Zrozum nasz syn jest zdemoralizowanym młodym człowiekiem. I dlatego też nie mogę postąpić inaczej, jak pozostawić go samemu sobie. Może to odtrącenie wyjdzie mu na dobre - próbował spokojnie wyjaśnić żonie swoją decyzję. 
Kobieta nie potrafiła się z tym pogodzić i nie sądziła aby takie postępowanie było dobre. Uważała, że to gdzie znalazł się jej syn odpowiedzialność w dużej mierze ponosi panna Cieplak. 

Dwie godziny później do salonu zeszła Ula chciała porozmawiać z Markiem i go przeprosić, ale nie zastała go, natomiast byli tam Helena i jej ojciec.
- Gdzie jest Marek? - zapytała.
- Wyszedł na spotkanie z Sebastianem, mówił iż wróci wieczorem - odparł Józef.
- Uleńko czy wyście się pokłócili? - spytała ją Helena.
- Nie, to znaczy Marek mógł źle odczytać moje dzisiejsze zachowanie po tej rozmowie w kancelarii - odparła zgodnie z prawdą. 
Było jej przykro, że tak potraktowała go. On tylko chciał wiedzieć co się dzieje, dlaczego ona jest smutna. A ona potraktowała go jak wroga.
Zjadła kolację i ponownie zaszyła się w pokoju. W pierwszej chwili gdy dowiedziała się, że Marek wyszedł chciała do niego zadzwonić lecz porzuciła tę myśl. Postanowiła zaczekać na niego i gdy wróci porozmawia, a raczej przeprosi go za swoje zachowanie. 

W jednym z Warszawskich klubów siedział Marek wraz z Sebastianem i popijając whisky opowiadał przyjacielowi o swoich rozterkach. 
- Marek musisz ją zrozumieć. Ja sądzę iż to co usłyszała od tego faceta musiało być dla niej szokiem i potrzebowała to wszystko sobie poukładać w głowie.
- Ale dlaczego odrzuca moją pomoc, przecież ja tylko chcę być przy niej - żalił się Dobrzański.
- Ona zapewne to wie i docenia. Lecz każdy czasem potrzebuje pobyć samemu - tłumaczył zachowanie Uli Sebastian. 
Na takich właśnie rozmowach minęło im kilka godzin, gdy wreszcie się żegnali Marek miał wlanych w siebie kilka szklaneczek whisky, a wskazówki zegara wskazywały kilkanaście minut po dwunastej w nocy. 

Ula zaczynała się niepokoić o swojego chłopaka. On nie wracał ani nie odbierał telefonu, nawet smsy pozostawały bez odpowiedzi. Co jakiś czas podchodziła do okna wypatrując samochód Marka. W pewnym momencie usłyszała samochód spojrzała w okno i ujrzała jak Marek z trudem próbuje wysiąść z taksówki. Pospiesznie ubrała na siebie bluzę i jakieś adidasy oraz chwyciwszy w dłoń portfel wybiegła z domu. Chwyciwszy go pod ramię pomogła wysiąść z taksówki i zapłaciwszy za kurs poprowadziła Marka do domu. Odetchnęła z ulgą, że on wrócił i nic mu nie jest, ale rozmowa musiała poczekać do dnia następnego, a raczej do rana. Weszła z nim do domu i starając się jak najciszej zaprowadziła go do pokoju tam pomogła się rozebrać i położyć. Sam Marek próbował coś do niej mówić, ale to bardziej przypominało pijacki bełkot. 

Olaf wściekły próbował swoją złość wyładować na innych współwięźniach, ale przeliczył swoje siły i po kilku minutach musiano umieścić młodego Dębskiego w pojedynczej celi. 
Następnego dnia w areszcie pojawił się jego ojciec. Po długich namowach żony mecenas Dębski postanowił reprezentować syna w sądzie. Mimo to nie zamierzał za wszelką cenę wybronić go. Uznał iż jego syn musi ponieść konsekwencje swoich poczynań. 
- Posłuchaj mnie uważnie, bo nie zamierzam powtarzać się dwa razy. Mam dość wiecznego ratowania twojego tyłka synu. To będzie już ostatni raz jak ci pomagam. Rozprawa za miesiąc i do tego czasu będziesz przebywał w areszcie, a co będzie dalej okaże się po rozprawie. 
- Ale tato nie możesz mi tego zrobić. 
- Ależ mogę i to zrobię. Jesteś już dawno dorosłym człowiekiem więc najwyższy czas abyś za swoje czyny wziął odpowiedzialność.
Olaf był oszołomiony takim postępowaniem ze strony ojca. Czyżby dla niego nie było już ratunku i być może trafi na dłuższy czas za kratki. Wiedział, że wyrok jaki mu grozi to minimum dwanaście lat. W jego głowie już rodził się plan jak szybko spróbować wydostać się  z więzienia. A jeśli jego ojcu nie uda się go wybronić to spróbuje nawet ucieczki.

W sobotni ranek Ula wstała pierwsza poszła do kuchni i uszykowała szklankę wody oraz tabletkę od bólu głowy i wróciła do pokoju, postawiła to na nocnej szafce, a sama udała się pod prysznic. Marek już nie spał gdy ona wróciła spod prysznica, usiadła na brzegu łóżka, chwyciła jego dłoń w swoją i zaczęła mówić.
- Marek, chciałam cię bardzo przeprosić za wczoraj. Nie powinnam była na ciebie krzyczeć. Ale słowa Olafa ojca wytrąciły mnie kompletnie z równowagi. Nie sądziłam, że jego ojciec będzie zdolny do czegoś takiego. Wiedziałam jaka jest jego matka, ale nie sądziłam aby ojciec był również taki. Byłam zła na siebie, że w ogóle związałam się z kimś takim jak on. Gdy pierwszy raz usłyszałam, że on poszedł siedzieć myślałam, iż uwolniłam się od niego, ale bardzo się pomyliłam. Cały czas żyję w ciągłym strachu i obawie, że on nigdy nie odpuści. Boję się, że mogłabym cię stracić przez to. Sam wiesz, że on jest  nieobliczalny - mówiła ze łzami w oczach. Markowi zrobiło się głupio, że tak się wczoraj zachował. Ona potrzebowała jego wsparcia, a on sobie pojechał do klubu i najzwyczajniej w świecie się schlał. Podniósł się i zamknął w swoich ramionach, a ona poczuła się bezpiecznie. 
- Nie płacz kochanie, wszystko już dobrze. Obiecuję ci, że wszystko będzie dobrze - mówił spokojnie wciąż tuląc ją w swych ramionach. Powoli zaczynała się uspakajać. 
- Kocham cię - wyszeptał jej wprost do ucha i ucałował w skroń.
- Kocham cię - odpowiedziała mu jak echo. 
Kwadrans później oboje uśmiechnięci schodzili na śniadanie. Ten widok bardzo ucieszył wszystkich, zwłaszcza Józefa i Helenę. 
- To jakie macie plany na dzisiaj dzieci - zapytała pani Dobrzańska.
- Myślałem, może byśmy zabrali dzieciaki i pojechali do Aquaparku. Co o tym myślisz Ula? - zwrócił się do Uli.
- Uważam to za dobry pomysł. Dzieciaki będą mieć zabawę, a i my trochę oderwiemy myśli od tego wszystkiego - odparła popierając pomysł ukochanego. 
I tak jak zaplanowali po śniadaniu spakowali wszystko co potrzebne w takim miejscu i zostawiając seniorów pojechali aby móc się zrelaksować. Do domu wrócili późnym popołudniem.
Jasiek kilka razy ścigał się z Markiem, mała Betti świetnie bawiła się w basenie przeznaczonym dla mniejszych dzieci również Ula przepłynęła kilka razy długość basenu. 
Marek nie mógł oderwać od niej wzroku jak tylko ujrzał ją w dwuczęściowym kostiumie kąpielowym, który podkreślał jej figurę. W momencie jego tętno podskoczyło do maksymalnej granicy. 
Widać było, że potrzebowali takiej odskoczni od dnia codziennego. Odpoczęli, zrelaksowali się. 
CDN...