- Po co chcesz jechać? - dopytywał senior
- Chciałem spotkać się z Sebą, a później mam wizytę kontrolną w szpitalu - odparł.
Nie chciał mówić ojcu o prawdziwych powodach swej wizyty. Obaj panowie podjechali do firmy i będąc na miejscu rozstali się. Młody Dobrzański udał się w pierwszej kolejności do przyjaciela, następnie do gabinetu Uli. W sekretariacie nie zastał nikogo, podszedł do drzwi gabinetu gdy usłyszał podniesiony głos Uli. Co było dość dziwne, bo ona nigdy nie krzyczała.
- Nie, nie spotkamy się dziś, jutro ani nigdy - usłyszał Marek
- Ale dlaczego? - mówił mężczyzna
- Bo nie. Czy ty nie możesz zrozumieć, że nie mam ochoty spotykać się z tobą - mówiła coraz bardziej zdenerwowana Cieplak
- Puść to boli - usłyszał Marek i długo nie myśląc otwarł gwałtownie drzwi - co tu się dzieje, Ula wszystko w porządku? - odezwał się od progu
- Tak. Ten pan już wychodzi - odparła.
Marek spojrzał na Ulę, a w jej oczach ujrzał strach, obawę i łzy, które płynęły po jej policzkach. Podszedł do niej i przytulił gładząc jednocześnie po plecach próbował uspokoić.
- Dziękuję ci - powiedziała, gdy tylko się uspokoiła.
- Kto to był? - odważył się zapytać Dobrzański
- Grzesiek, dawny znajomy jeszcze z czasów studiów - odparła - a ciebie co tu sprowadza? Sprawdzasz mnie - zmieniła temat i próbując wysilić się na żart zapytała
- No coś ty - obruszył się - przyjechałem aby pogadać z Sebastianem, postanowiłem odwiedzić również ciebie i pomyślałem, że może uda mi się zaprosić cię na lunch - dodał.
- Wiesz po tym co tu zaszło z wielką chęcią gdzieś wyjdę - odparła z uśmiechem
Udali się do Ogrodów Smaku, a później na krótki spacer po parku. Mimo iż był już listopad to pogoda rozpieszczała ich nadal ciepłymi dniami. Na parkowych alejkach drzewa ścieliły piękny dywan z kolorowych liści.
- Wiesz Ula chciałem cię o coś zapytać - rzekł jak tylko usiedli na jednej z ławek w pobliżu stawu. Ona spojrzała na niego dając mu niemą zgodę na zadanie pytania.
- Pamiętasz ten list, który mi napisałaś krótko przed twoim wyjazdem? - ona skinęła głową na tak - właśnie, nie rozumiem co się stało, dlaczego, oraz o jaki prezent chodziło Sebastianowi? Mówił mi, że jakiś mi oddałaś - pytał
- To nie ważnie Marek. Było minęło i nie ma co wracać do tego - odparła
- Ula proszę powiedz mi - prosił
- Nie ma o czym mówić. Proszę daj spokój - prosiła. Nie chciała o tym mówić. Co to by dało. Przecież on jej nie pamięta. A ona nie chciała na nim niczego wywierać, nie chciała aby czuł się winny czemukolwiek.
Widząc, że raczej niczego się nie dowie, postanowił nie ciągnąć tego tematu. Przypuszczał, że ona nie chce o tym mówić, gdyż jest to kierowane strachem, obawą iż musiała by wyznać mu co do niego czuje. I tak też było. Ona tę swą miłość do niego ukryła głęboko w sercu, ale miała cichą nadzieję na jej wyjawienie kiedyś. Uwielbiała przebywać w jego towarzystwie. Dzisiejszy dzień był dla niej samej szczególny po raz pierwszy mogła się do niego przytulić, poczuć bicie jego serca. W objęciach jego ramion poczuła się bezpiecznie. I mimo, że było to przyjacielskie objęcie ona czuła się szczęśliwa.
- Będę się zbierał, mam jeszcze wizytę kontrolną - powiedział, i po chwili każde z nich poszło w swoją stronę.
Kiedy tylko wszystko już było załatwione z udziałami, a dom na powrót należał do Marka, seniorzy przepisali na syna udziały informując go jednocześnie o pozostałych planach związanych z firmą. Marek był wzruszony tym wszystkim, ale i on miał dla nich pewne wiadomości.
- Postanowiłem sprzedać dom.
- Jesteś tego pewien. To znaczy nie zrozum nas źle, my bardzo się cieszymy iż mieszkasz z nami, ale przecież kiedyś będziesz chciał się wyprowadzić - mówiła Helena
- Jestem tego pewien mamo. Chcę sprzedać ten dom i kupić coś innego. Wiele sobie już przypomniałem, i ten dom nie kojarzy mi się z niczym dobrym. Pamiętam, że Paulina robiła mi wiecznie awantury, a nie koniecznie były one uzasadnione - wyjaśnił
- A masz już coś konkretnego na oku - dopytywał ojciec
- Nie, jeszcze nie. Najpierw chcę sprzedać ten dom. Jeśli by się udało uczynić to do końca roku, to myślę iż z początkiem następnego zacznę rozglądać się za czymś - odparł
Jednego razu podzielił się tym również z Ulą i Sebastianem. Oni poparli go w tym i oferując swą pomoc gdy tylko zajdzie taka potrzeba. Był wdzięczny im za to. Ale i nie tylko za to, ta dwójka nie zawiodła go nigdy. Wiedział kim byli dla niego przed wypadkiem i gdy nadeszła próba tylko oni okazali się tymi prawdziwymi przyjaciółmi. Nie zostawili go, nie odwrócili się tylko trwają przy nim. Spokojnie mógł powiedzieć, że Sebastian to najprawdziwszy przyjaciel. A co do Uli to z jej strony musiała to być naprawdę miłość. Bo przecież która kobieta poświęciłaby się dla niego po tym całym wypadku. On sam również łapał się na tym, że czasami jak nie widzieli się z Ulą więcej jak jeden dzień to tęsknił. W takich momentach pragnął chociaż usłyszeć jej głos. Jednego razu rozmyślając nad tym wszystkim zrozumiał coś ważnego. Jak sądził również i dla niej. Lecz nie bardzo wiedząc jak w tej sytuacji postąpić postanowił poczekać jeszcze chwilę.
Jednego razu podzielił się tym również z Ulą i Sebastianem. Oni poparli go w tym i oferując swą pomoc gdy tylko zajdzie taka potrzeba. Był wdzięczny im za to. Ale i nie tylko za to, ta dwójka nie zawiodła go nigdy. Wiedział kim byli dla niego przed wypadkiem i gdy nadeszła próba tylko oni okazali się tymi prawdziwymi przyjaciółmi. Nie zostawili go, nie odwrócili się tylko trwają przy nim. Spokojnie mógł powiedzieć, że Sebastian to najprawdziwszy przyjaciel. A co do Uli to z jej strony musiała to być naprawdę miłość. Bo przecież która kobieta poświęciłaby się dla niego po tym całym wypadku. On sam również łapał się na tym, że czasami jak nie widzieli się z Ulą więcej jak jeden dzień to tęsknił. W takich momentach pragnął chociaż usłyszeć jej głos. Jednego razu rozmyślając nad tym wszystkim zrozumiał coś ważnego. Jak sądził również i dla niej. Lecz nie bardzo wiedząc jak w tej sytuacji postąpić postanowił poczekać jeszcze chwilę.
Ula nadal wynajmowała mieszkanie na Siennej. Często odwiedzała ją jej rodzina, a i ona nie rzadko bywała w Rysiowie. Na Siennej odwiedzał ją również Marek i czasami Olszański z Violettą. Ta ostatnia dwójka po tym całym wypadku zbliżyła się do siebie.
Tylko Ula czasami im zazdrościła. Czasami traciła już nadzieję, że kiedyś będzie z człowiekiem, którego tak mocno kochała. Nawet kiedyś będąc w Rysiowie pożaliła się swojej matce.
- Wiesz mamuś ja to chyba nigdy nie będą szczęśliwa.
- Dlaczego tak myślisz dziecko - dopytywała pani Cieplak stawiając na ławie kawę i ciasto.
- Od wypadku minęło już tyle czasu. Wiem od jego mamy iż pamięć pomału mu wraca. Ale on chyba nigdy nie przypomni sobie tego co czuł do mnie sprzed wypadku. A ja mam co raz więcej wątpliwości. Ostatnio był u mnie w pracy Grzesiek. Wiesz ten co udzielałam mu korepetycji. I gdy dowiedział się, że zerwałam z Bartkiem ubzdurał sobie iż możemy być razem - wyjaśniła Ula
- Ula ja się nie znam na medycynie, ale sądzę iż Marek potrzebuje więcej czasu aby przypomniał sobie wszystko. Nie możesz przestać wierzyć, że tak właśnie się stanie - mówiła spokojnie - wiem, że może być ci ciężko, ale nie możesz się poddać. A i jak ostatnio byłaś tu z Markiem widziałam jak on na ciebie patrzy. Jestem pewna iż on coś do ciebie czuje. Daj sobie, a zwłaszcza jemu więcej czasu.
Ula w duchu przyznawała rodzicielce rację. Chociaż rozum jedno a serce drugie. Dodatkowo po tym incydencie w firmie obawiała się czy to czegoś nie zmieni w relacjach z Markiem.
Nastał grudzień, a wraz z nim przedświąteczna gorączka. W relacjach Uli i Marka nie zmieniło się nic. Bynajmniej tak wydawało się Ulce. Nie zdając sobie sprawy, jaką niespodziankę ma dla niej Marek wciąż marzyła aby pamięć mu wróciła. Pewnego dnia będąc w galerii handlowej w poszukiwaniu prezentów dla najbliższych rozglądała się również za jakimś drobiazgiem dla Marka. W końcu natrafiła na coś co wydawało się odpowiednie. Kupiła mu kamień księżycowy. Od ekspedientki dowiedziała się, że ten
kamień otwiera serce na miłość. Pomyślała bowiem, iż może to pomoże Markowi zrozumieć, że są sobie bliscy.
- Coś ty taka smutna Ulka? - pytała jednego razu Violka, gdy siedziały w porze lunchu w bufecie i zajadały się sałatką.
- A tak jakoś. Mam po prostu gorsze dni - odparła nie chciała mówić za wiele bo wraz z nimi siedziały największe firmowe plotkary. Jak to miała je w zwyczaju nazywać. Już nie raz dały jej próbkę tego co potrafią. Pamiętała jak wyszło, że Marek miał wypadek jakie to teorie wymyślały. A to zazdrosny chłopak albo mąż jednej z kochanek go tak załatwił, i wiele innych dziwnych teorii przychodziło im do głowy. Oczywiście prym w tym wszystkim wiodła Alicja. A w Uli aż się gotowało i miała ochotę im powiedzieć co o tym wszystkim myśli. Ale odpuściła, wiedziała bowiem, że to nie ma sensu i one zawsze będą plotkować. W końcu te trzy odeszły i gdy tylko Ula została sama z Violettą ta powtórzyła pytanie.
- Bo ja już nie daję rady Viola. Tak bardzo chciałabym móc się do niego przytulić, powiedzieć jak bardzo go kocham. Lecz wiem, że nie mogę - wyjaśniła, a w oczach miała łzy. Mogła sobie pozwolić na takie zwierzenie do Violetty bo ta prawie od początku wiedziała o tym co czuje Ula do młodego Dobrzańskiego. Można nawet pokusić się o stwierdzenie iż kibicowała tej dwójce. Wiele razy widziała jak Ulka chodzi smutna, czasami próbowała ją pocieszać. Ale jak to uczynić wiedząc jak wygląda cała sytuacja, co można w takiej sytuacji powiedzieć.
Obie dziewczyny nawet się zaprzyjaźniły i to jeszcze przed Uli urlopem. Chociaż każda była inna jedna rozsądna, a druga bardziej roztrzepana. To jednak ta różnica charakteru je ze sobą połączyła i umiały się świetnie dogadywać. Widać było nawet, że Viola czasami próbuje chociaż częściowo dorównać Ulce i wznosiła się na wyżyny swej inteligencji, to z całą pewnością nie rywalizowała z Ulką. A czasami potrafiła też mądrze doradzić, pocieszyć. Od czasu wypadku również Olszańskiego uważała za przyjaciela. Ten był dla niej dużym wsparciem, mogła na niego zawsze liczyć. Również w chwilach zwątpienia potrafił pocieszyć, tak jak i Violka. Bywały momenty gdy sądziła, iż dzięki tej dwójce jakoś się trzyma.
- Bardzo wam dziękuję. Nie wiem co bym zrobiła bez was - mówiła wielokrotnie gdy po ciężkim dniu mogła się wypłakać im w rękaw.
- Nie ma za co Ula - odpowiadali wówczas.
Na kilka dni przed świętami w firmie urządzono jak to było w zwyczaju wigilię firmową. Gdy tylko wszyscy pracownicy zebrali się w sali konferencyjnej u szczytu stołu stała już cała rodzina Dobrzańskich.
- Moi drodzy w ten szczególny dzień pragnę złożyć wszystkim najserdeczniejsze życzenia z okazji świąt oraz Nowego Roku. Bo jak zawsze widzimy się dopiero po Nowym Roku - zaczął Krzysztof od życzeń - a teraz mam dla was wszystkich jeszcze kilka informacji do przekazania. Otóż od stycznia stanowisko prezesa obejmuje mój syn Marek - wszyscy zaczęli bić brawa - ale to jeszcze nie wszystko moim drodzy, również na kilku innych stanowiskach nastąpiły zmiany. Od stycznia również mianuję pannę Urszulę Cieplak na stanowisko dyrektora do spraw finansów, a Violettę Kubasińską na jej asystentkę - obie były w szoku i o ile Ula przyjęła to w miarę spokojnie, to już Violetta omal nie zemdlała z wrażenia.
Jak już wszyscy opuścili salę, nadal pozostawali w niej nominowani oraz rodzice Marka i Sebastian. Tego ostatniego senior Dobrzański poprosił o ogłoszenie iż firma poszukuje pracownika na stanowisko dyrektora do spraw promocji. Kwadrans później Helena wraz z Krzysztofem opuścili firmę, został jeszcze Marek. Bardzo mu zależało aby móc porozmawiać z Ulą. Po pożegnaniu się z rodzicami przy windzie udał się wprost do jej gabinetu.
- Jeszcze raz gratuluję awansu Ula - rzekł po wejściu do biura
- Dziękuję
- Ale ja nie tylko o tym. Chciałem z tobą porozmawiać - rzekł - mam dla ciebie prezent i myślę iż powinien ci się spodobać
- Ja również mam coś dla ciebie
- To ty pierwsza - rzekł.
I już po chwili otwierał małe pudełeczko z pięknym kamieniem księżycowym. Podziękował jej delikatnym pocałunkiem w policzek.
- Teraz kolej na mój prezent
CDN...
Tylko Ula czasami im zazdrościła. Czasami traciła już nadzieję, że kiedyś będzie z człowiekiem, którego tak mocno kochała. Nawet kiedyś będąc w Rysiowie pożaliła się swojej matce.
- Wiesz mamuś ja to chyba nigdy nie będą szczęśliwa.
- Dlaczego tak myślisz dziecko - dopytywała pani Cieplak stawiając na ławie kawę i ciasto.
- Od wypadku minęło już tyle czasu. Wiem od jego mamy iż pamięć pomału mu wraca. Ale on chyba nigdy nie przypomni sobie tego co czuł do mnie sprzed wypadku. A ja mam co raz więcej wątpliwości. Ostatnio był u mnie w pracy Grzesiek. Wiesz ten co udzielałam mu korepetycji. I gdy dowiedział się, że zerwałam z Bartkiem ubzdurał sobie iż możemy być razem - wyjaśniła Ula
- Ula ja się nie znam na medycynie, ale sądzę iż Marek potrzebuje więcej czasu aby przypomniał sobie wszystko. Nie możesz przestać wierzyć, że tak właśnie się stanie - mówiła spokojnie - wiem, że może być ci ciężko, ale nie możesz się poddać. A i jak ostatnio byłaś tu z Markiem widziałam jak on na ciebie patrzy. Jestem pewna iż on coś do ciebie czuje. Daj sobie, a zwłaszcza jemu więcej czasu.
Ula w duchu przyznawała rodzicielce rację. Chociaż rozum jedno a serce drugie. Dodatkowo po tym incydencie w firmie obawiała się czy to czegoś nie zmieni w relacjach z Markiem.
Nastał grudzień, a wraz z nim przedświąteczna gorączka. W relacjach Uli i Marka nie zmieniło się nic. Bynajmniej tak wydawało się Ulce. Nie zdając sobie sprawy, jaką niespodziankę ma dla niej Marek wciąż marzyła aby pamięć mu wróciła. Pewnego dnia będąc w galerii handlowej w poszukiwaniu prezentów dla najbliższych rozglądała się również za jakimś drobiazgiem dla Marka. W końcu natrafiła na coś co wydawało się odpowiednie. Kupiła mu kamień księżycowy. Od ekspedientki dowiedziała się, że ten
kamień otwiera serce na miłość. Pomyślała bowiem, iż może to pomoże Markowi zrozumieć, że są sobie bliscy.
- Coś ty taka smutna Ulka? - pytała jednego razu Violka, gdy siedziały w porze lunchu w bufecie i zajadały się sałatką.
- A tak jakoś. Mam po prostu gorsze dni - odparła nie chciała mówić za wiele bo wraz z nimi siedziały największe firmowe plotkary. Jak to miała je w zwyczaju nazywać. Już nie raz dały jej próbkę tego co potrafią. Pamiętała jak wyszło, że Marek miał wypadek jakie to teorie wymyślały. A to zazdrosny chłopak albo mąż jednej z kochanek go tak załatwił, i wiele innych dziwnych teorii przychodziło im do głowy. Oczywiście prym w tym wszystkim wiodła Alicja. A w Uli aż się gotowało i miała ochotę im powiedzieć co o tym wszystkim myśli. Ale odpuściła, wiedziała bowiem, że to nie ma sensu i one zawsze będą plotkować. W końcu te trzy odeszły i gdy tylko Ula została sama z Violettą ta powtórzyła pytanie.
- Bo ja już nie daję rady Viola. Tak bardzo chciałabym móc się do niego przytulić, powiedzieć jak bardzo go kocham. Lecz wiem, że nie mogę - wyjaśniła, a w oczach miała łzy. Mogła sobie pozwolić na takie zwierzenie do Violetty bo ta prawie od początku wiedziała o tym co czuje Ula do młodego Dobrzańskiego. Można nawet pokusić się o stwierdzenie iż kibicowała tej dwójce. Wiele razy widziała jak Ulka chodzi smutna, czasami próbowała ją pocieszać. Ale jak to uczynić wiedząc jak wygląda cała sytuacja, co można w takiej sytuacji powiedzieć.
Obie dziewczyny nawet się zaprzyjaźniły i to jeszcze przed Uli urlopem. Chociaż każda była inna jedna rozsądna, a druga bardziej roztrzepana. To jednak ta różnica charakteru je ze sobą połączyła i umiały się świetnie dogadywać. Widać było nawet, że Viola czasami próbuje chociaż częściowo dorównać Ulce i wznosiła się na wyżyny swej inteligencji, to z całą pewnością nie rywalizowała z Ulką. A czasami potrafiła też mądrze doradzić, pocieszyć. Od czasu wypadku również Olszańskiego uważała za przyjaciela. Ten był dla niej dużym wsparciem, mogła na niego zawsze liczyć. Również w chwilach zwątpienia potrafił pocieszyć, tak jak i Violka. Bywały momenty gdy sądziła, iż dzięki tej dwójce jakoś się trzyma.
- Bardzo wam dziękuję. Nie wiem co bym zrobiła bez was - mówiła wielokrotnie gdy po ciężkim dniu mogła się wypłakać im w rękaw.
- Nie ma za co Ula - odpowiadali wówczas.
Na kilka dni przed świętami w firmie urządzono jak to było w zwyczaju wigilię firmową. Gdy tylko wszyscy pracownicy zebrali się w sali konferencyjnej u szczytu stołu stała już cała rodzina Dobrzańskich.
- Moi drodzy w ten szczególny dzień pragnę złożyć wszystkim najserdeczniejsze życzenia z okazji świąt oraz Nowego Roku. Bo jak zawsze widzimy się dopiero po Nowym Roku - zaczął Krzysztof od życzeń - a teraz mam dla was wszystkich jeszcze kilka informacji do przekazania. Otóż od stycznia stanowisko prezesa obejmuje mój syn Marek - wszyscy zaczęli bić brawa - ale to jeszcze nie wszystko moim drodzy, również na kilku innych stanowiskach nastąpiły zmiany. Od stycznia również mianuję pannę Urszulę Cieplak na stanowisko dyrektora do spraw finansów, a Violettę Kubasińską na jej asystentkę - obie były w szoku i o ile Ula przyjęła to w miarę spokojnie, to już Violetta omal nie zemdlała z wrażenia.
Jak już wszyscy opuścili salę, nadal pozostawali w niej nominowani oraz rodzice Marka i Sebastian. Tego ostatniego senior Dobrzański poprosił o ogłoszenie iż firma poszukuje pracownika na stanowisko dyrektora do spraw promocji. Kwadrans później Helena wraz z Krzysztofem opuścili firmę, został jeszcze Marek. Bardzo mu zależało aby móc porozmawiać z Ulą. Po pożegnaniu się z rodzicami przy windzie udał się wprost do jej gabinetu.
- Jeszcze raz gratuluję awansu Ula - rzekł po wejściu do biura
- Dziękuję
- Ale ja nie tylko o tym. Chciałem z tobą porozmawiać - rzekł - mam dla ciebie prezent i myślę iż powinien ci się spodobać
- Ja również mam coś dla ciebie
- To ty pierwsza - rzekł.
I już po chwili otwierał małe pudełeczko z pięknym kamieniem księżycowym. Podziękował jej delikatnym pocałunkiem w policzek.
- Teraz kolej na mój prezent
CDN...