Dojeżdżali do Rysiowa gdy Ula przerwała ciszę panującą w samochodzie
- Obawiam się tej wizyty - mówiła, a w jej głosie można było wyczuć lęk, strach i obawę przed tym co zastanie
- Nie martw się. Ja jestem z tobą. Mogę ci obiecać, że nic złego się nie stanie - uspakajał Marek. Chociaż sam miał obawy co tam zastaną. Ale nie mógł jej tego przecież pokazać. Po cichu wierzył, że tych dwoje nie zastaną w domu.
Podjechali pod dom rodzinny Uli.
- Zaczekaj w samochodzie - odezwała się Ula widząc jak Marek chce wysiąść
- Może jednak pójdę razem z tobą - mówił
- Nie dam sobie radę - odpowiedziała i wysiadła.
Marek widział jak podąża w kierunku bramy domu swego ojca. To tam znajdowała się większość jej rzeczy. Ale również chciała zabrać kilka pamiątek po mamie i rzeczy rodzeństwa. W domu Bartka prawdę mówiąc miała tylko ubrania i kilka mało istotnych rzeczy. Rzeczy, na których jej w zasadzie nie zależało.
Doszła do drzwi i zapukała mimo posiadania własnego kompletu kluczy. I gdy nikt jej nie odpowiedział włożyła klucz w zamek i otworzyła drzwi. Po wejściu do środka poczuła niemiły zapach. Zapach tak bardzo charakterystyczny dla długo nie wietrzonych pomieszczeń. Dodatkowo wymieszany z wonią oparów alkoholu. W kuchennym zlewie było pełno brudnych naczyń. Pokój wyglądał tak jakby przeszedł przez niego huragan. Mnóstwo brudnych ubrań. Zauważyła, że brakuje klika rzeczy. Z pokoju Jaśka zniknął komputer. Ten sam, który ona sama używała.
- Rany boskie co on zrobił z tego domu - powiedziała do siebie
Doszła do drzwi i zapukała mimo posiadania własnego kompletu kluczy. I gdy nikt jej nie odpowiedział włożyła klucz w zamek i otworzyła drzwi. Po wejściu do środka poczuła niemiły zapach. Zapach tak bardzo charakterystyczny dla długo nie wietrzonych pomieszczeń. Dodatkowo wymieszany z wonią oparów alkoholu. W kuchennym zlewie było pełno brudnych naczyń. Pokój wyglądał tak jakby przeszedł przez niego huragan. Mnóstwo brudnych ubrań. Zauważyła, że brakuje klika rzeczy. Z pokoju Jaśka zniknął komputer. Ten sam, który ona sama używała.
- Rany boskie co on zrobił z tego domu - powiedziała do siebie
Siedząc w samochodzie w pewnym momencie Marek spojrzał w lewe lusterko i ujrzał dwóch dobrze mu znanych mężczyzn oraz młodą kobietę uwieszoną na ramieniu młodszego z nich. Ci dwaj również go zauważyli. W tym samym czasie Ula opuszczała już dom. W niewielkiej torbie miała spakowane ubrania rodzeństwa i pamiątki po mamie. Kilka zdjęć, łańcuszek z otwieranym serduszkiem wraz ze zdjęciem mamy.
Będąc już przy furtce natknęła się swego męża, ów kobietę i ojca. Marek wysiadł z samochodu aby w razie konieczności móc pomóc Uli.
- O proszę wróciłaś? - rzekł ojciec i uśmiechnął się szyderczo
- Nie, nie wróciłam. Przyjechałam po kilka naszych rzeczy. Widzę, że nie przejąłeś się zbytnio tym, iż dwoje twoich nieletnich dzieci nie ma w domu od dawna - odparła
- Nie bądź bezczelna - odpowiedział
- Proszę, proszę widzę, że się już pocieszyłaś w ramionach innego - odezwał się milczący do tej pory Bartek
- Nie tak szybko jak ty. Jeszcze nie dałeś mi rozwodu, a już prowadzasz się z inną - odparła i ominąwszy Bartka próbowała wyjść z podwórza.
Nie było jej to dane ten chwycił ją za rękę i mocno szarpnął.
- Puść mnie - krzyknęła na tyle mocno, że usłyszał to Marek stojący przy aucie
- Ty wracasz do domu, gdzie twoje miejsce - wysyczał przez zęby Dąbrowski
Natychmiast przy Uli znalazł się Marek
- Nie słyszałeś co powiedziała. Masz ją natychmiast puścić - odezwał się Marek tonem nieznoszącym sprzeciwu
- Bo co. To moja żona i ma mnie słuchać - odrzekł Dąbrowski nadal trzymając Ulę
- Już nie długo - odparła
- To się jeszcze okaże. Powiedziałem, że żadnego rozwodu nie będzie - powiedział Bartek i zamachnął się aby uderzyć Ulę
Lecz nie dane mu było to uczynić. Poczuł mocny ścisk na ręce przez co puścił Ulę. A chwilę później poczuł mocne uderzenie w twarz.
- Jeszcze raz podniesiesz na nią rękę, a inaczej będziemy rozmawiać - odezwał się Dobrzański. Odwrócił się chwytając Ulę pod ramię i chcąc poprowadzić do samochodu.
Gdy poczuł silne pchnięcie w plecy. Odwrócił się, a przed oczami ujrzał wściekłe spojrzenie Dąbrowskiego.
- Ula idź do auta - powiedział tylko do Uli, a sam wdał się w bójkę z napastnikiem.
Ta pobiegła do samochodu po czym zadzwoniła na policję. Zgłaszając, że zostali zaatakowani przez Bartka Dąbrowskiego.
Policja przyjechała po kilku minutach. Ula wyjaśniła co się stało, kim jest ona oraz towarzyszący jej Marek. Co jest powodem jej wizyty w domu swego ojca. Powiedziała również o dwóch sprawach w sądzie, które mają się odbyć w najbliższym czasie.
Po interwencji policji, złożeniu wyjaśnień mogli wreszcie wrócić do Warszawy. Ula chciała jeszcze zabrać kilka ubrań z domu, w którym mieszkała z Bartkiem.
- Ula, nie ma potrzeby abyś zabierała te wszystkie ubrania. Przecież wiem, że ostatnio byłyście z Paulą w tych magazynach i wybierałaś coś dla siebie. A jak będziesz już zarabiać to kupisz sobie coś nowego - tłumaczył Dobrzański. Ta przyznała mu w końcu rację.
Wracali już do Warszawy gdy Ula spojrzała na Marka. A na jego przystojniej twarzy widać było ślad po bójce z jej mężem.
- Bardzo cię przepraszam - odezwała się Ula
- Za co ty mnie przepraszasz? - odpowiedział jej pytaniem
- Bo przeze mnie znów biłeś się z Bartkiem. Mogłam sama tu przyjechać. A nie narażać cię na to wszystko - odpowiedziała i opuściła głowę chcąc w ten sposób ukryć łzy.
Wiedział doskonale, że płacze. Zjechał na pobocze włączając światła awaryjne. Odwrócił się w jej kierunku i delikatnie ujął jej twarz w ręce i uniósł tak aby spojrzała na niego.
- Ula posłuchaj mnie. Nie masz powodu aby się czuć winną tego co się wydarzyło dziś oraz poprzednim razem. Nawet nie pozwoliłbym ci jechać samej. Bartek widocznie nie umie inaczej rozwiązywać spraw jak za pomocą pięści. Zobaczysz wszystko będzie dobrze. Już nie długo będzie po wszystkim. I nie płacz już tylko się uśmiechnij - mówił do niej najłagodniej jak mógł, po czym przytulił i delikatnie gładził po plecach.
Gdy tylko ta się zaczęła uspakajać ponownie ruszył w drogę.
W końcu wrócili do domu Pauliny. I jak zostali sami we trójkę bo dzieciaki poszły do ogrodu opowiedzieli co się zdarzyło w Rysiowie.
- Paula wyobraź sobie, że ojciec nawet nie zapytał ani o Jaśka ani o Beatkę. Zachowywał się tak jakby ich nie było. A dom wygląda jak chlew. Wszędzie brudno - mówiła Ula. Widać było, że ta wizyta w Rysiowie bardzo wstrząsnęła Ulą ale i Markiem.
- Ten dupek nadal się odgraża. Twierdzi, że nie da jej rozwodu. Potraktował Ulę jak własność, którą on może rozporządzać - mówił Marek
- On zawsze ją tak traktował - usłyszeli za sobą Jaśka
Czas płynął swoim rytmem. Do kraju z Włoch wrócił Aleks. Lecz ten jego pobyt w Mediolanie nie spowodował zmiany w jego zachowaniu. Nadal chodził zły, rozdrażniony i wyglądał jak wcielenie zła, a spojrzeniem mógłby zabijać.
Któregoś dnia Ula zawitała w F&D będąc umówioną z Pauliną. Wjechała na piąte piętro i na wstępie usłyszała podniesiony głos Aleksa i jego samego krzyczącego na młodego chłopaka w recepcji. Podeszła do niego i delikatnie kładąc mu rękę na ramieniu niemal szeptem rzekła
- Aleks spokojnie. Czemu tak krzyczysz?
- Bo ten... tu nie potrafi nawet wydać odpowiedniego klucza - odparł
- Ale przecież to nie jest powód aby tak krzyczeć - mówiła spokojnie
- Powinieneś jej posłuchać - usłyszeli głos Pauliny
Ten już nic nie odpowiedział odebrał od chłopaka odpowiedni klucz i udał się do swego gabinetu.
- Widzisz, i tak jest od tego dnia jak rozstał się z Julią. Wiecznie chodzi i na wszystkich krzyczy. Nawet tan wyjazd do Włoch mu nie pomógł - wyjaśniła Paulina
Obie udały się na lunch, a po nim wróciły do firmy bo Ula miała sprawę do Marka.
Bo mimo iż jeszcze była na zwolnieniu lekarskim wpadła na pewien pomysł. Ale chciała go najpierw przedyskutować z Markiem.
Po wejściu i przywitaniu z Markiem usiadła na kanapie, a gdy ten uczynił to samo zaczęła
- Marek co wy robicie z nie sprzedanymi kreacjami? - zapytała
- Nic. To co się zostało trafia do magazynów - odparł zgodnie z prawdą - a czemu pytasz? - zaciekawiło go to
- Bo ja mam pewien pomysł. Ale nie wiem czy ty się na to zgodzisz - odpowiedziała
- Co to za pomysł? - pytał z coraz większym zainteresowaniem w głosie
- Pomyślałam, że można by je sprzedawać w internecie. Rzecz jasna po obniżonej cenie. Powiedzmy o jakieś trzydzieści pięć procent mniej od ceny pierwotnej - opowiedziała mu o swoim pomyśle
- Ula, to świetny pomysł. Tylko, że nie wiem co na to nasz mistrz. Musimy jeszcze z nim to skonsultować - odpowiedział. Widać było, że ten pomysł mu się spodobał. Obiecał porozmawiać z Pshemko.
Znał humory ich kreatora i wizjonera mody. Przez co nie chciał niczego takiego robić poza jego plecami. To czy ten plan mógł się powieść uzależniał od rozmowy z Pshemko.
Odprowadziwszy Ulę i pożegnawszy się z nią przy windzie udał od razu do pracowni.
- Witaj Pshemko - przywitał się z mistrzem
- Witaj Marco. Co cię do mnie sprowadza? - rzekł mistrz po przywitaniu gościa
- Chciałem spytać cię o pewną rzecz. Moja asystentka, wpadła na pewien pomysł. Ale powiedziałem, że najpierw muszę porozmawiać z tobą. I moja decyzja uzależniona jest od twojej aprobaty. Mianowicie mój drogi. Ula zaproponowała abyśmy spróbowali sprzedać twoje kreacje w internecie. Dokładniej mówiąc to chodzi o te wszystkie zalegające w magazynach końcówki nie sprzedanych kolekcji. Ale po obniżonej cenie. Co o tym myślisz przyjacielu? - wyjaśnił mu wszystko tak jak mówiła mu Ula. Nie chciał tylko na razie mówić o ile opuściliby cenę za każdą z kreacji.
Pshemko przez chwilę siedział i było widać jak zastanawia się nad tym co usłyszał od juniora Dobrzańskiego. W końcu się odezwał.
- Zgadzam się. A o ile chcecie obniżyć cenę? - dopytywał mistrz
- Ula proponowała jakieś trzydzieści pięć procent. Ale jeśli chcesz może to być inna wartość - odparł młody Dobrzański
- Trzydzieści pięć to dobry procent - odparł Pshemko po namyśle - mogę jeśli chcecie nawet powiadomić moje stałe klientki o takowej możliwości zakupu moich sukien - dodał po chwili
- Dziękuję ci mistrzu - rzekł Marek, a na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech.
Ta zgoda mistrza faktycznie ucieszyła Marka, bo dzięki temu do firmowej kasy zacznie wpływać dodatkowa gotówka. Z tą dobrą wiadomością poszedł również podzielić się z Aleksem. Opowiedział mu o tym pomyśle Uli oraz o rozmowie z Pshemko, który przystał na to. Również i Aleks był zadowolony z tego planu. Obaj już oczami wyobraźni widzieli te zyski ze sprzedaży.
O tym, że mistrz się zgodził postanowił iż powie Uli po pracy jadąc do niej. W domu Pauliny od czasu wyjścia Uli ze szpitala bywał niemal codziennie. I o ile panna Febo znała powód jego częstych wizyt to już Ula nie domyślała się. A on chociaż w ten sposób chciał być blisko tej, którą kochał już od tak dawna. Lecz nadal nie wyznał jej co do niej czuje. Ta wiadomość, że mistrz się zgodził bardzo ucieszyła Ulę. Siedzieli na patio we trójkę gdy w końcu Ula poszła położyć młodszą siostrę spać. Paulina wykorzystała ten moment na krótką rozmowę z Markiem.
- Marek dlaczego nie powiesz jej co do niej czujesz? Tylko mi nie mów, że się odkochałeś. Bo ci nie uwierzę. Jesteś tu niemalże codziennie. Widzę jak na nią patrzysz. Jak jej pomagasz. Na co ty czekasz. Ona już wygląda inaczej. Zmieniła przecież te okropne okulary, a i ubiera się inaczej - dopytywała się Paulina
- To nie tak Paula. Nie odkochałem się. I nie chodzi o to czy wygląda teraz lepiej niż wcześniej czy też nie. Po prostu czekam jak już będzie po tych wszystkich sprawach w sądzie. A zwłaszcza jak już będzie po rozwodzie. Nie sądzę aby teraz był dobry moment na takie wyznanie z mojej strony. Dlatego do tego czasu chcę być jak najbliżej aby móc pomóc, wesprzeć ale nic poza tym. Bo nie sądzę aby ona była teraz gotowa na nowy związek - odpowiedział.
W końcu nadszedł dzień, w którym miała odbyć się pierwsza ze spraw. Mianowicie o przyznanie opieki nad Janem i Beatą Cieplak Uli i pozbawienie praw rodzicielskich ich ojca.
Ula w sądzie stawiła się w towarzystwie swojego rodzeństwa, Marka, Pauliny oraz mecenas Mścichowskiej. Ich ojciec stawił się w sądzie w obecności swojego adwokata, którego przydzielono mu z urzędu.
CDN..
Odprowadziwszy Ulę i pożegnawszy się z nią przy windzie udał od razu do pracowni.
- Witaj Pshemko - przywitał się z mistrzem
- Witaj Marco. Co cię do mnie sprowadza? - rzekł mistrz po przywitaniu gościa
- Chciałem spytać cię o pewną rzecz. Moja asystentka, wpadła na pewien pomysł. Ale powiedziałem, że najpierw muszę porozmawiać z tobą. I moja decyzja uzależniona jest od twojej aprobaty. Mianowicie mój drogi. Ula zaproponowała abyśmy spróbowali sprzedać twoje kreacje w internecie. Dokładniej mówiąc to chodzi o te wszystkie zalegające w magazynach końcówki nie sprzedanych kolekcji. Ale po obniżonej cenie. Co o tym myślisz przyjacielu? - wyjaśnił mu wszystko tak jak mówiła mu Ula. Nie chciał tylko na razie mówić o ile opuściliby cenę za każdą z kreacji.
Pshemko przez chwilę siedział i było widać jak zastanawia się nad tym co usłyszał od juniora Dobrzańskiego. W końcu się odezwał.
- Zgadzam się. A o ile chcecie obniżyć cenę? - dopytywał mistrz
- Ula proponowała jakieś trzydzieści pięć procent. Ale jeśli chcesz może to być inna wartość - odparł młody Dobrzański
- Trzydzieści pięć to dobry procent - odparł Pshemko po namyśle - mogę jeśli chcecie nawet powiadomić moje stałe klientki o takowej możliwości zakupu moich sukien - dodał po chwili
- Dziękuję ci mistrzu - rzekł Marek, a na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech.
Ta zgoda mistrza faktycznie ucieszyła Marka, bo dzięki temu do firmowej kasy zacznie wpływać dodatkowa gotówka. Z tą dobrą wiadomością poszedł również podzielić się z Aleksem. Opowiedział mu o tym pomyśle Uli oraz o rozmowie z Pshemko, który przystał na to. Również i Aleks był zadowolony z tego planu. Obaj już oczami wyobraźni widzieli te zyski ze sprzedaży.
O tym, że mistrz się zgodził postanowił iż powie Uli po pracy jadąc do niej. W domu Pauliny od czasu wyjścia Uli ze szpitala bywał niemal codziennie. I o ile panna Febo znała powód jego częstych wizyt to już Ula nie domyślała się. A on chociaż w ten sposób chciał być blisko tej, którą kochał już od tak dawna. Lecz nadal nie wyznał jej co do niej czuje. Ta wiadomość, że mistrz się zgodził bardzo ucieszyła Ulę. Siedzieli na patio we trójkę gdy w końcu Ula poszła położyć młodszą siostrę spać. Paulina wykorzystała ten moment na krótką rozmowę z Markiem.
- Marek dlaczego nie powiesz jej co do niej czujesz? Tylko mi nie mów, że się odkochałeś. Bo ci nie uwierzę. Jesteś tu niemalże codziennie. Widzę jak na nią patrzysz. Jak jej pomagasz. Na co ty czekasz. Ona już wygląda inaczej. Zmieniła przecież te okropne okulary, a i ubiera się inaczej - dopytywała się Paulina
- To nie tak Paula. Nie odkochałem się. I nie chodzi o to czy wygląda teraz lepiej niż wcześniej czy też nie. Po prostu czekam jak już będzie po tych wszystkich sprawach w sądzie. A zwłaszcza jak już będzie po rozwodzie. Nie sądzę aby teraz był dobry moment na takie wyznanie z mojej strony. Dlatego do tego czasu chcę być jak najbliżej aby móc pomóc, wesprzeć ale nic poza tym. Bo nie sądzę aby ona była teraz gotowa na nowy związek - odpowiedział.
W końcu nadszedł dzień, w którym miała odbyć się pierwsza ze spraw. Mianowicie o przyznanie opieki nad Janem i Beatą Cieplak Uli i pozbawienie praw rodzicielskich ich ojca.
Ula w sądzie stawiła się w towarzystwie swojego rodzeństwa, Marka, Pauliny oraz mecenas Mścichowskiej. Ich ojciec stawił się w sądzie w obecności swojego adwokata, którego przydzielono mu z urzędu.
CDN..