piątek, 9 lutego 2018
Przysięga - miniaturka
Chociaż z tygodniowym opóźnieniem
Dziękuję wszystkim za
50 tysięcy wyświetleń na blogu i z tej okazji zapraszam do przeczytania miniaturki.
Ula i Marek znali się od szkoły średniej. Już na początku widać było, że są ku sobie. Często się spotykali. Ale czy już wtedy to była miłość. Możliwe, że tak. Byli jak te papużki nierozłączki. Wszędzie razem. W szkole wspólna ławka, po szkole wspólny spacer. Razem się uczyli. Mieli wspólne pasje. Lecz nikt z ich otoczenia nie brał na poważnie tej ich fascynacji sobą.
I tak dotrwali do matury oraz studiów. Wybrali tą samą uczelnię ale inne kierunki. On reklama ona zarządzanie i marketing oraz ekonomia.
O ile jej rodzina nie miała nic przeciwko Markowi. Wręcz uwielbiali tego chłopaka
- On jest taki dobry, życzliwy, pomocny, chłopak o gołębim sercu - mawiała jej mama. A ojciec tylko kiwał głową potwierdzając słowa żony. Jasiek wręcz go uwielbiał.
Gdy w rodzinie Cieplaków doszło do tragedii. Marek nie odstępował jej na krok. Pocieszał. Ocierał łzy. A najważniejsze było, że był.
To co się wydarzyło gdy Ula była w klasie maturalnej bardzo wstrząsnęła całą rodziną. Ból po śmierci matki Uli był nie do opisania.
Natomiast rodzina Marka, a zwłaszcza jego matka była bardzo przeciwna temu związkowi. Nie chodziło tu o pochodzenie czy wielkość posiadanego majątku Uli. Lecz zupełnie o coś innego.
Gdy Marek był jeszcze małym chłopcem jego rodzice przyjaźnili się z pewnym polsko-włoskim małżeństwem. Agnieszka i Francesco Febo. Podczas jednego z pobytów u Febo panowie postanowili stworzyć firmę na skalę europejską. Po niespełna trzech latach państwo Febo zginęli w katastrofie lotniczej. Osieracając córkę. A jego rodzice nie myśląc długo uznali iż należy zaopiekować się nią. Paulina z czasem stawała się piękną kobietą. Lecz na Marku nie robiła wrażenia.
- Marku powinieneś być z Paulinką. Przecież dzięki temu umocnimy pozycję firmy. A z Ulą zawsze możecie się przyjaźnić. Wiesz synku, że Paulina nie ma rodziny - mawiała Helena.
- Nie mamo nie będę z Pauliną. I nie wmawiaj mi, że dla dobra firmy. Ja kocham Ulę i to się nie zmieni. Czy tobie to się podoba czy nie. Nie będę zakładał rodziny z kimś kogo nie kocham. Ja jej nawet nie lubię - odpowiadał junior Dobrzański.
W ojcu miał jedynie poparcie. Również senior jakoś nie przepadał za panną Febo. Wygląd miała po matce ale już charakterek iście włoski. Jak jej ojciec.
Paulina nie lubiła Uli i okazywała to zawsze gdy tylko miała ku temu sposobność.
Będąc na ostatnim roku Marek postanowił oświadczyć się Uli. Przyjęła go. Ale ze ślubem musieli poczekać. Bo Ula najpierw chciała skończyć oba kierunki. Marek nie miał nic przeciwko.
- Kochanie ja poczekam. Wiadomo studia są najważniejsze - mawiał młody Dobrzański.
Pobrali się rok później. Od tego dnia minęło pięć lat.
Lat w zdrowiu, szczęściu. I nawet nikt nie przypuszczał aby to ich wspólne szczęście miało kiedyś się skończyć. Doczekali się dwójki cudownych dzieci. Syna oraz córki.
Była sierpniowa sobota. Tegoż dnie mieli jechać do Rysiowa. Józef miał w tym dniu urodziny. Będąc już na miejscu postanowili udać się jeszcze na grób mamy Uli. Dzieci zostały w domu pod opieką dziadka.
- Wiesz tato, chcieliśmy pójść na grób mamy. A jak wrócimy ja zajmę się przygotowaniem obiadu - rzekła Ula
- Nie wiedzę żadnego problemu kochani. Tylko zostawcie maluchy. Dawno się z nimi nie widziałem - odparł Cieplak
Młodzi Dobrzańscy tak też zrobili. Zostawiwszy dzieci pod czujnym okiem dziadka udali się na cmentarz.
W drodze powrotnej z cmentarza miał miejsce wypadek. W dwoje młodych ludzi wjechał samochód.
Kierowca był pijany. I jak to bywa nic złego mu się nie stało. Ona dzięki przytomności a raczej refleksowi męża miała tylko złamaną rękę. A on sam przyjął całe uderzenie na siebie.
Po kilku minutach zjawiła się policja oraz pogotowie. Ulę zabrano karetką do szpitala w Warszawie, a Marka przetransportowano do szpitala śmigłowcem.
Cała rodzina była w rozpaczy. Cudem udało się uratować Marka. Lecz diagnoza jaką postawili lekarze nie wróżyła niczego dobrego.
- Proszę państwa pan Dobrzański ma uszkodzony kręgosłup. Dzięki Bogu nie został przerwany rdzeń kręgowy - mówił lekarz zaraz po operacji
- Ale... ale czy Marek będzie chodził - dopytywała Ula
- Droga pani tego na razie nie wiemy. Decydujące będą najbliższe dni. Obecnie pacjent jest śpiączce farmakologicznej - odparł medyk
- Czy ja mogę wejść do męża? - pytała młoda Dobrzańska
- Tak - odpowiedział
Ula weszła do sali, w której leżał jej mąż. Był taki blady, a o tym czy żyje informowały tylko urządzenia podpięte do jego klatki piersiowej. Usiadła na krzesełku stojącym przy łóżku. W swoją dłoń chwyciła jego i delikatnie głaskała oraz szeptem mówiła jak bardzo go kocha, jak dzieci za nim tęsknią. Prosiła aby się nie poddawał. Przez cały czas nie opuszczała szpitala. Nie chciała zostawiać go samego. Dziećmi przez ten okres zajmowała się Helena.
Po kilku dniach lekarze postanowili wybudzić go. Pierwsze co ujrzał to Ulę. Przez chwilę cieszył się, że nic jej nie jest. O dziwo pamiętał co się stało. Ale gdy dotarło, że nie może ruszać nogami przeraził się. Tego dnia Ula wróciła do domu.
- Ula proszę, jedź do domu. Mnie już nic nie grozi. - prosił żonę. Widział, że jest zmęczona.
Posłuchała go. Pojechała do teściów aby ich poinformować o wszystkim. Ci nie kryli radości ale i obawy jak Marek zniesie to iż może nigdy nie chodzić.
Następnego dnia gdy tylko zjawiła się u Marka coś ją zaniepokoiło. Mianowicie jego zachowanie.
- Ula chcę cię o coś prosić. Ale obiecaj mi, że tak zrobisz - mówił smutnym głosem Marek
- Nie mogę ci niczego obiecać jeśli nie wiem o co chodzi - odparła. Ale w głowie świtało jej coś
- Ula chcę rozwodu. Nie chcę abyś ze mną była. Z takim kaleką - mówił ze łzami w oczach
Popatrzyła na niego i nie rozumiała co on do nie mówi.
- Ula proszę powiedz coś - odezwał się ponownie
- Nie, nie wierzę w to co mi proponujesz. Sądzisz, że to jest rozwiązanie? To bardzo się mylisz. Nie dam ci rozwodu. Nie odejdę od ciebie - mówiła płacząc
- Skarbie, ale ja nie chcę abyś miała się ze mną męczyć. Będę tylko kulą u twej nogi - próbował ją przekonać, że ma rację
- Dla mnie nie ma znaczenia czy jesteś sprawny czy też nie. Kocham cię bez względu na wszystko - odparła
Przez następne dni przychodziła rano a wychodziła wieczorem. On zazwyczaj udawał, że śpi. Sądził iż jeżeli ona pomyśli, że śpi to pójdzie . Ale ona nie odchodziła od jego łóżka.
W końcu nie wytrzymała nerwowo
- Marek wiem, że nie śpisz. Posłuchaj mnie uważnie pięć lat temu przed Bogiem i rodziną oboje przysięgaliśmy coś sobie. Pamiętasz? - mówiła - Miłość i wierność małżeńską oraz, że cię nie opuszczę do śmierci. I co dla ciebie te słowa nie mają znaczenia? - mówiła łykając łzy.
To było chyba tym czego on potrzebował. Odwrócił głowę w jej stronę i otworzył swe smutne oczy. Jej również były pełne smutku, lęku i obawy co dalej.
- Ula - szepnął wyciągając w jej kierunku swą dłoń - przepraszam
Ona spojrzała na niego i usiadła przy nim i mocno przytuliła.
Ten dzień był jakby przełomowy. Marek zaczął powoli godzić się z tym, że już na zawsze pozostanie na wózku inwalidzkim.
Lecz ciągła i żmudna rehabilitacja z czasem dawała nikłe ale zawsze szanse na powrót do pełnosprawności.
Dwa lata później Ula urodziła jeszcze jedno dziecko. Co było również powodem do dalszej rehabilitacji.
KONIEC
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najpierw gratulacje z okazji imponującej liczby odwiedzin na blogu. Szybko przesz do przodu, ale to przecież nic dziwnego, bo wspaniale się czyta wszystkie Twoje opowiadania i mini.
OdpowiedzUsuńWzruszająca jest ta mini, chociaż dramatyczna. Los bywa przewrotny i zazwyczaj nieszczęścia przydarzają się ludziom, którzy są ze sobą szczęśliwi. Marek ma chwile załamania. Sądzi, że przez niemożność chodzenia stanie się dla Uli ciężarem nie do udźwignięcia jakby zapomniał, że miłość potrafi przenosić góry. To właśnie uświadamia mu Ula, bo przecież nie kocha się za coś, ale tak po prostu, a ona kocha go bezgranicznie więc jak mogłaby mu pozwolić odejść? Poza tym są jeszcze dzieci, które go potrzebują.
Pozytywne jest to, że ma duże szanse wyjść z choroby. Miał więcej szczęścia niż inni, bo jego rdzeń kręgowy nie jest przerwany, a to połowa sukcesu. Resztę załatwi wytrwała rehabilitacja.
To było boskie. Dziękuję i serdecznie pozdrawiam. :)
Prośba Marka jest kierowana według niego z troski i miłości do Uli. Czasem tak jest, że ta druga osoba nie jest wstanie podołać temu wszystkiemu. On nie chciał być dla niej ciężarem i skazywać ją na życie z niepełnosprawnym.
UsuńWiem, że czasem z takich urazów konsekwentna rehabilitacja potrafi zdziałać cuda. Lecz jest to długotrwały proces. A Marek ma dodatkowy powód na świecie pojawiło się jeszcze jedno dziecko.
Dziękuję za wpis
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Gratuluję i życzę kolejnych wejść.
OdpowiedzUsuńMini z cyklu wzruszających, bo pomimo nieszczęścia są razem i mają trójkę wspaniałych dzieci. A Helena powinna dziękować Bogu, że Marek nie posłuchał jej i wybrał Ulę a nie Paulinę, bo Febo zapewne w takiej sytuacji w jakiej Marek postawił Ulę rozstałaby się z nim nie zastanawiając się nawet nad tym.
Pozdrawiam miło.
Marek nawet przez chwilę nie myślał aby być w związku z Pauliną.
UsuńA z Ulą potrafił stworzyć kochającą się rodzinę.
Masz rację Paulina od Marka odeszła by i to bez względu czy on by tego chciał czy nie.
Dziękuję za wpis
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Również gratuluję wyjść 🙂. Nic dziwnego, ponieważ blog jest wspaniały i bardzo piękne opowiadania piszesz 🙂.
OdpowiedzUsuńMiniaturka była bardzo wzruszająca. Historia miłości Uli i Marka to mistrzostwo świata nic dodać nic ująć. Bardzo wystraszył mnie wypadek Marka ale na szczęście dobrze się skończyło i tworzą szczęśliwą rodzinę. Helena zawsze była za Pauliną i to się raczej nie zmieni.🙂
Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz gratuluję 🙂.
Helena wychowała Paulinę i bardziej traktuje ją jak córkę. Dlatego jest za nią. Znaj ją i kocha jak własne dziecko.
UsuńDziękuję za wpis
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Piękna miniaturka. Fajnie że Marek od początku miał swoje zdanie i nie posłuchał matki, z Pauliną nie byłby szczęśliwy. Z Ulką najpierw była tylko przyjaźń ale ona pozwoliła im sie bardzo dobrze poznać i dzięki temu stworzyli szczęśliwy związek. Marek nie powinien od niej wymagać aby go zostawiła, przecież jej miłość się nie zakończy bo on jest na wózku. ☺️
OdpowiedzUsuńMarek przestraszył się tego co się stało. Nie chciał aby ona męczyła się. Życie z osobą niepełnosprawną jest pełne wyrzeczeń i trudne. On sobie z tego zdaje sprawę. Robił to z miłości do Uli. Dopiero ostatnie co mu powiedziała spowodowało, że zrozumiał swój błąd.
UsuńA teraz jeszcze dodatkowo ma powód aby żyć i poddawać się rehabilitacji.
Dziękuję za wpis
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Marek myślał ,że jego niepełnosprawność zniszczy to ,co jest między nimi. Nie chciał być dla niej ciężarem,ale odsuwając się od niej i wyrzucając ją ze swojego życia zraniłby ją ,bo ona nie potrafiłaby bez niego żyć , bo nie kocha się kogoś za coś tylko ze względu na wszystko i choroba, niepełnosprawność powinny wzmacniać uczucie ,bo ta druga osoba potrzebuje wtedy wsparcia i obecności tej drugiej osoby bardziej niż kiedykolwiek. Paulina jestem w stu procentach przekona ,iż nie podołałaby takiemu zadaniu jak być z taką osobą, zachowałaby się podle i egoistycznie zostawiając go na pastwę losu ,ale nie Ulka. Ona ma dobre serce i przede wszystkim kocha Marka szczerze i nie pozwoli mu się poddać. Zmotywuje go do dalszej rehabilitacji oprócz niej ma jeszcze dla kogo walczyć dla dzieci ,które go kochają tak jak żona i wierzą w jego powrót do zdrowia. Świetna,wspaniała ,melodramatyczna mini. Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńMasz rację Marek nie chciał być ciężarem dla własnej żony. A prawdziwa miłość to nie tylko radość ale i właśnie takie chwile gdzie musimy poświęcić się dla kogoś. Ula pokochała Marka za to jakim jest człowiekiem a nie kim jest.
UsuńDzieci również są dużą motywacją w dalszej rehabilitacji. Więc biorąc to wszystko razem nie może być inaczej jak to, że on z tego wyjdzie.
Dziękuję za wpis
Pozdrawiam serdecznie
Julita