piątek, 23 lutego 2018

PRZEZNACZENI część17

Następnego dnia po przyjściu do pracy i załatwieniu najpilniejszych spraw postanowił porozmawiać z Olszańskim. Zrobił to celowo nie chciał z nim rozmawiać z samego rana. Miało to swoje uzasadnienie. Chciał przyłapać go na czymś co nie jest związane z pracą. I nie mylił się.
- Mamy do pogadania - wszedł do gabinetu dyrektora HR, trzymając coś w ręku
- Czy ty możesz pukać - odpowiedział tamten, gdy omal nie spadł z fotela po wejściu prezesa
- Nie muszę, jestem u siebie - odparł i podał mu pismo
- Ty chyba żartujesz. Nie możesz mi tego zrobić. Przecież ja mam kredyt na mieszkanie, a i Viola też nie pracuje - mówił z przerażeniem dyrektor
- Właśnie, że mogę. Co mnie obchodzą twoje problemy - odpowiedział Marek
- Tak się nie robi przyjaciołom - mówił Sebastian 
- Ale to ty mi tę przyjaźń wymówiłeś. Już zapomniałeś? - mówił spokojnie młody Dobrzański - A skoro mówimy o przyjaźni. To ty postąpiłeś również nie jak przyjaciel. Opowiadając te wszystkie brednie w sądzie - mówił
- A i to dlatego mnie zwalniasz - odparł ten drugi
- Nie dlatego. Przez te kilka lat uzbierało się wiele powodów. Jednym z nich jest nie zajmowanie się tym co potrzeba w czasie pracy. Czy ty sądzisz, że ja nie wiem co robisz jak ja nie widzę. To rozczaruję cię ale wiem. Nawet teraz jak wszedłem to grałeś - mina Olszańskiego była bezcenna - Miałem nawet zamiar ponownie zatrudnić tę twoją Violkę, ale po tym co wczoraj gadałeś możesz zapomnieć - odpowiedział
- I dlatego mnie też zwolniłeś? - zapytał 
- Nie, nie jestem mściwy. Zwolniłem za całokształt. Masz uzasadnienie w wypowiedzeniu - odparł. 
Wyszedł z jego gabinetu nawet nie pożegnawszy się z Olszańskim. Teraz będzie musiał znaleźć kogoś nowego na to stanowisko. Ale nie miał przecież innego wyjścia. Sebastian od czasu jak Marek zwolnił Violettę stał się jakiś inny. Był niemiły dla innych, nieuprzejmy. A to co mówił podczas rozprawy było istnym stekiem bzdur. No owszem zdradzał wówczas Paulinę. Ale przecież to nie miało nic wspólnego z Mirabellą. Wracając do siebie zauważył iż nie ma w sekretariacie Uli. 
- No tak poszła do mistrza po specyfikacje na materiały - przypomniał sobie
Gdy tylko ta wróciła do sekretariatu zawołał ją do siebie. Ula usiadła na kanapie on przysiadł się. 
- Marek co jest ? -zapytała go 
- Jestem tym wszystkim Ula zmęczony. Nie mam już siły. Dodatkowo muszę zatrudnić kogoś na stanowisko dyrektora HR - powiedział zmieniając pozycję z siedzącej na leżącą, kładąc swą głowę na kolanach ukochanej
- Wszystko się ułoży. Nie martw się. Jeśli chodzi o dyrektora to może mogłabym ci pomóc - rzekła
- Ale ja ciebie potrzebuję tutaj - odparł i spojrzał  na nią smutnym wzrokiem. Myśląc iż ona nie chce być już jego asystentką 
- Ja nigdzie się nie wybieram. Pomyślałam o moim przyjacielu. O Maćku. Owszem może nie ma doświadczenia na takim stanowisku. Lecz tak jak i ja ma te same studia ukończone. Również zna języki obce - mówiła
- A co on teraz robi? - dopytywał zainteresowany Dobrzański
- Leje piwo w jedynej knajpie jaka jest w Rysiowe. A to nie jest szczyt jego marzeń - odparła
- Dobrze Ula niech przyjdzie, jutro porozmawiam z nim - powiedział 
- Dziękuję ci Marek w jego imieniu - mówiła uradowana po czym pocałowała go 
- KOCHAM CIĘ - dodała po oderwaniu się od niego
- Ja też cię bardzo KOCHAM - odpowiedział
Następnego dnia panna Cieplak wraz z przyjacielem weszła do firmy na ulicy Lwowskiej i udali się na spotkanie z prezesem. Maciek nie mógł uwierzyć, że może i on w końcu będzie pracował za uczciwe pieniądze. Rozmowa między panami była krótka acz rzeczowa. Po niespełna kwadransie jeden miał nową, lepiej płatną pracę, a drugi nowego dyrektora do spraw kadrowych. 
Przez pierwsze dni Maciek miał ściśle współpracować z Alicją Milewską. To ona była asystentką jego poprzednika i wiedziała wszystko. Szymczyk bardzo szybko pojął z czym będzie musiał się z mierzyć. Okazało się iż Olszański miał niezły bałagan w dokumentach. Ale dzięki Maćkowi i wydatnej pomocy Alicji w ciągu niespełna tygodnia udało się zaprowadzić tam porządek. 
Reszta tygodnia i początek kolejnego płynęły spokojnie. Chociaż sam Marek był poddenerwowany kolejną rozprawą. Nastał i ten dzień. Dzień, w którym Marek miał prawdopodobnie uwolnić się od swej byłej żony. 
I tak jak poprzednio również na tej rozprawie mieli zeznawać jego rodzice, którzy opowiedzieli jak to ona nękała ich syna. Potem zeznania składała Paulina mówiąc to samo co na rozprawie o alimentach. Przesłuchiwano też Olszańskiego. Ale on nadal będąc śmiertelnie obrażonym na swojego byłego przyjaciela mówił
- Wysoki sądzie zgadza się, że była żona Marka go nachodziła w pracy. Ale nie widziała innego sposobu aby go spotkać jak właśnie w pracy.
Po Olszańskim zeznania miała składać panna Kubasińska. Jej zeznania nie co zaskoczyły samego Marka, ale i nie tylko
- Proszę odpowiedzieć sądowi czy była pani świadkiem jak pani Mirabella nachodziła mojego klienta - pytał mecenas Ziółkowski
- Oczywiście ta kobieta potrafiła przychodzić kilka razy w tygodniu do biura prezesa. Była nachalna, a nawet bezczelna i nie rozumiała słowa nie. Marek wiele razy wzywał ochronę aby ją wyprowadziła - mówiła 
Oczy Dobrzańskiego zrobiły się niewyobrażalnie duże słuchając tego co mówi jego była sekretarka. Natomiast Olszański ciskał błyskawicami w kierunku swojej dziewczyny. Najzwyczajniej nie rozumiał jej zachowania. Przecież ten ją zwolnił z pracy i nie chciał przyjąć ponownie. Nawet zatrudniał swoją dziewczyną. A ona zeznaje na jego korzyść. Tak zgadza się, że ta była zła na Marka. Lecz nie chciała mieszać swoich prywatnych spraw z tą dzisiejszą. 
- A czy prawdą jest, że pan Marek Dobrzański panią zwolnił z pracy - pytał adwokat Mirabelli
- Tak jest to prawdą. Ale nie wiem co to ma wspólnego z tą sprawą  - odparła Kubasińska
- A ma proszę pani. Czy nie jest teraz tak, że zeznając na korzyść byłego swojego przełożonego nie liczy pani  na powrót do pracy - drążył adwokat
- Nie, nie liczę. Znam Marka na tyle dobrze by wiedzieć,  jaki on jest. I takim zachowaniem z pewnością nie ugram dla siebie nic. A mówię tylko to czego sama byłam świadkiem - odparła Violetta
Po niej zeznania składała Ula. Opowiedziała o tym jak Mirabella była u niej w szpitalu po tym napadzie i mówiła jaki Marek jest. 
- Wysoki sądzie miałam wrażenie iż ta kobieta zrobi wszystko aby Marek był tylko z nią. Nawet wraz z drugą kobietą uknuły pewną intrygę. Mającą na celu skłócenie nas ze sobą - mówiła Cieplak
Nadszedł czas na mowy końcowe. Ponownie obaj mecenasowie próbowali przekonać sąd do swoich racji. Po nich sędzia ogłosił półgodzinną przerwę. 
W czasie tej przerwy Marek doszedł do Violetty i podziękował za to co mówiła podczas zeznań.
Wrócił do stojących z boku rodziców, Pauliny i Uli. Kątem oka ujrzał jak Olszański coś mówił do swojej dziewczyny gestykulując przy tym. Widać było, że jest zły na Kubasińską. 
Po tej przerwie ponownie weszli na salę i po chwili ujrzeli wchodzący skład sędziowski.
 - Sąd Rejonowy w Warszawie uznał oskarżoną winną, że działając w krótkich odstępach czasu, w wykonaniu z góry powziętego zamiaru, dzwoniąc na telefon komórkowy, wysyłając wiadomości tekstowe, nachodząc w miejscu zamieszkania oraz pracy o różnych porach dnia, a także umieszczając posty na portalu społecznościowym (…), wymierza oskarżonej karę sześciu miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na okres dwóch lat próby. Ponadto, na podstawie art. 41a § 1 k.k. sąd orzekł wobec oskarżonej zakaz zbliżania się na okres piętnastu  lat i ustalił odległość pięciuset metrów, którą to odległość oskarżona zobowiązana jest zachować.
W końcu mogli odetchnąć. W reszcie skończyły się sprawy sądowe. I Marek mógł spokojnie zacząć pracować, ale i pomyśleć o sobie i nie tylko. 
Chciał na początek zaproponować Uli wspólne zamieszkanie. Nie wiedział tylko czy ona jest na to gotowa. Postanowił, że zabierze ją gdzieś na wspólny weekend i wówczas jej to zaproponuje. Musi tylko znaleźć coś ciekawego. Jak będzie już wieczorem w domu to przejrzy jakieś oferty w internecie. 
CDN...

piątek, 16 lutego 2018

Przeznaczeni część16

Leżał jeszcze w łóżku gdy zadzwonił jego telefon. Nie patrząc na  wyświetlacz odebrał 
- Marek, cześć tu Paulina - usłyszał z drugiej strony słuchawki
- No witaj, coś się stało? - odpowiedział nieco zdziwiony tak wczesnym telefonem od Pauli
- Włącz telewizor na piątkę - powiedziała
Marek nie bardzo rozumiejąc jej dziwną prośbę wziął do ręki pilota i uruchomił odbiornik. To co ujrzał wprawiło go w osłupienie. Może nie tak to co lub kogo widział, ale to co usłyszał. Na ekranie ujrzał swoją byłą żonę


Ona udzielała wywiadu dla jednej ze stacji telewizyjnych. Mówiąc jaki to junior Dobrzański jest podły, jak źle ją traktował, gdy byli jeszcze małżeństwem. Powiedziała iż po rozwodzie zostawił ją bez grosza na życie. A przecież ona nadal go kocha. Na pytanie a raczej stwierdzenie reportera iż przecież to z jej winy rozpadło się ich małżeństwo. Ona wyznała iż to z jego winy wdała się w romans z tamtym facetem. Według niej Marek miał ją zaniedbywać. Wiecznie go nie było. Do domu wracał późno. A ona czuła się samotna. 
Dobrzański nie wierzył własnym uszom. A to co powiedziała na końcu spowodowało, że aż usiadł. 
- Ja marzyłam o dziecku a on tylko powtarzał iż nie chce żadnych dzieci - mówiła kobieta na ekranie
Dwie godziny później siedział w swym gabinecie i rozmawiał z Pauliną.
- Nie wierzę, rozumiesz nie wierzę. Jak ona może opowiadać takie bzdury na mój temat - mówił wściekły Dobrzański
- Marek uspokój się. Twoje nerwy na nic się zdadzą. Ona tylko na to czeka - tłumaczyła spokojnie Paulina
- Co ona sobie wyobraża. Muszę do niej zadzwonić i to wyjaśnić - mówił
- Nie rób tego. Ona właśnie na to liczy. Lepiej zadzwoń do Ziółkowskiego on będzie wiedział jak postąpić - tłumaczyła mu
- A Uli jeszcze nie ma? - zapytała Paulina, chcąc odwrócić jego uwagę 
- Będzie później. Ma dzisiaj wizytę kontrolną ojca i miała z nim jechać. Powinna być około dwunastej - odparł
- No to ja już idę do siebie - pożegnała się Febo i wyszła. 
Było jej żal Marka. Owszem nie była z nim szczęśliwa w małżeństwie. Często ją zdradzał. Lecz po rozwodzie potrafili się dogadywać. 
- Lepiej wychodzi nam przyjaźń niż małżeństwo - mówiła do siebie
Życzyła mu zawsze jak najlepiej. Widziała jaki jest szczęśliwy będąc z Ulą. Wiecznie uśmiechnięty. Szczęście miał wymalowane na twarzy. Widać było, że ta miłość do Uli zmieniła go. Nie włóczył się po klubach. 
Następnego dnia stawił się w sądzie wraz z mecenasem. Do sądu dotarli również pozostali świadkowie.  Na początku rozprawy mówił prawnik Mirabelli wyjaśniając powód dla jakiego się tu wszyscy spotkali. Później głos zabrał mecenas Ziółkowski próbując wyjaśnić dlaczego jego klient nie powinien zostać obciążony płaceniem alimentów swojej byłej żonie. W końcu nadszedł czas na zeznania świadków. Jako pierwsza mówiła Paulina i tu nie było niespodzianek
- Wysoki sądzie ta kobieta zrobiła piekło na ziemi Markowi. Wiecznie go nachodząc w domu, w pracy. Nawet potrafiła jednego razu przyjść do mnie - mówiła Paulina
- Pani również była żoną pana Dobrzańskiego - mówił prawnik Mirabelli
- Tak byłam, ale dzisiaj jesteśmy przyjaciółmi. A ona wiecznie nawet jak byliśmy małżeństwem go nachodziła. Pańskiej klientce nie chce się iść do pracy tylko patrzy jak wyrwać od Marka pieniądze. Na szczęście on jej nigdy nie dawał - odpowiedział Febo
Po Paulinie miał zeznawać Olszański. I tu większość pytań padała ze strony Ziółkowskiego
- Wysoki sądzie nie rozumiem postępowania Marka. Na nocne wypady do klubów i upojnie noce z panienkami jakoś nie było mu żal pieniędzy. A swojej żonie wiecznie odmawiał. Tak jakby ona była gorsza od nich. Przecież jego drugie małżeństwo z tego powodu się rozpadło. Bo właśnie zdradzał swą żonę w tych klubach - mówił Olszański z jakimś dziwnym uśmiechem na twarzy.
Marek siedział osłupiały na słowa, które mówił Olszański. Nie sądził, że ten za zwolnienie jego dziewczyny będzie się mścił. Ale on mu pokaże. Tylko niech się skończy ten cyrk z sądem.
Po zeznaniach Sebastiana swoje zeznania składali również rodzice Marka. Ula w tej rozprawie nie brała udziału. Miała za to zeznawać podczas drugiej rozprawy. Gdzie to adwokat Marka złożył pozew o zakaz zbliżania się do niego przez Mirabellę.
 Po złożeniu zeznań przez wszystkich i mowach końcowych sąd ogłosił przerwę.
Marek nadal był w szoku po tym co słyszał, gdy mówił Olszański. Owszem ten drugi wymówił mu przyjaźń. Ale nie sądził, że będzie mówił takie bzdury.
Będąc na korytarzu nawet do niego nie doszedł. Nie miał ochoty z nim rozmawiać. Stanął wraz z rodzicami oraz Ulą i Pauliną. Cała piątka postanowiła udać się na kawę do pobliskiej kawiarenki. 
- Marku co ten Sebastian wygadywał na tej rozprawie - dziwiła się Helena
- On to robi ze złości na mnie mamo - odparł
- Po złości? - dziwił się senior
- Tak. Bo zwolniłem swego czasu jego dziewczynę i nie daję się przekonać abym ją przyjął ponownie - odparł Marek
Skończyli pić kawę i wrócili do sądu. Niespełna po piętnastu minutach wszyscy weszli do sali aby usłyszeć orzeczenie sądu.
- W imieniu Rzeczpospolitej Polskiej sąd odrzuca wniosek o alimenty na rzecz powódki. Proszę usiąść. 
Sąd biorąc pod uwagę wszystkie dowody oraz zeznania świadków nie widzi powodu aby pan Dobrzański miał płacić alimenty. Szanowna pani jest pani młodą i zdrową osobą. Mogącą podjąć pracę. A dodatkowo sąd nie może przyznać na pani rzecz alimentów jeszcze z jednego powodu. Mianowicie państwa małżeństwo zostało rozwiązane z wyłącznej pani winy - mówił sędzia w uzasadnieniu 
Po ogłoszeniu wyroku Mirabella nie miała szczęśliwej miny.
Można by rzec iż jest wściekła. Sądziła, że w ten sposób będzie mieć Dobrzańskiego w garści. 
Za tydzień czekała ich jeszcze jedna rozprawa.  Dzięki, której Marek miał nadzieję uwolnić się od byłej żony.
Tego dnia już nie wrócili do firmy. Gdy tylko wrócił do domu wraz z Ulą odetchnął. Bardzo denerwował się przed tą rozprawą. 
- Marek, naprawdę nie rozumiem postępowania Sebastiana. Jak on mógł stanąć po jej stronie - mówiła Ula
- Ja również tego nie pojmuję. Ale nie myślmy już o tym - rzekł Ulę
Wieczorem odwiózł swoją dziewczynę do domu. 
CDN...

piątek, 9 lutego 2018

Przysięga - miniaturka


Chociaż z tygodniowym opóźnieniem 

Dziękuję wszystkim za 
50 tysięcy wyświetleń na blogu i z tej okazji zapraszam do przeczytania                                                                                 miniaturki. 










Ula i Marek znali się od szkoły średniej. Już na początku widać było, że są ku sobie. Często się spotykali. Ale czy już wtedy to była miłość. Możliwe, że tak. Byli jak te papużki nierozłączki. Wszędzie razem. W szkole wspólna ławka, po szkole wspólny spacer. Razem się uczyli. Mieli wspólne pasje. Lecz nikt z ich otoczenia nie brał na poważnie tej ich fascynacji sobą. 

I tak dotrwali do matury oraz studiów. Wybrali tą samą uczelnię ale inne kierunki. On reklama ona zarządzanie i marketing oraz ekonomia. 
O ile jej rodzina nie miała nic przeciwko Markowi. Wręcz uwielbiali tego chłopaka
- On jest taki dobry, życzliwy, pomocny, chłopak o gołębim sercu - mawiała jej mama. A ojciec tylko kiwał głową potwierdzając słowa żony. Jasiek wręcz go uwielbiał. 
Gdy w rodzinie Cieplaków doszło do tragedii. Marek nie odstępował jej na krok. Pocieszał. Ocierał łzy. A najważniejsze było, że był. 
To co się wydarzyło gdy Ula była w klasie maturalnej bardzo wstrząsnęła całą rodziną. Ból po śmierci matki Uli był nie do opisania. 
Natomiast rodzina Marka, a zwłaszcza jego matka była bardzo przeciwna temu związkowi. Nie chodziło tu o pochodzenie czy wielkość posiadanego majątku Uli. Lecz zupełnie o coś innego.
Gdy Marek był jeszcze małym chłopcem jego rodzice przyjaźnili się z pewnym polsko-włoskim małżeństwem. Agnieszka i Francesco Febo. Podczas jednego z pobytów u Febo panowie postanowili stworzyć firmę na skalę europejską. Po niespełna trzech latach państwo Febo zginęli w katastrofie lotniczej. Osieracając córkę.  A jego rodzice nie myśląc długo uznali iż należy zaopiekować się nią. Paulina z czasem stawała się piękną kobietą. Lecz na Marku nie robiła wrażenia. 
- Marku powinieneś być z Paulinką. Przecież dzięki temu umocnimy pozycję firmy. A z Ulą zawsze możecie się przyjaźnić. Wiesz synku, że Paulina nie ma rodziny - mawiała Helena. 
- Nie mamo nie będę z Pauliną.  I nie wmawiaj mi, że dla dobra firmy. Ja kocham Ulę i to się nie zmieni. Czy tobie to się podoba czy nie. Nie będę zakładał rodziny z kimś kogo nie kocham. Ja jej nawet nie lubię - odpowiadał junior Dobrzański. 
W ojcu miał jedynie poparcie. Również senior jakoś nie przepadał  za panną Febo. Wygląd miała po matce ale już charakterek iście włoski. Jak jej ojciec.
Paulina nie lubiła Uli i okazywała to zawsze gdy tylko miała ku temu sposobność. 
Będąc na ostatnim roku Marek postanowił oświadczyć się Uli. Przyjęła go. Ale ze ślubem musieli poczekać. Bo Ula najpierw chciała skończyć oba kierunki. Marek nie miał nic przeciwko. 
- Kochanie ja poczekam. Wiadomo studia są najważniejsze - mawiał młody Dobrzański.
Pobrali się rok później. Od tego dnia minęło pięć lat. 
Lat w zdrowiu, szczęściu. I nawet nikt nie przypuszczał aby to ich wspólne szczęście miało kiedyś się skończyć. Doczekali się dwójki cudownych dzieci. Syna oraz córki. 
Była sierpniowa sobota. Tegoż dnie mieli jechać do Rysiowa. Józef  miał w tym dniu urodziny. Będąc już na miejscu postanowili udać się jeszcze na grób mamy Uli. Dzieci zostały w domu pod opieką dziadka.
- Wiesz tato, chcieliśmy pójść na grób mamy. A jak wrócimy ja zajmę się przygotowaniem obiadu - rzekła Ula 
- Nie wiedzę żadnego problemu kochani. Tylko zostawcie maluchy. Dawno się z nimi nie widziałem - odparł Cieplak
Młodzi Dobrzańscy tak też zrobili. Zostawiwszy dzieci pod czujnym okiem dziadka udali się na cmentarz. 
W drodze powrotnej z cmentarza miał miejsce wypadek. W dwoje młodych ludzi wjechał samochód. 
Kierowca był pijany. I jak to bywa nic złego mu się nie stało. Ona dzięki przytomności a raczej refleksowi męża miała tylko złamaną rękę. A on sam przyjął całe uderzenie na siebie. 
Po kilku minutach zjawiła się policja oraz pogotowie. Ulę zabrano karetką do szpitala w Warszawie, a Marka przetransportowano do szpitala śmigłowcem.
Cała rodzina była w rozpaczy. Cudem udało się uratować Marka. Lecz diagnoza jaką postawili lekarze nie wróżyła niczego dobrego. 
- Proszę państwa pan Dobrzański ma uszkodzony kręgosłup. Dzięki Bogu nie został przerwany rdzeń kręgowy  -  mówił lekarz zaraz po operacji
- Ale... ale czy Marek będzie chodził - dopytywała Ula
- Droga pani tego na razie nie wiemy. Decydujące będą najbliższe dni. Obecnie pacjent jest śpiączce farmakologicznej - odparł medyk
- Czy ja mogę wejść do męża? - pytała młoda Dobrzańska
- Tak - odpowiedział 
Ula weszła do sali, w której leżał jej mąż. Był taki blady, a o tym czy żyje informowały  tylko urządzenia podpięte do jego klatki piersiowej. Usiadła na krzesełku stojącym przy łóżku. W swoją dłoń chwyciła jego i delikatnie głaskała oraz szeptem mówiła jak bardzo go kocha, jak dzieci za nim tęsknią. Prosiła aby się nie poddawał. Przez cały czas nie opuszczała szpitala. Nie chciała zostawiać go samego. Dziećmi przez ten okres zajmowała się Helena. 
Po kilku dniach lekarze postanowili wybudzić go. Pierwsze co ujrzał to Ulę. Przez chwilę cieszył się, że nic jej nie jest. O dziwo pamiętał co się stało. Ale gdy dotarło, że nie może ruszać nogami przeraził się. Tego dnia Ula wróciła do domu. 
- Ula proszę, jedź do domu. Mnie już nic nie grozi. - prosił żonę. Widział, że jest zmęczona. 
Posłuchała go. Pojechała do teściów aby ich poinformować o wszystkim. Ci nie kryli radości ale i obawy jak Marek zniesie to iż może nigdy nie chodzić.
Następnego dnia gdy tylko zjawiła się u Marka coś ją zaniepokoiło. Mianowicie jego zachowanie.
- Ula chcę cię o coś prosić. Ale obiecaj mi, że tak zrobisz - mówił smutnym głosem Marek
- Nie mogę ci niczego obiecać jeśli nie wiem o co chodzi - odparła. Ale w głowie świtało jej coś 
- Ula chcę rozwodu. Nie chcę abyś ze mną była. Z takim kaleką - mówił ze łzami w oczach
Popatrzyła na niego i nie rozumiała co on do nie mówi.
- Ula proszę powiedz coś - odezwał się ponownie
- Nie, nie wierzę w to co mi proponujesz. Sądzisz, że to jest rozwiązanie? To bardzo się mylisz. Nie dam ci rozwodu. Nie odejdę od ciebie - mówiła płacząc
- Skarbie, ale ja nie chcę abyś miała się ze mną męczyć. Będę tylko kulą u twej nogi - próbował ją przekonać, że ma rację
- Dla mnie nie ma znaczenia  czy jesteś sprawny czy też nie. Kocham cię bez względu na wszystko - odparła
Przez następne dni przychodziła rano a wychodziła wieczorem. On zazwyczaj udawał, że śpi. Sądził iż jeżeli ona pomyśli, że śpi to pójdzie . Ale ona nie odchodziła od jego łóżka. 
W końcu nie wytrzymała nerwowo
- Marek wiem, że nie śpisz. Posłuchaj mnie uważnie pięć lat temu przed Bogiem i rodziną oboje przysięgaliśmy coś sobie. Pamiętasz? - mówiła - Miłość i wierność małżeńską oraz, że cię nie opuszczę do śmierci. I co dla ciebie te słowa nie mają znaczenia? - mówiła łykając łzy. 
To było chyba tym czego on potrzebował. Odwrócił głowę w jej stronę i otworzył swe smutne oczy. Jej również były pełne smutku, lęku i obawy co dalej. 
- Ula - szepnął wyciągając w jej kierunku swą dłoń - przepraszam 
Ona spojrzała na niego i usiadła przy nim i mocno przytuliła. 
Ten dzień był jakby przełomowy. Marek zaczął powoli godzić się z tym, że już na zawsze pozostanie na wózku inwalidzkim. 
Lecz ciągła i żmudna rehabilitacja z czasem dawała nikłe ale zawsze szanse na powrót do pełnosprawności.
Dwa lata później Ula urodziła jeszcze jedno dziecko. Co było również powodem do dalszej rehabilitacji.
KONIEC

piątek, 2 lutego 2018

PRZEZNACZENI część15

Czas płynął i te dwa tygodnie minęły szybko. Przez ten okres Marek z Ulą widywali się niemal codziennie. Albo on po pracy jechał zaraz do Rysiowa, albo czasem Ula przyjeżdżała do Warszawy. Przez ten czas zbliżyli się do siebie. Marek wydawał się jakby spokojniejszy i czasem łapał się na tym, że będąc z Ulą zapominał o czekającej go rozprawie w sądzie czy o wiecznych pretensjach ze strony Olszańskiego o zwolnienie Violetty. 
Podczas spotkania z prawnikiem Marek ustalił linię obrony. Mecenas Ziółkowski po zapoznaniu się ze sprawą mówił
- Na podstawie tych dokumentów - wskazał na plik trzymany w ręce - twoja była żona nie ma szans na uzyskanie jakichkolwiek pieniędzy.
- A co jeśli jednak wygra - dopytywał junior
- Wiem co mówię. Ona jest zdrową, młodą osobą i żaden sąd nie przyzna na jej rzecz alimentów. A i do tego dochodzi to, że wasze małżeństwo rozpadło się z jej winy. To również dyskwalifikuje ją do uzyskania alimentów - odpowiedział mu prawnik
- To mnie uspokoiłeś. Więc pożegnam się i widzimy za trzy tygodnie w sądzie - rzekł uspokojony młody Dobrzański
- Marek, mam do ciebie jeszcze jedno pytanie - odezwał się prawnik w chwili gdy Marek miał już wychodzić
- O co chodzi - odwrócił się Dobrzański w stronę rozmówcy
- Zastanawiałeś się nad tym aby złożyć w sądzie sprawę o nękanie i zakaz zbliżania się do ciebie? - zapytał prawnik.
Marek pokręcił tylko głową, że nie. Raz, że nawet mu to przez myśl nie przeszło, a dwa myślał iż ta z czasem odpuści. 
- Skoro tak to możemy taki wniosek złożyć - mówił Ziółkowski
- Dobrze zróbmy tak jak mówisz. Mam jej po dziurki w nosie. Wiecznie mnie nachodzi, ale i nie tylko mnie bo również jednego razu była u Pauliny. Nie wiedzieć czemu uznała iż ta stanie po jej stronie i również będzie chciała abym jej płacił - mówił Marek.
Tego też dnia do Uli przyjechał dosyć późno. Ale ta rozmowa z mecenasem uspokoiła go. Można by rzec nawet iż pozwoliła inaczej spojrzeć na to wszystko. Będąc już u swej ukochanej opowiedział jej co ustalili z adwokatem i jakie dalsze działania poczęli aby on uwolnił się od Mirabelli. 
Uli w końcu skończyło się zwolnienie lekarskie i mogła podjąć pracę w firmie swego chłopaka. Trochę obawiała się jak ją przyjmą inni pracownicy. A zwłaszcza Olszański. Wiedziała z opowiadań Marka, że ten był nie zadowolony iż została przyjęta. 
- Kochanie nie martw się. Wszystko będzie w porządku - uspakajał Marek. Gdy rano jadąc z Ulą do firmy widział jej zdenerwowanie
Lecz nie do końca miał rację. Bo będąc już na miejscu i tuż przed recepcją spotkali Olszańskiego, który nie był zbyt miły.
- O witaj Paula. Widziałaś nasz prezesik teraz już swoje kochanki będzie przyjmować - mówił kpiącym tonem
Ula również to usłyszała. A w Marku aż się gotowało i miał ochotę walnąć tego kretyna. Sama Paulina nie odpowiedziała mu. Tylko podeszła do Uli i Marka aby się przywitać.
- Ula nie przejmuj się nim. To kretyn myślący nie tym czym powinien - pocieszała Febo widząc jak przykro się zrobiło pannie Cieplak
Odebrali klucze oraz pocztę i udali się do biura Marka wraz z Pauliną. Gdyż ta miała dla niego kilka dokumentów do podpisu. Ula zajęła się swoimi obowiązkami, które wyznaczył jej Marek. Może i nie było to nic trudnego, ale czasochłonne już tak. Ta przez blisko dwie i pół godziny przeglądała i zapoznawała się z całą dokumentacją i robiła w niej porządek. W tym czasie Marek przejrzał pocztę, a następnie udał do gabinetu dyrektora HR. 
- Możesz pożegnać się z premią przy najbliższej wypłacie - powiedział prezes po wejściu do biura, a nie siląc się przywitanie
- Ty chyba żartujesz - odpowiedział mu dyrektor
- Nie, nie żartuję. Sądzisz, że takim zachowaniem coś wskórasz. To wiedz, że nie - odpowiedział Marek
Po wyjściu Dobrzańskiego Olszański siedział w swym fotelu wściekły na już byłego przyjaciela. 
- Jak on mógł mi to zrobić. Co on sobie myśli. Jeszcze mnie popamięta - myślał Sebastian
Reszta dnia w pracy minęła im spokojnie. Ula podczas lunchu poznała jeszcze kilka innych osób. I jak stwierdziła poza Olszańskim wszyscy byli dla niej mili i życzliwi. 
Po pracy Marek ją odwiózł do domu, posiedział trochę. A przed powrotem do siebie umówił się z nią, że następnego dnia również po nią przyjedzie. Gdy ta protestowała, że to nie ma sensu to uważał iż jego dziewczyna nie będzie jeździła autobusem. Wówczas w jego głowie zaczęła rodzić się pewna myśl. Lecz nie chciał niczego przyspieszać. Owszem on ją kocha od jakiegoś czasu, ale tak oficjalnie razem są od niespełna dwóch tygodni. Dlatego woli po nią przyjeżdżać i odwozić. Do tego on nadal do końca nie wyzbył się tego strachu, który w nim tkwił po tym napadzie. Mimo iż jeden z bandytów nie żył, a drugi siedział w więzieniu. Ten strach o nią był czasami silniejszy od niego. Powiedział jej również o tym. Ula też przyznała się iż miewa z tymi wydarzeniami koszmary. Że czasem budzi się z krzykiem i zalana potem. Ale uważała, że powinni żyć normalnie. 
- Marek nie możemy dać się zwariować. Musimy żyć normalnie - mówiła do niego z miłością
- Ale co ja zrobię, że się o ciebie boję - tłumaczył się Marek tuląc ją do swego boku.
Ona uwielbiała jak ten ją przytulał. Miała wrażenie jakby w jego ramionach nie mogło nic się złego wydarzyć. Czuła się bezpiecznie. Jego silne ramiona odgradzały ją od świata zewnętrznego. 
Ona od dnia jak wszystko sobie wyjaśnili nie wyobraża sobie aby nie być z nim. 
Następnego dnia po przyjściu do pracy wszystko było w jak najlepszym porządku. Nawet Olszański nie wygadywał nic co mogło by urazić Ulę. Ale już po powrocie z lunchu Ula w sekretariacie zastała niezbyt miły widok. Marka jeszcze nie było gdyż po wyjściu z windy udał się do Pshemko. 
W sekretariacie siedział nie kto inny tylko Mirabella


- Dzień dobry pani. Marka nie ma - powiedziała Ula po przywitaniu się z kobietą
- To ja sobie na niego poczekam. Mamy sobie coś do wyjaśnienia - odparła kobieta z zaciętym wyrazem twarzy
Marek dosyć długo nie przychodził od mistrza. W końcu Ula postanowiła zadzwonić po mężczyznę. 
I uzyskawszy informację, że ten będzie w biurze za niecałe półgodziny przekazała tę wiedzę Mirabelli. Lecz ta twierdziła, że poczeka. Cieplak wzruszyła tylko ramionami i zajęła swoją pracą.
W końcu wrócił Marek. Na jego widok, była żona przybrała na twarz uśmiech 


Ale Dobrzański dobrze wiedział, że jest to fałszywy uśmiech. Zaprosił ją do gabinetu.
- Co to ma być. Jak możesz - krzyczała kobieta i rzuciła mu w twarz pismem z sądu.
- A to. Wiesz mam już dosyć użerania się z tobą. Może to ostudzi twoje zapędy. Proponuję abyś wzięła się do pracy. A nie siedziała w moim portfelu - odpowiedział jej bez emocji 
- A teraz wyjdź. Nasze najbliższe spotkanie przewiduję w sądzie. Żegnam - mówił podchodząc do drzwi i je otwierając. W ten sposób dał jej dosadnie do zrozumienia, że ta rozmowa się skończyła.
Po jej wyjściu do środka weszła Ula. 
- Czego chciała - zapytała Cieplak jak tylko przysiadła obok ukochanego na kanapie
- Wściekła się, bo dostała wezwanie do sądu w sprawie o nękanie mnie - odpowiedział Marek
- No dobrze nie rozmawiajmy już o tym - dodał po chwili - dostałem od Pshemko specyfikację na materiały do zamówienia. A Paulina miała przynieść mi wykaz na dodatki - mówił
- Mam je u siebie. Dała mi je jak wróciliśmy z lunchu spotkałam ją, gdy wychodziła z biura - odparła kobieta
Reszta dnia mijała spokojnie.
Do końca tygodnia poza kilkoma kolejnymi spięciami pomiędzy Markiem a Sebastianem w związku z Violettą. Nic się nie działo. Początek następnego również nie wróżył nic złego. Ale dzień przed rozprawą miało miejsce coś co Dobrzańskiego, ale i nie tylko jego zszokowało. A już myślał, że ta nie jest wstanie nic więcej wymyśleć.  
CDN...