Następnego dnia po przyjściu do pracy i załatwieniu najpilniejszych spraw postanowił porozmawiać z Olszańskim. Zrobił to celowo nie chciał z nim rozmawiać z samego rana. Miało to swoje uzasadnienie. Chciał przyłapać go na czymś co nie jest związane z pracą. I nie mylił się.
- Mamy do pogadania - wszedł do gabinetu dyrektora HR, trzymając coś w ręku
- Czy ty możesz pukać - odpowiedział tamten, gdy omal nie spadł z fotela po wejściu prezesa
- Nie muszę, jestem u siebie - odparł i podał mu pismo
- Ty chyba żartujesz. Nie możesz mi tego zrobić. Przecież ja mam kredyt na mieszkanie, a i Viola też nie pracuje - mówił z przerażeniem dyrektor
- Właśnie, że mogę. Co mnie obchodzą twoje problemy - odpowiedział Marek
- Tak się nie robi przyjaciołom - mówił Sebastian
- Ale to ty mi tę przyjaźń wymówiłeś. Już zapomniałeś? - mówił spokojnie młody Dobrzański - A skoro mówimy o przyjaźni. To ty postąpiłeś również nie jak przyjaciel. Opowiadając te wszystkie brednie w sądzie - mówił
- A i to dlatego mnie zwalniasz - odparł ten drugi
- Nie dlatego. Przez te kilka lat uzbierało się wiele powodów. Jednym z nich jest nie zajmowanie się tym co potrzeba w czasie pracy. Czy ty sądzisz, że ja nie wiem co robisz jak ja nie widzę. To rozczaruję cię ale wiem. Nawet teraz jak wszedłem to grałeś - mina Olszańskiego była bezcenna - Miałem nawet zamiar ponownie zatrudnić tę twoją Violkę, ale po tym co wczoraj gadałeś możesz zapomnieć - odpowiedział
- I dlatego mnie też zwolniłeś? - zapytał
- Nie, nie jestem mściwy. Zwolniłem za całokształt. Masz uzasadnienie w wypowiedzeniu - odparł.
Wyszedł z jego gabinetu nawet nie pożegnawszy się z Olszańskim. Teraz będzie musiał znaleźć kogoś nowego na to stanowisko. Ale nie miał przecież innego wyjścia. Sebastian od czasu jak Marek zwolnił Violettę stał się jakiś inny. Był niemiły dla innych, nieuprzejmy. A to co mówił podczas rozprawy było istnym stekiem bzdur. No owszem zdradzał wówczas Paulinę. Ale przecież to nie miało nic wspólnego z Mirabellą. Wracając do siebie zauważył iż nie ma w sekretariacie Uli.
- No tak poszła do mistrza po specyfikacje na materiały - przypomniał sobie
Gdy tylko ta wróciła do sekretariatu zawołał ją do siebie. Ula usiadła na kanapie on przysiadł się.
- Marek co jest ? -zapytała go
- Jestem tym wszystkim Ula zmęczony. Nie mam już siły. Dodatkowo muszę zatrudnić kogoś na stanowisko dyrektora HR - powiedział zmieniając pozycję z siedzącej na leżącą, kładąc swą głowę na kolanach ukochanej
- Wszystko się ułoży. Nie martw się. Jeśli chodzi o dyrektora to może mogłabym ci pomóc - rzekła
- Ale ja ciebie potrzebuję tutaj - odparł i spojrzał na nią smutnym wzrokiem. Myśląc iż ona nie chce być już jego asystentką
- Ja nigdzie się nie wybieram. Pomyślałam o moim przyjacielu. O Maćku. Owszem może nie ma doświadczenia na takim stanowisku. Lecz tak jak i ja ma te same studia ukończone. Również zna języki obce - mówiła
- A co on teraz robi? - dopytywał zainteresowany Dobrzański
- Leje piwo w jedynej knajpie jaka jest w Rysiowe. A to nie jest szczyt jego marzeń - odparła
- Dobrze Ula niech przyjdzie, jutro porozmawiam z nim - powiedział
- Dziękuję ci Marek w jego imieniu - mówiła uradowana po czym pocałowała go
- KOCHAM CIĘ - dodała po oderwaniu się od niego
- Ja też cię bardzo KOCHAM - odpowiedział
Następnego dnia panna Cieplak wraz z przyjacielem weszła do firmy na ulicy Lwowskiej i udali się na spotkanie z prezesem. Maciek nie mógł uwierzyć, że może i on w końcu będzie pracował za uczciwe pieniądze. Rozmowa między panami była krótka acz rzeczowa. Po niespełna kwadransie jeden miał nową, lepiej płatną pracę, a drugi nowego dyrektora do spraw kadrowych.
Przez pierwsze dni Maciek miał ściśle współpracować z Alicją Milewską. To ona była asystentką jego poprzednika i wiedziała wszystko. Szymczyk bardzo szybko pojął z czym będzie musiał się z mierzyć. Okazało się iż Olszański miał niezły bałagan w dokumentach. Ale dzięki Maćkowi i wydatnej pomocy Alicji w ciągu niespełna tygodnia udało się zaprowadzić tam porządek.
Reszta tygodnia i początek kolejnego płynęły spokojnie. Chociaż sam Marek był poddenerwowany kolejną rozprawą. Nastał i ten dzień. Dzień, w którym Marek miał prawdopodobnie uwolnić się od swej byłej żony.
I tak jak poprzednio również na tej rozprawie mieli zeznawać jego rodzice, którzy opowiedzieli jak to ona nękała ich syna. Potem zeznania składała Paulina mówiąc to samo co na rozprawie o alimentach. Przesłuchiwano też Olszańskiego. Ale on nadal będąc śmiertelnie obrażonym na swojego byłego przyjaciela mówił
- Wysoki sądzie zgadza się, że była żona Marka go nachodziła w pracy. Ale nie widziała innego sposobu aby go spotkać jak właśnie w pracy.
Po Olszańskim zeznania miała składać panna Kubasińska. Jej zeznania nie co zaskoczyły samego Marka, ale i nie tylko
- Proszę odpowiedzieć sądowi czy była pani świadkiem jak pani Mirabella nachodziła mojego klienta - pytał mecenas Ziółkowski
- Oczywiście ta kobieta potrafiła przychodzić kilka razy w tygodniu do biura prezesa. Była nachalna, a nawet bezczelna i nie rozumiała słowa nie. Marek wiele razy wzywał ochronę aby ją wyprowadziła - mówiła
Oczy Dobrzańskiego zrobiły się niewyobrażalnie duże słuchając tego co mówi jego była sekretarka. Natomiast Olszański ciskał błyskawicami w kierunku swojej dziewczyny. Najzwyczajniej nie rozumiał jej zachowania. Przecież ten ją zwolnił z pracy i nie chciał przyjąć ponownie. Nawet zatrudniał swoją dziewczyną. A ona zeznaje na jego korzyść. Tak zgadza się, że ta była zła na Marka. Lecz nie chciała mieszać swoich prywatnych spraw z tą dzisiejszą.
- A czy prawdą jest, że pan Marek Dobrzański panią zwolnił z pracy - pytał adwokat Mirabelli
- Tak jest to prawdą. Ale nie wiem co to ma wspólnego z tą sprawą - odparła Kubasińska
- A ma proszę pani. Czy nie jest teraz tak, że zeznając na korzyść byłego swojego przełożonego nie liczy pani na powrót do pracy - drążył adwokat
- Nie, nie liczę. Znam Marka na tyle dobrze by wiedzieć, jaki on jest. I takim zachowaniem z pewnością nie ugram dla siebie nic. A mówię tylko to czego sama byłam świadkiem - odparła Violetta
Po niej zeznania składała Ula. Opowiedziała o tym jak Mirabella była u niej w szpitalu po tym napadzie i mówiła jaki Marek jest.
- Wysoki sądzie miałam wrażenie iż ta kobieta zrobi wszystko aby Marek był tylko z nią. Nawet wraz z drugą kobietą uknuły pewną intrygę. Mającą na celu skłócenie nas ze sobą - mówiła Cieplak
Nadszedł czas na mowy końcowe. Ponownie obaj mecenasowie próbowali przekonać sąd do swoich racji. Po nich sędzia ogłosił półgodzinną przerwę.
W czasie tej przerwy Marek doszedł do Violetty i podziękował za to co mówiła podczas zeznań.
Wrócił do stojących z boku rodziców, Pauliny i Uli. Kątem oka ujrzał jak Olszański coś mówił do swojej dziewczyny gestykulując przy tym. Widać było, że jest zły na Kubasińską.
Po tej przerwie ponownie weszli na salę i po chwili ujrzeli wchodzący skład sędziowski.
- Sąd Rejonowy w Warszawie uznał oskarżoną winną, że działając w krótkich odstępach czasu, w wykonaniu z góry powziętego zamiaru, dzwoniąc na telefon komórkowy, wysyłając wiadomości tekstowe, nachodząc w miejscu zamieszkania oraz pracy o różnych porach dnia, a także umieszczając posty na portalu społecznościowym (…), wymierza oskarżonej karę sześciu miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na okres dwóch lat próby. Ponadto, na podstawie art. 41a § 1 k.k. sąd orzekł wobec oskarżonej zakaz zbliżania się na okres piętnastu lat i ustalił odległość pięciuset metrów, którą to odległość oskarżona zobowiązana jest zachować.
W końcu mogli odetchnąć. W reszcie skończyły się sprawy sądowe. I Marek mógł spokojnie zacząć pracować, ale i pomyśleć o sobie i nie tylko.
Chciał na początek zaproponować Uli wspólne zamieszkanie. Nie wiedział tylko czy ona jest na to gotowa. Postanowił, że zabierze ją gdzieś na wspólny weekend i wówczas jej to zaproponuje. Musi tylko znaleźć coś ciekawego. Jak będzie już wieczorem w domu to przejrzy jakieś oferty w internecie.
CDN...