poniedziałek, 30 grudnia 2024

ŻYCZENIA NOWOROCZNE I PODZIĘKOWANIA

NA NOWY ROK ŻYCZĘ WAM POMYŚLNOŚCI, POTĘGI MIŁOŚCI, SIŁY MŁODOŚCI, SAMYCH SPOKOJNYCH, POGODNYCH DNI I MNÓSTWA CUDOWNYCH I WZNIOSŁYCH CHWIL!!! 




AUTORKA BLOGA JULITA
 

niedziela, 22 grudnia 2024

WESOŁYCH ŚWIĄT

Moi kochani w związku z okresem Świąt Bożego Narodzenia oraz Nowego Roku kolejne części "Miał być ślub" pojawią się dopiero od 5 stycznia. Dlatego też z niewielkim wyprzedzeniem przesyłam dzisiaj życzenia. Pozdrawiam Julita. 



 ŻYCZY AUTORKA BLOGA
JULITA

niedziela, 15 grudnia 2024

MIAŁ BYĆ ŚLUB część VII

 Wrócił do domu później niż zakładał chociaż nie w takim stanie jak poprzednimi razami. Przekręcił klucz w zamku i już nastawiał się na kolejną awanturę ze strony Pauliny. Jakież było jego zdziwienie kiedy to nie zastał jej w salonie. 
- Czyżby jej nie było? - pomyślał.  
Rozebrał się po czym swoje kroki skierował do łazienki. 
- Jak ci minął wieczór? - usłyszał następnego dnia kiedy robił sobie kawę. Owszem wrócił do swojego domu, ale nie do ich wspólnej sypialni. Zajął drugi pokój. 
- Nie mów, że nagle zaczęły cię interesować moje wypady do klubu - odparł. 
- W końcu jesteśmy narzeczeństwem a w niedalekiej przyszłości małżeństwem - odparła panna Febo. 
- A czyli stąd ta troska o mnie? Rozumiem, że zmieniłaś zdanie i podpiszesz intercyzę - bardziej oznajmił niż zapytał. 
- A ty nadal o tym samym - odparła już zmienionym tonem. 
- Bądź pewna, że zdania nie zmienię. Albo intercyza albo nici ze ślubu - Paulina usłyszała w odpowiedzi. 
Tę jakże miłą rozmowę przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości. 
- Marek jeśli możesz przyjdź wcześniej do firmy. Sprawa pilna - odczytał i w pośpiechu wyszedł z domu. Wsiadł do auta, miał już wyjeżdżać kiedy to zorientował się o braku telefonu. Nie gasząc silnika wrócił  do domu. 
- Znalazłaś coś tam ciekawego? - wysyczał przez zęby kiedy jego oczom ukazał się dość niemiły widok. Otóż jego narzeczona próbowała uruchomić jego telefon. Na całe szczęście miał blokadę dwustopniową i dzięki temu nie tak łatwo można było go odblokować. 
- O Marek, właśnie miałam ci go przynieść - odparła. 
- No to już nie musisz - rzekł. Wyciągnął z jej dłoni swój telefon. 
Ten sms od Seby teraz ta próbująca uruchomić jego smartfon. Zaczął podejrzewać, że coś jest nie tak. Przypuszczał nawet, że to jej szybkie parcie na ślub jest podyktowane czymś konkretnym. Podjeżdżał pod firmę, kiedy dostrzegł swojego przyjaciela oraz Violettę. 
- To co takiego się stało, że wysłałeś do mnie tę wiadomość? - dociekał kiedy tylko cała trójka się przywitała. 
- Marek to ja poprosiłam Sebastiana aby napisał do ciebie - pospieszyła z wyjaśnieniem Kubasińska - kiedy dzisiaj przyszłam do firmy to jakiś dziwny typ kręcił się przed twoim gabinetem. Oczywiście zapytałam co tu robi, ale on nic nie odpowiedział tylko wyszedł z sekretariatu i poszedł do Aleksa - Marek nie mógł uwierzyć, że Aleks może posunąć się do czegoś takiego. Lecz z drugiej strony oboje rodzeństwo naciska na ten szybki ślub i to bez intercyzy. 
- Dziękuję wam obojgu, że mnie poinformowaliście o tym - rzekł i dodał - wracajcie do firmy. Ja muszę coś załatwić. Ty Viola odbieraj telefony i zapisuj mówiąc, że potem oddzwonię. A w razie czego ty Seba jej pomóż - oboje skinęli głowami i już ich nie było. 
W jego głowie wszystko zaczęło układać się w jedną całość. Rodzeństwo Febo potrzebują pieniędzy, a małżeństwo jego z Pauliną miało im je dać. Miał już plan jak ich zdemaskować. Musiał jednak mieć odpowiednie dowody na ich chytry plan. Miało to mu posłużyć nie tylko w sądzie, ale i aby udowodnić jego matce, że ta dwójka nie jest taka wspaniała. Ojca owszem zawsze miał po swojej stronie. Senior Dobrzański starał się traktować całą trójkę jednakowo, ale mimo wszystko z rezerwą i nieco chłodniej. Za to Helena zdawała się bardziej być po stronie Febo niż swojego syna. Od Marka wymagała więcej i mniej pobłażała. A kiedy ten się buntował ta mawiała. 
- Synku ty masz nas oboje. A Paulinka i Aleks nie mają nikogo - i na koniec zawsze padało to samo pytanie - też byś tak chciał jak oni? - nigdy nie odpowiadał matce, ale zawsze po czymś takim czuł się nieswojo. 

- Dzień dobry. Chciałem zakupić kamerkę - wyjaśnił sprzedawcy. 
- Interesuje pana jakaś konkretna marka, model? 
- Nie bardzo się na tym znam. Jednak potrzebowałbym takiej, która rejestrowałaby co się dzieje w moim biurze oraz sekretariacie jemu przyległym. Dobrze gdyby również był nagrywany dźwięk. 
- Czy zależy panu aby nagranie było w kolorze czy wystarczy czarnobiałe? 
- To akurat jest mi bez znaczenia - odpowiedział. 
I już po chwili sprzedawca prezentował mu sprzęt, opisując zakres działania. Po nieco półgodzinie młody Dobrzański jechał już do firmy. Tam ponownie spotkał się najpierw z kadrowym, który tak jak Marek myślał okazał się pomocny. 
- Nie ma sprawy. Poproszę mojego kuzyna i on ci tak zamontuje te kamerki, że nikt się nie zorientuje. 
- A możesz to załatwić jeszcze dzisiaj? 
- Jasne - usłyszał w odpowiedzi, po czym pożegnał się z przyjacielem. 
Początkowo pomyślał, aby powiedzieć o tym monitoringu Violi, ale zrezygnował z tego pomysłu. 

W tym samym czasie kilka ulic dalej Ula rozmawiała z prowadzącym ją lekarzem. 
- Pani Urszulo widzę, że wszystko ładnie się goi. Owszem gips na ręce musi pozostać jeszcze przez jakiś czas. Ale myślę, że najdalej za dwa dni wypiszemy panią do domu. 
- Dziękuję panie doktorze - odparła. 
- Piotr na pewno się ucieszy. 
- Mam prośbę, proszę nie informować o mnie i moim stanie Piotra. 
- A rozumiem, chce pani zrobić niespodziankę narzeczonemu - Ula zrobiła wielkie oczy na dźwięk ostatniego słowa. 
- My nie jesteśmy narzeczeństwem i nigdy nie byliśmy, a za to co mi zrobił - wskazała na gips i dokończyła - nigdy nie będziemy. Teraz to lekarz wydawał się być zdziwiony. 
- Nie do końca rozumiem - zaczął medyk - czy chce mi pani powiedzieć, że to za sprawą Piotra się tu pani znalazła? - Cieplak pokiwała głową potwierdzająco - bardzo mi przykro pani Urszulo, nie miałem pojęcia. 
- Proszę nie przepraszać, w końcu to nie pańska wina. 
Lekarz tak jak obiecał nie wspomniał ani słowem o swojej pacjentce Sosnowskiemu. Lecz postanowił, że porozmawia z nim o tym, ale to dopiero kiedy ta opuści szpital. Wiedział, że ta nie wróci do mieszkania swojego już byłego chłopaka a wyjedzie do  domu rodzinnego.  
Siedziała na szpitalnym łóżku i rozmyślała o swoim dotychczasowym życiu. 
- Prawie żadnych zysków, większość to straty w tym moim pogmatwanym życiu. Jedynie w pracy mi się jakoś powiodło, ale w sferze uczuć jakoś kompletnie nie. Większość moich znajomych są w stałych związkach, a ja za każdym razem trafiam na tych nieodpowiednich. Za to ten, który może i byłby odpowiedni jest już zajęty - te jej rozmyślania przerwało skrzypnięcie drzwi. 
- Witaj Ula - jej twarz w momencie rozpromieniła się na widok swojego przyjaciela oraz swojej rodzinki. 
- Witajcie kochani - przywitali się i przez jakiś czas rozmawiali o tym co w domu, jak tam dzieciaki i pan Józef. Aż w końcu pan Cieplak chciał wiedzieć co swojej najstarszej córki. 
- Wszystko w porządku tatko. I mam dobrą wiadomość już za dwa dni mnie wypiszą - skierowała swój wzrok na Maćka mówiąc - Maciuś przyjechałbyś po mnie? Poprosiłabym Marka, ale wypis na pewno będzie do południa i nie chciałabym aby musiał zwalniać się wcześniej z firmy. 
- Nie ma sprawy. Przyjadę, tylko daj mi znać, kiedy będziesz miała ten wypis - opowiedział Szymczyk. 
- Córcia, ale ja nie wiem czy to dobry pomysł abyś nadal była z tym potworem - mówił zaniepokojony ojciec. 
- Spokojnie tatusiu - uspakajała poklepując ojca po dłoni - nie zamierzam do niego wracać. Na początku wrócę do domu, a może z czasem przeprowadzę się wynajmując coś dla siebie samej. No ale to melodia przyszłości. 
Wieczorem jeszcze napisała do Marka, że wychodzi  ze szpitala. I tak jak przypuszczała ten natychmiast zaoferował swoją pomoc. Podziękowała i wyjaśniła, że Maciek po nią przyjedzie. Lecz zaprasza go do siebie w sobotę na kawę oraz ciasto. 
- Na pewno przyjadę - odpisał.
CDN.. 

niedziela, 8 grudnia 2024

MIAŁ BYĆ ŚLUB część VI

 Od ostatnich wydarzeń minęło kilka dni. Ula wciąż leżała w szpitalu. A Sosnowski po wpłaceniu kaucji wyszedł na wolność. Jednak jego wyjście nie oznaczało niczego dobrego dla panny Cieplak. 
- Wynoś się stąd - usłyszał podniesiony głos kiedy był już przy drzwiach od sali, gdzie leżała jego asystentka. Nie zastanawiając się z impetem otworzył je, a jego oczom ukazał się Piotr Sosnowski stojący przy jej łóżku. 
- Nie wyjdę stąd jeśli będę tylko tego chciał. Nie pozwolę ci...- mówił.
- Ula chyba mówiła abyś wyszedł - odezwał się Dobrzański. 
- Nie wtrącaj się. To nie twoja sprawa - wysyczał przez zęby doktorek. 
- Tak długo jak Ula jest moją asystentką tak długo to jest również moja sprawa - odparł i dodał - wyjdziesz dobrowolnie czy mam wezwać kogo trzeba? 
- Jeszcze z tobą nie skończyłem - rzekł do Uli wskazując na nią palcem i skierował swoje kroki w stronę wyjścia - ty nie zawsze będziesz w pobliżu - wyszeptał niemalże do ucha Markowi. 
- Żebyś się nie zdziwił - odparł, a po chwili stał już przy jej łóżku i z troską w głosie rzekł - Ula wszystko w porządku? - ta pokiwała głową potwierdzająco, by po chwili wyksztusić z siebie. 
- Dziękuję ci Marek.
- Nie masz za co mi dziękować Ula - odpowiedział, a z kieszeni marynarki wyjął chusteczki podając Cieplak - nie płacz już. Powiedz co on chciał i tak w ogóle to jakim cudem tak szybko cię odnalazł? 
- On tym szpitalu pracuje. I jeden z jego kumpli powiadomił go, że tu jestem - Marek zaciskał ze złości zęby, że jakim prawem ktoś poinformował tego dupka o tym. Lecz z drugiej strony przecież nikt ze szpitala nie wie jakim podłym draniem jest ich współpracownik - przyszedł mnie prosić abym nie składała skargi na niego i abym wycofała pozew - wyjaśniła. 
- A ty co zamierzasz? - dopytywał mężczyzna. 
- Marek ja nie mam ochoty ciągać się po sądach. A na dodatek nie stać mnie na porządnego adwokata. Zwłaszcza, że przecież jestem bezrobotna - mówiła. 
- Ula nie powinnaś mu odpuścić. Nawet jeśli nie będziecie ponownie razem, to pomyśl o innej, która stanie się jego ofiarą. Co do twojej pracy, to nie chciałem na razie poruszać tego tematu. No ale skoro sama zaczęłaś to na pewno jej nie straciłaś - widząc pytające spojrzenie Cieplak pospieszył z wyjaśnieniem - Ula kiedy tylko dostałem od ciebie to wypowiedzenie wiedziałem, że coś jest nie tak. Od razu chciałem o tym z tobą porozmawiać, jednak cały czas włączała się poczta głosowa...- przerwała mu wyjaśniając.
- Piotr mi go zniszczył.
- Wówczas chciałem pojechać do ciebie, ale w firmie nikt nie znał twojego nowego adresu. W tej sytuacji pojechałem do Rysiowa, wyjaśniając o co chodzi twojemu tacie. Oboje uznaliśmy, że na pewno napisałaś to pod przymusem. Lecz również pan Józef nie znał adresu, ale wiedział kto może znać. Zadzwonił po Maćka a ten owszem znał. Resztę znasz. Ula ja tego wypowiedzenia nie przyjąłem i nie mam zamiaru przyjmować. Jeśli tylko się zgodzisz to za te kilka dni wystawimy urlop. A od dnia jak trafiłaś do szpitala będziesz miała zwolnienie lekarskie - ta słuchała tego i była wdzięczna Markowi za to co zrobił. 
- Jeszcze raz bardzo ci mocno dziękuję za to wszystko co dla mnie robisz - kolejny raz tego dnia dziękowała mu. 
- Ula naprawdę nie musisz mi za nic dziękować. Najważniejsze abyś doszła do siebie i wróciła do nas - mówił kiedy to kolejny raz ktoś próbował się dodzwonić do niego a ten odrzucał połączenie. I tak też było i tym razem. 
- Może odbierz - powiedziała, po kolejnym takim odrzuconym połączeniu. 
- To tylko Paulina na przemian z moją matką - odparł mówiąc to tak jakby informował ją o zbliżającym się załamaniu pogody. 
- Może coś ważnego - mówiła Ula. Marek jedynie pokiwał przecząco głową - Marek czy coś się stało? - zapytała. 
- Nic takiego. Po prostu pokłóciliśmy się jak to u nas bywa a ta zapewne znowu poleciała do mojej matki - odparł, nie chciał jej zawracać głowy swoimi problemami. Uznał, że ona swoich ma na tyle, że nie potrzebuje jeszcze jego. 
- Przecież widzę, że coś jest nie tak - dociekała. 
- Przed tobą to się nic nie ukryje - uśmiechnął się do swojej asystentki. 
- To powiesz co się stało? Myślę, że po ostatnich wydarzeniach możemy nazywać się przyjaciółmi - rzekła. A on poczuł jakieś dziwne ukłucie z lewej strony na słowo przyjaciel. Nie bardzo rozumiał tego co się z nim działo. 
- Ula jak wydobrzejesz to ci powiem. A teraz to ty skup się na sobie. Wiesz kiedy wychodzisz? - na szybko zmienił temat. 
- Lekarz mówi, że możliwe jest moje wyjście jeszcze w tym tygodniu. Prawdopodobnie w piątek - odparła. 
- To może odwiozę cię? - zaproponował. 
- A ty nie masz niczego lepszego do roboty? Tylko zajmować się taką... - chciała coś powiedzieć lecz Marek jej nie pozwolił. 
- Ula nawet nie kończ. W końcu jesteśmy przyjaciółmi i powinniśmy sobie pomagać. 
- W porządku, to jeszcze dam ci znać kiedy - odparła. 
Wymienili jeszcze kilka zdań i pożegnali się. Marek na pożegnanie jeszcze tylko rzekł.
- Gdyby coś się działo to dzwoń - Ula skinęła głową i jego już nie było. 

- Mam nadzieję, że podjęłaś właściwą decyzję - zaczął mówić do swojej narzeczonej kiedy wrócił do domu - skoro tak natrętnie wydzwaniałaś na przemian z moją matką. 
- Niczego nie będę podpisywać - odparła - chciałyśmy jeszcze raz z tobą na ten temat porozmawiać. 
- Ja powiedziałem co jest warunkiem mojego ożenku z tobą i zdania nie mam zamiaru zmieniać. 
- Jesteś podły.
- A ty wyrachowana - odpowiedział jej tym samym tonem i dodał - co myślałaś, że nie przejrzałem twojego planu? Chociaż powinienem powiedzieć twojego oraz Aleksa. 
- Jakiego znowu planu? - dociekała. 
- Już ty wiesz o czym ja mówię. I nie udawaj, że jest inaczej - rzekł po czym poszedł się przebrać w bardziej luźniejszy strój. 

- Ten głupek cały czas upiera się przy tej intercyzie - mówiła do swojego brata następnego dnia rano, kiedy spotkali się w firmie.
- To nie dobrze sorella - odparł Aleks i po chwili dodał - mówiłem ci abyś tak nie naciskała na ten ślub. Trzeba było nieco odczekać. 
- Myślałam, że zależy nam na czasie. A druga sprawa, że nie mam ochoty być z nim dłużej niż to możliwe braciszku.
- Tak zależy nam na czasie. ale nie aż tak aby zaraz po zaręczynach miał być ślub. No chyba, że jest coś więcej na rzeczy. 
- Co masz na myśli? 
- Ciąża. 
- Ty chyba sobie żartujesz. Ja nie zamierzam zostać matką ani teraz ani nigdy. 
- Spokojnie siostra. Wiesz tak sobie teraz myślę, że może porozmawiaj z nim i powiedz mu, że możecie poczekać ze ślubem. 
- I co to niby ma dać? 
- A to że zmieni wówczas zdanie na temat intercyzy. 
Paulina nie odpowiedziała nic na ten pomysł. Jednak pomyślała, że to może być dobry plan.
Wprost od Aleksa powędrowała najpierw do pracowni mistrza, bo musiała skonsultować dodatki do nowej kolekcji. W tym samym czasie w gabinecie kadrowego rozmawiało ze sobą dwóch mężczyzn. 
- Marek może wyskoczymy na jakieś piwko po pracy? Wtedy będziemy mogli spokojnie pogadać - zaproponował Olszański. 
- Wiesz przyjacielu, że to świetny pomysł? - odpowiedział mu Dobrzański pytaniem.
- To co Klub 66? 
- Jasne. To widzimy się przed wejściem do firmy po robocie - Sebastian skinął przyjacielowi zgadzając się.
CDN...

niedziela, 1 grudnia 2024

MIAŁ BYĆ ŚLUB część V

Nie zwlekając ruszyli w stronę klatki schodowej. 
- Ula otwórz - mówili raz jeden raz drugi wręcz dobijając się do mieszkania. 
- Maciek to chyba nic nie da? - mówił już prawie zrezygnowany Marek. Ten drugi nie zamierzał odpuścić, wpadając na pewien pomysł. 
- Mam pomysł, ale musimy stąd wyjść - rzekł Szymczyk. 
- Co takiego wymyśliłeś? - dociekał Dobrzański, przyglądając się jak Maciek wyciąga telefon. Wybrał jakiś numer a następnie kazał Markowi przeparkować auto. 
- Ale po co policja? - dociekał Marek.
- Zobaczysz. Słyszałeś co mówiłem. W ten sposób ona otworzy. 
Faktycznie ten pomysł wypalił, bo niespełna pół godziny później obaj ujrzeli Ulę w drzwiach. Kiedy policja przyjechała wyjaśnili w czym rzecz, że obawiają się o życie Cieplakówny. 
- A kim panowie są dla tej pani? - padło pytanie. 
- Ja jestem jej bratem, a to nasz kuzyn - pospieszył z wyjaśnieniem Maciek. Jak widać to niewinne kłamstewko działa. 
Widok jaki ujrzeli wręcz ich przeraził. Rozcięty łuk brwiowy, opuchnięty policzek oraz ręka uniesiona na wysokości piersi umieszczona na prowizorycznym temblaku. 
- Co się pani stało? - zapytał jeden z policjantów. 
- Nic takiego. Upadłam - próbowała tłumaczyć Cieplak. 
- Ula możesz go nie bronić? - wtrącił się Dobrzański. 
W tym momencie do mieszkania wszedł nie kto inny jak sam Sosnowski. Widać było, że obecność tego człowieka spowodowała iż Ula stała się bardziej niespokojna. Policjanci sporządzili notatkę i opuścili mieszkanie, uznając, że nie mają nic więcej do roboty. 
- Ale panowie, przecież widać, że tam się źle dzieje. A ona jest pobita - mówili Szymczyk z Dobrzańskim. 
- Owszem widać, że to jest pobicia. Lecz pani Urszula nie zgłasza tego więc my nie możemy niczego zrobić. 
- Ale jak to? 
- Bez twardych dowodów lub też jeśli sama pokrzywdzona nie zgłosi przemocy mamy związane ręce - usłyszeli w odpowiedzi. 
Kiedy pod blokiem trwała wymiana zdań, tak dwa piętra wyżej rozgrywał się kolejny dramat. 
- Co to miało być? - mówił podniesionym głosem - policję wzywasz? 
- To nie ja ich wezwałam - próbowała się tłumaczyć Cieplak i zanim skończyła mówić poczuła silne uderzenie w brzuch. 
- Co kochanków ci się zachciewa? Musiałaś sobie ich aż dwóch tu sprowadzić? - mówił Sosnowski przez zaciśnięte zęby okładając ją raz po raz. 
W końcu udało jej się resztką sił wydostać spod kolejnych spadających na nią ciosów. Nacisnęła za klamkę, ale zamek nie ustąpił a ona usłyszała za sobą. 
- Co myślałaś, że uda ci się uciec? Powiedziałem ci, że jesteś moja i tylko moja - nie wiedzieć skąd zebrała w sobie tyle siły, że zaczęła krzyczeć i resztką sił doszła do okna. Otworzyła je i zaczęła wołać. 
- Ratunku, pomocy. 
- Słyszeliście? - odezwał się Marek. 
- Co takiego?
- Ktoś woła pomocy - odparł i za chwilę już cała czwórka mężczyzn usłyszała. 
- To Ulka - wyrzucił z siebie Maciek. 
- Proszę otworzyć drzwi, bo inaczej użyjemy siły - wołał jeden z funkcjonariuszy. W pewnym momencie drzwi otworzyły się a w nich ujrzeli Sosnowskiego. 
- Zabije cię draniu. Co jej zrobiłeś? - krzyczał wściekły Marek dociskając go do ściany. 
- Panie Dobrzański proszę się uspokoić - próbował uspokoić go policjant i odrywając go od Piotra. W tym czasie Maciek pobiegł w stronę pomieszczenia, gdzie mogła znajdować się jego przyjaciółka. 
- Marek - zawołał go Szymczyk - chodź tu szybko. 
Te słowa spowodowały, że oderwał się od doktorka i pognał. 
- Ula, matko boska co on ci zrobił? - mówił tuląc ją do siebie i zwrócił się do Maćka - dzwoń po pogotowie. 
- Już to zrobił policjant - wyjaśnił Maciek. 
Po niecałym kwadransie zjawiło się pogotowie. Na miejscu opatrzono powierzchowne rany i zabrano Ulę do szpitala. W tym czasie funkcjonariusze skuli Sosnowskiego odczytując mu jego prawa i wyprowadzili z mieszkania wprost do radiowozu.  

Było kilka minut po godzinie dziewiątej kiedy wstał. Nadal pomieszkiwał u swojego przyjaciela Sebastiana. 
- Będę po ciebie około jedenastej i pojedziemy do rodziców - rzekł przez słuchawkę. 
- A to dlaczego tak późno? - dopytywała. 
- Bo wcześniej mam co innego do załatwienia - odparł nie wchodząc w szczegóły. Nie widział powodu aby się tłumaczyć, dodał jeszcze kilka słów i rozłączył się. 
- Co jedziesz do rodziców? - usłyszał za plecami swojego kumpla. 
- Tak, ale najpierw chciałem zajrzeć do Uli. Kupiłem jej kila rzeczy, a i obiecałem panu Józefowi, że zajrzę do niej - odparł. 
W szpitalu nie siedział za długo, bo nie wiele miał czasu. Dowiedział się jak ona się czuje i czegoś nie potrzebuje. Nie zamierzał nadal poruszać tematu tego jej wypowiedzenia. Uznał, że na to przyjdzie czas.
- Możesz mi powiedzieć co takiego było ważniejsze ode mnie? - wysyczała mu narzeczona jak tylko wsiadła do samochodu. 
- Nie twoja sprawa - odparł i ruszył w stronę rodzinnego domu. 
- Skoro już jesteśmy po posiłku to chciałem coś ogłosić a raczej poinformować - odezwał się młody Dobrzański. 
- Zamieniamy się w słuch - rzekł Krzysztof. 
- Otóż w związku z ostatnimi wydarzeniami jakie miały miejsce postanowiłem poczynić pewne kroki - mówił i zwrócił się do swojej narzeczonej - chcę abyś podpisała intercyzę. 
- Co takiego? - rzekła Paulina. 
- Synu coś ty znowu wymyślił? - odezwała się Helena. 
- Nic takiego. Chcę jeszcze przed ślubem spisać intercyzę.
- Ty chyba sobie kpisz - rzuciła panna Febo. 
- Nic z tych rzeczy moja droga. Skoro twierdzisz, że mnie kochasz to spisanie takiego dokumentu nie powinno stanowić dla ciebie żadnego problemu - odparł. 
- A ty Krzysztofie nic nie powiesz? - zwróciła się do męża pani Dobrzańska. 
- Myślę, że Marek ma rację - odparł senior - jeśli się kochają to to tylko formalność - dokończył. 
- Dziękuję tato - zwrócił się do ojca. Wiedział, że na pewno będzie miał poparcie w osobie ojca. 
- No, ale Krzysztofie jak to będzie wyglądać? - odezwał się dotychczas milczący Aleks. 
- Normalnie. Ludzie podpisują takie dokumenty i nie widzą w tym niczego złego - mówił senior Dobrzański. 
- A możesz mi powiedzieć co takiego się zadziało, że wpadłeś na taki chory pomysł? - dociekała Paulina. 
- Twoje ostatnie zachowanie, ale i wszystkie wcześniejsze - odparł.
- Bądź pewny, że nie zamierzam niczego podpisywać. 
- To żadnego ślubu nie będzie. 
Jeszcze przez dobrą chwilę trwała wymiana zdań na temat podpisywania przez pannę Febo jakiegokolwiek dokumentu. Oprócz tego w kościele. W końcu obrażona Paulina poprosiła swojego brata aby zawiózł ją do domu. Po ich wyjściu jeszcze Helena próbowała przekonać swojego syna aby zrezygnował z tego pomysłu.
- Synku przecież to bez sensu. Po co ci ta intercyza? 
- Mamo zdania nie zmienię i nie próbuj mnie przekonywać. Mam ku temu swoje powody, a z których nie muszę się nikomu tłumaczyć. 
- Ale taki dokument jest dobry jeśli jedno jest mniej usytuowane od drugiego. A Paulinka jest tak samo jak i my. Na tym samym poziomie - Marek nie skomentował tego. 
CDN...