Ula wróciła do swoich obowiązków, zostawiając Dobrzańskiego samego. Jego serce jakoś dziwnie się zachowywało. Usiadł na fotelu.
- Dobrzański co się z tobą chłopie dzieje. Zachowujesz się tak jakbyś dostał najbardziej wyczekiwany prezent. A to przecież tylko Ula chce przeprowadzić się do mieszkania tu w Warszawie. A Ula jest moją przyjaciółką - rozmyślał - Ale czy na pewno przyjaciółką a może czymś więcej. Czyżby mama oraz Seba mieli rację? W końcu czy tak cieszy się zwykły przyjaciel? - nagle jakby dostał olśnienia. Poderwał się z fotela i jak rażony piorunem pognał do swojego przyjaciela.
- Seba - prawie krzyknął czym wystraszył kadrowego.
- Mnie również miło jest cię widzieć. Ale takim wtargnięciem może to być mój ostatni widok jaki zobaczę - mówił z wyrzutem w głosie - no dobra to co się takiego wydarzyło, że wpadasz tu jak po ogień? - dodał po chwili widząc dziwną minę kumpla.
- Miałeś rację - zagaił Marek.
- Niby w czym miałem tę rację? Możesz mówić jaśniej, bo nic z tego nie rozumiem - dopytywał zadziwiony Olszański.
- Jak to w czym? W tym, że kocham Ulę - odparł Dobrzański.
- Łał, a to ci odkrycie roku - rzekł Sebastian z odrobiną kpiny w głosie - przecież to żadna nowość - dodał, a po chwili zadał pytanie - co na to sama zainteresowana?
- Nie wiem. Jeszcze jej tego nie powiedziałem. Mówiąc szczerze to obawiam się jak może to przyjąć - mówił Marek.
- Chłopie ile ty masz lat, aby bać się powiedzieć kobiecie o swoich uczuciach? Idź do niej i zaproś na lunch albo spacer po parku a tam wyznaj swoje uczucia - usłyszał wydawałoby się dobrą radę. Jednak po opuszczeniu biura swojego przyjaciela poszedł do siebie, gdzie przesiedział około godziny może trochę dłużej. Przejrzał a raczej próbował przejrzeć pocztę jednak jego myśli wciąż krążyły wokół tej jednej konkretnej osoby. Pozbierał wszystko co miał zabrać ze sobą, resztę uprzątnął, założył marynarkę i postanowił na dzień dzisiejszy skończyć pracę.
- Ula ja już dzisiaj wychodzę i nie wrócę - zwrócił się do Cieplak wręczając jej klucze od swojego gabinetu - prosto stąd pojadę do rodziców po ten klucz od mieszkania - dodał jeszcze na koniec. A tuż za rogiem stał nie kto inny tylko Sebastian Olszański i tylko z niedowierzaniem kręcił głową w duchu mówiąc.
- Oj Dobrzański, Dobrzański niby dorosły facet a boi się jednej skromnej i tak delikatnej kobiety.
- Witaj mamo, a gdzie tato? - dopytywał się młody Dobrzański kiedy tylko przywitał się z rodzicielką.
- Jest w ogrodzie. Ładna pogoda to postanowiliśmy spędzić trochę popołudnia na świeżym powietrzu. Jutro jedziemy już do tego sanatorium - mówiła Helena - ale coś mi mówi, że chyba nie tylko troska o nas cię tu sprowadza? Mam rację? - dopytywała kobieta.
- Masz mamo rację. Chciałem wziąć klucze od tego mieszkania. Ula chce je obejrzeć. Co do waszego wyjazdu to może was odwiozę? - zaproponował.
- Nie ma takiej potrzeby synku - odparła Helena i chwyciwszy tacę z lemoniadą oraz trzema szklaneczkami wyszli wspólnie z synem do ogrodu.
- Witaj tato. Jak się czujesz?
- Dzień dobry synu. Wszystko jest w porządku. A co tam w firmie?
- Spokojnie, Aleks oraz Paulina tak jakby się zapadli pod ziemię - mówił, chociaż nie do końca było to prawdą. Jednak zdrowie ojca było ważniejsze niż jakaś tam sprzeczka z Pauliną.
Ta mimo rozmowy z bratem próbowała wymóc na Dobrzańskim aby porozmawiał z ojcem. A kiedy ten odmówił ta zaczęła się odgrażać, że jeszcze ją popamiętają.
- Wiesz, że groźby są karalne? - tylko tyle jej odpowiedział i gestem dłoni wskazał jej drzwi dając do zrozumienia, że rozmowa skończona.
- Wiesz kiedy wrócimy z mamą chciałbym zwołać zebranie zarządu. A mówiąc dokładniej to chcę rozmówić się z obojgiem Febo. Rozmawiałem już z mecenasem, powiedział iż złożył już stosowne dokumenty do sądu - mówił senior.
Posiedział jeszcze w rodzinnym domu obiecując, że będzie doglądał czy wszystko w porządku.
- I co widziałaś to mieszkanie? - zaczął dopytywać Jasiek zaraz jak tylko Ula przekroczyła próg.
- Rozmawiałam z Markiem i jutro pójdzie razem ze mną pokazać je - odpowiedziała - wiesz Jasiu pomyślałam sobie, że może jeśli nie trzeba będzie tam robić remontu to moglibyśmy się zacząć przeprowadzać już w najbliższy piątek. Może udałoby nam się wszystko przewieź do niedzieli. Jeśli zdecydujemy się wyprowadzić będziemy musieli rozwiązać tę umowę. Za trzy tygodnie koniec miesiąca. Owszem mamy miesięczne wypowiedzenie, ale może właścicielka się zgodzi na krótszy termin.
- Sądzę, że nie powinna robić nam problemów - odrzekł młody Cieplak.
Siedział w salonie swojego domu i niby oglądał jakiś film lecz gdyby tak zapytać o co tam chodzi. To młody Dobrzański co najwyżej wzruszyłby ramionami. Jego myśli nieustannie krążyły wokół jednej i tej samej osoby.
- A co jak mnie nie zechce albo pomyśli, że to jakiś żart z mojej strony? - rozmyślał - oj Dobrzański weź ty się walni w ten swój łeb. Ile ty masz lat? Zachowujesz się jak jakiś małolat z liceum, który na widok panny ślini się jak pies na kość, ale jak przyjdzie co do czego to podkula ogon i ucieka - w końcu poszedł pod prysznic, ale nawet strumień chłodnej wody nie pomagał, a jego wyobraźnia działała jeszcze bardziej - chłopie opamiętaj się - opierniczał sam siebie. Ubrany w pidżamę powędrował do jeszcze do kuchni chwycił butelkę z wodą mineralną i swoje kroki skierował w stronę sypialni. Zawsze brał ze sobą małą butelkę wody ze sobą do sypialni, miał od dziecka nawyk budzenia się aby móc się napić. W końcu zmęczony całym dniem udał się w krainę Morfeusza.
Tego samego wieczora w innej części Warszawy dość burzliwą rozmowę przeprowadzało rodzeństwo Febo.
- Po co poszłaś do Marka? Mówiłem abyś tego nie robiła. Tylko mogłaś tym wszystko pogorszyć. Jak ten powie o tej rozmowie Krzysztofowi to niczego nie uda się załatwić i zostaniemy kompletnie z niczym - mówił podniesionym głosem Aleks.
- A możesz tak nie krzyczeć. Chciałam tylko ci pomóc a tu taka niewdzięczność - odparła obruszona panna Febo.
- Zanim cokolwiek zrobisz to może pomyśl. Jak widać masz z tym spory problem. W takich chwilach to nie dziwię się temu Markowi, że miał cię serdecznie dość. Teraz nawet go rozumiem ty nie umiesz słuchać co do ciebie się mówi - mówił oburzony.
- To co zamierzasz łasić się przed nimi? Dasz się upodlić? - wysyczała przez zęby. Była zła na brata, że nie chce jej pomocy. A w zamian za to chce iść na ugodę z nimi.
Szkoda tylko, Aleks ma jakieś złudne nadzieje na porozumienie z rodziną Dobrzańskich.
- Witaj Ula - usłyszała za swoimi plecami, głos tak dobrze jej znajomy. Odwróciła się i z szerokim uśmiechem odparła.
- Witaj. To twój klucz, a zaraz przyniosę ci poranną pocztę - odparła.
- Dziękuję - rzekł i chwyciwszy w drugą dłoń swoją teczkę powędrował do swojego gabinetu. Nie minął kwadrans kiedy usłyszał ciche pukanie. Po zaproszeniu gościa ujrzał w drzwiach Ulę.
- Przyniosłam pocztę.
- Proszę połóż na biurku - rzekł i kiedy to Cieplak miała już wychodzić odezwał się - Ula poczekaj mam coś dla ciebie - otworzył teczkę i wyjął plik kluczy - jeśli chcesz to możemy podczas lunchu pójść obejrzeć mieszkanie.
- Jeśli to nie będzie dla ciebie żaden kłopot to jak najbardziej.
- Żaden. Wobec tego jesteśmy umówieni na godzinę dwunastą - odparł. Ula skinęła tylko głową zgadzając się i już jej nie było. Chciała do tej godziny zrobić jak najwięcej.
Markowi ten czas dłużył się niemiłosiernie, a Uli wręcz przeciwnie. Na jakiś kwadrans przed dwunastą do jego gabinetu wparował nie kto inny jak Olszański.
- Cześć przyjacielu. Chciałem cię wyciągnąć na jakiś lunch - mówił.
- Przykro mi przyjacielu, ale jestem już umówiony - odparł n tajemniczo.
- Czyżbym miał konkurencję? - mówił z uśmiechem.
- Idę Uli pokazać mieszkanie - wyjaśnił.
- A, to nie przeszkadzam - mówił Sebastian.
- Jeśli chcesz to możesz iść razem z nami. A w drodze powrotnej możemy we trójkę wstąpić gdzieś na jakiś obiad - zaproponował mu Marek.
- Nie chcę wam przeszkadzać - odrzekł z jakimś dziwnym uśmiechem kadrowy.
- Spokojnie nie będziesz przeszkadzać. Jeśli się zdecydujesz to wychodzimy za około...- spojrzał na markowy zegarek na przegubie ręki - kwadrans - dokończył.
- Nie dziękuję, idźcie sami - odpowiedział Sebastian, pożegnał się z przyjacielem i wrócił do siebie. Cieszył się, że młody Dobrzański może wreszcie będzie szczęśliwy. Widział jak Marek męczył się będąc w związku z Pauliną. Ile kosztowało go to nerwów. Prawdą było to iż wieść o rozstaniu z panną Febo ucieszyła kadrowego, bo to oznaczało koniec tych wszystkich nerwówek. A kiedy tylko do firmy przyszła pracować Ula zachowanie juniora zmieniło się. Olszański jako pierwszy zauważył jak przyjaciel patrzy na Cieplak, jak zachowuje się wobec niej, nawet na Paulinę tak nie patrzył. To wszystko było tylko kwestią czasu aż ten sam to zrozumie, ale jak widać potrzeba jeszcze trochę aby z tego było coś więcej. Dlatego postanowił nie towarzyszyć im, aby mogli pobyć sami gdzieś poza firmą i mogli porozmawiać o czymś co nie jest związane z pracą. Chociaż była jedna rzecz, która nieco martwiła kadrowego. To niby małe kłamstewko co do własności mieszkania i kto będzie je opłacać.
- Ula gotowa? - ta tylko skinęła głową a Dobrzański już wciskał guzik przy windzie.
- Wiesz co, podjedziemy autem - zaproponował Marek.
- Ale mówiłeś, że to z drugiej strony parku.
- Bo tak jest, ale pomyślałem aby po obejrzeniu mieszkania pójść coś zjeść - wyjaśnił.
- Ja mam kanapki... - chciała coś jeszcze powiedzieć lecz Dobrzański wszedł jej w słowo.
- Kanapki zjesz później. Nie daj się prosić - Ula spojrzała na jego uśmiechniętą twarz i jak zwykle zmiękły jej kolana, nie umiała mu odmówić.
- W porządku - odparła a w duchu pomyślała - Cieplak opamiętaj się. Co się z tobą kobieto dzieje. Za każdym razem masz zamiar tak reagować na widok jego dołeczków i ten uśmiech?
- O czym tak myślisz Ula? Od jakiegoś czasu jesteś zamyślona - oderwał ją od tych rozmyślań.
- Nic takiego. Wczoraj rozmawiałam z Jaśkiem i chcielibyśmy zacząć przewozić nasze rzeczy już od piątku po pracy, rzecz jasna jeśli ty nie masz nic przeciwko.
- Absolutnie nie mam nic przeciwko, a nawet powiem więcej z chęcią wam pomogę i myślę, że Seba też nie odmówi pomocy - mówił a zaraz dodał - jesteśmy na miejscu. Mieszkanie znajduje się na drugim piętrze, chodźmy. Mieszkanie było wbrew temu co mówił Marek było nawet większe od tego, które wynajmowali w Rysiowie.
- Ale ono duże - wydukała - tu jeden pokój to jak dwa w tamtym mieszkaniu. A kuchnia niemalże taka jak w naszym dawnym domu - mówiła zachwycona, Kiedy otworzyła drzwi łazienki i ujrzała wannę rzekła tylko - rany boskie jak on wielka. Czynsz musi być bardzo wysoki - Marek patrzył na to jej zachowanie z uśmiechem na ustach, a na ostatnie zdanie odpowiedział.
- Tym się naprawdę Ula nie musisz martwić. Najważniejsze aby było wam tu dobrze - mówił.
Ula obejrzała całe mieszkanie i kiedy już jechali do jednej z Warszawskich restauracji Marek zadał to jedno i miał nadzieję po raz ostatni już pytanie.
- I jak Ula podjęłaś decyzję?
- Tak. Chce wynająć to mieszkanie - ten o mało co a z radości nie zacząłby tańczyć i jedynie fakt, że prowadził auto było tego hamulcem.
- Super Ula, naprawdę cieszę z tego. Zobaczysz, że teraz wiele się zmieni i wierzę, że tylko na lepsze - Ula zastanawiała się skąd u niego tyle radości, ale nie chciała dopytywać, nie chciała być wścibska. A jedynie zapytała.
- Skąd u ciebie taka pewność?
- Zobacz Beatka jeszcze trochę i będzie po zabiegu, Jasiek idzie na studia, a ty również będziesz mogła je podjąć. Do pracy masz blisko - mówił. Chciał jeszcze dodać coś więcej, ale uznał iż to nie jest pora na takie wyznania. Najważniejsze, że zdecydowała się na tę przeprowadzkę, dzięki temu będzie już znacznie bliżej.
W końcu wrócili do firmy. Marek swoje kroki skierował wprost do gabinetu Sebastiana. Obiecał Uli porozmawiać z przyjacielem i poprosić o pomoc w przeprowadzce.
- Zgodziła się przeprowadzić - wyrzucił z siebie na jednym wdechu, kiedy tylko się przywitali kolejny raz tego dnia.
- To wspaniale. Jak widzę radość aż z ciebie kipi - Marek tylko pokiwał głową zgadzając się.
- Ja właśnie w tej sprawie do ciebie. A raczej w imieniu Uli. Chcieliśmy cię prosić o pomoc w przewiezieniu ich rzeczy. Nie mają zbyt wiele i myślę, że zamiast wynajmować dostawczaka zmieścimy to w naszych autach.
- Nie ma problemu. Tylko powiedz kiedy chcecie to zrobić.
- Ula mówiła o piątku po pracy. Wówczas również Jasiek będzie już po lekcjach i będzie nas więcej.
- To jesteśmy umówieni na piątek.
- Dziękuję ci przyjacielu - odpowiedział Marek
CDN...