Niechciał jak na razie mówić nikomu, że czuje coś więcej do swojej asystentki. Dodatkowo sam przed sobą przyznał się nie tak dawno. A mówiąc dokładniej to było tego samego dnia co dzwoniła Paulina. Skończył rozmawiać z byłą dziewczyną, wyjął z lodówki butelkę z piwem i usiadł na kanapie. Chciał z kimś pogadać. Ta rozmowa z Pauliną nie była niczym miłym, ale takie właśnie były wszystkie. Wiecznie mówiła podniesionym tonem, pełnym jadu i roszczeniowo. Tak było i tym razem.
- Przykro mi - rzekł do słuchawki wyrażając swoje zdanie po tym jak usłyszał jakie są wyniki badań.
- Jakoś ci nie wierzę. Ty nie jesteś zdolny do czegoś takiego. Zapewne w duchu cieszysz się z tego - wysyczała.
- Paulina nie mów tak. Czy ty sądzisz, że ja nie mam uczuć?
- Gdybyś je miał, nie zdradzał byś mnie i kochał - usłyszał w odpowiedzi.
- Nigdy cię nie zdradziłem. A czy kochałem? Owszem na początku tak było lecz twoje zachowanie Paulino tę miłość zabiło. Przez ciągłe robienie mi awantur, wieczne donoszenie na mnie do mojej matki zrobiły swoje. Dodatkowo nie wspomnę o tym ostatnim numerze jaki wykręciłaś wraz z Aleksem udając ciążę, tym przelałaś czarę goryczy - mówił próbując opanować nerwy. Ta kobieta potrafiła wyprowadzić go z równowagi niemalże po kilku słowach.
Chwycił telefon do ręki, włączył książkę telefoniczną aby móc wybrać numer do przyjaciela. Jednak w pewnym momencie jego wzrok zatrzymał się na całkiem innym numerze. Napis składający się raptem z trzech liter, niby nic takiego, niby imię jak każde inne. Ale jednak wywołało jakąś dziwną falę ciepła rozlewającego się wokół serca.
- Dobrzański co się z tobą dzieje? - pomyślał. Nagle jego mózg zaczął robić coś dziwnego, mianowicie porównywał pannę Febo z Ulą. Ulą Cieplak asystentką, powierniczką jego tajemnic. Mógł powiedzieć, że stali się przyjaciółmi. Uwielbiał spędzać z nią czas, rozmawiać, a co najdziwniejsze nie nudził się w jej towarzystwie. Zawsze skromna, cicha, gotowa nieść pomoc każdemu. Nigdy nie podnosiła głosu. W pewnym momencie kiedy tak rozmyślał doszedł do wniosku, że tęskni. A przecież, gdyby była tylko asystentką czy też przyjaciółką nie tęsknił by. Bo przecież tęsknota to oznaka czegoś więcej.
- Ten Seba to niezły obserwator. Że też ja tego wcześniej nie zrozumiałem - mówił sam do siebie. Zastanawiał się jak jej to powiedzieć. A i jak ona to odbierze. Czy mu uwierzy? A może go wyśmieje?
- Chłopie ogarnij się - opierniczył sam siebie w myślach.
Jednak czas mijał, a Marek w tej sprawie nie zrobił nic. Wspólnie wychodzili na lunche, rozmawiali o wszystkim i o niczym. Chociaż nie do końca nie zrobił nic. Od następnego dnia kiedy uzmysłowił to sobie starał się być znaczniej bliżej panny Cieplak. Był gotów jeszcze bardziej niż dotychczas jej pomóc, wesprzeć jeśli byłaby taka potrzeba.
Krzysztof spłacił Aleksa jeszcze tego samego dnia. Zaraz po zebraniu senior Dobrzański złożył zlecenie wypłaty w swoim banku. I od tego dnia o panu Febo można było zapomnieć, ale panna Febo nie zamierzała tak szybko zniknąć. Dała o sobie znać już kilka dni później. Niby od tak wpadła z wizytą do seniorów, a tak naprawdę miała swój cel.
Dzień wcześniej rozmawiała z bratem.
- Sorella, gdyby tak udało ci się ponownie związać z młodym Dobrzańskim, moglibyśmy wcielić ponownie nasz plan. A wówczas to my mielibyśmy w pewnym momencie większość - mówił Aleks - to znaczy ty - poprawił się. Paulina przez chwilę zastanowiła się i odparła.
- Nie wiem czy to jest możliwe. W zeszłym tygodniu ponownie się z nim posprzeczałam. Po tym jak zadzwoniłam do niego aby powiedzieć o wynikach.
- A co z Heleną? Może ona by ci w tym pomogła? - drążył Febo.
- Mogę spróbować. Chyba już jej przeszła złość na mnie za tę niby ciążę - rzekła.
- Dzień dobry kochani - witała się niemalże od samych drzwi panna Febo z seniorami Dobrzańskimi.
- Witaj Paulinko - odpowiedziała jej Helena. Krzysztof bardziej oficjalnie przywitał się mówiąc
- Dzień dobry - i zaraz dodał - co cię sprowadza?
- Byłam w pobliżu więc pozwoliłam sobie was odwiedzić. Przed wylotem do Mediolanu miałam jeszcze do załatwienia pewną rzecz i wracając przyjechałam was odwiedzić - mówiła. Jednak Krzysztof jakoś nie do końca jej wierzył w szczere intencje. Lecz Helena już tak nie podchodziła do tego.
- Moje drogie panie ja was zostawiam. Mam do załatwienia sprawy na mieście i umówiony jestem z Markiem - usłyszały obie panie po jakimś czasie. A co bardzo ucieszyło Paulinę, bo dzięki temu mogła zacząć wprowadzać swój i Aleksa plan w życie.
- Wiesz Helenko bardzo tęsknie za Markiem. Strasznie żałuję tego co się stało. Gdybym tylko mogła cofnąć czas to wszystko zrobiła inaczej - mówiła Febo zaraz po tym jak zostały same.
- Ale czasu nie da się cofnąć. Marek czuje się bardzo rozczarowany. A szczególnie tym co zrobiłaś ostatnio - mówiła Helena.
- Strasznie tego żałuję. Ale może jakby ktoś mógł z nim porozmawiać? - mówiła udając załamaną, że nie ma szans na związek z młodym Dobrzańskim.
- Mogę spróbować z nim porozmawiać - usłyszała w odpowiedzi. Dopiły kawę i pożegnały się. Helena postanowiła spróbować jeszcze raz porozmawiać z synem o związku z panną Febo.
- Oj panno Febo jesteś niezłą aktorką. Mogłabyś zagrać w niejednym filmie - rozmyślała wracając do mieszkania brata. Opowiedziała o całej tej rozmowie Aleksowi.
- Helena na pewno przekona go do powrotu do mnie. On zawsze jej słuchał - mówiła pewna swego Paulina.
Ula siedziała przy kuchennym stole jakaś nieobecna, jakby zamyślona.
- Córcia co ty taka jakaś? Tę herbatę to już mieszasz od kilku minut - głos matki oderwał ją od swoich rozmyślań. Spojrzała na rodzicielkę i odparła.
- Wszystko w porządku. Tak sobie rozmyślam.
- A można wiedzieć nad czym albo może o kim? - dociekała pani Magda. Od jakiegoś czasu zauważyła jak najstarsza z córek gdzieś odpływa. Nie miała tak naprawdę powodu do zmartwień, ale Ula zachowywała się jakoś inaczej. Tak jakby była zakochana.
- Nad niczym szczególnym. Tak ogólnie - odparła.
- Skoro to nic takiego, czy możesz mi pomóc?
- Oczywiście mamuś. W czym mam ci pomóc?
- Tato wczoraj był u Dąbrowskiej i przyniósł mnóstwo jabłek oraz gruszek. Pomyślałam, że można by zrobić trochę dżemów oraz kilka słoików kompotów - wyjaśniła pani Cieplak.
- To idę przynieść słoiki i zaraz pomogę w ich obieraniu - rzekła i już kierowała swoje kroki do spiżarni, gdzie znajdowały się słoiki różnej wielkości.
Zawsze co roku obie robiły przeróżne przetwory z owoców, warzyw oraz kilka słoików z grzybami. Dodatkowo Józef robił nalewki, które były znane chyba w połowie Rysiowa. Zazwyczaj robił kilka rodzajów najczęściej z gruszek, pigwy, wiśni oraz ziołową.
Wspólnie robiły niemalże do samej kolacji. Ula uwielbiała spędzać czas wspólnie z całą rodziną, ale te chwile spędzone z mamą najbardziej. Zawsze w takich chwilach mogły spokojnie rozmawiać, poradzić się swojej rodzicielki, a kiedy była smutna wyżalić. Pani Magda Cieplak była bardzo mądrą kobietą, która potrafiła wysłuchać i doradzić. Ale przy tym nie oceniać, nie krytykować. Jednocześnie była bezpośrednia i mówiła wprost co myśli.
- Córcia a jak tam sprawy sercowe? - odezwała się pani Cieplak. Ula spuściła wzrok tak jakby się zawstydziła - kochanie nie masz powodu do wstydu. Masz już na tyle lat, że powinnaś pomyśleć o sobie. Założyć rodzinę. Spójrz twoje koleżanki już pozakładały rodziny bądź też lada moment to zrobią.
- Mamuś ja nie mam czasu na miłość. Tu w domu jestem potrzebna. A i kto by tam zechciał kogoś takiego jak ja?
- Oj Ula, Ula. Jesteś mądrą, wrażliwą, piękną kobietą. Z całą pewnością nie jeden by się znalazł. Musisz tylko bardziej się rozejrzeć - mówiła rodzicielka - ale wiesz tak ci się ostatnio przyglądam i myślę, że ty jesteś w kimś zauroczona a nawet zakochana? - Ula nagle zrobiła się jeszcze bardziej czerwona niż była jeszcze pół minuty temu - czyli mam rację? - dodała Magda.
- Przed tobą mamuś nic się chyba nie ukryje?
- Czasami stojąc z boku można zobaczyć znacznie więcej - usłyszała - więc jak, powiesz mi?
- Masz rację jest ktoś. Ale wiem, że nic z tego nie będzie.
- Dlaczego?
- Bo to jest Marek. Tak ten Marek - mówiła krótkimi zdaniami.
- Ale co to ma za znaczenie?
- Mamuś przecież ja i on to dwa różne światy. Światy, które do siebie nie pasują.
- Ula to nie czasy średniowiecza, gdzie bogaci wiążą się z bogatymi a biedni z biednymi. Domyślam się, że ten cały Marek niczego się nie domyśla.
- Nie wie i się nie dowie - odparła. Pani Cieplak nie odezwała się więcej. Uznała, że to nic nie da. Zna swoją córkę i wie, że nic na siłę. Jednak coś jej mówiło, że to właśnie ten mężczyzna będzie tym jedynym.
Zaparkował na wprost wejścia do jednej z Warszawskich restauracji. Był umówiony na obiad z matką. Nawet nie podejrzewał jaki jest prawdziwy powód tego spotkania. Wszedł do środka, rozejrzał po sali i kiedy tylko ujrzał rodzicielkę swoje kroki skierował w jej stronę. Przywitał z kobietą, usiadł na wprost, gestem ręki przywołał kelnera. Złożyli zamówienie i w trakcie kiedy oczekiwali Marek odezwał się.
- To co takiego się stało, że nie chciałaś spotkać się w domu? Coś z tatą?
- Z tatą wszystko jest w porządku. Chodzi mi o... - przerwała, bo do stolika podszedł kelner z zamówionymi daniami.
- O? - powtórzył ostatni wyraz.
- Była u nas wczoraj Paulinka. Żaliła się, że bardzo żałuje tego co zrobiła. Chciałaby wrócić do ciebie i zacząć wszystko od początku - mówiła spokojnie, przyciszonym głosem. Ale mina Marka wskazywała, że gdyby nie miejsce już by wybuchnął. Był wściekły na obie kobiety tylko na, którą bardziej?
- Powtórzę po raz kolejny w ciągu tego tygodnia i ostatni - wysyczał przez zaciśnięte zęby - nie zamierzam ponownie wiązać się z tą kobietą - rzucił na stolik zapłatę wraz z napiwkiem po czym wstał aby opuścić lokal. Jednak zatrzymał się pochylił nad matką i dodał - kocham inną - odwrócił się i wyszedł. Z nerwów aż się w nim gotowało. Wsiadł do samochodu lecz zanim ruszył wyjął z kieszeni marynarki telefon i wybrał odpowiedni numer.
CDN...