Olszański usiadł po drugiej stronie stołu i spojrzał na Marka i wyglądał tak jakby zastanawiał się jakich ma użyć słów.
- Seba co jest? - ponaglił przyjaciela Dobrzański.
- Byłem w bufecie i podsłuchałem pewną dziwną rozmowę - zaczął, ale Marek wszedł mu w słowo.
- Wiesz, że nie zajmuję się plotkami.
- Tak wiem, ale to coś innego. Dziewczyny mówiły o Uli. Rozmowę tę zaczęła Violetta, która widziała jakieś dziwne ślady na ręce Ulki. Wówczas odezwały się jeszcze Ala i Iza mówiąc, że podejrzewają tego całego Andrzeja o przemoc wobec Uli - mówił a mina Marka wyrażała szok i niedowierzanie.
- Seba co ty mówisz? - dopytywał jakby chciał usłyszeć, że ten żartuje.
- Mówię, że tam jest coś nie tak. Nie sądzę aby Violka miała aż tak bujną wyobraźnię - Marek wiedział, że musi coś zrobić, ale nie wiedział jeszcze co i jak. Był jedynie pewien, że musi w pierwszej kolejności porozmawiać z Ulą i dowiedzieć się jak najwięcej od niej samej. Sebastian pożegnał się z przyjacielem i wrócił do swojego gabinetu, ale i on nie zamierzał w tej sprawie siedzieć cicho. Chwycił za telefon i wybrał numer swojej sekretarki Alicji. Wiedział, że ta jest najbliżej Uli i z całą pewnością może wiedzieć więcej niż inni. Lecz rozmowa z przyjaciółką Uli niewiele dała, bo tak wiedziała tyle samo co inni.
- Sebastian chciałabym ci pomóc, ale nie umiem. Ula za każdym razem mówi jedno i to samo. Tłumaczy się zmęczeniem, ale myślę iż to nie to.
W czasie rozmowy kadrowego z sekretarką Marek udał się do Uli w głowie miał ułożone coś na wzór rozmowy z nią. Wiedział, że nie może od tak zadać pytania w stylu.
- Czy on cię bije?
Lecz po przekroczeniu progu jej gabinetu miał wrażenie jakby utracił pamięć, jakby mu ktoś zrobił reset.
- Cześć Ula - zaczął - jak się czujesz? Mam nadzieję, że już lepiej. Ale nadal wyglądasz na osłabioną.
- Cześć - odpowiedziała - czuję się lepiej. Tylko jakoś głowa mnie boli może stąd ten mój wygląd.
- To może powinnaś jeszcze posiedzieć w domu?
- Dziękuję za troskę - odparła i po chwili dodała - to od ciśnienia - chciała jeszcze coś powiedzieć, gdy usłyszeli pukanie a po chwili w drzwiach ujrzeli Andrzeja. Ula niemalże pobladła na jego widok, co zauważył Marek.
- Ula wszystko w porządku? - zapytał.
- Tak, to ten ból głowy - odparła, ale ten nie do końca jej uwierzył. Z powodu wizyty tego faceta nie mógł porozmawiać i dowiedzieć się czegokolwiek lecz postanowił bardziej przyjrzeć się zachowaniu Uli.
Mijały kolejne dni, a w związku Uli niewiele się zmieniło. Andrzej wciąż zachowywał się tak samo. Późne powroty, awantury i rękoczyny.
Ula wraz z Markiem siedziała w biurze i uzgadniali szczegóły pokazu, który miał się odbyć za dwa tygodnie.
- Marek, a ty nie miałeś jechać po Paulinę na lotnisko? - zapytała nagle Ula.
- Zapomniałem - odparł i już się zbierał.
- Spokojnie jeszcze zdążysz - mówiła spokojnym głosem Ula.
Marek wyszedł z firmy, wsiadł do samochodu i ruszył w kierunku lotniska. Był już jakieś kilkaset metrów od lotniska, gdy mijał wypadek. Na lotnisku był, gdy wszyscy pasażerowie już wychodzili na halę przylotów. Wypatrywał matki swojego dziecka, ale jej nie było. W pewnym momencie usłyszał dźwięk telefonu, wyjął go z kieszeni i ujrzał jakiś nieznany numer. Nacisnął zieloną słuchawkę.
- Dzień dobry czy rozmawiam z panem Markiem Dobrzańskim? - usłyszał w słuchawce.
- Tak to ja - odparł.
- Moje nazwisko to Adamkiewicz, Wiktor Adamkiewicz starszy aspirant. Dzwonię do pana w związku z wypadkiem jaki miał miejsce na ulicy Pawiej - mówił.
- A co ja mam z tym wspólnego? - pytał Dobrzański.
- W jednym z samochodów była pani Paulina Febo - usłyszał w odpowiedzi.
- Czy z nią wszystko w porządku? Co z dzieckiem? - zaczął zadawać pytania.
- Pani Febo została przetransportowana do szpitala na Banacha - tyle usłyszał w odpowiedzi. Niemalże biegiem dopadł do auta i ruszył z piskiem opon w kierunku szpitala. Na miejscu był w kilka minut. Na miejscu najpierw dowiedział się, że ma czekać. Usiadł na jednym z wielu krzeseł, gdy poczuł się bezsilny. Nie wiedział co dalej, czy oni wyjdą z tego. Wiedział, że powinien poinformować rodziców oraz Aleksa. W pierwszej kolejności postanowił zadzwonić do Aleksa. Ten przyjechał do szpitala w niedługim czasie.
- Jak to możliwe, że ona była w tej taksówce? Jak z nią rozmawiałem mówiła, że ją odbierzesz z lotniska? - dopytywał brat Pauliny.
- Na lotniku byłem na czas. Dlatego jedynym wyjaśnieniem może być to, że przyleciała wcześniejszym lotem - odparł Marek.
- Według moich informacji miała przylecieć tym lotem o godzinie jedenastej piętnaście - mówił Febo.
- To masz złe informacje. Jeszcze wczoraj pisała do mnie przypominając mi, abym odebrał ją z lotniska o jedenastej trzydzieści - mówił jednocześnie sprawdzając treść wiadomości z dnia poprzedniego. Faktycznie miał rację. Zastanawiał się teraz po co Paulina podała mu tę godzinę, a rzeczywiście miała wykupiony bilet na wcześniejszy lot. W obecnej sytuacji nie pozostało nic innego jak czekać, aż będzie mógł spytać o to nią samą.
Zadzwonił również do swoich rodziców, ale i do Uli.
- Ula ja dzisiaj już nie wrócę do firmy, jestem w szpitalu.
- Co się stało? Miałeś wypadek? - zarzuciła go krótkimi pytaniami, ale takiej odpowiedzi się nie spodziewała.
- Ja jestem cały. To Paula jest w szpitalu, miała wypadek jak jechała taksówką z lotniska - wyjaśniał.
- Jak to jechała taksówką? Nie zdążyłeś? - padły z jej ust kolejne pytania.
- Byłem na czas, ale ona przyleciała wcześniejszym lotem - odparł - Ula porozmawiamy jutro w pracy - dodał, pożegnał się i rozłączył.
Ula była w szoku, zastanawiała się co teraz. Było jej żal Pauliny tak po ludzku. Posprzątała na biurku, spakowała się i opuściła firmę. Wyszła na zewnątrz i zastanawiała się co ma ze sobą począć. Nie chciało jej się wracać do domu. Chociaż dom to dużo powiedziane to tylko cztery ściany. Ściany, które gdyby mogły mówić powiedziały by wiele o tym co się tu dzieje. Czuła, że dzisiejszy dzień może skończyć się kolejną awanturą. Szła przed siebie rozmyślając o Marku i Paulinie, o swoim związku a raczej o tych wszystkich dotychczasowych związkach. Nawet nie wiedziała kiedy a znalazła się na brzegu Wisły. Usiadła na zwalonym pniu i rozmyślała.
- Co jest ze mną nie tak. Najpierw Bartek, który mnie oszukiwał, później Marek. A teraz Andrzej, ale ten jest najgorszy z nich wszystkich - te jej rozmyślenia przerwał dźwięk telefonu, spojrzała na wyświetlacz to był ten ostatni z jej listy. Odebrała i po usłyszeniu pytania gdzie jest skłamała.
- Jadę do Rysiowa. Jasiek zadzwonił, że tato źle się czuje - mówiła - nie wiem czy dzisiaj wrócę. Dam znać jak będę na miejscu - dodała. Ten najwyraźniej uwierzył, bo usłyszała tylko w odpowiedzi.
- Ale nie zapomnij - rozłączył się, a ona poszła w kierunku przystanku autobusowego. Miała szczęście, do autobusu miała raptem kilka minut.
Przywitała się ze wszystkimi mówiąc, że stęskniła się za nimi. Cieszyli się, że przyjechała, a mała Betti dopytywała na jak długo.
- Zostanę do jutra kochanie - odpowiedziała siostrze. Do chłopaka wysłała wiadomość, że musi zostać do dnia następnego i z Rysiowa pojedzie do pracy. Dostała bardzo krótką wiadomość składającą się z dosłownie dwóch liter "Ok". Nawet się ucieszyła. Chociaż jeden wieczór i noc będzie miała spokojną.
- Ula możemy porozmawiać? - pytał Cieplak.
- Porozmawiamy tato, ale jak już dzieciaki pójdą spać. Teraz poczytam Beatce, a później zadzwonię jeszcze do Marka - odpowiedziała ojcu. Domyślała się, że jej pojawienie się w rodzinnym domu będzie skutkowało rozmową z ojcem. Zastanawiała się tylko co ma mu powiedzieć. Powiedzieć prawdę, że Andrzej ją bije czy może skłamać? Obawiała się reakcji ojca, a raczej tego co może się wydarzyć jeśli ten się zdenerwuje. Cały czas miała na uwadze chore serce.
Pomogła Jaśkowi w nauce, poczytała małej kilka bajek, a na koniec próbowała dodzwonić się do Marka lecz ten nie odbierał. Próbowała dwukrotnie, ale kiedy ten nie odbierał uznała, że widocznie nie może. Martwiła się o niego, ale w obecnej sytuacji uznała, że widocznie nie może teraz rozmawiać. Zeszła na dół i weszła do kuchni. Usiadła przy stole gdzie siedział Józef i czytał jakieś czasopismo, nalała sobie herbaty po czym się odezwała.
- To o czym chciałeś porozmawiać?
- O tobie córcia. Od kiedy wyprowadziłaś się do Warszawy - nie chciał powiedzieć, że do niego - bardzo rzadko nas odwiedzasz. Czy u ciebie wszystko w porządku?
- Przepraszam tatusiu, ale mamy w firmie tak dużo pracy, że czasami późno wracam nawet do domu - mówiła - wszystko wróci do normy jak tylko skończy się to całe zamieszanie z pokazem - dodała.
- A jak ci się układa z Andrzejem? - padło kolejne pytanie z ust ojca.
- Jest dobrze - odparła dość wymijająco, ale widząc minę ojca kontynuowała - Bywają dni, gdy się widzimy dopiero późnym wieczorem albo rano następnego dnia - postanowiła nie mówić ojcu o tym jak jest naprawdę. Nie chciała go denerwować. Józef wysłuchał co mówiła jego najstarsza córka, ale nie do końca jej wierzył. Mimo to nie zamierzał drążyć, doskonale wiedział, że Ula jeśli będzie gotowa to sama mu powie - a ty jak się czujesz? - zmieniła temat, co tylko upewniło pana Cieplaka, że nie jest tak jak powinno być. Pamiętał jak potrafiła mówić o Marku, o pracy z nim. A o Andrzeju unikała tematu.
- Wszystko jest dobrze. Wyniki są w porządku - odpowiedział. Ucieszyła się z tej wiadomości, chociaż jedna pozytywna rzecz w dniu dzisiejszym.
Kładła się spać, gdy usłyszała sygnał przychodzącej wiadomości.
- Ula jutro mnie nie będzie w firmie - odczytała wiadomość od Dobrzańskiego. Chciała odpisać, gdy przyszła kolejna - porozmawiamy jak wrócę do pracy - to ostatnie zdanie zaniepokoiło ją, ale postanowiła nie dzwonić.
CDN...
Zasadnicze pytanie po co Paulina przyleciała do Polski prędzej. Na myśl przychodzi mi tylko że chciała nakryć Marka na czymś. Przypuszczam że straciła dziecko i tu żal mi Marka bo kochał je. Ale i teraz trudno będzie mu się rozstać z Febo bo może z premedytacją wykorzystywać poronienie.
OdpowiedzUsuńCo do Uli i Andrzeja to tyle osób chce jej pomóc że w końcu powinna zrozumieć że takie osoby się nie zmieniają.
Pozdrawiam miło.
Masz rację jej wcześniejszy powrót był podyktowany jakimiś konkretnymi działaniami.
UsuńUla z czasem zrozumie, że ten związek nie ma prawa przetrwać.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w piątkowe popołudnie.
Julita
Musiał istnieć jakiś powód, że Paulina wykupiła wcześniejszy lot i musiał istnieć powód, dla którego okłamała Marka nie podając mu właściwej godziny przylotu. Może chciała coś załatwić zanim się z nim spotka? Coś, o czym on nie powinien wiedzieć? Ciekawe, czy obrażenia powypadkowe spowodowały poronienie. Oczywiście to byłby dramat dla Marka, ale chyba nie aż tak duży dla Pauliny, bo myślę, że tak naprawdę ona wcale nie chce tego dziecka a jedynie przy jego pomocy chce zatrzymać Marka u swojego boku.
OdpowiedzUsuńUla wciąż maskuje siniaki. Na pewno jest jej wstyd, chociaż to nie ona powinna się wstydzić, ale jej oprawca. Naprawdę powinna od niego uciec, gdzie pieprz rośnie, bo w końcu uderzy ją o jeden raz za mocno. Niestety, przeważnie wszystkie ofiary przemocy domowej zatracają instynkt zachowawczy i Ula nie jest w tym odosobniona a powinna przewidzieć najgorszy scenariusz i wiać póki jeszcze może.
Serdecznie pozdrawiam. :)
O powrocie Pauliny już w następnym tygodniu. Co do dziecka milczę jak zaklęta. Ula zaczyna dojrzewać do decyzji o odejściu od Andrzeja, ale to jeszcze chwilę potrwa.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w sobotnie popołudnie.
Julita.
Ale się dzieje, wypadek a potem Marek nie przychodzi do pracy i nawet z Ulą nie chce rozmawiać. Więc to chyba może oznaczać tylko jedno (utratę dziecka). Rozumiem, że oczywiście nie możesz nam zdradzić tej informacji ale bardzo zdziwiłabym się gdyby Paulina nadal była w ciąży.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco :)
Masz rację nie mogę zdradzić niczego. Jedynie co mogę powiedzieć to, że wszystko wyjaśni się w następnym tygodniu.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w niedzielne przedpołudnie.
Julita