Obaj siedzieli na krzesłach przed salą operacyjną i oczekiwali wiadomości o Paulinie. W międzyczasie dojechali seniorzy Dobrzańscy.
- Marek co z Pauliną, co z dzieckiem? - dopytywali się.
- Nic jeszcze nie wiadomo. Cały czas razem z Aleksem czekamy aż ktoś wyjdzie i nam powie cokolwiek.
- Nie martw się synku wszystko będzie dobrze - próbowała go pocieszać matka.
Minęło jeszcze jakieś może pół godziny a może i nie. Siedząc na szpitalnym korytarzu ma się wrażenie jakby czas rządził się swoim własnym prawem. Wreszcie ujrzeli jakiegoś lekarza. Marek rozpoznał go, to ten sam, który rozmawiał z nim zaraz po przybyciu.
- Co z nimi - zapytał Marek. Lekarz spojrzał na zgromadzone wokół siebie osoby wziął głęboki oddech i rzekł.
- Bardzo mi przykro, ale nie udało nam się uratować ani pani Febo ani dziecka. Czy wszystko w porządku - zwrócił się medyk do seniora Dobrzańskiego widząc jak mężczyzna łapie się za klatkę piersiową i ma problem z oddechem.
- Mąż ma problemy z sercem - odezwała się za męża Helena. Lekarz nie zastanawiając się zawołał pielęgniarkę z wózkiem i przewiózł seniora Dobrzańskiego na badanie. Pozostali byli w szoku, wyglądali tak jakby dostali czymś ciężkim w głowę. Każde z nich przeżywało to w inny sposób, ale i nie potrafili uwierzyć w to co się stało. Sam wypadek nie wyglądał na bardzo groźny. Lekarz wrócił, po tym jak przewiózł Krzysztofa na kardiologię.
- Panie doktorze jak to możliwe, co się stało? - pytał Marek.
- Z powodu wypadku doszło do odklejenia się łożyska. Dodatkowo badanie KTG wskazywało, że serce dziecka nie bije. Musieliśmy wykonać cesarskie cięcie, przykro mi lecz dziecko było już martwe. Podczas zabiegu doszło również do rozległego krwotoku, którego nie byliśmy wstanie opanować co przyczyniło się do śmierci pani Febo - mówił lekarz. Całą trójką stali jak wmurowani i nie umieli zrozumieć jak to możliwe.
- Jeszcze wczoraj do południa z nią rozmawiałem - wyszeptał Aleks jakimś dziwnym tonem.
- Mamo idź sprawdzić co z tatą - odezwał się junior Dobrzański. Helena skinęła głową na znak zgody lecz za nim odeszła usłyszała jeszcze - będę na was czekał przed szpitalem.
- Aleks może ty wiesz dlaczego Paula mnie okłamała co do godziny przylotu? - zapytał, gdy tylko opuścili szpital.
- To ty sam powinieneś wiedzieć, dlaczego moja siostra postąpiła tak jak postąpiła - wysyczał przez zęby Febo.
- Co masz na myśli? - dopytywał Marek.
- Wiem tylko, że była umówiona z jakimś detektywem - odparł brat Pauliny. Marek zrozumiał, że ta miała w planach wynająć kogoś do obserwowania go. Nie mieściło mu się to w głowie. Przecież od kiedy ponownie byli ze sobą nie zdradzał jej. Lecz powodem tego, że jej nie zdradzał nie była miłość do niej samej. Od kiedy zrozumiał jak bardzo kocha swoją byłą asystentkę a teraz panią prezes nie był z żadną inną. Owszem zdawał sobie sprawę, że ta ciąża przekreśliła szanse na powrót do niego Uli.
Stali przed wejściem do szpitala i czekali na Heleną i Krzysztofa. Minęło jakieś kilkanaście a może kilkadziesiąt minut jak ujrzeli idących seniorów.
- To co chłopcy jedźmy do nas - odezwała się Helena.
- Dziękuję Ci bardzo Helenko za zaproszenie, ale muszę, chcę zostać sam. Poukładać sobie to wszystko - rzekł Febo i pożegnał się z całą rodziną Dobrzańskich. Marek zabrał swoich rodziców do samochodu i ruszyli w kierunku ich domu.
Siedzieli w salonie w milczeniu i zadumie. Każde na swój sposób przetwarzało w swojej głowie te straszną wieść, a raczej wieści. Marek wyjął z kieszeni dzwoniący telefon to był Olszański odrzucił połączenie, a na wyświetlaczu widniał komunikat o dwóch nieodebranych połączeniach od Uli. Wysłał jej tylko krótką wiadomość.
- Ula nie mogę teraz rozmawiać. Przez kilka dni nie będzie mnie w pracy. Wszystko wyjaśnię jak wrócę.
Ula nie odpisała na tę wiadomość. Ale miała jakieś dziwne wrażenie, że coś jest nie tak. Marek jeszcze nigdy nie pisał do niej takich wiadomości. Jednak postanowiła nie zamartwiać się na przyszłość, ale będąc już samej w swoim dawnym pokoju mogła spokojnie zastanowić się nad tym wszystkim co ją do tej pory spotkało, o związku z Andrzejem. Ta noc była niczym innym jak bilansem zysków i strat. Kiedy wreszcie zmęczenie wzięło nad nią górę wiedziała z całą pewnością, że więcej jest w tym jej życiu strat niż zysków. Najważniejszą ze strat była oczywiście śmierć mamy, drugą w kolejności była utrata Marka. Z tym, że Dobrzańskiego mogła widywać, rozmawiać. I mimo iż uważała, że straciła miłość swojego życia to w zamian za to zyskała przyjaciela. Jaka szkoda, że tylko ona tak uważa. Nie potrafiła, a może nie chciała dopuścić do siebie takich faktów jak to, że junior Dobrzański ją kocha. Rano wstała z postanowieniem, że musi zakończyć ten związek z Andrzejem. Była o tym przekonana.
- Wolę być już samą niż z kimś takim jak on - rozmyślała, siedząc przy kuchennym stole.
- O czym tak rozmyślasz Ula? - wyrwał ją z tego ojciec.
- O niczym szczególnym. Tak sobie myślę - odpowiedziała mało przekonywująco. Józef tylko wzruszył ramionami i nie dopytywał więcej. Dobrze wiedział, że ona musi chcieć samej powiedzieć.
Zjedli wspólnie śniadanie po czym Ula pożegnała się z nimi wszystkimi obiecując, że w niedługim czasie ich odwiedzi i udała się do pracy.
Weszła do firmy i już od portierni miała wrażenie jakby coś złego się wydarzyło. Władek, ochroniarz będący na swoim stanowisku wydawał się jakiś przygnębiony, nie swój. Wjechała na piąte piętro i tam również wszyscy byli dziwni jak dla niej. W swoim sekretariacie zastała płaczącą Violettę.
- Dzień dobry Viola - rzekła i dodała - co się stało?
- To ty nie wiesz? - pytała panna Kubasińska.
- O czym niby?
- Wczoraj w wypadku zginęła Paulina - odparła. Ula zrobiła wielkie oczy i miała wrażenie jakby się przesłyszała.
- Viola o czym ty mówisz. Nawet tak nie żartuj - odparła Cieplak.
- Ula nie żartuję. Owszem tak jak i ty nie przepadam, przepadałam - poprawiła się kobieta - ale nigdy nie żartowałabym z czegoś takiego - Ula słuchała tego co mówiła jej sekretarka i w końcu dotarło do niej dlaczego wczoraj Marek wysłał jej taką wiadomość.
- Viola, a co z Markiem i dzieckiem? - mówiła - pytam, bo Marek wczoraj miał ją odebrać z lotniska - wyjaśniła.
- Dziecko - otarła łzę z policzka Violetta i dokończyła - też nie żyje. Markowi nic nie jest. Podobno Paula przyleciała wcześniej i jechała w taksówce - mówiła Kubasińska. To było dziwne, ale Ula postanowiła poczekać na powrót Marka i od niego samego dowiedzieć się wszystkiego.
Marek do firmy nie przyjechał jedynie co to zadzwonił i poinformował, że przez kilka dni go nie będzie. O samej śmierci panny Febo poinformował jej brat. Ula chciała zaraz po pracy jechać do Marka, ale ten odmówił mówiąc, że jest u rodziców, bo jego ojciec źle się czuje.
- Coś ty taka zamyślona - usłyszała nagle głos swojego chłopaka - stoję w tych drzwiach już dobrą chwilę a ty nawet nie zareagowałaś na to.
- O Andrzej, przepraszam zamyśliłam się. Dzisiaj dotarły do firmy złe wiadomości - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Ten jednak nie zamierzał więcej wysłuchiwać tego co się tu dzieje, wszedł jej w słowo mówiąc.
- W takim razie zabieram cię stąd.
- Ale... - chciała coś dodać.
- Nie ma żadnego "ale". W tej firmie zawsze coś złego się dzieje - Ula widząc, że nie ma sensu z nim dyskutować rzekła.
- Daj mi kilka minut. Muszę tylko uprzątnąć na biurku i możemy iść - skinął głową na tak i usiadł na kanapie.
To co się stało, spowodowało, że Ula odłożyła w czasie rozmowę z Andrzejem na temat ich związku. Postanowiła, że zrobi to za kilka dni. Dokładniej mówiąc jak będzie już po pogrzebie Pauliny. Myślała, że przez te kilka dni jakoś uda się jej w spokoju przeczekać. Jakże była naiwna tak myśląc. Dzień w dzień Andrzej wyszukiwał powody do awantury, a ona znosiła to coraz trudniej.
Trzy dni później miał się odbyć pogrzeb Pauliny, jak zawsze taka uroczystość jest bardzo przygnębiająca. Andrzej nie byłby sobą, gdyby nie zrobił jej awantury z tym związanej.
- Mam nadzieję, że nie pójdziesz na ten pogrzeb - wrzeszczał.
- Właśnie, że pójdę przez szacunek do zmarłej oraz jej rodziny - odparła i wyszła.
Cała uroczystość była bardzo przygnębiająca, ale trudno żeby było inaczej. Każdy z przybyłych na swój sposób przeżywał tę tragedię. Widać było, że najgorzej znoszą to Dobrzańscy seniorzy oraz junior a także Aleks. W ciągu tych kilku dni wiele razy wyrzucał Markowi, że to jego wina.
- Gdybyś był jej wierny, gdybyś ją kochał tak jak na to zasługiwała dziś by żyła - mówił.
- A ty myślisz, że mnie jest łatwo? Przypominam ci, że straciłam przyszłą żonę oraz dziecko, więc nie rób ze mnie skończonego drania, który nie ma uczuć - odpowiedział mu Marek.
Po mszy miała w domu Dobrzańskich odbyć się stypa. Ula nie zamierzała tam iść. Podeszła do seniorów, Aleksa oraz Marka i złożyła szczere kondolencje. Miała odejść, gdy usłyszała cichą prośbę młodego Dobrzańskiego.
- Ula proszę poczekaj na mnie jeśli możesz - ona skinęła głową na tak i oddaliła się. Opuściła cmentarz i stanęła na uboczu czekając jak Marek wyjdzie. Zastanawiała się co takiego on chce od niej.
CDN...