sobota, 24 czerwca 2017

NIGDY...częśćXV

- Zaprosiłem na jutro Sebastiana z Violą. Nie masz nic przeciwko - powiedział
- Oczywiście, że nie. Dzieciaki wracają w niedzielę wraz z twoimi rodzicami. Przygotuję coś. Na, którą ich zaprosiłeś - rzekła
- Na osiemnastą - mówił, gdy nagle drzwi od jego gabinetu się otwarły a w nich stanęła....
- Violka czy ty się nie nauczysz pukania. Ja kiedyś zawału przez ciebie dostanę - powiedział
Lecz Kubasińska nic sobie nie robiąc z jego słów rzuciła się na Ulę
- Wróciłaś ty moja Ulijanko. Wiesz gdy ciebie nie było to cała firma na mojej głowie była - mówiła z żalem w głosie.
- Tak ja też się cieszę, że cię widzę - odparła Cieplak - ach ta Viola nic się nie zmieniła, nadal jest taka szalona - pomyślała Ula
- Dobra Viola oddaj mi moją dziewczynę - Marek powiedział to nawet nie zastanawiając się czy może tak mówić o Uli. Dla niego samego to było oczywiste. On sam gdy tylko zrozumiał co czuje do Uli o niczym innym nie marzył. Pragnął aby ona została w przyszłości jego narzeczoną a potem żoną. Miał świadomość, że w przeszłości bardzo ją zranił ale mu wybaczyła, lecz po tych wszystkich ostatnich wydarzeniach w jej życiu wiedział, że musi minąć trochę czasu. Po tym jak potraktował ją Piotr a wcześniej on sam ale również Dąbrowski ona może nie chcieć się z nikim wiązać. Był szczęśliwy bo mimo wszystko jemu ufała, że mu wybaczyła. Wiedział, iż te jej uśmiechy to tylko dobra mina. Był świadomy tego co się działo w Bostonie i jak wyglądało jej życie u boku Sosnowskiego. Dlatego też chciał aby jak najszybciej mogła wrócić do pracy. Aby zająć się czymś i nie rozmyślać. Miał nawet pewien pomysł. Lecz w pierwszej kolejności musi porozmawiać o tym z Krzysztofem i Aleksem. Od zgody zarządu zależało czy jego plan będzie miał prawo bytu. Co do zgody ojca był pewny ale Aleksa już nie do końca. No i jest jeszcze Paulina. Ale tym się nie martwił. Był jej tak samo pewny jak ojca. 
Gdy tylko Ula już wyswobodziła się z objęć Violi powiedziała do niej
- Viola my dzisiaj już wychodzimy, ale na jutro jesteście wraz z Sebastianem zaproszeni do Marka - po czym pożegnała się z nią, w międzyczasie Marek spakował swoje rzeczy do teczki, wyłączył komputer i wraz z Ulą opuścili F&D
- To co najpierw park a później Rysiów? - zapytał Marek po wyjściu z firmy
- Yhy - pokiwała Ula
Park o tej porze roku mienił się pełną paletą barw od zieleni po żółte, czerwone i nie tylko kolory kwiatów rosnących w klombach. Spacerkiem dotarli do swojej ławki w pobliżu stawu gdzie pływały kaczki oraz kilka śnieżno białych łabędzi.
- Szkoda, że nie mamy żadnej bułki - powiedział Dobrzański
- Ja mam wzięłam z bufetu - odparła 
- No tak cała Ula, myśli zawsze o wszystkich - pomyślał
Przystanęli przy brzegu stawu karmiąc nie małe stadko kaczek oraz łabędzie. Po czym usiedli na ławce i każde z nich zatopiło się we własnych myślach ale tak prawdę mówiąc oboje myśleli o tym samym. Oboje wspominali czas gdy wspólnie tu przychodzili. Jacy byli szczęśliwi. Aż nagle wszystko prysło jak bańka mydlana.
- Wiesz Ula - Marek przerwał tą ciszę panującą - to tu zaczynałem rozumieć, że nie mogę dalej żyć tak jak żyłem. Ty mnie  nauczyłaś i pokazałaś jak powinno się żyć. Te nasze wspólne rozmowy na sto procent uświadomiły mi wiele rzeczy. I wierz mi dziś wstydzę się tego jakim byłem człowiekiem. Zmieniłem się dzięki tobie a raczej dla ciebie. W chwili twojego odejścia nie chciałem żyć. Dlatego obiecuję ci uczynnić wszystko abyś nie musiała zwątpić w moją miłość. - rzekł Marek  przytulając się do Uli
- Marek wiem, że się zmieniłeś ale gdybyś tego nie chciał to byś tego nie uczynił. Wiem, że mnie KOCHASZ i jestem szczęśliwa ale... -  przerwała nagle, a po jej twarzy popłynęły łzy
- Ula co się stało, dlaczego płaczesz, powiedziałem coś nie tak - pytał przerażony junior 
- Spójrz - powiedziała i pokazała w kierunku dwojga młodych ludzi, którzy spacerowali a przed sobą prowadzili wózek - gdybym tylko została i pozwoliła ci wszystko wyjaśnić, a nie odeszła z Piotrem. Dziś nasze maleństwo było by z nami. To tak strasznie boli - powiedziała a następnie wstrząsną nią szloch.
Marek od razu przytulił ją do siebie i próbował uspokoić
- Cii, zobaczysz jeszcze będziemy mieli takie maleństwo a ty będziesz najlepszą mamą pod słońcem - mówił - chodź pójdziemy na zapiekanki a potem pojedziemy do Rysiowa - próbował odwrócić jej myśli od tych strasznych wydarzeń. A w myślach sam siebie obrzucał epitetami 
- Jesteś cholernym sukinsynem Dobrzański, to też twoja wina. Trzeba było jechać na ten pokaz i jeszcze raz spróbować ją zatrzymać. Kretyn, idiota i skończony dupek. 
Poszli na zapiekanki, które również przywołały ciepłe wspomnienia. Jak to on zawsze wycierał ketchup z jej policzków. Jak Ula go tu przyprowadziła pierwszy raz.
Zjedli i udali się do samochodu. 
W czasie podróży do Rysiowa Ula niby była przy nim ale tylko ciałem, oparła głowę o szybę a myślami była gdzie indziej. Bała się przyszłości i tego co dalej, a wstydziła przeszłości mówiąc dokładniej to ostatniego roku.  
Nie miała pracy, nie miała gdzie mieszkać. Nie chciała siedzieć Markowi na głowie. Jedynym pocieszeniem było iż jej rodzeństwo miało dach nad głową. Za to była bardzo wdzięczna i seniorom Dobrzańskim oraz Markowi. Wiedziała również iż sama Paulina czasami pomagała w opiece nad Beatką. Wyrzucała sobie, że tak strasznie skrzywdziła tyle bliskich jej ludzi. Tak bardzo chciała zapomnieć o tym co się stało i zacząć żyć  Miała tylko nadzieję iż jej rodzeństwo jej nie potępia a przy Marku może uda się jej dojść do równowagi. Wierzyła w jego zapewnienia o miłości bo już nie raz dał jej ku temu powody. Była mu za to wdzięczna. Widziała jak bardzo się stara, jak zawsze jest przy niej.
On widział jak jest jej ciężko ale jedynie co mógł zrobić to być przy niej i ją wspierać.
W końcu dojechali do nie wielkiego cmentarza w Rysiowie. Na miejscu zakupili kilka zniczy oraz żółte chryzantemy i udali się na grób jej rodziców. Gdy dotarli na miejsce oczom Uli ukazał się piękny pomnik wykonany z ciemnego granitu o zabarwieniu czerwonym. A tablica napisowa w kształcie serca. Na niej mosiężne napisy informujące o osobach tu pochowanych. Przy samym grobie zrobiono małą ławeczkę, na której usiadła Ula. Marek chciał ją zostawić samą i poczekać przy samochodzie ale ona spojrzała na niego a on zrozumiał jej niemą prośbę o pozostaniu. 
Został ale stanął z boku. Ula w myślach prowadziła z nimi swoisty monolog.
- Kochani tak bardzo was przepraszam, że zawiodłam. Nie byłam dobrą ani córką ani siostrą. Przepraszam za to, że wyjechałam i zostawiłam tatę i dzieciaki same. A i obiecuję, że już nigdy nie  wyjadę.                                                                                                           Opowiedziała, jak było w Bostonie i jakim podłym draniem okazał się Sosnowski ale teraz już będzie tylko lepiej. Starała się wierzyć, że tak będzie. Lepiej bo ma przy sobie dzieciaki, przyjaciół oraz Marka. Marka, który ją KOCHA i którego ona KOCHA
I znów te łzy. Łzy, których wręcz nienawidziła. Od kilku miesięcy niemal każdego dnia wylewała ich spore ilości. Ona już zapomniała co to radość. A tak bardzo tego pragnęła. Pragnęła móc cieszyć się tym co ma. Ale najwyraźniej daleka droga jeszcze przed nią.
Widział jak trzęsą się jej ramiona, nie myśląc długo doszedł do niej i przytulił. Szeptał jej tylko
- Już dobrze Ula
Wreszcie trochę się uspokoiła zmówiła modlitwę za zmarłych po czym opuścili cmentarz i udali się do Szymczuków.
Już z daleka widzieli jak Maciek ich wyczekuje wystając w bramie swojego domu. Gdy tylko podjechali zaraz witała się z przyjacielem, któremu z ust nie schodził uśmiech. Lecz Maciek tak samo jak i Marek widział w jej oczach smutek, żal i rozpacz. Ale również nieme przeprosiny.  
Panowie przywitali się uściskiem dłoni. Od czasu gdy Marek przeszedł tą przemianę można było powiedzieć iż wraz z Maciek stali się bardzo dobrymi znajomymi a nawet i przyjaciółmi.
Chodźcie, mama już na was czeka - rzekł Maciek
Ruszyli we trójkę do domu a po drugiej stronie ulicy, ktoś im się bacznie przyglądał.
- Marek możemy pogadać - szepnął Maciek gdy Ula pierwsza weszła do domu.
- Ok, nie ma sprawy - odparł - Ula ja zaraz wrócę tylko coś pokażę Maćkowi - zwrócił się do niej i zostali sami.
Natychmiast wpadła w ramiona pani Marii. Teraz obie kobiety płakały
CDN...

niedziela, 18 czerwca 2017

NIGDY...częśćXIV

Febo spojrzał na Dobrzańskiego by po chwili przerwać ciszę, która panowała po słowach tego drugiego. Widać było, że to co mówił było prawdziwe bez żadnego zakłamania czy fałszu w jego głosie.  Oboje czuli, że ta rozmowa musi się odbyć i najwyraźniej nadszedł czas aby ją odbyć. I może nie wiele zmieni w ich relacjach to chociaż wyjaśnią sobie te wszystkie nieporozumienia.
- Wierz mi lub nie ale do chwili gdy jej nie ujrzałem nie miałem zamiaru robić cokolwiek  - zaczął Aleks
Marek popatrzył na niego a jego wyraz twarzy mówił 
- Nie rozumiem
- Przed moim wylotem do Stanów Paulina próbowała mnie przekonać abym pomógł sprowadzić Ulę do Polski, jak bardzo ty ją Kochasz, że strasznie za nią tęsknisz, martwisz się o nią i takie tam. Miałem to gdzieś
- No ale się zgodziłeś - wszedł mu w słowo Marek
- Tak zgodziłem się ale dla świętego spokoju. Guzik mnie obchodziło co ty czujesz do niej. Przecież, ciebie też nie obchodziły moje uczucia do Julii gdy wylądowałeś z nią w moim łóżku
Marek siedział ze spuszczoną głową i wiedział, że Aleks ma rację. Gdy szedł z jego dziewczyną do łóżka nawet nie zastanawiał się nad tym co czuje jego wówczas najlepszy przyjaciel. Chciał coś powiedzieć już otwierał usta ale Febo go ubiegł
- Dzień przed powrotem do kraju po załatwieniu spraw firmowych zadzwoniłem do Pauliny aby powiedzieć jej o której wracam.  A ona znów zaczęła mi truć abym udał się do tego Bostonu i nie chciała słyszeć odmowy. Postanowiłem polecieć, miałem zamiar tylko sprawdzić jak jej się układa i ile jest prawdy w tym co mówiła Paula. Potem miałem wrócić i już. Nadal sądziłem, że mnie to nie obchodzi - mówił Aleks
- A jednak zostałeś i pomogłeś... dlaczego - rzekł Marek
- Tak owszem zostałem i postanowiłem pomóc, bo to co zobaczyłem a raczej co ujrzałem w jej oczach to tak ... - zamyślił się Aleks
Znowu w słowo wszedł mu Marek
- Co takiego ujrzałeś, zobaczyłeś?
- To było tak jakbym zobaczył siebie i Paulinę po stracie rodziców, i siebie samego gdy straciłem Julię. Pamiętałem ją jak przyjęła się do firmy i mimo tego, że wyglądała jak wyglądała to zawsze była uśmiechnięta, a ta którą ujrzałem w Bostonie nie przypominała jej nawet z tego okresu. Z jej oczu bił smutek, żal i tęsknota. 
To była tęsknota za domem, za rodziną, przyjaciółmi i za tobą. Wiem co to znaczy tęsknić za rodzicami, za osobą którą kocha się mimo wszystko. Nawet jeśli ta osoba nas skrzywdziła. Ona tak jak ja tęskniłem za Julią i raczej nadal za nią tęsknię to ona tęskniła za tobą. Ona tak jak my z Pauliną tęskniliśmy za rodzicami, tak ona również tęskniła za rodziną. Przecież ona tam była zupełnie sama bez żadnego wsparcia i pomocy. My z Pauliną również bardzo odczuwaliśmy brak i tęsknotę za rodzicami. Jeśli myślisz, że my nie tęskniliśmy za nimi to jesteś w błędzie. Po prostu zawsze płakaliśmy w poduszkę. My chociaż mieliśmy u boku twoich rodziców, no i siebie na wzajem. I za to jesteśmy im obu bardzo wdzięczni bo dobrze wiemy, że gdyby nie oni to... - głos Aleksa się załamał, ale zaraz zaczął mówić dalej
- To co mamy dziś czyli pokończone renomowane uczelnie, pokaźny majątek jest zasługą twoich rodziców. Ale uwierz nikt choćby nie wiem jak się starał nie zastąpi ci prawdziwej rodziny bo nie jest wstanie tego uczynić. Choćby nie wiem co. Dlatego pomogłem. Wówczas coś we mnie pękło i zrozumiałem, że to co jest między nami obojgiem nie ma nic wspólnego z nią.
Znów zapanowała cisza przerywana tylko przez zegar wiszący na ścianie. Każdy z nich o czymś myślał. Tą ciszę przerwało pukanie do drzwi i wejście do gabinetu Turka. Księgowy miał coś powiedzieć ale Aleks rzekł chłodnym tonem
- Adam nie teraz, zajęty jestem
Po wyjściu księgowego Aleks zaczął mówić dalej
- Wiesz, znam Ulę już jakiś czas, ale jej oczy zawsze się śmiały mimo wszystko a tam za każdym razem jak ją widziałem one były  dziwne. Ona patrzyła jakoś tak jakby była nie obecna. Zauważyłem, że znowu uśmiechały się po każdej waszej rozmowie i gdy była z dala od tego idioty. Dużo rozmawialiśmy o tym co się tam działo ale i nie tylko. Te rozmowy dużo mi uświadomiły. To dzięki tym rozmową zrozumiałem wiele. Wiem, że już ci wybaczyłem ale nie wiem czy jestem w stanie zaufać. Lecz mogę z całą pewnością obiecać, że już nie będę rzucał ci kłód pod nogi.
A wracając do Uli
Długo nie mogła się pozbierać po stracie dziecka. Marek ona bardzo chciała tego dziecka. Mówiła, że gdy dowiedziała się o ciąży, to znów chciała żyć. Mówiła, że dzięki ciąży ciebie miała w jakimś sensie blisko siebie. A po poronieniu miała wrażenie, że straciła cię już bezpowrotnie. A ten dupek nie dość, że ją pobił to jeszcze jej groził. 
Kilka razy byłem światkiem, jak ten palant wyżywa się na niej. Dla niego nie miało znaczenia czy to dom czy galeria handlowa. Dopóki tylko krzyczał ja trzymałem się na uboczu aby nie wiedział, że ktoś go obserwuje. Ale, któregoś razu musiałem interweniować, bo chciał ją uderzyć. Wyobraź sobie, że ten kretyn mnie nie rozpoznał. Ale to dobrze a i Uli dał spokój.
Wiem też, że o wszystkim chciała ci napisać w pierwszym liście ale doktorek go przechwycił.  Potrafił być nawet tak podły, że zniszczył jej twoje i rodziny zdjęcie oraz pamiętnik. 
Czasami to miałem wielką chęć obić mu tą jego paskudną mordę. I hamowałem się  tylko dlatego żeby jej nie zaszkodzić.
- Wiem o tym wszystkim od niej samej opowiedziała mi o tym. A dał jej spokój aż do teraz. - mówił Marek - a jak to się stało, że on się dowiedział o jej wyjeździe - dodał 
- Dzień wcześniej okazało się iż ma on dostać jakiś kontrakt w tamtejszym szpitalu na około rok, a Ula wówczas postanowiła spróbować poprosić go o wyjazd do kraju. On wpadł we wściekłość i ją pobił. Więc gdy ją zobaczyłem  postanowiłem dłużej nie czekać. Dokumenty i bilety już były, a nawet jeśli by było trzeba to kupiłbym nowe. Więc jeśli ty ją naprawdę kochasz to zrób wszystko aby była szczęśliwa i mogła z czasem zapomnieć o tym draniu i koszmarze jaki jej tam zgotował - odparł Aleks
- Tego możesz być pewny. Zrobię wszystko co w mojej mocy aby znowu była tą Ulą co dawniej. Bardzo ją KOCHAM i nie pozwolę aby znów musiała cierpieć - powiedział Marek po czym spojrzał na zegarek i stwierdził, że czas się zbierać, przecież mieli jechać jeszcze do Rysiowa. Pożegnał się z Febo i jeszcze raz mu dziękując za pomoc wyszedł od niego. Udał do swego gabinetu i zadzwonił po Ulę 
- Skarbie długo jeszcze, mieliśmy jeszcze jechać dziś do Rysiowa - pytał
- Nie już idę do ciebie i możemy jechać - odparła
- KOCHAM cię - powiedział jeszcze do telefonu
- Ja ciebie również KOCHAM - odparła
A on miał wrażenie, że się uśmiechnęła. Tak to prawda ona w takich chwilach zawsze się uśmiechała. Od kiedy wróciła do kraju i jest z Markiem to bardzo często słyszała wyznania miłości z jego ust. Była taka szczęśliwa, że są razem mimo tego co się stało. Przy nim czuła się bezpieczna. 
Czekając na nią usiadł na kanapie i mając chwilę zaczął się zastanawiać nad tym co powiedział mu Aleks. Wówczas zrozumiał jakim jest szczęściarzem, cholernym szczęściarzem a zarazem podłym, egoistycznym dupkiem. On od zawsze miał wszystko to co chciał i o nic nie musiał się martwić. On w przeciwieństwie do nich miał oby dwoje rodziców. Od zawsze wiedział, że będzie miał gdzie pracować. Dostawał co tylko sobie zamarzył. A przecież czy to rodzeństwo Febo, czy Ula zawsze żyli w niepewności co przyniesie dzień jutrzejszy. Owszem ci pierwsi mieli trochę więcej szczęścia bo mieli przy sobie rodzinę Dobrzańskich. A ci nie dopuścili aby oni zaznali biedę po stracie rodziców.  Ale czy można to zaliczyć w kategorii szczęścia. Może i tak. Bo gdyby nie przyjaźń rodziców jednych z drugimi nie wiadomo co by było. Tak jak Febo i Ula w swoim życiu też straciła najpierw matkę będąc jeszcze nastolatką teraz straciła jeszcze ojca. Ale ona ze wszystkim zawsze musiała sobie radzić sama. I do tego zawsze była przez kogoś oszukiwana. Najpierw był Bartek Dąbrowski, później ta cała intryga uknuta wraz z Sebastianem, a na koniec ten Sosnowski. Rzec by my można, że najgorsza z kanalii to ten ostatni. 
Ta dzisiejsza rozmowa z Aleksem i to jak niewiele brakowało a stracił by ją bezpowrotnie uświadomiła mu jedną ważną rzecz
- Jestem a raczej byłem wcale nie lepszy od Dąbrowskiego i Sosnowskiego. Egoistyczny dupek, który tylko potrafił ranić innych i bawić się uczuciami innych.
Ale to koniec. Mam Ulę, którą KOCHAM i która KOCHA mnie. Muszę zrobić wszystko aby znów była szczęśliwa i zaczęła się uśmiechać jak dawniej.
W życiu już zbyt dużo razy krzywdziłem innych. 
KONIEC Z TYM.  KONIEC Z MARKIEM DOBRZAŃSKIM CASANOVĄ 
Z tych rozmyślań wyrwał go głos jego ukochanej
- No już jestem. Możemy się zbierać - powiedziała
On wstał z kanapy podszedł do niej i zamknął w swych ramionach a ona jak zwykle poczuła się bezpiecznie. 
CDN...

niedziela, 4 czerwca 2017

NIGDY...częśćXIII

Marek siedział na kanapie w salonie i czekał jak ona będzie gotowa
- Ula już - wołał 
- No już, już - usłyszał w odpowiedzi
Gdy tylko wyszła z łazienki Marek zaniemówił na jej widok




- Marek, co jest, coś nie tak - pytała widząc jego minę
- Nie, wszystko w porządku, a ty wyglądasz ślicznie - odpowiedział, a na jej twarzy pojawiły się rumieńce.
- Rany jak ja za tym tęskniłem. Tego mi brakowało. Jej mi brakowało - pomyślał
- Marek, Marek jedziemy - wyrwała go z jego zamyśleń Ula
- Tak, tak jedziemy - odparł
Po chwili oboje siedzieli w Marka samochodzie i jechali do F&D. Ula obawiała się, co może wydarzyć się gdy spotka się z Pauliną. Owszem Aleks jej opowiadał, że Marek rozstał się z nią i teraz łączy ich tylko przyjaźń. Ale ona uważała, że to przez  nią rozpadł się związek tej dwójki. Dlatego Paulina miała prawo ją o to obwiniać. Aleks mówił jej również, że Paulina nie ma do niej żadnych pretensji o to co się stało. Dobrzański zauważył, że Ulę coś trapi. Widział jej niepokój i to, że jest jakby nie obecna.
- Ula, wszystko w porządku - zapytał Marek widząc jej nie obecny wzrok 
- Tak...nie, to znaczy nie... boję się spotkania z Pauliną - odparła
Marek zjechał na pobocze i po zatrzymaniu samochodu odwrócił się w jej stronę mówiąc
- Ula proszę spójrz na mnie - gdy tylko ona spojrzała na Marka on kontynuował - Obiecuję ci, że ze strony Pauliny nic ci nie grozi. Gdy poleciałem razem z nią do Mediolanu ona próbowała do mnie wrócić. Ale ja jej dałem do zrozumienia, że nic z tego nie będzie bo ja KOCHAM tylko ciebie i to się nie zmieni. Ona to zrozumiała i teraz jedynie co mnie z Pauliną łączy to tylko przyjaźń i nic więcej. 
Kochanie, list który mi wysłałaś przyniosła właśnie ona - wyjaśnił jej, po czym mocno do siebie przytulił, a na koniec jeszcze zapytał - wierzysz mi prawda
Ona tylko pokiwała głową, że tak. Ucałował ją  jeszcze i ruszyli do firmy. Podjechali pod firmę, Marek zaparkował swojego Lexusa w podcieniach F&D. Wysiadł, obszedł samochód, otworzył drzwi i pomógł wysiąść Uli. Oboje udali się do firmy, gdzie przywitał ich pan Władek
- Witam państwa
- Dzień dobry panie Władku - odpowiedzieli oboje. Udając się do windy. Gdy tylko wjechali na piąte piętro i wysiedli z windy zobaczyła ich Ania, która odbierała od Daniela pocztę dla Marka. Kobieta podbiegła do nich rzucając się Uli na szyje i mocną ściskając. Marek widząc taki widok uśmiechał się. 
- To był świetny pomysł, aby tu ze mną przyjechała - pomyślał
Jak tylko Ula wyswobodziła się z Ani uścisku poprosiła ją aby ta zawołała wszystkie dziewczyny do bufetu za około pół godziny, ale żeby nie mówiła z jakiego powodu.
- Wiesz chcę im zrobić niespodziankę - rzekła Ula i udała się do gabinetu Marka. Oczywiście sekretariat był pusty. Ania pobiegła powiedzieć dziewczyną o spotkaniu w bufecie, a  Violetta jak zwykle się spóźnia.
Weszli do gabinetu a Ula doszła do okna przez, które rozciąga się widok na ich park. Park, z którym wiązało się tak wiele pięknych wspomnień. Ich wspólnych wspomnień. To tam przeprowadzali wiele różnych rozmów, to tam jest ich ławka, która była niemym światkiem tych ich dialogów. To tam wspólnie karmili kaczki pływające w stawie. Marek podszedł do niej od tyłu, objął w pasie i przytulił do siebie. Spojrzał również w tym samym kierunku co ona
- Jak chcesz to po spotkaniu z dziewczynami możemy tam pójść - powiedział nie wypuszczając jej z ramion. Ona tylko skinęła głową. W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi i po usłyszeniu "proszę" drzwi się otwarły a w nich ukazała się we własnej osobie Paulina Febo. Ula po ujrzeniu kobiety chciała opuścić gabinet. Lecz Marek mocniej ją do siebie przytulił. 
- Witajcie - przywitała się
- Cześć - rzekł Marek
- Dzień dobry pani - powiedziała Ula
Paulina podeszła bliżej do Uli, i z wyciągniętą do niej ręką rzekła
- Proponuję, abyśmy przeszły na ty - ta z pewną obawą, która po chwili minęła gdy tylko poczuła na swoim ramieniu dłoń Marka, podała swoją pannie Febo.
Ula chciała przeprosić Paulinę, lecz ta druga zdążyła ją uprzedzić
- Ula, jestem ci winna przeprosiny za to jak cię traktowałam. Byłam zła na ciebie, że Marek od samego początku zawsze stał po twojej stronie a na dodatek później ciebie wybrał i wolał ciebie niż mnie. Ale wiesz gdy byliśmy we Włoszech on mi wiele wyjaśnił i wytłumaczył, a ja wiele zrozumiałam - rzekła Paulina
- Po prostu nie wracajmy już do tego co było. Może zacznijmy wszystko od początku. Myślę, że tak będzie najlepiej.
A i chciałam ci podziękować za to, że list który wysłałam do Marka mu przekazałaś. Wiem również, że to na twoją prośbę Aleks przedłużył swój pobyt w Ameryce aby mi pomóc. Jeszcze raz bardzo dziękuję - powiedziała, spojrzała na zegarek i dodała - przepraszam was ale idę do bufetu bo dziewczyny na mnie czekają. 
- Jasne leć, a jak wrócisz to pójdziemy do parku a potem pojedziemy do Rysiowa i może odwiedzimy Szymczyków wiem, że ma być u nich Maciek - powiedział Marek i ucałował ją 
Wszystkie te pocałunki były delikatne jak muśnięcie motyla, ale dla samej Uli były one czymś wspaniałym, powodowały że czuła się szczęśliwa. Szczęśliwa po raz pierwszy od tak dawna. Piotr nawet w czasie gdy było normalnie tak jej nie całował. Całował dobre sobie on jej nawet nie traktował tak jak to czyni Marek. 
Gdy tylko Ula poszła do bufetu, Paulina jeszcze chwilę rozmawiała z Markiem po czym udała się do swojego gabinetu. Natomiast na trzecim piętrze roznosiły się piski i okrzyki radości. 
Sam Marek postanowił, że uda się do Aleksa aby mu jeszcze raz podziękować za to co zrobił. Po drodze spotkał Sebastiana, który po raz pierwszy od tak dawna widział prezesa uśmiechniętego. Tak dokładnie to od niemal dwudziestu czterech godzin uśmiech nie schodził mu z twarzy. Był cholernie szczęśliwy mając pannę Cieplak przy sobie. Mimo iż też ją skrzywdził swoim zachowaniem, może nie tak jak Sosnowski czy Dąbrowski ale jednak, to ona mu wybaczyła i nawet zaufała to również go KOCHA.
- Hej stary, coś ty taki radosny - pytał kadrowy
- Bo mam ku temu powody. Wczoraj wróciła Ula - rzekł Marek
- Ula wróciła? A ty w firmie? Co tu robisz? - dopytywał Seba, a te jego pytania padały jak z karabinu maszynowego
- Ula jest razem ze mną w firmie, tylko poszła do bufetu spotkać się z dziewczynami.A ja idę do Aleksa, bo muszę z nim porozmawiać. 
Ale wiesz co, może razem z Violą wpadniecie do nas jutro na kolację. Posiedzimy, pogadamy. Dzieciaków nie ma, wrócą dopiero w niedzielą wieczorem - mówił Dobrzański
- Nie ma problemu, to na którą mamy być - odrzekł Seba
- Może na osiemnastą - powiedział Marek
Po skończonej rozmowie obaj panowie udali się w swoją stronę. Olszański do swojego gabinetu a Marek do Aleksa.
- Dzień dobry Dorotko czy Aleks u siebie - zapytał Marek sekretarki dyrektora finansowego
- Tak pan dyrektor jest u siebie - odpowiedziała mu kobieta
Marek zapukał do drzwi i po usłyszeniu "proszę" wszedł do środka
- Witaj Aleks, masz może chwilę - zapytał junior Dobrzański po przywitaniu się
- Wejdź, a o co chodzi - zapytał Febo
- Chciałem, ci podziękować za pomoc w sprowadzeniu Uli do domu. Wiem, że nie było to łatwe dla ciebie. Po tym co ci zrobiłem. Ale już tyle razy przepraszałem za to co się wydarzyło - powiedział Marek
CDN...

W związku z moim wylotem do Anglii w najbliższych dniach następna część "NIGDY..." ukarze się dopiero 17 czerwca.