- Zaprosiłem na jutro Sebastiana z Violą. Nie masz nic przeciwko - powiedział
- Oczywiście, że nie. Dzieciaki wracają w niedzielę wraz z twoimi rodzicami. Przygotuję coś. Na, którą ich zaprosiłeś - rzekła
- Na osiemnastą - mówił, gdy nagle drzwi od jego gabinetu się otwarły a w nich stanęła....
- Violka czy ty się nie nauczysz pukania. Ja kiedyś zawału przez ciebie dostanę - powiedział
Lecz Kubasińska nic sobie nie robiąc z jego słów rzuciła się na Ulę
- Wróciłaś ty moja Ulijanko. Wiesz gdy ciebie nie było to cała firma na mojej głowie była - mówiła z żalem w głosie.
- Tak ja też się cieszę, że cię widzę - odparła Cieplak - ach ta Viola nic się nie zmieniła, nadal jest taka szalona - pomyślała Ula
- Dobra Viola oddaj mi moją dziewczynę - Marek powiedział to nawet nie zastanawiając się czy może tak mówić o Uli. Dla niego samego to było oczywiste. On sam gdy tylko zrozumiał co czuje do Uli o niczym innym nie marzył. Pragnął aby ona została w przyszłości jego narzeczoną a potem żoną. Miał świadomość, że w przeszłości bardzo ją zranił ale mu wybaczyła, lecz po tych wszystkich ostatnich wydarzeniach w jej życiu wiedział, że musi minąć trochę czasu. Po tym jak potraktował ją Piotr a wcześniej on sam ale również Dąbrowski ona może nie chcieć się z nikim wiązać. Był szczęśliwy bo mimo wszystko jemu ufała, że mu wybaczyła. Wiedział, iż te jej uśmiechy to tylko dobra mina. Był świadomy tego co się działo w Bostonie i jak wyglądało jej życie u boku Sosnowskiego. Dlatego też chciał aby jak najszybciej mogła wrócić do pracy. Aby zająć się czymś i nie rozmyślać. Miał nawet pewien pomysł. Lecz w pierwszej kolejności musi porozmawiać o tym z Krzysztofem i Aleksem. Od zgody zarządu zależało czy jego plan będzie miał prawo bytu. Co do zgody ojca był pewny ale Aleksa już nie do końca. No i jest jeszcze Paulina. Ale tym się nie martwił. Był jej tak samo pewny jak ojca.
Gdy tylko Ula już wyswobodziła się z objęć Violi powiedziała do niej
- Viola my dzisiaj już wychodzimy, ale na jutro jesteście wraz z Sebastianem zaproszeni do Marka - po czym pożegnała się z nią, w międzyczasie Marek spakował swoje rzeczy do teczki, wyłączył komputer i wraz z Ulą opuścili F&D
- To co najpierw park a później Rysiów? - zapytał Marek po wyjściu z firmy
- Yhy - pokiwała Ula
Park o tej porze roku mienił się pełną paletą barw od zieleni po żółte, czerwone i nie tylko kolory kwiatów rosnących w klombach. Spacerkiem dotarli do swojej ławki w pobliżu stawu gdzie pływały kaczki oraz kilka śnieżno białych łabędzi.
- Szkoda, że nie mamy żadnej bułki - powiedział Dobrzański
- Ja mam wzięłam z bufetu - odparła
- No tak cała Ula, myśli zawsze o wszystkich - pomyślał
Przystanęli przy brzegu stawu karmiąc nie małe stadko kaczek oraz łabędzie. Po czym usiedli na ławce i każde z nich zatopiło się we własnych myślach ale tak prawdę mówiąc oboje myśleli o tym samym. Oboje wspominali czas gdy wspólnie tu przychodzili. Jacy byli szczęśliwi. Aż nagle wszystko prysło jak bańka mydlana.
- Wiesz Ula - Marek przerwał tą ciszę panującą - to tu zaczynałem rozumieć, że nie mogę dalej żyć tak jak żyłem. Ty mnie nauczyłaś i pokazałaś jak powinno się żyć. Te nasze wspólne rozmowy na sto procent uświadomiły mi wiele rzeczy. I wierz mi dziś wstydzę się tego jakim byłem człowiekiem. Zmieniłem się dzięki tobie a raczej dla ciebie. W chwili twojego odejścia nie chciałem żyć. Dlatego obiecuję ci uczynnić wszystko abyś nie musiała zwątpić w moją miłość. - rzekł Marek przytulając się do Uli
- Marek wiem, że się zmieniłeś ale gdybyś tego nie chciał to byś tego nie uczynił. Wiem, że mnie KOCHASZ i jestem szczęśliwa ale... - przerwała nagle, a po jej twarzy popłynęły łzy
- Ula co się stało, dlaczego płaczesz, powiedziałem coś nie tak - pytał przerażony junior
- Spójrz - powiedziała i pokazała w kierunku dwojga młodych ludzi, którzy spacerowali a przed sobą prowadzili wózek - gdybym tylko została i pozwoliła ci wszystko wyjaśnić, a nie odeszła z Piotrem. Dziś nasze maleństwo było by z nami. To tak strasznie boli - powiedziała a następnie wstrząsną nią szloch.
Marek od razu przytulił ją do siebie i próbował uspokoić
- Cii, zobaczysz jeszcze będziemy mieli takie maleństwo a ty będziesz najlepszą mamą pod słońcem - mówił - chodź pójdziemy na zapiekanki a potem pojedziemy do Rysiowa - próbował odwrócić jej myśli od tych strasznych wydarzeń. A w myślach sam siebie obrzucał epitetami
- Jesteś cholernym sukinsynem Dobrzański, to też twoja wina. Trzeba było jechać na ten pokaz i jeszcze raz spróbować ją zatrzymać. Kretyn, idiota i skończony dupek.
Poszli na zapiekanki, które również przywołały ciepłe wspomnienia. Jak to on zawsze wycierał ketchup z jej policzków. Jak Ula go tu przyprowadziła pierwszy raz.
Zjedli i udali się do samochodu.
W czasie podróży do Rysiowa Ula niby była przy nim ale tylko ciałem, oparła głowę o szybę a myślami była gdzie indziej. Bała się przyszłości i tego co dalej, a wstydziła przeszłości mówiąc dokładniej to ostatniego roku.
Nie miała pracy, nie miała gdzie mieszkać. Nie chciała siedzieć Markowi na głowie. Jedynym pocieszeniem było iż jej rodzeństwo miało dach nad głową. Za to była bardzo wdzięczna i seniorom Dobrzańskim oraz Markowi. Wiedziała również iż sama Paulina czasami pomagała w opiece nad Beatką. Wyrzucała sobie, że tak strasznie skrzywdziła tyle bliskich jej ludzi. Tak bardzo chciała zapomnieć o tym co się stało i zacząć żyć Miała tylko nadzieję iż jej rodzeństwo jej nie potępia a przy Marku może uda się jej dojść do równowagi. Wierzyła w jego zapewnienia o miłości bo już nie raz dał jej ku temu powody. Była mu za to wdzięczna. Widziała jak bardzo się stara, jak zawsze jest przy niej.
On widział jak jest jej ciężko ale jedynie co mógł zrobić to być przy niej i ją wspierać.
W końcu dojechali do nie wielkiego cmentarza w Rysiowie. Na miejscu zakupili kilka zniczy oraz żółte chryzantemy i udali się na grób jej rodziców. Gdy dotarli na miejsce oczom Uli ukazał się piękny pomnik wykonany z ciemnego granitu o zabarwieniu czerwonym. A tablica napisowa w kształcie serca. Na niej mosiężne napisy informujące o osobach tu pochowanych. Przy samym grobie zrobiono małą ławeczkę, na której usiadła Ula. Marek chciał ją zostawić samą i poczekać przy samochodzie ale ona spojrzała na niego a on zrozumiał jej niemą prośbę o pozostaniu.
Został ale stanął z boku. Ula w myślach prowadziła z nimi swoisty monolog.
- Kochani tak bardzo was przepraszam, że zawiodłam. Nie byłam dobrą ani córką ani siostrą. Przepraszam za to, że wyjechałam i zostawiłam tatę i dzieciaki same. A i obiecuję, że już nigdy nie wyjadę. Opowiedziała, jak było w Bostonie i jakim podłym draniem okazał się Sosnowski ale teraz już będzie tylko lepiej. Starała się wierzyć, że tak będzie. Lepiej bo ma przy sobie dzieciaki, przyjaciół oraz Marka. Marka, który ją KOCHA i którego ona KOCHA
I znów te łzy. Łzy, których wręcz nienawidziła. Od kilku miesięcy niemal każdego dnia wylewała ich spore ilości. Ona już zapomniała co to radość. A tak bardzo tego pragnęła. Pragnęła móc cieszyć się tym co ma. Ale najwyraźniej daleka droga jeszcze przed nią.
Widział jak trzęsą się jej ramiona, nie myśląc długo doszedł do niej i przytulił. Szeptał jej tylko
- Już dobrze Ula
Wreszcie trochę się uspokoiła zmówiła modlitwę za zmarłych po czym opuścili cmentarz i udali się do Szymczuków.
Już z daleka widzieli jak Maciek ich wyczekuje wystając w bramie swojego domu. Gdy tylko podjechali zaraz witała się z przyjacielem, któremu z ust nie schodził uśmiech. Lecz Maciek tak samo jak i Marek widział w jej oczach smutek, żal i rozpacz. Ale również nieme przeprosiny.
Panowie przywitali się uściskiem dłoni. Od czasu gdy Marek przeszedł tą przemianę można było powiedzieć iż wraz z Maciek stali się bardzo dobrymi znajomymi a nawet i przyjaciółmi.
Chodźcie, mama już na was czeka - rzekł Maciek
Ruszyli we trójkę do domu a po drugiej stronie ulicy, ktoś im się bacznie przyglądał.
- Marek możemy pogadać - szepnął Maciek gdy Ula pierwsza weszła do domu.
- Ok, nie ma sprawy - odparł - Ula ja zaraz wrócę tylko coś pokażę Maćkowi - zwrócił się do niej i zostali sami.
Natychmiast wpadła w ramiona pani Marii. Teraz obie kobiety płakały
CDN...