niedziela, 27 kwietnia 2025

DZIEDZICTWO część IX

 - Ula za piętnaście minut przyjdzie tu Klaudia Nowicka - poinformował swoją asystentkę. 
- W porządku - usłyszał. 
Faktycznie nim minął kwadrans w sekretariacie zjawiła się nijaka panna Nowicka. 
- Marek u siebie? Byłam z nim umówiona - rzekła. 
- Tak, możesz wejść - odparła Cieplak. 
- Ciekawe cóż takiego chce od niej nasz Mareczek? - zastanawiała się Kubasińska, wyrażając swoją ciekawość na głos. Ula jedynie wzruszyła ramionami. Ona w przeciwieństwie do Violetty nie należała do tych, którzy plotkują i starała się nie wtrącać w nie swoje sprawy. Niewiele można było usłyszeć więc Kubasińska wstała od swojego biurka i niby to szukając czegoś na regale stanęła tuż przy drzwiach. 
- Kurde nic nie słychać - wyszeptała. Przysunęła się nieco bliżej a co okazało się dużym błędem. Drzwi nagle się otworzyły co poskutkowało uderzeniem w nos, a w progu ukazał się Marek.
- Ula możesz wejść? Tylko zabierz ze sobą swój telefon. 
- Ja? Ale po co? 
- Proszę - mówił. 
Widząc, że chyba nie jest w zbyt dobrym nastroju, postanowiła nie dyskutować. Wstała od biurka, wcześniej wylogowując się z komputera weszła do jego gabinetu. 
Spojrzała na siedzącą na kanapie modelkę, która trzymała w ręku jakieś pismo. 
- Skoro już jesteśmy w komplecie, mogę wyjaśnić skąd takie moje kroki z wypowiedzeniem umowy dla ciebie Klaudio. 
- Marek o co chodzi? - dopytywała Cieplak. 
- Spokojnie Ula już wyjaśniam. A raczej wyjaśnienie złoży sama Klaudia. Otóż tydzień temu miałaś Ula dziwny telefon. Pamiętasz? - mówił do swojej asystentki, ta pokiwała twierdząco głową - z tego miejsca bardzo cię przepraszam, za podstęp w jaki uzyskałem, to kto to dzwonił. Otóż dzwoniła do ciebie tu oto siedząca Klaudia - mówił wskazując na modelkę - myślę, że również ten fotomontaż jaki dostałaś ze mną i Mirabelą również są jej autorstwa. Możesz nam to Klaudio jakoś wyjaśnić? - tym razem zwrócił się do drugiej kobiety. 
- Ja niczego nie zrobiłam - próbowała się bronić. 
- A to ciekawe co mówisz - usłyszała - Ula możesz wybrać ten numer, z którego ten ktoś dzwonił? - poprosił asystentkę. Ula weszła w zakładkę, gdzie miała wykaz wszystkich połączeń. Odszukała ten konkretny i nacisnęła zieloną słuchawkę. Po chwili cała trójka usłyszała dźwięk przychodzącego połączenia na jednym z telefonów. 
- Klaudio pokaż nam telefon, bo jak mniemam to właśnie twój dzwoni - rzekł Dobrzański. Ta z nie chęcią wyjęła swój smartfon z torebki - Ula spójrz na numer - poprosił. Ta zrobiła wielkie oczy ponieważ na wyświetlaczu ukazał się jej własny numer. 
Nowicka siedziała nie bardzo wiedząc co ma powiedzieć. 
- A więc skoro mamy wyjaśnione, kto dzwonił? To może teraz oświecisz nas a przede wszystkim mnie samego. Otóż ponoć mamy dziecko? Możesz mi powiedzieć jakim cudem, skoro nigdy ze sobą nie spaliśmy? Mało tego nigdy nie byliśmy ze sobą - mówił przez zaciśnięte zęby, tylko po to aby za moment nie wybuchnąć. Również może powiesz co miały znaczyć te zdjęcia? - modelka siedziała cały czas milcząc, tak jakby nagle zapomniała języka. 
- Czekamy - ponaglał junior. 
Ula również zastanawiała się nad postępowaniem Nowickiej i tego co nią mogło kierować. 
Jednak najwyraźniej nie mieli się dowiedzieć dlaczego tak właśnie postąpiła. Jedynie przyznała się do zdjęć i telefonu do panny Cieplak, ale nic więcej. Powiedziała również, że nie mają z Markiem żadnego dziecka, ale już nie zdemontowała plotek na temat rzekomego romansu. Kiedy młody Dobrzański uznał iż niczego się nie dowiedzą, pożegnał się z modelką. 
- Tobie już podziękuję, możesz stąd wyjść, na portierni pozostaw swoją wejściówkę - rzekł i chwycił za słuchawkę telefonu stacjonarnego.
- Dzień dobry panie Władku, mówi Marek Dobrzański, za chwilę z firmy będzie wychodzić Klaudia Nowicka, bardzo proszę aby odebrał pan od niej kartę.
- Oczywiście panie Marku, zrobię tak jak pan prosi. 
- Ula proszę cię zostań jeszcze chwilę - poprosił swoją asystentkę. Widać było, że jest  jej głupio a nawet można powiedzieć wstyd. 
- Marek ja chciałabym cię bardzo przeprosić - zaczęła chcąc się wytłumaczyć. 
Od tej rozmowy ich relacja powoli zaczęła się zmieniać. Chociaż do tego jak Marek chciałby aby to wyglądało jeszcze trochę brakowało. Mimo to cieszył się, że ta już tak nie oponuje przed spotkaniami tylko we dwoje. Aż w końcu nadszedł ten dzień, kiedy to panna Cieplak doszła do wniosku, że przeoczyła ten moment kiedy zaczęło i jej zależeć. A stało się tak piętnastego maja. W dniu rozprawy. 

Wreszcie nadszedł ten dzień. Dzień, który miał być początkiem końca rodzeństwa Febo. 
W sądzie pojawili się wszyscy Dobrzańscy. Szli w stronę sali, w której miała się odbyć rozprawa, gdy odezwała się Helena. 
- Spójrz tam Krzysiu, czy to nie jest siostra Francesco? 
- Chyba tak, ale nie mam pewności. Minęło tyle lat, a z jego rodziną widzieliśmy się niespełna kilka razy. 
Faktycznie to była siostra ojca Pauliny i Aleksa. W końcu również i ta dwójka pojawiła się w sądzie wraz ze swoimi adwokatami. Po chwili wszyscy zostali wezwani na salę. Początkowo mówił sędzia, wyjaśniając powód rozprawy. Potem mowy prokuratora.
- Oskarżam rodzeństwo Paulinę Febo oraz Aleksa Febo o próbę wyłudzenia oraz fałszerstwo. 
Następnie przyszła pora na składanie zeznań. W pierwszej kolejności zeznawali Krzysztof i Helena. Wypytywano ich o relacje ze zmarłymi Febo, o powstanie firmy oraz o ten nieszczęśliwy wypadek. Kiedy przyszła kolej na Marka on sam niewiele mógł powiedzieć. 
- Proszę wysokiego sądu kiedy to wszystko się zaczynało ja sam byłem małym dzieckiem. Faktycznie jako dzieciaki nawet się dogadywaliśmy, ale po śmierci państwa Febo i wyprowadzce do Polski, kontakt nam się urwał - mówił junior Dobrzański. 
Następną osobą zeznającą była ciotka rodzeństwa. 
- Proszę nam powiedzieć jak to się stało, że dzieci pani brata trafiły do sierocińca? 
- Po prostu nie miał się kto nimi zająć. 
- A czy prawdą jest, że państwo Dobrzańscy. chcieli zaraz po śmierci pani brata i jego współmałżonki adoptować tę dwójkę?
- Tak, to prawda. 
- To już ostatnie pytanie - padło z ust adwokata Dobrzańskich - czy wiedziała pani, że oskarżeni planują przejęcie części zysków od moich klientów?
- Ależ nie wysoki sądzie - odpowiedziała kobieta.  

W tym samym czasie na Lwowskiej na piątym piętrze siedziała jego asystentka. Złościła się na samą siebie. 
- Kurde blaszka, nie potrafię się na niczym skupić - łapała się na tym, że czytała to samo kilka razy, robiła jakieś dziwne błędy. A jej myśli wciąż krążyły jedynie wokół przystojnego bruneta, z oczami koloru górskiego lodowca. Zastanawiała się jak przebiega cała rozprawa. 

Po złożonych zeznaniach przez wszystkich świadków sąd zwrócił się do obojga Febo, czy mają coś na swoją obronę. Ale tak ogromna ilość dowodów przeciwko im sprawiła, że nie  mieli nic więcej do powiedzenia. Sędzia ogłosił na koniec, że wyrok w sprawie zostanie ogłoszony w następnym dniu. 
- Dziękujemy panie mecenasie - mówił senior Dobrzański po zakończonej rozprawie. 
- Jeszcze nie ma za co mi dziękować. Dopiero jutro będziemy mogli powiedzieć czy mamy wygraną. Chociaż myślę, że tak właśnie będzie. Pożegnam się teraz z państwem, bo mam jeszcze coś pilnego do załatwienia - nie zatrzymywali go. 
Tak jak przewidywali, wygraną mieli w kieszeni. Oboje Febo odeszli z niczym. Udowodniono im fałszerstwo oraz próbę wyłudzenia. Groził im za to dość surowy wyrok, ale wstawiennictwo całej trójki Dobrzańskich chyba ich uratowało. 
-Proszę wysokiego sądu mimo tego czego się dopuścili, chciałbym aby wyrok nie był zbyt surowy - mówili Dobrzańscy. 
I tak też się stało.
- Wyrok w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej....ogłaszam, że skazuję Paulinę Febo oraz Aleksa Febo na karę pozbawienia wolności do lat pięciu, jednocześnie zawieszam jej wykonanie na okres lat trzech - mówił sędzia, następnie zwrócił się do oskarżonych - proszę państwa wyrok jaki otrzymaliście jest taki z kilku powodów. Po pierwsze nigdy wcześniej nie mieliście konfliktu z prawem, po drugie wstawiennictwo państwa Dobrzańskich oraz ze względu na trudne dzieciństwo. Mam nadzieję, że wyciągniecie z tego wnioski. Zamykam sprawę.  

Po rozprawie Febo zniknęli tak samo szybko jak się pojawili. Wyjechali na stałe do Włoch i słuch o nich zaniknął. Rodzina Dobrzańskich na powrót mogli cieszyć się spokojem i zajmować firmą. 
Ula też coraz bardziej przekonywała się co do szczerości uczuć jakimi darzył ją młody Dobrzański. Aż któregoś dnia wyznała mu swoje uczucia. Było to w dniu kolejnego pokazu, a raczej podczas bankietu jaki się odbył po pokazie. Podszedł do swojej asystentki i poprosił do tańca. Zgodziła się bez żadnych oporów. Kończyli tańczyć kiedy to wyszeptała mu wprost do ucha. 
- Kocham cię - stanął nagle jak wryty, minę miał jakby nie dowierzał w to co słyszy. 
- Ula czy ty właśnie powiedziałaś? - ta skinęła głową na tak. 
Od tego dnia a raczej wieczora stali się wręcz nierozłączni. Następnego dnia nie omieszkał pochwalić się tym swojemu najlepszemu kumplowi. 
- Seba nawet nie wyobrażasz sobie jaki jestem szczęśliwy. 
- To widać stary. 
- Wiesz zastanawiam się czasami co takiego miała Klaudia w głowie aby tak próbować zniszczyć mnie w oczach Uli. 
- Myślę, że odpowiedź jest bardzo prosta. Otóż pochodzisz z majętnej rodziny, posiadasz niesamowity majątek. Małżeństwo z tobą to niezła gratka - mówił Olszański - pamiętam jak próbowała się koło ciebie kręcić i kiedy pojawiła się Ulka, poczuła zagrożenie. 
- Ale przecież ja się z nią nigdy nie umawiałem. 
-  Wystarczyło, że kilka razy zagadałeś. A sam wiesz jakie są te dzisiejsze modelki - Marek przyznał mu rację. 
KONIEC!!!! 

niedziela, 13 kwietnia 2025

DZIEDZICTWO część VIII

 Mijały dni, a między Markiem a Ulą niewiele się zmieniło. Nie naciskał na nią, nie wymuszał spotkań. Aż w końcu stwierdził, że chyba nic z tego nie będzie. 
- Ona chyba nigdy nie spojrzy na mnie jak na swojego chłopaka - rozmyślał siedząc w swoim domu. 
A kolejne wydarzenia też nie przybliżały go do niej a wręcz przeciwnie. Komuś bardzo najwyraźniej zależało aby ta dwójka nie byłą razem. Jednego razu był mimowolnym świadkiem pewnej rozmowy Uli z kimś przez telefon. A z której wynikało, że nawet ona sama nie wie, kto dzwoni. 
- A z kim rozmawiam? - dopytywała, ale niemalże natychmiast usłyszała przeciągły dźwięk rozłączonego połączenia. 
Kiedy usłyszał, że rozmowa raczej została zakończona, wszedł do sekretariatu. Widząc minę Cieplak zapytał.
- Wszystko w porządku? 
- Tak - odparła, ale jej głos brzmiał jakoś dziwnie. 
- Chyba nie do końca - drążył temat. 
- A może zamiast interesować się mną, to powinieneś zainteresować się swoim dzieckiem? - wyrzuciła z siebie. Ten nie wierzył co słyszy. 
- Jakie dziecko? Ula ja nie mam żadnych dzieci. Ba ja nigdy ich nie miałem. 
- Ciekawe co mówisz.
- Ula nie wiem co ci ktoś naopowiadał na mój temat, ale chyba nie wierzysz w te bzdury. 
- Posiadanie dzieci nazywasz bzdurą? - mówiła coraz bardziej poirytowana. 
- Widzę, że mi nie wierzysz. No trudno nic na to nie mogę poradzić - był zły na swoją asystentkę, ale jeszcze bardziej był zły na tego kogoś. 
Zastanawiał się komu może tak bardzo zależeć na oczernianiu go w oczach panny Cieplak. 
Wieczorem umówiony był ze swoim najlepszym przyjacielem Sebastianem. Spotkali się w ich ulubionym klubie, zamówili po drinku i zajęli miejsce. Było jeszcze dość wcześnie, to i gości wielu nie było, dzięki temu mogli spokojnie pogadać. Początkowo rozmawiali o mniej lub więcej znaczących sprawach aż w końcu temat najpierw szedł na rodzeństwo Febo. A w końcu kadrowy zapytał.
- A jak tam sprawy z Ulką? - Marek przez moment milczał, ale w końcu opowiedział co się wydarzyło w ostatnim czasie. O zdjęciach, na których jest wraz z Mirabelą. 
- No w końcu jesteś na wielu zdjęciach z różnymi kobietami. Bo jakby nie patrzeć jesteś właścicielem firmy modowej, a tu jest mnóstwo modelek. 
- Jednak to nie tego typu zdjęcia. Jeśli wiesz co mam na myśli. Widziałem te zdjęcia i jest to jak dla mnie niezły fotomontaż Ale to nie wszystko. 
- Nie? - zaciekawił się Olszański. 
- Ula dzisiaj miała jakąś dziwną rozmowę telefoniczną. A z której dowiedziała się o rzekomym dziecku. 
- O jakim dziecku? Przecież ty nie masz dzieci. 
- Najwyraźniej mam, ale ja o tym nic nie wiem. 
- Marek jak można mieć dziecko i nie wiedzieć o tym? 
- No jak widać można - odparł, jednak widząc nie przekonanie wymalowane na twarzy przyjaciela dodaje - Ulka zarzuciła mi, że nie interesuję się swoim dzieckiem. 
- A wiesz kto dzwonił? 
- Nie wiem, bo rozmawiała przez swoją komórkę. 
- To trzeba to jakoś sprawdzić - rzekł Sebastian. 
- Niby jak, chcesz to zrobić? 
- Trzeba zdobyć jej telefon - rzekł to tak jakby robił to nie pierwszy raz - zostaw to mi - dokończył. 
Resztę wieczoru spędzili na rozmowach mało istotnych. 
Następnego dnia w porze lunchu do sekretariatu Marka zawitał nie kto inny jak pucołowaty blondyn. Ale tam nie zastał żadnej z dziewczyn. Wrócił więc do swojego gabinetu. Tego dnia nie udało mu się niczego zrobić. Lecz już następnego jak najbardziej. 
- Cześć Ula - przywitał się z asystentką swojego przyjaciela - Marek u siebie?
- Nie poszedł na spotkanie z adwokatem. Powinien wrócić za godzinę - odpowiedziała. 
- No to nie dobrze - udał zmartwionego. 
- Może ja będę mogła ci jakoś pomóc - zaoferowała swoją pomoc. 
- Zapomniałem telefonu z domu, a miałem zadzwonić. I myślałem, że pożyczę telefon od Marka, bo nie lubię wykonywać prywatnych rozmów z firmowego telefonu. No nic zrobię to po pracy, oby tylko wszystko było dobrze - mówił niby zmartwionym głosem. 
- Proszę możesz zadzwonić z mojego - rzekła i wręczyła mu swój telefon - ja idę do księgowości, więc jak skończysz to połóż telefon na biurku - mówiła nie podejrzewając niczego złego. 
- Dziękuję ci Ula. Jesteś wielka, tak bym musiał się zadręczać do końca dnia. 
- Nie ma za co. Ja lecę a ty dzwoń - rzekła i już jej nie było. 
Dzięki temu Olszański mógł spokojnie sprawdzić historię połączeń. Odnalazł to, które najbardziej go interesowało. Przesłał ten numer na swój i wykasował tę wiadomość. Następnie wybrał numer telefonu swojego znajomego z bloku, aby w razie czego mieć dowód na połączenie. 
Wrócił do siebie po czym wysłał wiadomość do przyjaciela. 

- Sprawa załatwiona.

Ponownie wyłączył swój telefon i schował do teczki. Jeszcze tego samego będąc już w domu wykonał połączenie, wybierając numer, który przesłał. Jednak wcześniej ustawił w swoim aparacie funkcję ukrywania numeru. 
- Klaudia Nowicka słucham - usłyszał i rozłączył się. 
Początkowo miał zadzwonić do Marka, ale uznał, że lepiej będzie jak pojedzie. Kilkanaście minut później witał się z przyjacielem . 
- Już wiem stary, kto za tym stoi - mówił zadowolony z siebie. 
- No to mów, Sherlocku. 
- Klaudia - padło tylko jedno słowo. 
- Jaka Klaudia? 
- A jaką znasz Klaudię? - Dobrzański zmarszczył brwi nie mogąc sobie przypomnieć o kim mowa. 
- Co ci mówi nazwisko Nowicka? 
- Chyba sobie żartujesz. 
- Chciałbym, ale nie. Zadzwoniłem pod numer, który widniał w historii połączeń Ulki. Proszę sprawdź sobie sam - przyjaciel pokazał mu numer. Młody Dobrzański chwycił za swój telefon i wyszukał w kontaktach Klaudia. Jego oczy zrobiły się wielkie jak pięciozłotówki.  
Marek postanowił skonfrontować je ze sobą. Chciał aby panna Kubasińska to samo powtórzyła Uli w jego obecności. A następie dowiedzieć się co było powodem takiego zachowania. Chociaż domyślał się w czym rzecz. Nie zamierzał zostawić tego tak bez echa i po wszystkim zwolnić ją. I kiedy już załatwi sprawę z Klaudią, spróbuje jeszcze raz porozmawiać ze swoją asystentką. 
Już miał dzwonić po Nowicką, kiedy zadzwoniła Ula. 
- Marek, przepraszam cię, że nie ma mnie jeszcze w pracy. Ale nie przyjdę dzisiaj ani do końca tygodnia. 
- Czy coś się stało? 
- Beatka się rozchorowała i nie mam nikogo aby z nią został. Tato wyraz z Jaśkiem wyjechali do wujostwa pod Poznań. 
- W porządku Ula. W takim razie życzę ci aby mała szybko wyzdrowiała. 
Te kilka dni minęły dość szybko. Ale żadne z nich nie próżnowało. Ula nadrobiła zaległości w porządkach domowych. A Marek miał mnóstwo roboty w firmie. Pod koniec tygodnia nadeszła również tak bardzo wyczekiwana informacja w sprawie rodzeństwa Febo. Zadzwonił do Marka adwokat. 
- Panie Marku już znamy datę rozprawy sądowej w wiadomej sprawie. I mogę powiedzieć, że odbędzie się za trzy tygodnie od dzisiaj czyli piętnastego maja o godzinie dziewiątej dwadzieścia. Z całą pewnością dostaną państwo pismo z sądu o wyznaczonym terminie. 
- Dziękuję panie mecenasie. Ja jeszcze dzisiaj powiem o tym moim rodzicom. Mam tylko nadzieję, że nie potrwa to zbyt długo. 
- No nie powinno. Dowody są jednoznaczne panie Marku - usłyszał od adwokata. 
- Wreszcie jakieś dobre wiadomości - pomyślał po tym jak się rozłączył - oby jeszcze udało wyprostować wszystko z Ulą - dokończył. 
Po pracy odwiedził swoich rodziców, przekazał to co mówił adwokat. 
- Wreszcie uwolnimy się od tych dwojga - rzekła Helena. 
Cała trójka Dobrzańskich miała już serdecznie dość tego całego zamieszania. A senior podupadł na zdrowiu. 
CDN...

niedziela, 6 kwietnia 2025

DZIEDZICTWO część VII

 Na początku kilka słów odnośnie mojej nieobecności w ubiegłym tygodniu - jak się okazało nie jestem człowiekiem ze stali i zostałam pokonana przez grypę. Przez prawie dwa tygodnie nie potrafiłam normalnie funkcjonować. Stąd też brak mojej nieobecności.


Od tej pamiętnej rozmowy w parku niewiele się zmieniło. Marek tak jak obiecał cierpliwie czekał. Jednak z każdym kolejnym dniem było to coraz trudniejsze. Owszem spędzali ze sobą znacznie więcej czasu niż dotychczas to miało miejsce. Ale bardziej wyglądało to jak wspólny wypad dwójki przyjaciół a nie zakochanych ludzi. 
- Marek możemy porozmawiać? - usłyszał któregoś dnia, po tym jak przyszedł do pracy. 
- Jasne - odparł i zaprosił swoją asystentkę do gabinetu. 
Wstała i zabierając ze sobą teczkę leżącą na biurku powędrowała za swoim przełożonym. 
- Proszę to dla ciebie - rzekła jak tylko zamknęła za sobą drzwi. 
- Co to jest? 
- Otwórz a się dowiesz - odparła. Ten już bez zbędnych słów zajrzał do środka i  aż oniemiał na to co tam ujrzał. 
- Ula, ale to nie jest tak jak myślisz - zaczął mówić nie bardzo wiedząc co tak naprawdę ma powiedzieć. 
- Może po prostu prawdę - zasugerowała i nie dopuszczając go do głosu kontynuowała - jeszcze kilkanaście dni temu wyznałeś mi miłość, a ja wczoraj wychodząc z firmy dostałam tę teczkę. 
- Ula, tak spotykałem się z tą kobietą, ale to było jeszcze na długo przed tym jak poznałem ciebie. I tak w tamtym czasie często wraz z Sebą szlajaliśmy się po knajpach. Ale to już przeszłość. Proszę cię uwierz mi - mówił, jednak ona zdawała się nie wierzyć w jego słowa. Był wściekły, że ktoś próbuje go oczerniać w jej oczach. Zastanawiał się kto to może być. Nie sądził aby to była ta sama osoba co na zdjęciu. Wiedział, że Mirabella wyjechała nie tylko z miasta, ale i z kraju. A i rozstali się bez żadnych animozji ani jakichkolwiek pretensji. Każde poszło swoją drogą - jeśli pozwolisz to udowodnię ci to nawet teraz. Mogę zadzwonić do niej...
- Czyli nadal masz z nią kontakt? 
- Nie, nie mam. A numer telefonu mam, bo swojego czasu występowała na naszych pokazach - jednak Cieplak była nie przekonana. Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale usłyszeli pukanie do drzwi a po chwili ujrzeli w nich Krzysztofa wraz z Heleną. 
Przywitali się ogólnym dzień dobry. 
- Może zaproponuję państwu coś do picia? 
- Jeśli to nie kłopot, to poprosimy o dwie kawy - padło z ust Heleny. 
Niespełna kwadrans później rodzina Dobrzańskich mogła spokojnie porozmawiać we własnym gronie. 
- Co was sprowadza? - zainteresował się junior. Chociaż tak szczerze mówiąc wolałby teraz dokończyć rozmowę z Ulą i wyjaśnić całe to nieporozumienie. 
- Byliśmy właśnie u mecenasa, bo miał dla nas ważne informacje. 
- O, jest jakiś przełom w sprawie? - zaciekawiony dopytywał. 
- Wyobraź sobie synu, że ta dwójka podrobiła mój podpis. 
- Jak to podrobili? 
- Mecenas mówił, że z badań grafologicznych wynika iż na tym piśmie był złożony podpis Francesco i mój. Oba były podrobione - Marek słuchał tego wszystkiego i tylko kręcił z niedowierzaniem głową. 
- Co oni sobie myśleli, że to się nigdy nie wyda? - zastanawiał się głośno wyrażając swoje zdanie. 
- Najwyraźniej tak właśnie myśleli - odezwała się dotychczas milcząca Helena. 
- I co teraz będzie? - dopytywał Marek. 
- Adwokat w naszym imieniu złoży sprawę do sądu. W akcie będzie napisane, że są oskarżeni o podrobienie podpisów oraz próbę wyłudzenia - wyjaśnił senior. 
- Czyli pozostaje nam czekać na termin rozprawy? 
- Mecenas mówi, że nie powinniśmy zbyt długo czekać. Mamy niezbite dowody na ich oszustwo. 
Rozmawiali jeszcze przez jakiś czas kiedy to w końcu z kanapy podniósł się Krzysztof mówiąc. 
- Idę zajrzeć do Pshemko. 
- To idź Krzysiu, ja tu na ciebie poczekam - zwróciła się do męża pani Dobrzańska. 
- Synku czy u ciebie wszystko jest w porządku? - dopytywała kobieta. Marek początkowo nie chciał nic mówić, ale przenikliwe spojrzenie matki sprawiło, że rzekł. 
- I tak i nie. 
- Musisz przyznać, że to dość lakoniczna odpowiedź. 
- Jeśli chodzi o firmę to jest w porządku. A teraz po tym co powiedzieliście mi z tatą, to bardzo się cieszę. 
- Ale ja nie pytam o sprawy firmowe. 
- No cóż dopadła mnie moja własna przeszłość. I to ta, o której wolałbym zapomnieć. 
- Wybacz synku, ale wciąż nie rozumiem. Możesz mi powiedzieć co się takiego stało? Masz jakieś kłopoty? Potrzebujesz naszej pomocy?
- Tak mam pewne problemy, ale nie jesteście w stanie mi pomóc - mówił, Helena chciała najwyraźniej dopytać lecz on ubiegł matkę - muszę sam sobie poradzić z tą sprawą. 
O więcej nie dopytywała, bo znała swojego syna aby wiedzieć, że i tak nic więcej nie powie. 

Do lunchu nie mieli kiedy porozmawiać, bo oboje musieli zająć się pracą. 
- Ula możemy po pracy dokończyć naszą rozmowę? - zapytał kiedy ta wróciła z bufetu. 
- Przykro mi Marek, ale nie - widząc jego minę pospieszyła z wyjaśnieniem - możemy to zrobić jutro. Dzisiaj wychodzę o czternastej. Zgodziłeś się na to moje wyjście dwa dni temu - pokiwał głową potwierdzająco. 
- A tak, faktycznie mówiłaś mi. Przepraszam zapomniałem. 
- Nic nie szkodzi w końcu masz tak wiele na głowie - ta miała na myśli pracę, ale zabrzmiało to nieco dwuznacznie. Jednak nie sprostowała tego.  

Do końca dnia nie potrafił się skupić na pracy. Cały czas zastanawiał się nad tą przesyłką, którą otrzymała Ula. Rozmyślał kto mógł to zrobić. Ale i przyglądając się tym zdjęciom zauważył, że to może być całkiem niezły fotomontaż. No tylko jak udowodnić ten fakt? W pewnym momencie chwycił telefon i wyszukał w kontaktach ten jeden konkretny numer. 
- Witaj. Stęskniłeś się? - usłyszał po kilku sygnałach. 
- Nie, nie stęskniłem się, ale chciałem o coś zapytać. 
- To pytaj. 
- Nadal przebywasz we Francji? 
- Tak i raczej nie zamierzam wracać do Polski - usłyszał z drugiej strony słuchawki. Nieco odetchnął. 
- A dlaczego pytasz? - zaciekawiła się kobieta. 
- Mam swoje powody - odparł. Nie chciał jej wtajemniczać w swoje prywatne sprawy. 
- W porządku. Nie wnikam - usłyszał. Pożegnał się zwykłym cześć i rozłączył się. 

Następnego dnia to on był pierwszy w pracy. Przyjechał do firmy na kwadrans przed przyjazdem Uli. Zaparkował swojego Leksusa wprost wejścia do firmy i czekał aż pojawi się Cieplak. Siedząc w aucie miał wrażenie jakby się dusił. Bardzo mu zależało aby wyjaśnić tę całą sprawę. Pragnął aby ta mu uwierzyła. Wreszcie ją ujrzał. 
- Ula - zawołał kiedy tylko była w pobliżu jego auta. 
- O, cześć Marek - odezwała się a on natychmiast zauważył tę zmianę. A raczej brak aparatu na  zębach. 
- Pięknie wyglądasz - rzekł natychmiast. 
- Dziękuję - odparła i swoje kroki skierowała w stronę wejścia do firmy. 
- Ula chciałem porozmawiać. 
- Marek, ale my nie mamy o czym rozmawiać. Ty masz swoje życie i mi nic do tego. Rozumiem, że skoro nie zgodziłam się zostać twoją dziewczyną, to ty masz prawo umawiać się z innymi. Ale nie rozumiem po co były te zdjęcia, skoro nie jesteśmy parą - mówiła, jednocześnie próbując się nie rozpłakać. 
- Ula od czasu, kiedy wyznałem ci co czuję do ciebie nie umawiam się z żadną inną. Cierpliwie czekam, aż w końcu dasz mi, nam  szansę na stworzenie prawdziwego związku. Wczoraj kiedy wyszłaś z pracy ja zadzwoniłem do tej ze zdjęć i wiem, że jej nie ma w Polsce. A te zdjęcia to zwykły fotomontaż - tłumaczył.
- Marek, ale ty mi naprawdę nie musisz się tłumaczyć.
- Ale chcę, bo mi zależy na tobie . 
- Mi też... - wyrwało się Uli. 
- Co tobie też? - dociekał. 
- Nie ważne - odparła i dodała - jakie to ma teraz znacznie.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawę jak wielkie znaczenie - rzekł i dodał - wsiądźmy do auta i pojedźmy gdzieś, gdzie będziemy mogli spokojnie porozmawiać - widać było, że nie jest przekonana do tego pomysłu - Ula proszę cię. 
- Mam sporo spraw do zrobienia -  próbowała się wymigać od tej rozmowy. 
- Obiecuję ci pomóc we wszystkim, ale najpierw rozmowa - w końcu zgodziła się, widząc iż on nie zamierza odpuścić. 
Po kilkunastu minutach byli nad brzegiem Wisły. To tu mogli spokojnie wyjaśnić sobie wszystko co ich trapiło, a nie dotyczyło firmy, ale ich życia osobistego. 
Marek kolejny już raz tłumaczył, że to jest czyjeś celowe działanie. Obiecał też dowiedzieć się, kto za tym stoi. Kolejnym punktem tej rozmowy było opowiedzenie Uli o swoim prywatnym życiu przed tym jak ona pojawiła się w firmie. 
- Uwierz mi, że to dla ciebie się zmieniłem. Przestałem szlajać się po klubach. O niczym innym nie marzę jak tylko o tym aby stać się twoim chłopakiem. Umawiać się z tobą na randki - mówił patrząc jej prosto w oczy. 
Zapanowała kompletna cisza, która drażniła uszy. On pragnął wreszcie usłyszeć to co zaczęła jeszcze przed firmą. A ona znowu nie bardzo wiedziała, a może wiedziała tylko się bała. Ale czego niby miałaby się bać. Kolejny już raz usłyszała jego zapewnienia o swoich uczuciach. Czy jeśli byłoby inaczej to tak by mu zależało na wyjaśnieniu tego zamieszania ze zdjęciami? 
- Ula proszę cię powiedz coś - przerwał tę cieszę. 
- Marek...- zaczęła dość niepewnie - to nie jest tak, że nic do ciebie nie czuję. Zależy mi na tobie. I na pewno nie jesteś mi obojętny - te słowa wlały mu mnóstwo otuchy w serce. 
- Ula, proszę dajmy sobie szansę. Daj mi szansę. A udowodnię ci jak bardzo zależy mi na tobie. 
CDN...