Mijały dni, a między Markiem a Ulą niewiele się zmieniło. Nie naciskał na nią, nie wymuszał spotkań. Aż w końcu stwierdził, że chyba nic z tego nie będzie.
- Ona chyba nigdy nie spojrzy na mnie jak na swojego chłopaka - rozmyślał siedząc w swoim domu.
A kolejne wydarzenia też nie przybliżały go do niej a wręcz przeciwnie. Komuś bardzo najwyraźniej zależało aby ta dwójka nie byłą razem. Jednego razu był mimowolnym świadkiem pewnej rozmowy Uli z kimś przez telefon. A z której wynikało, że nawet ona sama nie wie, kto dzwoni.
- A z kim rozmawiam? - dopytywała, ale niemalże natychmiast usłyszała przeciągły dźwięk rozłączonego połączenia.
Kiedy usłyszał, że rozmowa raczej została zakończona, wszedł do sekretariatu. Widząc minę Cieplak zapytał.
- Wszystko w porządku?
- Tak - odparła, ale jej głos brzmiał jakoś dziwnie.
- Chyba nie do końca - drążył temat.
- A może zamiast interesować się mną, to powinieneś zainteresować się swoim dzieckiem? - wyrzuciła z siebie. Ten nie wierzył co słyszy.
- Jakie dziecko? Ula ja nie mam żadnych dzieci. Ba ja nigdy ich nie miałem.
- Ciekawe co mówisz.
- Ula nie wiem co ci ktoś naopowiadał na mój temat, ale chyba nie wierzysz w te bzdury.
- Posiadanie dzieci nazywasz bzdurą? - mówiła coraz bardziej poirytowana.
- Widzę, że mi nie wierzysz. No trudno nic na to nie mogę poradzić - był zły na swoją asystentkę, ale jeszcze bardziej był zły na tego kogoś.
Zastanawiał się komu może tak bardzo zależeć na oczernianiu go w oczach panny Cieplak.
Wieczorem umówiony był ze swoim najlepszym przyjacielem Sebastianem. Spotkali się w ich ulubionym klubie, zamówili po drinku i zajęli miejsce. Było jeszcze dość wcześnie, to i gości wielu nie było, dzięki temu mogli spokojnie pogadać. Początkowo rozmawiali o mniej lub więcej znaczących sprawach aż w końcu temat najpierw szedł na rodzeństwo Febo. A w końcu kadrowy zapytał.
- A jak tam sprawy z Ulką? - Marek przez moment milczał, ale w końcu opowiedział co się wydarzyło w ostatnim czasie. O zdjęciach, na których jest wraz z Mirabelą.
- No w końcu jesteś na wielu zdjęciach z różnymi kobietami. Bo jakby nie patrzeć jesteś właścicielem firmy modowej, a tu jest mnóstwo modelek.
- Jednak to nie tego typu zdjęcia. Jeśli wiesz co mam na myśli. Widziałem te zdjęcia i jest to jak dla mnie niezły fotomontaż Ale to nie wszystko.
- Nie? - zaciekawił się Olszański.
- Ula dzisiaj miała jakąś dziwną rozmowę telefoniczną. A z której dowiedziała się o rzekomym dziecku.
- O jakim dziecku? Przecież ty nie masz dzieci.
- Najwyraźniej mam, ale ja o tym nic nie wiem.
- Marek jak można mieć dziecko i nie wiedzieć o tym?
- No jak widać można - odparł, jednak widząc nie przekonanie wymalowane na twarzy przyjaciela dodaje - Ulka zarzuciła mi, że nie interesuję się swoim dzieckiem.
- A wiesz kto dzwonił?
- Nie wiem, bo rozmawiała przez swoją komórkę.
- To trzeba to jakoś sprawdzić - rzekł Sebastian.
- Niby jak, chcesz to zrobić?
- Trzeba zdobyć jej telefon - rzekł to tak jakby robił to nie pierwszy raz - zostaw to mi - dokończył.
Resztę wieczoru spędzili na rozmowach mało istotnych.
Następnego dnia w porze lunchu do sekretariatu Marka zawitał nie kto inny jak pucołowaty blondyn. Ale tam nie zastał żadnej z dziewczyn. Wrócił więc do swojego gabinetu. Tego dnia nie udało mu się niczego zrobić. Lecz już następnego jak najbardziej.
- Cześć Ula - przywitał się z asystentką swojego przyjaciela - Marek u siebie?
- Nie poszedł na spotkanie z adwokatem. Powinien wrócić za godzinę - odpowiedziała.
- No to nie dobrze - udał zmartwionego.
- Może ja będę mogła ci jakoś pomóc - zaoferowała swoją pomoc.
- Zapomniałem telefonu z domu, a miałem zadzwonić. I myślałem, że pożyczę telefon od Marka, bo nie lubię wykonywać prywatnych rozmów z firmowego telefonu. No nic zrobię to po pracy, oby tylko wszystko było dobrze - mówił niby zmartwionym głosem.
- Proszę możesz zadzwonić z mojego - rzekła i wręczyła mu swój telefon - ja idę do księgowości, więc jak skończysz to połóż telefon na biurku - mówiła nie podejrzewając niczego złego.
- Dziękuję ci Ula. Jesteś wielka, tak bym musiał się zadręczać do końca dnia.
- Nie ma za co. Ja lecę a ty dzwoń - rzekła i już jej nie było.
Dzięki temu Olszański mógł spokojnie sprawdzić historię połączeń. Odnalazł to, które najbardziej go interesowało. Przesłał ten numer na swój i wykasował tę wiadomość. Następnie wybrał numer telefonu swojego znajomego z bloku, aby w razie czego mieć dowód na połączenie.
Wrócił do siebie po czym wysłał wiadomość do przyjaciela.
- Sprawa załatwiona.
Ponownie wyłączył swój telefon i schował do teczki. Jeszcze tego samego będąc już w domu wykonał połączenie, wybierając numer, który przesłał. Jednak wcześniej ustawił w swoim aparacie funkcję ukrywania numeru.
- Klaudia Nowicka słucham - usłyszał i rozłączył się.
Początkowo miał zadzwonić do Marka, ale uznał, że lepiej będzie jak pojedzie. Kilkanaście minut później witał się z przyjacielem .
- Już wiem stary, kto za tym stoi - mówił zadowolony z siebie.
- No to mów, Sherlocku.
- Klaudia - padło tylko jedno słowo.
- Jaka Klaudia?
- A jaką znasz Klaudię? - Dobrzański zmarszczył brwi nie mogąc sobie przypomnieć o kim mowa.
- Co ci mówi nazwisko Nowicka?
- Chyba sobie żartujesz.
- Chciałbym, ale nie. Zadzwoniłem pod numer, który widniał w historii połączeń Ulki. Proszę sprawdź sobie sam - przyjaciel pokazał mu numer. Młody Dobrzański chwycił za swój telefon i wyszukał w kontaktach Klaudia. Jego oczy zrobiły się wielkie jak pięciozłotówki.
Marek postanowił skonfrontować je ze sobą. Chciał aby panna Kubasińska to samo powtórzyła Uli w jego obecności. A następie dowiedzieć się co było powodem takiego zachowania. Chociaż domyślał się w czym rzecz. Nie zamierzał zostawić tego tak bez echa i po wszystkim zwolnić ją. I kiedy już załatwi sprawę z Klaudią, spróbuje jeszcze raz porozmawiać ze swoją asystentką.
Już miał dzwonić po Nowicką, kiedy zadzwoniła Ula.
- Marek, przepraszam cię, że nie ma mnie jeszcze w pracy. Ale nie przyjdę dzisiaj ani do końca tygodnia.
- Czy coś się stało?
- Beatka się rozchorowała i nie mam nikogo aby z nią został. Tato wyraz z Jaśkiem wyjechali do wujostwa pod Poznań.
- W porządku Ula. W takim razie życzę ci aby mała szybko wyzdrowiała.
Te kilka dni minęły dość szybko. Ale żadne z nich nie próżnowało. Ula nadrobiła zaległości w porządkach domowych. A Marek miał mnóstwo roboty w firmie. Pod koniec tygodnia nadeszła również tak bardzo wyczekiwana informacja w sprawie rodzeństwa Febo. Zadzwonił do Marka adwokat.
- Panie Marku już znamy datę rozprawy sądowej w wiadomej sprawie. I mogę powiedzieć, że odbędzie się za trzy tygodnie od dzisiaj czyli piętnastego maja o godzinie dziewiątej dwadzieścia. Z całą pewnością dostaną państwo pismo z sądu o wyznaczonym terminie.
- Dziękuję panie mecenasie. Ja jeszcze dzisiaj powiem o tym moim rodzicom. Mam tylko nadzieję, że nie potrwa to zbyt długo.
- No nie powinno. Dowody są jednoznaczne panie Marku - usłyszał od adwokata.
- Wreszcie jakieś dobre wiadomości - pomyślał po tym jak się rozłączył - oby jeszcze udało wyprostować wszystko z Ulą - dokończył.
Po pracy odwiedził swoich rodziców, przekazał to co mówił adwokat.
- Wreszcie uwolnimy się od tych dwojga - rzekła Helena.
Cała trójka Dobrzańskich miała już serdecznie dość tego całego zamieszania. A senior podupadł na zdrowiu.
CDN...